13 kwietnia 2016

"Walczę i zwyciężę" Rozdział 7 (2)

[Jak ktoś ma czas, to bardzo proszę o wychwycenie błędów ;* ]

*

Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Jeszcze nigdy nie czuła tak obezwładniającej bezsilności i beznadziejności. Samochód prowadziła na pamięć. Prawie nie zauważała, co dzieje się przed nią i jedynie cudem nie doprowadziła do żadnego wypadku. Wszystko przelatywało jakby obok niej; jakby patrzyła na swój świat z większej odległości i nie uczestniczyła w nim osobiście. Bez przerwy rozważała, co powinna zrobić i czy to mądre, by ufać jakiemuś nieznajomemu facetowi, który zniknął szybciej, niż się pojawił. Nie mieściło jej się w głowie, że państwo naprawdę pozwoliło sobie na tak koszmarne błędy i niedopatrzenia. Zawsze kierował nią skrajny realizm, a historia nieznajomego brzmiała, co najmniej, jak wyssana z palca. A mimo to, w jego głosie było coś, co kazało uwierzyć tym słowom i przyjąć je za prawdopodobne. A przede wszystkim — przekonało, by naprawdę zaczęła myśleć o wyjeździe. Nie chciała przyznać tego przed samą sobą, ale bała się. I to ogromnie. Nigdy nie uciekała przed problemami i stawiała im czoła, ale tym razem czuła, że nie może ryzykować. Jeśli nie ze względu na siebie, to na Jacoba. Bo kto wie, czy za jakiś czas, to nie on stałby się celem?
Kolejny raz weszła do mieszkania kompletnie zamyślona. Jak cień przemknęła do sypialni i usiadła na łóżku. Ukryła twarz w dłoniach, po czym przez dłuższy czas nie poruszyła się ani na krok. Miała bardzo niewiele czasu na podjęcie rozsądnej — ostatecznej — decyzji. Gdy Jake wszedł do pomieszczenia, od razu zauważył, że coś jest nie w porządku. Powoli zaczynało brakować mu do tego cierpliwości.
— Muszę wyjść... — szepnęła, z trudem przełykając ślinę.
— Teraz? — rzucił z niedowierzaniem. — Przecież dopiero przyszłaś...
— Muszę to skończyć... Po prostu muszę to skończyć...
Wstała, a mężczyzna zacisnął pięści. Nic nie rozumiał z jej słów. 
— Co skończyć? O czym ty mówisz? Catia... — westchnął  staram się cię wspierać, być oparciem, chcę, żebyś czuła, że możesz na mnie polegać, ale naprawdę zaczynam mieć dość. Nic mi nie mówisz, wszystko ukrywasz, snujesz się po domu, jakby w ogóle cię nie było. Jak długo mam to jeszcze znosić? Ostatnia rozmowa nic ci nie uświadomiła?
— Nawet nie wiesz, jak wiele... — wyszeptała.
Przyłożyła dłoń do ust, nie mogąc poradzić sobie z emocjami. Czuła, jak drży, ale miała nadzieję, że Jacob tego nie widzi.
— Opowiem ci wszystko, obiecuję — kontynuowała, a mężczyzna uważnie jej się przyglądał.  — Ale teraz muszę cię o coś prosić.
— O co?
— Spakuj się.
Nie dowierzał. 
— Słucham? 
— Spakuj się, a potem zadzwoń do pracy i weź urlop. To ważne, proszę. 
— Catia, cholera jasna, co się dzieje?! — prawie krzyknął. Był przerażony.
— Kochanie, proszę cię, uspokój się. To nic takiego, po prostu musimy wyjechać na kilka dni.
Albo miesięcy.
— Wyjechać czy uciec?
Milczała. Sama do końca nie wiedziała, co zamierza zrobić. Nie chciała nazywać tego ucieczką, choć to słowo najlepiej określało jej zachowanie. Jacob nie musiał na razie o tym wiedzieć.
— Wyjechać. Po prostu wyjechać...

