7
Udawała, że nie zauważa ukradkowych spojrzeń, które rzucał czasem w jej kierunku. Starała się nie zastanawiać, co one oznaczają i czy Colin zbiera w ten sposób siły, by zacząć jakoś rozmowę. Nie interesowało jej już nic, co w jakikolwiek sposób wiązało się z tym mężczyzną. Chciała zapomnieć, że kiedykolwiek byli sobie bliscy, wyrzucić go z pamięci i wmówić samej sobie, że jego zachowanie wcale jej nie zabolało.
Nieprzyjemną, uciążliwą ciszę przerwało pukanie do drzwi i pojawienie się w nich jednego z techników pracujących przy sprawie.
— Mam dla was wyniki daktyloskopii — powiedział. — Odnośnie odcisków palców tego Raina.
— Ile razy mam ci powtarzać Kevin, że nie odciski palców tylko odbitki linii papilarnych! Tak ciężko zapamiętać jedno sformułowanie? — wrzasnął Colin, czym wprowadził młodego detektywa w zakłopotanie.
Catherina zaśmiała się pod nosem. Patrząc na sfrustrowanego porucznika, poczuła ogromną satysfakcję. I miała gigantyczną ochotę, by mu to pokazać.
— Nie przejmuj się, Kevin, w poruczniku Bonnecie odzywa się czasem żeński pierwiastek. Ten, który odpowiada za fochy — zaśmiała się, patrząc na byłego przyjaciela w ironiczny, wymowny sposób. Młody detektyw odebrał to jako zwykły żart, ale Colin zbyt dobrze ją znał, by nie wiedzieć, jak wiele jadu włożyła w tę wypowiedź. — Sam non stop używa sformułowań odciski palców, ale poprawianie innych zawsze podnosi mu samoocenę. Wiesz, ma wrażenie, że jest ważniejszy niż w rzeczywistości. Daj ten raport.
Mężczyzna posłusznie wykonał prośbę, a Catherina kątem oka zauważyła, że Colin jest wściekły. Tylko siłą woli powstrzymała szeroki uśmiech, który uporczywie wdzierał jej się na usta.
Nieświadomie wybierała najłatwiejszą drogę, by pogodzić się z cierpieniem po stracie przyjaciela — nienawiść.
Spojrzała na biurko, po czym otworzyła teczkę. Bardzo szybko błądziła wzrokiem po tekście, przebijając się przez multum beznadziejnej — jej zdaniem — paplaniny. A potem rzuciła ją z impetem na biurko porucznika i głośno przeklęła. Młody technik wyszedł.
Brak odbitek linii papilarnych Alberta Raina na klamce, drzwiach i wewnątrz domu z numerem dziesięć. Brak śladów obecności w ww. obiekcie.
I to wystarczyło, by upewnić Catherinę w swoich rozważaniach. Albert w ogóle nie wszedł do domu, w którym znajdował się denat, a jednak powiadomił o jego znalezieniu. Musiał z góry wiedział, że on tam będzie.
— Masz jakieś nowe teorie na którykolwiek temat, czy jak zwykle będę musiała dojść do wszystkiego sama?
— Nie mam żadnych teorii — rzucił równie chłodno, jak ona.
— Świetnie — zaśmiała się i powróciła do pracy.
Colin z trudem powstrzymał się od jakiejś nieprzyjemnej odpowiedzi. Powoli puszczały mu nerwy. Czuł, że Catherina będzie teraz nie do zniesienia i miał rację. Zastanawiał się, czy ich współpraca na szczeblu zawodowym ma jakąkolwiek przyszłość i sens.
TAMTO JUŻ JEST
TAMTO JUŻ JEST
Z przemyśleń wyrwał go dźwięk telefonu porucznik Morgan. Odruchowo spojrzał w jej stronę i przez moment nie odrywał wzroku. Wyglądała na naprawdę zaskoczoną i... zdruzgotaną. Treść SMS-a wywołała w niej niesamowite emocje, choć usilnie starała się nad nimi panować. Bez rezultatów.
OD: nieznany
Nie wyjdziesz żywa z tej wojny.
Widziała, że Colin nie trzymał w ręce telefonu, nie wystukiwał liter na klawiaturze i nie ruszył się nawet na moment.
Do tej pory była przekonana, że to on jest nadawcą tej dziwnej wiadomości na temat wycofania się ze śledztwa, a teraz nie była już niczego pewna. Jednak z drugiej strony, co jeśli nastawił automatyczne dostarczenie na konkretną godzinę? Wystukała szybką odpowiedź i wcisnęła wyślij. Interesowało ją tylko jedno — czy Colin jakoś zareaguje, czy chwyci telefon w dłonie, czy w pokoju zabrzmi dźwięk jego komórki. On nigdy nie wyciszał telefonu.
DO: nieznany
Dobra, dobra. Gra skończona, Colin.
Mężczyzna nie poruszył się, nie zadrżał, nie dotknął swojego telefonu. Miała nadzieję, że odpowiedź nigdy nie nadejdzie, że to naprawdę Colin chce ją nastraszyć, ale... już po chwili ciche piknięcie poinformowało ją, że dostała wiadomość. A Bonnet nadal nie zrobił kompletnie nic. I wtedy poczuła, że zimny pot spływa jej po plecach. Bo skoro to nie Colin był nadawcą tych treści, to kto?
OD: nieznany
Gra się dopiero rozpocznie.
Przez moment nie potrafiła ukryć trzęsących się dłoni, przez co telefon wypadł jej z ręki. Colin z coraz większą ciekawością obserwował partnerkę, czując, że dzieje się coś złego. Mimo wszystko nie śmiał zapytać, co.
Catherina kompletnie nie wiedziała, jak się zachować. Nie miała też zbyt wiele czasu na zastanowienie. W przypływie nagłej odwagi postanowiła kontynuować tę rozmowę, gdyż naiwnie wierzyła, że zdoła wyczytać cokolwiek między wierszami.
DO: nieznany
Kim ty w ogóle jesteś?
Drżała, oczekując na odpowiedź.
OD: nieznany
Sojusznikiem. Bądź rozsądna i zastanów się,
ile możesz stracić.
DO: nieznany
Wolę myśleć, jak wiele mogę zyskać.
OD: nieznany
Więc myśl tak dalej, a zginiesz, jak Albert i Marc.
Przez dłuższy czas błądziła wzrokiem po ekranie telefonu, nie wierząc w to, co przeczytała. Z początku w ogóle nie rozumiała, o jakiego Marca może chodzić nieznajomemu i dlaczego przytoczył to imię, ale po chwili zaczęła kojarzyć fakty. Znała tylko jednego Marca — przyjaciela Colina — i mężczyzna rzeczywiście już nie żył. Miało to jednak miejsce kilka lat przed wydarzeniami na Forest Hill, a ta śmierć była udowodnionym i bezsprzecznym samobójstwem.
Samobójstwem w wyniku powieszenia.
Głośno wciągnęła powietrze. Czyżby o takie podobieństwo z Rainem chodziło rozmówcy? Czuła, że jeśli zaraz nie dowie się, jaki jest sens tego wszystkiego, to eksploduje. Wiedziała też, że jej zachowanie zaczyna robić się coraz bardziej podejrzane, dlatego wzięła telefon do ręki i wyszła z pomieszczenia. Wolała nie dawać Colinowi powodów do ciekawskich spojrzeń.
Usiadła na sedesie w toalecie, zamknęła kabinę i oparła plecy o ścianę. Włączyła Internet w telefonie, zalogowała się do policyjnej bazy danych i wyszukała nazwisko byłego policjanta.
Do tej pory nigdy nie wnikała w szczegóły jego śmierci. Wiedziała tylko tyle, ile powiedział jej Colin. Opowiadał, że Marc, który na stałe mieszkał w Nowym Jorku i tam też pracował, zajął się niezwykle trudnym dochodzeniem, które wciągnęło go jak bagno, a potem przerosło. Śledczy nie mieli żadnych wątpliwości, że w jego samobójstwo nie zaangażowały się osoby trzecie. Za bardzo uwierzył w siebie i przegrał. Po prostu. Był tylko jednym z wielu. Może dlatego Catherina nie zastanawiała się nad tym głębiej i nie analizowała zdarzenia.
Ominęła fragment o przebiegu służby i danych osobowych, zatrzymując się na notatkach sporządzonych w dniu jego śmierci i podczas dalszych wydarzeń. Im więcej czytała, tym większe było jej zaskoczenie.
Ciało denata znaleziono w gabinecie w domu rodzinnym. Mężczyzna zwisał nad podłogą z liną zaciśniętą wokół szyi. Była to lina jutowa, kręcona, grubości 12 mm, o splocie skręcanym trzy-żyłowym. Prawdopodobnie pochodziła z garażu denata. Obok mężczyzny leżało przewrócone krzesło, a na stoliku stała pusta butelka po brandy. Nie stwierdzono śladów obecności osób trzecich.
Po czym ukazywała się następna notatka.
Według zeznań żony denata, mężczyzna od dłuższego czasu miał depresję oraz stany lękowe. Nadużywał alkoholu, rzadko bywał w domu, a gdy już był, to często odbierał dziwne telefony, o których nie chciał rozmawiać. W trakcie śledztwa ustalono, że pochodziły one z budek telefonicznych w różnych częściach miasta. Żona zeznała również, że od pewnego czasu na ich ulicy non stop stał ciemny Chevrolet Suburban, z dwoma mężczyznami w środku, o wyglądzie oprychów — jak określiła. Nie ustalono, by mieli jakkolwiek związek z denatem.
I to wystarczyło, by Catherina zrozumiała, co miał na myśli tajemniczy anonim. Nie wierzyła w zbiegi okoliczności, tym bardziej teraz. Nie wierzyła, że Chevrolet Suburban, pojawiający się zarówno w sprawie Marca, jak i Krwawego Osiedla, to czysty zbieg okoliczności. Zaczęła kojarzyć fakty i analizować zachowanie Colina na podstawie nowych wiadomości. Co jeśli te zmiany nastroju, spóźnienia do pracy, dziwne zachowanie, na które zwrócił uwagę Cooper, dotyczyły właśnie tego tematu? Co jeśli Colin o wiele wcześniej znalazł jakieś podobieństwa między sprawą Marca i Alberta?
Czuła się zagubiona, osaczona przez kłamstwa i niedomówienia. Z każdym dniem dowiadywała się coraz więcej, a mimo to nie była ani o krok, by wyjaśnić całą tę sprawę. Najbardziej obawiała się jednak tego, że Colin mógł wpakować się w kłopoty, że zaczął prowadzić jakieś potajemne śledztwo, a jego nadmierna ciekawość przyniosła odmienny skutek od zamierzonego. I mimo wszystko — mimo tego, że ją zranił — nie potrafiła przejść obok tego obojętnie.
DO: nieznany
Spotkaj się ze mną.
Nie do końca wierzyła, że była zdolna zrobić coś takiego. Miała świadomość, że równie dobrze jej nieznany może być jednym z morderców, który w ten nietypowy sposób podsunął kolejny trop w sprawie. Robili to niejednokrotnie, więc dlaczego nie teraz? Mimo to czuła, że to spotkanie bardzo by jej pomogło. Chciała porozmawiać z człowiekiem, który wiedział na temat śledztwa o wiele więcej niż ona sama. Chciała wreszcie poznać wszystkie szczegóły i nie dać się już oszukiwać. Mogła dostać szansę, by poznać całą prawdę. Musiała z niej skorzystać.
OD: nieznany
Nie ma mowy.
Nie zamierzała odpuścić.
DO: nieznany
Chcę poznać prawdę. Tylko tyle.
OD: nieznany
Musisz być cholernie zdesperowana, skoro proponujesz mi spotkanie.
DO: nieznany
Ja chcę tylko wykorzystać szansę, którą mi dałeś.
Gryzła paznokcie, oczekując na odpowiedź. A ta nadeszła dopiero po kilku minutach.
OD: nieznany
Czekaj na wiadomość.
Nie miała pojęcia, czy robi dobrze. Bała się, ale ojciec od zawsze powtarzał jej, że: życie to ring, tylko bez zasad. Wchodzisz na niego pewna siebie i taka sama masz z niego zejść. A jeśli zwątpisz gdzieś po drodze, jeśli się zawahasz albo przestaniesz walczyć — zniszczy cię i zgniecie. To ty jesteś największym wrogiem samego siebie. Nie walczysz z innymi, walczysz ze sobą. Ze swoimi słabościami, niedoskonałością i błędami. Nigdy nie pozwalaj, by cię pokonały. Nigdy nie pozwalaj, by to one zeszły z uniesioną rękawicą.
Zaczęła swoją walkę z podniesionym czołem i tak zamierzała ją skończyć.
*
Gdy wróciła do gabinetu, nie było w nim ani Colina, ani jego kurtki, co pozwoliło Catherinie przypuszczać, że mężczyzna opuścił departament. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu, czując palącą ochotę, by przeszukać jego rzeczy. Wiedziała, że nie ma prawa naruszać jego prywatności, ale w obecnej sytuacji zamierzała chwytać się każdej deski ratunku. Upewniła się tylko, że mężczyzny nie ma nigdzie na korytarzu, po czym zamknęła drzwi od środka i przystąpiła do przeszukania. Pośpiesznie odsuwała szuflady w jego biurku, uważając, by każdą rzecz odkładać na to samo miejsce i w taki sam sposób.
Oprócz ukrytych butelek z brandy i wódką szkocką nie znalazła nic, co mogłoby wzbudzać jej zainteresowanie. Wobec tego postanowiła przeszukać zawartość komputera. Pamiętała, że podczas jednej z rozmów wyjawił swoje hasło, więc sprawa wyglądała na prostą. Kilkukrotnie wpisywała zapamiętaną kombinację, ale za każdym razem wyskakiwało powiadomienie o błędzie. Zaklęła pod nosem, po czym spróbowała jeszcze raz. Pudło. Teraz była już pewna, że Colin coś ukrywa. Bo jeśli nie, to po co zmieniał hasło?
Od niewdzięcznej pracy oderwał ją dźwięk telefonu. Momentalnie rzuciła się w kierunku biurka.
Od: nieznany
Opuszczony parking przy Jefferson St za godzinę.
Na twoim miejscu nic bym nie kombinował.
Chwyciła kurtkę z wieszaka oraz torebkę, zabezpieczyła drzwi kodem, po czym udała się do gabinetu Coopera. Mężczyzna był sam.
— James, muszę wyjść — zapowiedziała. — Colin też gdzieś poszedł.
— Wiem, poinformował mnie. Coś się stało? — zapytał z troską.
— Nie, po prostu... coś pilnego mi wypadło. To nie będzie problem, jeśli wyjdę dziś wcześniej?
— W porządku, ale widzę, że coś jest nie halo. Jesteś pewna, że nie chcesz pogadać?
Westchnęła głośno. Przez moment chciała wyznać, gdzie idzie i czego się dowiedziała, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Jeszcze nie teraz.
— Po prostu potrzebuję chwili.
— Dobrze, ale jutro pogadamy, tak?
— Tak. — Uśmiechnęła się lekko, po czym opuściła gabinet.
Kierując autem, czuła się kompletnie nieprzytomna. Nawet piosenki lecące w radiu działały na jej niekorzyść. Słysząc głos Bonnie Tyler śpiewający I need a hero, miała ochotę zatrzymać samochód i zacząć śmiać się ze swojej bezsilności. Bo właśnie tak się czuła — kompletnie bezradna. A bohater z pewnością by się teraz przydał.
Na miejsce dojechała dwadzieścia minut przed czasem. Zdążyło się już lekko ściemnić, tym bardziej że niebo od samego rana wyglądało na zachmurzone. Parking z każdej strony otoczony był starymi budynkami, które rzucały cień na wysłużony asfalt. Catherina siedziała w całkowitym mroku, który wcale nie działał kojąco na jej zszargane nerwy. W głębi duszy ogromnie obawiała się przebiegu tego spotkania. I im głębiej o nim myślała, tym bardziej żałowała, że zdecydowała się na coś tak szalonego. Zaczęła mieć wątpliwości, czy intuicja jej nie zawiodła i ten tajemniczy Sojusznik naprawdę stoi po ich stronie. Chciała w jakiś sposób ubezpieczyć się w przypadku ewentualnej pułapki, dlatego napisała do Jacoba niedługiego SMS-a, w którym poinformowała, że bardzo go kocha, przeprasza za wszystko oraz pokrótce wyjaśniła sprawę. Ustawiła datę wysłania na za cztery godziny. Uznała, że to odpowiedni czas, bo albo zdoła wrócić do domu i usunąć wiadomość, zanim Jacob ją odczyta, albo w ten sposób pożegna się z ukochanym.
