*
Sen nie załagodził na jej złego nastroju. Wstając z łóżka nie czuła żadnego zapału i chęci do pracy, a niemiłe przemyślenia z poprzedniego wieczora nadal tkwiły w jej głowie. Jedynym pozytywnym punktem tego ranka była wiadomość od Jacoba, w której w piękny sposób wyznawał swoją miłość i życzył miłego dnia.
Niestety, już po wejściu do departamentu okazało się, że te życzenia z pewnością się nie spełnią. Otrzymała bowiem drugą wiadomość, tym razem od Colina, w której kazał jej natychmiast przyjść do gabinetu komendanta. Przełknęła ślinę, wiedząc, że to nie zwiastuje niczego dobrego.
Gdy weszła do pomieszczenia, Martinez siedział na fotelu przy swoim biurku, a Colin stał przed nim. Porucznik miał ponury wyraz twarzy, a przełożony kipiał ze złości.
— No proszę, jak miło, że pojawiła się wreszcie nasza gwiazda! — huknął, patrząc na Catherinę.
— Nie rozumiem... — odparła, przerzucając wzrok z Colina na komendanta i z powrotem. Miała nadzieję, że zaczną od wyjaśnienia, o co chodzi, ale nikt się do tego nie kwapił.
— Nie rozumiesz? Nie rozśmieszaj mnie. Pytam pierwszy i ostatni raz, co to miało znaczyć?!
— Ale co? — dopytywała kobieta.
— Idiotę ze mnie robisz?
— Nie, nie robię z szefa idioty! Po prostu nie rozumiem, o czym rozmawiamy! — uniosła lekko głos.
— Ach tak? Dobrze — odparł, po czym chwycił do ręki pilot i włączył nim telewizor zamontowany nad sufitem.
Catherina z oszołomieniem patrzyła na swoją twarz w dzienniku informacyjnym. Widziała, jak wraz z Colinem idą przez policyjny parking, rozmawiają o czymś z reporterami, a potem znikają we wnętrzu Dodge'a. Wisienką na torcie okazały się słowa prezenterki.
...Porucznik Catherina Morgan i porucznik Colin Bonnet uchylają się od odpowiedzi na pytania, podając za powód dobro śledztwa. Udało nam się jednak ustalić, że wszystkie ofiary Krwawego Osiedla zostały wcześniej porwane i nie zamieszkiwały Forest Hill, a jedyny świadek zdarzenia popełnił samobójstwo...
Komendant przesunął film — najwidoczniej zdążył go już nagrać — i puścił jeszcze raz.
Udało nam się jednak ustalić, że wszystkie ofiary Krwawego Osiedla zostały wcześniej porwane i nie zamieszkiwały Forest Hill, a jedyny świadek zdarzenia popełnił samobójstwo...
Catherina miała wrażenie, że Martinez celowo się nad nią pastwi i będzie ten fragment włączał w nieskończoność. W jednej chwili ogarnęło ją przerażenie, złość i chęć rozszarpania tych dziennikarzy na strzępy.
Natomiast Colin nie wyglądał na zaskoczonego, gdyż widział ten reportaż wcześniej. Mimo to on również z trudem panował nad nerwami.
Komendant uznał, że już wystarczy i wyłączył telewizor.
— A teraz słucham — powiedział, zakładając ręce na piersi.
— Co mamy powiedzieć? Przecież było słychać i widać, że nic nie powiedzieliśmy — odezwał się spokojnie Colin. Doskonale wiedział, że w towarzystwie Martineza lepiej nie dopuszczać Catheriny do głosu. Była zbyt nerwowa i wybuchowa, a to zawsze źle się kończyło.
— To bardzo dziwne, że napadli akurat na was i akurat, gdy wychodziliście w nocy z departamentu. Zdumiewający, kurwa, zbieg okoliczności, że nikogo nie było wtedy w pobliżu i nikt nie mógł słyszeć, o czym rozmawiacie PRZED włączeniem kamery!
Zagrał telefon komendanta. Od razu odrzucił połączenie.
— Co szef sugeruje? — Colin za wszelką cenę silił się na łagodny ton. Nie chciał dolewać oliwy do ognia krzykami i awanturowaniem się. Wiedział, że nic by tym nie osiągnął.
— Sugeruję, że robicie ze mnie skończonego idiotę. Mogliście wygadać im wszystko, co chcieli, przed włączeniem kamery, pod warunkiem, że będą was kryć i powiedzą, że nic nie powiedzieliście. Nie takich cwaniaków już spotykałem na swojej drodze. Wiecie, co tu się teraz dzieje? Ludzie szaleją, gubernator jest wściekły, Internet i telewizja od samego rana trąbią tylko o tym! Wszyscy chcą informacji, wyjaśnień, wywiadów, ale w gruncie rzeczy mają serdecznie w dupie to, co do nich mówię. Każdy wymyśla teraz własne teorie, a im bardziej niemożliwe, tym lepiej się sprzedają. Ktoś mi za to odpowie — syknął. — Mówiłem wyraźnie, że jeśli ktoś się wygada, to go zwolnię. Dyscyplinarnie. To będzie koniec waszej oszałamiającej kariery, Bonnet i Morgan. Przysięgam, że jeśli znajdę dowody na wasze przewinienia, to was zniszczę. I zrobię to z wielką przyjemnością.
Kolejne połączenie i znowu odrzucił.
— Więc proszę najpierw nam to udowodnić, a potem snuć oskarżenia — powiedziała spokojnie Catherina, choć w jej głosie czuć było złość.
— A żebyś wiedziała, że udowodnię — odpowiedział z cynicznym uśmiechem.
— Wprost nie mogę się doczekać!
— Catia, przestań — wtrącił Colin.
Wiedział, że jeśli nie zahamuje złości Catheriny, to kobieta w końcu przesadzi i ich sytuacja będzie jeszcze gorsza. Złapał ją delikatnie za rękę, dając do zrozumienia, że powinni opuścić gabinet. Martinez nie zamierzał ich zatrzymywać. Zaraz po zamknięciu drzwi Morgan agresywnie wyrwała się przyjacielowi, po czym nadzwyczaj szybko znalazła się w swoim pokoju. Wrzała z nerwów.
— Po co był ten tekst, że nie możesz się doczekać? — zapytał spokojnym tonem, gdy i on wszedł do pomieszczenia. Wzburzona porucznik nie potrafiła znaleźć sobie miejsca.
— Bo mnie wkurzył i sprowokował! Rzuca w nas oskarżeniami, a ty stoisz potulnie, jak baran, i nie potrafisz się odezwać. Jakby ci napluł na twarz, też byś nie zareagował? Mam już dość jego ciągłych żali i pretensji. Z chęcią powiedziałabym mu w twarz, że jest pieprzonym sukinsynem!
— Myślisz, że wygrasz z nim cynizmem i chamskimi odzywkami? Przecież on i tak nigdy nie przyzna, że mógł źle nas ocenić i nie przeprosi.
— Więc mam jak tchórz siedzieć w kącie i dać się gnoić? To jest twoim zdaniem najlepsze rozwiązanie?!
— Na pewno lepsze niż jakbyś miała rzucić się z pazurami na faceta, który komendantem będzie jeszcze przez wiele lat. Nie bądź głupia, Catia!
Uspokoiła się, usiadła przy biurku i ukryła twarz w dłoniach. Musiała ochłonąć, przemyśleć swoje zachowanie, zacisnąć zęby i nie dać się więcej sprowokować. Z komendantem nie można było wygrać krzykiem, bo on zawsze krzyczał głośniej.
— Dobrze, że mnie stamtąd wziąłeś. Jeszcze słowo i wyzywałabym go od najgorszych — przyznała w końcu.
— Wiem, dlatego zareagowałem. Poza tym sam miałem na to ochotę.
Po raz pierwszy od kilku dni wymienili uśmiechy. Niestety, dalszą rozmowę przerwał telefon od kapitanów.
— Mają dla nas bombę — poinformował Colin po zakończeniu krótkiego dialogu.
— Mam już dość tych ich bomb — westchnęła, po czym wraz z partnerem, opuściła gabinet.
*
— Dzwonił koroner — oświadczył David, gdy tylko zobaczył postacie Morgan i Bonneta, wyłaniających się zza drzwi. Nie zaprzątał sobie głowy żadnym powitaniem.
— I co powiedział? — zapytała obojętnym tonem.
— Co wy tacy markotni? — zauważył od razu Cooper.
— Mieliśmy pogadankę z Martinezem — odparł szybko Colin, jednocześnie ucinając temat.
— Aaaa, no tak. W końcu jesteście nowymi gwiazdami naszego Departamentu — zaśmiał się David Long, ale nikt na to nie zareagował. Wobec tego kontynuował: — Koronerowi nie spodobało się ciało Alberta Raina, dlatego zlecił badania chemiczno-toksykologiczne. I wiecie, co znalazł? Nie wiecie, więc wam powiem — śmiertelną dawkę strychniny. Spowodowała skurcze mięśni i uduszenie. Dopiero potem facet zawisł na linie. Nasz świadek został uduszony — wygłosił, po czym z hukiem opadł na fotel.
— Jasna cholera! — rzuciła Morgan.
— W tej butelce, którą znaleźliśmy na jego stole, również znajdowała się strychnina. Facet chciał się napić alkoholu, a wylądował pod sufitem.
— Wiedziałem! — krzyknął zdenerwowany Colin, po czym z impetem uderzył pięścią w ścianę.
Cała czwórka, znajdująca się w gabinecie, była mocno wstrząśnięta nowymi informacjami. Co prawda, od samego początku dopuszczali do siebie myśl, że Albert nie umarł z własnej woli, ale dopiero teraz przypuszczenia zamieniły się w rzeczywistość. Do tej pory ich umysły zaprzątały inne, ważniejsze problemy. Albert Rain spadł na dalszy plan, gdyż jego śmierć nie wydawała się — na tamtym etapie śledztwa — wystarczająco ważna. Woleli cierpliwie poczekać na wyniki sekcji, nim zaczną tworzyć w głowie różnorodne scenariusze i łączyć go z mordercami. Teraz sprawa wyglądała inaczej. Teraz odkrywca Forest Hill stał się jego kolejną ofiarą.
*
Po raz drugi w ciągu kilku dni pojawili się na tym osiedlu. Również teraz wzbudzili zainteresowanie, a nieżyczliwi mieszkańcy przyglądali im się z ciekawością. Jednak tym razem śledczy nie byli sami. Wraz z nimi przyjechało wsparcie policyjne liczące trzy samochody i funkcjonariuszy gotowych do reakcji, gdy zajdzie taka potrzeba. Nikomu do tej pory nie udało się ustalić innego adresu Alberta Raina ani namiarów na jego ciężarną żonę. Wobec tego należało niezwłocznie przesłuchać sąsiadów zamordowanego świadka. Na pierwszy rzut oka na najlepsze źródło informacji wyglądała starsza pani, z ciekawością przypatrująca się przyjazdowi nieznajomych, zza swojego ogrodzenia.
— Dzień dobry — przywitała się miło Cathrina, podchodząc do ogrodzenia kobiety.
Była to niska, czarnoskóra sześćdziesięciolatka, o krótkich włosach i groźnym spojrzeniu. Mimo wieku wyglądała na sprawną fizycznie i dość otwartą na nowe znajomości, o czym świadczył jej śmiały strój i ostry makijaż. Pokaźny dekolt odsłaniał ogromne piersi, a krótka spódniczka odkrywała jeszcze większe uda. Natomiast stare buty na wysokim koturnie nie pasowały do trzymanych w ręce grabi. Według Colina wyglądała, jak przekwitnięta prostytutka, usiłująca wszystkimi możliwymi sposobami napędzić sobie klientów. Catherinie przyszły na myśl podobne skojarzenia.
— Czego tu? — rzuciła nieprzyjemnie.
— Zna pani Alberta Raina? — zapytał Colin, ignorując niesympatyczny ton rozmówczyni.
— Może znam, może nie znam, bo co?
— Bo grzecznie pytamy. Kiedy widziała go pani po raz ostatni? — kontynuował.
— Nie wiem. To pieprzony gbur, nie oglądam się za nim.
Odezwał się okaz subtelności — pomyślał.
— Proszę sobie przypomnieć... — nalegał Bonnet.
Na razie nie miał zamiaru wydobywać tych informacji siłą ani publicznie manifestować swoich uprawnień. Miał nadzieję, że starsza pani zacznie gadać po dobroci.
— No niestety, tak mnie jakoś zaćmiło nagle... Nic nie pamiętam — uśmiechnęła się ironicznie, po czym spojrzała na śledczych z wyraźną niechęcią.
— Porozmawiamy tutaj bądź na komisariacie. Proszę uwierzyć, że nie chciałbym ciągać pani po całym mieście tylko po to, żeby zadać kilka pytań. Naprawdę jest sens się spierać, kłócić, psuć sobie nerwy o jakiegoś pieprzonego gbura?
Ironia za ironię.
— Tylko kilka pytań i przestaniemy panią niepokoić.
Uległa, jednak nie ze względu na niewątpliwy urok osobisty Colina, a osobiste pobudki. Prawdą było, że na tej dzielnicy każdy, kto wsiadał do policyjnego radiowozu, od razu zaczynał wzbudzać podejrzenia. Ludzie byli wyczuleni. Uważali, że nawet najwytrwalszy kompan może wymięknąć i zacząć sypać, jeśli gliniarz podejdzie go od odpowiedniej strony. Nie zawsze wierzyli, że mieszkaniec został wezwany w błahej sprawie albo że okazał się lojalny i nic nie powiedział. Tutaj każdy miał coś na sumieniu, a jeden kapuś mógł sprawnie wkopać połowę dzielnicy. Starsza pani obawiała się, że jeśli porucznicy wykonają groźbę i rzeczywiście zabiorą ją na komisariat, to wszyscy sąsiedzi zaczną podejrzewać ją o zdradę. Wolała porozmawiać tutaj, gdzie każdy mógł usłyszeć, że nie wyjawia niczyich tajemnic.
— Więc kiedy widziała go pani po raz ostatni?
— Nie wiem dokładnie. Jakieś cztery dni temu. Przyjechał tą swoją nową furą — prychnęła pogardliwie.
— Nową? — zareagowała Catherina.
— Przecież mówię, głucha jesteś? Przyjechał nią po raz pierwszy jakiś tydzień temu. Nie wiem, skąd miał kasę, pieprzony biedak.
— Biedak? — wychwyciła porucznik. — Więc jakim cudem było go stać na taki samochód?
— Skąd mam wiedzieć? Może sprzedał nerkę? Nie raz prosił mnie o pożyczki albo kasę na alkohol, a tu proszę! Przyjeżdża nagle w nowych ciuchach, w nowym samochodzie i z jakąś dziwką na przednim siedzeniu.
Śledczy spojrzeli po sobie z zaskoczeniem. Takich rewelacji się nie spodziewali.
— Z dziwką? A co na to jego żona?
Teraz to sąsiadka wyglądała na zaskoczoną. Przenosiła wzrok z Catheriny na Colina, po czym zaniosła się głośnym śmiechem. Przez dłuższą chwilę nie mogła się opanować, a gdy Bonnet przywołał ją do porządku, pokręciła głową z niedowierzaniem i spojrzała na nich, jakby postradali wszystkie rozumy.
— Czy wy jesteście pierdolnięci? Kto chciałby być żoną Alberta Raina? Przecież on nigdy nie miał żony! On nawet desperatki nie potrafiłby poderwać!
— Jest pani pewna? Na pewno żadna ciężarna kobieta nie kręciła się koło niego?
— Ciężarna? — Ponownie zaniosła się śmiechem. — No jeszcze lepiej! Kurwa, słyszeliście to? — krzyknęła na cały głos, gdyż wszyscy sąsiedzi nasłuchiwali z ciekawością. — Oni myślą, że Rain miał żonę! Zdechnę na zawał zaraz! Już czuję, jak mi pikawa świruje. No ludzie! Żeby zrobić bachora, to trzeba mieć czym, a taka ciota, jak Rain, raczej kutasa nie posiada. Coś wam powiem. Domyślam się, że skoro węszycie, to znaczy, że ktoś go sprzątnął. I nie ma w tym, kurwa, nic zadziwiającego. Za szybko się dorobił, więc musiał zginąć. Pewnie zalazł komuś za skórę albo okradł niewłaściwego typa i skończył, jak skończył. Tacy, jak on, zawsze trafiają do piachu przy pierwszej lepszej okazji. Był ciotą, lamusem, z niczym sobie nie radził. Najwidoczniej zasłużył. Takie są prawa dżungli. A teraz żegnam państwa.
*
Noc spowiła miasto, gdy Catherina i Colin siedzieli we wnętrzu wysłużonego Dodge na parkingu policyjnym. Nim mężczyzna odpalił samochód, zaczął szukać w schowku jakiejkolwiek płyty z muzyką. Miał już dość słuchania radia, które ciągle nakręcało tylko jeden temat — Krwawe Osiedle. Zarówno Bonet, jak i Morgan, byli zbyt zmęczeni całym dniem i informacjami, które zdobyli, by jeszcze po pracy wsłuchiwać się w nad wyraz bujne historie dziennikarzy.
— Ciekawa jestem, czemu nazwali Forest Hill Krwawym Osiedlem — zaczęła Catherina. — Bardziej banalnej nazwy nie mogli wymyślić?
— Adekwatna do sytuacji i łatwo wpada w ucho. Tyle im wystarczy.
— Hieny — rzuciła wrogo.
— Hieny, czy nie hieny, taką mają pracę.
— Bronisz ich? — zdziwiła się.
— Nie bronię. Staram się zrozumieć.
—To może rozumiesz też, skąd wiedzieli o Rainie, Forest Hill, o nas i jakim cudem znali tak dużo szczegółów ze sprawy? Oświeć mnie, bo ja chyba nie umiem tego pojąć.
— Niestety, też tego nie wiem.
Przesunął ręką po włosach, po czym odwrócił głowę, pokazując, że nie nie zamierza kontynuować tematu. Do Catheriny znowu powróciły wszystkie nieprzyjemne uczucia związane z zachowaniem Colina i uznała, że lepszego momentu na poważną rozmowę już nie będzie.
— Powiesz wreszcie, co się z tobą dzieje? — zapytała. Starała się brzmieć spokojnie, chociaż nie było to proste.
— A co się ma dziać?
— Zmieniłeś swoje nastawienie do mnie. Jesteś szorstki i oschły. Zrobiłam ci coś?
— Nie opowiadaj głupot — zaśmiał się, spoglądając na przyjaciółkę. — Jestem taki sam, jak byłem.
— Nie, nie jesteś. Za dobrze cię znam, żeby tego nie zauważyć. I proszę cię, żebyś przestał mydlić mi oczy, tylko powiedział, co jest grane.
— Nic, okej? — uniósł głos.
— I znowu to robisz! Znowu niepotrzebnie się denerwujesz!
— Bo wmawiasz mi coś, czego nie ma!
— Nie, po prostu mówię ci o swoich odczuciach.
— Catia, ja naprawdę nie rozumiem, o co ci chodzi. Nie wychodzę na piwo, bo jestem zmęczony, nie żartuję, bo nie mam na to nastroju. To takie dziwne?
— Nie, to nie jest dziwne. Ale czuję, że tu nie chodzi tylko o brak nastroju i zmęczenie.
— Więc o co jeszcze?
— Nie wiem. — Wzruszyła ramionami. — I właśnie dlatego pytam.
— Kobiety... — westchnął głośno, po czym ponownie utkwił wzrok w szybie.
Catherina zamilkła, zastanawiając się w jaki sposób podejść przyjaciela, by wyjawił wreszcie prawdziwy powód swojego zachowania. Nie wierzyła w zapewnienia, że wszystko jest w porządku. Nie była ślepa, a Cooper jeszcze szerzej otworzył jej oczy. Colin bez przerwy spóźniał się do pracy — co kiedyś było u niego rzadkością — był wiecznie zamyślony i podenerwowany. To musiało mieć jakąś przyczynę.
— Jedźmy — powiedział w końcu i odpalił silnik. — Czas wreszcie odpocząć.
Catherina skrzywiła się i spuściła wzrok. Mimo wszystko miała jeszcze nadzieję, że Bonnet zechce kontynuować rozmowę, a teraz ta nadzieja odeszła.