*

Ciepły, wesoły głos Shakiry sprawiał, że czarnowłosa kobieta z wielką przyjemnością poruszała swoim ciałem przy nalewaniu wódki do szklanki. Zaśmiała się głośno, gdy z rozpędu zachwiała proporcje i drink wyszedł o wiele mocniejszy, niż początkowo zamierzała. Towarzyszący jej mężczyzna z rozkoszą obserwował radość i beztroskę, którą ukazywała przy każdej, nawet najmniejszej, czynności. Była jakby oderwana od rzeczywistości, nieprzejmująca się problemami życia codziennego, a to sprawiło, że i on na chwilę o nich zapomniał.
— Proszę, panie Colinie — powiedziała, podając mu szklankę.
Dźwięk wysokich obcasów rozniósł się echem po całym mieszkaniu, zastąpiony przez stuknięcie dwóch szklanych przedmiotów.
— Za co pijemy?
Zamyśliła się na moment.
— Żebyś choć raz to ty się nawalił!
Zaśmiał się na te słowa, co kobieta od razu odwzajemniła. Upijając zawartość naczynia, ani na moment nie odrywał od niej wzroku. Patrzył, jak w powolny, zmysłowy sposób sączy swojego drinka, jak co jakiś czas zakłada nogę na nogę i zarzuca delikatnie włosami. Nie miał wątpliwości, że robiła to z premedytacją. Chciała zwrócić na siebie uwagę i doskonale wiedziała, jak to osiągnąć. Bonnet już od początku znajomości miał świadomość, że Lys jest kobietą pewną siebie, świadomą własnych zalet, i że kokietowanie mężczyzn sprawia jej ogromną przyjemność. Tamtego dnia włożyła czarną dopasowaną sukienkę do połowy ud oraz wysokie szpilki, wyraźnie podkreślające zgrabne pośladki i długie nogi. Mimo śmiałego stroju zachowała odpowiednią granicę między byciem seksowną a wulgarną i może dlatego Bonnet przez cały wieczór nie potrafił się na niczym skupić.
— Opowiadaj, jak sobie radzisz — przerwała ciszę.
Westchnął, po czym upił nieco drinka. W jednej chwili jego myśli kompletnie zmieniły swój kierunek.
— Czyli widzę, że w ogóle sobie nie radzisz — stwierdziła Lys, po czym wstała na moment z kanapy, poszła do kuchni po drugą butelkę i postawiła ją na stole. Potem usadowiła się wygodnie na fotelu, nie okazując żadnego skrępowania. Najwidoczniej w mieszkaniu Colina czuła się już jak u siebie.
— No mów, nie będę cię przecież ciągnąć za język.
— Już to robisz — zaśmiał się, na co brunetka wzruszyła jedynie ramionami. — Sam nie wiem...
Okręcił szklankę w dłoni  i spuścił wzrok. Pożądanie względem Lys to jedno, a to, co czuł w sercu — drugie.
— Rozmawiacie w ogóle?
— Nie chce mnie znać.
— Co jej powiedziałeś?
— Że poznałem kobietę, na której mi zależy i chcę jej poświęcić cały swój czas.
Lys spojrzała na niego z niedowierzaniem.
— No to byłeś niezwykle skuteczny — przyznała. — Jak zareagowała?
— Powiedziała, że jestem szują.
Kobieta z przejęciem patrzyła, jak Colin pustym wzrokiem wgapia się w zawartość szklanki i milczy. Doskonale wiedziała, że jego dobry humor i uśmiech, którym obdarzył ją tego dnia już niejednokrotnie, to tylko przykrywka. Cierpiał i męczył się, podejmując decyzję, która była piekielnie trudna, choć jego zdaniem konieczna. Nie zamierzał się wycofać. Miał tylko nadzieję, że czas zaleczy rany i pozwoli kiedyś zapomnieć.
— Opowiedz mi, jak to z wami było. Wygadaj się, będzie ci lżej. Niepotrzebnie dusisz wszystko w sobie. Ty naprawdę jesteś bardzo podobny do mnie... — stwierdziła. — Albo ja do ciebie. 
— Nie wiem, czy chcę o tym gadać...
Uśmiechnęła się smutno pod nosem i spoważniała. Choć uchodziła za osobę rozrywkową, beztroską i pogodną, ona również kryła w sobie tajemnicę i bolesne wspomnienia. Doskonale rozumiała, co czuje Colin, dlatego chciała mu jakoś pomóc. Była przekonana, że jeśli wyrzuci z siebie wszystko, co go trapi, to będzie mu o wiele lepiej.
— Gdy On zginął, wpadłam w szał... — zaczęła opowieść.
Chciała otworzyć się przed Colinem i dać mu jakąś małą cząstkę siebie. Była przekonana, że taka wzajemna terapia pomoże im obojgu. Potrzebowała kogoś, z kim będzie mogła podzielić swój ból i kto naprawdę ją zrozumie.
— Pewnego dnia przyszło do mnie dwóch żołnierzy, złożyli przede mną jego mundur, kwiaty, oddali odznakę, uklęknęli i powiedzieli, że bardzo mi współczują. Nie mogłam uwierzyć, że już nigdy go nie zobaczę, że nie wróci, że nie przywitam go na lotnisku... On był człowiekiem, który nigdy się nie poddaje i miał cholerne szczęście w życiu. Już nie raz drasnęła go na wojnie jakaś kula, nie raz wpadł w pułapkę, ale zawsze wychodził z tego żywy. A wtedy nie wyszedł. Wtedy przegrał i to był dla mnie szok. Nie potrafiłam zrozumieć, że jego już nie ma i nie będzie. Tak po prostu — wiesz — w momencie. Był człowiek i nie ma człowieka...
Trumna na pogrzebie była zamknięta. Podobno ciało nie nadawało się do pokazania go publicznie. Przyszło mnóstwo żołnierzy, odśpiewano hymn, pochowaliśmy go, jak na dowódcę przystało. Wojsko było jego życiem... — Uśmiechnęła się smutno, a Colin słuchał z ciekawością. — Przez miesiąc nie było ze mną żadnego kontaktu. Wstawałam z łóżka, upijałam się i usypiałam od nowa. Ludzie patrzyli na mnie, jak na największego menela na świecie, lumpa, który stoczył się na samo dno. Mieli rację. Wychodziłam z domu tylko po flaszki, chleb i jakąś konserwę. I tak codziennie, dzień w dzień... Po czasie mój brat przestał przymykać na to oko, zaczęły się awantury, prośby, krzyki, ale ja miałam to wszystko gdzieś. Upadłam wtedy bardzo nisko. Bratu brakowało już sił, ale pewnego dnia sam przyszedł do mnie z butelką. Usiadł, nalał mi wódki do kieliszka, a potem sobie. Ja nie zwracałam uwagi na takie kulturalne zachowania. Wtedy waliłam wódę z gwinta, bo tak było mi najwygodniej... — zaśmiała się z pogardą do samej siebie. — Powiedział, że tego dnia napijemy się razem, razem porozmawiamy o Nim, razem popłaczemy i wylejemy swoje żale, ale od następnego dnia, wszystko wróci do normy. Byli przyjaciółmi i on też cierpiał, ale wtedy tego nie zauważałam, nie obchodziło mnie to, miałam w dupie, jak czuje się mój brat. Liczyłam się tylko ja i mój ból.
Siedzieliśmy całą noc, nawaliliśmy się jak świnie, płakaliśmy i to mi pomogło. Bo już nie byłam z tym wszystkim sama. W końcu stanęłam na nogi, przestałam pić, znalazłam nową pracę, zaczęłam znowu o siebie dbać. Panie w sklepie nie patrzą już na mnie, jak na alkoholika, teraz jestem dla nich, jak dziwka, choć nie wiem czemu — zaśmiała się równocześnie z Colinem — ale nie obchodzi mnie to. Nadal cierpię, nadal cholernie za nim tęsknie i nadal mam mu za złe, że dał się zabić na tej pieprzonej wojnie, ale... pogodziłam się z tym. Wiesz dlaczego? Bo przestałam żyć przeszłością. Wyżaliłam się raz, a porządnie, wyryczałam, a potem stanęłam na nogi. I ty też musisz wreszcie coś zrobić, musisz się odciąć od tego, co było i zacząć żyć tym, co jest. Może tobie też jest potrzebna taka szczera rozmowa?
Nie wiedział, co powiedzieć, ale czuł, że Lys ma rację. Najwyższy czas przestać chować uczucia w sobie. I tak robił to już wystarczająco długo.
— Nie wiem od czego zacząć...
— Najlepiej od początku.
— Poznaliśmy się na parkingu... — wyznał, czując, jak zalewają go wspomnienia, a obrazy tamtych dni pojawiają się wprost przed jego oczami. Doskonale pamiętał ten dzień...

Ciemny Dodge Charger z piskiem opon wjechał na parking policyjny, po czym skierował się na swoje stałe miejsce postoju. Kierowca prawie mechanicznie skręcił kierownicą i w ostatniej chwili zatrzymał się przed maską białej Toyoty. Z niemałym zaskoczeniem obserwował, jak wysiada z niej wysoka, brązowowłosa kobieta i patrzy na niego pytająco. Opuścił szybę i krzyknął:
— Wybacz, ale to moje miejsce. 
— Nie było podpisane. 
Teatralnie obróciła się dookoła, po czym spojrzała na mężczyznę z ironicznym uśmiechem. Najwidoczniej nie zamierzała odpuścić.
— Jesteś nowa, co? Na pewno jesteś nowa. Posłuchaj, parkuję tu od zawsze, każdy wie, że akurat tego miejsca się nie zajmuje, więc bądź tak miła i przestaw swoje autko, gdzieś indziej. 
— Masz cały parking wolny! — rzuciła z rozdrażnieniem. — Myślę, że twojemu autku nic się nie stanie, jeśli jeden dzień postoi gdzieś indziej.
Trzasnęła drzwiami, załączyła pilotem alarm, po czym skierowała się do wejścia do departamentu. Colin zaśmiał się pod nosem, po czym nacisnął pedał gazu i dojechał do nieznajomej. Już wtedy spodobał mu się sposób, w jaki się złościła. Zawsze lubił niepokorne, silne kobiety, a ona wyglądała na naprawdę ostry charakterek. Ostry i wredny. Zupełnie jak on.
Gdy zrównał się z nieznajomą, a potem przez moment jechał obok, nie kryła zdziwienia.
— Coś jeszcze?— zapytała, nie zatrzymując się ani na moment. 
— Zaczynasz tu pracę, czy przyjechałaś na chwilę? — zapytał. 
— W odwiedziny do tatusia — odparła ironicznym tonem, mając nadzieję, że w ten sposób spławi natręta. Nic bardziej mylnego.
— Jeśli ma taki charakterek, jak ty, to zapewne siedzi w naszym areszcie. Mam rację?
— Tak... Jesteś bardzo domyślny — odpowiedziała, z trudem hamując śmiech.
— Jeszcze się spotkamy — obiecał. — I będziesz mieć ze mną duży problem

