5
Nie było im dane porządnie się wyspać. Już po szóstej rano David Long zaczął niepokoić ich swoimi telefonami. Miał nieznośną tendencję do wydzwaniania nawet po kilkanaście razy i nie ustępowania, dopóki nie usłyszy głosu rozmówcy. Wiadomości, które przekazał C&C tego ranka, momentalnie wygoniły ich z łóżek — Rebecca była zameldowana w mieszkaniu rodziców, a prokurator wyraził zgodę na ponowne przeszukanie.
Nie chcąc tracić czasu, Long zadecydował, że porucznicy pojadą na Park Avenue bezpośrednio ze swoich mieszkań, bez uprzedniego pojawiania się w departamencie. Colin miał podjechać pod Catherinę za dwadzieścia minut.
Pojawił się nieznacznie spóźniony. Przywitał partnerkę obojętnie rzuconym cześć, a potem nie odezwał się ani słowem przez dłuższy czas. Catherina niejednokrotnie zamierzała rozpocząć jakiś temat, ale gdy tylko spoglądała na Colina, nagle nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Widziała, że był spięty, sztuczny, poważny, dlatego zamierzała jak najszybciej przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Może rzeczywiście miał jakieś problemy?
Gdy stanęli pod drzwiami z numerem 198, bez ociągania nacisnęli na dzwonek. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał drzwi, choć porucznicy byli pewni, że małżeństwo przebywało w domu. Funkcjonariusz policji, który non stop obserwował blok, nie miał wątpliwości, że tego dnia w ogóle nie opuszczali swojego mieszkania. Wobec tego Colin nie dawał za wygraną. Pukał, dzwonił, a gdy to nie przynosiło rezultatów, krzyknął polecenie otwarcia drzwi. Dopiero po dłuższej chwili pani McDowel wpuściła policjantów, za co została mocno skrytykowana przez rozgniewanego męża. Nie ukrywał, że przyjście poruczników jest mu totalnie nie na rękę i najchętniej wyrzuciłby ich za drzwi.
— Rozejrzymy się tu trochę — rzucił Colin.
— Nie macie prawa! — oburzył się mężczyzna. — Już szukaliście!
— To pan nie ma prawa nas zatrzymywać — skwitował Bonnet, po czym wepchnął mu w dłonie nakaz.
W trakcie poprzedniego przeszukania porucznicy byli przekonani, że zwracają uwagę na wszystko, ale teraz wiedzieli, że nie mieli racji. Nie wierzyli, by Rebecca nie zostawiła żadnych śladów w mieszkaniu, w którym prawdopodobnie przebywała na co dzień. Najwidoczniej to oni nie dostrzegli istotnych szczegółów, nie spodziewając się, że McDowelowie mogą ukrywać istnienie drugiego dziecka. Zamierzali naprawić swój błąd.
Ponownie rozejrzeli się po salonie, kuchni, pokoju Andie, sypialni rodziców i łazience, jednak nie znaleźli tam żadnych informacji o informatyczce. Nie poddawali się i już po chwili uważnych obserwacji dostrzegli, że panele ścienne na korytarzu w jednym miejscu nie zgrywają się ze sobą tak, jak powinny. Na wieszaku, który został do nich przytwierdzony, wisiały ostatnio grube kurtki i dlatego śledczy nie zwrócili na niego uwagi. Teraz z ciekawością oglądali tę część ściany, czując, że jest w niej coś dziwnego. Colin kilkukrotnie popukał kostkami palców w drewno, a gdy nie usłyszał charakterystycznego ciężkiego, pełnego dźwięku, wiedział, że trafił w samo sedno.
Odnaleźli bowiem drzwi, za którymi znajdował się pokój.
Pomieszczenie wyglądało na nieużywane, choć regularnie sprzątane i czyste. Na drewnianych półkach stało mnóstwo obróconych tyłem ramek ze zdjęciami. Najwidoczniej ktoś nie chciał patrzeć na ich zawartość lub się ich brzydził. Catherina chwyciła je do ręki i spojrzała na fotografie. Na każdej z nich znajdowało się dwoje dzieci i młoda kobieta, prawdopodobnie ich matka. Morgan rozpoznała w niej dziewczynę, o której czytała w Internecie, a w dwójce rodzeństwa — postacie ze zdjęć znalezionych na Forest Hill.
Poczuła podniecenie, ale też zimny pot spływający po plecach. Teraz nie miała już żadnych wątpliwości, że podążają dobrym tropem. Byli coraz bliżej.
Colin, który zajmował się przeszukiwaniem szafek, znalazł mnóstwo książek o tematyce informatycznej, ubrania, zeszyty z notatkami oraz kilka grzebieni z włosami. Zabezpieczył je, jako cenny materiał do badań porównawczych.
Opuścili pokój, po czym udali się do salonu, w którym przebywało małżeństwo. Ojciec był zdenerwowany, a matka roztrzęsiona. Oboje chyba nie spodziewali się, że ktoś zdoła znaleźć to pomieszczenie.
— To już nie ma sensu — zaczął Colin. — Powiedzą nam państwo całą prawdę tutaj albo zapraszamy do nas.
— A to z jakiej racji?
— Z racji podejrzenia zatajania istotnych informacji.
— Przysługuje mi prawo do odmowy składania zeznań! — rzucił wyniośle McDowel, po czym założył ręce na piersi. Był bardzo pewny swego.
— Tak? — zaśmiał się Colin. — A z jakiej racji? Takie prawo mają tylko rodziny, a przecież Rebecca podobno nie jest pańską córką.
Pan McDowel wyraźnie się zmieszał. Nastała chwila ciszy, którą bardzo szybko przerwał Colin.
— Jak to jest, że tak bardzo kochali państwo Andie, a w żaden sposób nie chcecie pomóc w odnalezieniu jej mordercy? Przecież my doskonale wiemy, że Rebecca tu mieszkała, a badania DNA tylko to potwierdzą. W pokoju znaleźliśmy jej zdjęcia. Jak długo zamierzacie robić z nas idiotów? I z siebie przy okazji. To już nie jest śmieszne.
— Gówno mnie obchodzi, co pana śmieszy — odpowiedział ostro.
— To może mnie powinno zacząć gówno obchodzić, kto zabił Andie! — wrzasnął.
Pani McDowel zadrżała na te słowa i rozpłakała się, a pan McDowel zacisnął pięści ze złości. Colin nie czuł żalu. Skoro nie chcieli współpracować po dobroci, zamierzał użyć innych metod, by nimi wstrząsnąć.
— Brian, na Boga, powiedzmy im! — wtrąciła się w końcu znerwicowana kobieta.
— Nie będę o niczym mówić! Rebecca nie żyje, rozumiesz? Nie żyje! — krzyknął.
— Tego też nam pan nie wmówi — dodała Catherina.
— Rebecca uciekła! — wyrzuciła z siebie pani domu, po czym zaniosła się głośnym i przeraźliwym szlochem. Choć jej mąż był wściekły, że wypowiedziała te słowa, przytulił mocno małżonkę. Widział, że cierpiała i nie pozostał na to obojętny. Potem i w jego oczach pojawiły się łzy.
— Proszę mówić dalej — nie ustępował Colin.
— Pewnego dnia po prostu spakowała się i odeszła. Bez słowa — opowiadała kobieta. — Wynajęliśmy nawet detektywa, żeby ją znalazł, ale na nic się to zdało. Nie zostawiła nam swojego numeru telefonu, nowego adresu, kartki z wyjaśnieniem, dlaczego zachowała się w ten sposób i co się stało. Nic. Odchodziliśmy od zmysłów, Andie również. Ona bardzo kochała siostrę, mimo że były jak ogień i woda. Nie spędzały razem wiele czasu, ale... jedna dla drugiej zrobiłaby wszystko. — Ponownie zaniosła się płaczem, a mąż spuścił głowę. — Najgorsze w tym wszystkim było to, że opuściła dzieci. Oscar i Nadia to jeszcze maluchy, nic z tego nie rozumiały. Bez przerwy pytały, gdzie jest mama, czy wróci i czy już ich nie kocha. Nie wiedzieliśmy, co robić, co mówić, to był koszmar!
— Czyli nadal nie wiedzą państwo, gdzie jest córka?
— Nie. Detektyw nic nie znalazł, ona nie zadzwoniła ani na urodziny dzieciaków, ani na gwiazdkę. Wysłała jakieś prezenty, ale bez adresu zwrotnego. Nie powiedzieliśmy maluchom, że dostali to od matki. Będzie lepiej, jeśli o niej zapomną — dodała.
— A gdzie teraz są dzieci?
— Z ojcem. Zabrał je do siebie, do Nowego Jorku. Mieszkają tam, dobrze im się powodzi, przyjeżdżają do nas na święta.
— W tych paczkach, które przysłała, nie było nic zastanawiającego? Jakiegoś listu, wiadomości? — wtrąciła Catherina.
Teraz to pani McDowel spuściła głowę. Wyglądała, jakby nie chciała odpowiedzieć na to pytanie.
— Jeśli mamy odkryć, co się stało, muszą być państwo z nami szczerzy! Czy my naprawdę musimy wyciągać siłą wszystkie informacje? — zapytał zniecierpliwiony Colin.
— Dobrze... ma pan rację — dołączył pan McDowel. — Gdy darliśmy opakowania po zabawkach, znaleźliśmy krótką wiadomość. To był charakter pisma Rebekki, jestem tego pewny. Napisała wewnątrz pudełka, na ściance, że jeśli ktoś będzie kiedyś o nią pytał, to mamy milczeć, że ona już nie wróci, bo poszła o krok za daleko. Poprosiła, żebyśmy opiekowali się dziećmi i jej wybaczyli. My... — głos mu się łamał — zawsze darliśmy pudełka. Po pizzy, po jakiś urządzeniach... Zawsze darliśmy pudełka. Ona musiała wiedzieć, że to też podrzemy i że w ten sposób znajdziemy wiadomość. Mnie zawsze denerwowało, jak się papiery walały po mieszkaniu! Zawsze na nią krzyczałem, że pizzę potrafi zamówić, ale pudełka wyrzucić, to już nie. A ona mnie zbywała, machała ręką i wzruszała ramionami. Myślałem, że nic do niej nie dociera, a ona zapamiętała, że zawsze darliśmy pudełka...
Śledczy milczeli. Czuli, że atmosfera smutku, nostalgii i wspomnień, powoli udziela się również im. Mieli ochotę, jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, ale nie padły jeszcze wszystkie pytania, które powinni zadać.
— Jaka była Rebecca, czym się interesowała, co robiła? — kontynuował Colin.
— Dziwna była — podsumował mężczyzna. — Była leniem, a mimo to jej wiedza wykraczała poza normę. Gdy szło o informatykę i komputery, potrafiła zaszyć się w pokoju na całe dnie i tylko czytać. W wieku czternastu lat wygrała stanową olimpiadę informatyczną. Jej najmłodszy przeciwnik miał szesnaście lat, reszta po osiemnaście. Pisali o niej w gazetach. Od tego się w sumie zaczęło. Zaczęła się dobrze uczyć, zdobywała stypendia i wydawała je na nowe sprzęty, jakieś ulepszenia i tak dalej. Ja nie wiem, bo się na tym nie znam. Nigdy nie było nas z żoną stać na takie rarytasy, więc gdy chciała nowy gadżet — musiała sama zarobić. I zarabiała.
— A wie pan, w czym się specjalizowała?
— Nie mam bladego pojęcia. Współpracowała z jakimiś dużymi korporacjami z Los Angeles, Miami, Nowego Jorku, nawet z Japonii, ale nie wiem, co dla nich robiła. Czasem coś do nas mówiła, ale używała takiego słownictwa, że załamywaliśmy z żoną ręce. Nic nie rozumieliśmy. Ani słowa.
— Informatyczny żargon?
— Coś w tym stylu.
— A czy przed ucieczką zachowywała się jakoś dziwnie? Zauważył pan coś niepokojącego?
— Ona cała była niepokojąca. Nie wiem, chyba nie. Żona słyszała czasem, że płakała. A potem śmiała się jak wariatka.
— Dlaczego pan to ukrywał? — zapytał w końcu Colin. — Czemu od razu nie powiedział pan, o co w tym chodzi? I po co ta cała szopka z ukrytym pokojem?
Był zawiedziony, że informacje, które zataił mężczyzna, udało się z niego wydusić dopiero teraz. Może gdyby wcześniej powiedział o dziwnym odejściu córki, to porucznicy byliby ze śledztwem o kilka kroków dalej.
— Po tym, jak Rebecca uciekła bez słowa, nie chciałem jej znać. Powiedziałem żonie, że musimy przerobić jej pokój na gabinet albo oddać do użytku Andie. Żona nie chciała się na to zgodzić. Uważała, że córka jeszcze do nas wróci i że ten pokój zawsze powinien na nią czekać. Poszliśmy na kompromis — ukryliśmy pokój, żeby nie rzucał mi się w oczy, a równocześnie został bez przeróbek.
— A dlaczego nie powiedzieli państwo o tym wszystkim wcześniej? — ponowił pytanie.
— Bo się baliśmy. To nie jest normalne, że dziecko przesyła wiadomość w kartonie z zabawkami! Potem ginie Andie, policja zaczyna wypytywać o Rebeccę... nie wiedzieliśmy, co robić! Zgłupieliśmy... Poza tym ona od nas uciekła. Nikt jej nie zmuszał, żeby się spakowała i wyszła bez słowa. Ja już sam nie wiem, co na ten temat myśleć. Może po prostu znudziło jej się opiekowanie dziećmi? Może znalazła sobie jakiegoś nowego fagasa, a ta wiadomość to tylko taka zmyłka, żebyśmy dali jej spokój. Ta niepewność doprowadza mnie do szału! — krzyknął. — Do szału rozumie pan?! Nikomu nie życzę takiego losu! Nikomu nie życzę tylu pytań bez odpowiedzi!
*
— Mieliście nosa! Materiał genetyczny zebrany z pokoju McDowel pasuje do tego znalezionego w domu z numerem dziesięć. Nie ma wątpliwości, że to ona przebywała na Forest Hill i to ona tam bywała. To samo w przypadku Dereka Bruma — poinformował dwa dni później Long, a Catherina usiadła z wrażenia. Te informacje dużo im dawały, ale nie wróżyły nic dobrego.
— Czyli wygląda na to, że na Forest Hill mieszkali jacyś wybitnie zdolni informatycy, którzy dwa lata temu bez słowa opuścili swoje rodziny. Czas odejścia Rebeccy zgadza się z czasem odejścia tego Dereka. Teraz ktoś nieprzypadkowo porwał ich bliskich, przywiózł na to osiedle i zabił. Tylko po co? To jakiś szantaż?
— Bardzo możliwe. Może ci geniusze stworzyli jakiś nowatorski program, coś wartego kupę kasy i ktoś chciał to przejąć. A może nie chcieli dalej współpracować i te porwania miały na nich wymusić zmianę decyzji...
— Tak czy inaczej, szykuje się nam gruba sprawa... — podsumował ponuro Cooper.
— Macie jakieś teorie? — zapytała Catherina.
— Dziesięcioro informatyków w domkach na odludziu samo w sobie tworzy teorie.
— Dobra, ale jeśli rzeczywiście w grę wchodzi pierdylian gotówki, to dlaczego tak cudowni hakerzy zgodzili się mieszkać w syfie i skrajnym ubóstwie? Te domy były stare, brzydkie i cholernie brudne. Kto normalny załatwiałby sprawy wielkiej wagi na jakimś zawalającym się osiedlu? — zauważył Colin.
— Może na tym przeklętym Forest Hill jest coś, czego nie ma gdzieś indziej — wysnuł przypuszczenie James.
— Tak, gnijące wykładziny i przeciekające dachy — wyśmiał go partner.
— Powinniśmy uruchomić naszych informatorów na mieście — wtrąciła Catherina. — Jeśli rzeczywiście ktoś tworzy coś nowatorskiego, to w pewnych sferach na pewno jest o tym głośno. Muszą przecież mieć jakiś sponsorów, jakiegoś potencjalnego kupca... Trzeba zacząć to monitorować. I przede wszystkim ustalić, gdzie teraz przebywają Rebecca, Derek i reszta.
— Dobry pomysł — przyznał Cooper. — Skontaktuję się z Gorillą, Chimney'em i Tiny'm. Szkoda, że JoJo jest spalony po ostatniej akcji.
— Ej, ale powiedzcie mi.... — odezwała się ponownie. — Dlaczego nie ukryli ciał? Mieli mnóstwo czasu, by pozbyć się dowodów zbrodni. Przecież gdyby zakopali ich gdzieś w lesie, to nikt nie zorientowałby się, że na tym osiedlu doszło do jakiegoś morderstwa. Sprawy zaginięć dostałyby status nierozwiązanych i mieliby problem z głowy. Dlaczego tego nie zrobili?
To pytanie zastanowiło wszystkich, jednak nikt nie potrafił na nie odpowiedzieć.
— To wygląda, jakby w ogóle nie obawiali się, że zostaną złapani... Może dlatego, że na Forest Hill mało kto bywa. Cholera wie, kiedy odkrylibyśmy te zabójstwa, gdyby nie Rain — dodał Colin.
— Tak, tylko że mimo wszystko to jest raczej naiwne podejście do sprawy. Podczas zabójstwa dziesięciu osób nie można nie pobrudzić sobie rączek. Już zdołaliśmy dotrzeć do tożsamości ofiar, już połączyliśmy je z genialnymi krewniakami. To tylko kwestia czasu, kiedy pójdziemy dalej. Musieli brać to pod uwagę, bo z pewnością nie mieliśmy do czynienia z amatorami.
— Nie rozpędzaj się tak — ostudził jej zapał Long. — W każdej chwili możemy stanąć w martwym punkcie. Ale to fakt, że sprawa wreszcie nabiera tempa. Musimy grzebać w tym bardzo ostrożnie, żeby nikogo nie spłoszyć i nie pokazać, ile już wiemy. Nadajmy tej akcji kryptonim. Proponuję Sarenka w tunelu. Ktoś ma jakieś inne propozycje?
— Czemu akurat Sarenka w tunelu? — zapytał rozbawiony Bonnet.
— Sarenka ze względu na las, a tunel, bo sprawa jest tajemnicza — rozszyfrował Cooper.
Long przybił z nim piątkę.
— Jak dla mnie bomba! — skomentował Colin.
Catherinie nie było do śmiechu. Podskórnie czuła, że wiszą nad nimi ciemne chmury.
*
Minęła dwudziesta druga. C&C wyłączyli komputery, zamknęli drzwi na klucz, a potem dodatkowo zablokowali je przy użyciu specjalnego kodu, który aktywował alarm antywłamaniowy i potrafił postawić na nogi cały departament wraz ze wszystkimi mniejszymi jednostkami.
Catherina dopiero teraz przypomniała sobie o porannych i popołudniowych wiadomościach od Jacoba, więc pośpiesznie wyciągnęła telefon, by na nie odpisać. Porucznikom nie było jednak dane w spokoju dojść do samochodu, gdyż zaraz po opuszczeniu budynku napadł na nich tłum podekscytowanych dziennikarzy. Błyskali fleszami aparatów, przystawiali mikrofony do ust śledczych, chcąc w ten sposób zmusić do odpowiedzi na tysiące zadawanych pytań.
— Co mogą nam państwo powiedzieć o Forest Hill? — pytała dziennikarka.
— Czy są już jakieś przypuszczenia odnośnie sprawców tej masakry? — dodał ktoś inny.
— Czy to możliwe, by takich osiedli było więcej?
— Dlaczego do tej pory policja ukrywała te wydarzenia?
C&C nie zamierzali pisnąć choć słowa i w pośpiechu przemierzali drogę dzielącą ich od Dodge'a. To w żaden sposób nie zniechęciło reporterów. Nie odstępowali poruczników nawet na krok, co chwilę wymyślając nowy zestaw pytań i licząc, że choć na jedno uzyskają odpowiedź. W końcu Colin głośno i stanowczo oświadczył, że dopóki śledztwo trwa, żadne informacje nie mają prawa wypłynąć do mediów oraz grzecznie polecił, by kontaktowali się z rzecznikiem prasowym policji. Dziennikarze byli głusi na te prośby. Towarzyszyli porucznikom, dopóki ci nie zniknęli we wnętrzu samochodu.
— No to się zaczęło — burknął zdenerwowany Colin, po czym ze złości uderzył dłonią o kierownicę.
Miał nadzieję, że zbrodnie na Forest Hill, uda im się utrzymać w tajemnicy jak najdłużej. Nadzieja przepadła.