Nim ruszył, do uszu poruczników dobiegł głośny ryk, a zza ściany wyłonił się ciemny Chevrolet Camaro z przyciemnianymi szybami. Colin przez moment przyglądał się autu z zainteresowaniem — jak zawsze, gdy przed jego oczami pokazywał się ciekawy motoryzacyjny okaz.
Camaro miało obniżone zawieszenie, lśniące alufelgi i iście sportowy wygląd. Nowy, nieskazitelny lakier z daleka przykuwał wzrok, a odgłos silnika sprawiał, że każdy chciał na nie spojrzeć. Auto stanęło kilka jardów przed Dodgem Colina, dokładnie naprzeciwko niego i przez moment nie wykonywało żadnego ruchu. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że po chwili zaczęło migać w ich kierunku przednimi światłami, a potem kierowca kilkukrotnie przycisnął pedał gazu. Samochód zaryczał, ale nie poruszył się. Całe zdarzenie wyglądało tak, jakby ktoś usilnie starał się zwrócić na siebie uwagę, wymusić coś albo zaproponować wyścig.
Na wszelki wypadek — i z czystej policyjnej ciekawości — Catherina spisała numery rejestracyjne i wysłała SMS-em do znajomego technika, który miał tego dnia służbę w departamencie. Oczekując na odpowiedź, uważnie obserwowała, co zrobi porucznik.
A on nie dał się sprowokować. Nie ruszył samochodu, tylko w skupieniu czekał na rozwój wydarzeń. Był niezmiernie ciekawy, kim jest kierowca tego auta i czego od niego chce, ale nie zamierzał tańczy tak, jak tamten zagra. Rozważał oczywiście opcję, by nie zwracać na niego uwagi i odjechać w kierunku domu, ale intuicja podpowiadała mu, by tego nie robić — by zaczekać, bo czekanie się opłaci.
Gdy w Dodge'u rozbrzmiał telefon Catheriny, porucznik bardzo szybko po niego sięgnęła. Odblokowała klawiaturę, wcisnęła kopertkę i na głos odczytała odpowiedź od technika.
— Jose Munez, Main Street 185...
Porucznicy spojrzeli po sobie z niepokojem, czując, że ogarnia ich przyjemne podniecenie. Auto Jose Muneza — właściciela osiedla Forest Hill — nie mogło znaleźć się tutaj przypadkiem.
Camaro ruszyło z piskiem opon, a porucznik za nim. Auto mocno zostawiało go w tyle, pewnie lawirując między innymi samochodami. Nie przez przypadek kierowca wybrał zaludnioną, lecz niezakorkowaną drogę. Najwidoczniej miał ochotę pokazać, na co go stać i lubił niebezpieczną jazdę. Colin również, więc nie zamierzał dać im się zgubić. Był pewny swoich możliwości, choć podejrzewał, że silnik Camaro został nieźle podrasowany. Catherina ze strachem przełknęła ślinę, gdy zauważyła na liczniku prawie sto dwadzieścia mil na godzinę. Po raz piąty sprawdziła, czy dobrze zapięła się pasem i z niepokojem obserwowała skupienie Colina. Wierzyła w jego zdolności i doświadczenie za kierownicą, ale szybka jazda w tłocznym mieście zawsze napawała ją strachem. Chcąc skończyć to jak najszybciej, chwyciła w dłoń radio policyjne i wezwała posiłki.
— 027 do 00 — zaczęła.
— 00 zgłaszam się.
— Ścigamy granatowego Chevroleta Camaro V o numerach rejestracyjnych Robert Vanessa Xena sześć zero pięć, zarejestrowany w Kalifornii. Właściciel samochodu jest zamieszany w sprawę morderstwa, potrzebujemy wsparcia kilku radiowozów. Najlepiej z dużą mocą, bo auto jest naprawdę szybkie.
— Gdzie jesteście?
— Zbliżamy się do 54St, prawdopodobnie skręcimy w kierunku skrzyżowania na Red Apple. Powtarzam, skrzyżowanie Red Apple.
— Przyjąłem, wysyłam wsparcie.
Gdy po raz kolejny spojrzała na licznik, znacznie przekraczał już sto trzydzieści mil na godzinę, co wywołało w brzuchu Catheriny nieprzyjemne rewolucje. Natomiast Colin w dalszym ciągu wyglądał na skupionego i pewnego siebie. Patrzył, jak Camaro sprawnie omija samochody i robił to samo. Był w swoim żywiole. Uwielbiał adrenalinę związaną z wyścigami, nawet jeśli niebezpieczeństwo utraty życia wzrastało wtedy o kilkaset procent. Wiedział, że to auto jest zbyt ważne dla sprawy i nie może go zgubić. Jednocześnie zastanawiał się, dlaczego podjechali na policyjny parking i czemu dali o sobie znać. To wyglądało na ewidentną pułapkę, ale nie obawiał się jej. Wierzył w swoje możliwości, tym bardziej że niebawem miało do nich dotrzeć policyjne wsparcie.
Syrena alarmowała uczestników ruchu, by usuwać się z drogi, a czerwone światła sygnalizacji nie zdołały zatrzymać ani Camaro, ani Chargera. Przechodnie obracali się na widok pościgu, auta uciekały na chodniki i przeciwne pasy, byleby tylko nie narazić się na zderzenie. Do pewnego czasu wszystko układało się dobrze, aż pewien nieświadomy kierowca wjechał na skrzyżowanie zgodnie z obowiązującym prawem i spotkał na swojej drodze rozpędzonego Chevroleta. Auto mignęło mu przed oczami dosłownie o cale, ale rozpędzony Dodge nie miałby tyle szczęścia. Gdyby kierowca nie ruszył z piskiem opon przez skrzyżowanie, Colin z całą swoją prędkością uderzyłby w jego bok. Catherina zapiszczała, po czym ukryła twarz w dłoniach. Prawie poczuła, jak ciężka blacha dostawczego samochodu wgniata ją w fotel i miażdży. Bonnet również przełknął ślinę, ale nie zamierzał okazywać strachu. Pędził dalej, jakby wizja śmierci w ogóle go nie dotyczyła. I choć Catherina nigdy nie należała do strachliwych kobiet, teraz miała obawy, czy uda im się wyjść z tego w jednym kawałku. Poczuła małą ulgę, gdy usłyszała po bokach dźwięk policyjnych syren. Skoro nie byli już sami, akcja wydawała się prostsza.
Niestety, uciekinierzy byli najwidoczniej przygotowani na taką ewentualność. W momencie, gdy policyjne radiowozy dołączyły się do pościgu, przed oczami policjantów pojawiły się kolejne Chevrolety Camaro, które zaczęły rozjeżdżać się na wszystkie strony, ściągając za sobą skołowanych funkcjonariuszy. Colin przeklął pod nosem, doskonale wiedząc, do czego to doprowadzi. Chwycił radio i docisnął gaz, znowu cudem omijając auto jadące przed nim. Catherina z nerwów przymknęła oczy.
— Tu 027, nie rozjeżdżać się! — krzyknął. — Jedziemy za autem o rejestracji Rachel Vanessa Xena 605, reszta jest podstawiona tylko dla zmylenia!
— Tu 035 — usłyszał. — Jestem na drodze do Wall Street, minąłem was przed chwilą i też jadę za Camaro z taką rejestracją!
— Cholera! — wrzasnął Colin. — Dobra, nie spuszczajcie go z oczu.
Odłożył radio, ściągnął nogę z pedału gazu, po czym chwycił za hamulec ręczny. Zimny pot oblał Catię, gdy samochodem obróciło, a mężczyzna, jak gdyby nigdy nic, wjechał w ostry zakręt. Potem znowu docisnął gaz, prawie zrównując się przy tym z poszukiwanym Camaro. Jednym, które go teraz interesowało. Tak jak przypuszczał, reszta radiowozów została daleko w tyle. To wsparcie na niewiele im się na razie przydawało.
Tak bliska obecność ściganych, dała C&C szansę na wykonanie zdecydowanych kroków. Catherina odsłoniła szybę, odpięła pas, wyjęła broń, po czym wychyliła się lekko przez okno i strzeliła w opony Camaro. Nie trafiła, gdyż kierowca bardzo szybko zorientował się w jej zamiarach i poruszył samochodem. Potem nie miała już takiej możliwości. Ryzyko postrzelenia przechodniów było zbyt duże.
— Uwaga! — odezwał się głos dyżurnego z radia. — Straciliśmy 004. Zostali ustrzeleni podczas pościgu. Na szczęście nie ma ofiar.
— Wiedziałem, że tak będzie — prychnął Colin pod nosem, a Catherina odpowiedziała:
— 027 przyjęło.
— Colin to bez sensu. Im o to chodzi! — rzuciła w końcu. — Bawią się z nami! Przecież to wszystko jest ukartowane!
— Nie jestem idiotą, wiem o tym — odpowiedział pewnie. — Ale jeśli podwinie im się noga, jeśli mimo wszystko ich złapiemy, to wreszcie będziemy coś mieć, rozumiesz?
Złość, która kryła się w jego oczach przeraziła Catherinę. Ta nadmierna motywacja stawała się powoli zbyt ryzykowna. O mało nie zginęli, inny radiowóz został potraktowany serią kul, a to wcale nie był koniec.
— Colin, wycofajmy się. Nie dogonisz ich!
— Dogonię.
Nie zamierzał się poddać. Podał w radiu swoje aktualne położenie, jeszcze raz wezwał wsparcie, po czym rozkazał Catherinie powiadomić Coopera i Longa o całym zdarzeniu. Gdy tylko usłyszeli o pościgu za autem Jose Muneza, momentalnie zareagowali. Nie przejmowali się nocną porą. Rozkazali, by porucznicy byli cały czas pod telefonem, po czym wsiedli do swoich aut. Uważali, że gra była warta świeczki. A skoro kapitanowie nie wydali żadnego polecenia dotyczącego zaprzestania akcji, Colin jeszcze mocniej zapragnął dopaść to Camaro.
Wjeżdżali właśnie w kolejny zakręt, kiedy zauważyli, że auto przeciwnika niebezpiecznie zbliża się w kierunku kobiety przechodzącej przez pasy. Nie była niczego świadoma, może rozmawiała przez telefon, a zielone światło było dla niej wystarczającą oznaką bezpieczeństwa. Rozpędzonego Chevroleta zauważyła w ostatniej chwili. Zdążyła zrobić tylko jeden ruch i rzucić się na chodnik. W normalnej sytuacji przeżyłaby, nabijając sobie zaledwie kilka siniaków, ale kierowca Camaro nie zamierzał na tym poprzestać. Skręcił lekko samochodem i celowo zderzył się z kobietą. Nie chciał jej ominąć, chciał zabić.
Catherina i Colin z przerażeniem obserwowali, jak ciało nieznajomej odbija się od auta i upada na chodnik. Przez moment mieli naiwną nadzieję, że zobaczą jakiś ruch z jej strony, że uderzenie nie spowodowało najgorszego, ale kobieta nawet nie drgnęła.
Camaro odjechało, zostawiając swoją ofiarę na pewną śmierć.
Camaro odjechało, zostawiając swoją ofiarę na pewną śmierć.
Morgan patrzyła na to wszystko z szeroko otworzoną buzią. Nie wierzyła, że ten koszmarny obraz miał miejsce naprawdę. Nie chciała wierzyć. Natomiast Colin zachował zimną krew. Zatrzymał auto, po czym krzyknął do Catheriny:
— Wysiadaj!
Przez moment nie wiedziała, co robić.
— A ty?
— Wysiadaj, do cholery! Nie ma czasu! Zajmij się nią.
Choć chciała zaoponować, potulnie opuściła samochód. Przez moment z oszołomieniem obserwowała, jak mężczyzna rusza z piskiem opon za rozpędzonym Camaro. Miała nawet wrażenie, że mordercy w ciemnym aucie specjalnie zaczekali na porucznika i specjalnie nie dali się zgubić. Dopiero teraz, po wyjściu z samochodu, zaczęła tak naprawdę bać się finału pościgu. Wdychała mocno powietrze, chcąc się jakoś opanować i zająć obowiązkami, ale strach o Colina był większy niż o potrąconą nieznajomą.
Wreszcie oprzytomniała. Pobiegła do poszkodowanej, po czym runęła koło niej na kolana. Zmierzyła puls, który okazał się niewyczuwalny, po czym wybrała numer na pogotowie. Włączyła tryb głośnomówiący, i rozmawiając z dyspozytorem, równocześnie uciskała klatkę piersiową kobiety. Podała dane, robiła sztuczne oddychanie i czuła, jak niechciane łzy napływają jej do oczu. Nie z powodu wydarzeń, których była świadkiem. Bała się tego, co przyniesie przyszłość.
Lubię ten rozdział. Cholera, naprawdę go lubię. Ja jestem rzadko zadowolona z tego, co piszę, bo zawsze mam wrażenie, że mogłabym coś zrobić lepiej, ale tego już nie chcę poprawić;D
A wy co myślicie? Było trochę strachu i emocji? Piszcie szczerze! Dałam radę czy mogło być lepiej? Krytykujcie mnie, wytykajcie błędy, dzięki temu stale się uczę. A za konstruktywną krytykę nigdy się nie obrażę.
Zapowiadałam, że będzie dłuższy i jest. Nie jakoś niesamowicie, ale jednak;D I zdradzę tylko tyle, że w następnym rozdziale coś tam się już wyjaśni. Na temat Forest Hill ;)
No tak, wszystko pięknie, ale co z Colinem? Jak myślicie, wyjdzie z tego żywy? :D
Lubię ten rozdział. Cholera, naprawdę go lubię. Ja jestem rzadko zadowolona z tego, co piszę, bo zawsze mam wrażenie, że mogłabym coś zrobić lepiej, ale tego już nie chcę poprawić;D
A wy co myślicie? Było trochę strachu i emocji? Piszcie szczerze! Dałam radę czy mogło być lepiej? Krytykujcie mnie, wytykajcie błędy, dzięki temu stale się uczę. A za konstruktywną krytykę nigdy się nie obrażę.
Zapowiadałam, że będzie dłuższy i jest. Nie jakoś niesamowicie, ale jednak;D I zdradzę tylko tyle, że w następnym rozdziale coś tam się już wyjaśni. Na temat Forest Hill ;)
No tak, wszystko pięknie, ale co z Colinem? Jak myślicie, wyjdzie z tego żywy? :D
WIEDZIAŁAM!! MIAŁAM RACJĘ!!! Mówiłam, że Raina mogli zabić i upozorować jego śmierć, a on sam był w to wszystko jakoś zamieszany! Jestem genialna! :D Chociaż myślałam, że raczej go otruli tą strychniną (?), a to jednak wywołało uduszenie. Mogli również zmusić go do powieszenia albo samemu powiesić faceta. Jestem z siebie dumna! Mogę być policjantem? XD Albo śledczym? xD
OdpowiedzUsuńOgólnie nie ogarniam tego Martineza, człowieku weź się... uspokój. Tylko krzyczy i wiecznie ma jakieś pretensje. Powinien raczej stać po stronie swoich pracowników i jakoś dochodzić do tego jakim cudem informacje wyciekły do prasy, ale mówię i jestem w 100% pewna, że to przez Colina i Lys!! Jestem tego pewna. On się wygadał, a ona to wypaplała, ale nie wiem jeszcze czy specjalnie czy jakoś bardziej "przypadkowo". W każdym bądź razie tylko Colin mógł puścić parę.
Niezła..."kobitka" z babuni. Nie pasuje mi tutaj jej słowa, że niby Rain przyjechał z prostytutką. Dziwne i nie sądzę, aby to była pani do towarzystwa, tylko jakaś osoba zamieszana w sprawę całego tego Krwawego Osiedla. A a może jej strój zmylił "miłą" kobiecinę i dlatego tak powiedziała. Albo sama to dopisała.
Z jednej strony przeraziła mnie brutalność tych bandziorów, którzy potrącili kobietę, jednak z drugiej strony PODOBAŁO MI SIĘ TO!! Może to dziwne i okrutne, ale no co ja mam zrobić? To było fajne! :D Jedynie boję się teraz o Colina. Coś czuję, że wpadnie w pułapkę i go nieźle przetrzepią, a może nawet zabiją? Czyżbym była lepsza niż Wróżbita Maciej? XD Kurcze, no robi się coraz ciekawiej! Dawaj już następny rozdział! T.T
Błędów nie wyłapałam, co najwyżej takie bardzo drobne, to już jakby na chama się uczepić.
"— Języka wam w gębie zabrakło!? Gadać!"
"Morgan zmierzyła pracodawcę ostatnim nienawistnym spojrzeniem, po czym pod wpływem silnego uścisku Colina, opuściła gabinet. Zaraz po zamknięciu drzwi agresywnie wyrwała się przyjacielowi, po czym nadzwyczaj szybko znalazła się w swoim pokoju. Wrzała z nerwów" - takie małe powtórzenie "po czym"
"[dla zapominalskich — Jose Munez jest właścicielem Forest Hill i ślad po nim zaginął]" - moim zdaniem to by można było spokojnie wyrzucić, mi osobiście jakoś wadzi, przeszkadza i źle wygląda, ale to tylko ja ;D
Nie wiem jeszcze dlaczego na tablecie miałam straszną czcionkę w tym rozdziale. Bardzo podkreślało polskie znaki "ę, ą, ł" itp. Mam też wrażenie, że to inna czcionka. Na więcej krytyki ode mnie nie licz, no bo co ja mam Ci krytykować, jak rozdział według mnie jest super? A mistrzynią w języku polskim nie jestem, więc jak ktoś inny znajdzie błędy, których ja nie dostrzegłam, to wybacz. Tak dobra nie jestem. T.T
Czekam na ciąg dalszy! Teraz będę myśleć ciągle, co się stanie z Colinem. Kurczę, musiałaś w takim momencie kończyć?! Dawaj więcej!! :(
Weny i pozdrawiam! :)
http://dragon-story.blogspot.com/
Można w sumie chyba powiedzieć, że został otruty tą strychniną. Tylko, że w tym wypadku to otrucie powoduje uduszenie.
UsuńMartinez po prostu ma uraz do Catheriny. I chyba dlatego ciągle ma do nich jakieś 'ale'. A co do Colina, to możliwe, że puścił parę z ust. Nawet bardzo możliwe xD
Usunęłam to zdanie o Munezie, rzeczywiście trochę wadzi, a potem pisze kim on jest, więc...
Czcionka to Times, więc myślę, że powinno być już ok;)
Tak, musiałam w takim momencie kończyć! :D
Dziękuję za komentarz! ;***
Na pewno ktoś z policji musiał powiedzieć dziennikarzom o tej sprawie, bo od kogo innego dziennikarze by o tym wszystkim wiedzieli. Trochę dziwne mi się wydało zachowanie Colina jak rozmawiał o tym z Catią przed pościgiem, więc może on miał coś z tym wspólnego ale nie chce się przyznać. Jeżeli to się okaże prawdą i dojdzie to do Martineza to C&C długo sobie nie popracują. Już teraz mają nieciekawą sytuację z komendantem.
OdpowiedzUsuńAlbert musiał za dużo wiedzieć albo był w to wszystko zamieszany, a później chciał współpracować z policją. Nie był lubiany przez sąsiadów. Jak został uduszony to musiał zostać zabity. Może przez któregoś z sąsiadów, ale z drugiej strony po co oni by się mieli w tą całą sprawę mieszać. Więc jak na razie myślę że to ktoś z tej grupy przestępczej.
Sprawcy musieli zaplanować ten pościg. Teraz wszystko idzie dobrze, ale myślę że to nie potrwa za długo. Policja może w pewnym momencie nie dogonić tego Chevroleta albo skończy się to wypadkiem albo mogą jakieś strzały polecieć. Na pewno ten właściciel Chevroleta łatwo nie da się złapać.
Czekam na kolejny rozdział.
Tak, to prawda, że kierowca Chevroleta się łatwo złapać nie da. Zbyt dobrze to zaplanowali, żeby teraz wpaść. I tu zaczyna się zabawa;D
UsuńDziękuję za komentarz! ;**
Martinez to kawał skurczybyka... jak ja go nienawidzę. Wyżywa się na C&C, a oni niczemu nie są winni chociaż... Colin wzbudza we mnie coraz więcej wątpliwości. Nawet nie odpowiedział słowem Catii na podejrzenia o jakiejś wtyce w departamencie. Albo wie coś więcej, albo to on nią jest??!! Niee... to nie może być prawda!!