— Jesteś czasem jak takie duże dziecko — rzuciła rozbawiona Lys.
— Taki już mój urok.
— I co było dalej?
— Godzinę później okazało się, że ten jej tatuś wcale nie siedzi w naszym areszcie. Co więcej — jest moim szefem — a ona będzie moją nową partnerką. I to ja miałem problem.
Czarnowłosa zaniosła się śmiechem. Colin też nie potrafił się powstrzymać.
— Początek był dość ciężki, ale ku mojemu zdziwieniu dość szybko złapaliśmy dobry kontakt. Chyba mnie polubiła, ale ja... no cóż, ja chciałem ją po prostu puknąć. Podobała mi się, miała świetną figurę, fajnie się poruszała, pobudzała mnie ta jej zadziorność, nieustępliwość, ironia... Mam dość specyficzny styl bycia i wiem o tym, ale ona mi dorównywała i była naprawdę niełatwym przeciwnikiem. Kręciło mnie to. Często ze sobą walczyliśmy o rację, o kierownicę, o pracę, często się droczyliśmy albo na siebie krzyczeliśmy. A potem mimo wszystko dochodziliśmy do porozumienia, przyznawaliśmy się — choć z trudem — do swoich pomyłek. Potrzebowaliśmy po prostu czasu na jakieś dotarcie się, bliższe poznanie. I z każdym miesiącem zaczynałem lubić ją coraz bardziej. Ta fizyczność zeszła na dalszy plan, bo zobaczyłem, że to świetna i wartościowa kobieta, która zasługuje na szacunek i szczerość.
Lys patrzyła na niego jak zaczarowana. Obserwowała, jak uśmiecha się, powracając do wspomnień, jak błyszczą mu oczy, gdy mówi o początkach ich znajomości. I nagle zaczęła zazdrościć kobiecie, w której ulokował swoje uczucia. Chciała, by ktoś kiedyś mówił o niej z taką samą radością, by ją również ktoś tak pokochał.
— I co było dalej? — zapytała, wypijając zawartość szklanki. Potem zrobiła nowe drinki.
— Chciałem nawet o nią zawalczyć, tylko był jeden problem — już się z kimś spotykałem. Ona o tym nie wiedziała, bo nie czułem potrzeby, by się z tego zwierzać. Poza tym tamta dziewczyna była tylko przelotną znajomością. Tak naprawdę, to ja zachowywałem się kiedyś jak straszny skurwysyn. Bawiłem się kobietami, robiłem z nimi, co chciałem i wykorzystywałem, to, że mam powodzenie. Teraz najchętniej bym je wszystkie za to przeprosił, ale kiedyś myślałem innymi kategoriami.
— Przynajmniej potrafisz przyznać się do błędów. Widzisz je, a to już ogromny krok w przód.
— Tak? Powiedz to tym wszystkim dziewczynom, które przeklinają mnie w myślach — zaśmiał się,
Mimo iż Lys poznawała właśnie najgorsze cechy charakteru Colina, jej sympatia do niego w żadnym stopniu nie malała. Miała świadomość, że ona również nie jest święta, dlatego nie zamierzała oceniać Bonneta.
— Zacząłem o Nią walczyć, ale to nie było łatwe. Bardzo szybko wydało się, że jeszcze niedawno spotykałem się z inną kobietą, a to tylko potwierdziło plotki, które krążyły o mnie w całym departamencie. Poza tym Jej ojciec kategorycznie zabronił nam się spotykać i robił wszystko, co w jego mocy, by córka zobaczyła, jakim jestem draniem i kobieciarzem. Nie chciał, żeby przeze mnie cierpiała i nawet go rozumiem. Oni byli nierozłączni, bo mieli tylko siebie. Jak teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że na jego miejscu postępowałbym tak samo. No i musiałem się ostro natrudzić, żeby udowodnić, że jej nie zranię, nie skrzywdzę, że jest dla mnie kimś ważnym i wartościowym. Nie było łatwo przekonać ją, że nie jest jedną z wielu i że zależy mi na czymś więcej niż zaciągnięciu jej do łóżka. Miałem motywację, żeby to zrobić, bo wtedy serio chciałem z nią być. 
— I udało się? — zapytała Lys.
Z jego twarzy zniknął uśmiech, zastąpiony przez uczucie złości na samego siebie. Za każdym razem, gdy wspominał to, co kiedyś zrobił, miał ogromne wyrzuty sumienia i żal, że mógł postąpić tak głupio. 
— Byłem blisko. Powoli nasz związek stawał się czymś... prawdziwym. Zaangażowała się, zaufała mi, uwierzyła, że czuję do niej coś szczerego i ja sam też w to uwierzyłem. Mimo to nie dopuszczała mnie do swojego łóżka. Chyba ciągle się bała, że jak posuniemy się o krok dalej, to ją rzucę, albo przestanę się tak starać. W sumie sam byłam zaskoczony, że wystarczają mi tylko czułości i pieszczoty. Moje wcześniejsze związki wyglądały zupełnie na odwrót.
— Wybacz — przerwała mu nagle — ale to dla mnie cholernie dziwne. Colin, z ciebie jest naprawdę dobre ciacho, ja na jej miejscu nie miałabym takich zahamowań! Chyba żadna kobieta, oprócz niej, by nie miała — wyznała szczerze, po czym zaśmiała się ze swojej bezpośredniości.
Ten komplement miło połechtał jego męską dumę, ale też zasugerował, jakie nastawienie do intymnych spraw ma  Lys.
— Ona jest po prostu dziewczyną z zasadami. Jeśli powie nie, to naprawdę oznacza to nie. Nigdy nie przeżyła przygody z przypadkowym partnerem, nigdy nie zabalowała tak, że obudziła się rano koło nieznajomego typa, nigdy nie uprawiała seksu z facetem, z którym nie była w związku, nigdy nie pozwoliła się nawet dotknąć komuś obcemu. I ja to szanowałem. Ba, podobało mi się to! Bo wiedziałem, że gdy w końcu do czegoś dojdzie, to będę jedyny. Nie zdradzi mnie, nie oszuka. A przypadkowych panienek miałem już zbyt wiele. I co z tego? Były, poszły, nawet o nich nie pamiętam. Bo nie jest sztuką oddać się na pierwszym spotkaniu. Sztuką jest sprawić swoim zachowaniem, by facet cię szanował. 
— I co się z wami stało?
— Poznałem kogoś. Przez przypadek. Nie wiem, jak to się stało, że poszedłem z tą kobietą na kawę. Nie wiem, dlaczego wziąłem jej numer telefonu i co w niej było takiego niezwykłego. Po prostu zakręciła mi w głowie, ale zrobiła to tak mocno, że zupełnie ześwirowałem. Ona od razu zobaczyła, że coś jest nie tak, wyczuła, że pojawił się ktoś nowy. Cierpiała, cholernie cierpiała. Czułem się jak dupek, ale... w tamtym momencie nie potrafiłem odstawić na bok tej nowej znajomości. Wybrałem tamtą kobietę.