Westchnęła. Nie chciała nawet myśleć, co będzie, jeśli z własnej głupoty stanie teraz twarzą w twarz ze sprawcami Krwawej Masakry. Wyciągnęła broń, sprawdziła dwa razy, czy na pewno jest naładowana i zabezpieczona, po czym ścisnęła ją w dłoni. Non stop rozglądała się na boki, mając naiwną nadzieję, że dzięki temu zapewni sobie bezpieczeństwo. Gdy usłyszała dźwięk SMS-a, podskoczyła z wrażenia.
OD: nieznany
Wyjdź z samochodu i stań tyłem do wjazdu.
Przełknęła ślinę, po czym bardzo powoli wykonała polecenie. Nie zamierzała zostawiać pistoletu w aucie. Wzięła go ze sobą, by czuć się bezpieczniej. Stojąc już przy drzwiach samochodu, miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z klatki piersiowej. Catherina, jesteś idiotką — myślała. — I wpakowałaś się przez to w niezłe gówno.
— Nie odwracaj się — usłyszała nagle za sobą.
Poczuła, jak oblewa ją zimny pot. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ryzykuje dosłownie wszystko. Wolność, życie, zdrowie, spokój. Jednak paradoksalnie nie tylko niebezpieczeństwo wywoływało w niej ogromne emocje, ale i głos nieznajomego — twardy, męski, donośny. Choć nie wiedziała, jak wyglądał mężczyzna, który za nią stał, była przekonana, że ma do czynienia z facetem z krwi i kości. Wystarczyły zaledwie trzy słowa, by zdołał ją sparaliżować.
— Dlaczego? — zapytała, równocześnie dziwiąc się, że może brzmieć aż tak strachliwie.
— Bo jeśli się odwrócisz, to nie usłyszysz ode mnie ani słowa.
— Dobrze... Nie odwracam się — uległa, choć w głębi duszy czuła nieodparte pragnienie, by jednak ujrzeć twarz tego człowieka, zobaczyć kim jest, jak wygląda, spojrzeć mu w oczy. Zaufać bądź nie.
— Po co chciałaś się spotkać?
— Z twoich wiadomości wynika, że wiesz o tej sprawie o wiele więcej, niż powinieneś. Chce wiedzieć, co.
Nie potrafiła ukryć trzęsących się rąk, choć za wszelką cenę grała twardą. Z marnym skutkiem — jej głos był nienaturalnie skrzekliwy, drżał, a Catherina z cudem zdołała wypowiedzieć to zdanie w sensowny sposób.
— Nie musisz się mnie bać — stwierdził spokojnie. — Nie zamierzam zrobić ci nic złego.
— Więc dlaczego nie pozwolisz mi się odwrócić? Skąd mam wiedzieć, że nie mierzysz teraz we mnie bronią i nie wpakujesz mi zaraz kulki w łeb?
— Trzeba było myśleć o tym, zanim wysłałaś SMS-a z propozycją spotkania.
Zamilkła. Musiała przyznać mu rację.
— Gdybym chciał cię zabić, już dawno bym to zrobił. Przyjechaliśmy tu porozmawiać, więc rozmawiajmy. Nie chcę, żebyś się odwróciła, bo muszę zostać anonimowy. To chyba nie jest zbyt wygórowana cena za kilka istotnych informacji, prawda?
— Prawda... — odpowiedziała cicho.
Nie potrafiła się przeciwstawić, wziąć tej sytuacji w swoje ręce i zdominować nieznajomego. Czuła, że przegrałaby przy nim z kretesem. Musiała grać według jego zasad. Nie potrafiła tak.
— Więc, co chcesz wiedzieć?
— Mam całkiem sporo pytań. Co wiesz o Forest Hill i skąd? Czemu łączysz Alberta z Marcem? Dlaczego do mnie napisałeś, kim w ogóle jesteś? Czemu to wszystko tak cię interesuje...?
— Rzeczywiście sporo — zaśmiał się delikatnie, a Catherina znowu poczuła, że fala gorąca przepływa przez jej ciało. Zupełnie nie rozumiała, co się z nią dzieje. — Naprawdę myślisz, że powiem ci, kim jestem i skąd mam swoje informacje? Ustalmy coś, przyjechaliśmy tu rozmawiać o Forest Hill, nie o mnie. Czemu do ciebie napisałem? Bo nieświadomie weszłaś w świat, który prędzej czy później cię przerośnie. Bez względu na to, jakim człowiekiem jesteś, i co sobą reprezentujesz, nie zasłużyłaś na to, co się stanie. Chcę cię po prostu ostrzec, uznajmy, że z dobrego serca. Podejrzewam, że nie masz pojęcia, jak daleko sięgają korzenie Forest Hill, i wobec tego nie wiesz, na co się narażasz.
— Jak wiele możesz mi wyjawić?
— No i tak zadane pytanie podoba mi się o wiele bardziej. Skupmy się na tym, że sprawa Forest Hill, to tak naprawdę szczegół. Bardzo mało znaczący w całej sprawie. Skupiacie się na tym, myśląc, że to centrum wydarzeń, a tak naprawdę, to jedynie poboczny wątek.
— Jak to? — Nie kryła zdziwienia. — Przypominam, że tam zginęło dziesięć osób...
— Dziesięć osób — zaśmiał się. — Co to jest dziesięć osób? Takich osiedli może być o wiele więcej. Forest Hill dotyczyło informatyków, ale są jeszcze biolodzy, genetycy, chemicy, matematycy, projektanci, architekci, budowlańcy, elektrycy, energetycy, wojskowi, policjanci i mnóstwo innych grup, które są w tę sprawę zamieszane. Ktoś potrzebuje wybitnych jednostek z wielu różnych dziedzin, żeby stworzyć projekt, z którym nikt nie będzie w stanie walczyć. Bo jeśli zaangażują się w to najlepsi z najlepszych, to kto zdoła ich powstrzymać?
— Co to za projekt?
— Nie wiem dokładnie, a nawet gdybym wiedział, to i tak bym tego nie wyjawił. Skoro ktoś robi sobie tyle zachodu, to z pewnością sprawa jest tego warta. Przypuszczam, że na zdobyciu Stanów się nie skończy.
— Słucham? — zaśmiała się nerwowo. — Zdobyciu Stanów? Na Boga, przecież to nie jest takie proste. Przetrwaliśmy wojnę secesyjną, ataki terrorystyczne, to co mogą zrobić idioci, bawiący się w rzeźników w środku lasu.
— Jesteś bardzo naiwna, jeśli nazywasz ich idiotami. Marc, Albert i setki innych ludzi też ich nie doceniali i wiesz, jak skończyli. Ciebie też to czeka, jeśli się nie wycofasz.
— No właśnie... — przypomniała sobie. — Jakie znaczenie w tym wszystkim ma Marc? Przecież on nie żyje od czterech lat.
— Kilka lat temu z więzień zaczęli w dziwnych okolicznościach wychodzić więźniowie. I to nie były osoby skazane za niezapłacone mandaty albo błahe kradzieże, a mordercy, czy geniusze, którzy w istotny sposób zagrażali państwu. Taki stan rzeczy występował nie tylko w USA, ale też w innych państwach — Japonii, Włoszech, Rosji, Tajlandii, Meksyku. Te sprawy były bardzo ukrywane przez władze i mało kto wiedział o tym, co naprawdę się dzieje. Tych najgroźniejszych przestępców często zastępowano w celach sobowtórami, którzy byli specjalnie szkoleni do swoich ról. Mieli udawać mafiozów, ruszać się i zachowywać tak jak oni, żeby ten prawdziwy bandzior mógł w spokoju chodzić na wolności, odnawiać swoje znajomości i tworzyć nowe grupy przestępcze. Bo on miał swoje dojścia, doświadczenie, potrafił siać postrach i osiągać wszystkie zamierzone cele. To były początki całego tego bajzlu, więc organizatorzy bardzo uważali, żeby ktoś nie wszedł im w drogę. Jeśli jakiś człowiek zagrażał powodzeniu całego planu — natychmiast został wyeliminowany. Tylko że to są cwani ludzie i nie wybierają najłatwiejszych rozwiązań. Jeśli chcieli kogoś bezpiecznie wyeliminować — zmuszali go do samobójstwa lub to samobójstwo pozorowali. Sprawa szybko została umorzona, a oni mieli święty spokój. Marc najwidoczniej odkrył coś istotnego, skoro został usunięty.
— Sugerujesz, że ktoś go zabił? — zapytała, czując, że robi się blada, jak ściana.
— Niekoniecznie. Mógł być szantażowany, gnębiony, straszony. Miał dzieci, żonę, a to wystarczający powód, by odczuwać strach. Możliwe, że kazali mu się zabić, grozili, że skrzywdzą jego rodzinę i facet nie miał wyjścia.
— Więc lepiej się zabić, niż żyć i w razie potrzeby obronić najbliższych? — rzuciła z kpiną.
— Nie rozumiesz, jak to wszystko działa. Oni potrafią z ludźmi zrobić wszystko. Łamać kończyny, obcinać uszy albo palce, podpalać, wieszać na hakach za szyje, wyrywać zęby albo języki... Jeśli przeżyjesz taką torturę, to tylko dlatego, że mają jeszcze co do ciebie jakieś plany. I jeśli ktoś pokazuje ci film, na którym w ten sposób każe kogoś za nieposłuszeństwo, po czym przysięga, że w ten sam sposób załatwi twoje dziecko, to zrobisz wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Wypełnisz każde polecenie i nie będziesz rżnąć bohatera. Zabijesz się, jeśli ci każą. Bo wiesz, że im chodzi o ciebie, nie o twoją rodzinę i to ty jesteś problemem. Zniknie problem, zniknie zagrożenie dla innych.
— To mi się nie mieści w głowie... I co było dalej? Jak to się rozrastało?
— To trwało i kształtowało się przez lata w ukryciu. Przestępcy wychodzili na wolność, zdobywali pieniądze, tworzyli swoje struktury, które bezsprzecznie podlegały jednej władzy. Wyobraź sobie, że największe mafie USA, a nawet świata, łączą się w jedną... Wyobraź sobie, jak silny musi być człowiek, który stoi na ich czele. W tym momencie ta organizacja ma niewyobrażalną siłę przebicia. Nikt z nimi nie zadziera, nawet policja i wojsko. Rząd też się ich boi, bo doskonale wie, że jeśli przystąpią do ataku, to zniszczą wszystko. Jedyne, na czym im zależy, to ci geniusze, którzy dla nich pracują. Dzięki nim są siłą. Najwidoczniej stworzyli coś, co daje im przewagę. Broń, program, lek... nie wiem. I podejrzewam, że nikt nie wie.
Przez moment nie pytała o nic więcej. Rozważała w głowie słowa nieznajomego, czując, że nie jest w stanie w to wszystko uwierzyć. Zbyt długo pracowała w Departamencie Policji, by w ogóle rozważać pomysł połączenia się różnych mafii w jedną strukturę. To brzmiało dla niej zbyt nieprawdopodobnie. Mimo wszystko kontynuowała.
— I uważasz, że ci ludzie z Forest Hill dla nich pracowali?
— Ci, którzy zginęli — nie, ale ich rodziny — owszem. McDowell, Conor, Franklin, Torres, Johnson i inni.
Dwóch ostatnich nazwisk Catherina w ogóle nie kojarzyła. Najwidoczniej tajemniczy nieznajomy rozszyfrował tożsamość pozostałych ofiar o wiele szybciej niż wydział kryminalny.
— Wydaje mi się, że na razie wszystko rozumiem — powiedziała. — Ale po co ta cała szopka z odkrywaniem Krwawego Osiedla? Po co był Rain, po co podsuwali nam dowody? To jakiś znak dla góry?
— A więc domyśliłaś się? — zaśmiał się, a ona w ostatniej chwili opanowała chęć odwrócenia się. W jego głosie było coś niesamowicie magnetyzującego. — Bardzo możliwe, że chcieli w ten sposób upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Ukarać swoich ludzi, bo popełnili jakiś błąd, albo chcieli się wycofać, a potem rozdmuchać tę sprawę, żeby pokazać innym, na co ich stać. Może informatycy przestali chcieć współpracować, dlatego na ich oczach pozabijali ich bliskich. A potem sami zadbali, by sprawa się rozniosła, żeby żadna inna grupa nie zechciała się sprzeciwiać. Miasto jest kompletnie nieświadome, ale rząd, wojsko, policja doskonale wiedzą, co się dzieje. Takie ataki, to dyskretne ostrzeżenie dla nich, może nawet szantaż.
Z nadmiaru informacji oparła się o samochód. Przesunęła dłonią po czole, czując narastający ból w skroni. Nie spodziewała się aż takich rewelacji i nie bardzo wiedziała, co z nimi zrobić.
— No dobrze... Wszystko pięknie, ale przecież trzeba zacząć coś robić — rzuciła, choć w tym momencie ciężko jej było zebrać myśli. — Mamy czekać z założonymi rękami i pozwolić im na samowolkę? Czemu nikt nie reaguje? Czemu nikt nie stara się ich powstrzymać?
Westchnął. I nawet to zrobił jakoś tak... inaczej.
— Co chcesz zrobić? Z kim współpracować? Możesz znaleźć kilku, może nawet kilkudziesięciu, nadgorliwych policjancików którzy zapragną się wykazać i zdobyć ordery za wybitne zasługi. Uznajmy — czysto teoretycznie, bo to nierealne — że uda wam się dotrzeć nawet do samych przywódców. I co wtedy? Myślisz, że któryś prokurator wyda nakaz zatrzymania? Że któryś sędzia odważy się wydać wyrok? Myślisz, że Szef Policji nie wie, co jest grane? Że nie wie o tym, że przestępcy wychodzą z paki tuż koło jego nosa? Myślisz, że dowódcy w Pentagonie są ślepi i nie dotarły do nich wiadomości o zagrożeniu państwa? Wszyscy wiedzą, ale nikt nic nie robi, bo wszyscy są w tym umoczeni.
— No to co ja mam robić? Mam wrócić do domu, usiąść na kanapie i czekać aż wymordują pół miasta? — rzuciła o ton za głośno. Emocje zaczynały brać nad nią kontrolę.
— Wyjedź. Spakuj najważniejsze rzeczy, zabierz ludzi, których kochasz i wyjedź. Tutaj nie ma przyszłości dla nikogo, bo to tylko kwestia czasu, kiedy miasto zniknie z powierzchni ziemi. Oni je zniszczą, zrujnują. A zaraz potem Nowy Jork, Los Angeles i wszystkie inne. Wierz mi lub nie, ale jeśli nie spakujesz się i nie wyjedziesz, póki jest spokój, to nie zrobisz tego już nigdy. Najlepiej w ogóle opuść Stany bo tutaj to wszystko się zacznie.
— To jakaś kpina... Przecież musi się dać coś zrobić! Musi się dać!
— Jest już za późno. — Wypowiedział to zdanie tak stanowczo i pewnie, że momentalnie się wyprostowała. Nie wiedziała, czy śni, czy to wszystko naprawdę się dzieje. — Spóźniliśmy się. Ja, ty, wszyscy. Po prostu się spóźniliśmy.
Nie usłyszała już nic więcej. Przez jakiś czas starała się opanować szybko bijące serce i ciśnienie, które prawie rozsadzało jej czaszkę. A gdy odważyła się wreszcie odwrócić, nie było przy niej nikogo. Tajemniczy mężczyzna zniknął, tak szybko, jak się pojawił, a razem z nim odpowiedź na ostatnie, nurtujące ją pytanie.
Pytanie, które powoli doprowadzało ją do szału.
Kim ty, do cholery, jesteś?
Obiecywałam kolos, kolos to jednak nie jest, ale myślę, że wybaczycie. Moi kochani, jak się podobała nowa postać? Nazwijmy go Sojusznik:D No i wiadomości, które ze sobą przyniósł. Jestem bardzo ciekawa! ;D I jak emocje w tym rozdziale? Ujdzie? Piszcie!
PS Kilka osób wysnuło przypuszczenie, że tym Sojusznikiem może być Colin... Powiedzcie mi, jakim cudem? xD Przecież Cat z nim rozmawiała. Słyszała jego głos. I co, nie poznałaby że to Colin?