OdpowiedzUsuńCo do Alberta - być może potwierdziła się jedna z moich wersji - współpracował z tymi mordercami i go sprzątnęli.
Ta staruszka była powalająca. Mimo, że opisywała drugiego człowieka i to w wulgarny sposób to jednak trochę śmiesznie xD
Jeżeli chodzi o Camaro... on specjalnie przyjechał na parking policyjny w poszukiwaniu Catii i Colina! A to dlaczego? Ponieważ specjalnie chciał, aby go ścigali. Ma w tym jakiś cel - np. Chce rozdzielić Catię i Colina (dlatego potrącił tą kobietę) i sam odciągnie Bonneta, a drugi Camaro albo porwie Morgan albo ją zabije!! Również jest taka opcja, że to o Colina im chodzi... Chcieli, żeby Catia wysiadła, a on pojechał za nimi i wpadł w nastawioną na niego pułapkę. Jeśli go złapią mogą szantażować policję. Lub.... buuum! Colin współpracuje z nimi... Nieee... to nie jest możliwe...
I znowu mi to robisz kochana! Odbierasz mi teraz Colina! Jak znowu zginie (jak w wersji poprzedniej choć dotąd wierzę, że on żył nadal xd) lub zaginie i zacznie się chowanie po lasach to nie wytrzymam i wyrzucę komputer przez balkon!! xD
Do tego znęcasz się nade mną psychicznie! :( Tyle mam spekulacji w głowie, a wszystko robi się tak prawdopodobne, że nawet Colin wydaje mi się podejrzany w tą sprawę!
Co do akcji - kochana czytałam rozdział z zapartym tchem! Chwilami myślałam, że zderzą się z jakimś autem (a już najbardziej z tym dostawczym) xD Mam wielką nadzieję, że tak kobieta przeżyje. Oczywiście trzymam kciuki, że Colin wróci cały i zdrowy z człowiekiem bądź ludźmi jadącymi akurat tym Camaro i przywiezie ich na przesłuchanie. Chociaż to nie będzie takie proste.
[Buuum!! Kolejne spekulacje - Być może w każdym jednym z tych Camaro jechała jedna osoba np. w jednym Rebecca, w drugim Paul itd?] - To oczywiście jest opcja jeśli oni wszystko planują to oni są "dragonami" (nie wiemy jeszcze jak tutaj się nazywają, więc posługuję się tą nazwą xd) i ukartowali to wszystko - ale mało prawdopodobne, bo po co mieliby zabijać swoich bliskich? Najbardziej prawdopodobne jest, że zostali uprowadzeni. Nie chcieli wykonać jakiejś roboty dla "dragonów" i to była kara. Hmm to jest prawdopodobne, bo nawet porucznicy mają takie podejrzenia. Ciekawi mnie czy kazali im na to wszystko patrzeć... - zakładam, że tak xD I jeszcze ten właściciel - to w 100% ich szef xD Nie zapominając o wątku z prologu z Tonym Gradnerem... On również musi z nimi mieć coś wspólnego ;p
A więc teraz jeśli chodzi o błędy xd Nigdy nie lubię ich wytykać grr ;p
"Nie dość, że godnie z przypuszczeniami wszystko okropnie ją bolało" - tutaj jest literówka "nie dość, że zgodnie...". Z braku czasu taka literówka może się zdarzyć :D
Czekam na kolejne wyjaśnienia odnośnie Forest Hill - następny rozdziale przychodź do mnie! xD
Ps. Wiem, że mnie kochasz za te spekulacje xD Masz mi ochotę czasem przywalić kochana prawda?? xD
Pozdrawiam Lex May
To, że wtyką jest Colin jest możliwe, więc może być prawdą;D Ale cieszę się, że nie chcesz tego przyjąć do wiadomości, bo to znaczy, że jednak troszkę ufasz Colinowi. A jaka jest prawda? Niebawem się okaże.
UsuńPodoba mi się to jak główkowałaś o tym Camaro. To że specjalnie oddzielili Catherinę i Colina i że zależało im na tym, by pojechali za nimi. Dużo z tego co napisałaś rzeczywiście zgadza się z rzeczywistością;D
Nie wiem jeszcze czy Dragoni będą się tu nazywali w ten sposób. Na pewno ktoś taki będzie, tylko ta nazwa jest jeszcze niepewna.
Tony Gradner, zapamiętałaś <3
A za co miałabym chcieć ci przywalić? :D A skąd! Naprawdę uwielbiam spekulacje;D Tym bardziej jeśli są sensowne i widać, że czytelnik wie o czym czyta.
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Cześć :)
OdpowiedzUsuńMartinez mnie drażni. Wyżywa się na podwładnych, a przez to nie może liczyć na ich szacunek. Nie chce się pracować z ludźmi jego pokroju, szybciej zniszczą psychicznie. A przecież właśnie C&C nic dziennikarzom nie powiedzieli, ci mogą jedynie spekulować. Oczywiście, będzie to przeszkadzało w śledztwie, ale skoro się wydarzyło, to się tego nie zmieni, należy znaleźć sposób na rozwiązanie tejże sprawy.
Colin podszedł do tej sytuacji z komendantem odpowiednio, chwalę go! Gdyby zaczął krzyczeć, mogłoby być źle.
Catia powoli nerwowo nie wytrzymuje, ale jej się nie dziwię. Nie dziwię się też Bonnetowi, że stara się zachować spokój, będąc w tym bagnie. Nie umiem postawić się za którymś z nich, oboje reagują dość naturalnie. To chyba od charakteru zależy. I od nastroju, a ten Colina już jest wystarczająco ponury, by czynić go obojętnym.
Strychnina? Poważnie? Hahahaha, dzięki! Przypomniał mi się Pan Mercedes. Ale czy nie powinno być także śladów śliny w pobliżu zwłok? Chyba że zabójca był na tyle czujny, że ją starł. Dobry wątek! Choć ja i tak wiedziałam, że to nie może być samobójstwo.
O kurczę. Opis Colina mnie przeraził. Ja nie chcę widzieć w jego oczach szaleństwa.
"Według Colina wyglądała, jak przekwitnięta prostytutka, usiłująca wszystkimi możliwymi sposobami napędzić sobie klientów. Catherinie przyszły na myśl podobne skojarzenia." - fajnie wiedzieć, że i ja mam podobne skojarzenia xD
Jaki paradoks, prawda? Każdy każdego krzywdzi, a gdy się zaprowadzić w takiej okolicy porządek, wszyscy stają się wspólnotą i siebie chronią. Mentalność, której ja nie umiem zrozumieć.
Ach, uwielbiam, jak postać okazuje się zupełnie kimś innym, niż się wydawała, to nadaje smaczku opowiadaniu.
Nie można podejrzewać każdego, czasami na siłę się komuś ufa.
O w mordę! Ostatnia część wbiła mnie w siedzenie. Celowe wjechanie w kobietę wywołało u mnie dreszcze. Mocno.
Cholera. Powinnaś być zadowolona z tego rozdziału, bo jest bardzo, bardzo, bardzo dobry! Ostatnio rzadko zdarza mi się przeżywać rozdziały, które czytam, ale tutaj... Wow. Naprawdę czułam, że rozmawiam z tą kobietą, że jadę wraz z C&C samochodem. Bardzo plastyczne opisy, realne. Idealnie wplotłaś emocje. Brawo!
Czekam na nn ^^
Ściskam mocno! :*
Przez tą scenę z Colinem komendantem i Cath chciałam pokazać jak różny jest charakter Colina i Catheriny. Że jedno to ogień, a drugie woda. Choc wydawałoby się, że tak bardzo podobni.
UsuńTak, poważnie;D Strychnina jest dość znana i właśnie dlatego jej użyłam. A czemu? To jeszcze będzie wyjaśnione;)
Bardzo się cieszę, że tak się podobało! Kurde, zawsze się obawiam takich rozdziałów, bo to nie jest łatwe wywołać emocje w czytelniku. Dlatego tego typu komplementy pod rozdziałami z akcją cieszą mnie chyba podwójnie! ;)
Bardzo dziękuję! ;**
ZAJMUJĘ!!!
OdpowiedzUsuńWracam dopiero teraz, wybacz mi, ale dopiero teraz mam wolną dłuższą chwilę. Czytałam rozdział co prawda od razu, lecz wtedy nie skomentowałam, więc teraz chyba wypada zrobić to drugi raz.
UsuńJa przepraszam, ale czy to ich wina, że dziennikarze - przynajmniej większość - to podłe hieny? Nie? Nie, no właśnie. No i bardzo dobrze, że Catia się odezwała. Colin jest chyba na to za delikatny. Oho, kurwy się sypią, proponuję jakieś ziółka na poprawę samopoczucia. Znowu bomba? Bo tak ich mało w tym śledztwie, jak się cieszę!!
Upozorowane samobójstwo, bo przecież do tej pory było za prosto.
Przekwitnięta prostytutka wersja moher? Coś w stylu osiedlowy monitoring, mam nadzieję. Takie widzą wszystko. Jeżeli oczywiście raczą sobie przypomnieć. Wiem po sobie, bo w moim sąsiedztwie, niestety, każdy wie, kto, kiedy i z kim wychodzi, kiedy wraca i co robił. Nienawidzę tego z całego serca:)))
Ej dobra zmieniam zdanie, ta baba jest zajebista. Gadane to ona ma i to za czterech, sąsiedzi pewnie mieli niezły ubaw.
Wtyka? Najbardziej prawdopodobny scenariusz. A to to samo auto, które obserwowało ich wcześniej? Na pewno. Okej, robi się jescze lepiej. No Colin, teraz popisz się swoją piękną jazdą.
Porawić ten rozdział? BOLI CIĘ COŚ? To jest perfekcja! A ten cały Jose to niezły skurwiel, mam nadzieję, że jednak powinie mu się noga. Ale proszę, niech Catia nie odwiedza Collina w szpitalu, bo wjechał w jakieś drzewo, ok?
Boże, Twoje opisy to mistrzostwo świata.
Czekam na kolejny <3
L x
Zbyt delikatny, albo zbyt mądry. Ciężko stwierdzić xD
UsuńTakie mohery są chyba wszędzie, ja też zawsze byłam pod ostrzałem. A co ciekawe, przez własną babcię xD
Wjechanie w drzewo? Nieeee. To nie w moim stylu. Za mało emocjonujące, haha;D No chyba, że przy okazji straciłby rękę czy coś. O, to lepiej. Skurwiel Ruda mi sie załącza xD
Dziękuję za komentarz! ;** I za komplementy <3
Well, wydaje mi się, że wiesz, że jeśli zabijesz w taki sposób Collina, to... haha, no, proszę, nie zabijaj go, przynajmniej nie teraz, nie można tak! najlepiej w ogóle go nie zabijaj, proszę!
OdpowiedzUsuńNo dobra, teraz odrzućmy emocje na bok... Choć nie, jednak nie mogę ich tak po prostu odstawić, ponieważ ten rozdział był naprawdę niesamowicie emocjonalny! po pierwsze, to faktycznie podejrzane - skąd dziennikarze dowiedzieli się o tylu szczegółach śledztwa? czyżby Collin za tym stał? nie wierzę, aby chciał komuś celowo o tym powiedziec, by zyskać rozgłos, ale może się wygadał przy tej pannie i stąd ta cała akcja?? ale też wydaje mi się to mało prawdopodobne, on chyba nie jest taki, nawet jeśli dziwacznie się zachowuje. Ci zbrodniarze jednak działają na tyle dziwnie i niby ryzykownie, że może sami postanowili wrobić policję i w jakiś sposób poinformowali opinię publiczną o kulisach śledztwa? Ciekawe... nie wiem, dlaczego postanowili sprowokować ten pościg, pewnie chcieli udowodnić policji, że są niebezpieczni, bezwzględni, może również ro, że nie zawahają się przed zabiciem kogoś zupełnie niezwiązanego ze sprawą? Cieszę się, że Cathia wydostała się z tego samochodu (xD), ale i tak się boję o Collina... nie wiem, czy nie przesadziłaś z tą prędkością, ponad 320 km/h, chyba jednak nie, skoro to nie była, zdaje się, autostrada?w każdym razie wydawało mi się że ta kobieta zmarła na miejscu, wiec zdziwiłam się,że żyje, aczkolwiek pozytywnie rzecz jasna... naprawdę niesamowite emocje, świetnie to opisałaś, no i jeszcze te rozmowy z centralą, wow! tak się podnieciłam, że prawie bym zapomniała wspomnieć o chyba najważniejszej części tego rozdziału - Albert Raian został zabity! wiedziałam! ciekawe tylko dlaczego? może mordercy od początku to planowali? ciekawe, z kim się prowadzał.... Bardzo dobrze udało Ci się przedstawić tę starszą kobietę, pewnie to tylko epizodyczna postać, ale naprawdę dobra robota, super kreacja ;). nie dziwi się, że jesteś zadowolona z tego rozdziału. jest chyba najlepszy z dotychczasowych nowej wersji, a nawet nie ma Dana, poza tym - jak dobrze wiemy - wszystkie Twoje rozdziały są genialnie, a więc naprawdę wielki szacun! W chwilach wolnych zapraszam do mnie na dodaną we wtorek nowość i z niecierpliwością czekam na cd :)
No możliwe, że mnie poniosło z tą szybkością. Ale to chyba wynik złego przeliczenia jednostek xD późno było. Utnę trochę, będzie bardziej prawdopodobne. Dziękuję za czujność!
UsuńBardzo się cieszę, że tak ci się podobało! Tym bardziej, że doskonale wiem, że nie są to tylko mdłe pochwały, bo jak coś jest nie tak to potrafisz mnie zganić. A takie szczere pochwały to normalnie miód na moje serducho <3 Dziękuję! ;*
Piękny masz ten nowy szablon. No cudny po prostu ;)
OdpowiedzUsuńRozdział też bardzo mi się podobał. Mnóstwo akcji, adrenaliny - czyli to co misie lubią najbardziej :D
Dobrze, że Colin opanował nieco Cathię, bo mogłaby sobie poważnie zaszkodzić. On ma rację - nie ma co się kłócić w takich sytuacjach, bo przecież i tak nic nie ugra. W sumie dalej mnie zastanawia, kto mógł powiedzieć wszystko dziennikarzom. Podtrzymuje domysły, które snułam pod poprzednim rozdziałem.
Akcja z pościgiem była mocnym punktem tego rozdziału. Świetnie ci wyszła. Wszystko, co podczas niej zaszło tylko dobitnie pokazuje, z jak bezwzględnymi osobami C&C mają do czynienia. Mam nadzieję, że nie planujesz Colina uśmiercić w taki sposób. No cholerka, lubię go i byłoby mi strasznie przykro.
Co do postaci Alberta, to tak mi się właśnie wydało, że samobójstwo jest raczej niemożliwe. Tzn. możliwe, z tym, że nie doszło do niego w tym przypadku. Szkoda mi tego faceta, ale widocznie zadarł z niewłaściwymi ludźmi albo może z nimi współpracował i zwyczajnie stał się niepotrzebny...
W każdym razie - ciekawie. Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Bardzo się cieszę, że szablon się podoba ;*
UsuńJa też uwielbiam rozdziały z akcją i adrenaliną, więc czułam w kościach, że ten się spodoba;D A skoro przeciwnicy wyglądają na bezwzględnych, to wypełniłam swój cel na ten rozdział ;) Dziękuję za komentarz! ;*
Witam Rudy Aniołku ♥
OdpowiedzUsuńSzablon jest piękny. Naprawdę mi się podoba.
Rozdział jest również świetny. Bardzo dokładny i emocjonujący.
Cat "lekko" wybuchła, ale najbardziej intrygujące jest zachowanie Colina. Denerwował się prostym pytaniem ... czyżby coś mieszał w sprawie z dziennikarzami?
Wiedziałam, że w jakiś podobny sposób Albert zginie! Po prostu wiedziałam!
Myślę, że cały pościg był pewną jakby wiadomością ostrzegawczą. Mam złe przeczucia co do Colina, w sensie jego dalszej drogi.
Rozdział mi się podobał, czytałam z lekko przyśpieszonym tempie :) Tym razem nie jestem jedną z ostatnich xd
Zapraszam na nowy rozdział Message
pozdrawiam xxx
Rudy Aniołku<3 jak miło:D
UsuńBardzo się cieszę, że i szablon, i rozdział ci się podobają ;) Wiadomość ostrzegawcza? Dobrze kombinujesz! Dziękuję za komentarz;*
To był chyba ogólnie jeden z rozdziałów, gdzie znajduje się najwięcej akcji. I muszę przyznać, że bardzo mi się to spodobało. Dynamiczne sceny zawsze są trudne do opisania (przynajmniej dla mnie), ale Ty radzisz sobie z tym znakomicie. Opis tego całego pościgu był napisany po mistrzowsku.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem złość szefa na C&C, ale z drugiej strony, też bez przesady. Są niewinni i Martinez, też powinien to wziąć pod uwagę, zanim na nich tak naskoczył.
Obawiam się nieco o Colina, bo boję się, że jedzie w zastawioną pułapkę. Z drugiej jednak strony, wiem, że mężczyzna świetnie jeździ i mam nadzieję, że sobie poradzi. I w sumie bardzo dobrze zrobił, że kazał zająć się Catii tą potrąconą kobietą. Widać, że mu na pani porucznik zależy.
Mam też dziwne wrażenie, że Colin o sprawie Krwawych Osiedli wie więcej niż Catia, albo to on namieszał, chociażby przez przypadek, z tymi mediami. W każdym bądź razie coś istotnego ukrywa przed kobietą.
Nie rozumiem dlaczego ci dziwni ludzie zadali sobie tyle trudu, by otruć tego faceta, co zgłosił sprawę Krwawego Osiedla na policję, a potem powiesili go na sznurze. Skoro chcieli go zabić, to dlaczego go po prostu nie powiesili? Wyszłoby na to samo i mieliby o połowę mniej roboty. I wówczas wyszłoby skuteczne upozorowanie zabójstwa. No chyba, że właśnie nie o to im chodziło.
Już nie mogę doczekać się dalszego ciągu. Mam nadzieję, że nie będziesz kazała nam długo czekać.
Zapomniałabym dodać, że bardzo ładny masz nowy szablon. O wiele bardziej mi się podoba niż poprzedni.
Jeszcze mam jedno małe pytanie czysto techniczne. Długo jesteś w blogosferze i myślę, że może będziesz umiała mi pomóc. Chodzi o to, że mimo, że obserwuję Twojego bloga to jednak nie pokazuje mi nowości. Wiesz może dlaczego? O tym, że pojawił się rozdział dowiedziałam się całkiem przypadkiem, bo pracuję nad zakładką z linkami i w ten sposób trafiłam na Twoją nowość.
Pozdrawiam.
Sky
http://igrajac-z-przeznaczeniem.blogspot.com/
Do tej pory nie było tu takiej akcji, ale mogę zagwarantować, że tego typu sceny będą się pojawiać. Nie non stop, nie co rozdział, ale będą. Mnie też się je trudno pisze, bo trzeba się bardzo skupić, by dobrze zbudować emocje, ale cieszę się, że mi wyszło i że się podobało:D Mogę odetchnąć w takim razie;D
Usuń"Mam też dziwne wrażenie, że Colin o sprawie Krwawych Osiedli wie więcej niż Catia" - podoba mi się to zdanie! Dobrze kombinujesz;)
"I wówczas wyszłoby skuteczne upozorowanie zabójstwa" - a no właśnie. A trzeba zadać sobie pytanie czy właśnie o to im chodziło ;)
Niestety na nowy rozdział chyba jeszcze trochę poczekamy, bo nie chcę dodać byle jakiego i niesprawdzonego, a obecnie nie mam czasu na pisanie. Mam nadzieję, że uda mi się dodać na początku marca, ale zobaczymy...
Powiem ci szczerze, że nie mam pojęcia czemu nie pokazuje ci nowości... Może po prostu zawieruszyła się gdzieś między rozdziałami u innych? A jeśli nie o to chodzi, to spróbuj przestać obserwować bloga i zaobserwować jeszcze raz. Może to pomoże, bo powiem ci, że pierwszy raz się z czymś takim spotykam.