— O rany... — westchnęła.
— Spieprzyłem wszystko. Dostałem przeniesienie do Nowego Jorku, więc je przyjąłem i przez długi czas nie miałem z Nią kontaktu. W międzyczasie mój związek się rozpadł, nie wypalił, bo to nagłe zauroczenie było tylko beznadziejną, chwilową fascynacją. Postanowiłem przeprosić za wszystko, co Jej zrobiłem. Napisałem, zadzwoniłem, potem jakoś tak wyszło, że się spotkaliśmy. Minęły ponad dwa lata, odkąd ją zostawiłem. Wybaczyła mi, powiedziała, że nie ma żalu, że zapomniała, poradziła sobie. Podziwiałem ją za to. Ja bym się znienawidził, a ona znowu mnie do siebie dopuściła.
W Nowym Jorku zaczęły się zwolnienia, więc wróciłem do Silent Glade. Znowu zacząłem  z Nią pracować, znowu się do siebie zbliżyliśmy, ale tym razem tylko jako przyjaciele. Zmieniła się. Spoważniała, stała się twardsza, pewniejsza siebie, trochę zapuściła włosy, zaczęła się inaczej ubierać i malować. Gdy wychodziliśmy do klubów, zakładała sukienki, wysokie szpilki, faceci nie odrywali od niej wzroku. Kiedyś była chłopczycą, a wtedy — oprócz tego — stała się też kobietą. 
Zaczęliśmy robić razem dosłownie wszystko. Ćwiczyliśmy boks, łaziliśmy po klubach, biegaliśmy rano, mówiłem jej o poznanych kobietach, ona mi o mężczyznach. Potem zmarł jej tata, więc cały czas przy niej byłem, pocieszałem. Byliśmy jak rodzeństwo, jak dwoje ludzi, którzy rozumieją się bez słów. Cały czas uważałem, że to jest świetne, że jest właśnie tak, jak powinno być...
— Ale coś się zmieniło — stwierdziła bezbłędnie. 
— Pamiętasz, jak powiedziałem ci kilka dni temu, że nie wiem, co się ze mną dzieje, że zaczynam zachowywać się względem niej inaczej i nie rozumiem, dlaczego?
— Pewnie, że pamiętam.
— Tak naprawdę doskonale to rozumiem, tylko przez cały ten czas, nie chciałem dopuścić do siebie prawdy...
— To błąd. Niepotrzebnie przed tym uciekasz. Ty ją po prostu kochasz, Colin...
— Skąd wiesz? — zapytał z dużym zaskoczeniem.
— Wystarczyłoby, żebyś się wsłuchał w to, co mówisz — zaśmiała się czule. — Mówisz o Niej w samych superlatywach, nie powiedziałeś nawet o jednej jej wadzie. Ciągle wychwalasz jaka jest świetna, jak było wam razem dobrze, żałujesz, tego że zerwałeś. A teraz nagadałeś jej głupot o poznaniu jakiejś kobiety, żeby się od niej odciąć, bo nie radzisz sobie z wielkością tego uczucia.
— Aż tak to po mnie widać? — zapytał z małym rozbawieniem.
— Widać, widać. Dziwię się, że ona tego nie widzi.
— Nie miała szans, żeby to zobaczyć. Nigdy nie pokazałem, że wróciły do mnie dawne uczucia. W sumie sam zdałem sobie z tego sprawę dopiero niedawno. Zaczęła non stop mówić o swoim ślubie, o tym tancerzyku, zaciągnęła mnie do salonu sukien ślubnych, żebym pomógł jej wybrać... A ja zamiast cieszyć się jej szczęściem, to myślałem tylko o tym, jak bardzo nie chcę, żeby do tego ślubu doszło... To jest chore. Zawsze mi się podobała, zawsze do niej lgnąłem, gdy chciała gdzieś wyjść, to wychodziliśmy, lubiłem spędzać z nią czas, rozmawiać, śmiać się... Myślałem, że to jest normalne, ale teraz wiem, że z mojej strony, to zawsze było coś więcej. Potrzebowałem tylko czasu, żeby to zrozumieć...
Nie wiedziała, co powiedzieć. Choć nie należała do romantycznych kobiet łaknących uczucia za wszelką cenę, historia Colina mocno ją dotknęła. Było jej strasznie żal tego mężczyzny, ale nie wiedziała, w jaki sposób mogłaby mu pomóc. Patrzyła na jego zasępioną twarz, na której malowało się mnóstwo różnych uczuć, ale wyrzuty sumienia znacznie górowały nad resztą. Zdaniem Lys, Colin dostał już dostateczną nauczkę za chwilę zapomnienia.
— Kiedyś o niej zapomnisz, Colin — westchnęła, uśmiechając się pokrzepiająco. — Na tym pieprzonym świecie nic nie trwa wiecznie.
— Wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? — zapytał uniesionym tonem. — Ja nie chcę o niej zapomnieć. Wkurwia mnie myśl, że ona należy już do kogoś innego, że miałem swoją szansę i ją zmarnowałem, a czasu nie da się cofnąć. Z każdym dniem coraz mniej poznaję siebie, coraz bardziej wariuję i nie umiem sobie z tym poradzić. Patrzę na nią i myślę tylko o tym, że naprawdę chciałbym, żeby dała mi jeszcze jedną szansę. Chyba dojrzewam wreszcie do myśli o jakimś stałym związku, może nawet o ślubie... Ale w tych wyobrażeniach zawsze widzę koło siebie tylko ją... Boże, to takie żałosne...
Do tego stopnia zdenerwował się własnymi słowami, że zbyt nerwowo potrząsnął trzymaną szklanką. Część alkoholu wylała się na jego koszulę, zostawiając na niej ogromną, mokrą plamę. Zaklął pod nosem, a Lys uśmiechnęła się z pobłażaniem.
— Och, ty sieroto! — rzuciła rozbawiona. Uznała, że najwyższy czas rozładować napiętą atmosferę. — Ściągnij, bo to ładna koszula i będzie szkoda, jak zostanie plama.
— Jasne, ja ją ściągnę, a ty się na mnie rzucisz — zażartował, po czym rzeczywiście zaczął rozpinać guziki. Miał już dość zwierzania się i rozdrapywania starych ran, musiał odetchnąć, choćby poprzez głupie żarty.
— Spokojnie, najpierw nacieszę oczy, potem się rzucę. Będę łaskawa i dam ci czas na ewentualną ucieczkę — odpowiedziała, po czym wstała z kanapy i poszła po następną butelkę do kuchni.
Dźwięk obcasów znowu rozniósł się po całym mieszkaniu. Po chwili dołączył do niej Colin i zaczął zapierać koszulę w zlewie. Lys z niemałym zainteresowaniem przyglądała się jego wysportowanemu ciału i skupionej twarzy. Przeszło jej przez głowę, że jest cholernie pociągający, a tamta kobieta sama nie wie, jak wiele traci.
Przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi.
— Zrobisz drinki? A ja otworzę — zapytał Colin.
Kiwnęła tylko, nadal nie odrywając od niego wzroku. Gdy uchylił drzwi, wszystko stanęło na głowie.