Dziękuję za powiadomienie! :D
OdpowiedzUsuńPoczątek mnie rozwalił. Ten szczery jad Cati do Colina - istne dzieło, genialny pocisk. Cati powstrzymała uśmiech, ale ja nie. Nawet śmiech mi się wymsknął :D
A potem przyszły smsy. Coś przeczuwałam, że to nie Colin, ale tutaj niczego nie jestem pewna w 100% XD
W sumie sama bym nie wpadła, aby spotkać się z tajemniczym sojusznikiem. Catia jak zwykle odważna. :D Sojusznik teoretycznie rozwiązał sprawę. Chyba wszystko już wiadome i to trochę przerażające. Nikt nic nie może zrobić, gdy bandziory przejmują pałeczkę. Tak okropnie skorumpowanych mamy ludzi. Sam pomysł na to genialny. Spodziewałam się czegoś w stylu masy ataków terrorystycznych, a nie... hmmm jak to nazwać... wielkiej spółki mafiozów (?) :D W skrócie będzie WSM. xD
No i najważniejsze, kogo obstawiam za sojusznika? DANA! Dana i to dlatego, bo przeczytałam o nim "mężczyzna z krwi i kości" z kimś takim kojarzy mi się Dan. I jeszcze opisał brzmienie jego głosu, ale już nie pamiętam jak to szło. Mam nadzieje, ze mam racje! Takiego sojusznika warto mieć po swojej stronie. Sama bym chciała :D
Obstawiasz Dana, haha w sumie to się bardzo cieszę, bo to znaczy, że prolog jeszcze nie wypadł kompletnie z pamięci. A czy masz rację? Cóż, niebawem chyba cię jeszcze zaskoczę! :D
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
WSM-mega :D
Dziś będę pierwsza.
OdpowiedzUsuńRozdział rzeczywiście napakowany emocjami. Nie sądziłam, że dojdzie do spotkania z, jakże trafnie zasugerowanym, Sojusznikiem.
Informacje, które przynosi, również są bardzo niepokojące. Ale znowu: trafne. Co przez to mam na myśli, to to, że my, zwykli szaraczkowie, nawet nie zdajemy sobie sprawy kto i w czym jest umoczony. Brudne biznesy i polityka zawsze szły w parze. Coś wydaje mi się, że tu nie będzie inaczej. Ba, nawet na pewno nie będzie.
Bardzo mnie teraz interesuje, co Cat zamierza zrobić z tymi wszystkimi informacjami.
Nazwij mnie tchórzem, ale na jej miejscu spieprzałabym na Madagaskar, szukać schronienia w szeregach Króla Juliana.
No i jeszcze Colin... cóż też będzie dalej z Colinem?
Tyle pytań. Będę cierpliwie czekała na odpowiedzi. Pozdrawiam ;*
candlestick z
Crown's Jewel.
Buzzing Blood
A jednak nie będę XD
UsuńNie nazwałabym cię tchórzem. Myślę, że każdy rozsądny człowiek rozważałby ucieczkę. A co zrobi Catia, przekonamy się już niebawem ;)
UsuńBardzo dziękuję za komentarz! ;*
TU JA!
OdpowiedzUsuńMiałam mega ambitne plany co do tego komentarza, ale potem zajrzałam do kalendarza i zobaczyłam na jutro test-gigant, także pozwolisz, że się streszczę.
UsuńOkej, zawiodłam, bo myślałam, że to Colin wysyła te SMSy. Jak nie on to spodziewałabym się nawet Jacoba, serio, ale nigdy takiej akcji. Catia prędzej wyzabija wszystkich, którzy staną jej na drodze, niż się podda. No halo, to Catia. Mam tylko nadzieję, że nie postanowi brnąć w to wszystko sama, bo wyrok śmierci dostanie szybciej niż ustawa przewiduje. Colin, ogarnij że coś jest nie tak, no proszę cię!
L x
A ja się cieszę, że znowu zdołałam wprowadzić w błąd z tymi SMS-ami:D Zawsze to jakiś efekt zaskoczenia.
UsuńDziękuję za komentarz i powodzenia na teście ;**
Catherina podjęła ryzyko i spotkała się z nieznajomym i dobrze zrobiła, bo czegoś więcej się dowiedziała. I też obstawiam, że to Dan jest tym nieznajomym.
OdpowiedzUsuńCi sprawcy tworzą mafię? Tego się nie spodziewałam. Czyli wygląda, że ta sprawa jest jeszcze grubsza niż się wszystkim wydawało. Jak tak dalej pójdzie to ta mafia rzeczywiście zniszczy wszystkie stany. I ciekawe po co im byli potrzebni ludzie uzdolnieni w różnych dziedzinach.
Czekam na kolejny rozdział.
Coś w stylu mafii, ale o tym się jeszcze przekonamy w późniejszych rozdziałach ;)
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Wooo!! Ile faktów wyjawiłaś! W końcu!!! Nie mogłam się doczekać, aż dasz taki rozdział, co wyjaśni znacznie więcej niż do tej pory! Podoba mi się! Bardzo!
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale podejrzewam, że ten Sojusznik to Dan. Choć pewnie się mylę, ale jakoś on mi pasuje tutaj.
A więc to światowa organizacja, która chce zniszczyć świat i przejąć władzę. No pięknie... Trochę przypomina mi obecne czasy, gdy ISIS chce zawładnąć na razie Europą, te ataki... podobne cele.
Bardzo podoba mi się pomysł z tymi sobowtórami morderców, choć to jest trochę straszna wizja. A jeszcze gorsze jest, gdy rząd nic nie może z tym zrobić, a nawet nie próbuje. Wiem, że jakoś ci przestępcy ich blokują i ogóle, mają przewagę, ale to ostatnia rzecz jaką rząd może zrobić - poddać się i zamiatać pod dywanik tak ważne rzeczy! Chociaż wiem, że rząd naprawdę wieeeeeeeele faktów ukrywa i nikt nigdy ich nie pozna. Tzn. żaden szary człowieczek. A co mają dopiero powiedzieć zwykli ludzie? Nie mają żadnych szans. To smutne i okropne.
Jestem niezmiernie ciekawa, jak z tego, z tej części bardziej kryminalistycznej, przejdziemy do postapokaliptycznej! Jak to wszystko się zacznie, do czego dojdzie. A jeszcze bardziej jestem ciekawa - jak to wszystko się skończy? Aż mnie ciarki po plecach przechodzą. No i jak ci mafiozy, przejmą świat? W jaki sposób? Tak nagle wyłonią się z ukrycia? Ludzi jest dużo i choćby codziennie robili ataki na większa grupę ludzi, to tak szybko nie wybiją raczej wszystkich człowieków. To okropna wizja, nawet. A jeśli jednak tak się stanie, to co potem będzie ze światem? Nie będą mieli nad kim sprawować władzy, sami się pozabijają, bo zawsze znajdzie się menda, któremu coś zacznie przeszkadzać i zgłosi sprzeciw. Jak Cathia i Dan mają takie coś przezwyciężyć? Czy to w ogóle jest możliwe? Ja jakoś marnie to widzę, ale może dasz jakieś fajne zakończenie.
Jeszcze wspomnę o początku. Hue hue Colin ma za swoje! Nie chciał ciągnąć przyjaźni z Catią, to ma teraz za swoje! Zamiast przyjaźni, ma od niej nienawiść i słusznie! Zasłużył sobie. No i jak można tak bez powodu wydrzeć się na detektywa? Ale rozumiem, że Colin miał niezłe ciśnienie w głowie i żyłka mu pękła... Mówi się trudno i się żyje dalej. :D
Jesteśmy coraz bliżej drugiej części. Jestem podekscytowana, bo nie mogę się doczekać, choć trochę przeraża mnie, co będzie tam czekać na nas. Zapewne nic dobrego, ale lubią ten dreszczyk emocji. :3
Weny i pozdrawiam! :)
Nie wiem czy ISIS i moi mordercy mają podobne cele, ale masz rację z tym podobieństwem. Problem w tym, że na ten pomysł wpadłam jeszcze zanim to wszystko w realnym świecie zaczęło się tak... rozwijać. Mam tylko nadzieję, że nie będę prorokiem, haha:D
UsuńDo totalnego zakończenia mojego powiadania/powieści jest jeszcze mnóstwo czasu, także koncepcja może mi się pięćset razy zmienić:D Na razie jedyne zakończenie, które jest pewne - to koniec części pierwszej. A co będzie potem, zobaczymy. Aczkolwiek doskonale rozumiem te twoje niepewności. To wszystko rzeczywiście będzie trudno przedstawić logicznie i jasno. Mimo to postaram się, by było ciekawie! ;)
Oj tak, zamierzam już na początku drugiej części dać niezły pokaz swojej wyobraźni, więc... mam nadzieję, że dreszczyk emocji będzie. Ale nie wybiegajmy w przyszłość! :D
Dziękuję za komentarz! ;**
O kurczę. Sprawa jest bardziej skomplikowana niż z początku myślałam. Nie mogę się doczekać, aż powiesz nam, cóż to za plan mają ci mordercy. Wszystko dopięte na ostatni guzik, wręcz zbrodnia doskonała.
OdpowiedzUsuńZadam to samo pytanie co Cath - kim on do cholery jest? I dlaczego pisze akurat do niej, a nie np. do Colina?
Niech się pogodzą! Mam wrażenie, że bez siebie nie dojdą do niczego, idealnie się dopełniają.
Jeszcze muszę trochę skrytykować postawę Cath. Głupio postąpiła idąc na to spotkanie sama. Tym razem jej się udało i wyszła z tego cało, ale co jeżeli kolejnym razem, ten KTOŚ powie jej co chce wiedzieć, a potem pozbawi ją życia?
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam! :>
Oj tak, Catherina rzeczywiście postąpiła głupio, ale to tylko postać, nie może zawsze postępować grzecznie i idealnie. Wtedy nie byłoby emocji:D Poza tym, gdyby przyszła z kimś, to Sojusznik nic by jej nie powiedział ;)
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Moje <3
OdpowiedzUsuńNo dobrze jestem :D Postanawiam jakoś nadrobić zaległości xd U Ciebie przeczytałam już rozdział wcześniej, ale ze względu na to, że nie miałam dostępu do komputera, napisałam swoje przemyślenia na kartce xd. Mam nadzieję, że nic nie pominęłam xd
UsuńNo dobra, na początku wcale nie rozumiałam dlaczego Catia zaczęła z taką złością do Colina. No może pogryźli się trochę, ale żeby od razu do nienawiści miało dojść? No i trochę nie rozumiałam co ten Colin tak skoczył do detektywa, jakby od jego zdania miało zależeć ich życie czy coś... No tutaj mi się wydaje, że i Catia i Colin zachowali się jak naburmuszone szczeniaki i tyle :/
Rozwaliło mnie to (niestety w negatywnym sensie) że Catia zaczęła podejrzewać Colina o to, że wysyła do niej te tajemnicze smsy. No to już mi się dziwne wydało. Tak, jakby go totalnie zdeptała i jeszcze wcisnęła w ziemię mimo iż tak długo się znają. To fakt, że ostatnio pakero playboy zachowywał się jakby okres miał, ale kurcze nie sądziłam, że od razu zacznie podejrzewać go o takie rzeczy! To bardzo brutalne z jej strony :/
To cholernie lekkomyślne, że zgodziła się (ba, zaproponowała) zupełnie obcemu facetowi, czy tam komuś innemu, żeby się spotkali. No Hello! Może nie wrócić żywa, mogą ją pobić,mogą ją zgwałcić! Ona nie wie, czy on będzie sam! Przeżywałam to strasznie! Chyba bardziej niż główna bohaterka! Strasznie mi serce waliło XD
A no i zachowanie Colina też mi się nie podoba i to nagłe znikanie budzi podejrzenia :/
Jestem w 90 % pewna że tym sojusznikiem jest Dan! Albo ktoś równie spoko gość! Ale się wkurzyłam, że rząd i wszystkie służby bezpieczeństwa na nic nie reagują! Doprowadzą tym do końca świata kretyni z.z
Emocjonalny ten rozdział! XD +200 do pulsu xD
Wrócę wkrótce i napiszę komentarz pod najnowszym :* życzę dużo weny i pozdrawiam kochana :*
Może i jak szczeniaki, ale jak nerwy biorą górę nad rozumem, to ludzie zachowują się w różny sposób. Na przykład mi się często zdarza krzyknąć na kogoś bez powodu, jak jestem wściekła xD
UsuńCzemu Catherina miałaby go w ten sposób zdeptać? Dostała w sms-ie "wycofaj się", a zaraz potem Colin mówi "wycofaj się". To mało?:D
+200 do pulsu, hahaa :D
Dziękuję za komentarz! ;*
Jestem ciekawa kim jest ten ktoś i w jakiej skali jest sojusznikiem... Intrygujesz.
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę i dziękuję, że skomentowałaś! ;*
Usuń....
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona!
Jak czytałam biło mi 2 razy szybciej serce niż normalnie!
Myślę, że ten tajemniczy sojusznik to Dan!
Właśnie tak myślę...
Rozdział jest świetny, ubóstwiam!
Jestem bardzo ciekawa jak ta cała sprawa się potoczy, co zrobi Cat i jak wykorzysta informacje, które zyskała oraz co będzie z ''sojusznikiem''.
Bosz... co ty ze mną robisz Aniołku?!
Ja chcę kolejny rozdział!
Pozdrawiam i życzę weny na kolejne xxx
Łii... <3 Mega się cieszę, że tak się podobało ;* Nie wiem, co z tobą robię, ale mam nadzieję, że zrobię to jeszcze nie raz;D
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Powiem tak początek mnie rozbawił , później te smsy i jeszcze spotkanie z nieznanym mężczyzną tyle emocji i trochę strachu przecież facet mógł ją zastrzelić a niestety Catherine poszła sama , ale tak myślę kim był tajemniczy sojusznik ? I jeszcze słowa sojusznika mnie zaskoczyły Opowiadanie rewelacyjne bardzo mi się podobało . Teraz myślę co zrobi Catherine czy może komuś zaufać .
OdpowiedzUsuńCzekam na next .
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny Ela
Bardzo się cieszę, że ci się podobało Elu i bardzo dziękuję za komentarz! ;**
UsuńCzytam. Ostatnio naprawdę nie mam czasu praktycznie na nic. Za około 2-3 tygodnie postaram się dodać bardziej treściwy komentarz. Nie zapomniałam o Twoim blogu: Catherinie, Jacobie, Colinie i reszcie, cały czas tu zaglądam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Za to, że zaglądasz i za to, że o tym napisałaś;**
UsuńCoś mi się wydaje, że tajemniczym informatorem może być Dan (dobrze pamiętam imię?). Nie mniej jednak zaskoczyło mnie, że te smsy tak naprawdę były od przyjaciela. Spotkanie wydawało się głupim pomysłem, ale ostatecznie wyszło na plus, choć te wszystkie informacje są przerażające. Dosyć beznadziejnie wygląda ta sprawa, skoro nawet najwyższe instytucje w kraju nie potrafią nic z tym zrobić. Choć mi się wydaje, że oni po prostu nie chcą nic zrobić, a nie, że nie mogą. Jestem pewna, że jeśli wszyscy zaczęliby współpracować, to tą szajkę można rozbić. Ciekawa jestem co będzie dalej, bo przecież w tym momencie mogłabyś zakonczyć to opowiadanie. Skoro i tak nic nie można zrobić według tego informatora, a najlepszą opcją jest wyjazd no to mówi samo za siebie. Catia pewnie nie wyjedzie. I ciekawe czy powie o tym Colinowi. Obstawiam, że nie, atmosfera między nimi wygląda jakby miała nigdy się nie naprawić. Strasznie się wszystko posypało...