Dziękuję za komentarz! ;**
Hmm, nie bardzo wiem co się stało, że mój komentarz pod poprzednią notką informacyjną zniknął, mimo, że pamiętam, że się pojawił, bo jeszcze sprawdzałam, czy nie popełniłam tam żadnego błędu i czy w ogóle pisałam z sensem. Hah, chyba to wina mojej przeglądarki. Wielka szkoda, bo komentarz był długi i zawierał moje zdanie i przemyślenia na temat opowiadania... Eh. Chyba musze zacząć od początku.
OdpowiedzUsuńA więc, najpierw chciałam pogratulować 200 obserwatorów! <3 Naprawdę, szacun, ja marze chociaż o 1/4 tego xd
Czytałam poprzednią wersje opowiadania i widzę, że naprawdę jesteś jeszcze lepsza <3 Mnie opowiadanie wciągnęło niesamowicie niczym najlepsza książka. Długo zajęło mi przeczytanie wszystkich rozdziałów, i nie będę przepraszać, bo robiłam to zupełnie świadomie i celowo, żeby nie czekać tak strasznie niecierpliwie na kolejną część i móc czytać dalej. Mój telefon mi w tym tez pomagał zacinając się przy każdej próbie przesunięcia tekstu. Kochana Xperia <3
Pokazujesz nam wszystko bardzo dokładnie, a każda postać jest bardzo złożona i wykreowana z dbałością o najmniejsze detale. Podziwiam cię naprawdę, bo wymyślenie takiej fabuły to jedno, a jeszcze opisanie tego w takim stylu to drugie za co kłaniam się w pas.
I dziękuję też za komentarz u mnie :) Bardzo mnie ucieszyło, że przeczytałaś prolog, mimo, że nie znasz świata w którym ja tworze :) Doceniam i dziękuję <3
Czekam na kolejny rozdział :*
Przekopiowałam ten komentarz pod rozdział, ale już ci o tym pisałam, więc ominę ten temat. Wyjaśniłyśmy tę kwestię, ale jak zwykle odpisuję na komentarze z opóźnieniem, więc... xD
UsuńKochana, będziesz miała i 300 ;* Tylko wszystko wymaga czasu. Ja swoich 'zbieram' już hoho.
Bardzo się cieszę, że tak ci się to wszystko podoba no i że tak się wciągnęłaś. No chyba nie ma większej radości dla autora niż czytanie takiej opinii <3 Mogę tylko obiecać, że będę się starać, by niczego nie spieprzyć. I mam nadzieję, że będzie się podobało nadal! ;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Stawiam na to, że Colin i jego nowa znajoma mieli z tym coś wspólnego - przeciek.
OdpowiedzUsuńKto wie, może coś w tym jest? ;)
UsuńBardzo dziękuję za komentarz, Kajetanie! ;)
Niedługo będę! :*
OdpowiedzUsuńEj no... Zacznę jak zwykle trochę nie po kolei :D Mam nadzieję, że nie zabijesz Colina, bo mimo tych jego humorków i wahań nastrojów dalej jest jednym z moich ulubionych bohaterów i nie wiem czy byłabym w stanie pogodzić się z jego stratą :P Co prawda rozdział przeczytałam już jakiś czas temu, ale emocje z pościgu nadal pamiętam i są cały czas jakbym dopiero co to przeczytała :D Podstęp? Oczywiście! Te same samochody o tych samych rejestracjach (no chyba, że coś źle zrozumiałam, jeśli tak to mnie popraw!) i weź tu sie w tym wszystkim połap człowieku... Zastanawiam się jaki cel mają w tym wszystkim ci... prowokatorzy :P Mam takie wrażenie, że są oni taką tykającą bombą, która coraz bardziej zbliża się do wybuchu. W mojej głowie aż roi się od różnych teorii i jestem bardzo ciekawa, czy któraś z nich się potwierdzi :D
UsuńNo dobra, a teraz wrócę do początku. No w zasadzie nic nie powiedzieli, a dostali taką naganę, że aż mi się ich szkoda zrobiło. Swoją drogą ja też bym pewnie w jakimś momencie już nie wytrzymała i zaczęła coś przeburkiwać :D (co kiedyś u mnie było nie do pomyślenia! ale ludzie się zmieniają i nic na to nie poradzisz..)
Ok...
A czekaj! No i dobrze myślałam, że to całe samobójstwo przez powieszenie było ściemą! Kurde! Jestem bardzo ciekawa jak pracował dla tych gości i na jakim "zadaniu" się tak dorobił. Ej a może to było jakieś wynagrodzenie za to, że powiadomił policję o trupach na osiedlu? Hm! To jest myśl! Tyle, że chłopina później nie umiał się obejść z taką sumą i za bardzo szastał, no to musieli go sprzątnąć!
Hm, to chyba już wszystko... Błędów nie będę Ci wytykać, bo kilka rzuciło mi się w oczy, ale zauważyłam, że inni mnie ubiegli i zdążyli Ci już o nich wspomnieć :D
Czekam niecierpliwie na nowość kochana! :*
Były emocje? No to jestem szczęśliwa! :D
UsuńDobrze zrozumiałas, że wszystkie auta miały takie same rejestracje. Nie ma tu żadnego błędu;D
"tykającą bombą, która coraz bardziej zbliża się do wybuchu"- haha no powiem ci, że wręcz dosłownie! Ale ciii... o tym potem.
Bardzo się cieszę, że masz mnóstwo teorii i podejrzewam, że niebawem powstanie jeszcze kilka nowych. Ale wyjaśnienie niebawem! ;)
Dziękuję za komentarz;*
Ale szefunio się wkurzył... dobrze, że Colin potrawi zachować zimną krew, bo gdyby Catia była z nim sam na sam, na pewno wybuchłaby jeszcze bardziej, a to mogłoby mieć nieciekawe skutki dla ich posady.
OdpowiedzUsuńCholernie podobała mi się ta babcia! W sensie... charakter ma okropny, ale ta scena z nią była prze komiczna, przez jej charakterystyczny sposób wypowiadania się. :D I tu wielki plus dla ciebie za to, że umiesz tworzyć niesamowicie barwne postacie, których nie da się z nikim pomylić :)
Scena pościgu była dla mnie mistrzowska. Myślę, że takie sensacyjne akcje wychodzą ci najlepiej, naprawdę nie da się od tego oderwać! Martwi mnie to, że coś może stać się Colinowi, ale nie mogę też pozbyć się wrażenia, że on wie coś czego Catia nie wie i może w następnym rozdziale się tego dowiemy. No, oczywiście o ile go nie uśmiercisz... ;/ To nie byłoby fajne. Zdecydowanie nie. :c
No cóż pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział. Kurde, szkoda, że to nie jest książka, którą mam w ręku i mogę spokojnie czytać dalej... Wkurza mnie takie czekanie, zwłaszcza po takiej dawce emocji, jaką w tym rozdziale przedstawiłas. Ech, muszę jakoś wytrzymać :D
Pozdrawiam! :*
Oj tak, zostawienie Cat i Martineza samych z pewnością niosłoby to za sobą ciekawe konsekwencje... Haha tej babki rzeczywiście nie dałoby się z nikim pomylić;D Cieszę się, że odebrałaś ją jako postać wyrazistą. Taką chciałam ją stworzyć. Mimo że jest tylko epizodyczna. Ogromnie się cieszę, że tak ci się podobała scena pościgu ;* I było mi ogromnie miło czytając, ze takie sensacyjne wychodzą mi najlepiej. Bo ja nigdy nie byłam zbytnio przekonana, czy mam do tego jakikolwiek talent;D
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Witam pięknie! W końcu udało mi się dotrzeć tutaj szybciej niż po dwóch tygodniach. Jest progres ;D
OdpowiedzUsuńNo tak. Gniew Martineza jest jak najbardziej uzasadniony. Jego podejrzenia też, bo to faktycznie bardzo duży zbieg okoliczności. Chciałoby się powiedzieć, że aż za duży, żeby go można uznać za przypadkowy. Ktoś musiał puścić parę z ust. Albo mają szpiega w departamencie. Niekoniecznie musi to być Colin. Wręcz chciałabym, by to nie był on, a ktoś inny, kto próbuje na niego właśnie zrzucić wszelkie podejrzenia. Ale ciężko przypatrywać się każdemu policjantowi i robić z niego podejrzanego. Martinez trochę przegiął. Można zrozumieć, że jest wkurzony na maksa, ale, tutaj Catia ma rację, skoro C&C powiedzieli, że nic nie powiedzieli, to powinien szukać winnych gdzie indziej, a nie grozić im dyscyplinarką.
A tak na serio. Catia nie wygadałaby się dziennikarzom. Dla niej praca to świętość, nie zrobiłaby takiego głupstwa, wiedząc, że może za to wylecieć. Colin sam z siebie też by nic nie powiedział. Oczywiście on jest teraz podejrzanym numer jeden na liście wszystkich czytelników przez swoje dziwne zachowanie, ale to nadal Colin. Coopera i Longa ciężko oceniać, bo pojawiają się sporadycznie. Mimo wszystko oni również mają dostęp do wszystkich informacji. Long? Wydaje mi się, że on nie miałby żadnych korzyści z pomaganiu wrogowi. A Cooper? Nie wiem, czy miałby jakieś korzyści, czy nie, ale nadal pamiętam, że to on zwrócił Catii uwagę na zachowanie Colina. Pytanie, czy to naprawdę był przejaw troski o kolegę z pracy, czy może chciał umocnić swoją pozycję, oczyścić się zawczasu z podejrzeń?
Bałam się, że dojdzie między śledczymi do ostrej kłótni, ale nawet jeśli na taką się zapowiadało, to zdołali jej uniknąć. Chwała im za to, bo już i tak mają głowy pełne problemów.
Albert Rain. Kim on był? Poza tym, że kłamcą, bo to już wiemy. Żadnej żony, żadnego dziecka, nagle się niesłychanie wzbogacił (lub został przekupiony), a potem go sprzątnęli. Można by teraz tworzyć wiele teorii. Mógł mieć jakiegoś wroga albo był komuś winien sporo kasy, skoro nawet od sąsiadów chciał pożyczać… a może właśnie sąsiad skrócił jego życie, bo miał dość Raina? Dużo możliwości. Ale to nagłe wzbogacenie jest ciekawe. Nowa fura? Niech jeszcze powie, że duża i czarna? Postać Alberta Raina wzbudza teraz we mnie niezłe podejrzenia.
Sytuacja na policyjnym parkingu była… dziwna. Przez chwilę myślałam, że Camaro spróbuje pozbyć się śledczych, jadąc prosto na nich. Ale nie, oni chcieli, żeby Colin zaczął ich ścigać. Dlaczego? Co chcą tym przekazać? Chcą odwrócić ich uwagę? Zaciągnąć ich w pułapkę?
Colin jest zdeterminowany w bardzo niebezpiecznym stopniu. Rozumiem, że chce w końcu pchnąć sprawę znacznie do przodu, ale to już nie jest normalne zachowanie. Za niedługo dojdzie do tego, że Catia będzie się bała jego wybuchów złości lub nawet będzie się obawiała jego towarzystwa. Nie wiem, w co on się wmieszał, ale lepiej niech szybko ogarnie ten burdel.
Pozdrawiam i całuję! ;**
I Catherina i Martinez są trochę nadpobudliwi. A komendant to taki typ, że nawet jeśli wie, że postąpił źle to z pewnością tego nie wyzna. Także trafiła kosa na kamień. Aż mnie świerzbi, żeby jeszcze coś o nich napisać, bo to mógłby być prawdziwy ogień.
UsuńA no proszę! Bardzo ciekawie wymyśliłaś to z Cooperem. Podoba mi się twój tok rozumowania. Dobry byłby z ciebie detektyw;D Ja oczywiście nie zdradzam, czy rzeczywiście coś w tym jest, ale sam sposób połączenia wątków - mistrzostwo.
Albert wzbudza podejrzenia? I słusznie! :D Zachowanie Colina też? I również słusznie;D I masz rację, że Catherina w końcu może zacząć się go bać. W końcu nie zachowuje się już jak Colin z pierwszego rozdziału. A ja się ogromnie cieszę, że to widać.
Dziękuję za komentarz ;*
Doczytałem rozdział i spodobał mi się na tyle, że sam nie wiem co o nim powiedzieć, bo wniosków i przypuszczeń co do sprawy brak. Zastanawia mnie czy to "jeszcze żywym" znaczy, że Colin zaraz wyzionie ducha? Oby nie. Nie mam też przypuszczeń, kto może być wtyczką, ale temat zdrajcy bardzo mi przypadł do gustu, podobnie jak spodobał mi się żonaty kawaler, choć tu nie wiem jak oni rozmawiali z tą wdową z brzuchem i niczego nie wykryli, nie spisywali jej z dowodu, ani nic? No i to powieszenie, co powieszeniem nie było. Czarny humorek "chciał napić się drinka, a wylądował pod sufitem", to naprawdę gorsze niż mieć dżambo dżeta (czytaj helikopter po alkoholowy).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wdowa z brzuchem była żoną jednej ofiary z Forest Hill i nie miała nic wspólnego z Albertem Rainem - czyli facetem, który zgłosił odnalezienie trupa;)
UsuńDziękuję za komentarz ;)
Dobrze, dobrze, świetnie, to teraz mi przypomnij jak to było, że oni wywnioskowali iż on ma żonę w ciąży? On o tym powiedział?
UsuńBo wiesz, problem z czytaniem na blogach jest taki, że robi się to w większych lub mniejszych, ale jednak odstępach, więc o wiele trudniej coś spamiętać i kojarzyć fakty, niżeli gdy czyta się kryminał i ma np możliwość pochłonięcia całego w dwa czy trzy dni, czy nawet w tydzień. Dlatego z twoim blogiem nieraz mam taki problem, że wiem, że dzwoni, ale nie wiem w którym kościele.
Ja też tak często mam, dlatego rozumiem ;) Gdy C&C przyjechali po raz pierwszy na to osiedle i Rain składał zeznania, to powiedział, że normalnie tamtędy nie jeździ, ale są roboty drogowe i pojechał skrótem, bo ma w domu żonę, ona ciągle marudzi, bo jest w ciąży i on się spieszył i dlatego pojechał przez FH ;)
UsuńTradycyjnie dla mnie krótko. Ja nie wiem… może Ty przestań dzielić te rozdziały na poszczególne części, tylko wstawiaj po prostu całe i długie. I to jeszcze najlepiej co tydzień. Myślę, że to mogłoby mnie usatysfakcjonować :) I na pewno miałoby to duży plus. Nie zapominałabym drobnostek, które były wcześniej w opowiadaniu. Chociaż muszę przyznać, że bardzo dobrze dbasz o nas, tzn. czytelników, bo w tekście nawiązałaś do tego właściciela Forest Hill. Niestety mam zawsze problemy z imionami i nazwiskami, ale ta uwaga szybko pozwoliła mi się odnieść do odpowiedniej osoby.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie widzę u Ciebie błędów, ale tym razem kilka drobnostek rzuciło mi się w oczy.
„Nie dość, że godnie z przypuszczeniami (…)” – tu wydaje mi się, że chyba miało być zgodnie.
„Oczywiście dotarły do niego wieści o nocnym dzienniku telewizyjnym i informacjom, które się w nim pojawiły.” – a tu stawiam, że miało być słówko „informacjach”.
Były jeszcze jakieś drobne potyczki słowne, ale chyba niestety ich już nie znajdę. A w sumie może i to wszystko.
Powiem Ci takie moje małe marzenie co do Twojego opowiadania. Chciałabym za te klika rozdziałów zobaczyć Colina wraz z Catią w tym obozie. Tak bardzo bym chciała, żebyś tym razem, nie zabiła tego bohatera. Jak dla mnie to główni bohaterowie mogą się nawet znienawidzić, tylko go nie zabijaj. Tym bardziej nie zabijaj go w tym pościgu, bo jeśli już musi umrzeć, to ta jego poprzednia śmierć, kiedy Colin oddał życie za kobietę o wiele bardziej mi się podobała.
Zapomniałam Ci ostatnio napisać, że jakiś czas temu przez przypadek natrafiłam na zdjęcie tego aktora, który widnieje na Twoim nagłówku (swoją drogą widzę nowy i jak zwykle piękny szablon) i bardzo się zdziwiłam, że nie ma on na imię Colin. Tak mocno skojarzyłam tą twarz z Colinem, że nie widzę go już w roli nikogo innego :)
Dodam jeszcze, że genialnie wyszedł Ci opis tego pościgu. Jestem okropnie ciekawa tego, jak on się zakończy. Mam nadzieję, że Colinowi faktycznie nic nie będzie… Właśnie pomyślałam sobie, że gdybyś chciała go teraz zabić… to w sumie wyszłoby na to samo co w poprzedniej wersji. Catia wysiadła z samochodu zająć się tą kobietą, w sumie to Colin kazał jej wysiąść a sam pojechał dalej. To można by podciągnąć pod to, że też niemalże uratował jej życie…. Ale proszę, nie inspiruj się tym co Ci tu napisałam.
Mam wrażenie, że mój dzisiejszy komentarz wyszedł strasznie chaotycznie, ale jakoś tak ciężko mi sklecić kilka sensownych słów. Obiecuję, że następnym razem na pewno się poprawię.
Pozdrawiam ciepło :)
Skasowałam tą uwagę o właścicielu FH, bo chyba była trochę nie na miejscu. Potem do tego nawiązuję w tekście, więc może nikt się nie pogubi. A no tu jest ten problem z czytaniem na raty, na części, że o wielu rzeczach się zapomina. Z chęcią wstawiałabym dłuższe rozdziały, tylko kto by to czytał xD Oprócz ciebie;D Jakby co zawsze można o coś zapytać, a ja chętnie odpowiem;)
UsuńNo tak, śmierć w pościgu byłaby mniej bohaterska... Tamta podobałaby się bardziej. Colin i Cat w jednym obozie to naprawdę piękny obraz... A czy realny, przekonamy się wkrótce;) Coś czuję, że mni ostro zjedziesz jesli go zabiję;D
Naprawdę kojarzysz go już z Colinem?:D Ależ się cieszę, haha! :D Ciekawe czy to samo będzie z Dwayne Johnsonem- Danem;D Bo w poprzedniej wersji ktoś mi coś podobnego napisał właśnie na jego temat.
Rzeczywiście można by powiedzieć, że Colin ją uratował. Trafne spostrzeżenie. Nie myślałam o tym w ten sposób.
Wcale nie był chaotyczny! Wszystko zrozumiałam, wszystko jest jasne i bardzo ci za niego dziękuję ;*
Media to takie stworzonka, któe mogą nieźle namieszać. Tu to widać. Bardzo podba mi się opis tej drugiej strony: osoby, o której jest mowa. Nic przyjemnego, zwłąszcza, że to było tajne. Plotki - one najłatwiej się tworzą i najwięcej zamieszania mogą wywołać. Colin był strasznie spokojny. Podziwiam go, że nie poniosły go nerwy i panoał na Cat. Sprytn rozegranie śmierci. BYło proste, ale z drugiej strony nie. Nieźle to wymyśliłaś ;) Ta starsza pani chyba chciała się nieco odmłodzić przez makijaż i ubiór. Ciarki mnie lekkie przeszły, gdy ją sobie wyobraziłam. Nie preferuję takiego stylu u starszych osób, ale może ona lubi? Chyba tak :p Po przeczytaniu tego diaogu, nie polubiłam jej. Wydaje mi się, że zgrywała taką "królową dzielni", którą przestała być w latach sześćdziesiątych. Dziwny człowiek, ale chociaż zaczął gadać :/
OdpowiedzUsuńA może Albert tylko zamydlał im oczy? W sensie, że ktoś go wynajął do brudnej roboty przez co stał się marionetką. Takie pościgi w filmach wydają się być fajne i zabawne, a tu się okazuje, że to nie dla każdego jest miłe. Racja - tu nie ma tylko różu i cukierków. Z jedej strony podobami się upartość Colina, bo chce ich dorwać, a z drugiej wie, że to jest gra, więc i jemu może się noga podwinąć i zorbić zły ruch. Jeden pościg i tyle emocji. Nie dziwię się, że pękła w pewnym momencie. Brawa dla niej, że po tylu latah w pracy, nadal jest na hodzie, że tak to nazwę. Podobało mi się i to baerdzo :)
No i nowy szablon! Który to już? x)
See You :)
Myślę, że nikt nie preferuje takiego stylu u starszych kobiet, ale może ta ani nie ma lustra w domu xD Są gusta i guściki. Rzeczywiście była dziwna, ale pasowała do charakteru tej dzielnicy. A jak to mówią - z kim przystajesz, takim się stajesz.