Piszcie, co myślicie! ;)

I jeszcze jedna ważna kwestia... nieżyjący chłopak Lys. Wojskowy, który zginął na wojnie i dla którego wojna była całym życiem +  brat Lys, który z tym wojskowym się przyjaźnił. Da się nie domyślić o kim mowa? :D


Irrepressible, jak ty pędzisz! ;O



115 komentarzy:

  1. Pierwsza! wlasciwie prawie nigdy tehonie robię, ale u Ciebie musze, skoro mam szanse :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, jestem :p Rozdział bardzop mi się podobał. Co prawda miałam wrażenie, że to już będzie post przełomowy, ale jeszcze trójeczka. to moze dobrze, bo poćwiczę cierpliwość. Zresztą ten post był równie genialny jak poprzedni, choć inaczej! pierwsza część... nie dziwię sie Catii, że jest kompletnie rozstrzęsiona. Nie wiem, w jaki sposób sobie poradzi z wiedzą, którą zdobyła. Zastanawia mnie, co planuje zrobić przez te kilka dni? Dlaczego je sobie dała? NIe dziwię też Jacobowi, że czuje frustrację, i tak jest nad wyraz spokojny... Wydaje mi się, że Catia oprozmawia z Collinem. a przynjamniej mam nadzieję, ponieważ w takim momencie naprawdę powinna.
      Jeśli chodzi zaś o Collina... Cóż, ta rozmowa z Lyss była naprawdęgenialna. również przez to, że okazuje się,że Lys=Allison, która nie jest świadoma, że Dan żyje (wiesz, że on musi żyć, nie?). W tamtej wersji za nią nie przepadałam, ale tutaj jest w niej coś, co lubię. z jednej strony to niesamowita kokiekta wykorzystującą swoje wdzięki, z drugiej jednak widać w niej inteligencję i zrozumienie, widać, że wiele przeżyła. Cieszę się, że otworzyła się przed Collinem, a on przed nią. Zmieniam zdanie co do mężczyzny - to kiedyś był dupkiem. kiedyś, kiedy być może nie potrafił tak do końca na 100% powiedzieć,m że Catia to to, i kiedy przestraszył się własnych uczuć, gdy przez chwilę uznał, że wybiera tę drugą dziewczynę. ale cóż, zachowauył się wtedy idiotycznie, a później wyjeżdżając na ponad dwa lata, zaprosił właściwie sam innych męzczyzn do poznawania Catii. Zastanawaim sie, czy gdyby głowna bohaterka wiedziała o jego obecnych uczcach (i właściwie nie ltyko obenych) i byłaby ich pewna, to czy by je odwzajemniła. Niesprawiedliwie może byłoby z mojej strony ocenianie uczuć Jacoba wobec Catii, ale wydaje mi sie, że nie są tak silne, a z pewnością nie tak... żywiołowe. I teraz mam poważny problem, bo nie wiem, czy chciałabym widzieć Catię u boku Collina czy Dana, a przecież niegdyś w ogóle bym się nie wahała przed takim wyborem. Tylko że sie obawiam, że Ty zabijesz naszego policjanta... Bo może on był dupkiem i jest teraz, odpychając po raz kolejny Catię ale teraz w jakiś sposób go podziwiam, gdyz on naprawdę wierzyu, że mimo własnej nienawiści do Jacoba, to ten tancerzyk" kocha Catię i jej nie skrzywdzi... a nie potrafi po prostu być przy niej. Szkoda... Bo ta przyjaźń też jest niesamowita i powinna trwać! Ech, ale Ty tutaj nabroiłąś, aż nieładnie moja droga :* Z niecierpliwością czekam na cd, ja chyba z tych emocji nie wytrzymam! bo 5.3 to musi być przełomówka :D
      Chciałabym Cię poinformować, że postanowiłam zmienić adres bloga na niezaleznosc-hp.blogspot.com ,jak również zaprosić na świeżo dodany rozdział :)

      Usuń
    2. No ja nie wiem czy Dan żyje;D Może mi się już znudził? xD
      Nie wiem czy 5(3) będzie przełomowy. Myślę, że bardziej 5(4). W trójce jeszcze trochę namieszam, a w czwórce coś się ułoży. Ale nie będę zbyt wiele zdradzać, bo jak zwykle powiem za dużo:D
      Nabroiłam, wiem. Wszystkich pokłóciłam, wszystkim skomplikowałam życie, ale mam nadzieję, że dzięki temu jest ciekawiej;D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Już zmieniłam adres w linkach, na rozdział przybędę niebawem ;)

      Usuń
    3. No jasne, ze jest ciekawiej, ale i frustrujaco dla bohaterow!!! I dla nas, biednych czytelników ;p.
      Okej; to 5.4 to pewnie to, na co czekam najbardziej i czego najbardziej się boję

      Usuń
    4. Taką frustrację chyba można jeszcze jakoś przetrwać, hah;D

      Usuń
  2. Ruda, rozwaliłaś mnie! Przecież wiesz doskonale, że ja UWIELBIAM, że KOCHAM takie rozdziały!!!! Ten jest z pewnością jednym z moich ulubionych!
    Matko Boska!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    (pozwolisz, że się trochę popodniecam? Pozwolisz? Pamiętaj, że kobiecie w ciąży się nie odmawia hahahahahaha)

    Matko jedyna, jak ja długo musiałam czekać na ten rozdział! Jeszcze tylko brakowało, żeby za drzwiami stała Catia i rzuciła się na Colina i byłby komplecik! Mogłabym umierać szczęśliwa i spełniona hahaha (kurde, ale brednie piszę dzisiaj! To pewnie dlatego, że nie spałam całą noc...)
    Dobra, teraz będę poważna, szczera i okrutna.
    PRZECIEŻ JA OD RAZU MÓWIŁAM, ŻE LYS, TO NASZA KOCHANA ALYSSON! Przecież to było dla mnie od początku jasne jak słońce! Pisałam to, prawda? Booże, aż się doczekać nie mogę, jak Catia dołączy do Obozu, skojarzy sobie że Catia to TA Catia i będzie niezła akcja! heheh Bardzo lubię takie komplikacje miłosne! Uwielbiam!!!
    Doobra, już, cisza!
    Catherina ma baaardzo ciężki orzech do zgryzienia. Cieszę się, że jednak podjęła decyzję o wyjeździe. Może to ją uratuje od zagłady? Podejrzewam jednak, że nie zdążą nawet się spakować... Kurde, szkoda mi jej, bo widać, że informacje od Sojusznika mocno nią wstrząsnęły. Jest nieprzytomna i osobiście wcale jej się nie dziwię. Przecież to jakaś masakra, szok. Będę trzymała kciuki, żeby jednak udało się im spakować, wyjechać i przeżyć. (oo, byłoby za pięknie).
    Ale ogólnie muszę przyznać, że Lys mi zaimponowała... W sensie, że przyznaje szczerze i otwarcie, że Colin jej się podoba, ciągnie ich do siebie najwyraźniej, ale kobieta trzyma dystans, bo doskonale wie, że Colin kocha inną. I z tego co zrozumiałam nie chce się chyba na razie wiązać z nim, bo co to za sens, jak facet myśli o kimś innym. Tak więc a tym rozdziale Lys naprawdę jest w porządku. Inna, mając przed sobą takie ciasteczko w postaci takiego Colinka, od razu by go schrupała, a ona najpierw chce go poznać, najpierw niech się jej wyżali itd, a potem się zobaczy. Widać, że nigdzie jej się nie spieszy i jest rozsądna. Chwała jej za to!
    I w ogóle zrobiło mi się żal Colina. Naprawdę! Nieodwzajemniona, utracona miłość to najgorsze uczucie chyba... Współczuję mu, lecz dobrze, że ma kogoś, komu mógł się szczerze ze wszystkiego wyspowiadać. Dzięki temu my też poznaliśmy całą historię. No cóż... stało się, jak się stało, ale najwidoczniej tak miało być. Biedny Colin... Czy za drzwiami rzeczywiście zobaczy Catię? Nie mogę się doczekać odpowiedzi...

    Ruda, Ty to umiesz budować napięcie. Genialny rozdział i bardzo dużo dialogów jak na Ciebie - cóż, czasem trzeba :D Dziękuję za miłe słowa :* Pozdrawiam i już odliczam dni do kolejnego rozdziału :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście, że możesz się popodniecać, haha:D Jakże bym mogła ci odmowić! A ty pozwól, że ja się popodniecam tym komentarzem, bo rozwaliłaś mnie totalnie, haha :D
      Jesteś totalnie poświrowaną wariatką i za to cię kocham!! :D
      Czy Alysson jest "naszą kochaną" to nie wiem:D Co prawda będzie mniejszą suczą niż w poprzedniej wersji, ale nie wiem czy zyska sympatię;D
      Ale z jednym się zgodzę w 100%, jak Al skojarzy kim jest Cat, to akcja będzie przednia;D

      Spakować, wyjechać, przeżyć... tutaj? To rzeczywiście byłoby za piękne;D Nie, skoro piszę to ja - ruda psycholka xD
      Ja nie wiem czy Lys w ogóle chciałaby się związać z Colinem. Ona szuka przyjaciela, faceta, który byłby z nią blisko, ale niekoniecznie kogoś na całe życie. Ale o tym jeszcze będzie ;)

      Rzeczywiście, dialogów było tu mnóstwo:D Ale i takie rozdziały są potrzebne. Nie chciałam ich niepotrzebnie przerywać jakimiś długimi opisami, żeby nie przynudzić.
      Ogromnie się cieszę, że tak ci się podobało! I zdradzę w sekrecie, że następny też może wywołać emocje;D A przynajmniej mam taką nadzieję :D