OdpowiedzUsuńDobrze pamiętasz imię;)
UsuńOj tak, strasznie się wszystko posypało, a to dopiero początek:D W życiu nie skończyłabym w ten sposób, to by było grube niedomówienie. Niby coś wiadomo, ale... tak naprawdę to nic xD Mam nadzieję, że jeszcze zaskoczę! ;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Rozdział bardzo mi się podobał. Uwążam, że to mało rozsądne, że Cathia pojechała na to spotkanie, bo wyglądąło na oczywistą pułapkę, ale z drugiej strony ogromnie cieszę się, że to zrobiła. Rozmowa z tajemniczym mężczyzną była najlepszą cżęścią tego opowiadania. prawie skakałam z emocji! Ciekawe, skad on tyle wie. ponadto ja mam wrażenie,że to może być Dan i dlatego się tak jaram, tym bardziej! JEdyne, czego nie zrozumiałam z jego tłumaczeń, to to, w jaki sposób ktoś pozwalał na opuszczczanie więzienia przez tak poważnych przestępców? Chyba że chodziło Ci o to, że podstawiano odpowiednie osoby jakimś cudem jeszcze przed wtrąceniem zbrodniarza do więzienia? w każdym razie niezależnie od tego, rzeczywistość, o której dowiedziała się Cathia, jest mocno przerażająca. niby męzczyzna radzi jej,m by uciekała, ale skoro jednoczęśnie sądzi, że cały świat jest narażony, to niby gdzie miałaby to zrobić? Wygląda to na kompletnie patową sytuację... Mam nadzieję,że Cathia i Colin się pogodzą, bo byłoby straszne, gdyby któremuś coś się stało, a oni nadal pozostawaliby w tej kłótni... Wyraźnie widać, że wszystko dązy powoli do apokalipsy i lasu, i to jest przerażąjące... szczególnie że nie wiem, co zrobisz z Collinem i jacobem...aaa!!! publikuj szybko nowość, bo umrę z niecierpliwościxD
OdpowiedzUsuńA no też uważam, że nie postąpiła rozsądnie, ale coś się w końcu musi dziać;D
UsuńCo do tego wypuszczania z więzień... No cóż, to tylko opowiadanie, więc nie brałabym wszystkiego tak do siebie, ale myśle, że jeśli jakiś naprawdę poważany bandzior mocno chce, to na pewno w jakiś sposób wyciągnie swoich ludzi z pierdla. Nawet w realnym życiu. Przekupić naczelnika, przekupić strażnika, zatuszować sprawę,pokombinować i już. Nawet była kiedyś taka sprawa, że jakiś groźny mafiozo, chyba z Meksyku, zrobił sobie tunel pod więzieniem i zwiał. Nie da się? Da się. Na pewno wiele osób wiedziało, że ma taki zamiar, ale nikt nie zareagował. No i to samo tu;D
Co do tej ucieczki Catheriny to chyba rzeczywiście trochę tego nie sprecyzowałam. Tak, wszędzie jest niebezpiecznie, ale najbardziej w USA i to chciałam przekazać, tylko chyba nie wyszło:D
Bardzo dziękuję za komentarz! ;**
W sumie trochę mi żal Colina. Ja wiem, że on sam sobie zasłużył na takie traktowanie, ale mimo wszystko nie potrafię go tak łatwo skreślić... Mam nadzieję, że i Cathia do tego nie dopuści. Że oni oboje szybko się pogodzą, bo nie zniosłabym myśli, że ten gniew miałby trwać już zawsze.
OdpowiedzUsuńCathia postąpiła bardzo lekkomyślnie, decydując się na to spotkanie. Rozumiem, że ciekawość była od niej silniejsza, ale mogła przypłacić to życiem. Bardzo niefajnie. Dobrze, że to spotkanie nie okazało się pułapką, a raczej dostarczyło kilku ważnych informacji.
Tajemniczy rozmówca wydawał się dość pozytywne nastawiony i chętnie udzielał odpowiedzi na pytania związane ze sprawą, choć to, co powiedział już takie mega optymistyczne nie jest. Skąd on to wszystko wie? Kim on jest? Czyżby Dan? To by nawet pasowało... I czy rzeczywiście nie da się temu zapobiec? Z poprzedniej części opowiadania wiemy, że nie, ale mimo to nie tracę nadziei, że może jednak... Nadzieja matką głupich, bo przecież widać ewidentnie, w jakim kierunku to zmierza.
Wprost nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
Życzę dużo weny i pozdrawiam ;)
A no takie niedopowiedzenia i niewyjaśnione kwestie są naprawdę bolesne, tym bardziej, jeśli już nie da się tego zmienić. Może nie będę taka zła dla swoich bohaterów;D
UsuńNo proszę, wszyscy stawiają na Dana! :D To chyba ten magnetyzm tak zadziałał na wyobraźnię:D
Dziękuję za komentarz! ;**
Nareszcie przeczytałam. Wczoraj nie miałam czasu.
OdpowiedzUsuńRany ... To już się zapowiadało w poprzednim rozdziale. Ale żeby coś tak wielgachnego? Oczywiście to jest wymyślone, bo to by się w realu nie wydarzyło. Ale zastsnawia mnie dlaczego jej powiedział żeby uciekała skoro chwilę wcześniej mówił, że to nie tylko w USA. Gdzie jest bezpiecznie?
Ten rozdział wprowadził prawdziwy strach. Główna bohaterka ma swoją rodzinę, a siedzi już po kolana w bagnie pokrytym gęstą siatką przestępczą. Czuć w powietrzu strach. Jest klimacik ;)
Nie mam najmniejszego pojęcia co ona teraz zrobi. No co? Czekam niecierpliwie. A ten rozdział i tak był w miarę długi, nie przeszkadza mi ta długość.
Wielgachne to dopiero będzie xD
UsuńNigdzie nie jest bezpiecznie, ale chodziło mu o to, że w USA najbardziej. Możliwe, że źle to sprecyzowałam;D
Bardzo się cieszę, że czujesz ten klimacik:D I dziękuję za komentarz! ;*
Hejka. Zabiłaś mnie tym rozdziałem. Naprawdę. Nie spodziewałam się aż takiej bomby! Zaczynając od początku, Colin zachował się w tym rozdziale jak jeszcze większy dupek i bardzo dobrze, że Cathia tak mu pocisnęła! Zastanawia mnie co takiego dla niego szykujesz, skoro tak nam go ostatnio obrzydzasz :P
OdpowiedzUsuńCathia zachowała się dość głupio, ale jako policjantka musi podejmować ryzyko. Inaczej niczego by się nie dowiedziała. Nie spodziewałam się, że sprawa jest tak bardzo rozległa. Wróciłam sobie do prologu i przypomniałam sobie, że tam też było o kimś wypuszczonym z więzienia, więc podejrzewam, że Sojusznikiem jest Dan. Ale to bardzo nie w stylu Cathii tak po prostu uciec. Tylko zastanawia mnie, co ona z tym wszystkim zrobi, bo z tego, co mówił Sojusznik to sprawa jest beznadziejna :D Już się nie mogę doczekać na następne wydarzenia!
Ależ się cieszę, że cię zabiłam:D haha to tragicznie brzmi, ale wiadomo o co chodzi:D Rzeczywiście w prologu było coś o tych ludziach wypuszczonych z więzienia, więc kto wie, może to naprawdę Dan jest Sojusznikiem. Nic nie mówię! Ale cieszę się, że mimo wielu rozdziałów nadal można pokojarzyć fakty;)
UsuńBardzo dziękuję za komentarz i ogromnie się cieszę, że cię zainteresowałam! ;*
Cześć :)
OdpowiedzUsuńZachowanie Colina wywołało u mnie mały, złośliwy uśmieszek. Mam jakąś chorą satysfakcję z tego, że jest taki sfrustrowany. Czyżbym stanęła po stronie Catii? Możliwe. Czasami nie rozumiem własnych uczuć xD
Te smsy. Początkowo nie wyglądały dla mnie za dobrze - jak tak można się kontaktować z kimś, kto może być śmiertelnym wrogiem? Im dalej jednak w treść, tym bardziej czułam przekonanie, by zaufać temu nieznajomemu. Trzymałam kciuki, by nic się pani porucznik nie stało i opłaciło się.
Ta wiadomość do Jacoba - bo należy się pożegnać, jeśli jest taka możliwość.
Muszę przyznać, że ilość informacji jest wprost piorunująca. Wiedza mężczyzny sugeruje, że może on w jakiś sposób siedzieć w tym bagnie już jakiś czas i że widział o wiele więcej potworności niż Morgan.
Mnie też nurtuje to pytanie, kim on jest! Czyżby Dan?
Świetnie rozegrałaś ten rozdział. U mnie wywołał on uśmieszek, mały strach i zaskoczenie wielkością całej tej sprawy. Jestem zaintrygowana na maksa.
Czekam na nn ^^
Ściskam! :*
Może nie tyle po stronie Catheriny, co po prostu zranionej kobiety, którą facet potraktował nie tak jak powinien.
UsuńW zupełności się zgadzam z tym, że ten Sojusznik na pewno widział o wiele więcej niż Cath. Ale niedługo mu w tym dorówna, hah:D
Bardzo się cieszę, że się podobało! I ogromnie dziękuję za komentarz! ;*
Świetny rozdział, tak samo jak poprzedni (:
OdpowiedzUsuńCzyżby to Dan był tajemniczym sojusznikiem? To pierwsze, co mi przyszło na myśl, zwłaszcza, że tak silnie oddziaływał na Catię. Swoją drogą, kobieta jest ogromnie odważna, że zaproponowała spotkanie i na nie poszła, ja bym wcześniej umarła ze strachu. Dobry pomysł z smsem do Jacoba, choć ja bym pewnie w trakcie jego pisania się rozmyśliła ze spotkania i uciekła jak najdalej :D
Sprawa Krwawego Osiedla zaczyna coraz silniej oddziaływać na Catię, widać to z każdym następnym rozdziałem. Boję się, żeby jej nie przerosła.
Jedna struktura, tworząca inteligencję z wszystkich możliwych działów, z wielu krajów świata? Podoba mi się, nawet bardzo, tym więcej, że jest to całkiem możliwe i nie zdziwiłabym się, gdyby gdzieś tam na świecie działo się coś podobnego. Świetnie to wszystko wymyśliłaś. Zastanawiam się tylko, jaki jest cel w zniszczeniu miast, do którego, jak wiemy z poprzedniej części, niedługo dojdzie?
Co do Colina to mam wrażenie, że ktoś związany ze sprawą osiedli może go terroryzować psychicznie, tak jak to było z Marckiem. I właśnie dlatego odciął się od Catii (by nikt jej nie mógł użyć przeciwko niemu) i dlatego tak drastycznie się zmienił w ostatnim czasie. Oczywiście są to tylko przypuszczenia, ale wątpię, by tylko z powodu jej przyszłego ślubu, o którym przecież wiedział od dawna, nagle całkowicie ją od siebie odciął.
Życzę weny i z niecierpliwością czekam, co dalej! :*
Vakme! ;* Bardzo dziękuję za odwiedziny;)
UsuńCzyżby Dan? No ja nie powiem, aczkolwiek wydarzenia z prologu i to dziwne oddziaływanie rzeczywiście może takie skojarzenia przywoływać. Ruda milczy w tej sprawie!
Cath jest odważna albo głupia. W sumie nie wiem co bardziej;D
W sumie ja też bym się nie zdziwiła jakby na świecie działo się coś podobnego. Ludzi ciągnie do władzy, więc...
A co do Colina, już niedługo się wyjaśni czy miałaś rację w tej sprawie;)
Bardzo dziękuję za komentarz! ;**
Spróbuję po kolei i od początku...
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się dłuższego rozdziału po Twoich zapowiedziach, ale nawet jeśli nie jest aż tak długi to i tak zdążył mi namącić w głowie :-)
Trochę to dziwne, że Colin i Catherina, niegdyś najlepsi przyjaciele, teraz boczą się na siebie i cieszą ich wzajemne chwile słabości, pomijając chęć Catii, aby dogryźć Colinowi.
Kurcze, Catia pisze sobie SMS-y z szantażystą, który, o dziwo, okazał się być Sojusznikiem! Kim on jest?! Ja bym tak całkiem nie wykluczała Colina, choć nie jest to bardzo prawdopodobne, niestety.
W ogóle, nawet jeśli sporo rzeczy wychodzi na jaw, sprawa nadal się komplikuje. Już nawet nie chodzi tylko o sprawę kryminalną. To coś dużo grubszego, na co wskazywałyby przepowiednie owego Sojusznika. Catia naprawdę powinna się strzec.
Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam!
No nie był może jakiś kolosalny, ale dłuższy niż zazwyczaj. Ale cieszę się, że nie odczuwało się długości;)
UsuńCo do C&C... w życiu bardzo łatwo znienawidzić przyjaciela. Bo człowiek to dziwna istota;)
Myślę, że mimo wszystko powinnaś wykluczyć Colina. Przecież Catherina rozmawiała z tym sojusznikiem, więc gdyby to był Colin to poznałaby go po głosie.
Dziękuję za komentarz;*
Chyba dawno mnie tu nie było, co? Ale spoko, wszystko czytałam na bieżąco, tylko... no właśnie, z komentarzem było mi nie po drodze. Chciałam napisać coś sensownego i tak odkładałam, że w końcu był już nowy rozdział i zamiast skomentować poprzedni, przechodziłam do następnego (sorry, ale za bardzo jestem ciekawa, co będzie dalej, żeby tak po prostu sobie skomentować poprzedni rozdział, jak już jest nowy :*), znowu obiecując sobie, że w końcu wpadnę raz a porządnie i zostawię jakiś sensowny komentarz. Nie zdążyłam, bo znowu zastałam nowy. :D Także wybacz, ale już nie będę się rozdrabniać i skrobnę coś tutaj. :D
OdpowiedzUsuńTrochę żal mi się zrobiło Catii i Colina. Od zawsze uważałam ich za fajną parę, zarówno w pracy, jak i życiu. Byli świetnymi przyjaciółmi, a nawet - nie wiem, czy pamiętasz - swego czasu snułam miłosne scenariusze dla tej pary. Widać jednak, że oni nadal są sobie bliscy. Gdyby nie byli, dużo spokojniej znieśliby to swoje rozstanie i rozmawialiby też bez emocji. A tu emocje były i to bardzo silne. Widać, że im zależy. Fajnie, że to pokazujesz, bo właśnie często tak samo jest w życiu. Ludziom wzajemnie na sobie zależy, a mimo to z jakiegoś powodu nie są parą/przyjaciółmi. Coś mi się jednak wydaje, że to wszystko, po pierwsze, jest przejściowe, a po drugie - po coś. I że w końcu się pogodzą, bo serio - ani dla Colina nie widzę lepszej partnerki niż Catia, ani dla Catii nie widzę lepszego partnera niż Colin. Dalej nie wydaje mi się, że Catherina byłaby szczęśliwa z Jacobem. Bo niby są parą, niby jakoś się układa, ale nie ma między nimi chemii - nie takiej, jaka zawsze była między nią a Colinem - jakichś porywów, namiętności. Nawet ta ich kłótnia była ostatnio taka - odniosłam wrażenie - trochę na zasadzie: "z racji, że jesteśmy parą, nie podoba mi się to czy tamto, ale tak naprawdę to mi to wisi". Za każdym razem, kiedy czytam sceny z nimi, wydaje mi się, że oni żyją trochę tak, jakby wszystko było im jedno. Tak trochę jak: "będziemy razem, to super, nie będziemy - też dobrze". Zarówno w niej, jak i w nim mało widzę zaangażowania, namiętności, emocji... Wszystko jest takie, owszem, gładziutkie i wychuchane, ale nie ma zachwytu, nie ma uczuć, nie ma temperatury. Co innego Catia z Colinem - u nich widać megazaangażowanie, szczególnie teraz, kiedy się między nimi popsuło i się kłócą. Mam nadzieję, że wkrótce się ogarną i pogodzą, bo aż szkoda byłoby takiej pary - i w pracy, i w życiu. Znaczy, yyy, oczywiście, zrobisz, jak będziesz chciała. To jest powieść, więc ważne, żeby się ciekawie czytało, a nie, żeby był koniecznie happy end (jedno drugiego nie wyklucza, wiadomo, ale nie jest to też warunek konieczny), ale patrząc na to tak po ludzku, życiowo, to gdyby byli realnymi ludźmi, bardzo, bardzo bym im kibicowała. :)
Najważniejsze, że czytałaś;) Też tak czasem mam, że najchętniej przeszłabym u kogoś do dalszych rozdziałów i z komentarzem mi nie po drodze, także rozumiem xD
UsuńNo niestety ludzie często nie potrafią ze sobą porozmawiać i wyjaśnić niedomówień. Stąd ta sytuacja między C&C. Chciałam pokazać jak krucha jest granica między przyjaźnią a nienawiścią.