UsuńCiesze się, że pościg się podobał;) A co do szablonu, nie mam pojęcia. Któryśnasty xD Lubię zmieniać, ale ten zostanie na dłużej;)
Dziękuję za komentarz ;*
No to pojechałaś, że się tak wyrażę! Oczywiście mam na myśli pozytywny sens. Akcja z pościgiem była świeetna i jeszcze ta zmyłka dla policjantów z kilkoma autami i specjalne potrącenie tej kobiety... Wspaniale!! Ale aż strach pomyśleć, do czego sprawcy są zdolni, skoro robią takie rzeczy. Ej... ej... nie zamierzasz chyba uśmiercić Colina? Wydaje mi się, że przeżyje, bo gdybyś chciała go umrzeć, hahah, to pewnie nie sugerowałabyś tego. Chociaż... kto Cię tam wie. Może go poturbujesz poważnie. Ale mam wrażenie, że lepiej dla Cat, że wysiadła.
OdpowiedzUsuńNiezłego mają szefa... od razu ich oskarża, a przecież to mógłby być ktokolwiek. Może on Chociaż Colin dziwnie się zachowywał. Jejku, mam nadzieję, że to nie jego sprawka. Nie dziwię się, że Cat tak ostro zareagowała. Co prawda mogło ją to zgubić, jakby bardziej rozzłościła szefa, ale trudno w takiej sytuacji opanować emocje. Przecież on oskarżył ich bezpodstawnie, od razu założył,że to właśnie oni. Chamskie wobec nich. Powinien ufać swoim podwładnym po tylu latach. Dlatego dziwię się, że Colin powstrzymał emocje. Chociaż to dobrze, bo odciągnął Cat.
hahahah, ta staruszka była fenomenalna. Jakie teksty <3
A no tak to już jest, że w pewnych sytuacjach nie wierzy się nawet najbliższym. Większość czytelników polubiła Colina, ale czy to znaczy, że zawsze będzie bez winy? W ogóle się nie dziwię, że zaczynasz go podejrzewać. Sympatia do niego to jedno, a jego dziwne zachowanie - drugie.
UsuńOj wiem, że zamąciłam. I chyba ciężko jest cokolwiek wywnioskować na razie, ale tak miało być;D Kiedyś to wszystko wyjaśnię, a na razie trzeba po prostu zawierzyć swojej intuicji:D
Bardzo się cieszę, że scena pościgu się podobała! Dziękuję za komentarz;*
Sesja za mną, więc wreszcie mogę nadrobić zaległości i przybyć z komentarzem :)
OdpowiedzUsuńWow, nieźle się nawyczyniało. Przede wszystkim dziwne zachowanie Colina. On serio wygląda tak jakby coś ukrywał. I z jednej strony może to być kwestia jego uczucia do Catii, ale myślę, że to coś większego. Czyżby miało to jakiś związek z Lys? Hmm… w głowie pojawia mi się też jedna myśl. Bo skoro ci dziennikarze jednak się tych wszystkich rzeczy dowiedzieli to może Colin pośrednio lub bezpośrednio miał coś z tym wspólnego? Ja oczywiście go bardzo lubię i nie chcę w nic takiego wierzyć, no ale to jego dziwne zachowanie… cóż, może świadczyć o różnych rzeczach.
Sama sprawa wydaje się równie pokomplikowana co wcześniej, mimo że coraz więcej różnych faktów wychodzi na jaw. Wygląda na to, że to całe masowe morderstwo to naprawdę powazna sprawa, za którą kryją się jakieś większe cele. A niczego nie ułatwia, że każdy tutaj kręci jak może, od rodziców Rebecci, przez Alberta, po tę waleczną babkę – sąsiadkę Alberta. Chociaż to, co ukrywają może nie być sprawą najwyższej wagi, to jednak zagłębianie się w to i potwierdzanie uzyskanych danych zabiera policjantom czas. No ale tak wyszło, że w tej sprawie wszystko się mąci, każde gra swoją rolę i nie do końca wiadomo w co wierzyć, a w co nie.
Przejdę już do tego pościgu… Świetna jest ta scena, naprawdę. Czułam się tak, jakbym była w tym samochodzie razem z Catią i z Colinem. Aż miałam ochotę drżeć się w niebogłosy, wyobrażając sobie, jak bardzo pędzić musiał Colin. Swoją drogą niezły z niego rajdowiec, że jednak jakimś cudem udało mu się taki kawał przejechać i wyjść z tego bez szwanku. Fakt, cały ten pościg wydaje się być czymś w rodzaju pułapki. Dlatego martwię się bardzo o Colina. Rety, ja nie chcę, żeby mu się coś stało, to by było okropne, okrutne i złe. Wystarczy, że ci idioci w samochodzie potrącili niewinną starszą panią, zabili Alberta i tych wszystkich ludzi na Krwawym Osiedlu. To już dużo ofiar, wystarczy ;)
Czekam niecierpliwie na dalsze rozstrzygnięcia. Mocno trzymam kciuki za Colina xd
Pozdrawiam!
A no tak to już jest, że w pewnych sytuacjach nie wierzy się nawet najbliższym. Większość czytelników polubiła Colina, ale czy to znaczy, że zawsze będzie bez winy? W ogóle się nie dziwię, że zaczynasz go podejrzewać. Sympatia do niego to jedno, a jego dziwne zachowanie - drugie.
UsuńOj wiem, że zamąciłam. I chyba ciężko jest cokolwiek wywnioskować na razie, ale tak miało być;D Kiedyś to wszystko wyjaśnię, a na razie trzeba po prostu zawierzyć swojej intuicji:D
Bardzo się cieszę, że scena pościgu się podobała! Dziękuję za komentarz;*
Cześć!
OdpowiedzUsuńColin musi wyjść z tego cało!
A tak w ogóle to ten rozdział jest genialny. Zwłaszcza sam pościg. Ten fragment czytałam z zapartym tchem i aż przytupywałam nogą, rozładowjąc napięcie, które wzratało wraz z kolejnymi czytanymi zdaniami. Niestey, pościg jeszcze się nie skończył. Choć może to jest bardziej taka zaawa w kotka i myszkę?
Sprawa nadal, takie mam wrażenie, się komplikuje zamiast się wyjaśniać. To nic, że kolejne sprawy wychodzą na jaw.
A teraz wrócę do początku. (Przepraszam, że tak nie po kolei.)C&C dostali ochrzan, a przecież nie chce się wierzyć, że mogli mieć coś wspólnego z nagłym pojawieniem się gromady dziennikarzy. Chyba, że... Nie, żadne z nich nie mogłoby maczać w tym palców.
czekam na kolejną część.
Serdecznie pozdrawiam! :-)
Bardzo mozliwe, że na razie wszystko się tylko coraz bardziej komplikuje, ale taki jest mój zamiar. Jeszcze przyjdzie czas na wyjaśnienia, a wtedy zaleję was informacjami:D Bardzo się ciesze, że takie napięcie odczuwalaś przy scenie pościgu. Jestem z siebie dumna <3
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Rozdział bardzo mi się podobał, szczególnie opis pościgu. Aż czuło się adrenalinę i emocje towarzyszące bohaterom. Podziwiam Colina, że przez cały czas potrafił zachować zimną krew i tak dobrze radził sobie za kierownicą. Nie dość, że nie zgubił ściganego samochodu, to jeszcze zgrabnie ominął wszystkie "miejskie" pułapki.
OdpowiedzUsuńW tym wypadku zgodzę się z Cath, że temu, kto siedział za kierownicą samochodu (lub wydawał temu komuś rozkazy) zależy przede wszystkim na Colinie, szczególnie że w jednym z wcześniejszych rozdziałów to właśnie jego obserwowano. Po tym, co napisałaś w poprzednim poście o życie Colina jestem spokojna, obawiam się jednak, że może mu się przydarzyć inne nieszczęście. Bo inaczej po co byłoby to wszystko.
Odnośnie początku rozdziału, to w pewnym sensie rozumiem zachowanie szefa Cath i Colina. Sprawa "Krwawego osiedla" jest bardzo poważna i telewizja przyłapała właśnie ich. Jednak moim zdaniem Cath powinna się nieco hamować i trzymać język za zębami, szczególnie że wie, jakim typem jest jej szef, bo potem to ona może mieć niepotrzebne kłopoty lub w najgorszym wypadku stracić pracę.
Błędy, które wyłapałam:
Nie dość, że godnie z przypuszczeniami wszystko okropnie ją bolało(...) - zgodnie
Oczywiście dotarły do niego wieści o nocnym dzienniku telewizyjnym i informacjom, które się w nim pojawiły. - informacjach
Zbyt wiele złych emocji skumulowało się w jej niepozornym ciałku, a oskarżenia komendanta przelały czarę goryczy. - słowo "ciałko" całkiem mi tu nie pasuje. Wyrzuciłabym ten fragment i zostawiła zdanie w formie: "Zbyt wiele złych emocji się w niej skumulowało , a oskarżenia komendanta przelały czarę goryczy."
Pozdrawiam serdecznie :)
Bo Colin żyje tym swoim Chargerem i zna go jak własną kieszeń. Może dlatego tak zgrabnie sobie z tym wszystkim poradził ;) Co do hamowania się Cath, to oczywiście masz rację, ale chciałam pokazać, że powoli puszczają jej nerwy, a wtedy nie zawsze człowiek potrafi nad sobą panować. Jej jest coraz ciężej.
UsuńDziękuję za wyłapanie błędów i za komentarz! ;* To zdanie rzeczywiście brzmi lepiej bez 'cialka.
Czy jestem spokojna o Colina? Oczywiście! Nie wierzę, że "uszkodziłabyś" głównego bohatera. Zresztą, rajdowcy mają na sumieniu Krwawe osiedle, Alberta i pewnie wiele innych osób, także wystarczy. Brawa za "scenę" pościgu. Wbiła mnie w krzesło! Przypomniałam sobie jeden z moich ulubionych odcinków "Kryminalnych" pt. "Skok". Las, adrenalina, pękający licznik... Ach <3
OdpowiedzUsuńOpieprz, jaka zebrała moja ulubiona para, był całkowicie bezzasadny i bezpodstawny. W życiu nie uwierzę, że któreś z nich miało coś wspólnego z przeciekiem. Nie i już! Co prawda Colin zachowywał się dziwnie, ale on by nie zdradził. Nie Cate. Przecież on ją kocha :D
Uściski! :*
P.S.: Ruda w kasku - Mistrz <3 :D
Właśnie problem w tym, że Colin nie jest główną postacią. Jest drugoplanowy, choć na razie rzeczywiście zajmuje centralne miejsce. Główną postacią jest Dan i Catherina ;) Bardzo się cieszę, że się podobało! Nie pamiętam tego odcinka Kryminalnych... Ale z chęcią bym do nich wróciła.
UsuńHaha, pasuje mi ten kask nie? :D
Dziękuję za komentarz! *
Witaj! Wreszcie skończyłam czytać. Przepraszam, ze mi się tak dłużyło, ale nie miałam kiedy się przysiąć. Czytałam po 1-2 częściach dziennie, aż dzisiaj przysiadłam się do 3 rozdziału i tak mnie wciągnęło, że teraz krzyczę "mało!" :D
OdpowiedzUsuńTo pierwszy kryminał jaki czytam (nawet książek kryminalnych nie czytałam, ale to nie dlatego, że nie lubię czy coś. :D) i powiem ci, że ta druga sprawa jest świetna. :D Motyw 10 morderstw jest ciekawy, do tego to są bliscy zaginionych osób. Mam takie dziwne przeczucie naprawdę chodzi o ten atak terrorystyczny i od niego zacznie się ta apokalipsa. Skoro ma być obóz to mnie co cały czas zastanawia jak to będzie wyglądać. Szczerze mówiąc ja myślałam o zombie xD
Bardzo mi się podoba jak szczegółowo przedstawiasz postacie, w każdym aspekcie ich życia. Cati nie da się nie lubić, jest silna, umie walczyć wie czego chcę. Tej siły jej zazdroszcze :) I jest bardzo sympatyczna i co najważniejsze - potrafi o siebie zadbać. Nie przepadam za bohaterkami, które trzeba ratować. Wygląda na szcześliwą z Jacboem, ale mam nadzieje, że do ślubu nie dojdzie. Prędzej ją widzę z Colinem, ale czuje, że jednak on też nie będzie jej pisany. A szkoda, bo jest bardzo fajny choć ostatnio zachowuje się jak dupek! Nie rozumiem, czy to przez tą Lyss tak ma? I przez chwilę ja sobie myślałam, że ta Lyss to może ta z prologu, była jakaś taka dziewczyna od Dana. Nie pamiętam jej imienia, musiałabym zakładkę bohaterów obczaić. Wracjąc do Colina to dla mnie zbyt dziwnie, by ta szorstkość wychodziła bezpośrednio przez to, że poznał Lyss. Wiadomo, kocha Cati, może jest zły bardziej na siebie że ją traci, ale dla mnie to dalej za mały powód by tak się odnosić.
Martineza wręcz nienawidzę. Kiedy Cati w końcu mu nagadała to się ucieszyłam. Szkoda, ze on nie potrafi ukazać żadnej skruchy, oby dostał za swoje jeszcze. :) A Long i jego kolega też mi się podobają. :D Ciekawa jestem genezy powiedzonka "Wietnam" :D
Chyba do tej pory najbardziej emocjonujący był pościg. Przyznam szczerze, że myślałam że goście z Chavroleta będą chcieli zastrzelić C&C, nawet już wcześniej bałam się że załatwią Colina wtedy kiedy poszedł po tą suknię ślubną z Cati. Intryguje mnie ten murzyn zza ciemnej szyby. Wgle ja mam taką teorię, że ci zabójcy posłużyli się tym wisielcem. Skoro on ich okłamał kiedy znalazł ciała, to też mógł wysłać jakiś cynk mediom, a potem go załatwili. :) Tyle teorii ile jest ludzi. Oczywiście jakaś wtyka w departamencie też może być, ale wątpię by był nią Colin. Ten kto podał informacje mediom, to ktoś z tych zabójców.
Powiem Ci, że bardzo mi się podobało jak opisałaś przedukiwanie i dochodzenie kim była R. McDo-cośtam. Wyczekiwałam momentu kiedy jej rodzice w końcu pękną i wszystko powiedzą. I ten motyw z wiadomością na pudełku też mi się podobał. Właśnie to mi się spodobało bardzo w twoim opowiadaniu, wszystko jest dopracowane. Ale to kryminał, kryminał musi taki być :D
Pozdrawiam i teraz skoro jestem na bieżąco to mogę z czystym sumieniem obserwować Twój blog :D
Pozdrawiam!
Jeju! Jest mi niezmiernie miło, że tak systematycznie to wszystko czytałaś i że chciało ci się nadrabiać od początku. Czasem mi ręce opadają, jak widzę czytelników, którzy tkną tylko ostatni rozdział i myślą, że potem wszystko zrozumieją. Dlatego jestem bardzo szczęśliwa, że znalazłaś czas i przede wszystkim chęci, by wrócić do początku. Bo przecież o to właśnie chodzi;)
UsuńNie, nie, u mnie nie będzie zombie. Będzie coś na kształt apokalipsy, ale bez żadnych mutantów, stworzeń z kosmosu, albo udziwnień. Nie wkroczę w fantastykę. Bardziej skupię się na okrucieństwie realnych ludzi.
Też nie przepadam za bohaterkami, które wiecznie zrzędzą i się nad sobą użalają. O takich bohaterkach jak Cat czyta mi się przyjemniej, dlatego sama taką stworzyłam. Ale są osoby, które jej nie lubią, także chyba jest to jednak możliwe.
Ta z prologu to Alysson. A czy ona i Lys to ta sama osoba? Na razie nic nie zdradzę. Ani tak, ani nie;D
Bardzo dziękuję za przeczytanie rozdziałów, za tak długi komentarz i cieszę się, że obserwujesz bloga, bo to znaczy, że masz chęci na więcej. Wszystko na pewno się niebawem wyjaśni i mam nadzieję, że będzie się podobało! ;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Czołem :D
OdpowiedzUsuńUwaga, mogą targać mną emocje, gdyż właśnie skończyłam grać w cs xD Pobudzająca to gra :D
Żeby już od początku nie przeklinać i w ogóle, powiem, a raczej obwieszczę, że mam prośbę. Zamorduj Martineza i niech to będzie morderstwo z okrucieństwem! Błagam! On jest taki głupi! To już jest przesada, to co on odwala. Wiadomo, czasami warknie się ostrzej na podwładnych, ale do cholery żeby im grozić?! No bo to już ewidentnie były groźby! Catia i Colin odwalają tyle roboty, a on tak po prostu powie im, że ich zwalnia! I wszystko przez tych cholernych dziennikarzy.
Chociaż teraz, ma pewną teorię odnośnie tego wszystkiego. Może zbrodniarze dowiedzieli się kto prowadzi sprawę Krwawego osiedla i teraz chcą się ich pozbyć. Zamordowanie policjantów byłoby im nie na rękę, więc może specjalnie podburzają media, dali jakiś cynk, kto prowadzi sprawę i tak dalej, żeby zniszczyć poruczników od wewnątrz. Tak mi się wydaje :x
Co nie zmienia faktu, że Martinez mógłby zginąć z.z A może to on nawet jest po stronie złych!
Ta śmierć była taka... nijaka? Fajnie, że gorzką toksyczną substancję zneutralizowali smakiem alkoholu, ale czy nie lepiej by im było od razu go powiesić? No tak mi się wydajeee. No bo przecież trudniej jest włamać się do domu, dodać trucizny, poczekać aż się zabije, a później go powiesić na linie. Chyba, że zrobili to specjalnie :X
Wiem, że to może zabrzmieć okropnie, ale właśnie przez takich ludzi jak ta stara babka, czuje, że jestem rasistą. z.z No bo choleeeera! Nie łaska powiedzieć od razu co i jak i sajo nara smerfy, tylko trzeba przed sąsiadami pokazać jaki ze mnie bad ass. No tak zachowują się typowi ludzie ze slumsów i właśnie większość czarnoskórych. Naprawdę nie chcę tego mówić, ale jednak!
Ale dałaś akcje :D Boshe co za pościg! teraz to i ja się strasznie boję o Colina. Cholera przecież oni mogą go zaciągnąć w takie miejsce, gdzie dosłownie zedrą z niego skórę! Mordercy to mordercy! Proszę, tylko nie zabij mi Colina!
A no i nie uszło mojej uwadze to, że trochę zmienił się w stosunku do Catii. Nie sypnął jej nic takiego... dziwnego, ani nie warknął na nią. Może w końcu wyzna jej miłość? :D
Życzę weny kochana :* Pozdrawiam i ślę całusy :*
Haha przemyślę to i może wstawię jakąś okrutną scenkę morderstwa Martineza. Mogłoby być ciekawie xD I takie motto "nie bądź dupkiem, bo spotka cię to samo". Zbrodnia z przekazem, to jest to;D Powiem ci, że bardzo ciekawa jest twoja teza o podburzaniu mediów i chęci zniszczenia C&C od wewnątrz. Dobrze kombinujesz bejbe;D
UsuńNo i ja się bardzo cieszę, że tak odebrałaś tę babkę. Miała być ze slumsów i skoro wyszła jak ze slumsów, to Ruda odhacza ptaszkiem wykonanie zadania! Zdarcie skóry z Colina byłoby chyba zbyt... potworne i nie dałabym rady tego opisać, bo go uwielbiam, ale taka mała niewinna zbrodnia... czemu nie? Boże staję się okropna przez to pisanie;F
Haha a no może wyzna?