— Nic się od nas nie dowiedzieli, może nie puszczą tych nagrań... — pocieszała się.
— Naprawdę w to wierzysz? — rzucił szorstko. — Nie bądź głupia, Catia. Mają na kamerach twarze ludzi zajmujących się sprawą dziesięciokrotnego morderstwa, które policja bardzo skrupulatnie ukrywa od kilkunastu dni. Myślisz, że to niewystarczający powód, by podnieść alarm?
Milczała. Colin miał rację, jednak im więcej myślała na temat tej dziwnej napaści przez dziennikarzy, tym mniej z niej rozumiała. Wielokrotnie miała do czynienia z mediami przy prowadzonych sprawach, ale nigdy nie zaczajali się na nią koło północy na ciemnym parkingu. Nie potrafiła również odpowiedzieć na pytanie, skąd ci ludzie dowiedzieli się o morderstwach na Forest Hill, dlaczego pytali, czy pozostałe ofiary również zostały rozpoznane. Ktoś musiał specjalnie udać się do mediów i nagłośnić tę sprawę. Tylko kto?
— Myślę, że powinniśmy to przepić. Odstaw samochód i chodźmy na piwo, co? — zaproponowała Catherina.
— Nie, dziś nie mogę — odpowiedział pośpiesznie, nadal patrząc tylko na drogę.
— Masz inne plany?
— Muszę się wyspać, jestem zmęczony.
Nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
— No proszę cię, nigdy nie uwierzę, że odmawiasz piwa, bo chcesz iść spać. Na pewno nie ty!
— Nie i koniec.
Jednym, nieuprzejmie rzuconym, zdaniem momentalnie przywrócił ją do pionu. Nikły uśmiech zastąpił grymas zawodu i nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej.
Nie chodziło o to, że odmówił spotkania, tylko o ton, którym ostatnimi czasy coraz częściej się do niej zwracał — oschły i szorstki.
— Zrobiłam ci coś? — zapytała, nie mogąc już wytrzymać tej dziwnej atmosfery.
— Nie, nic mi nie zrobiłaś. Po prostu nie mam ochoty na piwo. To takie dziwne?
— Nie rób ze mnie idiotki. Nie chodzi o to, że nie chcesz iść na piwo. Ty po prostu nie chcesz iść ze mną. A to jest różnica.
— Zrobiłam ci coś? — zapytała, nie mogąc już wytrzymać tej dziwnej atmosfery.
— Nie, nic mi nie zrobiłaś. Po prostu nie mam ochoty na piwo. To takie dziwne?
— Nie rób ze mnie idiotki. Nie chodzi o to, że nie chcesz iść na piwo. Ty po prostu nie chcesz iść ze mną. A to jest różnica.
Prychnął pod nosem.
— Po co wymyślasz takie głupoty? Po prostu odmówiłem piwa, a ty od razu dorabiasz sobie do tego jakieś babskie teorie — rzucił z niechęcią.
— To nie są babskie teorie, tylko moje odczucia! Od jakiegoś czasu mnie unikasz i trochę szkoda, że nie potrafisz powiedzieć dlaczego — uniosła głos.
Powoli obojgu puszczały nerwy.
— A co mam powiedzieć, skoro o nic nie chodzi! Jak zwykle coś sobie zmyślisz, a potem w to uwierzysz.
— Dobra, jak masz tak pieprzyć, to lepiej nic nie mów — rzuciła ostro, tracąc chęci na kontynuowanie tematu.
Colin również tego nie zrobił.
Po dojechaniu na parking Catherina pożegnała się krótko z partnerem i weszła do wieżowca. Była wykończona i przybita minionym dniem. Jedyne, o czym marzyła, to wtulić się w poduszkę i w spokoju przekimać do rana. Mimo to zaraz po wejściu do domu skierowała się do kuchni i otworzyła butelkę wina. Usiadła na parapecie, utkwiła wzrok w szybie i zachłannie wlewała w siebie trunek. Nie pomyślała nawet, by skorzystać z kieliszka.
Dopiero po jakimś czasie poinformowała Jacoba, że jest bardzo zmęczona i idzie spać.
Nie poszła. W samotności opróżniła butelkę, bo wydawało jej się, że właśnie tego teraz potrzebuje. Jednak zamiast ulgi ogarnął ją okropny smutek, rozżalenie i poczucie samotności. Cały czas zastanawiała się, dlaczego Colin się od niej odsuwa, czemu nagle stał się taki oziębły i obojętny. Miała wrażenie, że go traci i nie potrafiła tego powstrzymać. Dobijała ją również sprawa Forest Hill i nieprzyjemne spotkanie z dziennikarzami. Obawiała się, że może mieć przez to duże problemy.
I właśnie teraz zaczęła najbardziej odczuwać brak Jacoba. Czasem wystarczało, by przytulił ją mocno do siebie, pocałował albo nakierował jej myśli na inne tory, a wszystkie zmartwienia odchodziły w niepamięć. Był nie tylko narzeczonym i kochankiem, ale też najlepszym przyjacielem. Zrozumiała, jak dobrze mieć go obok siebie, jak wiele robi dla niej w trakcie zwykłych dni, jak dużo ciepła i zainteresowania jej daje. Chciała, by wrócił, jak najszybciej.
Zaklepuję miejsce na swój komentarz! :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie rewelacyjne . Czekam na następne opowiadanie .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny Ela
Bardzo się cieszę, że się podoba i dziękuję, że dajesz znak swojej obecności ;*
UsuńAhahaha! Moooje <3
OdpowiedzUsuńNo tym razem stwierdziłam, że sobie nie odpuszczę :D
UsuńHej hej! Wreszcie dostali pozwolenie na przeszukanie tych dziadów, a zachowanie Colina wreszcie przyniosło jakieś skutki :D W końcu się ten głupi dziadek coś puścił z siebie. A no i nie uszło mojej uwadze to, że ich córka tak samo zwiała, jak brat ofiary z poprzedniego rozdziału! No oni musieli ewidentnie razem coś do cholery zrobić! Zrobili jakieś informatyczne zajebiste cuś, i później pewnie nad tym nie zapanowali, wpadło to w łapy innych złych person i może zamordowali rodziny, alboooo sfałszowali jakieś dane czy coś i zamiast ci (w sensie informatycy) to zginęli ich bracia i siostry! Ja od razu wiedziałam, że informatyka to zło XD
No ja potwierdzam tą teorię, że ktoś tu planuje wielki informatyczny skok! A może wybrali akurat to osiedle, bo pewnie chodziło o coś mało rzucającego się w oczy. A czemu akurat jajecznica? Bo to informatycy! Byle szybko coś wszamać i na cztery godziny znów mieć spokój przy komputerze. No oni raczej nie bawili by się w jakieś zuuupy i tego typu rzeczy, skoro mieli robotę to zrobienia. :D No takie jest moje zdanie ;D
ZASRANI DZIENNIKARZE DOSŁOWNIE CHUUUU IM W DD x.x No jacy to są cholerni upierdliwcy! Co może pani o tym, a co o tym, a dlaczego taaak...? Sie kurwa przejdzie tam i sobie pomyślcie! Dlaczego się ludzi morduje? BO TAK DO CHOLERY! Ktoś ma taki kaprys i zamorduje, ot co! Gwałciciel jak chce zgwałcić to zgwałci, koń jak chce szarżować to zacznie! No czyste życie XD Tak mnie to denerwuje, jak przylezą takie psy i zaczną sypać pytaniami, a nawet na ludzki rozum wiadomo, że nie każdą zbrodnię można od razu czymś wyjaśnić! No na litość boską, robią aferę, ludzi straszą, a później dziw jest, że nawet jakiś przestępstw przybywa. To wszystko wina tych głupich dziennikarzy!
A no i Colin mnie kurde rozdrażnił (znowu) ale o nim nie chce się rozpisywać xd mało go było xd
Pytałaś czy tęsknimy za obozowym życiem. BARDZO! Nie mogę się już doczekać, tego ukrywania, Dana, Dylana, Mangusa (o ile będą) i ogólnie tej walki o przetrwanie :D To tak trzyma w napięciu ^^ Czeeekam <3
Pozdrawiam cieplutko :* Życzę duuuużo weny kochana :*
Informatyka to piękna sprawa;D Ale akurat u mnie jest kopalnią złaaaa;D Bardzo dobrze, że nie umknęło twojej uwadze, że Rebecca i Derek zniknęli w podobny sposób ;)
UsuńHaha w zdrowe zupki na pewno by się nie bawili, ale w takie z torebki czemu nie;D Szybsze od jajecznicy! :D
Haha się wkurzyła na dziennikarzy:D A bardzo dobrze! W końcu stoimy po stronie C&C.
Ja też tęskię za obozem. Ale już niedługo. Małymi kroczkami się tam zbliżamy;D
Dziękuję za komentarz! ;**
Ale akcje... Wydaje mi sie, zd sposob w jaki Rebecca napisała wiadomosc rodzicom, moze świadczyć o tym, ze była w niebezpieczeństwie. trochę szkoda, że rodzice tak to potraktowali, choc z drugiej strony faktycznie nie wyglądało to dobrze, szczegolnie ze zostawiła dzieci. Wg mnie jednak świadczy yo tylko o tym, ze jej pracodawcy bądź ci, którzy zmusili ją do takiego postępowania, maja ogromna władze/sile przekonywania i sa cholernie niebezpieczni. Istnieje szansa, ze zabili wszystkich informatyków i innych w momencie, kiedy przestali byc im potrzebni... Collin zaczyna mnie mocno wkurzać, nie powinien zachowywać się tak wobec Cathii, to nie jej wina, zd się w niej nieszczęśliwie zakochał, a takim zachowaniem niszczy sobie z nią jakiekolwiek relacje :/. Ech.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia czekam na cd, ja tez czekam na obóz i pojawienie się Dana, Boże, jak czekam. Wydaje mi się, zd trudno było nie zauważyć, ze Collin kocha Cathię, ale ok...
ZaprasZam Cię na nowosc na zapiski-Condawiramurs i trzymam kciuki za prace magisterka oraz cała resztę :)
Ja rozumiem, że zachowanie Colina może wkurzać, bo mnie też by wkurzało. Tylko, że w pewien sposób rozumiem też takie napady złości przy nieszczęśliwym zakochaniu, dlatego niebawem pokażę to wszystko też z perspektywy Colina;)
UsuńInżynierską, a nie magisterską, ale to nie istotne. Dziękuję, kciuki na pewno się przydadzą! :D I za komentarz również dziękuję ;**
Jestem ! :D Przeczytałam, podoba mi się ;3 Wreszcie C&C dostali nakaz przeszukania, a państwo McDowel w końcu coś powiedzieli.
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie całe to śledztwo. O co chodzi? Czemu tak naprawdę Rebecca uciekła?
I znowu to zachowanie Colina...O co tym razem chodzi? Serio, nawet na piwo nie mógł pójść z Catią?
Tak, wiem, w pisaniu komentarzy jestem kiepska. Chciałabym pisać dłuższe, ale cóż, chyba nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej ;)
Ważne, że jesteś i że przeczytałaś;) Dziękuję za ten komentarz! ;*
UsuńNAAAAAADIAAAAAAAAA! DZIECKO NAZYWAŁO SIĘ NADIAAAAAAAAAAAAAA!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam cały rozdział, końcówka smuteg, ale BYŁO IMIĘ NADIA <3 TO NIESAMOWITE!
Pewnie to i tak niezwiązane ze mną ;3
Z sensownym komentarzem nadejdę zaniedługo :D
Ej, jesteś jedyną Nadią (o której wiem), czytającą mojego bloga, dlatego możesz się czuć związana z tym rozdziałem! :D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Moje!
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że zajęłam miejsce, bo wylądowałabym na samym dole. Komentarz nie będzie zbyt długi, bo piszę z telefonu i od razu przepraszam za wszystkie prawdopodobne błędy xd
UsuńNo, to teraz państwo McDowel się nie wywiną. Chociaż, szczerze mówiąc zrobiło mi się ichszkoda, mimo iż zatajanie informacji to najgorsza rzecz jaką mogli zrobić.
Dziennikarze to hieny i nic tego nie zmieni. Gdy czegoś nie wiedzą, wymyślają własne wersje danej historii. Czasem serio tylko smoków i jednorożców brakuje.
Od razu widać, że Colina coś dręczy. No halo, jak facet odmawia pójścia na piwo musi być z nim coś nie tak. A co do Catheriny - alkohol nie rozwiązuje problemow, czasem je tylko pogłębia.
Jeszcze raz prepraszam, że tak krótko, następnym razem się poprawię!
Nienawidzę pisać z telefonu, także podziwiam xD
UsuńA fakt, alkohol nie rozwiązuje problemów. Ale Catherina myśli chyba teraz innymi kategoriami ;)
Dziękuję za komentarz! ;**
Cześć :)
OdpowiedzUsuńKurczę, jak mnie się podoba Cam na tym szablonie. Ach! Boski po prostu, choć nie mój typ.
U mnie blogger pogrubia tekst, choć ja wcale tego nie chcę. Jakiś bunt?
Jedna uwaga: W notce wyjaśniającej dwa wątki powinno być" Jest napisanie jak byk" zamiast " Pisze jak byk" *mój wewnętrzny polonista się włączył*
"Miał nieznośną tendencję do wydzwaniania nawet po kilkadziesiąt razy i nie ustępowania dopóki nie usłyszy głosu rozmówcy w głośniku." - popr. "Miał nieznośną tendencję do wydzwaniania nawet po kilkadziesiąt razy i nieustępowania [,] dopóki nie usłyszy głosu rozmówcy w głośniku."
Mam nadzieję, że tym razem dowiemy się czegoś od McDowelów, bo już mam dość tych kłamstw i niedopowiedzeń ze strony małżeństwa.
"Widziała, że był spięty i... sztuczny. Nie ukazywał już tej wesołości i czaru, z których był znany" - Kurde. To naprawdę brzmi... Dziwnie. To nie jest nasz Colin. Wyjechał na wakacje i pozostawił klona? Zachowuje się jak całkowicie inna osoba. Potrafię to zrozumieć, niemniej tęsknię za tym wesołkiem, którego poznaliśmy.
"Jego fochy i żale robiły na nich żadnego wrażenia." - popr. "Jego fochy i żale nie robiły na nich żadnego wrażenia."
Pan McDowel nie przekonuje mnie do siebie. Choć sama tworzę takie postaci, wywołują one u mnie chęć przewracania oczami i uderzania kimś o ścianę. Zapatrzeni w siebie, mając dziwnie spaczone sumienie.
Trzeci raz muszę zwrócić Ci uwagę na złą odmianę tego imienia: "teraz istotny był każdy szczegół i przedmiot należący do Rebeccy" - popr. "teraz istotny był każdy szczegół i przedmiot należący do Rebecci".
Mnie też McDowel irytuje. Ja chcę faktów, nie czczej gadaniny.
Czyli schemat się potwiedza. Rebecca nagle odeszła. Dobrze wykombinowałaś ten wątek, wiesz? ;)
Dziesięcioro informatycznych geniuszy - nie może być dobrze. Ale jaram się!
Może ktoś dał cynk, że badają taką sprawę i stąd ci detektywi? Podejrzane.
Także się boję, że nagle cały porządek szlag trafi, wszystko, co znane, okaże się kłamstwem, życie się pogmatwa do tego stopnia, że niczego nie będzie można być pewnym. Ale podoba mi się taka perspektywa :)
Więcej odczuć nie mam, nie będę więc przedłużać.
Czekam na nn ^^
Ściskam mocno! :*
Kurde, nie mam pojęcia czemu ci pogrubia. Przysięgam, że ja tak nie ustawiałam!
UsuńBłędy poprawione. Jak zwykle dziękuję za czujność i wytykanie! ;)
Czy McD był zapatrzony w siebie... cóż, tak bym tego chyba raczej nie nazwała. Bo przecież nie okazał egoizmu, nie ukrywał prawdy ze względu na jakieś korzyści czy coś. Bardziej zagubiony, może niemyślący. Przynajmniej z mojej perspektywy ;)
Jeej, na mój chłopski rozum 'Rebeccy' brzmi lepiej, jakoś tak bardziej po polskiemu. Ale rzeczywiście, masz rację, że odmieniam to źle. Muszę się przestawić xD
Cieszę się, że tak uważasz! W sensie, że dobrze wykombinowałam;D Staram się ;)
Dziękuję bardzo za komentarz! ;*
Jestem! Zaskakująco wcześnie jak na mnie, ale to się chwali, bo w końcu nie będę miała zaległości, czy coś w tym stylu. No dobrze, to teraz rozdział. Raczej wiadomo, że mi się podobał. Zawsze mi się podobają, bo uwielbiam Twój styl pisania. Trochę słodzę, ale no, właśnie taka jest prawda. Catia i Colin mają wiele roboty, ale mnie nadal żal Colina, który stał się taki zimny. Bardzo mu współczuję tego, że widzi, jak kochana przez niego osoba należy do kogoś innego. Nieskromnie powiem, że wiem, jak bardzo to boli. Colin musi się z tym jakoś uporać. Może też powiedzieć o tym Cat, jasne, ale wtedy w ich przyjaźni pozmienia się jeszcze bardziej, bo on nadal będzie ją kochać, a ona będzie o tym wiedzieć i może zrobić się niekomfortowo.
OdpowiedzUsuńTak podejrzewałam, że rodzinka coś kręciła, jeśli chodziło o Rebeccę. Nie podejrzewałam, że ona po prostu uciekła z domu, ale wiadomości na kartonach musiały świadczyć o tym, że żadnych listów to jednak ona wysyłać im nie mogła. Jeśli nie wyjechała z własnej woli, a raczej tak było, to musiała bardzo tęsknić za rodziną i dziećmi. A jeśli wie, że zabito siostrę, aby faktycznie zmotywować ją do pracy (jeśli ta teoria prawdziwa jest), to musi czuć się jeszcze gorzej, bo zginęła jej niewinna siostra, którą z tą sprawą nie miała nic wspólnego.
Zastanawia mnie skąd prasa dowiedziała się o tych morderstwach i mam w głowie taką teorię, że Colin powiedział o tym Lys, a Lys może była dziennikarką? Możliwe, że moje podejrzenia są błędne, a praca, jak to prasa, miała swoje wtyki i tyle, ale… Ta Lys jednak coś mi śmierdzi, tak czy siak, a ja bardzo bym chciała, aby Colin był szczęśliwy. Serduszko mi się rozlatuje i kruszy, jak on tak cierpi. To mój ulubiony bohater, wiesz?
W każdym razie, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Pozdrawiam, mnóstwa weny!
CM Pattzy
Ja uwielbiam takie słodzenie! :D Haha także chłonę je całą sobą;) I bardzo się cieszę, że się podobało.
UsuńMasz zupełną rację, że jeśli Colin powie o uczuciach to wszystko na pewno się zmieni. Zresztą to logiczne, więc nie wiem czy można się dziwić, że milczy.
Bardzo ciekawa teoria z tą Lys i dziennikarzami! ;) Ale nie powiem czy prawdziwa.
Oj wiem, że Colin to taka postać, która wzbudza sympatię (nie u wszystkich, ale u zdecydowanej większości). Jeszcze będzie miał swoją chwilę;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Żebyś ty widziała moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że pomimo przeczytania rozdziału 3(3) już w grudniu, nadal go nie skomentowałam. Normalnie musiałam trzy razy przewinąć komentarze żeby się upewnić. ;)
OdpowiedzUsuń3(3):
Niezwykle żal mi Colina w związku jego doświadczeniem z samobójstwami, ale w tej sprawię jestem za poglądami Catii. Prawda, że taki czyn jest przygnębiający itd. jednak nie jestem w stanie zrozumieć tego, co stoi za targnięciem się na własne życie.
Colin i Lys na tą chwilę, to taka urocza parka ;D Ta wymiana wiadomości hm... pokazuje jaki Colin jest (w pozytywnym sensie) :)
Co/kogo kryją McDowelowie? Dlaczego to robią? Czemu nie przyznają się do córki? Zaintrygowałaś mnie.
Akcja się kręci, nowe poszlaki i zagadki. Jest lepiej i lepiej ;)
3(4)
Zachowanie Colina jest niepokojące. Co się dzieje? Czyżby wmieszał się w coś większego i poważnego? No i ta końcówka, kto go obserwuje i dlaczego?
Catia jest detektywem i nie widzi, że zabieranie Colina do salonu sukien ślubnych go rani? No dobra nic ich już nie łączy ale niech ma w pamięci, że kiedyś coś między nimi było. Choćby ze zwykłej przyzwoitości mogła mu darować taki wyskok. Oj Catia ogarnięta przygotowaniami do małżeństwa jest mało spostrzegawcza :) A ukrywanie swoich uczuć w niczym Colinowi nie pomoże, a wręcz zacznie przeszkadzać.