      Dziękuję za komentarz kochana! ;**

      Usuń
  3. Jestem bardzo niedomślna. Mooożliwe, że to jest koleś, który z którym Catherina spotkała się w popzednim wpisie.
    Przed drzwiami stała Cat, to jest do przewidzenia.
    To było faktycznie słodkie. Ta historia nieodwzajemnionej miłości. Ale moim zdaniem jest głupim egoistą i dostał za swoje. Rozwalało mnie to jak określał Jacoba. "Tancerzyk" jaka pogarda.
    No to czekam na następny, jestem ciekawa co zrobi Cat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha no rzeczywiście zabrzmiało to trochę pogardliwie. Ale tak miało być;D Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  4. Z pozoru wydaje się, że jest to taki rozdział "zapychacz", ale gdy przeczyta się do dokładnie i dostrzeże pewne elementy to nie ma opcji, by go ominąć, bo wnosi w całość trochę faktów.
    Zwierzenia Colina są czymś, czego w sumie to mi brakowało, ale dotarło to do mnie dopiero teraz. A ta Lys, niby fajna, ale nadal coś mi w niej... huh, jestem przewrażliwiona chyba.
    Co do zachowania Catii to właściwie się jej nie dziwię. Jacob ma prawo mieć problem z jej osobą, jak i tym co się dzieje, bo właściwie to ma coś zrobić, a nie wiem nic. Nie wiem po co, ani dlaczego. Na jego miejscu pewnie zrobiłabym na przekór, by wymusić coś na osobie, która nie mówi, co jest grane... Ale to tylko ja i pewnie bym nie zdążyła, bo... coś tam XD
    Cameleon wspomniała, że w drzwiach stanęła Catia i miałoby to sens, ale... mógł być to też ktoś inny, co może nawet namieszałby bardziej niż Cat. Ale czy tak będzie? To wiesz tylko Ty.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam!
      Gif mnie urzekł. Ale to nie to, o czym zapomniałam. Miałam coś jeszcze napisać o Lys. Bo tak sobie kminiłam... I te twoje podpowiedzi (uznajmy, że nie brzmią złośliwie XD)... czyżby to była nielubiana, z poprzedniej wersji, Alysson. Bo jej brat, i wojsko i w ogóle...

      I wiesz... byłby jaja, jakby to ktoś związany z jej osobą staną w drzwiach u Colina... XD

      Usuń
    2. Rzeczywiście nie ma tu zbyt wiele akcji, ale myślę, że ten rozdział był cholernie potrzebny, by wyjaśnić jak wyglądają i wyglądały stosunki między bohaterami. No te moje podpowiedzi myślę, że są dość... jednoznaczne, ale wprost nie powiem kim jest Lys;D

      Dziękuję bardzo za komentarz! ;*

      Usuń
  5. Cześć!
    Rozdział wspaniały i trochę... taki inny. Chyba z powodu wspomnień Colina. Naprawdę wiele się dzięki nim wyjaśniło. Podziwiam Colina, że potrafił przyznać się do błędów, jakie popełnił i to przed kobietą. Wydaje mi się, że mężczyznam nie łatwo przychodzą takie rzeczy. Potrafił też krytycznie ocenić siebie takiego, jakim był, a był kobieciarzem. Chyba jedbak sam jest winien sytuacji w jakiej się teraz znajduje. Dlatego ttym bardziej nie powinien się wyrażać o Jacobie w dość nieprzyjemny sposób, choć tak naprawdę nic takiego nie powiedział.
    Ze wspomnień Colina wynika, że Catia to ostra babka, ale trochę nie spodziewałam się, że aż tak twardo trzyma się wyznaczonych sobie zasad. Żeby tak usilnie trzymać Colina na dystans w tych najbardziej intymnych relackach? Nie dziwię się zaskoczeniu Lys.
    A właśnie - Lys. Jak to wszystko się zazębia... Ale ja nie o tym chciałam. Wydawało mi się, że ta jakaś kobieta Colina to zwykła przykrywka, albo przygoda na jedną noc.. A tu takie zaskoczenie. Oni rozmawiali sobie jak najlepsi przyjaciele. Po początkowym opisie kobiety, jaki zaserwowalaś, miałam o niej dość niskie mniemanie, a potem dowiedziałam się o tragedii, jaka ją spotkała. Jak mogłam zapomnieć, że nie powinno się oceniać ludzi po pozorach???
    W tym wszystkim współczuję też Jacobowi. On w końcu zwariuje, bo naprawdę nie wie co się dzieje. Catia nie wtajemnicza go w swoje sprawy. Teraz wymyśliła wyjazd. .. No tak. Możnaby pomyśleć, że to właśnie ona pojawiła się w drzwiach mieszkania Colina. Byłoby ciekawie, ale to chyba niemożliwe. Ona zapewne zajmuje się pakowaniem przsd wyjazdem, a nie odwiedzaniem kumpla, który jej zdaniem ześwirował. Kto to może być? Na pewno się dowiemy.
    Co do poprzsdniego rozdziału, nie chciałam całkowicie wykluczać Colina z roli Sojusznika, bo po Tobie można się slodziewać wszystkiego. Potrafisz zaskakiwać i tyle :) Wiem, że Catia poznałaby go przecież po głosie, ale teraz istnieje tyle nowych wynalazków, technologii, że zmiana głosu nie byłaby trudna.
    Przy okazji, u siebie w moich wyjaśnieniach odniosłam się do Twojego komentarza, ale nie myśl, że źle go odebrałam. Dałaś mi nim do myślenia i stąd te wyjaśnienia :) A nawet gdyby tak było to co? Każdy ma prawo do własnej opinii. Dobrze jest poznać czyjś punkt widzenia :) Przepraszam, że piszę to tutaj, ale chciałam, żebyś wiedziała.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacob i Colin nigdy nie darzyli się sympatią, choć ze względu na Catherinę trochę to w sobie ukrywali. No a przy Lys Colin nie musiał udawać, stąd te niemiłe określenia. W końcu on i J są przeciwnikami:D
      A ja Ci powiem, że na miejscu C robiłabym chyba tak samo xD Colin to babiarz, skąd miała wiedzieć, że nie będzie dla niego tylko zabawką?
      No rzeczywiście, zmiana głosu nie byłaby trudna, tym bardziej dla Colina, który się na takich rzeczach pewnie zna. Ale nie, to jedno mogę powiedzieć, że Sojusznikiem jest całkiem inna postać;)

      Nie przepraszaj, że napisałaś tutaj, to też jest dobre miejsce na tego typu rozmowy. W końcu nie przyszłaś ze spamem, tylko odpowiedzią. Cieszę się, że dałam ci do myślenia;) Ale po prostu nie wiedziałam, czy wyraziłam się na tyle precyzyjnie, by można było zrozumieć dokładnie to, co chciałam przekazać;D