Dziękuję za komentarz! ;**
Oh będę się cieszyć i skakać jak szaman podczas rytuału, gdy będę czytać scenkę z morderstwa Martineza :D Nic tak bardzo nie poprawi mi humoru :D
UsuńKurdę! Chyba mogę zostać mini detektywem, skoro takie niezłe tezy stawiam ;D
No ja mam nadzieję, że Colin jeśli już, to umarłby w godny sposób, a nie w męczarniach! A tak w ogóle to nawet niech Ci do głowy nie przychodzi pomysł, by w ogóle go kaput! ;-;
Liczę na te miłości :*
Pozdrawiam :*
Zawsze byłaś psychiczna... :D hahahaha żartuję ;* Kocham;*
UsuńMini detektyw- zdecydowanie TAK:D
Ja już od dawna taki pomysł mam, skoro pojawił się w pierwszej wersji. Pytanie tylko, czy dopuszczę go do głosu xD
Psychiczna to i owszem jestem xD
UsuńI nawet nie chcę mówić, jaką zrobię ci burę, za ponowne zamordowanie Colina! Oooo nie chcesz wiedzieć :> Trzeba patrzeć pozytywnie :D Np, jakie mogą być korzyści z jego życia :D
Korzyści z życia jest mnóstwo. Tylko ze śmierci jakoś mało :<
UsuńNo czasem nie mało :D Jeśli postać znienawidzona, to jest cholerna satysfakcja, że w końcu zamordowało się drania :D Ale w przypadku Colina, będzie to płacz i ból i rozpacz w sercu xD
UsuńHejo :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Cathia się wkurzyła na szefa, ale dobrze że Colin powstrzymał ją od wszczynania awantury. Kłótnia z nim raczej nie wyszłaby na dobrze. Ale dlaczego w ogóle Martinez myśli, że to oni! Przecież są oddanymi komisarzami, nic nie zyskują zainteresowaniem mediów! Ugh...
Co do Raina, to tak przypuszczałam. To byłoby zbyt proste, gdyby sam się powiesił. I szczerze mówiąc, myślę, że to mordercy zgłosili sprawę do mediów.
Po pościgu, do którego zaraz przejdę, widać, że bawią się z nimi w kotka i myszkę.
No i pościg... Super! Naprawdę świetnie ci to wyszło, możesz być dumna. Tylko proszę nie zabijaj Colina!
Życzę weny ;*
A no to fakt, na dobre na pewno by im nie wyszła. Nie są komisarzami, w USA to się inaczej nazywa, ale mniejsza o to. To nieważne;) Bardzo się cieszę, że pościg się podobał. Dziękuję za komentarz! ;**
UsuńHej, zastanawiam się dlaczego nie dodało mojego komentarza? Ale po dłuższym zastanowieniu się przypomniałam sobie, że kiedy czytałam rozdział i komentowałam prąd w mojej miejscowości wariował. Energetyka wyłączała na 5min, potem włączyła na pół godziny i tak cały dzień się z ludźmi bawili... To pewnie przez to. Oj, i muszę pisać jeszcze raz... :P
OdpowiedzUsuńPo pierwsze uważam, że Colin dobrze postąpił powstrzymując Catię przed wybuchem. Ja wiem, że była na maxa wkurzona, bo Martinez nie słusznie wydziera na nich ryja, skoro to nie ich wina, że dziennikarskie szuje się o wszystkim dowiedziały, ale ona chyba zapomniała, że Martinez to dupek i mógł ją nawet za to zwolnić. Tak jak obiecał. Dyscyplinarnie. O kurde, gdyby Catia wyleciała z policji dyscyplinarnie, to nie wiem jakby to przeżyła... W ogóle by nie przeżyła! No, ale wracając do tematu Colin dobrze zrobił. Chociaż z drugiej strony trochę się dziwię, że sam nie wybuchł.
Wychodzi na to, że Albercik nie był takim dobrym, wrażliwym człowiekiem na jakiego wychodził. Okazuje się, że niezłe ziółko z niego było i od początku wpuszczał poruczników w maliny... Musieli być nieźle zawiedzeni, że mu zaufali. Bardzo podobała mi się rozmowa z tą starszą panią hehe, uśmiałam się! :D Jestem ciekawa jak Albercik dorobił się kasy, ubrań, samochodu? Może Czarni zapłacili mu za milczenie? Tylko po co w takim razie go potem zabili? Ciekawe...
Świetnie opisany pościg za Camaro, no genialnie!!! Czytając to, miałam wrażenie, że sama w nim uczestniczę i siedzę na miejscu Catii. Nie dziwię się, że się bała, bo sama się trochę obawiam TAKIEJ szybkiej jazdy, w dodatku jadąc slalomem wśród niczego nieświadomych innych uczestników ruchu. Ja już dawno na jej miejscu byłabym posrana!
Nie, nie uśmiercisz nam tak szybko Colinka. (znaczy... mam taką nadzieję)Ja mam przeczucie, że przed śmiercią Colinka coś tam się jeszcze między nim, a Catią wydarzy. Znaczy wiesz... bardzo bym tego chciała. Nie żebym coś sugerowała i podpowiadała, ale spełnienie moich marzeń by było :D A co tam wymyślisz, to zobaczymy. Jedno jest pewne: Colin jest po prostu mistrzem pościgów. Tyle. :D
I jeszcze jedno: dlaczego po tym rozdziale mam wrażenie, a raczej jestem tego coraz bardziej pewna, że... to Colin zdradził?
Czekam na kolejny rozdział, buziaki! <3
Nienawidzę pisać dwa razy jednego i tego samego, także łączę się z tobą w bólu:<
UsuńColin nie wybuchł, bo on w gruncie rzeczy jest dość opanowanym facetem. Może to do niego średnio pasuje, ale w ich duecie to on jest tym rozsądniejszym. Tu, w scenie z Martinezem, chyba dobrze widać ten kontrast :D
Czarni <3 A ja jeszcze nie wiem czy to będą "Czarni". Ale widzę, że Nina jak zwykle bezbłędnie łączy wątki :D Co do Colina, nic nie zdradzę, nic nie odpowiem chociaż mnie korci. Ale tak, jest mistrzem pościgów, haha;D Świr bezmózgi:D
Jesteś coraz bardziej pewna, że to Colin zdradził, bo takie tropy podstawiam! Może dla zmyły, może dla zaostrzenia ciekawości, ale byłabym zdziwiona, jakbyś go w ogóle nie podejrzewała xD
Dziękuję za komentarz! ;**
Gah! Jestem! Kurczę, wiedziałam, że coś się stanie. Miałam takie przeczucie. Albert… Hm, wiedziałam, że jego sprawa zostanie jeszcze poruszona i jak widać słusznie. Myślę, że mógł naprawdę być podstawiony, aby policję o tym wszystkim powiadomić, a potem go sprzątnięto, bo nie był im już potrzebny albo zaczął za dużo gadać. Jak widać nieźle zmylili C&C. Nie dziwię się, że są na siebie źli za to, bo w końcu to ważna sprawa.
OdpowiedzUsuńSam pościg… Hm, przypomina mi pościg z Szybkich i Wściekłych, bo kocham ten film i oglądałam wszystko XD. Tylko tam nie było takich samych aut, ale było ich mnóstwo, tak w cholerę. Swoją drogą ciekawy pomysł. Nie dziwię się Catii, że się bała. Sama uwielbiam szybką jazdę, ale chyba nie aż tak i nie w zatłoczonym mieście. Uch, Catia wyszła i jest bezpieczna, ale co z Colinem? To naprawdę, naprawdę moja ulubiona postać i mu nie może się nic stać. Jezu, jaka ja będę smutna jak coś mu się stanie!
A co do dziennikarzy… To śmierdzi mi ta sprawa. Nadal zastanawiam się, czy to nie Lys. Colin dziwnie się czasami zachowuje i nie wiem już, czy to tylko przez miłość do Morgan.
Pozdrawiam, czekam na nowy i zapraszam też na rozdział do siebie! Ściskam! :*
CM Pattzy
http://niewinne-grzechy.blogspot.com
W sumie chyba wszystkie pościgi mogą przypominać te z F&F albo innych filmów akcji. Pościg jak pościg, nie da się tu zbyt wiele nowości wymyślić;D Ale powiem ci, że też kocham ten film. A szczególnie Dominica. Ma coś w sobie ;D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Witaj! ;*
OdpowiedzUsuńKochana, wybacz mi, że dopiero teraz jestem z takim poślizgiem, ale... szkoła. Nic więcej. To ona pochłania maksimum mojego czasu. ;c
No, ale nie ma się co użalać, już jestem, to ważne! ;D
Zacznę od tego, że... szata graficzna na Twoim blogu jest naprawdę mistrzowska. :) Strasznie, strasznie, strasznie mi się podoba, naprawdę. :) Podziwiam Cię za stworzenie tak pięknej grafiki. ;)
Co do rozdziału...
Nie wiem, jakie tam masz plany, ale Collin ma wyjść z tego wszystkiego w jednym kawałku!
Wierzyć mi się nie chce, że C&C mogliby mieć cokolwiek wspólnego z tymi dziennikarzami. To mi najbardziej nie pasuje i będę się trzymać tej wersji, zatem też niepotrzebnie im się oberwało. ;p Może wierzę zbyt mocno, ale no... Nie przekonuje mnie inna wizja. :))
Pościg - nie mam pojęcia, w jaki sposób zdołałaś to tak realistycznie opisać! Czapki z głów!
Pozdrawiam. ;*
Bardzo się cieszę, że szablon się podoba;* Powiem nieskromnie, że jestem z niego zadowolona, więc możliwe, że zostanie na dłużej:D No i miło mi bardzo, że scena pościgu wyglądała realistycznie;) Dziękuję za komentarz;*
UsuńZaległości u Ciebie są już dla mnie chwilowo wspomnieniem. Nareszcie zjawiłam się i przeczytałam wszystko, co mnie do tej pory ominęło. Poza tym, jak widać nie komentowałam rozdziałów pojedynczo. Przykro mi, ale jak człowiek się wkręci do brnie do przodu niczym błyskawica i nie chce się zatrzymywać :)
OdpowiedzUsuńObawiam się o Colina i wcale nie chodzi mi tylko o ten cały pościg, chociaż to się może źle skończyć. O wiele bardziej zastanawia mnie to jego zachowanie. Co on może ukrywać? Trochę nad tym myślałam, ale niestety nic mi nie przyszło do głowy. Mam jednak wrażenie, że to coś ważnego.
Bezpośrednio po skończeniu tego rozdziału i przeczytaniu Twojego dopisku o tym, czy boję się o Colina, mimowolnie przyszło mi na myśl, że chcesz nam go już odebrać. Zresztą mam wrażenie, że on mimo wszystko i tak w końcu zginie i nagle wydawało mi się, że to może być ten moment. Jednak uświadomiłam sobie, że to niemożliwe. Przecież gdzieś wspominałaś o tym, że jego tajemnica zostanie z czasem odkryta, a jego dziwne zachowanie wyjaśnione. No i osobiście nie wyobrażam sobie, aby miało to nastąpić, kiedy tego mężczyzny nie ma. Nie i koniec kropka!
Bardzo podobał mi się ten moment, w którym Morgan zmusiła Colina do pójścia do salonu ślubnego. Nie spodziewałam się tego. Wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Chociaż trochę przykre jest to, że dziewczyna nie zauważyła emocji ukrytych w twarzy swojego przyjaciela. Zastanawia mnie, jak z czasem rozwiniesz życie osobiste jej dwójki.
Wracając do śledztwa. Trudno mi pojąć, jak ta cała sprawa mogła trafić do mediów. Obstawiam teorie Catii, że to musiało wyjść z departamentu. Tylko kto to zrobił? Eh... Zaczyna się nieźle rozwijać ta sprawa. No i tym sposobem wracam do całego pościgu. Sprawcy byli naprawdę zorganizowani i przygotowani do tego, co miało miejsce w tym rozdziale. Nie powiem, ale zaczynam się obawiać ich głównego motywu odnośnie tego zachowania. To nie może się dobrze skończyć...
Cóż czekam na ciąg dalszy! Genialne napisałaś te rozdziały. Powiem szczerze, że szczególnie podoba mi się ten pod którym właśnie komentuję. Oj sporo się w nim działo i jestem zakochana w tej całej akcji! Eh... Uwielbiam tą historię i już nie mogę się doczekać, kiedy nastąpi w niej zwrot wydarzeń. Do napisania i ogromu weny życzę! Pozdrawiam serdecznie! :)
Skoro nie chciałaś się zatrzymywać, to dla mnie oznaka, że się podobało, a to przecież najważniejsze;*
UsuńA no właśnie, co ukrywa Colin... to jest dobre pytanie, ale trudno bęzie na nie na razie odpowiedzieć;) Jego dziwne zachowanie może być wyjaśnione i po jego śmierci, niekoniecznie za życia, więc nie radzę odrzucać myśli o jego uśmierceniu:D Ale dobra, ciiii, nie będę nic zdradzać.
To, że Catherina nie zauważa maślanych oczu Colina też z czasem wyjaśnię;)
Ogromnie się cieszę, że tak się podobało! Domyślam się, że ten jest najciekawszy - w końcu akcja. Będzie jej więcej, ale stopniowo. No i niedługo wyjaśnię wreszcie o co w tym wszystkim chodzi:D Mam nadzieję, że też się spodoba;) Dziękuję za komentarz! ;**
O, no to zaserwowałaś nam bardzo emocjonującą końcówkę. W ogóle cały ten ostatni fragment jest pełen akcji i emocji, więc nic dziwnego, że jesteś dumna z rozdziału. Jak coś wychodzi nam dobrze, to nie ma co silić się jedynie na skromność, tylko warto jeszcze przyznać, że wykonało się kawał dobrej roboty :))
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, czemu w oczach C. pojawia się czasem ten "szał". Bo nie jestem do końca pewna, czy ma coś wspólnego z nieodwzajemnionym uczuciem do Cati. Do tego bardziej pasowałby ból, smutek, ale nie szał.
Dziennikarze zdecydowanie utrudnili C&C pracę. Nie dość, że teraz wszyscy bardzo zainteresowali się sprawą, to jest jasne, że telewizja nie dowiedziała się wszystkiego przypadkiem, tylko musiała wiedzieć, jak dokładnie wyglądają sprawy wewnątrz policji. Nie dość, że teraz wszędzie mogą pojawiać się kamery i zdesperowani sensacji dziennikarze, to jeszcze pozostaje świadomość, że ktoś z policji nie potrafił zachować się profesjonalnie i nie dzielić się informacjami z mediami.
Pozdrawiam
teorainn
smiertelny-pocalunek
W końcu ciągle powtarzam, że to opowiadanie to akcja, więc w końcu tą akcję musiałam dodać;D Bardzo się cieszę, że się podobało;) Bardzo trafnie stwierdziłaś, że do nieodwzajemnionego uczucia bardziej pasuje smutek, a nie szał. A jednak jest szał, więc pytanie- dlaczego? ;)
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Zacznę od początku. Nie dziwię się Catii, że wkurzyła się na szefa. On rzeczywiście jest trochę niesprawiedliwy, a jako że jest w policyjnej hierarchii wyżej to myśli, że wszystko mu wolno. To mega nie fair, że obwinia C&C o przeciek do mediów. Jeszcze gorsze jest to, że nawet nie bierze pod uwagę innego rozwiązania. Ja pewnie na miejscu Catii też bym krzyknęła, bo co innego zrobić, gdy racjonalne argumenty nie działają?
OdpowiedzUsuńCo do Raina, to ja mówiłam, że to nie było samobójstwo! No mówiłam! Jestem dumna z własnej dedukcji, idę się zatrudnić w policji xD Ta sąsiadka Raina była opryskliwa, ale w pewien sposób ją polubiłam, ona mnie śmieszyła :D Ciekawa jestem kim naprawdę jest ten Albert. Czy to pionek podstawiony przez sprawców przestępstwa, czy (ku czemu bardziej się skłaniam) ktoś, kto naprawdę wiedział coś ważnego i właśnie dlatego zginął. Zapewne się to kiedyś wyjaśni ;)
Co do tego pościgu, to rzeczywiście udało Ci się wprowadzić emocje. Ten myk z pojawieniem się dodatkowych Camaro był zarąbisty! Dobrze, że Colin nie stracił z oczu tego prawdziwego samochodu. Myślę, że on nie zginie, to byłoby dziwne, gdyby główny bohater pożegnał się z nami tak szybko. Bardziej mnie ciekawi co ma na celu ten pościg, dlaczego Jose tak droczył się z policjantami? Będzie miał za swoje gdy Colin go dogoni i złapie, bo nie wątpię, że tak się stanie!
Zapraszam do mnie po przerwie na nowe rozdziały [wbrew-rozsadkowi] :)
Myślę, że wiele ludzi by postąpiło podobnie jak Catherina, bo ile można znosić ciągłe narzekania i wytyki? Ale z drugiej strony, konsekwencje mogłyby być dla niej bolesne:D
UsuńColin nie jest głównym bohaterem, choć na razie może tak to wyglądać. Głównym bohaterem jest Dan (o którym na razie niewiele wiadomo) i Catherina. Colin jest istotny, ale drugoplanowy. Dlatego nie miałabym większych oporów, żeby go zabić;D
Dziękuje za komentarz i cieszę się, że się podobało;*
Słusznie, że Ci się ten rozdział podoba! :D W sumie to wątpię, czy komukolwiek mógłby się on nie podobać, no ale. ;>
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, jak Catherina zachowała się w rozmowie z szefem. Widać, że twarda, bezkompromisowa z niej babka i potrafi walczyć o swoje, nawet z szefem. To się chwali! Chociaż Colin, z drugiej strony, też miał trochę racji, że nie warto zadzierać z szefem, to jednak Catia, moim zdaniem, zasługuje na uznanie. Właśnie za to, że się odważyła. No i sorry, ale szef czy nie, nie powinien aż tak na nich wyjechać i oskarżać, nie mając dowodów. Bardzo dobrze, że mu się postawiła.
Colin jest dla mnie chyba jeszcze większą zagadką niż był dotychczas. Te jego reakcje i zachowania są co najmniej dziwne. Czyżby faktycznie on miał coś wspólnego z tym, że ta sprawa wyciekła? Zachowuje się naprawdę dziwnie, jak nie on. Do tego scenariusza pasuje mi to, że tak nerwowo zareagował na to, jak Catherina powiedziała, że podejrzewa, że mają wtyki w departamencie. Ale znowu - widać, że strasznie zaczęło mu zależeć na tej sprawie, czego dowodem był np. ten pościg, więc niby dlaczego miałby utrudniać śledztwo samemu sobie? Ach, wszystko to takie zagmatwane! Ale to dobrze, bardzo dobrze, bo dużo się dzieje. :)
Tak czy inaczej - jeśli nie Colin, to przecież ktoś jest odpowiedzialny za to, że ta sprawa wyciekła. Ach, aż nie mogę się doczekać, aż wyjdzie to na jaw. :)
Albert, Albert - kolejna zagadkowa postać, lubię to. Czyżby faktycznie sprawcy go podstawili, żeby wezwał policję? Jeśli tak, to skoro chcieli, żeby policja zajęła się tą sprawą, to to zbiorowe morderstwo musi być tylko małym ułamkiem tego, co zrobili albo planują zrobić. Może faktycznie skupili się "tylko" na rodzinie tych informatyków po to, żeby czymś zająć policję, a samemu w tym czasie móc realizować jakiś inny plan?
Pościg jest mega! Świetnie go opisałaś! :D Zastanawiam się tylko, skąd Ci przestępcy wiedzieli, gdzie i kiedy mają być? Czyżby ich śledzili? Albo może ktoś podkablował na C&C? Bo nie sądzę, żeby to był przypadek.
Pewnie wszystko się niedługo wyjaśni. ;>
Podziwiam odwagę i determinację Colina, ale teraz został sam, więc zaczynam się bać, że stanie się mu coś złego. Oby nie!