Co do śledztwa - zawsze skupiam się na romansach itp. - puste domy należą do jednych, giną w nich drudzy, zaginają rodzeństwa... Się dzieje. Nie mam umysły policyjnego i za chiny nie mam żadnego pomysły na połączenie wątków. :D
4(1)
Tyle akcji, a mnie kończą się siły na pisanie :D Nadrobiłam dwa rozdziały i jestem z siebie dumna, ale padam na pysk. Jestem na nogach od 4:00 rano/w nocy(dla mnie) i ledwie mam oczy otwarte. Tak więc tutaj już nie dam rady wypowiedzieć się z wielkim sensem. W końcu McDowelowie zaczęli mówić, jakby nie mieli wyboru.
No i zachowanie Colina. Jest mi go żal nie ma co, jednak wziąłby się za sb i może coś zrobił bo inaczej nie da rady z takimi uczuciami sobie poradzić. Już nawet zwykłe wspólne wyjście to dla niego za wiele... Co tu się dzieje! Gdzie duet C&C? :( Widzę same indywidualności :D
No i szablon naprawdę fajny i kilmatyczny! Te nagłówki wychodzą ci naprawdę świetnie! Podziwiam ;)
To na tyle ode mnie. Cieszę się, że w końcu nadrobiłam! ;)
Pozdrawiam, Sapphire ;*
Colin nie pokazał Catherinie, że nadal mu zależy na niej jak na kobiecie. Opowiada o swoich podbojach, chwali się nowymi zdobyczami, nie ukazuje wobec Catheriny żadnych głębszych uczuć, więc skąd ona może wiedzieć, że coś do niej czuje? Poza tym, to wynika też z powodu, dla jakiego zerwali. Myślę, że wszystko niedługo się rozjaśni ;)
UsuńOj masz rację, duet C&C trochę nam zanika.
Bardzo się cieszę, że podoba ci się szablon i dziękuję, że nadrobiłaś! ;**
Ta sprawa od początku wydawała się inna niż wszystkie. Jest coś naprawdę upiornego w martwym osiedlu. Zastanawiam się, o co tak właściwie może chodzić, czemu ci ludzie zostali zamordowani, czemu w taki sposób. No i jak Rebecca mogłaby przyłożyć rękę do śmierci własnej siostry? Nawet jeśli dawno temu uciekła z domu, powinna raczej kochać swoją rodzinę. A ta wiadomość na kartonie... trochę przywiodła mi na myśl wiadomości wysyłane przez wyzyskiwanych pracowników. Chociaż wiadomość R. nie wyglądała jak wołanie o pomoc.
OdpowiedzUsuńColin najwyraźniej doszedł do wniosku, że najlepiej dla niego będzie nieco ograniczyć kontakt z Catią. Przez długi czas musiał obserwować, jak kobieta żyje swoim życiem, w którym nie ma miejsca na miłość do Colina i teraz, kiedy ślub coraz bliżej, najwyraźniej już nie wytrzymał. Dziwi mnie tylko, że Catia zupełnie nie domyśla się prawdy. Czy nie zauważyła, jaki wpływ wywiera na swojego przyjaciela? No chyba, że Colin tak dobrze udaje. Chociaż, biorąc pod uwagę jego obecne zachowanie, jakoś w to wątpię.
A, no i jeszcze zastanawia mnie, czy ta sprawa krwawych osiedli będzie jakoś powiązana z dalszym ciągiem opowiadania. Zakładam, że tak, skoro poświęcasz temu tak dużą część całej historii.
Pozdrawiam
teorainn
smiertelny-pocalunek
Bardzo się cieszę, że czuć tu coś upiornego. W końcu dobry klimat to podstawa xD
UsuńTak, Catherina nie zauważa jaki wpływ wywiera na Colina. Ale powód poznamy niebawem, więc nie będę o nim teraz mówić. Zdradzę tylko, że sprawa Krwawego Osiedla ma ogromny związek z dalszą częścią;)
Dziękuję za komentarz! ;**
Witam, przez chwilę musiałam pomyśleć co napisać na temat tego rozdziału, żeby wszystkie myśli mi nie uciekły. Po pierwsze Rebecca. Jestem pewna, że kobieta nie uciekła z własnej woli. Została do tego zmuszona przez NICH. Wysyłała do rodziców potajemne wiadomości. Z pewnością miała nóż na gardle i była w niewyobrażalnym niebezpieczeństwie. A żeby chronić swoją rodzinę, robiła to, co oni kazali. Bardzo ciekawa ta sprawa. Tylko ciągle zastanawiam się dlaczego zabili bliskich informatyków?
OdpowiedzUsuńSzczerze? Colin powoli działa mi na nerwy. Tak samo mocno jak go pokochałam, tak samo mocno mnie teraz denerwuje. Jego zachowanie jest tak zastanawiające, że aż boli. Catia aż boi się do niego odezwać, bo ten wybucha. Coś jest z nim nie tak. I mam takie przeczucie, że to nie do końca chodzi o uczucie do Catii. Gdyby chodziło tylko o to, to byłby pikuś, poradziłby sobie z tym jakoś, ale on zachowuje się jakby... jakby miał nóż na gardle. Nie wiem, może wplątał się w coś nielegalnego? Może ktoś mu grozi? Może popełnił jakiś błąd? Hmm i mam przeczucie, że to chodzi o ten samochód z czerwonymi światłami, który był w poprzednim szablonie... Albo się mylę i tu naprawdę chodzi o Catię. Tak czy siak, Colin mnie wkurza i tyle... Mam go chwilami już dość.
O kurde!!!! Czuję ogromne kłopoty w związku z tymi dziennikarskimi szujami! To, że w telewizji podano nazwiska poruczników nie wróży dobrze i zwiastuje kłopoty! Matko Bosko!!!
RUDA, JA TEŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ ROZDZIAŁÓW Z OBOZU! RUDA, ZLITUJ SIĘ!
(ej, a w ogóle mogę mówić/pisać Ci na per Ruda? Ty teraz jesteś Red Criminal, ale ja jakoś tak nie mogę się przestawić... dla mnie byłaś Ruda i zostaniesz Ruda, gniewasz się?)
Buziaczki! <3
Jak bym się mogła gniewać? Ja jestem, byłam i będę Ruda! ;) Mimo że farbnęłam się na ciemno. Jest mi mega miło jak ktoś do mnie Ruda mowi (sentyment), więc jak najbardziej zwracaj się tak do mnie;*
UsuńZdaję sobie sprawę, że Colin może teraz wkurzać. Mam tylko nadzieję, że wyjaśnię jego zachowanie zanim go wszyscy znienawidzą;D
Już niedługo, jeszcze tylko kilka rozdziałów i obóz ruszy pełną parą, haha! :D
Dziękuję za komentarz! ;**
Ooooo... widzę, ze nowy szablon!
OdpowiedzUsuńMega!
Strasznie mi się podoba!
*zazdrosna*
Rebecca...łatafak?
Może rzeczywiście nie uciekła sama z siebie...
Co Colin jest taki podenerwowany?
Eh...
Dzieje się!
Czekam na następny!
Pozdrawiam i życzę lawiny weny!
Brave :)
Dziękuję za komentarz ;)
UsuńNie dziwię się, że McDowelowie w końcu zaczęli mówić o Rebecce (zresztą nie mieli zbyt wielkiego wyboru). Rzuciło to trochę światła na całą sprawę, jednak cel morderstw i pół-uprowadzeń tych informatyków (nie wierzę, żeby wszyscy zgodzili się ot tak bez żadnych, przekonujących argumentów, cokolwiek mieli robić) wciąż pozostaje nieznany.
OdpowiedzUsuńColin mógł mieć rację, że to śledztwo może wykończyć zarówno jego jak i Catherinę. Nie tylko godzinami siedzą w pracy, czując coraz większe zmęczenie, ale też ich zachowanie się zmienia. Ta oschłość Colina w stosunku do Catii w tym rozdziale, coraz bardziej uwtierdza mnie w przekonaniu, że on coś ukrywa, może nawet coś istotnego dla śledztwa. Nie rozumiem tylko, dlaczego nie chce o tym mówić? Może domyśla się, kto za tym wszystkim stoi, ale boi się, że wydanie tych informacji może zagrozić bezpieczeństwu osobom z jego otoczenia, w tym także (a może nawet przede wszystkim) Catii.
Też już się nie mogę doczekać części obozowej. Choć naprawdę podoba mi się sposób, w jaki podsuwasz nam kolejne poszlaki i zmuszasz do ruszenia głową i wysnuwania własnych teorii, to trochę tęsknię za Danem. No i część obozowa przenosi nas już do tej części post-apokaliptycznej, w której mam nadzieję dostać więcej odpowiedzi na nurtujące pytania :D.
(Tylko błagam, nie zabijaj Colina jak ostatnim razem :D).
Pozdrawiam i życzę weny.
No tak, McDowelwie nie pomogli za bardzo, ale nie może być za łatwo, haha :D Zachowanie Colina niebawem się wyjaśni. COś mi się wydaje, że w tej wersji odpowiem na o wiele więcej pytań przed obozem, niż poprzednio. Także to tylko kwestia cierpliwości;)
UsuńTeż tęsknię za Danem<3 I za ustawieniem go w nagłówku, haha;D
Dziękuję za komentarz! ;**
Cześć. Oczywiście początkowo pomarudzę, bo jak zwykle, dla mnie to za krótko, ale upatruję nadzieję w tym, że zapowiedziałaś, że kolejny rozdział będzie dłuższy. Trzymam Cię za słowo :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Rebecca uciekła bez słowa, chcąc chronić swoją rodzinę. Szkoda, że jej to nie wyszło i tym samym ściągnęła śmierć na swoją siostrę. Boję się, że nawet musiała być świadkiem jej śmierci, skoro badania pokazały, że to ona zamieszkiwała jedno z mieszkań Krwawego Osiedla. Nie wiem po co jej rodzice robili cały ten cyrk z wypieraniem się córki – wydaje mi się, że ta wiadomość, którą przekazała im Rebecca nieco zmieniła swój status, kiedy zostało dokonane morderstwo. Ja bym przynajmniej dołożyła wszelkich starań, by rzetelnie przedstawić wszystkie fakty, po to, by móc zidentyfikować zabójcę. Zastanawiam się też, skąd media dowiedziały się o sprawie Krwawego osiedla. Mam dziwne podejrzenia, co do tamtego samochodu z końcówki ostatniego rozdziału. Może to ci ludzie dali cynk, by pogrążyć Catię i Colina? W każdym bądź razie przed naszą dwójką jedynie zaczynają piętrzyć się wyzwania, a śledztwo bardzo powoli brnie do przodu…
Jakoś tak smutno się tu zrobiło. Cała ta sprawa stała się dość nieprzyjemna, Colin zresztą też (ale i tak go lubię). Catia została ze wszystkim sama i nawet upijać musiała się w samotności. Cóż mam nadzieję, że może w kolejnym rozdziale coś się poprawi, chociaż mam wrażenie, że teraz może być już jedynie coraz gorzej.
Pozdrawiam ciepło i jak zwykle z niecierpliwością czekam na nowość. W wolnej chwili zapraszam też na Przeklęte Bractwo, gdzie pojawił się rozdział pierwszy :)
Rozdziały są o podobnej długości i wcale nie należą do najkrótszych;D Ale cieszę się, że odczuwasz niedosyt, bo to oznacza, że chciałoby się więcej. A jak może się autor z tego nie cieszyć?;)
UsuńA nad bohaterami jeszcze się trochę popastwię, więc masz rację z tym, że będzie gorzej. W końcu co rude, to wredne. Podobno:D
Dziękuję za komentarz! ;*
Hejo :)
OdpowiedzUsuńNo, śledztwo ruszyło dalej! Niezłe ziółko z tej całej Rebeccy. Trochę rozumiem, dlaczego rodzice to ukrywali. Uważam, że powinni byli wyjaśnić komisarzom całą sprawę, ale potrafię zrozumieć, dlaczego nie chcieli o tym mówić. To dziwna sprawa. Pytanie, czy Rebecca współpracuje z tymi "złymi" dobrowolnie czy nie...
Oj, oj, oj... Ale się wydało! Ale skąd? Może to zbrodniarze z Osiedla powiedzieli o wszystkim, żeby trochę podkręcić atmosferę, zmobilizować policję do intensywniejszych działań... Nie wiem, czemu, ale wyobrażam ich sobie jak takich aroganckich i zadufanych w sobie dupków, którzy bawią się z policjantami i podoba im się obserwowanie ich postępów.
Ach ten Colin! Rozumiem, że jest mu ciężko i że nie czuje się dobrze w towarzystwie Cathy-tylko-przyjaciółki, ale no... mógłby się opamiętać.
Pozdrawiam!
O tak, to dość istotne pytanie :D Czy są zadufani... nie wiem, ale na pewno bardzo pewni siebie, więc w pewnym stopniu dobrze sobie ich wyobrażasz;D
UsuńDziękuję za komentarz;**
Będę jutro! Zaraz po egzaminie! :*
OdpowiedzUsuńMoje "jutro" trochę się przeciągnęło, niestety sesja to sesja i chociaż trochę trzeba się do niej przygotować, dlatego jestem dopiero teraz. Ale jestem!
UsuńEj, tak na poważnie to Colin zaczyna mi już trochę działać na nerwy tymi swoimi humorkami. Ok, jest zakochany w Catii, ona wychodzi za innego ale kurde sam jest sobie winien, że nie wykorzystał "swoich 5 minut". Teraz nie może mieć do nikogo pretensji a już na pewno nie do Catii, bo ona akurat nie jest niczemu winna i moim zdaniem nie powinien odnosić się do niej w ten sposób. Może to i jest dla niego trudne, ale skoro ją kocha to powinien cieszyć się jej szczęściem i wspierać ją, a nie odcinać się od niej i psuć tą relacje jaka między nimi była. Zachowuje się tak jakby sam nie wiedział o co mu dokładnie chodzi i nie w goóle to odnoszę wrażenie, że on sam nie wie czego tak do końca chce. A teraz może być zły tylko na siebie.
No dobra, chyba tyle na temat Colina, musiałam zacząć poza kolejnością, ale byłam zła! Od samego początku był taki wspaniały, że tylko do rany przyłóż a teraz jeszcze mógłby pokaleczyć... Swoim zachowaniem rani Cati bo ona sama nie wie czym są spowodowane te jego zmiany zachowania. Powinien się wziąć w garść, a nie odstawia szopki! (ta, znowu się rozpisałam na ten temat :D)
No ale. Rodzice Andie w końcu musieli opowiedzieć coś nie coś o swojej drugiej córce. Zastanawia mnie to, że uciekła - to według mnie jest jednoznaczne z tym, że współpracowała z niebezpiecznymi ludźmi i nie chciała narażać bliskich. Ok, rozumiem. Ale dlaczego zabili jej siostrę? Chcieli ją zmusić do pracy? Do czegoś innego? Ree się zbunotwała i dlatego zabili Andie? Może jeszcze na jej oczach? I w ogóle gdzie jest teraz Rebeca? Bo z tego co pamiętam to jej ciała nigdzie nie znaleziono czyli pewnie albo się gdzieś ukrywa, albo ci, dla których pracowała wywieźli ją w inne miejsce.
Jestem bardzo ciekawa tego, co będzie dalej. Jestem pewna, że o czymś jeszcze zapomniałam napisać... Ale najwyżej dopiszę!
Jakoś błędy mi się nie rzuciły w oczy, ale tutaj w tym zdaniu "Nie ukrywał, że przyjście poruczników jest mu totalnie nie na rękę [...]" zmieniłabym to "totalnie". Jakoś mi nie pasuje :D
A tak to tyle.
Czekam kochana na nowość ze zniecierpliwieniem :*
A! Czekaj już wiem, o czym chciałam napisać!
No trochę kiepsko, że media podały nazwiska poruczników prowadzących sprawę, bo teraz jakby nie było są zagrożeni. Ci ludzie mogą chcieć się pozbyć "węszących psów". Z resztą ostatnio już byli obserwowani przez kogoś. Może to byli ci ludzie? Może wtedy jeszcze nie byli pewni, a teraz już wiedzą, kogo mają wyeliminować?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi!
Czekam na nowość kochana :*
No tak, sesja kieruje się swoimi prawami:D
UsuńRozumiem, że Colin cię wkurza i chyba się nawet nie dziwię. Zresztą on teraz każdego wkurza, a ja siedzę i zacieram rączki :D
Oj wiem, że jest na razie mało odpowiedzi, a liczba pytań rośnie, ale do końca niedługo także wszystkiego się dowiemy ;D
Dziękuję za komentarz;**
Dobra, Ruda! Jest późno, a ja piszę komentarz, nie śpię od piątej rano, a niewyspana Sekretna jest nieobliczalna, więc żeby nie było, że nie ostrzegałam xD
OdpowiedzUsuńChyba moja teoria spod poprzedniego rozdziału choć trochę się sprawdza (Ja to jednak czasami jak coś powiem... Rzadko mi się zdarza, ale jednak...) i Ci ludzie pracowali nad jakimś ważnym projektem dla kogoś wysoko postawionego i na pewno kasiastego (nazwijmy tego kogoś „góra”, bo mi tu tak psuje xD ) i coś musiało pójść nie tak. Tylko, cholercia... Oni wszyscy porzucili kontakty z rodziną (znaczy, mówię „wszyscy” ale chodzi mi o te osoby, na których temat mamy jakieś informacje) i mieszkali na Forest Hill? Jak dla mnie, to trochę naciągane, bo gdybym ja chciała spieprzyć przed rodzinką, to bodajże do Mongolii bym się wyniosła, aby tylko mnie nie znaleźli (albo na Madagaskar i żyła bym sobie z tymi pingwinami, w takim fajnym, hawajskim stroju z liści i kokosów xD ) a nie do tego samego kraju, do tego samego miasta, tylko trochę dalej. Znając moją rodzinkę, to raz dwa by mnie wytropili a potem by się śmiali, że nawet uciec porządnie nie umiem :/ Więc nie ogarniam tego troszkę. Sprostuj, jak coś pominęłam, albo się pomyliłam.
Aaa, nasi pogrążeni w żałobie rodzice wreszcie przestali owijać w bawełnę i powiedzieli, co i jak, jak im się koło dupy paliło (przepraszam za wyrażenie) i policja się do nich dobierała. I bardzo dobrze, bo moim zdaniem to były bardzo istotne informacje w tej sprawie. Przynajmniej mnie się tak zdaje, bo w końcu szwagier tej wdowy też spierdzielił tak na spontana, bez, zdawało by się, żadnego konkretnego powodu. Może oni musieli tak uciekać, bo byli zmuszeni? Jeszcze jakbym się dowiedziała, że oboje zniknęli w podobnym czasie, to normalnie jesteśmy w domu (teoretycznie, bo to w końcu wierzchołek góry lodowej)! W sumie jak tak teraz o tym myślę, to nawet by to miało sens, jakby ta kobieta był zmuszona do opuszczenia rodziny. Bo przecież jakby jej coś do łba strzeliło i postanowiła zacząć życie od nowa, to zostawiłaby również dzieci, a ona w końcu ciągle się o nie troszczyła. Mniej lub bardziej, ale nigdy na dobre nie zapomniała. Jak matka, tylko zmuszona do wyjazdu.
Jeśli natomiast chodzi o naszych bohaterów, to coś tak patrze, że nie tylko Colin nam podupadł. Na Catię mimo wszystko też ta sprawa bardzo wpłynęła nawet, jeśli ona uparcie twierdzi, że tak nie jest. A najlepszym na to dowodem jest fakt, że dziewczyna do upicia nie potrzebuje nawet towarzystwa, jak typowy alkoholik. Nie twierdzę, że ma jakieś problemy, ale od tego się zaczyna. Nadmiar pracy, samotność, bo druga połówka ciągle zajęta i nie ma się komu wygadać, picie do lustra, a na koniec depresja i w końcu samobójstwo, albo wyjście z bronią na ulice i ze spojrzeniem psychopaty wybicie wszystkich dookoła. Ja wiem, wybiegam za bardzo w przyszłość, ale każdą wersję trzeba rozważyć, więc niech dziewczyna się ogarnie, zanim ją w kaftanie będą zabierać!