Zgadzam się z tobą, że między C&C bardziej widać emocje niż między Catheriną i Jacobem. Może to wynika z faktu, że C&C mają bardzo podobne charaktery. Oboje są nerwowi (mimo iż Colin często potrafi zachować spokój, a Cath nie), a Jacob to taka oaza spokoju. Z nim nie ma szans na kłótnię. I zdaje sobie sprawę, że ten związek C&J może być mniej wyrazisty niż byłby związek C&C. Ale chciałam też pokazać, że mimo wszystko Catherinie jest tak dobrze. I nie każdy związek musi buchać namiętnością. Ale! To jeszcze nie koniec. Jeszcze mam coś w zanadrzu także... zobaczymy, haha;D
SMS'y, SMS'y... Powiem Ci, że nie spodziewałam się takiego finału. W sensie, że w życiu nie przyszłoby mi do głowy, że Catherina zaproponuje spotkanie. Trochę się nawet rozczarowałam (ale tylko trochę!), bo to było bardzo naiwne z jej strony. Naiwne i nieodpowiedzialne. Szczerze mówiąc, po niej spodziewałabym się większego rozsądku. Skąd mogła wiedzieć, że ten koleś nie chce jej zrobić krzywdy? To były tylko wiadomości, każdy może sobie napisać, że jest sojusznikiem, a potem wbić nóż w plecy. Dziwne, naprawdę dziwne, że zaufała gościowi, który wysyłał jej tajemnicze SMS'y z nieznanego numeru. Ale spotkanie - pierwsza klasa. Zarówno sposób, w jakim je opisałaś, jak i to, co jej przekazał. Niby pośrednio było już co nieco powiedziane, że wcale nie chodziło o same ofiary masakry na Forest Hill, niby od początku coś w tej sprawie ewidentnie śmierdziało na tyle, by móc być praktycznie pewnym, że to nie jest zwykłe morderstwo, ale teraz mamy czarno na białym! Wyobrażam sobie, że musiał to być ogromny cios dla Catheriny. W ogóle dużo przeszła - mimo że, dosyć brawurowo, podjęła decyzję o spotkaniu z tamtym 'sojusznikiem', ale nie wierzę, że się nie bała. Bała się bardzo, więc najpierw ogromny stres, potem taka wiadomość... Oby to nie było dla niej za dużo.
OdpowiedzUsuńMoja teoria, że Colin coś wie, jednak była prawdą. Wiedziałam to. Pozostaje jednak tyle niewiadomych, że ojeju. Przez chwilę myślałam, że to on jest tym facetem, z którym Catia się spotkała. W końcu on najpierw opuścił departament, Marc był jego przyjacielem, a on już od dłuższego czasu musiał coś wiedzieć, ten tajemniczy sojusznik nie pozwolił na siebie patrzeć, a potem reakcja Catheriny na jego głos... Naprawdę, przemknęło mi przez myśl, że to on. Ale chyba Catherina by go jednak poznała. Znają się tak długo, więc raczej nie byłby to dla niej tylko męski, elektryzujący głos, ale na pewno by go skojarzyła. Chyba, że Colin się jakoś zabezpieczył. Nie wiem, jakaś maska na twarz, syntezator mowy... Cokolwiek. Nie mniej - nawet, jeśli to nie on, to i tak cholernie nurtuje mnie ta postać i to, jak ta sprawa się dalej potoczy. Czekam na next, bo robi się naprawdę coraz ciekawiej.
Hah, a ja wiem, że Catherina zachowała się głupio! Nawet sama tak uważam:D Ale to jest powieść, coś musi się dziać i moi bohaterowie baaaardzo często będą zachowywać się po wariacku. A Catherina nie zawsze będzie rozsądna, mimo że to policjantka.
UsuńNie no Catherina by poznała, jakby to by Colin. A gdyby miał syntezator, to poznałaby, że głos jest zniekształcony. Nie będzie, mam nadzieję, spoilerem jeśli powiem że to nie jest Colin:D
Ogromnie dziękuję za komentarz(e)! ;**
A tak na koniec... Dziewczyno, rzuć tym blogiem w cholerę! Rzuć tym blogiem, skończ to cudo jak najszybciej i wydawaj książkę! <3
OdpowiedzUsuńPatrzę na ten komentarz i patrzę - jak debil jakiś - i wzroku oderwać nie mogę. Nie wiem co powiedzieć... serio xD Wydam. Wydam kurnia, tylko niech to skończę!
UsuńDziękuję!!!!
To chyba mój ulubiony rozdział jak do tej pory :D Strasznie szybko mi się czytalo, przez co nie odczułam, żeby był to kolos. No i po raz kolejny muszę powiedzieć, że powinnas wydać książkę. No kurde, innej opcji nie ma! Jesteś zbyt dobra żeby się na blogach marnować! Ta historia jest naprawdę świetnie przemyślana i pomysłowa. Z początku nie podobały mi się te smsy i zbytnia ufność Cat do Sojusznika. Bałam się, że wystawi się na niebezpieczeństwo, ale na szczęście intuicja jej nie zawiodła i według mnie to spotkanie przebiegło idealnie. Gdybyś widziała mnie, obgryzającą w nerwach paznokcie, kiedy czytałam ich rozmowę xD Chyba trochę za bardzo się wczułam, ale to tylko potwierdza jak świetną jesteś pisarką i jak dobrze potrafisz oddawać emocje ;)
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, kim ten cały Sojusznik może być, ale bardzo zaciekawiły mnie te informacje, które podał Catii. Wiedziałam, że sprawa osiedla to coś grubszego, ale żeby aż tak? ;o No nie powiem, zaskoczyłas mnie, ale podoba mi się to!
Teraz wreszcie zaczęłam rozumieć zachowanie Colina. Od razu połączył fakty ze śmiercią Marca i zaczął traktować tę sprawę bardzo osobiście, a Catii nie mówił nic i tak chlodno ją traktował, bo zwyczajnie się o nią bał. Być może nawet wpakował się w to aż tak bardzo, że to teraz jego szantażuja i nie dają mu spokoju... Ech, strasznie poważnie wygląda ta sprawa. Jestem ciekawa, w jaki sposób teraz Catia się z tym wszystkim upora i co postanowi.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i pozdrawiam ;*
Mój też! ;D
UsuńJeju, kochana, dziękuję za te słowa! To niesamowite jak wy mnie tu wspieracie. Aż mi słów brakuje! Jestem tak ogromnie szczęśliwa, że rozdział się podobał, że aż tego opisać nie umiem :D
A jeśli chodzi o ostatni akapit, masz bardzo dużo racji jeśli chodzi o Colina! ;)
Bardzo dziękuję za komentarz! ;**
Ruda, jestem pod ogromnym wrażeniem tego rozdziału. Stworzyłaś coś, co nadawało by się do kina i byłoby hitem, jak Avatar. Naprawdę!
OdpowiedzUsuńTak do końca nie mam pojęcia co napisać o tym rozdziale. Sam w sobie jest genialny, pomysł jest genialny i wykonanie również genialne! Naprawdę zachwyt sprawił, że nie wiem co napisać. Uważam, że nowy bohater rzeczywiście jest sojusznikiem. Przecież nie musiał spotykać się z Catheriną, nie musiał jej wszystkiego tłumaczyć, nie musiał z nią rozmawiać. Mógł ją zabić, ale z jakiegoś powodu chciał, by wszystkiego się dowiedziała.
Boże jestem przerażona tym wszystkim, co planują ci popaprańcy! Szykuje się taka akcja, jakiej świat nie widział. Skoro największe miasta świata mają zniknąć z powierzchni ziemi, to znak, że tą akcją kieruje naprawdę potężna grupa. To nie są ludzie. To są bestie!!! Jestem w szoku! Zatkało mnie. Nie sądziłam, że zagrożenie jest aż takie ogromne.
Tak się zastanawiam nad tym Sojusznikiem. Tak myślę, myślę i przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że... co, jeśli Sojusznikiem jest... Dan? Noooooo, to by mi się składało w logiczną całość! To by mi pasowało! Oczywiście nie mówię, żebyś od razu zdradzała jego tożsamość, bo na pewno tego nie zdradzisz jeszcze bardzo długo, ale... mam jakieś przeczucie co do tej postaci. Catia jeszcze się z nim spotka oko w oko... Na pewno.
Poza tym martwię się o Colina. Zaczynam chyba rozumieć jego zachowanie. On wpadł na to wszystko już wcześniej, powiązał sprawę ze śmiercią swojego przyjaciela i wpadł w dołek. Wszystkie wspomnienia wróciły, koszmary wróciły, a Colin mocno się zmienił. Logiczne! Ciekawa jestem, czy on też otrzymywał wiadomości od Sojusznika i się z nim spotkał? Doobra, dobra, już nie kombinuję :D
No i pytanie: czy Catia posłucha rady sojusznika i wyjedzie? Szczerze wątpię, ale zobaczymy co tam szykujesz.
Rozdział WSPANIAŁY!!! Czekam na kolejny i serdecznie pozdrawiam. Buziaki :*
Aż jak Avatar!? :D Ale to zależy kto by to reżyserował! :D
UsuńKochanie moje, mega się cieszę, że masz takie dobre wrażenia po tym rozdziale. Jestem normalnie z siebie dumna <3 A akcja się dopiero rozkręci, mam dużo koszmarnych pomysłów;D
Rzeczywiście Dan by pasował tutaj jako Sojusznik, ale czy rzeczywiście tak jest? Jeszcze przez długo tego nie powiem :D
Baaaardzo dziękuję za komentarz! ;**
No przyznaję szczerze, że nie był to aż taki kolos na jaki liczyłam, ale może to dlatego, że czytam wiele książek/opowiadań i jeszcze piszę o podobnej tematyce. - Nie wiem.
OdpowiedzUsuńNie zmienia to jednak faktu, że nadal niezwykle mnie intryguje cała historia.
Cath bardzo odważnie postąpiła proponując spotkanie Sojusznikowi. Wyszło jej to na dobre, więc tym bardziej plus. Tylko kim on jest, do jasnej cholery?!
Cath chyba dopiero teraz zrozumie co tak naprawdę się dzieje i jakie niesie niebezpieczeństwo ta sprawa.
Coś czuję, że żeby wygrać z nimi wszystkimi musi zacząć nieco naginać prawo i działaś na własną rękę. Przydałyby się jednak jacyś sojusznicy.
Denerwuje mnie Colin. Co się z nim dzieje? Czy to on jest tym całym Sojusznikiem?
Właściwie nie uważam by to było prawdopodobne, bo raczej podpięłabym mu plakietkę z napisem "przypadkowa ofiara", ale oczywiście wszystko jest możliwe. Zwłaszcza u ciebie.
Także tego...rozdział super :D Piszę z anonima, bo nie chcę mi się logować na google :D
Pozdrawiam, Rebel :*
No rzeczywiście nie był to jakiś kolos, źle to ujęłam. Po prostu trochę dłuższy niż zwykle;D
UsuńOj tak, zgadzam się, Catherina dopiero teraz zrozumie jakie niebezpieczne jest to śledztwo.
Nie, Colin nie jest sojusznikiem. Catherina poznałaby jego głos. To całkiem inna postać, tyle mogę zdradzić;)
Dziękuję za komentarz! ;**
Dziękuję za komentarz u mnie! Szybka jesteś! :D
OdpowiedzUsuńAle odpowiadając na Twoje prywatne pytanie, to owszem, masz rację, spodziewam się :D
Mdłości nie mam, ale ciągle chce mi się spać, wszystko mnie męczy i dlatego tak długo trwał mój powrót na bloga :D A do pisania to w ogóle nie mam weny... :/ Cóż, hormony...
:*
Jezu, ale się cieszę!!!!!!!!!!!!!! Ja pierdziele <3333
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńNa początek przepraszam za brak odzewu i powiadamiania o notkach. Tak jak pisałam na blogu, przygotowywałam się do konferencji naukowej. Ne miałam czasu na nadrabianie blogów, a "suchego spamu" nie chciałam zostawiać. Dlatego szczególnie mi miło, że mimo braku powiadomień byłaś, czytałaś i zostawiłaś u mnie ślad. Czy będziesz zainteresowana powiadomieniami o nowej historii? Daj znać ;)
Objętościowo rozdział może jest i długi, ale uwierz, że kompletnie się tego nie odczuwa podczas czytania. Ledwo zaczęłam, a tu już koniec. I za to brawa, bo znaczy, że jest to dobrze napisany tekst. Widać, że to przemyślana historia i nic, co się dzieje, nie jest przypadkowe.
Pewnie nie zdziwi Cię, że bardzo ciekawi mnie postać Sojusznika. Niby szantażysta, ale... Chce dobrze. Może Cię zaskoczę, ale nie uważam, by to był Colin. To by nie było w Twoim stylu. Prędzej bym obstawiała Dana, wydaje mi się, że ma spory wpływ na Catię.
Zastanawia mnie Jacob. Dotychczas myślałam, że jego zachowanie wynika z zazdrości o Catię, ale po przeczytaniu tej części stwierdzam, że nie o to chodzi. W każdym razie nie tylko. Jakie jest drugie dno? Czuję, że mnie zaskoczysz :)
Pozdrawiam! :*
Nic nie szkodzi, są rzeczy ważne i ważniejsze ;* Oczywiście, że chcę być dalej powiadamiana o nowościach;)
UsuńBardzo się cieszę, że nie czuć długości. Może to też przez ilość dialogów, bo wiadomo, że je zawsze szybciej się czyta. Nie zaskoczyłaś mnie, tym, że nie podejrzewasz Colina. Ja w sumie jestem zaskoczona, że ktokolwiek go podejrzewa;D W końcu Catherina rozmawiała z Sojusznikiem. Przecież poznałaby jego głos.
Dziękuję bardzo za komentarz! ;*
Jestem. Spóźniona, ale jestem. Może też nie do końca taka spóźniona, bo rozdział przeczytałam z godzinę po jego publikacji, ale nie miałam wówczas ani czasu, ani zbyt dużej możliwości na naskrobanie kilku słów. Ale przyszłam się poprawić :)
OdpowiedzUsuńZacznę może od swojego zarzutu. Dlaczego przerwałaś w takim momencie i dlaczego ten sojusznik już sobie poszedł? No to mnie rozstroiło całkiem (mówię o całej tej końcowej scenie). Zastanawia mnie, tak jak zapewne każdego czytelnika, tożsamość osoby, która ostrzegła Catię. Niestety moje przypuszczenia co do Colina, które wysnułam pod poprzednim rozdziałem okazały się mało trafione. W sumie to się nawet z tego cieszę – wątek jaki teraz wprowadziłaś jest po prostu genialny. A ja muszę na nowo wymyślić odpowiedź dlaczego Colin zachowuje się tak a nie inaczej. Co sobie teorię ułożę w głowie, to kolejnym rozdziałem zaraz mi ją obalasz. To nie w porządku. Sama też bym chciała na coś wpaść :)
Po czymś takim co usłyszała Catia, to na serio powinna się spakować, zabrać ze sobą Jacoba i wyjechać na drugi koniec świata. Wiem jednak, że tego nie zrobi. I to nie dlatego, że znałam poprzednią wersję Twojego opowiadania, ale dlatego, że jest zbyt ambitna i nie pozwoli sobie na bezczynność. I myślę, że przez swoje działania, jakie zapewne od razu podejmie, sprowadzi na siebie jeszcze większe niebezpieczeństwo niż to, które dotyczy pozostałych ludzi. Muszę też przyznać, że przez chwilę martwiłam się, że Catia przez swoją głupotę wpakuje się w jakieś tarapaty. Ja wiem, że miała broń i ma doświadczenie w walce, ale nie wiedziała z kim się spotka. Jej zachowanie wydało mi się bardzo nieodpowiedzialne. Z drugiej jednak strony cieszę się, że poszła, bo dowiedzieliśmy się tylu ciekawych rzeczy :)
W sumie to ja Cię podziwiam za to opowiadanie. Jak w ogóle wpadłaś na taki genialny pomysł? Wszystko masz tak perfekcyjnie zaplanowane, wszystko zgrabnie się ze sobą łączy. Ja tak nie potrafię :)
Wspominałaś też coś, że napisałaś już wszystko, co wchodzi w obecną część. Czy nie masz zamiaru już teraz wstawić z tego wersji PDF? Takiej dla specjalnie spragnionych czytelników :) Rozważ to, bo myślę, że mogłoby się to spotkać z pozytywnym odzewem :)
Pozdrawiam ciepło :)
Rybciu, ja tu żadnego spóźnienia nie widzę;D
UsuńA no musiałam wprowadzić postać Sojusznika, bo okaże się ona dość istotna w dalszej części opowiadania/powieści. Ale nie przejmuj się, że czegoś tam nie udało ci się odgadnąć. Jeszcze trafisz! ;*
Zgadzam się z tym, że zachowanie Catheriny było nieodpowiedzialne. Co ta ciekawość robi z ludźmi:D Ale jakby bohaterowie zawsze zachowywali się tylko tak, jak trzeba, to wszystkie opowiadania byłyby nudne.