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  6. Ojejku nie wiem co napisać opowiadanie bardzo mi się podobało i wcześniej myślałam ze Colin jest takim facetem zalicz zapomnij jednak jego zwierzenia Colina mnie zaskoczyły i teraz jest mi go zal kocha Catherine a ona jest kim innym smutne
    Może w drzwiach będzie Catherine chociaż pewnie nie przecież powinna pakować walizki ?
    Czekam na next
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny Ela
    Opowiadanie wspaniałe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pozornie Colin jest właśnie takim zalicz-zapomnij, ale w głębi duszy, to wrażliwy, dobry facet;)
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  7. Colin mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że tak łatwo przyzna się do swoich uczuć prawie obcej kobiecie. Myślałam, że jest bardziej odpowiedzialnym facetem, a tu proszę, jednak okazał się płytki i kochliwy. Przynajmniej do czasu. Imponuje mi to, że kocha Cat i szanuje jej szczęście z Jacobem. Nawet jeżeli nie wypowiada się o jej narzeczonym pochlebnie. Nie powinien tak krytykować Jacoba, w końcu sam oddał mu Cat. Troche hipokryta z niego. Ale słodki hipokryta. Był idiotą, że zostawił dziewczynę dla kogoś innego. Eh. Szkoda troche, tworzyliby ładną, słodziaszną parkę.
    Na miejscu Cat pewnie bym Colinowi nie wybaczyła. Zdrady się nie wybacza. Jeżeli raz się tak po prostu odkochał, dlaczego miałby nie zrobić tego po raz kolejny? Bałabym się mu zaufać w kwestii związku. Mam w ogóle dziwne wrażenie, że Jacob bardzo oddala się od Cat. Czy na pewno wyjadą?
    Lys mnie z deka denerwuje. Jest nieobiektywna. Usprawiedliwia zachowanie Colina, nie biorąc pod uwagę tego, jak czuła się Cat. "Przeszło jej przez głowę, że jest cholernie pociągający, a tamta kobieta sama nie wie, jak wiele traci." - Za tą myśl najchętniej bym ją powiesiła. Nie wie jak wiele traci? To raczej Colinowi powinna współczuć, że był takim matołkiem. Jakoś nie polubiłam jej od pierwszej chwili jak się pojawiła.
    W drzwiach pewnie stoi Cat. Pewnie chce powiedzieć Colinowi żeby wyjechał z nią i Jacobem. Przynajmniej ja bym tak zrobiła. Nie chciałabym zostawiać przyjaciela, wiedząc, że jak go nie zabiorę ze sobą, to umrze.
    Co się stanie z miastem? Na miejscu Cat pewnie schowałabym się pod kołdrę i wypłakiwała w poduszkę. Zginą wszyscy, których zna, których kocha. Musi być jakiś sposób by to powstrzymać! Trzymam za nich kciuki!
    Czekam na ciąg dalszy! Mam nadzieję, że będzie troszkę bardziej optymistyczny. ;< Bo ten z lekka dołuje. Tyle nieszczęśliwych miłości i cierpienia.
    Pozdrawiam! ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie obcej, ale jednak bardzo bliskiej. Oczywiście, że nie powinien krytykować Jacoba, ale czy w normalnym, realnym świecie nie wyglądałoby to właśnie w ten sposób?:D
      O proszę, ostre słowa na temat Lys! Ale podoba mi się to. Rzeczywiście ona patrzy nieobiektywnie na tę sprawę, ale mogę zdradzić, że to taka postać, która nie raz wzbudzi kontrowersje.
      Chyba nie mogę obiecać, że następny rozdziały b będą weselsze. Czeka nas jeszcze kilka takich... dołujących xD Ale potem będzie lepiej;D

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  8. Jestem!
    Na początku cholernie przepraszam, że wpadam do ciebie dopiero teraz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, chociaż go przeczytałam, ale... ostatnio cierpię na wieczny brak czasu, a przygotowania do matury wcale mi tego wszystkiego nie ułatwiają...
    Rozdział cudowny! Powtarzam się po raz milionowy, jak zdarta płyta, ale nawet nie wiesz (a może i wiesz, w końcu to twoje dzieło), jak świetnie czyta się całość, tak lekko, że aż chciałoby się więcej i więcej :D
    Powiem szczerze, że Colin bardzo mnie zaskoczył. Chociaż to "bardzo" jest w tym momencie chyba nawet zbyt małe. Nie sądziłam, że to wszystko się potoczy się w taki sposób, że tak łatwo przyjdzie mu wyznawanie uczuć. Nie spodziewałam się tego i... trochę nie wiem, co mam do końca o tym myśleć. Kolejny huragan, krążący po mojej głowie.
    Założę się, że w drzwiach stoi Cat. Chociaż nie, nie lubię się zakładać, bo z reguły je przegrywam, ale odnoszę właśnie takie wrażenie, że to ona tam się pojawi.
    Zobaczymy, co z tego wyniknie :)
    Czekam!
    Buziaki :**
    PS. Świetny gif ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że przeczytałaś ;)
      Bardzo się cieszę, że tak dobrze ci się to czytało ;* Mnie, jako autorce podoba się to, co piszę, ale nie mogę wiedzieć, jak odbierają to inni. Dlatego dziękuję, że mnie o tym poinformowałaś.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  9. I jestem! xD Znowu wracam xD W każdym bądź razie czasu trochę jest, więc WiZ na mnie czeka ♥
    Catia jednak postanowiła posłuchać Sojusznika i uciec z Jacobem. Co ona chce załatwić? Pojechać do departamentu i wziąć urlop? Niee! To później, ale jestem w 100% pewna, że pojechała ostrzec Colina! Mimo, że zachował się wobec niej jak dupek po raz drugi to Morgan i tak się o niego martwi. Rozumiem również, iż Jacob ma prawo mieć już dość wszystkiego. Starał się być wyrozumiały dla narzeczonej, ale wszystko ma swoje granice. Teraz Catia musi mu wyznać prawdę i jestem ciekawa reakcji Jacoba jak usłyszy w jakie bagno wpakowała się jego ukochana.
    Nareszcie uchylony rąbek tajemnicy (związek C&C). Ich poznanie się było takie zabawne, ale zarazem trochę słodkie, że aż cały czas szczerzyłam się do monitora... xD Gdyby ktoś z mojej rodziny wszedł do pokoju i to zobaczył uznałby, iż coś jest ze mną nie tak - uśmiecham się jak głupia do urządzenia haha xD Nie no żarcik xD Akurat domyśliliby się, o co chodzi :D W każdym razie Lys jednak nie wydaje się taka zła, choć pozory mogą mylić. Jak na ten moment przed nią Colin się otworzył i opowiedział szczerze o związku z Catią. Wiedziałam po akcji z tą suknią ślubną, iż jest cholernie nieszczęśliwy, ale nie spodziewałam się, że aż tak! Jednak trochę sobie na to zasłużył i tego nie da się ukryć. Teraz rozumiem powód, dla którego powiedział Catii o poznaniu kogoś - nie chciał być blisko niej, bo najchętniej zacząłby o nią walczyć. Jednak ona kocha Jacoba, dlatego nie chciał jej tym bardziej ranić. Sam z tego powodu będzie nieszczęśliwy, ale uznał, że tak będzie lepiej, a za jakiś czas Catia zapomni. Czas nie zawsze leczy rany, niestety coś o tym wiem :(
    Błędy:
    "Muszę cię coś prosić." - to powinno brzmieć "muszę cię o coś prosić";
    "Tamtego dnia włożyłą czarną dopasowaną sukienkę do połowy ud oraz wysokie szpilki" - tutaj wyraz "włożyłą" powinien brzmieć "włożyła";
    "zaśmiał się, na co brunetka wzruszyła jedynie ramionami" - Lys ma czarne włosy, więc tutaj "brunetka" nie pasuje;
    "a to tylko potwierdziło plotki, które krążyły o mnie w całym departamencie" - a tutaj zamiast "potwierdziło" powinno być "potwierdziły".
    Hmm jeżeli chodzi o chłopaka Lys i jej brata. Coś mi się wydaje, że albo pracują z dragonami, albo jeden z nich jest Sojusznikiem! Może jej chłopak wciąż żyje i to on nim jest? Albo jej brat i chce ją chronić? Zainteresował się Catią, bo uznał, że nigdy się nie podda i zginie, a tego Colin nie przeżyje? Lys też przez to by była nieszczęśliwa xD Nigdy nie czytam na "odwal się", ale czasem również czegoś się nie domyślę. Na ten moment o tych panach wiem niewiele, lecz wysnuć kilkanaście teorii już mogę xD
    W tym komentarzu za bardzo się nie rozpisuję, bo w poprzednim napisałam litanię na 2 komentarze, bo w 1 nie chciało mi zmieścić, ponieważ przekroczyłam dozwoloną ilość znaków... chamstwo xD
    Ten post nie rozwiał żadnych wątpliwości z poprzedniego rozdziału, ale dodał kolejne osoby do układanki, które na pewno nie są bez znaczenia xD Sama już nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć :P
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile Catherina jakoś daje sobie radę, to Jacoba chyba przerosłyby wiadomości o tym wszystkim:D Dlatego nie dziwię się, że jesteś ciekawa, jak by na to zareagował. Tak, to by mogło być ciekawe xD
      Czemu myślisz, że domyśliliby się, dlaczego szczerzysz się do monitora? To u ciebie norma? haha :D