A tak w ogóle, to ja zapomniałam w komentarzu pod poprzednim rozdziałem wspomnieć, o tej końcówce i tym tajemniczym samochodzie, a właściwie to tym gościu w nim, co to Colina obserwował. Nie ładnie tak! A Serio, to podejrzewam, że sprawcy tej rzezi na Forest Hill już obczaili, że Catia i Colin węszą i pomału odkrywają co i jak i stanowią zagrożenie, i teraz będą chcieli się ich pozbyć. Ja naprawdę zapomniałam o tym napisać, a nie chciałam już trzeciego komentarza Ci pisać, żeby nie wyszło, że jakiś spam, czy coś xD Tak czy owak jak jeszcze teraz zaatakowali ich ci reporterzy to tak sobie myślę, że to naprawdę naszej ekipie może przysporzyć sporo problemów. Mało tego, prawdopodobnie ktoś z szeregów jest zdrajcą i to ktoś dobrze poinformowany, czyli ktoś z ich najbliższego otoczenia. Stawiam na Longa albo Coopera. Nie to, żebym coś do nich miała, ale po prostu wydają mi się oni najbardziej prawdopodobni, bo w końcu są na bieżąco i wiedzą niemal wszystko.
Ale dobrym pomysłem wydaje mi się, żeby działać na własną rękę. Choć to może być naprawdę niebezpieczne zarówno dla ich kariery jak i życia, to jeśli uda im się rozwiązać tę sprawę, to będzie niesamowity zwrot w karierze ich wszystkich! I taki Martinez będzie mógł im skoczyć! Gorzej tylko, jeśli coś się stanie, zrobią coś wbrew prawu, albo komuś stanie się jakaś krzywda. Choć perspektywa Colina za kratkami nie wydaje mi się być taka zła xD Przychodziłabym go odwiedzać i przy okazji napatrzeć się. Serio, czy Ty to sobie wyobrażasz? :D Ja wiem, ja pokręcona sadystka, ale cóż poradzić? :D
UsuńDobra, miałam się rozpisać, ale oczy mi się zamykają. Obiecuję, że się poprawię, a teraz na dodatek będę myślała o Colinie, takim skrępowanym, bezbronnym, zagubionym... Powiedz mi, że wcale nie powinnam się leczyć! Powiedz, bo wszyscy dookoła mówią, że powinnam!
PS. Za wszelkie błędy i bark logiki przepraszam, ale naprawdę nie mam siły tego poprawić, a obiecałam, że będę dzisiaj :D
Buźki, Kochana! :*********
Określenie "góra" jest tu chyba jak najbardziej adekwatne;D
UsuńNie, nic nie pominęłaś, nic nie pokręciłaś, więc w sumie nie mam czego sprostować. Tylko moim zdaniem, jeśli ktoś naprawdę chce uciec i umie się kamuflować, to może nawet na tym samym osiedlu mieszkać, a rodzina i tak nie będzie o tym wiedzieć. Zauważ, że McDowelowie wynajęli nawet detektywa, a on nie znalazł Rebeccy. Niby to samo miasto, a jednak skryła się tak, że była nie do znalezienia. Ale o tym jeszcze będzie, bo i tutaj mam coś do dodania :D W swoim czasie.
Mimo późnej pory Sekretna dobrze łączy fakty;D Brak snu nie przeszkadza ci w gadaniu do rzeczy, haha :D
No powiem ci, że jesteś jedną z bardzo nielicznych osób, które zwróciły uwagę na to małe pijactwo Catheriny. Niby dodaję to tylko tak między wierszami, ale cieszę się, że to zauważyłaś. I w zupełności się z tobą zgadzam, że od takiego picia w samotności się zaczyna. Tym bardziej jeśli problemy wiszą w powietrzu.
Kochana, żaden komentarz odnośnie rozdziału nie będzie dla mnie spamem! Nawet jeśli będzie już którymś z kolei dodanym pod tą samą notką. No co ty, czytanie tego to czyta przyjemność <3
Tak, jesteś pokręconą sadystką, ale wcale mi to nie przeszkadza;D Fantazjowania nigdy dosyć;D
Baaardzo dziękuję za komentarz(e)! ;**
Hej!
OdpowiedzUsuńCo za postęp. Państwo McDowel zaczęli mówić. Niechętnie, bo niechętnie, ale to już coś. Przynajmniej wiadomo już dlaczego zatajali informacje o drugiej córce. Zostali postawieni pod ścianą i chcieli postąpić zgodnie z prośbą dziewczyny. W ogóle to jej zniknięcie było dziwne. Co musiało wpłynąć na jej decyzję, albo kto. W końcu musiała przecież zostawić rodzinę, dzieci...
Ha, nie wiem, czy uda się ukryć to, że ta sprawa jest z typu tych "grubszych". W końcu FBI się dowie. Widać, że jest spore zainteresowanie. Ta napaść dziennikarzy, straszne. Teraz Colin i Catherina będą pod ostrzałem. Byle nie wniknęło z tego nic złego!
Pozdrawiam!
Chęci do gadania tu akurat mają najmniejsze znaczenie, ważne że wreszcie otwarli japy:D
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Ja Cie pierdziele...
OdpowiedzUsuńja nie wiem co napisać.
Co rozdział mnie bardziej zaskakujesz.
Każdy rozdział mnie tak "wciąga", zaczynam się nawet utożsamiać z Cat.
Chcę poznać kolejny rozdział. Już nie mogę doczekać się części obozowej, bo doskonale wiem, że będzie genialna. Czas, czas i jeszcze raz czas... wierzę, że dasz radę.
Pozdrawiam xxx
przepraszam, że taki krótki
Ciesze się, że rozdziały cię wciągają i dziękuję za komentarz ;*
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńAle jestem debil! Kliknelam niechcący i mi się usunął komentarz... Bardzo cię przepraszam! Niech żyje zgrabnosc....
UsuńJestem i ja!:D Nigdy, nigdy nie mów "głodni" czegoś, bo ja od razu się robię głodna inaczej :D. A uwierz, głodna Ola, to zła Ola. Tak, jak czuję się zła, to jest to prawdopodobnie przyczyna tego złego humoru. Cóż ostatnio trochę mam wnerwa na policję za to, że nie zajmują się tym, czym trzeba i jakby "trzymają ze sobą" a nasze prawo jest ogólnie niesprawiedliwe w jakości kar, ale u Ciebie zajmują się jakąś sprawą kryminalną, więc trochę inna sprawa. W Fali Zbrodni też lubię policjantów, chociaż oni to w ogóle inna sprawa. Czyli tak: zdolni, lubią informatykę i nagle ich rodzeństwo znalazło się tuż obok nich. Nadal podtrzymuję, że zmuszono ich albo nieładnie wkręcono w zadanie. Co do rodzeństwa, to jak ktoś mówił - mogli ich tym zmusić. Kochają się czy nie... znaczy zawsze jakoś się kochają, nawet jak mówią co innego. Chyba, że jedno drugiemu wyrządziło naprawdę wielką krzywdę. Co do tego ataku, to myślę, że pewnie o to chodzi. W końcu jakoś muszą nagle zaatakować miasto. Trochę głupie myślenie ze strony rodziców. Skoro naprawdę chcieli ukryć fakt, że nie mają drugiego dziecka, to należało wynieść jej rzeczy. Choćby do piwnicy. Również nie zrozumiałam do końca powodu po co to robili. Mogli przecież dowiedzieć się, co stało się córce przez to. Wszcząć dochodzenie, które może by coś pomogło. Czy bali się tej prawdy, która mogła być różna? Nie wiem, ale nie pochwalam. Aczkolwiek rozumiem to, że nie łatwo mówić o własnym życiu, problemach policji. Tylko jak naprawdę są dobrzy, to te informacje by im pomogły może. Co do leniwych informatyków... jakbym Ciebie słyszała o Marcinie :D. Tylko o żadnych książkach mowy, w jego przypadku, nie było ;D. Ja również przeczuwam początek głębszej sprawy i aż zacieram łapki. Powiem teraz, że jakoś mniej szkoda byłoby mi Colina, jakby zginął. Nie znając go, jakoś bardziej go lubiłam. Może chodzi o to, że wtedy wydawał się bardziej przyjacielem? Jeszcze, co do śledztwa, to raczej jasne, że nie dałoby się tego zatrzymać w tajemnicy. Kto sypnął? Nie wiem, ale bardziej stawiam na kogoś z tych "złych". Może ten gościu, co jechał samochodem i podpatrzył Colina? Nie trudno się zorientować kto zajmuje się czyjąś sprawą, jeżeli zna się ofiary itd. Uważam też za kluczowe, że w tej wersji opowiadania Jacob gdzieś wyjechał. Myślę, że nie będzie go wtedy, kiedy to się zacznie. A to da niepewność, co się z nim stało i czy będzie żył.
OdpowiedzUsuń"Jego fochy i żale robiły na nich żadnego wrażenia." --> nie robiły
"Myślałem, że nic do niej nie dociera, a ona zapamiętała.,." --> Nie wiem czy wypisywać Ci takie błędy, ale dobra, sama widzisz dodatkowy przecinek zakradł się pomiędzy kropki ;d.
"Zawsze darliśmy pudełka. Po pizzy, po jakiś urządzeniach... Zawsze daliśmy pudełka." --> w trzecim zdaniu powinno być "darliśmy"
"To się nie dzieje naprawdę... — pomyślała Morgan ale nie zamierzała powiedzieć tego na głos." --> Moim zdaniem przed "ale" powinien być przecinek
Ach i nadal nie zmieniłaś tego napisu na belce, w sensie tytułu :D
Pozdrawiam i odezwij się na gg. Powiedz, jak tam pisanie pracy i czy zdajesz na drugi stopień po studiach :). Swoją drogą ustawiłam sobie pakiet dźwięków na gadu:"akcji" i się przestraszyłam, jak ktoś po dłuższym czasie niepisania do mnie napisał :D. Polecam :D. Ach i mam pierwszy w życiu awatar na blogerze!
Tyyy no rzeczywiście masz awatar! Wejdę na gadu, wejdę, tylko ciągle o nim zapominam. Wchodziłam, jak mi się automatycznie włączało przy starcie kompa, a jak tę opcję wyłączyłam - to zapominam. Nie idę na II stopień. W sensie na magistra. Może kiedyś. Skończę tego pieprzonego inżyniera (pracy mam z 70%) i praca. A mgr może kiedyś;D
UsuńJa też nie jestem jakimś wielkim wielbicielem policji (choć chcę do niej iść) i nie mam zamiaru usprawiedliwiać ich niektórych zachowań. Ale są i dobre gliny, i złe. Ja zawsze chciałam być dobra xD Dlatego moi C&C też są dobrzy. A my wierzmy, że takich jest więcej! :D
Rzeczywiście zachowanie tych rodziców nie było zbyt mądre, ale chciałam pokazać, że w obliczu takiej tragedii oni nie potrafili zbyt logicznie myśleć. Sami nie wiedzieli, co robić. Stąd takie zachowanie, a nie inne. Może głupie, może dziwne, ale... myśle, że możliwe.
Haha nie myslałam o Marcinie pisząc ten wątek;D Ale rzeczywiście ma coś z leniwego - ale mądrego - łosia ;D
Ależ oczywiście, że wypisywać mi takie błędy! :D (w sensie ten przecinek). Jeśli tylko masz czas i chęci to ja bardzo chętnie przyjmuję wszystko;D
Cholera no zapomniałam o tym napisie. Ej, mam wrażenie, że ostatnio cierpię na sklerozę. I że powiększa się w zastraszającym tempie;D
Dziękuję za komentarz! ;**
To masz być dobrą policjantką!:D To niedługo mogę się do Ciebie zwracać "inżynierze":D. Ja tam zawsze, jak coś znajdę i mi się chce to wypiszę :D. No możliwe, lecz to!:D A ja od wczoraj robię armię tańczących kwadratów xD. Siostra patrzy na mnie jak na debila, bo się cieszę, patrząc na to, że mi wyszło ;d. O tu --> http://olapierwszastrona.cba.pl/
UsuńA cóż to jest hahaha :D Chyba się siostrze nie dziwię, ;D
UsuńYyy tańczące kwadraty ;D. Po prostu sobie ćwiczę animacje w CSS. Znaczy ogólnie CSS. Kolega mi kazał, to ćwiczę :D.
UsuńNo w końcu rodzice sióstr McDowell zaczęli gadać! Teraz im się nie dziwię, że woleli milczeć w tej sprawie. Mieli swoje powody. No, ale musieli się domyślać, że policja im nie da spokoju i tak czy inaczej spróbują to z nich wyciągnąć. Ale rozumiem, że chcieli spełnić prośbę córki. Jestem ciekawa, w co ona się wpakowała. W coś wielkiego, strasznego, to pewne. Skoro odeszła z domu bez wyjaśnień, to już o czymś świadczy. Oni faktycznie brali udział w jakichś działaniach terrorystycznych? Nieźle... ale ciekawe, gdzie w takim razie teraz przebywają, skoro w ich domach, zamiast nich, były trupy.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej niepokoi mnie zachowanie Colina. Skoro już nawet jest niemiły dla Cat, to faktycznie musi się z nim dziać coś naprawdę niedobrego. Oby to nie zaszkodziło sprawie.
No to pojechali... tajne śledztwo? Oni zdają sobie sprawę, jakie to niebezpieczne dla nich? Przecież jak się wyda, to koniec ich karier policyjnych. Jestem w szoku, że chcą się tak poświęcać, byle nie oddać sprawy. Mam nadzieję, że to wszystko się nie wyda. No ale jak... jeśli rozwiążą sprawę, to wtedy wyjdzie na jaw, że to nie oni powinni ją prowadzić, tylko FBI. Nie poniosą wtedy konsekwencji? W sumie nie znam się na tych wszystkich procedurach, ale mam nadzieję, że ta sprawa nie okaże się ostatnią dla Colina i Cat. :)
Cieszę się, że potrafisz zrozumieć rodziców sióstr. Nie każdy może być bohaterem, chciałam pokazać, że się po prostu w tym pogubili ;)
UsuńKonsekwencje na pewno by ich nie ominęły, ale myślę, że są na tyle cwani, by przedstawić to wszystko w takim świetle, by jednak oznak nie stracić. Chyba, że będą komplikacje;D
Dziękuję za komentarz ;*
W końcu rodzice Andie powiedzieli coś więcej o Rebeccy. Dopiero przyciśnięcie przez policjantów zadziałało.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Rebecca wplątała się w jakąś grupę przestępczą i musiała uciec z domu. Może na to wskazywać brak jakichś namiarów na nią albo ukrywanie wiadomości w kartonach.
Może ci wszyscy informatycy należeli do jakiejś większej grupy przestępczej i chcieli się od nich odłączyć. Tylko dlaczego zamiast ich to zabili członków ich rodzin.
Sprawa naprawdę jest z tych grubszych spraw. Kolejny atak może już być planowany i śledztwo może stać się jeszcze trudniejsze.
czekam na kolejny rozdział.
"Tylko dlaczego zamiast ich to zabili członków ich rodzin." - i to jest chyba kluczowe pytanie;) Odpowiedź poznamy niedługo ;)
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Hej :) Wracam z komentarzem :D
OdpowiedzUsuńHm, w sumie to, że małżeństwo ukrywało istnienie tej córki przed policjantami, ani trochę mnie nie zdziwiło. Teraz to serio uważam, że wszystko może być ze sobą powiązane. Miejmy nadzieję :D
Hmm... serio nie wiem o czym tu jeszcze mogę powiedzieć. Wydaje mi się, że Colin chce spróbować ze swoją nowo poznaną znajomą, a także zazdrości trochę Catii, że układa sobie ona życie, a także po prostu nadal czuje do niej coś wielkiego. I właśnie dlatego nie chce z nią spędzać tak dużo czasu... Ale może się mylę.
Pozdrawiam i czekam na next ;*
O tak, na pewno zazdrości. Zresztą zazdrość to rzecz ludzka, a my niedługo dowiemy się czemu Colin zachowuje się tak, a nie inaczej. Nie będę tego ukrywać w nieskończoność;D
UsuńDziękuję za komentarz;*
Hej! :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie zazdroszczę położenia Collinowi. ;/ Pff... kto by zazdrościł? No, dobra, nikt, ale ja tam nie umiem go rozgryźć tak dokładnie... Ewidentnie chce spróbować stworzyć coś nowego, gdzie i on będzie mógł poczuć się szczęśliwie. Tu go rozumiem, ale sama nie wiem czy on robi to po to, żeby jakoś coś udowodnić Catii, czy chce o niej zapomnieć kosztem tamtej dziewczyny? Sama nie wiem... ;/
Co więcej?
No wreszcie małżeństwo powiedziało cokolwiek więcej, przede wszystkim o swojej córce. :) Co prawda, w zasadzie to postawiono ich właściwie pod ścianą, ale i tak liczy się, że języki im się rozwiązały. :) No, ale co jak co, ale dziwne to zniknięcie ich drugiej córki...
Czekam na więcej! :)
Pozdrawiam! ;*
A no chyba nikt o zdrowych zmysłach, by mu nie zazdrościł. Chyba, że ktoś kto lubi się nad sobą pastwić;D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Jestem! Nadrabiam dziś zaległości.
OdpowiedzUsuńRozdział, cóż jestem pełna podziwu ile pracujesz nad rozdziałami, jakością i długością! <3
Ciekawa sprawa z tą Rebbecą... rodzice ukrywali prawdę o niej, ale w końcu postanowili wyznać wszystko. Ale co ona ukrywa, w co się wplątała? Czyżby miał to związek z jakąś nie wiem... mafią, czy coś w tym stylu? Ciekawa sprawa z ich drugą córką, co jest grane?
Oh mam nadzieję, że przez tę sprawę, nie podupadnie nam Catia i Colin? No i jej problemy... sama ciągle, alkohol to nie jest dobre połączenie :( Nie rób nam tego, wyjasnij nam te wszystkie zagadki!!!! <3 <3 <3 Czekam niecierpliwie ;) :*
A no trochę pracuję, dlatego cieszę się, że się podoba ;)
UsuńNiebawem wyjaśnię! :D
Dziękuję za komentarz! ;*
Wracając do twoich wyjaśnień na temat miłości Colina do Catherine, to ja bym się sprzeczała. Miłość jest dziwnym zjawiskiem, bo to uczucie, który każdy z nas inaczej czuje, inaczej interpretuje, a nawet inaczej widzi. Na dobrą sprawę nie możesz oczekiwać, że jak ty napiszesz nawet wytłuszczonymi drukowanymi Colin & Catherine równa się BIG LOVE, to ktoś w to zawierzy. Dla ciebie to co ich łączy, albo raczej co jego łączy z nią może być miłością, dla innych tylko przyzwyczajeniem. Nie wiem jak mam inaczej ubrać moje myśli w słowa, po prostu u siebie w opowiadaniu spotkałam się z opiniami, że Hubert kocha Mel bo czegoś jej zabrania, a ktoś inny to skrytykował i nazwał go zaborczym egoistą, co lubi ją pieprzyć, ale miłości w tym nie widział. Myślę, że z twoimi bohaterami jest podobnie. Ty upierasz się, że C&J coś łączy, a ja uważam, że ani C nie kocha J, ani J nie kocha C. Po prostu nie kupuję ich miłości tak jak ją przedstawiłaś, choć oni (bohaterowie) mogą uważać, że się kochają, po prostu dla C i J miłość to coś innego nic dla mnie. Z Colinem też jest podobnie, choć... nie, tu jego miłość widzę, ale wydaje mi się to miłością jeszcze skrajnie niedojrzałą, taką szczeniacką, która pozoruje dojrzałość, bo przecież pozwolił jej odejść do innego, byleby była szczęśliwa i pewno uważa to za jakieś znaczne poświęcenie z miłości. Myślę, że na takie tematy fajnie można sobie pofilozofować, mogłaby z tego wyjść fajna dyskusja, ale to wszystko zależne byłoby od naszych przeżyć i poglądów. Dla niektórych kobiet mężczyzna je kocha, gdy im to co dnia powtarza, a moim zdaniem choć fajnie tego słuchać, to nie jest to żadnym wyznacznikiem miłości. Teraz mi się nasunęła na myśl piosenka, że kochać to nie znaczy zawsze to samo, i chyba to by było najtrafniejsze określenie takie ogólne miłości. To co dla jednej osoby jest miłością, dla innego może być żałosnym skomleniem o chwilę uwagi. Boże, chyba się zapętliłam, a wypowiedź jest tak chaotyczna, że... jeśli coś z niej rozczytasz to dobrze, jeśli nie to nie miej za złe, że ci śmiecę.