Trochę nieścisła i nielogiczna jest ta scena, w której Catherina pomaga tej potrąconej kobiecie: "Zmierzyła puls, który — ku jej radości — okazał się wyczuwalny, po czym wybrała numer na pogotowie. Włączyła tryb głośnomówiący, i rozmawiając z dyspozytorem, równocześnie uciskała klatkę piersiową kobiety. Podała dane, robiła sztuczne oddychanie i czuła, jak łzy napływają jej do oczu. Nie z powodu wydarzeń, których była świadkiem. Bała się tego, co przyniesie przyszłość." --> masaż serca robi się przy braku pulsu, a skoro był on wyczuwalny, to po co Catherina ją reanimowała? :P
Czekam, oczywiście, na następny rozdział - coś czuję, że będzie nieźle emocjonujący po tym, co wydarzyło się w tym. :D
UsuńPozdrawiam :)
Ja mam to do siebie, że rzadko mi sie podoba to co piszę. Zawsze uważam, że mogłabym coś zrobić lepiej... Pewnie jak ten rozdział przeczytam za miesiąc to uznam, że jest do dupy, no ale... :D
UsuńTak, świadomie chcę zrobić z Cat taką twardą babkę, bo takie bohaterki lubię;D Ale jest też trochę wybuchowa, czasem narwana, co właśnie widać przy tym fragmencie. Colin o wiele częściej zachowuje spokój i myslę, że tutaj dobrze widać ten kontrast;)
Colin ma coś za skórą, to mogę zdradzic, ale o co chodzi? Zdradzę, że w tej części (tzn. do końca rozdziału 5), się dowiemy:D Także mogę tylko prosić o cierpliwość.
Bardzo się cieszę, że podobała ci się ta scena pościgu <3 A ten fragment, który przytoczyłaś rzeczywiście jest bez sensu. Chciałam napisać coś innego, napisałam inaczej i popieprzyłam xD Dziękuję za zwrócenie uwagi i za komentarz! ;*
Hej Kochanie, wybacz za tak długą przerwę ale jakoś tak wyszło, że prywatnie leżałam z czasem i nie byłam obecna w świecie blogów.. Ale już wróciłam i powoli nadrabiam u każdego i piszę choć krótkie komenatarze że już dotarłam i nadrobiłam :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, muszę to napisać, śliczny szablon!
Przez te kilka rozdziałów wiele się tu pozmieniało ale chyba najbardziej moją uwagę przykuł pan Martinez. No co za typ. Drażni mnie tak że aż czytać o nim nie mogę, ale jakoś przetrwałam do końca. Moze byłby mniej denerwujący jakby się tak nie czepiał naszej parki C&C? Chociaż nie, wtedy tez byłby denerwujący.
Colin. Ta postać mnie intryguje bardziej, niż wcześniej. Jak o nim czytam to jakoś.. nigdy nie wiem co mu po łbie chodzi xD Jeśli wiesz o czym mówię? Te jego reakcje, odpowiedzi jakieś takie.. Robisz z niego zagadkową postać?
Ah. Mam nadzieję że zaprosisz mnie na kolejny rozdział? :)
Do napisania i życzę weny, choć Tobie chyba nie jest potrzebna bo masz ją w nadmiarze ha? :P
Trochę mnie dziwi, że największą uwagę przykuł akurat Martinez, bo zbyt wiele o nim nie było ;)
UsuńOczywiście, że zapraszam na następny rozdział. Tyle, że nie powiadamiam, bo nie mam na to czasu, więc polecam zaobserwowania;)
Dziękuję za komentarz ;*
Ok, zacznę od moich rozmyślań nad rozdziałem itp, a na koniec przejdę do marudzenia nad błędami- żeby nie było tak kolorowo ;)
OdpowiedzUsuńMartinez to straszny palant. Dowala się do C&C normalnie przy każdej okazji, nawet jak im dobrze wychodzi. Równie dobrze mógłby się przyczepić do Cooper'a i Long'a. Wiem, że to C&C byli pokazani w tv, ale jednak skoro podejrzenia padły na jednych, to czemu nie na drugich? Ah, niestety znam ten typ z własnego życia, także rozumiem, że jest beznadziejny i nie da się go zmienić. "Tylko moja racja, a wy to nic nie wiecie!" Jednak muszę przyznać, że fachowo go opisałaś i jako postać jest bardzo wyraźny. Może nie mega rozwinięty, ale to nawet dobrze, bo nie jest jakąś główną postacią ;)
Natomiast co do tego skąd dziennikarze mieli wiadomości to mam kilka swoich teorii ^^
a)standardowo wtyka w policji, która przekazuje info za $, ale jeszcze nie jestem pewna kto jest tym kapusiem. Dla każdego mogłabym znaleźć powód XD
b)to przestępcy dali cynk prasie, żeby utrudnić pracę śledczym i im nabruździć
c)pomieszanie a i b, czyli wtyka prasy jest także podstawionym przestępcą, który przekazuje info szefowi tej całej szajki i z jego rozkazu dał znak prasie
Ta, wiem. Trochę pokręcone i niemożliwe, ale takie są moje domysły XD
Zastanawia mnie też jaki Albert Rain miał w tym wszystkim udział. Może był od samego początku podstawiony przez tych bandziorów, potem zmienił zdanie, chciał iść na policję, to go zabili. To chyba najlepsze na co w tej chwili wpadnę ;D
Mam pytanko do tego fragm.: "— Tu 027, nie rozjeżdżać się! — krzyknął. — Jedziemy za autem o rejestracji Rachel Vanessa Xena 605, reszta jest podstawiona tylko dla zmylenia!
— Tu 035 — usłyszał. — Jestem na drodze do Wall Street, minąłem was przed chwilą i też jadę za Camaro z taką rejestracją!" - Czy to znaczy, że każdy z samochodów tych złych miał taką samą rejestrację?
No i oczywiście wow... Wow. WOW! Ten pościg to ci się udał, Rudasku! Srly, emocjonujący, dobrze opisany, z detalami- żyć, nie umierać i czytać takie prace, serio ;) Wzbudziłaś emocje jak najbardziej, nawet nie masz co się pytać ;)Nie bez przyczyny tobie samej się podoba rozdział :D Wiem jak to jest, bo zawsze też myślę, że mogłabym lepiej xD Jednak tutaj nie ma co poprawiać. Jest ideolo :P Tylko co z Colinem? Zastanawiam się czy nie specjalnie potrącili tę kobietę, żeby odizolować od siebie poruczników... Co oni chcą zrobić z Colinem?!
No, a teraz błędziki:
1. Nie dość, że godnie z przypuszczeniami (...) - zgodnie
2. "Teraz sprawa wyglądała inaczej. Teraz odkrywca Krwawego Osiedla stał się jego kolejną ofiarą.
Catherina przyjrzała się uważnie wszystkim osobom znajdującym się w pomieszczeniu."- Nwm, może się po prostu czepiam na siłę, ale wydaje mi się, że w tym momencie, jest jakby taki duży przeskok w treści, jeśli wiesz o co mi chodzi. Chociaż z drugiej strony oddzieliłaś to enterem... Nwm, jak czytałam to coś mi tu nie pasowało- sama osądź. Czytałam to gdzieś koło 1 w nocy, także mogłam być po prostu zmęczona XD
Także to wszystko :) Pisz szybko kolejny rozdział, bo o Colina się zamartwiam!
Weny, kochana ;*
Lenena z hsdsintvd.blogspot.com
A no nie każdy może być dobry i miły, dlatego powstała taka postać jak Martinez. Potrzebny był mi tu taki trochę ciemny typ, choć stojący po stronie prawa. Rzeczywiście twoje domysły są trochę pokręcone, ale każdy z nich jest sensowny i prawdopodobn, także przekonamy się niebawem, czy w którymś utrafiłaś w sedno:D
UsuńTak, to oznacza, że każdy z tych samochodów miał taką samą rejestrację;D
Ogromnie się cieszę, że tak ci się podobał rozdział <3 To dobrze datuje na przyszłość, bo takich akcji jeszcze trochę będzie, a miałam wątpliwości czy się w tym sprawdzę ;D Na razie mam dobre przeczucia :D
Wiem, że w tym fragmencie jest spory przeskok, ale właśnie dlatego oddzieliłam go enterem. Na razie nie mam pomyslu jak inaczej mogłabym to napisać. Kiedyś pomyślę;D
Dziękuję za komentarz! ;**
W końcu jestem :). Zrobiło się ciekawiej i myślałam, że nam trochę więcej zdradzisz, bo ja tak nie lubię coś wiedzieć i potem na to czekać ;P. W każdym razie mi również to wygląda na wielką pułapkę, tylko tu można było się połapać, a w poprzedniej wersji, ja bym nawet o tym nie pomyślała. Cóż nie wiem czy chodzi o konkretny pościg za samochodem, ale może tak, skoro każdy z nich ma taką samą rejestracje. Nie wydaję mi się, aby mieli gdzieś ich zaprowadzić albo zaprowadzić, aby złapać. Każdy goni inny samochód, w nadziei, że to ten właściwy, a wtedy łatwo zwabić tylko jedną grupę. Niby reszta mogłaby jechać za Colinem, ale... tamte samochody mogłyby utrudniać pościg wtedy, tylko inaczej. Skojarzyło mi się to wszystko z grą, którą grałam u kumpla, pewnie wszystkim znaną - Need for speed :D. Z jednej strony dobrze, że Catherina wysiadła pomóc kobiecie, ale z drugiej strony była łatwym celem dla kolejnych ludzi w chevroletach. A właściwie wciąż jest. Czyżby to już zbliżało się do tego momentu, kiedy faktycznie się rozdzielą i zaczną życie w dziczy? W każdym razie na pewno jest blisko. Czuję to! Swoją drogą ta sytuacja z kobietą przypomina mi tą z moim psem. Też się bardzo bałam, że nie przeżyje, ale żyła na szczęście i chodzi dalej. Co do tego miasteczka to brzmi, jak takie właśnie swoje miasto z własnymi ludźmi, o którym każdy wszystko wie. Może myśleli, że ten facet powiedział coś nie tak, że może być zagrożeniem? Pewnie tak. Co do Martineza, to uważam, że warto powiedzieć szefowi, co jest nie tak, postawić się, nawet stracić pracę, ale żeby nie była jedyną osobą, która tak zrobi. Jak ktoś nie zawalczy o dobre traktowanie, to ktoś będzie na tym żerował. Człowiek umie się przyzwyczaić do wszystkiego, ale nie musimy, to nie róbmy tego. Chociaż tutaj faktycznie Martinez ma ich dość i czeka na potknięcie, a Catii zależy na tej pracy i chyba jest to ważniejsze od jego ciągłych narzekań. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń"Nie dość, że godnie z przypuszczeniami wszystko okropnie ją bolało, to jeszcze komendant wezwał ich do departamentu z samego rana." - zgodnie
"Oczywiście dotarły do niego wieści o nocnym dzienniku telewizyjnym i informacjom, które się w nim pojawiły." - a nie "informacjach"?
"Rzuca w nas oskarżeniami, a ty stoisz potulnie, jak baran, i nie potrafisz się odezwać." - jeśli porównujemy to to przed "jak" nie stawia się przecinka
"Stare buty na wysokim koturnie nie pasowały do trzymanych w ręce grabi." - koturna to rodzaj żeński, a więc "wysokiej"
PS Zmień ten napis na belce, bo Ci będę ciągle przypominać xD
Tyle błędów, niedobra ja :< Zaraz poprawię, dziękuję za wytknięcie ;*
UsuńA napisu nie wiem kurna jak zmienić. W ustawieniach mam inny, tu wychodzi inny...
W poprzedniej wersji tej sceny w ogóle nie było. Była scena, w której C&C jadą na Krwawe Osiedle i tam zostają zaatakowani, ale to dwie różne sprawy;D Ale masz rację, zbliżamy się powoli do tej cześci z dziczą, obozem i tak dalej. Tylko nadal niewiadomo czy z Colinem, czy bez xD
Pewnie, że czasem należy się postawić i zawalczyć o swoje prawa. Człowiek nie powinien dawać się gnoić. Ale są sytuacje, albo szefowie, którzy i tak nic nie zmienią. Dlatego pokazałam tutaj dwie perspektywy i dwa spojrzenia na sprawę.
Dziękuję za komentarz! ;*
Chodziło mi o to, że w poprzedniej wersji ktoś powiedział im, że coś jet na tych osiedlach, przyjechali, a ktoś ich złapał. Tutaj po prostu też motyw pułapki.
UsuńA próbowałaś w pliku html zmienić?
Tak, tak, wiem, że chodziło o motyw pułapki, chciałam tylko wyjaśnić, że ta tu i ta tam do dwie różne sprawy.
UsuńNie grzebałam za tym w html. W sumie nie wpadłam na to xD
Zwykły dodatek < title >Tytuł< /title > w części "head" i już jest :). Nie wiem czy tak to działa, jak wgrywasz, ale dziwi mnie to, że zawsze Ci się nie zmieniało, a teraz tak :D
UsuńNo i zadziałało. Dziękuję! <3
UsuńTu bedzie moj komentarz! Obiecuje :(
OdpowiedzUsuńDobra, nie skomentuję mojego spóznienia... Mogę tylko przeprosić i mieć nadzieję, że wybaczysz zapracowanej czytelniczce ostatnio :( Ale zmusiłam swoją dupcię w końcu do nadrobienia chociaż części zaległości u moich ulubieńców :)
UsuńWspominałam kiedyś, że nie lubię Martineza? Nie? Eh to teraz już wiesz :D Matko, jaki z niego palant, ciągle coś mu nie pasuje, a z Colinem i Catią to już w ogóle ;/ WTF
Opis pościgu wyszedł ci niewiarygodnie wspaniale. Uwielbiam takie akcje w opowiadaniach, jak coś się dzieje, jest moc i tępo! :) Uwielbiam te klimaty, nie mówiąc o wyścigach :D
Wyczuwam tutaj już, taką hmm no zbliżanie się do punktu na który większość chyba czeka :D
Ogólnie (wiem, że się tak nie zaczyna zdań :P) bardzo na plus rozdział :) Podobało mi się, mimo iż widziałam może kilka błędów - ale kto ich nie popełnia? Nikt idealny nie jest ;) <3
Idę dalej :*
A ja ci już tyle razy mówiłam, że nie musisz przepraszać za spóźnienia! ;) Ważne, że jesteś;)
UsuńBardzo dziękuję za komentarz! ;* I ogromnie się cieszę, że się podobało. I tak, masz rację, zbliżamy się powoli do finału pierwszej części. Ale zostało jeszcze trochę notek do tego momentu;D
Dam, dam, dam! Wbijam ci na bloga, cieszysz się? Ja bardzo, bo w końcu mam dzień wytchnienia, i chyba zostawiłam sobie twój rozdział jako taką wisienkę na torcie. I przygotuj się na sporo czytania, bo tutaj bez dwóch zdań jest o czym się rozpisać xD
OdpowiedzUsuńTy wiesz, że ja jestem wielką fanką „Szybkich i wściekłych” prawda? Wydaje mi się, że tak i uwierz, że ja lecę tam nie tylko na Dominica czy Hobbs'a ale też na tę adrenalinę, na te wypasione, szybkie fury i ten klimacik. I tutaj normalnie przez chwilę aż miałam ciary, bo stanął mi przed oczami mój Colin, taki zdecydowany, taki męski, ścigający się i stający niemal oko w oko ze śmiercią (wcale nie wyolbrzymiam!) i taki normalnie do schrupania! Ruda, kocham cię za tą scenę a jednocześnie nienawidzę, bo uświadamiam sobie (właściwie to koleżanka mi w poniedziałek uświadomiła, jak czytałam) że to tylko wymyślona postać i normalnie takiego doła od razu łapię... Masakra.
Ale do rzeczy, bo znowu zaczynam pieprzyć od rzeczy!
Rain nie powiesił się sam. Wydaje mi się, że nie tylko ja już wcześniej na to wpadłam, ale myślałam, ze może oni to powieszenie ustawili, w sensie, że kazali mu to zrobić. A tu niespodzianka, bo oni trupa powiesili. Jak taką bombkę na choince. Tyle, że bombki nie zaczynają po jakimś czasie śmierdzieć. Dobra, może niezbyt trafne porównanie. Tak czy owak moja wersja jest taka, że oni go przekupili (bo takiego jak on to pewnie bardzo łatwo przekupić) i on wiedział, gdzie ma jechać i do których drzwi zapukać. Wiedział też, co tam zastanie i tylko udawał zaskoczonego, za co dostał hajs. A potem, jak już przestał być potrzebny i zaczynał być niewygodny, to trzeba było się go pozbyć. To tyle. Tylko nie wiem, co z tą jego żoną, skoro ta sąsiadka wyśmiała ten pomysł. Choć jeśli są małżeństwem to policja powinna szybko do niej dotrzeć. I ta baba wspomniała jeszcze o jakiejś dziwce, z którą Rain wtedy przyjechał... Może to ona go załatwiła? Wiadomo, że w takiej okolicy wszyscy wszystko widzą, więc nie mogli mu wbić na chatę, bo by sąsiedzi widzieli. A do otrucia nie trzeba super muskułów, czy dobrego cela, tylko refleks i umiejętność wykorzystania chwili nieuwagi ofiary. W sumie to byłoby nawet prawdopodobnie.
Dalej Martinez, bo on tutaj znowu daje się we znaki. Nie dość, że nasza dwójka ma i tak ostatnio sporo stresu, to jeszcze szef od siebie dorzuca do pieca. Ja rozumiem, że na niego pewnie też naciskają i że w razie jakiej kolwiek większej afery to on może najbardziej oberwać, ale to nie jest powód, żeby wyżywać się na podwładnych. I szczęście, że Catia ma przy sobie Colina, który kiedy widzi, że jest gorąco, to potrafi odpowiednio załagodzić sytuację. Choć ja jej osobiście przyznaje rację że się wkurzyła i pewnie na jej miejscu też nie umiałabym trzymać języka za zębami. Chociaż w sumie może to tłumaczy sam fakt, że jesteśmy kobietami a te mają w zwyczaju swoje pięć groszy wszędzie dokładać xD
A teraz przejdźmy do mojego ulubionego fragmentu! Mówiłam już, uwielbiam tę scenę pościgu! Chociaż na początku aż się śmiałam, bo też wpadłam na to, że dojdą tego właściwego samochodu przez tablice rejestracyjne, ale jak widać, nasz czarny charakter był an to przygotowany. I nie dziwię się Catii, że tak bardzo to przeżywała, bo co innego jak się siedzi za kierownicą, poza tym Colin nie pierwszy raz się ścigał i wiedział, co robi. Wiedział, na ile może sobie pozwolić w tym samochodzie, czuł to auto, bo widać, że jest przywiązany nie tylko do jego ładnego wyglądu. A Catia miła prawo się bać mimo wszystko, bo patrzyła na to z innej perspektywy. I nie zdziwiłabym się, gdyby po tym incydencie nie chciała już więcej jeździć gdziekolwiek z Colinem xD
To potrącenie kobiety też było przemyślane, ale moim zdaniem kierowca Camaro nie zrobił tego dla czystej rozrywki. On wiedział, że Colin i Catia jako struże prawa się zatrzymają, że stracą trochę na czasie. A przy takich pościgach liczy się każda sekunda.
Co do Colina (bo w końcu nie byłabym sobą, jakbym nie poświęciła mu osobnego akapitu xD) to z jednej strony mam nadzieję, że uda mu się złapać tego kierowcę i wyjść z tego przy tym bez szwanku, a z drugiej mam cholerna chcicę, żeby go złapali, torturowali i takie tam. Nie zabili rzecz jasna, bo miałabym złamane serce, ale jakby go trochę pomęczyli, to byłabym jak najbardziej zadowolona. Ja wiem, ja jestem sadystką, ale cóż poradzić? Tylko wiesz co? Ja mam dziwne przeczucie, że ty mimo wszystko chcesz go uśmiercić. A wiedz, że ja potem będę bardzo płakać. Będę ryczeć jak bóbr bo to głównie dla niego ja wyczekuję każdego kolejnego rozdziału. A tego który będzie teraz wyczekuję jeszcze bardziej, bo pewnie sporo się wyjaśni. Mianowicie, co z Colinem, czy jednak uda mu się wyjść z tego cało, czy go złapią.