Jak wpadłam na ten pomysł? W sumie nie wiem... Uwielbiam kryminały, kiedyś spodobało mi się The walking dead i uznałam, że jakoś to połączę, tylko bez fantastyki czyli tych zombie. A zaplanowanie tego wszystkiego zajęło mi masę czasu, masę usuniętego tekstu (w sumie to chyba z 300 stron usunęłam ot tak, po prostu zaznacz-usuń) i mnóstwo nerwów. Ale teraz wreszcie jestem w miarę zadowolona, ty chwalisz, więc chyba było warto;D
Rozdziału 5 nie wstawię na razie w PDF z jednego powodu - bo znając mnie to on jeszcze ulegnie zmianie. Ze mną jest tak, że nawet jeśli napiszę rozdział, dopracuję go i jestem mega zadowolona, to po tygodniu- dwóch mam ochotę zmienić prawie wszystko. I wtedy zazwyczaj dochodzę do lepszych wniosków, lepiej składam zdania itp. Rozdział po prostu musi trochę poleżeć, ułożyć mi się w głowie i dopiero wtedy mogę go opublikować. Dlatego chociaż skończyłam już całą 5-tkę, to ona i tak pewnie w nieznacznym stopniu ulegnie jeszcze zmianie;D Jestem chora xD
Dziękuję za komentarz! ;**
Niestety wymyślenie dobrego opowiadania i napisanie go kosztuje dużo pracy, gdzie później i tak połowę z tego się odrzuca. Ja do bractwa (chociaż nie wiem, czy mogę napisać, że jest to opowiadanie dobre) podchodziłam klika razy, zanim przybrało ono postać taką jaka jest obecnie. A pomyśleć, że pierwotnie miało być to opowiadanie fantastyczne :) Ale odrzucenie 300 stron... Kurcze to robi wrażenie :)
UsuńWłaśnie, tak się obawiałam, że nie wstawisz przedpremierowo tego 5 rozdziału, ale zawsze warto było spróbować :) Mam dokładnie tak samo jak Ty. Na początku jak coś piszę to mi się to podoba, ale później, po efekcie odleżenia zmieniłabym mnóstwo rzeczy, albo najchętniej napisałabym od nowa. Chyba z tego powodu zaczynałam wiele opowiadań, których nigdy nie udało mi się skończyć :) Myślę, że jest to normalne i z całą pewnością nie jesteś chora :) Chociaż wiesz, ja chętnie przeczytałabym tą obecną wersję a później jeszcze raz tą kolejną :)
Z perspektywy czasu w ogóle nie żałuję, że to usunęłam. Bo dzięki temu mogłam stworzyć coś lepszego, więc to była dobra zmiana. I w sumie uważam, że każdy autor, który chce być dobry powinien non stop coś ulepszać, zmieniać i tak dalej. Najgorzej to chyb osiąść na laurach. Napisać i od razu opublikować. Grrr... :D
UsuńW sumie to powiem ci, że ta wersja, którą teraz piszę to i tak nie będzie na pewno ostateczna. Bo jeżeli kiedyś (JEŻELI) umysli mi się wysłać to do jakiegoś wydawnictwa to i tak na pewno to jeszcze pozmieniam. Także kto wie, może będzie okazja, żeby przeczytać " tą obecną wersję a później jeszcze raz tą kolejną" :D
Hej! ;*
OdpowiedzUsuńEch, znów spóźniona, ale znów usprawiedliwienie to samo - szkoła. ;/ wybacz. ;*
Rozdział...
Przeczytałam już w dniu ;premiery'. Dziś przeczytałam raz jeszcze i nie żałuję, bo nadal towarzyszyły mi te same cudowne emocje. <3
Jak to wszystko jest perfekcyjnie zaplanowane... jak Ty to robisz, co? Żadnych niedociągnięć, czysta perfekcja, a fabuła - sadza czytelnika na szpilkach, dosłownie. Przecież kiedy Catia wymieniała te smsmy, to myślalam, ze nie wytrzymam i palpitacji serca dostanę. xD
I... co się okazało? To Sojusznik! ;o Szok... I... kto to?!
Tak, za właśnie takie końcówki mam ochotę mordować...
Czekam na następny, pozdrawiam. ;*
Poważnie czytałaś dwa razy? Bardzo się cieszę ;* I ogromnie mi miło, że tak trzymał w napięciu. Taki miałam cel, a skoro się udało, to skaczę pod sufit z radości <3 Dziękuję za komentarz! ;*
UsuńI znowu jestem tutaj tak późno :D Nieważne ...
OdpowiedzUsuń" Nie przejmuj się Kevin, w poruczniku Bonnet'cie odzywa się czasem żeński pierwiastek. Ten, który odpowiada za fochy... " - a to jędza! Ale zabawna :D Zmieniłam stanowisko, wcale nie jest mi szkoda Collina ! No ale nadal go lubię. Wiedziałam, że to nie on wysłał tą wiadomość! Ale kto? Jak mnie nęci i kręci w brzuchu kim jest ten sojusznik? Skąd to wszystko wie i dlaczego postanowił powiedzieć to Catherinie? To nienormalne. Do tej pory uważałam, że to jeden z morderców, a tu proszę. On chce ją ochronić! Ale dlaczego? Kim jest?
Na jej miejscu wiałabym gdzie pieprz rośnie, ale wszyscy wiemy, że tego nie zrobi. Przecież to Catherine! Teraz będzie grzebała w tej sprawie jeszcze bardziej, prawda? Na pewno ...
Szczerze? Myślę, że to o czym teraz piszesz, jest bardziej niż prawdopodobne w naszym popapranym świecie. Więc plus za wiarygodność! Bardzo lubię to opowiadanie, jest takie inne, niż te, które czyta się zazwyczaj. Oryginalne! Potrafisz odnaleźć się w całej tej detektywistycznej gadaninie, zachowaniu, a nawet wszelkie protokoły itp. nie sprawiają ci problemu. Wiem, jakie to trudne i bardzo mi imponujesz!
Oby tak dalej! Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział :))
Dora,
cursed-child.blogspot.com
Jędza:D Ma to po mnie ^.^
UsuńO, masz rację i trafnie wychwyciłaś, że Sojusznik chce ją ochronić;D No i tu się właśnie pojawia magiczne pytanie: po co?. A ja zostawię to na razie w tajemnicy:D
"Imponujesz m" - jeju, kochana, dziękuję <3 Takie słowa to dla mnie czysta poezja!
Dziękuję za komentarz! ;*
Rety, podziwiam odwagę Cati. Serio. Przecież ten facet od smsiaków mógł być niebezpieczny, a ona jednak odważyła się tam pojechać i z nim spotkać. Ciekawe kto to…. Może Dan zawitał wreszcie do opowiadania? Gdybym miała obstawiac, to chyba celowałabym albo w niego, albo w kogoś zupełnie innego, kogo nie znam i kto się nie pojawiał w ogóle do tej pory, nawet w czyichś wspomnieniach xd Swoją drogą ten Sojusznik potwierdził, że cała ta afera odbywa się na olbrzymią skalę. To coś wielkiego i bardzo, bardzo niebezpiecznego. Ba, zamieszane jest w to całe mnóstwo ludzi, tworzących różne struktury. To nie brzmi dobrze. W sumie brzmi przerażająco. Na miejscu Cati chyba poważnie zaczęłabym się zastanawiać czy nie odpuścić. Tyle, że ja bym pewnie na jej miejscu odpuściła, a ona… myślę, że tak łatwo się nie podda. W końcu poznałam ją już na tyle, by wiedzieć, że uparty z niej osobnik :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam już na kolejny!
Pozdrawiam!
Odwagę, albo głupotę. Nie wiadomo co bardziej;D
UsuńTożsamość Sojusznika na razie pozostanie tajemnicą, ale widzę, że prawie każdy obstawia tu Dana. W sumie, nawet się nie dziwię xD
Dziękuję za komentarz! ;**
Miałam skomentować, ale mama mnie wyciągnęła do miasta xD
OdpowiedzUsuńWidzę bardzo odważną postawę Catii, ale ona już taka jest, więc się nie dziwę. Jednak to było bardzo niebezpieczne.
Ten Sojusznik jest bardzo tajemniczy, czego on chce, raz chce dobrze, raz nie. Nie mogę go rozgryzć...
No i co z tym Jacobem? O co kaman? O.o
I co zrobi Catia? Wyjdzie? Coś czuję, że nie, ale co nam zgotujesz? Jestem strasznie ciekawa! <3
WENY :****
A kiedy Sojusznik nie chciał dobrze? xD Bo mi się wydaje, że nie chciał na złe Catherinie. A co ma być z Jacobem?:D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Czyli jedna z moich opcji się potwierdza - Colin nie wysłał wiadomości! Ja bym go nie wiązała z postacią Sojusznika. Ale zaczynając od początku xD Mimo, że lubię Colina to uważam, iż zasłużył sobie na takie docinki ze strony Catii. Bawiły mnie one i nerwy Bonneta. W pewnej chwili myślałam, że faktycznie odpowie coś zgryźliwie porucznik Morgan, ale jednak tego nie zrobił. Jego postać owiewana jest większą nutką tajemniczości. Na początku myśleliśmy, że go znamy, lecz okazuje się zupełnie inaczej! Nie mamy zielonego pojęcia czemu zmienił hasło na komputerze (może np. nie chciał, aby Catia pogrążała się w tą sprawę, bo ona wykańcza go zupełnie tak jak Marca i ukrywa tam swoje odkrycie, które może doprowadzić do tragedii/ równie dobrze może to być zbieg okoliczności), nie wiemy również dokąd on się udał. Mógł pojechać do domu/ odwiedzić Lys (tutaj mogą albo coś razem kombinować, albo to zwyczajne spotkanie)/ ewentualnie spotkał się z (przywykłam do tej nazwy kochana, wybacz xd) "dragonami" i współpracuje z nimi/ pojechał przemyśleć wszystko czy prowadzenie tej sprawy ma jakikolwiek sens (może Sojusznik skontaktował się z nim wcześniej?) i zastanawia się jak dotrzeć do Catii, żeby ta zrezygnowała ze śledztwa i uciekliby z ukochanymi osobami?
OdpowiedzUsuńAlbert wydawał się dziwny i tak jak myślałam współpracował z "dragonami", a śmierć poniósł, bo zapewne zbyt "węszył" wśród swoich xD Przyznam, że nie przewidziałam powrotu sprawy Marca. Jednak w sumie nic tutaj jakby nie jest powiedziane, aby o tym zapomniano. Wszystkie elementy tej układanki (poszlaki, które pokazujesz w postach, postaci żywe czy martwe są lub były jakoś zamieszane w tą sprawę - oczywiście nie liczę tutaj Jacoba czy takich zwykłych obywateli tylko policję, rodziny ofiar z tego osiedla itd xd wiesz o co mi chodzi kochana xd - w końcu zaczną się układać.
Co do postaci tajemniczego Sojusznika - nie wiem, co mam o nim myśleć. Wydaje się być bezstronny. Nie jest dobry, ale również nie jest zły. Ostrzega Catię, jednak jest wiedza jest niepokojąca. Gdyby nie współpracował z "dragonami" ciężko by mu było zdobyć takie informacje. On może być jednym z przestępców, których podmieniano, ale po jakimś czasie nie chciał dłużej współpracować z tymi mafiami (może nie podobała mu się wizja całkowitego zniszczenia wielu państw, a może nawet i świata)/ może to równie dobrze być którymś ze specjalistów wymienianych przez niego (biolog, chemik, fizyk, informatyk czy jakiś inny, który również nie miał zamiaru dłużej współpracować z "dragonami", bo może zabili mu bliskich i postanowił uciec, ale też wykorzystać tą wiedzę do swoich celów - nie poinformował władz, ponieważ też maczają w tym palce, ale kiedy napotkał taką zdeterminowaną Catię to serce mu się krajało i postanowił ją ostrzec? A może on również chce mimo wszystko ich powstrzymać i tak tylko próbował zniechęcić Morgan, bo wiedział, iż ona nie rezygnuje?/ to może być również jakiś zupełnie nam dotąd nieznany mężczyzna totalnie owiany tajemnicą i bliżej go poznamy później - w sumie to bez wątpienia, ale musiałaś udzielić wcześniej chociażby jedną wskazówkę, co do jego tożsamości, więc wiercę dziurę dalej xd/ a teraz to mnie kochana wyśmiejesz, bo tą osobą właściwie może być Marc. Podstawił kogoś na swoje miejsce, a tak naprawdę przeżył i dalej prowadził już prywatne dochodzenie. Nie raz chciał się skontaktować z C&C, ale brakowało mu dowodów i stracił również wiarę w to, że kiedykolwiek powstrzymają "dragonów"?
UsuńTyle opcji, tyle możliwości, jeden mózg, który mi wysiada haha xD Kochana znęcasz się nade mną w ten sposób dając tyle opcji, a ja z jednej małej poszlaki wyszukuję z dwadzieścia opcji xD Ale zanim się dowiem, że miałam rację/ po części miałam rację/ nie miałam racji to przeżywam męczarnie cały czas myśląc nad nowymi opcjami, analizuję poszlaki... I zanim dostanę odpowiedź na pytanie w następnym poście to się wykańczam! xD
Z tego, co powiedział Sojusznik o tej najpotężniejszej osobie stojącej na czele zjednoczonej sił mafii (ale zmyślna nazwa haha xd) podejrzewam, że może być nią Tony Gradner lub Jose Munez. Te dwie postaci są kluczowe w tej sprawie - jestem tego pewna.. I do tego nadal nie wiemy kim był mężczyzna, który obserwował Colina (wtedy kiedy Catia przymierzała suknię ślubną, a Bonnet wyszedł, bo nie mógł patrzeć, iż Catia tak pięknie ubrana nie jest dla niego, tylko dla Jacoba). Mógł to być jeden z dragonów lub nasz Sojusznik!
Kochana udziel mi więcej wskazówek, bo się wykończę xD Czy choć jedna z tych opcji jest prawdziwa? xD
Sojusznik wiele już wyjaśnił i niektóre moje spekulacje się zgadzały, podobnie jak to, że Colin nie wysłał wiadomości (taka opcja była!) xD
Tylko jedno słowo... czy którakolwiek z tych spekulacji jest prawdziwa? A może tak trochę, ale nie do końca? xD
Jeśli chodzi o błędy to zauważyłam tylko jedną literówkę w nazwie miasta:
"Co wiesz o Forest Fill i skąd?" - tutaj zamiast "Fill" powinno być "Hill" :D
Emocje rosną, a moja głowa tworzy kilkanaście spekulacji na sekundę, a później większość wyklucza xD Help!
Pozdrawiam Lex May
Ps. Wybacz, że w tylu częściach, ale w 1 komentarzu się nie chciało opublikować, bo za duża ilość słów grr..
Jaki długi komentarz :O Dziękuję!
UsuńJa co prawda jeszcze nie wiem czy Dragoni będą nosić taką nazwę, ale skoro do niej przywykłaś, to nazywaj ich w ten sposób;D Zresztą jakoś trzeba ich nazywać;D
Mimo wszystko Marca możesz wykluczyć;D Aż tak nie namieszałam, żeby go wskrzesić. Facet zmarł, a postać Sojusznika będzie zagadką jeszcze przez długo;) Ale nie będzie to Marc;D Chociaż wiem, że po mnie się można wielu rzeczy spodziewac xD
Kurde, miałaś tyle spekulacji, że niektóre na pewno się będą zgadzać;D Wiem, że trzymam w niepewności i niewiele wyjaśniam, ale niestety nie mogę nic więcej na razie wyjawić:< Zniszczyłabym całą zabawę! Zdradzę tylko, że tożsamość Sojusznika poznamy ale za hohohohoh i jeszcze dłużej. Więcej nie powiem, bo na prawdę zniszczę efekt zaskoczenia;D Ale ogromnie mi się podoba, to że tak głowkujesz! <3
Dziękuję za komentarz(e) ;*
„Z góry wiedział, że on tam się będzie. „ – cokolwiek miało tu być, umknęło Ci chyba, albo dałaś omyłkowo zbędne „się”.
OdpowiedzUsuń„Drżała oczekując na odpowiedź.” – chyba powinien być przecinek po „drżała”.
Łał. Może objętościowo nie jest to kolos, ale fabularnie jak najbardziej. W głowie się nie mieści, czego właśnie dowiedziała się Catia. To brzmi jak totalny Armagedon, jak abstrakcja, niewyobrażalna sytuacja. A zarazem tak bardzo realna nawet w naszym prawdziwym świecie. Twoja historia jest genialna, wiesz czemu? Bo jest realna. Bo to wszystko mogłoby wydarzyć się naprawdę, jest prawdopodobne, przerażające i zmusza do refleksji.