OdpowiedzUsuńOd razu też przepraszam, bo miałam przybyć wczoraj w nocy, a przybywam dopiero dzisiaj, ale tak mnie głowa bolała, że myślałam, że mi nie minie. To było straszne uczucie, bo nie mogłam przez nie zasnąć, a czytać nie byłam w stanie, a nawet zaległych komentarzy pisać się nie dało, bo jak patrzyłam nawet w przyciemniony ekran, to mnie oczy bolały, a głowa dosłownie chciała eksplodować.
No to skoro już się wytłumaczyłam, to przejdę do rzeczy. Podobał mi się tutaj Colin. Niektórzy pewnie wezmą mnie za nienormalną ale on jest... no jest takim typem faceta idealnym do wyruchania. Wiem, że brzmi wulgarnie, ale całkowicie nie wyobrażam go sobie w wersji kochać, całować i pieścić, a takiej mega, mega... no po prostu był bardzo decyzyjny w tym rozdziale i gdy wcisnął ten nakaz przeszukania, oraz krzyknął kilka razy, to pokazał jaja i pokazał też w tym emocje, złe emocje, ale spowodowane dobrym zamiarem, bo chęcią złapania złych ludzi... chęcią złapania przestępców. To było takie złe postępowanie, w dobrej wierze, ale zgodne według prawa, bo nie oszukujmy się jakby mi ktoś wjechał do domu z nakazem i zaczął grzebać w mojej bieliźnie, czy wyrzucać pudełka z zabawkami dzieci do góry nogami, to bym miała ochotę go rozpierdolić i wcale bym nie uważała że czyni dobrze, bo nawet jeśli w dobrej wierze i według prawa, to moim zdaniem nie miał prawa, bo ja mu nie dałam, nie zapraszałam. Stąd też rozumiem zbulwersowanie ojca i niechęć do rozmowy z policją. Mogli się bać też o wnuki, prawda? Może już ktoś puścił parę z ust i dlatego zabili tych wszystkich braci i siostry... no tej zagadki kryminalnej to ja nie przeskoczę i myślę, że wszystkie moje typy na razie są błędne. Tym bardziej więc ci gratuluję świetnego pomysłu na kryminał, bo jest niebanalny i taki nie do rozwiązania, a więc ciekawy i nieprzewidywalny.
C&J - ja uważam, że w ich związku brak emocji, brak namiętności takiej... takiego prądu mi tam brak. Są jak małżeństwo emerytów, dogadują się, są podobni, ale to przeciwieństwa na siebie najlepiej działają, choć w tym przypadku, gdy ich jest za dużo, to w końcu wkurza nas to w tej osobie najmocniej, co kiedyś najbardziej nas przyciągało i fascynowało. Wracamy więc do punktu wyjścia - miłość jest trudna sama w sobie, a więc też nie łatwa do opisania i każda naprawdę jest inna. Więc nie do końca mogę powiedzieć, że C&J się nie kochają, a po prostu czegoś im brak, choć prawie wszystko w życiu mają. Może właśnie tu tkwi sens - za dużo mają, więc tego nie szanują, nie szanują czasu wspólnie spędzonego, nie walczą o niego na tyle silnie, by go wydrzeć z gardła lwa, czyli swoich szefów, pracy, ambicji. Im by się chyba przydało tak po prostu wyjść na targ, pokłócić się o to czy kupić truskawki zwykłe bo tańsze i przecież smakują tak samo, czy te ekologiczne, a potem udanie się do parku i każde zjedzenie swoich, pożyczenie piłki od pobliskich dzieciaków i udowodnienie, że kobieta też potrafi strzelić gola. Brak im beztroski, mimo zmartwień, takiego dnia bez wspominania o problemach, pracy. Dnia gdzie żyliby tylko sobą, a nie robotą. Cathi też nie umie się wyłączyć, ona nawet w domu myśli o pracy. Ja też tak czasami mam, zwłaszcza jak mnie ktoś wkurzy i potem to rozpamiętuje, czy to np była moja wina, czy tego kogoś, albo jak ktoś ma jakiś problem, a ja szukam rozwiązania i nie umiem przestać, ale... Catherine ma tak coraz częściej, moim zdaniem za często i w końcu okazuje się, że praca jest jej życiem, a Jacob tylko dodatkiem, chwilą do łóżka i gosposiem do przygotowania kolacyjki, a najlepiej jeszcze jej odgrzania. Ciekawi mnie co ona by wybrała - pracę czy jego? Co by zrobiła, gdyby zaszła w ciąże i wskazane byłoby leżeć w łóżku całe np 7 miesięcy i niedenerwowanie się. Czy umiałaby przestać? Czy usiadłaby wtedy na dupie i nie myślała o sprawie, czy czekała na Colina aż przyjdzie do niej z notatkami, będzie zdawał relacje i pomagałaby nawet leżąc? Ja wiem, że o takich rzeczach się nie myśli, ale takie rzeczy mogą ludzi spotkać i no wtedy są trudne dylematy, bo w przypadku Catherine to denerwowałaby ją praca i szkodziła jej i dziecku, ale też denerwowałby ją brak informacji o sprawie, w której brała udział i bierność, bo przecież chciałaby pomóc. Ale mi się gdybanie załączyło.
UsuńCóż mogę jeszcze powiedzieć? Wybacz słowotok i też się nie mogę doczekać obozowych części. Będzie ta znachorka, taka? Będzie? Lubiłam ją.
Pozdrawiam.
Ty (czy ktokolwiek inny) możesz uważać, że Colin nie kocha Catheriny, ale z jego perspektywy jest pokazane, że to uczucie istnieje. On uważa, że ją kocha, czuje coś silnego, co go męczy i to chciałam pokazać. Widać, że COŚ jest i z tym się sprzeczać nie można, bo świadczy o tym jego zachowanie i konkretne fragmenty. A to co uważa czytelnik i jak on to odbiera, to jest inna kwestia. On się może z tym nie zgadzać i ma do tego prawo, może sobie to uczucie nazwać tak, jak jemu odpowiada. Ale chodziło mi w tej notce o to, że niektórzy czytelnicy w ogóle nie dostrzegali zachowania Colina, świadczącego o tym, że coś do Catheriny czuje. W ogóle jakby nie zauważyli, że coś jest na rzeczy. A to było napisane. O to mi chodziło, a nie o to, czy według czytelnika to uczucie jest naprawde miłością, czy raczej zauroczeniem, czy tylko pożądaniem.
UsuńOczywiście, że dla każdego pojęcie miłości znaczy coś innego. Mamy różne charaktery, różne przeżycia, a i różnych połączeń wychodzą różne związki. Ja się nie upieram, że to co łączy Catherinę i Jacoba to wielkie love, które przetrwa wszystko. Ja chcę tylko pokazać, że oni żyją w takim przeświadczeniu. Oni tak czują, oni tak myślą, im jest tak dobrze. To jest perspektywa bohaterów, nie moja. A osoby poboczne mogą to odbierać inaczej.
Idealny do wyruchania... ahaha rzeczywiście brzmi wulgarnie, ale coś w tym jest:D Ja się wcale nie dziwię, że nie widać w nim jakiegoś ciepła, chęci na przytulaski i tak dalej, bo akurat te cechy to on skrywa bardzo głęboko w sobie. Ale on je ma i w odpowiednim momencie wyjdą na wierzch. W odpowiednim.
Tak, będzie ta znachorka. Ale inaczej przedstawiona i planuję, by była ważniejszą i częstszą postacią niż wtedy.
Dziękuję za komentarz! ;*
Jestem!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Chyba tyle razy cię chwaliłam, że pewnie masz już mnie serdecznie dosyć :D
Cała akcja, śledztwo, nabiera coraz więcej kolorów. Szczerze mówiąc, to nie dziwię się, że małżeństwo ukrywało przed policją fakt o istnieniu ich córki. Ale z drugiej strony, mam wrażenie, że Rebecca coś kręci, mataczy, nie chce czegoś powiedzieć...
Catia i Colin to jednak trudny materiał. Colin jest jakiś taki... dziwny, nie wiem, może to tylko moje głupie, bezpodstawne spostrzeżenie. Znowu Catherina i alkohol to średnio dobre połączenie.
Zobaczymy, jak to dalej się potoczy, na pewno, znając ciebie, będzie coraz ciekawiej ^^
Czekam!
Buziaki :**
Dosyć? A skąd! Każda pochwała mnie ogromnie cieszy! ;*
UsuńRebecca raczej nie ma możliwości, żeby coś powiedzieć, mataczyć, czy kręcić. Przecież jej tu osobiście nawet nie było xD
Dziękuję za komentarz ;*
Rozdziały pobrałam, przeczytałam i przybyłam. Swoją drogą bardzo mocno gratuluję Ci pomysłu z umieszczaniem całych gotowych rozdziałów w pdf. To naprawdę ułatwia czytelnikowi nadrabianie materiału, zwłaszcza gdy jest go dużo.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się od czego powinnam zacząć pisać komentarz, bo chyba i tak nie napiszę wszystkiego co początkowo zamierzałam. Niestety moje przemyślenia z pierwszego rozdziału wyparły te z drugiego, następnie te z drugiego wyparły te z trzeciego, więc w sumie sama nie wiem od czego zacząć. Ale mimo wszystko postaram się sklecić kilka sensownych słów.
Po pierwsze to krwawe osiedle. Dosyć nieprzyjemna a zarazem bardzo ciekawa sprawa. Wydaje mi się, że ktoś porwał informatyków, by dokonać jakiegoś wielkiego zamachu na miasto. Pewnie będzie chciał sparaliżować wszystkie urzędy, być może wyciągnąć pieniądze z banków, wstrzymać jakikolwiek ruch. Pytanie tylko, po co? No cóż mam nadzieję, że akurat tego za niedługo się dowiem. No chyba, że C&C powstrzymają tą dziwną organizację, ale chyba tak realnie na to patrząc, to nie mają za dużych szans na to.
Catia i Jacob nie wydają mi się być udaną parą. W sumie naprawdę mało czasu ze sobą spędzają, mało się widują i moim zdaniem kobieta bardzo szybko powinna rozmyślić się z tego ślubu. Nie wróżę im długiej, wspólnej przyszłości. Jacob to z całą pewnością nie jest mężczyzna dla Catii.
Colin za to jest moim ulubionym bohaterem, tylko coś w tych dalszych rozdziałach nieco podupadł. W każdym bądź razie powinien zdobyć się na odwagę i powiedzieć swojej współpracowniczce co do niej czuje. Wówczas ona sama by sobie uświadomiła uczucie do niego, zostawiłaby bezbarwnego Jacoba i C&C żyliby długo i szczęśliwe. Ot, dobre zakończenie tego opowiadania jak dla mnie. Dodatkowo mogliby jeszcze dostać jakieś ordery za pięknie przeprowadzoną akcję związaną z krwawym osiedlem. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że to jednak nie będzie takie proste.
Podsumowując, opowiadanie bardzo mi się spodobało i zamierzam tutaj zagościć na dłużej. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, bo w tym momencie czuję się jakbym właśnie czytała dobrą książkę, i przechodząc do kolejnego rozdziału zauważam, że ktoś wyrwał jej dalszy ciąg. Sama chyba rozumiesz jak nieprzyjemne jest to uczucie, prawda?
Życzę mnóstwo weny i w wolnym czasie zapraszam również do siebie: http://igrajac-z-przeznaczeniem.blogspot.com/
Bardzo serdecznie cię witam! ;* I cieszę się, że skorzystałaś z PDF-ów. Mnie też one pomagają, bo zawsze jak mam czytać większą część tekstu u kogoś, to go sobie kopiuję właśnie w taką formę, czytam, a potem usuwam. Dlatego pomyślałam, że i dla innych taki sposób będzie pomocny;)
UsuńNo tak, patrząc realnie szanse C&C są niewielkie i w sumie cieszę się, że to widać. Ja nie chcę z moich bohaterów robić takich hm... niezwyciężonych (choć tytuł powieści może mówić coś innego), dlatego nie zawsze będzie im się wszystko udawać;D
Nie wiem czy po wyznaniu Colina Catherina by sobie coś uświadomiła. To zależy od tego, co ona do niego czuje. A oprócz przyjaźni to na razie chyba nie widać tu jakiegoś większego zainteresowania. Catherina jednak, mimo wszystko, sercem jest przy Jacobie. Nawet jeśli ich związek dla wielu czytelników nie jest miłością.
Bardzo się cieszę, że ci się podobało! ;) To dla mnie wielka radość i mam nadzieję, że wraz z kolejnymi rozdziałami będzie tylko lepiej. Znam to uczucie, gdy chce się czytać dalej, a nie można, dlatego blogspot często mnie wkurza;D Ale cóż, postaram się dodawać rozdziały jak najszybciej;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Na wstępie moje krótkiego komentarza, pragnę przeprosić za brak komentarzy pod poprzednimi dwoma rozdziałami 3(3) i 3(4). Po prostu nie mogłam wytrzymać i musiałam przeczytać dalej, bo zżerała mnie ciekawość i również chciałam mieć więcej tropów do główkowania. Jak ja uwielbiam rozwikływać sprawy *-* a przy jednym rozdziale miałam za mało poszlak. Jednakże mam zamiar wynagrodzić Ci to, w jednym komentarzu.
OdpowiedzUsuńI wybacz, że będzie on bardzo krótki… :(
Zacznę od 3(3).
„A co mieliśmy zrobić? Nie jesteśmy psychologami, więc skąd mogliśmy widzieć, że ten facet ma ze sobą jakiś problem?” – nie chodziło Ci przypadkiem o słowo „wiedzieć”?
Co do tego Wisielca, pana Raina (bosz, samo to słowo rain kojarzy mi się z moim ulubionym piosenkarzem). Zgadzam się z Cath. Również gardzę samobójcami i uważam, że są strasznymi egoistami. Rozumiem doskonale, że czasem przychodzą ciężkie dni i człowiek ma dość życia, chce się poddać i jedynym wyjściem jakie widzie, to samobójstwo. Niestety przechodziłam przez ten okres czarnych myśli, jednakże uważam siebie za jednak silną osobę. Wiecznie powtarzałam, że będzie dobrze i żeby się nie poddawać. I teraz wielbię się (skromność ma nie ma granic) za takie podejście. Z długim oczekiwaniem było lepiej. Trzeba w to wierzyć i robić coś z tym. Oczywiście są osoby, które zrozumiem, że targnęły się na własne życie, np. kiedy ktoś ich porwał i wie, że nie ma szans na żadną ucieczkę czy jakiekolwiek wyjście z sytuacji. Albo siedzi w najgorszym więzieniu na świecie. To są skrajne sytuacje. Ale niestety większość samobójców teraz wiesza się z błahych powód, nie myśląc o innych i jedynie, co potrafią to schować głowę w piasek zamiast szukać pomocy. Czasem mam takim osobom ochotę wrzasnąć w twarz „weź się w garść i rusz dupę, bo nikt nie zmieni twojego życia, tylko ty sam!”. Ewentualnie porządnie potrząsnąć albo dać plaskacza w twarz. No nieraz mnie szlag trafia. Jednakże wracając do pana Raina, mam swoją teorię. A nawet dwie!! 1. Jestem wręcz przekonana, że ci mordercy upozowali jedynie jego śmierć, aby wyszło i policja nie musiała szukać sprawcy. Naprawdę dobrze to wykonali i nie zostawili po sobie żadnych śladów, chociaż ja bym nie była tego taka pewna. To samobójstwo śmierdzi mi na kilometr. Facet, który odkrywa masowe morderstwo potem wiesza się? Ha, dobre sobie. Nie sądzę, aby stary facet miał tak słabą psychikę. Chyba, że był psychicznie chory, ale no nie sądzę. Ktoś go zamordował, mówię Ci! Choć Ty tam wiesz, jaka byłą prawda, więc co ja Ci mam mówić XD Moja druga teoria, w którą nie wierzę tak bardzo. 2. Facet miał coś na sumieniu i brał (może nie do końca świadomie) udział w morderstwie albo przynajmniej w całym tym przedsięwzięciu z Forest Hill. Mógł być np. małą wtyczką i mieć niewielki wkład w to, co działo się w tym miasteczku. Gdy się dowiedział o takiej skali morderstwa, bał się, że i po niego przyjdą dlatego się zabił. Czuł, że nie może się wycofać i prędzej czy później i tak go zabiją, więc wolał sam się zabić. Ale stoję bardziej przy mojej pierwszej teorii.
„— James, ty jesteś fanem takiej babskiej pisaniny, może się wypowiesz — zakpił David.
Usuń— Goń się, Long — odparował.” – to mnie szczerze rozbawiło xD
„Trzeba się zastanowić nad odpowiedzią na pytanie, po co porywać ludzi z ulicy, wywozić ich na jakieś dziwne osiedle i zabijać? Nie gwałcili ofiar, nie skupiali się na żadnej konkretnej płci czy wieku.” – drogi panie Cooper, nie zawsze musi chodzić o gwałt czy zwykłe morderstwo. Na pewno za tym wszystkim jest dobre wyjaśnienie, dlaczego zostali zabici, a nie zawsze musi być jakieś powiązanie. Chociaż później mamy więcej tropów.
„Jeśli sam moment morderstwa sprawia im przyjemność, to na pewno nie powstrzymają się, by zrobić to jeszcze raz.” – nie sądzę, aby chodziło o samo morderstwo. Nie z takimi poszlakami i dowodami. Gdyby chcieli po prostu zabijać ludzi, to mogliby i robić to publicznie i zrobić znacznie większą rozróbę, zabijając znacznie większą liczbę człowieków. No bo wtedy po co by mieli wywozić dziesięć osób do jakiegoś miasteczka, do domów, w którym były książki do informatyki? Po co tyle trudu? Dla samego zabicia? Nie sądzę. To nawet nie ma sensu, moim zdaniem. Za tym stoi znacznie grubsza sprawa. Tym bardziej, że później okazało się, iż nikt z zamordowanych nie mieszkał w tamtych domkach, a jedynie ich krewni. Sprawa śmierdzi i jest totalnie zawiła.
„Rebecca McDowel kończy współpracę z Toshibą.” – tak mi czytając to przypomniał się kawał. Więc zapodam suchara: Co mówi Japończyk, gdy wpadnie na szybę? Toshiba! XD Lol wybacz
No i mamy poszlakę.
„wpakowałam do więzienia skurwieli, którzy zabili twoje dziecko” – uważam, że więzienie za takie przestępstwo to zdecydowanie za mała kara!!! No przepraszam bardzo, więzień będzie miał posiłek trzy razy dziennie, dach nad głową i opiekę medyczną. Znacznie lepszą niż normalni ludzie. Halo! Co jest nie tak z tym światem? Eh… za jaja ich powiesić, niech zdychają i wykrwawią się na śmierć choć to i tak za łagodna kara. Ile rodzina i znajomi musza się wycierpieć?
Zdziwiło mnie zachowanie pana McDowela. Na początku uważałam, że ich córka zrobiła coś niewybaczalnego albo !! była dzieckiem pani McD z jej poprzedniego związku czy coś i nagle facio przestał się z jakichś powodów interesować córcią. No, ale później jeszcze wrócę do tego wątku przy większej ilości informacji.
Jeszcze wspomnę o C&C. Colin zaczyna zachowywać się jak rozpieszczony gówniarz. Jak wcześniej miałam go za fajnego faceta, tak teraz o dziwo zmienił się w nastolatka z humorkami. Jakby miał pms. A wszystko zapewne za sprawą Lys, co mnie dziwi, no bo nie wierzę by jakaś kobietka (nawet tak super) mogła tak szybko zmienić człowieka. Coś mi ta Lys tutaj kręci na boku, ona jest podejrzana.
„ Powiedz Catii, kiedy ty tak zmężniałaś?” – choć lubię bohaterki jako silne babki, to muszę zgodzić się z Tysiem i Arturem. Coraz więcej w Cath testosteronu i jaj niż w Colinie, który ma teraz humorki. Rozumiem, facet nie jest ze stali, uczucia ma, ale jednak no zaczyna zachowywać się niedojrzale i jak wcześniej uważałam, że trzyma emocje i uczucia na wodzy, by nikt nie widział jego słabej strony, tak teraz ukazuje nad wyraz dużo emocji. Aż od niego bije zmiennym humorkiem. Coś musi być nieźle na rzeczy z Lys. A Cathi przydałoby się wolne na jakimś babskim piżama party xD niech odnajdzie swą kobiecość.
3(4)
UsuńJa się dziwie, że Cath jeszcze jako tako normalnie funkcjonuje. Ja bez odpowiedniej ilości snu, jestem albo rozdrażniona, albo zmulona, że ledwo działam, nie mówiąc już, że C jeszcze musi nieźle kombinować i sprawa morderstwa tak szybko nie ukołysze ją do snu. Zawsze nawet w wolnej chwili (jak już to robi) to myśli ciągle o sprawie. To jest po prostu jakiś robot.