UsuńTo kończę. Chyba napisałam wszystko to, co chciałam. Jak mi się przypomni (co jest bardzo możliwe) to dopiszę xD
Buźki :***
No pewnie, że się cieszę! Jak mogłabym się nie cieszyć? <3
UsuńTak, wiem, że jesteś fanką F&F, ja też! Chociaż do pewnego czasu nie ciągnęło mnie w ogóle, żeby to oglądać. A potem jak zaczęłam to wszystkie części pochłonęłam w tydzień. I się zakochałam, no bo jak tu nie kochać tej adrenaliny, Dominica i Hoobsa? <3 no i reszty oczywiście;D I powiem ci szczerze, że pisząc tę scenę z Colinem i jego furą, zastanawiałam się jakby to wyglądało w F&F, haha :D Łatwiej mi się pisało :D
"Jak taką bombkę na choince. Tyle, że bombki nie zaczynają po jakimś czasie śmierdzieć" - no i jak tu cię nie kochać. Hahahaha padłam! Porównanie trafne jak cholera. Tylko czarne takie ;D
"A do otrucia nie trzeba super muskułów, czy dobrego cela, tylko refleks" - no dobra, ale do powieszenia już trochę siły trzeba mieć! ;)
O tak jesteś sadystką;D Ale myślę, że w tej kwestii w pewnym sensie dam ci jeszcze coś od siebie. Ale to już nie koniecznie w tej części. Raczej tej drugiej - obozowej. Bo będzie ostrzejsza;D
Ogromnie się cieszę, że scena pościgu tak ci się podobała! Chyba muszę pomyśleć nad pisaniem takich częściej haha;D
Dziękuję za komentarz Kicia! ;**
Opowiadanie rewelacyjne bardzo mi się podobało . Pozdrawiam Ela
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i dziękuję za komentarz! ;*
UsuńCześć! ;*
OdpowiedzUsuńAch moja pierwsza myśl, gdy weszłam na twojego bloga to radość, że nie mam do nadrobienia w tej historii tak wiele, bo zaledwie kilka rozdziałów! :) Gdyby było więcej to nie wiem kiedy bym to nadrobiła, a chcę bo to wciąga :)
Ogl rozdział mi się podobał. Były emocje - fajnie opisane, ale jakoś tego strachu nie poczułam. Końcówka trzymająca w napięciu jak najbardziej, ale to jeszcze nie był ten strach, który chciałabym poczuć. Może to przez to, że to był pościg samochodowy? Gdyby to była walka kontaktowa to może byłabym bardziej przejęta (np. w następnym rozdziale który przeczytałam od razu :D tam jest sytuacja z Catią, która wchodzi do domu itd.(nie chcę tu spojlerować :D ) i tam faktycznie byłam przejęta bardziej bo dotyczyło to "tu i teraz")
W każdym razie wszystko oceniam pozytywnie (z plusem) i przyjemnością zabiorę się za czytanie reszty. Najprawdopodobniej skomentuję wszystko dopiero przy ostatnim rozdziale... Tak jest mi wygodniej :) Teraz po prostu daję znać, że powoli wracam do życia blogowego i czytania:)
Pozdrawiam, Sapphire ;*
Nikt nie goni, możesz przecież nadrabiać nawet kilka miesięcy jeśli ilość rozdziałów była by większa;D
UsuńBardzo dziękuję, że przeczytałaś i dałaś o sobie znać. No i oczywiście bardzo się cieszę, że wracasz do 'blogowego życia' ;*
Aż wytrzymałam oddech!
OdpowiedzUsuńPrzeczytane.
Cieszę się ogromnie! ;*
Usuń*wstrzymałam xD
OdpowiedzUsuńNawet nie zauważyłam tego przejęzyczenia, haha :D
UsuńCześć, zacznę od tego, ze ja też lubię ten rozdział i to baaaaaaaaaaaaardzo. A to dlatego, ze jesteś mistrzynią w kreowaniu bohaterów (wkurzony na maksa komendant oraz kobieta z lekceważącym podejściem do sprawy Raina) i budowaniu napięcia ten pościg w końcówce przeczytałam dosłownie jednym tchem. Jesteś mistrzynią, serio, serio!
OdpowiedzUsuńKurczę tak się zastanawiam co właściwie stało sie na tym Krwawym Osiedlu, tyle niejasności, a te zeznania kobiety zamiast rozwiać wątpliwości tylko ich przysporzyły. Nie miał żony, był biedny, kurczę w takim razie skąd ta fura i ciężarna kobieta.
Pościg, mistrzostwo świata, ciekawe jak się skończył, nie tracąc czasu lecę dalej :) zabrzmię śmiesznie, ale lubię mieć u ciebie zaległości, mogę wtedy czytać kilka rozdziałów pod rząd :)
mewa!
Tyle miłych słów <3 Bardzo dziękuję! Aż mi się ciepło na serduszku zrobiło, jak przeczytałam, że nazwałaś mnie mistrzynią;D
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Hej, tu stara i zgrzybiała Nadia sobie postanowiła wrócić do ulubionego blogu. To bezduszne i od razu przepraszam, ale nie będę tu zaglądać. Znaczy będę! Tylko rzadziej! Nigdy cię na zawsze nie opuszczę. Przeczytałam ten rozdział, ja zwykle świetnie, w twoim stylu, tylko ja jestem w takim nastroju, że ciężko mi się to czytało. Przepraszam. Zawsze, gdy czytałam u ciebie czułam takie podekscytowanie i wiem że powinnam je czuć, czytając ten pościg, gdyż był genialnie opisany, ale ja nie potrafię teraz nic poczuć. Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi. Nie wiem czy zobaczysz ten komentarz. Ale po prostu nie chce czytać tak cudnego bloga z takim nastawieniem (które dosłownie zabiłabym gdybym mogła). Chce to odczuć, dlatego poczekam. Ale ty masz dla kogo pisać i rób to, co sprawia ci przyjemność! A ja się ogarnę i wrócę :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię, gdyż jesteś świetna, w tym co robisz
Nadia
(Nie chciałam cię urazić, więc przepraszam za komentarz, chce tylko jeszcze dodać, że to moja wina, nie twoja, zrozum, ty piszesz idealnie)
Kochana, nie uraziłaś mnie w żaden sposób;) Każdy ma czasem taki dzień, że nic mu się nie chce, nic nie wzbudza emocji i nawet najprzyjemniejsze rzeczy przestają sprawiać przyjemność. Także nie musisz mnie za nic przepraszać, bo doskonale znam to uczucie. Ale mam nadzieję, że bardzo szybko minie no i że wrócisz na bloggera jak najszybciej. Nie tylko na mój blog, ale przed wszystkim na swój.
UsuńTakże trzymaj się i ogromnie dziękuję, że dałaś znać co się dzieje ;*
Przeczytałam! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńWietnam ogarnięty, pokój lśni i pachnie :)
OdpowiedzUsuńAle akcja!
Normalnie szybcy i wściekli! :D
To wszystko jest tak dopracowane ze strony osób zaangażowanych w te całe morderstwo, że aż przeraża. Oni przewidują naprawdę każdą ewentualność, ewidentnie pociągają za sznurki. Mam nawet wrażenie, że dokładnie kontrolują, na jakim etapie jest śledztwo i to oni decydują, czego śledczy mogą się dowiedzieć. Naprawdę jest źle.
Upozorowane samobójstwo świadka i znalazcy całego osiedla. choć po zeznaniach tej kobitki, całkowicie zmieniły się moje odczucia co do tej postaci. Wydawał się tak przerażonym, spokojnym mężczyzną, w dodatku kochającym mężem i przyszłym tatą. A tu nam taki numer wykręciłaś! Najpierw mu okropnie współczułam, że na własne oczy widział taką masakrę, potem pojawiła sie wiadomość o jego samobójstwie, więc tym bardziej było mi go żal i zgadzałam się z C&C, że nie dopilnowali, by miał opiekę psychologa w tak trudnych chwilach. Ale teraz. Patrz, co narobiłaś, no! :P Już nie wiem, kogo mam lubić, kogo nienawidzić, komu ufać, a komu patrzeć na ręce. Wprowadzasz okropny mętlik w głowie.
Ale to dobrze ;) O to przecież chodzi w kryminałach.
Choć już widzę po sobie, że odzywa się moja anty-kryminałowa natura. Naprawdę je lubię, chciałabym bardzo się nimi fascynować, ale nie potrafię tak szybko łączyć faktów, nadążać za kilkoma wątkami jednocześnie, które to zresztą co chwila się zmieniają o 180 stopni. To tylko oznacza, że weszłaś na najwyższy poziom kryminałów, bo właśnie z tymi mam problem i te jak na złość najbardziej wciągają haha :D
Opis pościgu - majstersztyk! Colin w swoim żywiole. A Catia niech się trochę o niego pomartwi ;)
Przeraża tylko myśl, do czego zdolni są ci ludzie.
Ha ha! Ruda jest niesamowicie usatysfakcjonowana faktem, że udało mi się tak to wszystko pokręcić;D No cóż, myślę, że za jakiś czas będziesz wiedzieć komu ufać, a komu nie. Ale mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się jeszcze kilka razy zaskoczyć;D
UsuńPowiem Ci, że ja też bardzo rzadko (czytając jakiś kryminał) jestem w stanie powiedzieć kto jest zabójcą i dlaczego. A ja kryminały uwielbia, pochłaniam je jeden za drugim i niby nie powinno mi sprawiać aż tak dużego kłopotu, żeby łączyć wątki. A jednak. Także nie tylko Ty masz z tym problem, tak chyba powinno być:D
Dziękuję za komentarz! ;**
Moim zdaniem Cat dobrze dogadała komendantowi i powinna jeszcze trochę pocisnąć ;p Chociaż lubię gościa, to teraz trochę przesadził. Przecież wygadać mógł się każdy, nie tylko oni. Pomijając to, że skoro jest komendantem, to powinien wiedzieć, że pewne informacje wyciekają bez wiedzy pospolitych funkcjonariuszy, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi grubsza sprawa.
OdpowiedzUsuńNiezła babka... "Żeby zrobić bachora, to trzeba mieć czym, a taka ciota, jak Rain, raczej kutasa nie posiada." Słodka jak cukiereczek :d
Ten pościg trzymał w napięciu, chociaż takie zasuwanie po ulicach z pieszymi... no nie pochwalam. Niby to Ameryka, tam wszystko jest możliwe. Mam tylko nadzieję, że Colin złapie tych świrów, bo działają mi na nerwy.
Z takich uwag , to tylko to "Zmierzyła puls, który nie był niewyczuwalny, po czym wybrała numer na pogotowie." Wydaje mi się, że żeby zmierzyć puls, to musi mieć czym ;p Więc może sprawdziła? Chociaż tego też już się nie robi raczej, bardziej sprawdza ruchy klatki piersiowej, oddech.
Ale oczywiście całość świetna ; ) Tylko co z tym wszystkim mają wspólnego dziwne nastroje Colina? Może nic, może coś :D Zobaczymy
Tyle ode mnie
Pozdrawiam ; ))
Hah, no bardzo słodka :D
UsuńNo cóż, ten fragment nie był do pochwalania xD Też takiego czegoś nie pochwalam, ale pościg to pościg :D
Rzeczywiście słowo zmierzyć było trochę niefortunne. O sprawdzenie mi chodziło, także dzięki za wytknięcie ;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Cześć, albo raczej dobra noc. Pewnie nie cieszysz się, że mnie widzisz, ale i tak nie zamierzam dać się wygonić. To tak właściwie półżartem było pisane, bo mam ciebie za osobę na tyle dojrzałą i na tyle spoko, że pomimo że ostatnio spotykałyśmy się tylko na takich "starciach", to jednak nawet mając odmienne poglądy i różne spojrzenia na jakiś temat, to nie przekłada się na jakieś dziecinne unikanie, przynajmniej ja ciebie unikać nie zamierzam, bo już na tyle pokochałam to opowiadanie, że ja chcę poznać zakończenie, ale też dojść do części obozowej, bo pamiętam jak czytałam ją za pierwszym razem, też po nocach i byłam nią najbardziej zafascynowana, nawet bardziej niż tymi policyjnymi śledztwami, co jest dziwne, bo ja lubię kryminały, a d takich żyć na skraju ubóstwa i na łonie natury jednocześnie raczej zawsze stroniłam. Może dlatego, że nigdy nie trafiłam na dobre wykonanie takiego opowiadania "walka o przetrwanie w czystym buszu".
OdpowiedzUsuńA więc Albert umarł, albo raczej został zabity, bo ja w jego samobójstwo od początku nie wierzyłam.
Podoba mi się duet C&C, ale ilekroć próbuję sobie ich wyobrazić jako parę, to nie potrafię, bo chyba za dużo ich łączy, na dodatek znajdą swoją pracę na tyle, by wiedzieć jakie to niebezpieczeństwo, więc zamiast pracować to by się nieustannie o siebie martwili i chronili się nawzajem, bo choć oboje są twardzi, to raczej względem siebie, a nie im najbliższym. U nich to już teraz widać, ale myślę, że to mogłoby się nasilić, gdyby byli oficjalnie parą. Poza tym patrzę po sobie, że ja nie umiałabym pracować z własnym mężem, jakiś czas, okay, ale dłużej, raczej nie ma takiej opcji. Teraz się rozgadałam na nie temat, więc przejdę ponownie do rozdziału.
Polubiłam babeczkę co wypowiadała się o Albercie. W ogóle spodobał mi się klimat tamtej dzielnicy, na której pewnie też zdarzają się normalni ludzie. Szczerze to marzy mi się, by ktoś kto ma choć minimalne pojęcie o takich Bronxach stworzył kiedyś opowiadanie tam osadzone, z jakąś nieprzewidywalną fabułą, ciekawym tematem głównym. Myślę, że byłaby to przyjemna odmiana i chętnie bym przeczytała coś takiego, nawet jeśli miałaby to być obyczajówka, czy romans. Niestety ostatnio wszyscy gnają na salony i tam się rozkładają. O odmianę trudno. Może kiedyś ty się skusisz, co? Jednak znowu wracając do twojego opowiadania, to te światy się u ciebie ciekawie łączą, przeplatają. Myślę, że charaktery obozowiczów i ich życiowe doświadczenia także będą różne, tak jak w tej pierwotnej wersji. Wybacz, że ja tak ciągle o tych obozowiczach, ale już naprawdę nie mogę się ich doczekać.
Pozdrawiam i pewnie dzisiaj łyknę jeszcze jeden rozdział, a resztę... postaram się jutro, ale tym razem nie obiecuję, bo z tobą to mam tak, że zawsze jak tobie obiecam, to zawsze mi coś wypadnie, więc może jak nie obiecam, to nie wypadnie, co? ;( chciałabym by nie wypadło, bo wiem, że już się zakończyła część pierwsza i chciałabym już poznać jak ona się zakończyła.
Ależ oczywiście, że się cieszę, że Cię widzę ;) To że się nie zgadzamy w pewnej kwestii nie oznacza, że trzeba się od razu obrażać albo unikać. Chociaż nie... tak właściwie to my mamy takie samo zdanie na ten temat, tylko chyba inaczej je wyrażamy:D
UsuńTak... pamiętam, jak weszłam pewnego dnia na bloga, a tam mnóstwo komentarzy od Taka Miłość. Chyba nigdy nie zapomnę tego uczucia ;) Dlatego było mi ogromnie głupio, że potem to wszystko usunęłam i zaczęłam od nowa. Ale mam nadzieję, że będzie warto.
Rzeczywiście związek C&C to mogłoby być wyzwanie. Ale kto wie, czy się tego nie podejmę? haha :D
Hm.. opowiadanie o Bronxie mogłoby być sporym wyzwaniem dla mnie, ale kto wie? Może po WiZ? Tylko musiałabym się sporo doszkolić w tej dziedzinie, bo na żywo raczej nie obejrzę jakie panują tam realia :D
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
I mogę odetchnąć z ulgą, bo szczerze powiedziawszy Twoje komentarze zawsze czytam na jednym wdechu, haha ;D
Tak przypuszczałam, że Albert Rains był w jakiś sposób związany z tą sprawą, a teraz to już właściwie pewne. Tylko ten sposób, w jaki go zabili wydaje mi się taki trochę... nieprofesjonalny? W końcu musieli chyba wiedzieć, że sekcja zwłok wykryje truciznę, nie? Chociaż ja tam nie wiem, nie znam się :D
OdpowiedzUsuńColin nadal mnie wkurza, ale Martinez jeszcze bardziej. Nienawidzę tego gościa :/
Sam pościg... Cóż, wydaje mi się, że to jakaś pułapka. Powiedziałabym, że mam nadzieję, że Colinowi nic się nie stanie, ale, szczerze mówiąc, nie lubię go, więc niezbyt mnie obchodzi, czy wyjdzie z tego cało :D
Pozdrawiam,
ellain.
Dobrze kombinujesz;) Rzeczywiście ten sposób był nieprofesjonalny i banalny. Chyba się jednak znasz;D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Wiem, że długo mnie nie było… Mam przez to ogromne wyrzuty sumienia. Nigdy nie czytałam Twojego bloga z przymusu, zawsze z chęci. I powiem Ci, że jesteś jedyną osobą, do której wróciłam nadrobić zaległości. Stęskniłam się za tą wspaniałą kryminalną historią <3
OdpowiedzUsuń„— No proszę, jak miło, że pojawiła się wreszcie nasza gwiazdy! — huknął, patrząc na Catherinę.” – „gwiazda”
„— Na pewno lepsze niż jakbyś miała się rzucić się z pazurami na faceta” – dwa razy „się”
„Wrzucił wyższy bieg, cały czas czujnie obserwując sytuację na drodze.” – z tego co wiem to nawet stare samochody w Stanach są w automacie, a to zdanie bardziej mi pasuje do auta z manualną skrzynią :D Ale to tylko takie moje odczucia ;)
Teraz się cieszę, że mam zaległości, bo gdybym na czymś takim skończyła bez możliwości przeczytania co będzie dalej to bym się zdenerwowała xd
Wciągnęłam się od nowa i pewnie nie pójdę dzisiaj spać dopóki nie przeczytam wszystkiego.
Masz prawo być dumna z tego rozdziału, bo jest mega! Wszystkie jest opisane tak, jak powinno. Potrafisz oddać każdą sytuację i towarzyszące jej uczucia. I wywołujesz u czytelnika pożądane emocje. A to jest najważniejsze.
Bez dwóch zdań dorównujesz zawodowym pisarzom kryminałów! Mam nadzieję, że spróbujesz kiedyś wysłać powieść do wydawnictw :)
Jeszcze raz, przepraszam za swoją nieobecność. I nawet, jeśli znowu na dłużej zniknę, bądź pewna, że wrócę.
Trzymaj się cieplutko, a ja czytam dalej ;*
Legna
Byłam przeszczęśliwa widząc, że znowu do mnie wpadłaś! ;) Tym bardziej, że, jak napisałaś, jestem jedyną osobą, do której wróciłaś. A to dla mnie ogromne wyróżnienie. Mam tylko nadzieję, że nie zawiodę kolejnymi rozdziałami i nie będziesz tego żałować ;D
UsuńBardzo dziękuję również za tyle miłych słów i wytknięcie tych błędów. Non stop poprawiam i non stop się coś wkradnie! :D Bądź tu człowieku zdrowym :D
Wprowadziłaś mnie w świetny humor! "Dorównujesz zawodowym pisarzom kryminałów" - no jak tu się nie cieszyć?
DZIĘKUJĘ! ;*
Bardzo się cieszę! ;*
UsuńTo tylko literówki albo powtórzenia, nie przejmowałabym się tym :D Jak się coś czyta tysiąc razy to potem takie rzeczy umykają, wiem to z doświadczenia :D Dlatego jak coś napiszę to daję to jeszcze komuś do sprawdzenia, bo zwykle zrobię jakiś błąd, którego ja nie dostrzegę, a ktoś inny wychwyci od razu, bo czyta tekst po raz pierwszy :D
Dokładnie. Ja się zazwyczaj pukam wtedy w głowę i zastanawiam, jakim cudem zrobiłam takiego byka :D
UsuńA jednak jego samobójstwo było upozorowane. :D No proszę. :D Kurczę, akcja widzę się rozkręca, opis tego pościgu wyszedł ci fajnie i sprawnie. Ale nie, nie martwię się o Colina. Znaczy, jakoś tak mnie zaczął drażnić, że nawet jakby umarł, to bym pozostała niewzruszona. xD
OdpowiedzUsuńPowoli, ale się rozkręca ;D
UsuńBardzo dziękuję za komentarz! ;*