Kłótnia C&C w tym momencie wydaje się nic nie znaczącym szczegółem, ale podejrzewam, że ma z całą sprawą więcej wspólnego, niż można się spodziewać. Cholernie intryguje mnie ten Sojusznik. Kim jest, że to wszystko wie, a zarazem chce ostrzec Catię? Czy ostrzegł też Colina? Jakim cudem posiada tak ogromną wiedzę, dzieli się nią, a jednak wciąż żyje, podczas gdy śledczy tajemniczo znikali, byli zastraszani? A może to on pociąga za sznurki? Może jest jednym z organizatorów, który z jakiegoś powodu pragnął ocalić Catię? Albo nie! Może wiedział, że Catia jest zbyt dumna i uparta, zbyt zawzięta, by się poddać, i nie wyjedzie? Może to kolejna część gry? Może jest zamieszany w całą tę sprawę i chce, by Catia tańczyła tak, jak jej zagra? Moze w tym tkwi problem? Kawał dobrej fabuły. Ten rozdział jest znakomity!
Pozdrawiam i przepraszam za chaotyczny komentarz, męczy mnie alergia i ledwo żyję. xD
Pozdrawiam!
Dziękuję za wynalezienie błędów. Poprawione!
UsuńNawet nie wiesz jak się staram, żeby to było realne, a zarazem emocjonujące. A to niełatwe, bo aż się czasem chce coś przekolorować ;D
Bardzo się cieszę, że powstało tyle pytań! I że udało mi się owiać tę postać taką tajemnicą. Zbyt szybko nie wyjaśnię, jaki był cel Sojusznika i kim jest, ale kiedyś się tego dowiemy:D
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Umarłabym, gdybyś mi tę postać zaspojlerowała, choć ciekawość mnie zżera. :D
UsuńWybacz,że musisz tyle na mnie czekać i obiecuję że nie poczekasz długo (bo w następny weekend postaram się nadrobić zaległości na blogach) więc oczekuj mnie w przyszły weekend,teraz mam egzaminy więc czasu brak (zapraszam do mnie na nowy rozdział http://dilseeeee.blogspot.com/2016/04/rozdzia-5-cicha-nocswieta-noc.html?m=1 )
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam ;))
UsuńHalo, cześć, Rudzielcu!
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ja mam wrażenie, że to już taka tradycja, ze ja do ciebie przychodzę spóźniona i komentuję rozdział, kiedy ty już dodajesz kolejny xD nie no, ten najnowszy też postaram się jakoś niedługo przeczytać, ale póki co czasu mało :/
Przyznam, że jakiś mi się ten rozdział wydał krótki. Jak spojrzeć na długość, to dość pokaźny, ale czytało się szybko, chyba ze względu na to, że dużą część tekstu stanowiły te wiadomości. A właśnie!
Ja na miejscu Catii to jakbym coś takiego zobaczyła, to wyrzuciłabym ten telefon i popylała gdzie pieprzy rośnie! Więc ja ją podziwiam, że ona pomimo wszystko umiała jakoś racjonalnie myśleć i jeszcze prowadziła z tym kimś konwersację, serio. Choć ona powinna być choć w jakimś stopniu przyzwyczajona do takich sytuacji. Choć z drugiej strony chyba nie da się być przygotowanym na to, że ktoś będzie groził tobie czy twoim bliskim, zwłaszcza, że wiesz, że to mogą nie być tylko puste słowa :/
Co do samego tego spotkania i tajemniczego mężczyzny, na którego Catia nie oszukujmy się, ale zareagowała dość dziwnie (chodzi mi tutaj o te jej Fele gorąca i tak dalej… Sekretnej się to nie podoba! Takie fale gorąca to tylko jedno wróżą!) i który przekazał jej te wszystkie informacje, to już też mam swoje przypuszczenia. No bo z tego, co się orientuję, to prolog był z perspektywy Dana. Czyli on już na początku jakąś tam ważną rolę musiał odgrywać, a nie pojawić się tylko potem, razem z resztą bohaterów. Nie, on musi być kimś cholernie ważnym. I coś mi mówi, że to właśnie on rozmawiał z Catią. Że to on ją ostrzegał. Poza tym ten jego głos, wrażenie Catii, że stoi przed nią prawdziwy byku, i te nieszczęsne fale gorąca… Tak. Ja jestem niemal pewna, że to był nasz żołnierzyk. Poza tym zwykły człowiek nie byłby aż tak świetnie wtajemniczony w tak tajne sprawy. A on wypowiedział się tak, jakby studiował ten temat i był w nim świetnie obeznany. Dodatkowo znał pewne szczegóły, których nawet człowiek pilnie śledzący, ale tylko z boku, nie mógłby wiedzieć.
I doskonale rozumiem fakt, że nie chciał się ujawniać. Nic w tym dziwnego, w końcu bardzo prawdopodobne, że na komendzie są jacyś szpiedzy, bo w końcu ludzie tacy jak ci, z którymi mamy do czynienia już udowodnili, że są zdolni do wszystkiego. Poza tym z tego co nam mówił nasz informator, to oni wszędzie mają swoich przekupionych ludzi, więc daję sobie rękę uciąć, że i wśród policjantów ktoś taki węszy. A gdyby Catia poznała twarz tego mężczyzny, to zapewne zapragnęła by dowiedzieć się więcej na jego temat. Sama zaczęłaby węszyć. A gdyby dowiedział się o tym nieodpowiedni człowiek, wtedy nasz sojusznik miałby prawdziwe kłopoty i prawdopodobnie przypłaciłby za to życiem.
A co do samej tej jego historii, to jak jeszcze przed paroma rozdziałami się zastanawiałam, jak to możliwe, żeby ci ludzie niczym tacy kosmici, przejęli władzę nad światem (może przesadzam, ale nad takimi Stanami Zjednoczonymi, które są potęgą) tak teraz słuchając tej opowieści wydaje mi się to całkiem prawdopodobne. Jeśli krwawe osiedle to tylko kropla w morzu a cała operacja zaczęła się już kilka lat temu, to oni mięli sporo czasu, żeby urosnąć w siłę. Zwłaszcza, jeśli mięli wystarczająco dużo środków na przekupienie władz i nie musieli martwić się tym, Czy naginają prawo czy też nie.
Więc Catia naprawdę powinna spakować manatki, Jacoba przy okazji też, i wypierdzielać z tego państwa, póki jeszcze czas. Kupiłaby sobie jakiś mały, stary domek w środku lasu, w Rosji i by tam mieszkała, jedząc owoce lasu i przyjaźniła się z niedźwiedziami które przychodziłyby jej pod okna. To nie jest zła opcja porównując do bycia zastrzelonym albo wziętym w niewolę przez jakichś chcących opanować świat świrów.
Tak, tak, ciotka Ewelina wie, co mówi! Tylko jak tak teraz o tym myślę, to z Catii jest takie uparte stworzenie, że ona pewnie będzie robić wszystko, stawać na głowie, a wyjechać nie wyjedzie. Bo to już ten typ, że się pcha tam, gdzie najwięcej niebezpieczeństw.
UsuńDobra. Przepraszam, że tak krótko, ale tak teraz patrzę na zegarek, ze może jeszcze zdążę ten najnowszy ogarnąć, to bym nie miała wyrzutów sumienia, że znowu cię zaniedbuję xD
Lecę!
Było dużo dialogów i chyba dlatego tak szybko się czytało:D
UsuńRzeczywiście ten Sojusznik jest mega obeznany w temacie FH i w ogóle tego, co się może dziać. A czy to jest Dan? Możliwe. Chociaż ja jak zwykle ani nie popieram, ani nie neguję;D I masz rację, Dan będzie o wiele istotniejszy w ten wersji, niż w poprzedniej. Głównie dlatego, to z jego perspektywy był prolog.
Bardzo się cieszę, że dzięki temu rozdziałowi ta sprawa z przejęciem Stanów wydaje ci się bardziej realna <3 Kamień z serca, bo na realności bardzo mi zależy;D
Hahahaha czemu akurat w Rosji!? :D
Krótko? Oszalałaś, ciotka! Dwa kopmy, a ta mówi, że krótko!
Dziękuję za komentarz kicia! ;**
Przeczytane!
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;*
UsuńDo mnie - przez ten głos, przez sposób w jaki Catia odebrała ten szczególny, przepełniony męskością głos (:D) - przemawia Dan. Tak to odczułam i liczę, że to faktycznie on :)
OdpowiedzUsuńMałe coś co mi się rzuciło w oczy:
"Te sprawy były bardzo ukrywane przez władze i mało kto wiedział o tym, co naprawdę się dzieje. " - czy czasem nie chodziło o "bardzo - dobrze - ukrywane"? Jeśli nie to, to zdanie jakoś nie brzmi poprawnie - według mnie oczywiście :D Zdanie znajduje się gdzieś na początku rozmowy "twarzą w plecy" z Sojusznikiem ;D
Pozdrawiam, Sapphire ;*
Oczywiście nie powiem na razie czy to rzeczywiście Dan:D A w tym zdaniu może rzeczywiście brakuje tego 'dobrze.
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Czytam ��
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;**
UsuńWitam! ;)
OdpowiedzUsuńWybranie najprostszej drogi nie zawsze oznacza, że będzie ona najlepsza. Przywykłam już do tego, że Catherina i Colin to jeden nierozerwalny team i ciężko mi przełknąć to, że teraz pomiędzy nimi jest aż tak źle. Miało na to wpływ wiele rzeczy, ale ta atmosfera będzie im naprawdę ciążyć przy rozwiązywaniu sprawy osiedli. I nie sądzę, że ich relacja zatrzyma się na tym pełnym wrogości poziomie. Prędzej czy później któreś z nich wybuchnie. I to będzie przyjemnie orzeźwiający wybuch, mam taką nadzieję. ;D
Colin wypadł z kręgu podejrzanych o wysyłanie Catii wiadomości z groźbami, ale w grze nadal pozostało kilku zawodników. Jednak cieszę się bardzo, że to nie Colin. Gdyby to on wysyłał te SMSy, oznaczałoby to, że on sam siedzi po uszy w jakimś, za przeproszeniem, gównie i chce tego samego oszczędzić Catii. Ale teraz wiem już, że nadawcą jest sojusznik. A więc stoją po tej samej stronie. Krąg podejrzanych znowu się zacieśnia i wylatują z niego jeszcze niezidentyfikowaniu sprawcy zabójstw. Kto zostaje? Pewien zdrajca z Departamentu Policji, którego tożsamość także pozostaje nieznana, ale ja i tak swoje wiem. Pytanie tylko, czy nadawca wiadomości jest na tyle przyzwoitym człowiekiem, że próbuje ochronić Catię, czy może próbuje pozbyć się przeszkody na swojej drodze, by łatwiej dobrać się do Colina?
Nawiązanie do Marca jest niepokojące, ale potwierdza tylko, że nadawca znajomości ma dostęp do policyjnych kartotek. Więc albo jest aż taki sprytny, albo jest to osoba z wewnątrz. I tak się zastanawiam, może Colin zauważył to podobieństwo wcześniej? Może zaczął szperać w sprawie sprzed lat i doszedł do czegoś niepokojącego, czym nie chciał się podzielić, bo wiedział, że każdy krok naprzód w sprawie krwawych osiedli, będzie jak strzał w kolano?
Moja teoria trochę podupada. Anonimowy informator sporo wie o Forest Hill i wszystko, co mówi, wydaje się być prawdą. Przerażającą prawdą. Colin to nie może być. A więc mam ten sam problem, co Catia i za cholerę nie wiem, kto to. XD
Nadrabiam! Powoli, bo powoli, ale nadrabiam. ;)
Całuję! ;*
Cieszę się, że postać Sojusznika wzbudza tak wiele pytań. Bo rzeczywiście jego zachowanie można różnie interpretować. Kto wie, co mu po głowie chodzi i jakie prawdziwe motywy zmusiły go do napisania do Catheriny.
UsuńOgromnie dziękuję za komentarz! ;*
Przeczytałam... woww robi się coraz ciekawiej, idę zatem czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę <3
UsuńTak czytam, czytam i muszę Ci przyznać, że na początku byłam zaskoczona Twoim pomysłem na takie opowiadanie, ale bardzo Ci to dobrze wyszło, przynajmniej na razie :D. Nie wiem, co będzie dalej. Myślę, że dość oryginalny pomysł. Cóż, nie wiem kto może być tym sojusznikiem. Widzę, że część obstawia Dana. Może tak... w końcu ją widział, może aż tak się zainteresował, no i to, jak go określiła. Mi jednak pewnie przyszło błędne rozwiązanie do głowy, ale może to jakiś brat Marca? A może Magnus? A może... kurczę już nawet nie pamiętam imienia, ale chodzi mi o przyjaciela w późniejszych czasach. On też miał chyba jakoś na "D". No nie wiem. Jakby nie był facetem, to powiedziałabym, że to ta znachorka xD. Zdziwiło mnie to, że tak szybko zgodził się na spotkanie. W gruncie rzeczy usłyszenie czyjegoś głosu to już bardzo dużo. Na przykład w Uprowadzonej pozwoliło na odnalezienie porywacza. Swoją drogą fantastyczne zachowanie ofiary w trakcie porwania. Po prostu takiego głosu się nie zapomina. Może chciał jej pomóc, a pisanie tak treściwych SMS-ów wykańcza... Jemu na niej musi zależeć i może faktycznie to był Dan, ale może ktoś, o kim jeszcze nie dałaś znać. Wpadłam na to w jaki sposób mógł zostać zmuszony do samobójstwa ten Marc ;d. Swoją drogą trochę nie zrozumiałam fragmentu z tym podmienianiem więźniów. Przede wszystkim skąd wiadomo, że coś takiego było? Widziano tych przestępców na wolności, a tu jednak był niby w celi? Nie wiem czy w celach więźniów są kamery, ale tak trudno wyjść niezauważonym. Czy w więzieniach po prostu była wtyka, która na to pozwalała? To dość nieodpowiedzialne nie zająć się to sprawą wcześniej. Poza tym nie wolno bagatelizować jej teraz skoro wiadomo, że będzie gorzej. Może wojna wybuchnie wcześniej, ale teraz będą na nią przygotowani, a tak to nie. Cóż ucieczka nic nie da skoro chcą zniszczyć wszystkie miasta. Czy liczą na to, że jednak ograniczą się do pewnego obszaru? Swoją drogą to zastanawiam się po co to wszystko... mogą mieć niewolników, rządzić całym światem, ale po co? Sprawiłoby to im niezmierną przyjemność? Nie wiem...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem Catia zrobiła źle, zaglądając do komputera Colina. Zaufanie to także zaufanie po zakończonej przyjaźni, a ona złamała to prawo.
Pozdrawiam :)
"Nie przejmuj się Kevin, w poruczniku Bonnet'cie" --> Aa po prostu ugryzę w tyłek... Jest taka zasada, że jak odmieniamy nazwiska, imiona obcojęzyczne, to po spółgłoskach nie wstawiamy tego denerwujące apostrofa tylko normalnie odmieniamy. Za to jak mamy "e", to zwykle robimy tak jak to zrobiłaś. Różnie jest z samogłoską "y", tutaj chyba przyjmowane są obie formy, ale zależy.
Usuń"Więc myśl tak dalej, a zginiesz, jak Albert i Marc." - tutaj chyba wystąpiło porównanie, więc przecinek przed "jak" jest zbędny
Czytałam ostatnio o tych odmianach, więc już wiem (mniej więcej xD) jak to stosować. Mam nadzieję, że w poprzednich rozdziałach te błędy się już nie będą pojawiać, a te niebawem poprawię.
UsuńBardzo się cieszę, że udaje mi się sensownie zrealizować ten pomysł na opowiadanie. Mam nadzieję, że ta druga część go nie zepsuje;D
Z tym przyjacielem na D to masz pewnie na myśli Dylana:)
Nie uznałam za stosowne, żeby tłumaczyć skąd Sojusznik ma swoje informacje. Ma i już. Więc to, skąd wiadomo, że z więzień wychodzili więźniowie pozostanie tajemnicą.
A czy to możliwe... Niestety tak. Nawet jakiś czas temu była taka sytuacja, że jakiś boss meksykańskiej mafii uciekł z więzienia, bo wykopał sobie tunel. I co, nie da się? Na pewno mnóstwo osób o tym wiedziało. Takie rzeczy się zdarzają nawet w rzeczywistym świecie, więc co dopiero w opowiadaniach.
Dziękuję za komentarz ;**
Nie rozumiem co złego jest w tych "odciskach palców", ale ja też czasami mam tak, że poprawiam kogoś, a sam często mówię tak jak ten ktoś. Myślę, że taka już nasza, ludzka natura, choć może odpowiada za to nie kobiecy pierwiastek zwany fochami, a męski pierwiastek, który każe nam przez moment czuć się ważniejszymi i wyższymi niż w rzeczywistości jesteśmy?