„A tak w ogóle, to po co przyszłaś? Coś konkretnego czy stęskniłaś się za pierdoleniem Longa?” – to wygrało XD
Jeśli chodzi o ten cały Wietnam Longa… nie potrafię zrozumieć do końca, dlaczego w takim razie wciąż jest z żoną, a żona z nim. Oboje się męczą, a dla samych dzieci (mają ich? Bo nie pamiętam…). Dla mnie to w ogóle dziwa sytuacja i bardzo dziwne tworzą małżeństwo, które właściwie już dawno przestało być małżeństwem i jedynie są ze sobą z przyzwyczajenia. Również dobrze mogliby się rozstać i oboje by chyba byli bardziej szczęśliwi. Co prawda można i by było spróbować naprawić tą relację, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że obie strony wyraziłyby chęć do tego. Tam już dawno minęła miłość! Nie ma już raczej nawet czego szukać. Niestety. O związek trzeba cały czas dbać, inaczej właśnie płomień wygaśnie i osobą, którą kochaliśmy, staje nam się obca.
No i mamy kolejnego informatyka geniusza, który jest jednak bratem bliźniakiem zmarłego. Kolejny trop i sądzę, że reszta ofiar również miała/ma kogoś genialnego z informatyki. To jedynie kwestia czasu na odkrycie tego faktu.
Końcówka rozdziału jakoś w ogóle mi nie pasowała. Nagle w Cathi odezwał się kobiecy…hm…humorek? Co jest bardzo zadziwiające, bo jak do tej pory nie wykazywała jak dla mnie żadnych oznak zainteresowania ślubem. Chociaż może na widok pięknej białej sukni ślubnej dostała jakiegoś świra i kopa. W każdym bądź razie zachowała się jak nie ona i jak zakupoholiczka. Zobaczyła kiecke i wszczyna alarm jakby się paliło. Zapomniała całkiem o pracy. A któż to się tak zmienił? No i Colin… zdziwił mnie fakt, że Cathi jest jego miłością życia. Okay, wiedziałam, że coś czuł do kobietki, ale nie że aż tak, że to ona jest jego teoretycznie miłością życia. Oj chłopie… wybij to sobie z głowy. Już dawno ten pociąg Catherine Morgan odjechał, a ty niepotrzebnie z niego wysiadłeś. Pociąg jedzie dalej i już nie zawróci. Tym bardziej, że zginiesz i będziesz martwy xD ah, miła ja ^^ Z drugiej też strony Cath albo jest ignorantką albo (wybacz) idiotką, bo nie wierzę, że taka wspaniała policjantka by nie zobaczyła, ani nie wyczuła, że jej partner czuje coś do niej. No błagam…!
4(1)
UsuńNo i wracamy do sprawy Rebecci. Właściwie poza zebraniem próbek do ustalenia DNA… nie znaleźli nic więcej…
„Informatyczny żargon” – kolejny suchar: jaki jest ulubiony baton informatyka? 3bit Hue Hue Hue
Kolejna moja teoria. Rebecca nie uciekła z byle powodu i nie zostawiła od tak dzieci, bo ich nie kochała. Wręcz przeciwnie! Martwiła się o nich i wiedziała, że gdy ucieknie będą bezpieczne. Teraz są u ojca, więc powinny być bezpieczne. Myślę, że już wtedy było gorąco i musiała przystać na warunki morderców. ALBO uciekła, bojąc się o własne życie, gdy zdała sobie sprawę, że weszła w niezłe bagno i próbowała uciec, co przyczyniło się do porwania jej siostry i morderstwa. Być może nawet zrobili to na jej oczach, by Reb zaczęła współpracować. Budzić strach i zmusić do działa. A cała ta sprawa z tym pudełkiem i wiadomością tylko potwierdzają moją teorię. Ona teoretycznie nie prosi o pomoc i napisała, żeby jej nie szukać, ale ja wiem, że tak naprawdę pragnie, aby ktoś jej pomóc, bo jest nieźle w bagnie i mimo wszystko, chce wyjść z tego. Bo niby dlaczego zapamiętała fakt, że rodzice zawsze darli pudełka i akurat na pudełku napisała wiadomość? Ja swoje wiem. Ona chce by ją szukali, tylko może być już za późno. Mordercy się nie patyczkują, jak ISIS. Współpracujesz albo zabijemy ci bliskich. Tak oni działają.
„Ok, może i tak, ale skoro rzeczywiście w grę wchodzi pierdylian gotówki, to dlaczego tak cudowni hakerzy zgodzili się mieszkać w syfie i skrajnym ubóstwie? Te domy były stare, brzydkie i cholernie brudne. Czemu żywili się jajecznicą i konserwami z puszki, zamiast łososiem w ziołach podawanym na złotej zastawie, siedząc dupą na diamentowym krześle? Kto normalny załatwiałby sprawy takiej wagi na jakimś zawalającym się osiedlu?” – bo ci cudowni hakerzy nie mieli wyjścia. Albo to albo śmierć. To nie oni wybierali sobie domki i miejscówkę, to jest oczywista oczywistość! Osiedle zostało być może wybrane dlatego, aby ciężko było znaleźć ich? I wtedy na spokojnie mogli pracować, a mordercy pilnować ich. Przecież nikt normalny nie trzyma zakładników w luksusowym apartamencie.
„Kim pojechała do Nowego Jorku pomóc w sprawie handlarzy bronią” – to o mnie!!! XDDD hahaha
Aish ci reporterzy i dziennikarze… teraz mogę mieć obawy, że mordercy mogą planować zabić C&C, aby powstrzymać ich od odkrycia prawdy, albo zastraszyć by zostawili to śledztwo.
Rozdział wydaje mi się bardzo krótki… o.o
Jeszcze chciałam wtrącić, bo w którymś rozdziale napisałaś, że być może chodziło im o banki, lombardy, jubilery. Moim zdaniem te dwie ostatnie opcje to jest pikuś. Gdybyś chcieli to by normalnie obrabowali. Stawiam na baki, ale nie tylko. Może również chodzić o kasyna, wielkie korporacje, które mają tyle szmalu, że aż głowa mała, dodatkowo chcą wpłynąć na rząd albo zrobić im psikusa w postaci włamania się do komputerów rządowych, wykradnięciu czegoś bardzo ważnego. Ewentualnie jeszcze może być jakieś powiązanie z wojskiem. Nie sądzę, że chodzi jedynie o szmal. Nie, kiedy porwali tyle hakerów. To jest naprawdę gruba sprawa i chcą zrobić DUŻY skok, aż cały świat się o tym dowie i to przejdzie do historii. Oni jeszcze coś wykombinują, mówię Ci. Bo to jest niemożliwe wręcz, aby po takim masowym morderstwie po prostu gdzieś rozpłynęli się i przestali swojej działalności. To ledwo początek katastrowy, którą szykują. Może chcą by upadła cała gospodarka na świecie? Aby rząd upadł? Nie wiem, ale jestem ciekawa, co jeszcze wymyślisz. *-*
UsuńCiekawa również jestem, czy w ogóle z moimi teoriami w cokolwiek trafiłam i w którymś punkcie mam rację. Powiesz mi czy coś trafiłam? Czy gdzieś mam rację i czy w ogóle idę w dobrym kierunku rozpracowywania tej bandy sukinsynów? :D *-* W zasadzie mogłabym pracować z C&C, ale tylko bezpieczna w jakimś tajnym gabinecie, dobrze strzeżonym XD bo by mnie jeszcze dorwali XD
Ogólnie jeszcze na koniec pochwalę Cię za tak ciekawą i wspaniałą fabułę. Im dalej idziemy, tym bardziej jest ciekawie i tym bardziej zagłębiam się z ochotą w tą powieść. Bosz, to się robi tak genialne jak Death Note, które Ci poleciłam. A to klasyka na wysokim poziomie! Chce więcej zagadek do rozwikłania *-* oczywiście, chce też poznać całą prawdę XD chce wiedzieć ile miałam racji i czy dobrze moja główka pracuje.
Tworzysz genialną historię i wróże CI niesamowitą przyszłość z tą powieścią. Myślę, że wybijesz się i w końcu jakieś wydawnictwo samo się do Ciebie odezwie i zaproponuje wydanie Twojej książki. Jestem pewna, że któryś wydawca zrobi to z przyjemnością!
Chociaż powiem, ze brakuje wciąż kobiecości w Cathi i męskości w Colinie, ale może się wyrobią. No i czekam na spotkanie z Danem i resztą obozowiczów. W ogóle jestem ciekawa jak to wszystko do tego doszło! *-*
FIGHTING!!!!!
PS. Żartowałam z tym krótkim komentarzem XD wyszło mi 3,5 str w Wordzie, Times New Roman, czcionka 11,5 xD
PS2. Przepraszam za te usunięte komentarze. Po prostu kopiowałam z Worda i dwa razy wkleiłam nie ten tekst, co trzeba... >.<
WENY RUDA!!! <3
Ten twój krótki komentarz zajął aż pięć;D Wczuwam ironię na samym początku, haha! Wiesz co? Aż sobie herbaty zrobiłam zanim siadłam do czytania i odpowiadania. Ajajaja już zacieram rączki!
UsuńDobra, jedziemy. A w ogóle to rozumiem, że zdecydowałaś się od razu przeczytać kilka i dopiero potem skomentować. Wtedy człowiek ma większe pojęcie o sprawie i inaczej myśli, niż po takich małych częściach. Sama tak czasem robię xD
Obie twoje teorie na temat Raina mogą być prawdopodobne i brzmią sensownie, ale nie powiem czy któraś z nich jest prawdą;D Ale bardzo się cieszę, że we wszystkim szukasz drugiego dna. A no chyba każdy miał kiedyś taki czas (albo będzie miał), kiedy przez myśl mu to samobójstwo przebiegło. Ale myśleć, a zrobić to dwie różne rzeczy. Także dobrze, że jesteś mądrą osóbką! ;*
"Sprawa śmierdzi i jest totalnie zawiła" - <3 <3
Colin nie zachowuje się tak bez powodu. Wiem, że może tera wyglądać na rozpieszczonego gówniarza, ale... Nie, dobra. Nic nie mówię. Wszystko wyjdzie w trakcie.
A co do Catheriny, były wcześniej fragmenty, w których interesowała się ślubem. Na początku drugiego rozdziału, jak razem z Jacobem spacerowała po mieście dogrywając różne sprawy, a potem jak włączyła w radiowozie płytę zespołu, który ma grać na jej ślubie, bo chciała ich jeszcze raz przesłuchać. Może to nie były jakieś ogromnie rozwinięte fragmenty, ale jednak świadczył o tym, że Catherina o ślubie myśli.
Hahaha tak, ta Kim była o Tobie;D Wróciłaś już? Jak było?
Sypiesz tymi sucharami jak z rękawa. Suche, ale mnie śmieszą :D Zapamiętam, to potem ja też będę sypać! :D
Wiesz.. jubiler jubilerowi nie równy. Nie jesteśmy w Polsce tylko w USA, tam mogą być tak bogaci jubilerzy i takie zabezpieczenia, że złamanie zabezpieczeń może być naprawdę trudne. Może też chodzić o jakąś sieć itp. Myślę, że ten motyw nie jest aż tak nieprawdopodobny. Chociaż na pewno o wiele mniej niż jakieś większe akcje czy ataki terrorystyczne. Ale wszystko trzeba rozważyć;D
Nie powiem ci w których momentach trafiłaś ze swoimi teoriami, a w których nie, bo zniszczę całą zabawę. Powiem tylko tyle, że w wielu kwestiach masz rację. Z tym, że brakuje męskości w Colinie i kobiety w Catherinie w pewnym sensie też się zgadzam. Ale dużym moim zamiarem jest ukazanie jak się człowiek może zmienić pod wpływem różnych wydarzeń oraz to, że nie zawsze powierzchowne cechy- te najbardziej widoczne - są tymi najważniejszymi. Jeszcze pokażę Catherinę od tej kobiecej strony. Jeszcze będzie słabiutką dziewczynką, której daleko do robota. Jeszcze Colin pokaże jaja;) Tylko wszystko wymaga czasu i cierpliwości;)
Bardzo sie cieszę, że tak ci się podoba! Jeju, czytając te komplementy na koniec myslałam, że mi się ryj rozerwie, taki miałam uśmiech;D Bardzo dziękuję!! I powiem szczerze, że nie obraziłabym się jakby ktoś się tym zainteresował;D Ale to jeszcze nie teraz, haha;D Jak skończe, poprawię i będę w 100% zadowolona! :D
3,5 str!? Ja pierdzielę... najdłuższy komentarz ever! *.*
Dziękuję za nie! ;*****
No właśnie! A nie mogłam wytrzymać, to przeczytałam na raz to, co mi zostało, no i miałam wtedy więcej do główkowania. A lubię to *-* Byłabym dobrym detektywem, może xD
UsuńOstatnio jakoś zawsze widzę drugie dno i wydaje mi się, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy człowiek, a przynajmniej większość, ma jakieś swoje usprawiedliwienie zachowania, chociaż nie zawsze jest ono dobre/akceptowane przez innych. Nigdy nie życzę nikomu by był w prawdziwej sytuacji, gdzie chce popełnić samobójstwo... Tylko tak naprawdę, a nie jak teraz nastolatki. Ciągle mówią, że się zabiją, że mają depresję, ale większość z nich nie ma pojęcia o prawdziwych problemach. I to mnie irytuj, bo z igły robią widły... A czy mądra ze mnie osóbka? Może, a może dla innej osoby byłabym tchórzem, chociaż wtedy gdybym naprawdę zrobiła sobie krzywdę, to teraz uważałabym to za największą głupotę.
Rozumiem, co do Colina, zapewne ma jakiś powód, ale dopóki go nie poznam, to w moich oczach niestety dalej będzie trochę jak nastolatek... :( A Cathy... jakoś nie odczułam by przejmowała się ślubem. Nie wiem czy w ogóle jej na tym tak bardzo zależy.
Tak, wróciłam i było fajnie! :D Pozabijałam paru bandziorów i oczyściłam miasto zbierając informacje xD
Haha a syp, lubię suchary xD a te akurat mi przyszły na myśl, gdy czytałam Twojego opka, więc musiałam napisać xD
W sumie fakt. Nie pomyślałam o tym, że jubiler tu a tam się różni. Mój błąd. Bo tam to mają niezły brylanciki *-* WIęc jednak tak, mogą robić skoki na jubilerów, ale i tak myślę, że to jeszcze znacznie grubsza sprawa.
Ja rozumiem i oczywiście będę czekać na zmiany bohaterów, bo nie wierzę, by (zwłaszcza w Twojej powieści, gdzie dzieją się naprawdę drastyczne rzeczy) nikt się z czasem nie zmienił. Każde jakieś doświadczenie zmienia człowieka. Czy na gorsze czy na lepsze - tego nie wiem na razie.
No cóż, napisałam prawdę, bo Twoje opowiadanie jest naprawdę warte uwagi. Jest przemyślane, to widać. Dobrze rozplanowane i każde posunięcie jest celowe i dopracowałaś szczegóły, co jest naprawdę ciężką pracą. Myślę, że nawet jeśli wyślesz do wydawnictw swoją pracę, to wydasz i książka stanie się popularna. Nie wierzę by tak nie było. Jakieś za przeproszeniem, szmatławce mają taki rozgłos, a nic nie prezentują, a tak dobra książka by nie miała być popularna? To by dopiero był szczyt wszystkiego, ale chyba teraz ludzie to lubią jakieś płytkie i marne romansidła... Osobiście nie widzę w nich nie wiadomo czego wybitnego. Może jestem jakaś inna i mam większe wymagania, co do dzieła.
Tak xD wolałam napisać w wordzie, bo w komentarzu, tej małej rubryczce to bym jeszcze bardziej szybko się zgubiła... T.T
Pozdrawiam! <3
A no też mnie denerwują takie nastolatki, ale wszyscy byliśmy kiedyś młodzi.. Nie można wymagać, że taka 14-tka będzie myśleć o problemie uchodźców, osłabieniu siły złotego, czy braku pieniędzy na opłaty. Dla nich największym problemem jest chłopak, przyjaciółka, ewentualnie szkoła i trzeba to zrozumieć. Dla nas to już dziwne, ale przecież kiedyś byłyśmy podobne;)
UsuńHaha dobra Kim, jak wróciłaś, to natychmiast angażuję cię do śledztwa! :D Czekaj na rozkazy, hah;D
No właśnie w tych czasach najgorsze jest to, że czasem coś dobrego się nie wybije, a szmatławiec zdobędzie miliony. Ja oczywiście się za coś wybitnego nie uważam, bo jeszcze ogrom pracy zanim coś wydam (o ile w ogóle), ale zauważyłam, że ludzie wolą łatwe, szybkie teksty, które nie wymagają od nich wiele wysiłku. A jak coś jest trudniejsze, to ciężko z popularnością. No ale nie wiem... może się mylę;D W sumie oby :D
Hejo kochana! Jestem i ja! :3
OdpowiedzUsuńNo. W końcu trochę wyjaśniło się, jeżeli chodzi o śmierć Andie. Cóż... Dobrze, że jej mama w końcu coś powiedziała. Nie wiem, czy w inny sposób dowiedzieliby się więcej szczegółów.
Ech. Współczuję C&C. No ale taki urok pracy. Teraz się zastanawiam, czy skoro ta cała sprawa ujrzała światło dzienne, to czy nie będą mieć jakiś nieprzyjemności w pracy. Oby nie! :D
Awww. Ja też nie mogę doczekać się części z obozem! :D
Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
Maggie
Nieprzyjemności będą na pewno, nie może być za pięknie;D
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Uwielbiam odczuwać realność Twojej powieści <3
OdpowiedzUsuń„Colin nie czuł żalu, wręcz przeciwnie — to małżeństwo coraz bardziej go irytowało.” Absolutnie mu się nie dziwię, ponieważ ja mam dokładnie takie same odczucia :P
„— Mieliście nosa!.” – Postawiłaś wykrzyknik i kropkę :)
„Może przestali chcieć współpracować i dlatego ktoś porwał członków ich rodzin. Może poderżnięcie im gardeł było czymś w rodzaju zmotywowania do dalszych działań, pokazaniem na co stać górę, jeśli będą się migać.” Właśnie o czymś takim pomyślałam! :D
Ale mnie ci dziennikarze wkurzyli :/ Ale, prędzej czy później musiał pojawić się jakiś mocniejszy konflikt stwarzający ryzyko :D
Ja pierdziele, ale się wciągnęłam! xd Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :*
Pozdrawiam,
legna
Uwielbiam tę realność przekazywać <3
UsuńO, ta kropka rzeczywiście niepotrzebna. Dziękuję za czujność! I za komentarz! ;* Przeogromnie się cieszę, że tak się wciągnęłaś! ;)
Heeeeej! Czytanie od razu i komentowanie w późniejszym czasie chyba stało się już u mnie tradycją. No, ale jestem i spieszę z komentarzem. :D
OdpowiedzUsuńNo proszę, czyli jednak McDowelowie zataili przed porucznikami prawdę. Znaczy, dobra, to było wiadome od początku, ale teraz jest wszystko czarno na białym. :) Trochę jednak zastanawia mnie to, czemu to ukrywali. Uciekła to uciekła. Rozumiem, że to dla nich bolesne doświadczenie, rozumiem, że może chcą ją trochę chronić, skoro "posunęła się za daleko", ale mimo to poprzednia reakcja McDowela była co najmniej niewspółmierna, w końcu to nie jest niczyja wina, że Rebecca uciekła - a już na pewno nie jej rodziców - więc czemu aż tak się zdenerwował? Czemu nic nie powiedzieli od razu? Przecież powinni wiedzieć, że to może pomóc w śledztwie w sprawie zabójstwa Andie, tu nie chodziło przecież o jakieś rodzinne gierki, typu "Rebecca uciekła, więc udajemy, że jej nie ma i nigdy nie było, bo to wyrodna córka", ale faktycznie o sprawę już taką "oficjalną" - bo o Rebeccę nie pytała sąsiadka podczas wspólnej podróży windą, a policjanci zajmujący się śledztwem w sprawie masowego morderstwa, w którym jedną z ofiar była ich druga córka. Moim zdaniem, gdyby chodziło tylko o jakieś rodzinne konwenanse, to raczej od razu by powiedzieli - bo niby czemu mieli by ukrywać? Czyżby aż tak cenili sobie honor własnego rodu, że postawili go wyżej niż dobro śledztwa? Wątpię. Nie, nie czepiam się Ciebie czy 'realności' tego, co opisałaś, żeby nie było. Chodzi mi o to, że może jednak McDowelowie wciąż nie powiedzieli całej prawdy? Może jednak coś jeszcze ukrywają? Są strasznie tajemniczy i coś mi się wydaje, że to będzie grubsza sprawa. :) Przyczepię się natomiast trochę tego przeszukania. Dlaczego C&C omijali pokoje? Co, powiedzieli, że nic tam nie ma i uwierzyli? Moim zdaniem, to trochę nieodpowiedzialne. Chyba powinni przeszukać wszystko - a już tym bardziej te pomieszczenia, co do których gospodarze zarzekali się, że niczego ciekawego tam nie ma. W końcu wszędzie mogli znaleźć jakąś wskazówkę, nie tylko w jednym pokoju, rzekomo należącego do Rebeccy.
Sprawa tego, kto mieszkał - albo raczej: przebywał - w poszczególnych domach zresztą też jest bardzo tajemnicza. Tylko znowu: rozumiem, informatycy, grube interesy, ważne sprawy, zapewne jakieś szemrane... Ale co ma do tego rodzeństwo? Co, chcieli ich postraszyć na zasadzie: "jeśli nie będziesz współpracować, z tobą zrobię to samo"? Czemu akurat rodzeństwo, a nie np. rodzice? Nie partnerzy? Nie jakieś inne bliskie osoby? Pewnie to wyjaśni się w miarę odkrywania informacji o kolejnych ofiarach i ich rodzinach - będzie ciekawie, to mogę orzec w ciemno. :D No i jeszcze pozostaje kwestia, co się stało z tymi informatykami. Skoro wiadomo, że Rebecca tam mieszkała/przebywała, to gdzie była w czasie, kiedy mordowali jej siostrę? Śmieci, talerze w zlewie wskazywały na to, że musiała być tam niedługo przed przyjazdem poruczników, więc gdzie się podziała? Jej też musieli coś zrobić. Nie wiem, uprowadzić, gdzieś zamknąć albo może też zabić? W zabójstwo akurat wątpię, bo zapewne ci informatycy do czegoś byli im potrzebni, ale nie mogli zostawić tych informatyków samopas, w końcu to chodziło o ich bliskich. Sprawcy musieli mieć pewność, że oni nic nie wygadają. Myślę, że porucznicy będą mieli twardy orzech do zgryzienia, by ich odszukać. Coś czuję, że Forest Hill kryje w sobie więcej tajemnic niż mogłoby się wydawać. :D
Colin naprawdę zachowuje się dziwnie. MEGADZIWNIE. I mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział coraz bardziej. Czyżby miało to związek z jego nową towarzyszką. Coś czuję, że tak, na pewno tak. Ale pozostaje kwestia, czy chodzi tylko o Catię i to, że jego miłość bierze ślub z kimś innym, a Colin chce trochę zagłuszyć swój zawód z tego powodu czy faktycznie ma to związek stricte ze śledztwem. Myślę, że i z jednym, i z drugim. I niestety ("niestety", bo lubię Colina) wydaje mi się też, że to on maczał palce w tym, że sprawą zainteresowały się media. Bo, na logikę, kto, jak nie Colin, który ostatnio zaczął zachowywać się inaczej?
UsuńO Twoim stylu nie będę się już rozpisywać. Wybacz, ale Ty wiesz, że jest genialny, my wiemy, że jest genialny, więc nie opłaca się powtarzać tego tak oczywistego i już oklepanego stwierdzenia. :* Nadmienię tylko, że nie zeszłaś z poziomu i to jest najważniejsze. :D
Następne części zapowiadają się chyba jeszcze ciekawiej niż dotychczasowe (a myślałam, że ciekawiej już być nie może :D ), czekam więc z niecierpliwością. :)
Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do mnie na nowy. :*
www.lek-na-samotnosc.blogspot.com
Wow, przeczytałam ten komentarz jednym tchem;D Masz rację, że to z opuszczeniem łazienki nie zabrzmiało tak jak powinno. Trochę to zmieniłam:D
UsuńNie będę nic na razie zdradzać na temat McDowela. Nie wykluczam, że możesz mieć rację z tym, że on coś jeszcze ukrywa. A może po prostu to wszystko ich przerosło i sami nie wiedzieli już, co robić? I stąd to głupie zachowanie. Ale zobaczymy;D
Kwestie: gdzie są informatycy, czemu zabijali akurat rodzeństwo itp. zostaną jeszcze wyjaśnione ;)
Natomiast masz zupełną rację z tym, że Forest Hill kryje w sobie więcej tajemnic niż mogłoby się wydawać. Już ja się o to postaram!
A no wiem, że zachowanie Colina jest dziwne i wcale się nie dziwię, że zaczęłaś go podejrzewać. Czy słusznie? Okaże się niebawem. Mam tylko nadzieję, że nie straci całej sympatii;D
Bardzo się cieszę, że tak ci się podoba, i że masz takie dobre zdanie o moim stylu. Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy! <3 Mam nadzieję, że naprawdę będzie tylko ciekawiej! ;)
Dziękuję za komentarz! ;**
Źle z moją pamięcią. Musiałam przelecieć po komentarzach, bo nie pamiętałam czy komentowałam ten twój rozdział czy nie... Tak to jest jak się najpierw czyta, a potem do tego wraca.
OdpowiedzUsuńW każdym razie podobało mi się. Cała ta sprawa robi się coraz ciekawsza. Tajemnice mnożą się i troją, a ja wprost nie mogę się doczekać, kiedy coś zacznie się wyjaśniać. Dobrze, że chociaż rodzice dziewczyn się przełamali i coś tam powiedzieli. Nie było tego dużo, właściwie to potwierdzili tylko, do czego funkcjonariusze już sami doszli, ale to zawsze coś. Nurtuje mnie to powiązanie z informatyką. Na bank musi chodzić o coś więcej niż zwykły napad. Może przejaw terroryzmu? To pewnie niedługo się okaże. Mnie po przeczytaniu tego rozdziału zastanawia coś całkiem innego, a mianowicie kto wypaplał wszystko dziennikarzom? Musiał to być ktoś z otoczenia C&C. Bo w innym przypadku skąd by tyle wiedział? Chyba, że zrobił to inny funkcjonariusz albo sami zainteresowani chcieli utrudnić pracę policji? A może to ta kobieta, z którą spotykał się Colin? Może ona w jakichś dziwny sposób jest powiązana z tym osiedlem, a może po prostu mężczyzna powiedział przy niej za dużo?
Zdecydowanie za dużo pytań! Ale za to jest niesamowicie ciekawie, więc czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Pozdrawiam!
Też tak czasem mam ;) Przeczytam, jestem pewna, że skomentowałam, a tu nie ma.
UsuńBardzo się cieszę, że jest tyle pytań, i że zaciekawiam. Już niedługo (tym razem naprawdę niedługo:D) coś się zacznie wyjaśniać, bo ile można trzymać w niepewności?
Dziękuję za komentarz! ;**
Cieszę się, że państwo McDowel zostali zmuszeni do mówienia i tym razem wyjawili całą prawdę, mimo że nie wniosło to zbyt wiele do całego śledztwa. Chociaż bardzo intryguje mnie to, co stało się z Rebeccą. Biorąc pod uwagę wiadomość wysłaną do rodziców na kartonie, przypuszczam, że kobieta nie zostawiła rodziny z własnej woli i kryje się za tym coś poważnego. Może przez swoje umiejętności zadarła z nieodpowiednimi ludźmi lub ktoś chciał wykorzystać jej zdolności informatyczne i w jakiś sposób zmusił, by tak postąpiła?
OdpowiedzUsuńZa to Catherina i Colin nie będą mieć teraz łatwo. Mam nadzieję, że nie spotkają żadne poważne problemy w związku z tym, że nadal będą prowadzić to śledztwo. Zastanawia mnie także sprawa z dziennikarzami. Wiedzieli oni zbyt wiele jak na drobny wyciek, ktoś rzeczywiście musiał poinformować ich o wszystkim. Pytanie tylko kto i w jakim celu? Początkowo pomyślałam o ludziach odpowiedzialnych za te zbrodnie, w tym wypadku ciężko mi jednak znaleźć sens. Czyżby w ten sposób chcieli im narobić problemów w pracy lub zmusić do porzucenia sprawy?
Cóż, na wyjaśnienia pewnie trzeba będzie trochę poczekać.
Pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo możliwe, że nie zostawiła ich dobrowolnie. Albo zostawiła, a potem żałowała. Możliwości jest w sumie kilka ;)
UsuńOj problemy będą, to mogę zdradzić;D Na wyjaśnienie rzeczywiście jeszcze trochę poczekamy, ale niezbyt długo. Nie będę tego ciągnąć w nieskończoność;)
Dziękuję za komentarz! ;*
OMG! Szczęka na podłodze... Również liczyłam, że państwo McDowel rozjaśnią tą sprawę, jednak tak nie jest! Przez to nie mogę poukładać swoich podejrzeń do kupy! xD Muszę jeszcze raz dokładnie to przeanalizować! :P
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozbrajającą rzeczą jest nazwa ich operacji "Sarenka w tunelu" - no padłam xD Faktycznie pasuje, ale wypowiadając to można umrzeć ze śmiechu ;p
Hmm i niestety media dowiadują się o wszystkim, lecz to nie jest przypadek. Wiadomo, iż są "hienami", które żerują na tragediach, aby tylko zrobić karierę. Jednak w tym przypadku wydaje mi się, iż mieli jakiegoś informatora (grono policji lub anonimowo napisał do nich któryś ze sprawców, aby specjalnie przekonać się na własne oczy kto zajmuje się tą sprawą i jakie informacje posiadają). Coś w tym jest...
I oczywiście Colin... On robi się coraz bardziej tajemniczy :( Może chciał się spotkać z Lys i z tego powodu wystawił Catię. Kocha ją, ale stara się unikać jakiś prywatnych kontaktów z nią, żeby nie zrobił czegoś głupiego (typu walka o Catię z Jacobem)? A może specjalnie odsuwa się od Morgan, aby móc ułożyć sobie jakoś życie z Lys? Mogłabym równie dobrze podejrzewać go o jakieś ciemne interesy z tymi sprawcami, ale Colin taki nie jest !!
No ciekawość mnie doprowadzi do piekła xD
I znowu teraz przejdziemy do części, którą zrobiłam pod poprzednim rozdziałem - czyli błędy. Bolą mnie trochę oczy, jestem zmęczona, ale czytam i tak bardzo uważnie choć nie wszystko zauważę. Tak jak pisałam pod poprzednim postem - nie lubię wytykać błędów, bo sama piszę kiepsko, ale chcę jakoś pomóc wyłapać literówki :D
"C&C nie zamierzali pisnąć choć słowa i w pośpiechu przemierzali drogę dzielącą ich do radiowozu." - tutaj mi się wydaje, że lepiej by brzmiało "drogę dzielącą ich od radiowozu" lub "przemierzali drogę kierując się do radiowozu" oczywiście tak mi się tylko wydaje xD
"Do tej pory nikt, oprócz śledczych w departamencie i morderców, nie posiadał na informacji o tym potwornym znalezisku." - "nie posiadał informacji o tym potwornym znalezisku" tutaj "na" wydaje się niepotrzebne xD
Tak nie za bardzo nadaję się do wyszukiwania błędów i mogę się mylić w wielu kwestiach, gdyż wciąż daleko mi brakuje do twojego poziomu pisania kochana :)
W każdym razie nie pozostaje mi nic innego jak tylko powiedzieć, że czekam na kolejny rozdział i na OBÓZ!! I na moich DRAGONÓW - jeżeli będą nazywali się tak samo lub nie wykreśli się ich całkowicie z opowiadania.
Pozdrawiam Lex May :D
Sarenka wyszła mi w sumie bardzo spontanicznie;D
UsuńWalka Colina z Jacobem o Catherinę byłaby na pewno ciekawym pomysłem:D I miałabym tu duże pole do popisu. Jakby to był romans, to z pewnością taki wątek by się pojawił, hah!
Takie piekło z ciekawości to dobre piekiełko. Przynajmniej ja takie lubię;D Czasem, bo czasem doprowadza do szału.
Bardzo dziękuję za wytknięcie błędów! To takie głupie mendy, które wynikają z pośpiechu i niedopatrzenia, ale wyeliminować i poprawić trzeba. Także dziękuję bardzo! ;*
Powiem szczerze, że jeszcze nie wiem czy będą się nazywać tak samo, ale na pewno ich nie wykreślę! ;)
Dziękuję za komentarz! ;**
Krótki rozdział? Nie wydaje mi się a ppo mimo to i tak chętnie go przeczytałam. Tak jak zawsze. Zastanawia mnie sytuacja między Colinem i Catią-czemu ją wystawił? Ah i te nieszczęsne media. Jak zawsze muszą wszystko wiedzieć co jest denerwujące i to mało powiedziane. Przepraszam że bardzo kruciutko skomentowałam ale telefon mi szwankuje i ciągle się zacina. Zapraszam do mnie :) http://dilseeeee.blogspot.com/2016/02/rozdzia-2-przeszosc-jest-jak-senny_14.html?m=1
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ;* Wpadnę w wolnej chwili.
UsuńSzczerze mówiąc, nie czytałam jeszcze takiego bloga i jestem mile zaskoczona. Mimo, że na pierwszy rzut oka wszystko wydawało mi się nieco chaotyczne - bardzo się myliłam i na pewno zostanę tutaj dłużej.
OdpowiedzUsuńW odróżnieniu od mojego pobytu u Ciebie - mój komentarz dziś nie będzie zbyt długi. Jestem chora i trudno jest mi się skupić na wszystkim, chociaż chciałabym skomentować co tylko się da - jak to zawsze robię na początku.
Podoba mi się, że masz zakładkę "Streszczenie". Weszłam najpierw w nią i przeczytałam wszystko, co skłoniło mnie do przeczytania wszystkiego, co tylko wstawiałaś. To bardzo przydatne. Fajnie, że napisałaś też coś o sobie - ja osobiście bardzo lubię wiedzieć. Do tego Ask - ekstra. O wszystko można zapytać, nie zaśmiecając przy tym bloga. Bohaterowie, w każdym z opowiadań mnie urzekli i w każdym mam już swojego ulubionego, więc tylko szukam co linijka wspomnianego imienia :P
Rozdział jest przyjemny. Zazwyczaj ciemne szablony są przygnębiające i nie do końca mi przez to leżą. Twój mi się podoba, szczególnie, że lubię takie prześwity chmur, gwiazd - dla mnie na duży plus.
W bohaterach widzę dużo aktorów z F&F, co mi się bardzo podoba - tak, tak, wychowałam się z bandą chłopaków, więc kręcą mnie takie rzeczy(chyba można to już uznać jako spaczenie).
Na pewno będę czytać każdy rozdział(bardzo Cię proszę, żebyś mnie o nich powiadamiała od razu po wstawieniu :) ) i długo się mnie nie pozbędziesz.
Jeszcze raz przepraszam za taki komentarz - krótki i ogólnikowy. W następnym na pewno się popiszę i skupie bardziej na samej treści, niż na całym blogu.
Pozdrawiam i życzę dużo pomysłów :)
[http://cienie-we-mgle.blogspot.com/]
Bardzo się cieszę, że postanowiłaś wpaść i zaznajomić się z moim blogiem. Gorąco zachęcam do przeczytania całych rozdziałów, bo niestety nie da się tej powieści zrozumieć czytając od środka. Kryminały rządzą się swoimi prawami i każdy szczegół ma znaczenie, a tutaj tych szczegółów będzie masa;D Tak, jest tu sporo aktorów z FF, bo ja też kocham ten film;D I jakoś tak mi wyglądem podpasowali;D
UsuńDziękuję za komentarz i wcale nie uważam, żeby był krótki! Ale skoro piszesz, że w następnym odniesiesz się do treści to już zacieram rączki! :D
Również pozdrawiam ;**
Dla mnie nadal pozostaje tajemnicą, jak to jest, że zawsze pojawiam się u ciebie spóźniona? No ale musisz mi wybaczyć. ;)
OdpowiedzUsuńDobre informacje nie muszą czekać na dobrą porę, żeby je przekazać. Ale z drugiej strony, Catia i Colin są już na pewno wykończeni wiecznym ślęczeniem w pracy nad papierami, zastanawianiem się nad całą tą sprawą, motywami, połączeniami między ofiarami… Nie zdziwię się, jeśli niedługo przeczytam, że któreś z nich zasnęło na stojąco. No ale z drugiej strony ta sprawa wymaga poświęceń. Nie mogą sobie odpuścić i zaniedbać śledztwa. Oby tylko wszystko wyjaśniło się, zanim padną z przemęczenia. ;D
Kolejna wizyta u McDowelów na pewno nie nastraja ich optymizmem. Przy ostatniej takiej, pan domu nie potraktował ich jak mile widzianych gości. Tym razem jednak mają nakaz, więc cokolwiek zrobi lub powie, nie przeszkodzi im w przeszukiwaniu. Tylko sam fakt, że ci ludzie po raz kolejny będą musieli przypomnieć sobie całą tę tragedię. Być może są w to jakoś zamieszani, być może wiedzą więcej niż mówią śledczym, ale to nie zmienia faktu, że ich córka zginęła. To na pewno był dla nich cios, po którym jeszcze nie zdążyli się otrząsnąć.
Co do Colina… Podejrzenia Coopera mogą okazać się prawdą, ale nie muszą. Jakoś na razie wolę się trzymać zdania, że on zmienił się pod wpływem sprawy i chwilowych, własnych problemów, ale nie wdał się w żadne przekazywanie tajnych informacji, bądź inne takie. Może po prostu Colin jest mniej odporny psychicznie niż Catia? Może sytuacja zaczyna go przerastać? Chciałabym, żeby tak właśnie było.
Sprawa z Rebbecą jest dość dziwna. Powodziło jej się dobrze. Mieszkała z rodzicami i może nie dogadywała się z nimi świetnie, ale przecież nigdy by jej z domu nie wyrzucili. Skoro współpracowała z jakimiś większymi firmami, to znaczy, że naprawdę wiedziała, co robi i spokojnie mogła na siebie zarobić. A więc dlaczego tajemniczo zniknęła? Dlaczego zostawiła własne dzieci? Myślę, że została do tego zmuszona. Porwali ją, zamknęli w domu na osiedlu, kazali żyć normalnie. A w zamian pragnęli jej wiedzy i umiejętności z dziedziny informatyki. Pozostaje tylko pytanie, czy dostali to, czego chcieli? I czego tak naprawdę chcieli?
Postępy w śledztwie cieszą, ale mam jakieś dziwne wrażenie, że im głębiej się dokopią, tym większy syf tam zastaną. Ich teraźniejsze problemy to jedynie czubek góry lodowej! Catherina już teraz burzy się przeciwko działaniu niezgodnie z zasadami, a wydaje mi się, że nim sprawa dobiegnie końca, sama będzie tak działać i to bez wielkich rozmyślań na ten temat. To po prostu bagno. A żeby z tego bagna wyjść, muszą się ratować w każdy jeden możliwy sposób. Nieważne, czy jest to zgodne z etyką, czy nie.
Zawsze uważałam, że dziennikarze to hieny. Trochę uogólniam, bo może nie wszyscy tacy są, ale większość… w każdym bądź razie narażają C&C na dość poważne problemy. I to tylko dlatego, że poszukują sensacji. Dla nich sprawa z ForestHill nie ma najmniejszego znaczenia, zależy im tylko i wyłącznie na oglądalności. Colin zachowuje się wobec Catii jak dupek. Wcale się nie dziwię, że jej podejrzenia wobec jego lojalności tylko rosną. Dużo rzeczy przemawia na niekorzyść jej partnera. Choćby fakt, że dziennikarze zdecydowanie wiedzą za dużo o sprawie. Nie musi to być sprawka Colina, bo oni mają swoje sztuczki na dobranie się do kawałka sensacji, ale i tak niepokoi to Catię. Cooper zasiał ziarno niezgody. A ono zaczyna właśnie kiełkować.
Całuję, pozdrawiam i życzę dużo czasu na pisanie i odpoczynek też. Bo w końcu każdemu się on należy. ;**
serca-dekalog.blogspot.com
Ależ oczywiście, że wybaczam ;*
UsuńCos mi się wydaje, że ty i Catherina wychodzicie z jednego założenia - lepiej wierzyć, że Colin ma dobre intencje;D I w sumie chyba coś w tym jest, może nie warto go tak szybko oceniać i skreślać? Jedno jest pewne - jeszcze troszkę w tej kwestii zamieszam:D
Bardzo mi się podoba to co napisałaś na temat tej sprawy, działania według etyki i o bagnie. Nie ukrywam, że właśnie w taki sposób chciałam to pokazać, więc taki komentarz to normalnie słodycz dla moich oczu <3
Ziarno niezgody... coś w tym jest!