OdpowiedzUsuńPodobały mi się te rewelacje i motyw sobowtórów kojarzy mi się z polskim serialem "Twarzą w twarz 2". Póki pamiętam, to jeszcze dodam że podobało mi się jak sprawdzała, czy to nie Colin jej śle te SMSy. Teraz przynajmniej wiadomo dlaczego on do tego podchodził tak emocjonalnie, z takim niezdrowym zaangażowaniem. W sumie to Colin mógł kogoś nasłać i to ten ktoś mógł wysyłać Cat smsy i jej to wszystko przekazać, ale ja tam sądzę, że to Dan albo Mangus (czy Magnus?)?
Pozdrawiam i wybacz, że tak krótko, ale lecę do kolejnego. Tak poza tym przyszło mi do głowy, że tę mafie, albo raczej jej członków musi ktoś kontrolować na zasadzie wczepiania tym ludziom czegoś by w razie potrzeby móc ich zlikwidować, np gdy zaczną coś kombinować na własną rękę albo by nie zaczęli walczyć ze sobą. Każdy wie, że trudno dowodzić nawet drużyną piłkarską, a co dopiero taką szajką, taką liczną i tak niebezpieczną. Myślę, że to też mógłby być klucz do walki z nimi. Mianowicie trzeba by zwrócić ich przeciw sobie nawzajem, tak jak w "Kapitanie Ameryce i Wojnie bohaterów" (oglądałem xD), bo taka sama Cat i inne takie Cat, to oni nie mają szans...
Z daktyloskopijnego punktu widzenia mamy odbitkę na powierzchni palca, a nie odcisk i forma odcisk jest niepoprawna.
UsuńCo do imienia "Magnus" to taka forma jest poprawna, ale ja używam formy niepoprawnej (zmyślonej) Mangus. A ma to swoją historię, o której będzie w drugiej części.
A to jest fakt, że taka Catherina nie miałaby szans. I nawet nie śmiem tego insynuować! Do 'walki; jeszcze trochę:D Ale pomysł z wszczepianiem czegoś bardzo ciekawy ;)
Dziękuję za komentarz! ;)
I wcale nie było krótko.
Czytanie tego w nocy to był błąd. Duży błąd. Ale nie mogłam się powstrzymać. Komentuję jednak dopiero rano, bo zaraz po przeczytaniu ciężko mi było zebrać myśli i napisać coś rozsądnego.
OdpowiedzUsuńMiałam ciarki. Serio. Sama się sobie dziwię.
Ale wiesz jak to jest - kiedy w takiej stresującej scenie jest się razem z bohaterem, który co chwila powtarza, że niczego się nie boi, nie rusza go to, to wszystko czyta się jakoś śmielej. Ale Ty zostawiłaś nas z Catią, która choć na co dzień silna, odważna, z maską twardzielki, to na spotkaniu z anonimowym "sojusznikiem" miękły jej nogi, oblewał zimny pot. Przez to sama czułam się bardzo niepewnie i chłonąc kolejne zdania, siedziałam sztywno i jak Catia nie odwracałam głowy. Jak Ty to zrobiłaś?! Ja wcale nie przesadzam.
Sprawy się pokomplikowały, przybrały nowy wymiar i skalę. Krwawe osiedle to tylko wątek poboczny? Geniusze wszystkich dziedzin pracują dla gigantycznej mafii? Skazańcy znikają z więzień, a policja milczy? Przeraziło mnie zdanie, że sąd nie odważyłby się wydać na nich wyroku, a rzeź w Forest Hill mogła być tylko pokazówką i ostrzeżeniem. Gdyby mi ktoś na początku powiedział, że to będzie na taką skalę, że tak to ma wszystko wyglądać, to pomyślałabym, że przesada, autora poniosła wyobraźnia, to wygląda zbyt nierealnie. Ale gdy od pierwszego rozdziału stopniowo odkrywamy kolejne fakty, łączymy je, w dodatku żyjemy też życiem prywatnym, codziennym tych ludzi, to wszystko sprawia, że cala historia jest bardzo realistyczna, tak jakby zdarzyła się tuż obok. Tak realistyczna, że w momencie tego spotkania zamiast wywracać oczami i śmiać się pod nosem, że to już jakieś sci-fi, czułam wszystkie emocje razem z Catią, a potem długo nie mogłam zasnąć.
I jeszcze Marc. Jejku, chyba wszyscy, których imię kiedykolwiek się tu pojawiło są zamieszani w sprawę.
Po przeczytaniu tego wszystkiego czuję się dziwnie bezsilna. Tu do nikogo nie można zwrócić się o pomoc, wróg jest zbyt sprytny, silny i ma wszystko w garści. Bo co to za problem, żeby w razie potrzeby (lub kaprysu) kazali swoim informatykom zhakować policyjną bazę? Albo komputer prezydenta?
Na koniec dodam tylko, że Catia zaczyna mnie nieco irytować. "Obrażę się na niego i będę go nienawidzić, dogadywać mu przy każdej okazji. Jestem taka wredna i chamska, jakie to jest super!" Dziecinada... W tym momencie to Colin jest dojrzalszy, bo nie odpowiada na jej kąśliwe zaczepki. Może zagnie ją spokojem i milczeniem jak Jacob? Skoro to jedyna taktyka, która na nią działa.
Jejku, dalej mam ciarki, a serce szybciej dudni kiedy pomyślę o tych smsach, spotkaniu, nie odwracaniu się i tych wszystkich szokujących informacjach. Szczerze to nie zdziwiwiłabym się jakby sojusznik też był podstawiony. Rain też był miły i pomocny. Jak widać wyjawienie całej prawdy wcale nie ułatwiło policjantce roboty, ale jeszcze bardziej związało jej ręce. Więc cel osiągnięty.
I rzucił mi się w oczy komentarz Tychona - ma rację, jedynym sposobem na rozbicie tej mafii jest wybicie ich od środka, sprawienie, że wśród nich zapanowałby chaos, nie byliby już tak idealnie zgrani jak teraz. Ale i tak z niecierpliwością czekam jakie Ty wymyśliłaś rozwiązanie :)
Łiii! Ależ jestem szczęśliwa, że tak zareagowałaś na ten rozdział! <3 Normalnie jestem teraz z siebie dumna! :D I aż nie wiem co powiedzieć...
UsuńMasz rację, że Catherina może się zachowywać trochę dziecinnie, ale to też jest mój zamysł. W końcu ludzie nie zawsze zachowują się tak jak powinni, nie zawsze kieruje nimi rozsądek. Czasem opanowuje nas złość, nienawiść i to ona kieruje naszymi reakcjami. Dlatego Catherina postępuje tak, jak postępuje. Nie chcę jej idealizować;D
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Tyle to ja przeczytałam ostatnio w pracy i tylko komentarze nadrabiałam teraz, a resztę postaram się jeszcze dziś przeczytać, by móc zobaczyć też co u innych, a jak u nich nic, to znaleźć coś nowego do poczytania... może, o ile to ma w ogóle jakiś sens. Może mi podrzucisz kogoś kogo sama czytasz i ma to taki klimat właśnie ciekawego romansu albo życiowej obyczajówki, albo właśnie thriller, horror, kryminał? Ja ostatnio szukałam po katalogach i sama fantastyka, FF o HP i gwiazdach i na tym koniec repertuaru.
OdpowiedzUsuńNo powiem ci Ruda, że ciekawie to wszystko ułożyłaś. Rozplanowałaś tak, że nie zgrzyta i nie iskrzy, ale przez to nie mogę się już doczekać tej części z ukrywaniem się w lesie, szukaniem pożywienia i walki o przetrwanie. No i tego małego chłopczyka co miał ochotę na frytki, choć ostatnio na frytki nie mogę patrzeć xD
Uśmiałam się, gdy Cati takie podchody robiła z tym telefonem w dłoni. Od razu skojarzyło mi się to z czasami mojego gimnazjum, gdy co jakiś czas mieniało się numery, potem ktoś pisał, niby chciał się umówić i się tak na korytarzu obserwowało "a może to ten, akurat poczułam wibracje, a on ma kom w dłoni" xD
Zastanawiam się jakim cudem taka grupa przestępców, co siedzieli za głowy i nie tylko została zjednoczona. Co ich trzyma w ryzach i sprawia, że nie ma bitew wewnętrznych. Ktoś musi nad nimi zapanowywać, bo przecież nawet w przedszkolu, miedz dziećmi, zdarzają się sprzeczki, to samo w pracy, gdy pracuje się w większym gronie, a tutaj, w sytuacji, gdy są to przestępcy, to przecież łatwo nie tylko o wybite zęby, ale także o utratę życia. Dziwne, że nie potworzyły się tam takie grupki, co rzucałyby się na siebie i chciały wszystko dla siebie zagarnąć. Takie małe, wewnętrzne gangi. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć, bo dziś mam jakieś zaćmienie umysłowe i nawet najprostsze słowa mi uleciały i używam zamienników takich, że sąsiadka do mnie "co ty mówisz takimi zagadkami?", gdy ją prosiłam "o te takie co się do sznurków, no te kolorowe, te zaczepy", bo słowo "spinacz czy klamerka" wypadło mi z głowy na amen.
Nie wiem, co mogłabym Ci polecić;/ Mam dużo blogów w zakładce, ale nie wiem który mógłby Ci się spodobać;D
UsuńJak zostali zjednoczeni? A to jest dobre pytanie;D Ale sama rozumiesz, że na razie nie mogę nic w tej kwestii wyjaśnić. Wyjdzie w trakcie i mam nadzieję, że będzie realistyczne;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Tak w sumie Catia trochę ostro zerwała tę przyjaźń. Tzn. dobrze mu dogadała, ale dla mnie za tym wszystkim stoi jakiś wielki sekret (albo sobie wmawiam, wiadomo). Nie ma co chodzić za głupkiem, ale też żeby obydwoje nie zapędzili się w tym wszystkim tak, że już później nie będą mogli wrócić.
OdpowiedzUsuńNawet nie pomyślałam, że takie wiadomości mógłby wysyłać Colin, taka opcja nie mieści mi się w głowie. Taki żart byłby totalnie nie na miejscu, a ostrzeżenie odniosłoby odwrotny skutek.
Sama rozmowa napięta, a informacje nie do końca do mnie docierają, nie potrafię pozbierać tego w całość. Niby Catia powinna teraz się z tego wycofać, ale z drugiej strony - jak ktoś z odpowiednim poczuciem sprawiedliwości może dać sobie spokój. Tzn. może, ale rozumiem że nie chce. Zwłaszcza że Cat tak naprawdę nie ma męża ani dzieci, dla których miałaby potem się zabić.
Poza tym skoro jest Sojusznik tyle wie i wciąż żyje, to jednak da się, nie? Tylko że tutaj przestaje się być takim tam sobie porucznikiem, a staje się jakimś szpiegiem.
No nic, namieszało się ;p
Nawet gdyby Colin wysyłał te wiadomości, to nie wiem czy można to nazwać żartem;D Raczej jakąś naiwną próbą przekonania jej do zrezygnowania.
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Powoli sobie czytam, tak tylko wspomnę, taka mała uwaga, że nie da się wysłać wiadomości do numeru nieznanego :)
OdpowiedzUsuńteraz dopiero zauważyłam, że nazwanie tego kogoś jako "nieznany" mogło wprowadzić trochę zamieszania. Chodziło mi o to, że nadawca jest nieznany, a nie że nie widać numeru;D
UsuńAaa, teraz to ma sens :D :D
UsuńI OMG ale to jest ciekaweee... teraz to się na serio wciągłam, dużo bardziej niż w poprzednią wersję opowiadania. Uwielbiam takie teorie spiskowe mmmmm <3 <3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mnie to cieszy! ;)
UsuńColin taki zły! ojej, ojej! Grrrr..! Bez kija nie podchodź! Nawet się pośmiałam, kiedy Cat mu dogryzła :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, że to nie Colin wysyła te smsy... Sama od razu go nie podejrzewałam i czułam, że ktoś inny musi za tym stać. Ale żeby iść w pojedynkę na spotkanie? Przecież to może być jeden z tych bandytów!
Ok, przynajmniej wiadomo, że to nie jeden z nich, tylko człowiek, który wie o wiele więcej niż można by się tego spodziewać.
Teoria...
W głowie się nie mieści..
Teraz nie pozostaje nic innego jak ratować własny tyłek... i tyłki najbliższych.
No tak, to było głupie ze strony Catheriny, ale z drugiej strony... dzięki temu mogłam wcisnąć Tajemniczego Sojusznika;D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
Przez pół rozdziału wrzeszczałam w myślach na Catię, bo, serio, czy ona jest idiotką? Żeby tak po prostu wyjść i spotkać się z tajemniczym nadawcą wiadomości, które brzmią jak groźby? To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła, nawet jeśli nie skończyło się to źle.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że tym tajemniczym Sojusznikiem, jest Dan. Tak jakoś od razu przyszło mi to do głowy.
Nie wydaje mi się, żeby Catia zrezygnowała ze sprawy. Podejrzewał, że teraz będzie jeszcze bardziej zdeterminowana, żeby poznać prawdę.
Pozdrawiam,
ellain.
Nie będę jej bronić, bo to faktycznie było głupie z jej strony. Ale kierowały nią emocje i chyba nie przemyślała swojego zachowania. Nawet porucznik nie zawsze musi postępować mądrze ;D
UsuńDziękuję za komentarz ;*
„życie to ring, tylko bez zasad. Wchodzisz na niego pewna siebie i taka sama masz z niego zejść. A jeśli zwątpisz gdzieś po drodze, jeśli się zawahasz albo przestaniesz walczyć — zniszczy cię i zgniecie. To ty jesteś największym wrogiem samego siebie. Nie walczysz z innymi, walczysz ze sobą. Ze swoimi słabościami, niedoskonałością i błędami. Nigdy nie pozwalaj, by cię pokonały. Nigdy nie pozwalaj, by to one zeszły z uniesioną rękawicą.” Prze-prze-prze-przepiękne słowa. Dziękuję Ci za nie, bo to jest właśnie dokładnie to, czego potrzebowałam. Właśnie takiego tekstu. Dziękuję za zmotywowanie.
OdpowiedzUsuńNie… Colin na bank nie ;P Nie wiem kim może być, ale właśnie, to na pewno nikt, kogo głos już zna. Ciężko wyrazić o nim opinię po pierwszym spotkaniu, ale fajnie, że się pojawił :D Cudownie poznać nowe informacje!
Legna
Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc! ;* Dziękuję za komentarz ;*
UsuńMój biedny Colin... W sensie trochę dupek, ale ja nadal go lubię. Mam słabość do przystojnych chłopców, nawet jeśli coś przeskrobią. Właściwie to smutno mi, że między nimi tak się popsuło. Byli świetną parą przyjaciół, a pracowało im się naprawdę nieźle. Teraz ich prywatne relacje na pewno wpłynął na życie zawodowe, nie da się być na to obojętnym. Przykre jest to, że od miłości, nawet braterskiej, jest tak blisko do nienawiści i mam wrażenie, że każdy to kiedyś przeszedł albo przejdzie.
OdpowiedzUsuńJa tak od początku myślałam, że tym nieznajomym nie może być Colin. Tak mi się uknuło, że być może to Dan? Ale to też mało prawdopodobne, tak mi się wydaje. Sama nie wiem, ciężkie to wszystko. W każdym razie wielki syf. Cath myśli, że już dużo wie, ale wydaje mi się, że to jeszcze większy burdel, niż mówi jej Sojusznik. No i to Cath, naprawdę wątpię, aby spakowała manatki i wyjechała. Jest zbyt uparta i ciekawska. Ryzykowała własne życie tym spotkaniem! Przynajmniej Jacob dostałby eska, gdyby coś poszło nie tak.
Nie miałam pojęcia, że ten cały ich plan będzie taki rozbudowany. Brzmi tak, jakby planowali po II wojnie światowej rozpętać trzecią, tylko chcieli porządnie ją zaplanować XD.
Końcowo, wróciłam, znowu wróciłam i naprawdę bardzo chciałabym zostać na stałe, ale oprócz powodów takich jak studia, to u mnie ostatio słabo.
Pozdrawiam, ściskam i w ogóle!
CM Pattzy,
xx.
A no masz rację... od miłości do nienawiści jest bardzo bliska droga i to smutne, że ludzie tak często przekraczają granice;/ Można mieć tylko nadzieję, że Colin i Catherina jakoś z tego zawrócą :D
UsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś i po cichu liczę, że naprawdę na stałe ;)
Dziękuję za komentarz ;*