Bardzo dziękuję za komentarz! ;* Wielki uśmiech u mnie wywołałaś i w naprawdę wielu kwestiach się zgadzamy! ;)
Przez to ziarno niezgody zaczynam podejrzewać, że ktoś jednak działa na rzecz drugiej strony. I mówiąc ktoś, mam na myśli konkretną osobę.
UsuńI to miałoby sens. Chociaż nie mam pojęcia, czy rzeczywiście tak jest. ;D
Cześć <3 Tak jak obiecałam, przybywam po przeczytaniu wszystkich rozdziałów i nawet nie przeproszę, że tak długo mi to zajęło, bo zrobiłam to specjalnie. Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło, ale starałam się czytać jak najwolniej, wiedząc, że przyjdzie mi czekać jak na szpilkach na kolejną część. Mój telefon znacznie ułatwiał mi sprawę, zacinając się przy każdym jednym przesunięciu tekstu. Kochana Xperia <3 Ale w końcu przeczytałam i ... O mój boże. Już gdy czytałam poprzednią wersje, wiedziałam, że umiesz pisać, ale teraz widzę, że stałaś się w tym jeszcze lepsza. Widać, że dokładnie przemyślałaś każdy szczegół, dokładnie stworzyłaś każdego bohatera i tak samo dokładnie przekazujesz nam ich uczucia. Jestem pod wrażeniem, naprawdę masz talent, a ja się czuję jakbym czytała książkę. Bardzo dobrą książkę. Sprawa tych 10 morderstw jest bardzo ciekawa, śledczy nie mają żadnego punktu zaczepienia i kompletnie nie wiadomo o co w tym chodzi. Niecierpliwie czekam, aż zacznie wychodzić więcej faktów. Co do powyższej notki - gratuluję 200 obserwatorów! <3 <3 <3 Szacun, ja chciałabym mieć chociaż połowę xd Może kiedyś mi się uda, haha. Co do drugiej sprawy. Nie oceniałam Colina surowo nigdy, ani nigdy też z całą pewnością nie mogłam tego zrobić. Wiem, że nim coś miota, on się miota, ale jeszcze nie wiemy co to jest.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny rozdział, ale o tym to myśle, że doskonale wiesz :D Dziękuję Ci też bardzo, za odwiedzenie mojego bloga i przeczytanie prologu, nawet jeśli nie znasz tego świata, który opisuję :) To naprawdę dużo dla mnie znaczy <3
Do napisania pod następnym cudowym rozdziałem ^^ :*
Jeju, dziewczyno, wiesz jak mi teraz miło!? Normalnie tak mi nasłodziłaś, że mam ochotę rzucić wszystko i pisać kolejny rozdział. Dziękuję ci za tę dawkę weny! I ogromnie się cieszę, że tak się podobało. No chyba nie ma lepszej nagrody za te godziny spędzane przed ekranem i hektolitry wypitej kawy (albo piwa:D haha). Mam nadzieję, że będę ciekawić do samego końca! ;)
UsuńDziękuję za komentarz! ;** I że miałaś chęci na nadrobienie wszystkich rozdziałów;) To wiele dla mnie znaczy!
Wyjątkowo czytał mi twoje opowiadanie lektor, podczas, gdy ja biegałem na bieżni i leżałem na ławeczce. Okazało się, że podczas fizycznego wysiłku lepiej mi się myśli.
OdpowiedzUsuńPragnę ci zwrócić uwagę, że śledczy popełniają błąd, mając na oku tylko te większe punkty. Dziś pieniądze to zapis cyfr w systemie, tak więc załóżmy, że duży bank, ma kilka mniejszych filii, takich wydających się być nieważnymi, ale z takiej maluteńkiej pipidówki podobnie jak z wielkiego, głównego oddziału, można wyprowadzić dokładnie te same miliony, a mnie się wydaje, że bandytom właśnie kasa jest potrzeba, kasa i broń, oraz możliwość kontrolowania sieci, łącza, telefonii. Oni chcą zdobyć władzę nad światem. Nie wiem tylko czy moje myślenie idzie w dobrym kierunku.
Co do pomysłu konspiracji, by z nikim się tą sprawę nie dzielić, to sądzę iż popełniają błąd i wydaje mi się, że Colin popełnia go świadomie, bo już go ta szprycha z baru przekręciła na swoją stronę. Natomiast na Catherine burczy, bo po prostu jest mu z tym źle, że ona wychodzi na innego i jakoś musi to okazywać, jednocześnie w taki sposób, by swoich uczuć nie zdradzać.
Nie dziwię się też rodzicom, że wypierali się tej córki co opuściła dzieci. Gdy matka opuszcza dzieci to nie matka, to suka, z resztą o ojcach zostawiających swoje pociechy mam podobne zdanie i gdyby w przyszłości, które z moich dzieci opuściło swoje dziecko, to systematycznie przestałbym się przyznawać, że jestem rodzicem takiego dziecka, wymazałbym je z pamięci. Zastanawiam się jednak też nad motywacją tej matki z twojego opowiadania. Obawiam się, że ona od zawsze byłą przemądrzała i czuła się lepsza, taka pyszna, oraz gnała za modą, nowinkami informatycznymi i pieniędzmi, i właśnie to ją zgubiło. Czuję, że olewała zdanie rodziców, bo co głupi, biedni mieli jej do zaoferowania? Myślę, że swoją mądrość życiową, ale o tym to się pewnie przekonała, gdy już było za późno.
Pozdrawiam i wybacz, ze tak króciutko, ale chcę jeszcze zlektorować sobie kolejny rozdział xD
Wcale nie króciutko! ;) Ja też uważam, że jeśli ktoś zostawia swoje dzieci to nie zasługuje na uwagę i przyznawania się do niego. No chyba, że dochodzi do rozwodu albo czegoś takiego i jeden z rodziców się wyprowadza, ale chce utrzymywać kontakt z dzieckiem. Też to jest niby odejście, ale inne. A tak po prostu, bez słowa, bez interesowania się - nie rozumiem. Jesteś chyba jedyną osobą, która zrozumiała zachowanie McDowela. Cieszę się, że choć ty jeden! ;)
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Może dlatego zrozumiałem i od razu coś takiego przyszło mi do głowy, bo gdzieś tam w moim życiu odbiło się kilka takich odejść. Znam więcej mężczyzn, mniej kobiet, którzy właśnie po odejściu interesowali się dziećmi z pierwszych związków przez kilka miesięcy, czasami rok lub dwa, ale gdy te dzieci osiągały wiek zazwyczaj nastoletni, czyli jakieś (11-15 lat), to się usuwali, delikatnie brali wycofanie i ograniczali się do jakiś prezentów na święta czy urodziny, z czasem zaczynali zapominać o dniu dziecka, potem o imieninach, w końcu o urodzinach też zapomnieli i po latach mijają te dzieci i nawet nie mówią im część, a śmią się chwalić że już mają wnuki, choć nigdy nie wzięli na ręce, bo tak jak oni nie kontaktowali się z dzieckiem, tak teraz to dziecko nie chce kontaktu z nim. Osobiście sam zawsze widziałem winę w rodzicach, u których ci panowie jadali obiadki, przebywali, wpadali na kawę, bo ja własnemu dziecku w takiej sytuacji zamknąłbym drzwi przed nosem, z nadzieją, że te drzwi odbiją się od tego nosa i chociaż ulegnie złamaniu. Co innego jest odejść od kobiety, czy zrozumieć jej odejście a co innego odejść od własnego dziecka. Podobnie patrzę na odejście od cudzego dziecka, bo przecież jest bardzo dużo ojczymów co byli ojcami, a potem poszli do młodszej i nagle zapomnieli, zaniechali tworzenia relacji. To takie myślenie bez przyszłości, bo co zrobią gdy na starość zniedołężnieją i nie będzie miał kto się nimi zająć? Albo nie będą mieli komu się iść wygadać, czy pójść do kina. Życie zawsze za takie coś odpłaca, wcześniej lub później, ale jednak. Dlatego zrozumiałem tych twoich McDowelów.
UsuńMam identyczne zdanie na ten temat. Nie znam co prawda zbyt wielu takich sytuacji z życia codziennego, ale wiem, że się zdarzają. A to podłe zostawiać drugiego człowieka. Nie ważne, czy dorosły, nastolatek czy dziecko. To przecież zawsze boli.
UsuńChciałabym napisać, że akcja się rozkręca, ale pisałam to chyba pod każdym rozdziałem. Ona już jest rozkręcona na maksa i nie potrafi się zatrzymać. Ciekawa jestem co z tego wszystkiego wyniknie. Jeśli chodzi o sprawę Rebecci to liczyłam na coś bardziej zaskakującego, choć w zasadzie sama nie wiem na co dokładnie. Choć muszę przyznać, że w życiu nie powiedziałabym, że ona ma dwójkę dzieci... Zastanawia mnie też dlaczego przy wcześniejszym przeszukaniu C&C tak olali jej pokój? Nie pojawił się w nich choć cień wątpliwości i ciekawości co znajduje się za tamtymi drzwiami? Zastanawiam się w co takiego wplątała się Rebecca, że musiała uciec od rodziny, porzucić dzieci i wysyłać zakamuflowane wiadomości o tym, że jest w niebezpieczeństwie. Choć nie chce mi się wierzyć w tą teorię z atakiem terrorystycznym, to jednak jej zachowanie idealnie się w taką sytuację wpasowuje. A co do dziennikarzy to od razu się domyśliłam, że ktoś z policji musiał im sprzedać te wszystkie informacje o śledztwie, nie wiem tylko kto. Poza moimi podejrzeniami są Catia i Colin. Mimo, że Bonnet zachowuje się oschle wobec Catheriny, to według mnie nie chodzi o podzielenie się poufnymi informacjami z mediami, a raczej o jej ślub. Widać, że facetowi coraz bardziej siedzi to na sercu i nie pozwala normalnie funkcjonować. Ciekawe kiedy on wybuchnie, bo nie wydaje mi się, żeby Colin był takim typem człowieka, który dusi w sobie emocje. Gdyby tak było to wobec przyjaciółki zachowywałby się raczej normalnie, czyż nie?
OdpowiedzUsuńCo do ostatniego pytania się nie odniosę, bo musiałabym zdradzić jedną z największych tajemnic tej części:D Zachowanie Colina się wyjaśni, ale jeszcze trochę potrzymam w niepewności;)
UsuńDomyślam się, że każdy liczył na coś bardziej zaskakującego odnośnie Rebecci, ale nie mogę ciągle komplikować im życia! :D Czasem będą też fragmenty totalnie niezaskakujące;D
Dziękuję za komentarz! ;*
Czy ty w ogóle zauważysz mój komentarz ? :D Mam nadzieję, że tak !
OdpowiedzUsuńNo więc przeczytałam streszczenie, które istnieje a od tego momentu biorę się za całość - na tyle pozwala mi czas :)
Ta sprawa jest przerażająca! Opuszczone osiedle, które zamieszkiwali sami świetni informatycy? To naprawdę wygląda jak planowanie zawładnięcia nad światem ! Biorąc pod uwagę naszą obecną sytuację, kiedy to całe nasze życie toczy się w internecie- informatycy mogliby spraliżowac cały świat i nas zniszczyć. Dobrze, że Collinowi udało się wyciągnąć od tych ludzi co stało się z Rebeccą.
I co jeszcze ? No sprawa między Collinem i Catherine- szkoda mi go i nic dziwnego, że się od niej odsunął. Ciężko jest być blisko kogoś, kogo kochasz i kto nigdy nie będzie twój.
Piszesz świetnie, a biorąc pod uwagę długość i szczegółowość rozdziałów, masz cudowną wyobraźnię ! Brawo- oby tak dalej !
Pozdrawiam, lecę czytać dalej :)
cursed-child.blogspot.com
Witam cię bardzo serdecznie! Ależ oczywiście, że zauważę twój komentarz, jak mogłoby być inaczej:D
UsuńBardzo się cieszę, że ci się podobało, i że zdecydowałaś się przeczytać. Co prawda streszczenie nie oddaje wszystkiego, ale dobre i to;D Mam nadzieję, że reszta też się spodoba i dziękuję za komentarz! ;**
Za każdym razem jak myślę o tej sprawie czuję jak po plecach przebiegają mi dreszcze, nie mogłabym być na miejscu Cathy, oooo nie, to za bardzo przejmujące! Po pierwsze bardzo, ale to bardzo zastanawia mnie zachowanie pana McDowela, sprawia wrażenie jakby nie zależało mu na złapaniu sprawcy i rozwianiu całej tej tajemnicy bestialstwa. Dobrze, że jego małżonka przełamała strach i zaczęła mówić. Poza tym duet Long i Cooper też zachowuje się dziwnie, każą węszyć, nie wspominać o tym w raportach i działać na własną rękę? Nie jestem jakiś znawcą tematu, ale wiem jedno tak się nie powinno działać! I cytując C&C mogą za to beknąć!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kochana, gratulację. Może uda mi się dziś przeczytać jeszcze coś u ciebie, póki co jednym okiem pilnuję siostrzenicy, drugim czytam twoje opowiadanie, trochę powoli mi to idzie, ale nadrabiam zaległości :)
http://nauczysz-sie-mnie.blogspot.com/
Buziaki!
Bardzo się cieszę, że wróciłaś! I bardzo podoba mi się też to, że sprawa FH wywołuje dreszcze. Nie sądziłam, że wymyśliłam coś aż tak emocjonującego. Ogromnie się cieszę! ;*
UsuńI bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Przeczytane.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń"Ona cała była niepokojąca. Nie wiem, chyba nie."
OdpowiedzUsuńNie wiem jak u reszty czytelników, ale mi tutaj brakuje pauzy. Wiesz - najpierw odszczekuje, że córka cała była niepokojąca, a potem całkowita zmiana tonu i "nie". Nie umiem chyba tego wyjaśnić. Po prostu trochę czułam, jakby na jedno pytanie on udzielił zdawkowo dwóch odpowiedzi, w dodatku wykluczających siebie nawzajem (tak i nie ;p). Zakładam, że tak miało być, ale lepiej (oczywiście tylko moim zdaniem), oddzielić właśnie te dwa zdanie przez jakieś wtrącenie na zasadzie, że spauzował po tej zgryźliwej uwadze, podrapał się po tyłku chociażby i dodał, że nie wie.
No ale to taka pierdoła, tak sobie napisałam, bo chyba nic nie szkodzi, co?
A napisałam o niej dlatego, że trochę wybiła mnie z rytmu przy świetnie utrzymanym klimacie w tym odcinku. Naprawdę wyszło świetnie, pod względem napięcia bajka. Przynajmniej dla mnie. Rozmowa z tym ojcem naturalna i jestem w stanie zrozumieć jego motywy, zwłaszcza w tak pokręconej sytuacji. No szkoda tylko tych dzieci.
Colin chyba sam wpadł w jakieś bagno, bo jego zachowanie powoli przekracza dopuszczalne normy. Ale to ma swoje plusy, bo jako czytelnik wolę gburów niż wesołych podrywaczy ;p
Podobała mi się też ta rozmowa w sprawie trzymania gęby na kłódkę. Cat nie ma nic do gadania, a dla reszty kwestia milczenia jest prosta jak budowa cepa - trzeba zachować wszystko dla siebie i tyle. Pytanie tylko, kto jest w to wszystko zamieszany. Odnoszę wrażenie, że to ktoś z ich bliskiego otoczenia, ale nie potrafię określić, jak bardzo bliskiego. Chociaż mogę też mieć teraz nadwrażliwą podejrzliwość ;p
Co do końcówki, kiedy wyjaśniłaś te dwie kwestie to wiesz... z perspektywy czytelnika to wcale nie jest tak oczywiste, jak ci się wydaje ;p Przede wszystkim my nie wiemy (i nigdy nie będziemy wiedzieć) tyle ile ty. Dla mnie chociażby samo określenie "miłość życia" wcale nie przesądza o sprawie, bo mimo wszystko uczucia Colina są kulawe ;p tak czy inaczej chodzi mi o to, że ja wiem tyle, ile napiszesz i nigdy nie mogę mieć pewności, że nawet ten sms od Lis nie jest przypadkiem jakąś zmyłą, żeby mi się wydawało, że on utrzymuje z nią kontakt, a tak naprawdę TAKI WAŁ. Rozumiesz? :d Tym bardziej, że to kryminał, tutaj wszystko może być jedną wielką ściemą ;p
Ale nie wyobrażam sobie, jak można czytać co któryś rozdział, to nie ma sensu nie tylko w kryminałach... to nie ma sensu w ogóle, po co się w ogóle z takim czymś szczypać, niepoważne zachowanie ;p
Tyle ode mnie
Pozdrawiam ; ))
Rzeczywiście przydałaby się tam pauza. Masz rację;)
UsuńNie powiedziałabym, że Twoja podejrzliwość jest nadwrażliwa. W końcu w kryminałach (w sumie jak i w życiu) każdy może być winny. Także moim zdaniem dobrze, że wszędzie doszukujesz się podstępu;D
Ok, czytelnik nie musi widzieć, że Colin darzy Catherinę miłością do grobowej deski i tak dalej, bo takich fragmentów rzeczywiście raczej nie było, ale sam fakt, że jest w niej zakochany, podoba mu się, że znaczy dla niego więcej niż inne kobiety, chyba każdy uważny czytelnik powinien dostrzec. I o to mi chodziło w tym poście pod notką;)
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Przeczytałam i idę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńWróciłaś!! <3
UsuńNo ładnie, za niecałe dwie godziny mam gości, a w pokoju prawdziwy... Wietnam ;) Jednak zamiast go ogarniać siedzę wlepiona z telefonem i czytam rozdzialik.
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało scenkę u tych rodziców. Tatko wreszcie spuścił z tonu i zaczął współpracować. Odkąd wyszła informacja, że Rebecca mieszkała z rodzicami i siostrą, zastanowił mnie fakt, czemu śledczych nie zainteresowała obecność dwóch pokoi - jeden zamordowanej, a drugi? Ale tutaj rozwiałaś wątpliwości, a rodzicom gratuluje, +200 do sprytu ;) Ukryty pokój, no no no.
Ładnie też oddałaś emocje ojca, gdy opowiadał, że wiadomość od córki dostawał na opakowaniach po zabawkach. W swojej wypowiedzi raz był rozżalony, powtarzał co chwila to samo jak w jakimś transie, a za chwilę był zły na córkę. Taka huśtawka uczuć. Bardzo zgrabnie napisane, przepełnione wszystkimi emocjami jakie może żywić w takiej chwili ojciec dziecka, które nagle uciekło z domu.
Sarenka w tunelu :') Jak słodko.
Ale kryptonim i nadanie śledztwu tajniackich cech umarło śmiercią naturalną, gdy pojawiły się media. Czyżby mieli kreta? Komu byłoby na rękę informowanie telewizji? I wyjawianie tylu szczegółów. Przecież nie każdy wiedział, że ofiary zostały porwane, a świadek się powiesił. To musiał być ktoś mocno powiązany z tym wszystkim. Ciągle mnie męczy kto...
Ależ ja mam radochę, jak ktoś używa tego "Wietnam":D Bardzo się cieszę, że podobała Ci się ta scena z ojcem. Starałam się, żeby wyszło dość realistycznie.
UsuńA odpowiedź na pytania wcale nie pojawi się szybko! :D
Dziękuję za komentarz! ;**
I leć sprzątać ten Wietnam:D
Ciekawi mnie, w jaką sprawę zamieszani są ci wszyscy informatycy i czemu tak poznikali (no, jeszcze nie wiemy, czy zniknęli wszyscy, ale podejrzewam, że raczej tak).
OdpowiedzUsuńColin nadal wkur- irytuje. Ugh.
Pozdrawiam,
ellain.
Aleś się uwzięła na Colina, haha :D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Ten Colin to mi na nerwy działa. :D Nie lubię ludzi, którzy coś przed mną ukrywają, szczególnie, jeśli wcześniej z daną osobą się dobrze dogadywałam. Ale mam dziwne przeczucie, że Colin ściągnie na siebie jakieś kłopoty.
OdpowiedzUsuńA co do tej sprawy z informatykami, to nadal jestem ciekawa, co oni tam knuli. :D
Pozdrawiam!
Nie dziwię się, że działa na nerwy i coś czuję, że jeszcze długo będzie ;)
UsuńBardzo dziękuję za komentarz! ;*