      Bardzo dziękuję za wytknięcie błędow ;* Nie zgodzę się tylko z tą brunetką. Według słownika PWN brunet to osoba o czarnych włosach, więc nie popełniłam błędu. Ale sama przez całe życie myślałam, że brunetka ma brązowe włosy... To się logiczne wydaje, a jednak tak nie jest xD
      Z tym "potwierdziły" też się chyba nie zgodzę. Chodziło mi o to, że COŚ potwierdziło plotkę, a nie że plotka coś potwierdziła. Rozumiesz? :D
      Myślę, że jakbyś na moment powróciła do prologu, to wielu rzeczy byś się domyśliła;D

      Dziękuję bardzo za komentarz! ;*

      Usuń
  10. Mi zawsze było szkoda Colina z tą jego niespełnioną miłością. Wiem, że on ją oszukał, dopiero dzisiaj poznaliśmy całą tą historię ze szczegółami, ale to nie zmienia mojej opinii o Colinie. Owszem, zachował się jak świnia, ale zrozumiał swój błąd i żałuje. Nie wiem czy jemu i Catii się ułoży, ale chciałabym tego bardzo. Rozumiem dlaczego dziewczyna się nie domyśliła uczuć przyjaciela, on potrafi bardzo dobrze kłamać. Najgorsze, że prawda chyba niewiele by zmieniła. Chociaż może...
    W sumie trochę mnie zaskoczyło, że Lys i Colin się zaprzyjaźnili. Myślałam, że on raczej ucieka przed swoimi uczuciami, wykorzystując przy tym Lys, ale to wygląda całkiem inaczej. Oni raczej sobie opowiadają o swoich przeżyciach i nie ukrywam, że taka relacja podoba mi się o wiele bardziej. Jeśli chodzi o brata Lys to oczywiście od razu pomyślałam, że chodzi o żołnierza wymienionego w prologu, tylko szczerze mówiąc na śmierć nie pamiętam imion...
    Zapraszam na nowy rozdział na http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, czyli jednak zdołałam coś namieszać, a potem zaskoczyć. Rzeczywiście mogło wyglądać, że Colin wykorzystuje Lys, żeby zapomnieć. Chyba nawet zrobiłam to specjalnie, żeby teraz kompletnie odwrócić tą sytuację.
      Brat Alysson z prologu nie był żołnierzem. Żołnierzem był Dan, czyli hm... przyjaciel Alysson i jej brata Mangusa ;) Ale mało o nich było, więc to może się mylić;D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  11. Właśnie w tym rozdziale zaczęłam powoli kumać. Idiotka ze mnie, no ale.
    „Nadal cierpię, nadal cholernie za nim tęsknie” – tęsknię.

    Właściwie to brak mi słów. To bardzo druzgocący, emocjonujący rozdział, pełen bólu i skrajnych emocji. Z jednej strony żal mi Jacoba, który jest jakby poza tym wszystkim, nie ma o niczym pojęcia, jest zagubiony, a jednocześnie wścieka się, bo nic nie rozumie. Mam tylko nadzieję, że posłucha swojej narzeczonej. Że domyśli się, iż sprawa jest najwyższej wagi, że zna swoją kobietę na tyle, by po raz kolejny zaufać jej, uwierzyć na ślepo.
    Co do rozmowy Colina z Lys... Wspomnienia Alysson zaczynają nadawać większego sensu, puzzle zaczynają do siebie pasować. Strasznie lubię to w opowiadaniach, historiach, książkach. Kiedy autor dawkuje jakieś szczegóły, a potem okazuje się, jak piękną układankę z nich budował, jak składają się do kupy i zaskakują. Mistrzowsko to opanowałaś. Sama nie uknułabym czegoś takiego.
    Jak rozumiem, Catia przybiegła do Colina, to w zasadzie jasne.
    Ach. Bardzo podoba mi się prawdziwa relacja Lys, jaką przedstawiłaś w tym rozdziale. Jest realna, logiczna. Zarówno Colin, jak i Lys, stracili swoją najprawdziwszą miłość i obydwoje ze stratą nigdy się nie pogodzą. Usiłują oderwać się jednak od bólu, szukając przelotnych uczuć w ramionach... przyjaciela. Podejrzewam, że dla ich typów charakterów to dobra, ale - jak wiadomo - tymczasowa odskocznia. Tak, czy inaczej, stworzyłaś bardzo logiczne i prawdziwe pod kątem psychologicznym postacie.
    I bardzo się cieszę, że nareszcie w całości poznaliśmy historię związku C&C. Wspomnienia Colina są niesamowite, barwne, romantyczne. Widzę obrazowo każde z nich, zamglone, lecz wyraźne, bo pielęgnowane przez jego serce i duszę.
    Dobra. Wybacz, dziś moje komentarze są wybitnie beznadziejne, ale alergia wyłącza mi mózg.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak wielki uśmiech na twarzy wywołują u mnie twoje komentarze. To niesamowite ile chęci i weny do pisania potrafisz mi dać ;*
      "Widzę obrazowo każde z nich, zamglone, lecz wyraźne, bo pielęgnowane przez jego serce i duszę." - mega podoba mi się to zdanie!

      Bardzo się cieszę, że ci się podobało i że te wspomnienia zdołały wywołać emocje. A jeśli chodzi o moje postacie, to staram się pracować nad tą stroną psychologiczną, żeby dać im trochę realizmu. Bardzo się cieszę, że udało mi się to w tym rozdziale;*

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
    2. Aww, teraz to aż się zarumieniłam. :3

      Usuń
    3. A ja się rumieniłam jak czytałam Twoje pochwały! ;D

      Usuń
  12. Jestem. ^^
    Do znudzenia będę powtarzać, że rozdział - mistrzostwo. Ty w końcu innych nie piszesz. :)
    Kurcze... zabiłaś mnie tym wątkiem z Collinem i Catią.
    Sama nie wiem, co powinnam czuć. Szkoda mi Collina, bo de facto Catia pozostaje dla niego dalej odległym marzeniem, ale z drugiej strony - on ją oszukał, a oszustw się nie toleruje. One zawsze pozostawią na naszym życiu jakieś piętno. W tym przypadku jest to strata Catii przez Collina. On sam wydaje się naprawdę zagubiony. No, najlepiej chyba świadczy o tym fakt, że zwierzył się obcej kobiecie. Zatem czuje się chyba również samotny... ;/ Na dodatek, zrzucił tę maskę, którą nosi zazwyczaj, bo na co dzień, to on się raczej tak nie zachowuje...
    Naprawdę ciekawie skonstruowana postać, Kochana. :)
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Colin chociaż wydaje się otwarty, rozrywkowy i tak dalej, to tak naprawdę skryty i tajemniczy facet. Masz rację, że on zazwyczaj nie zachowuje się w ten sposób. Ale Lys nie jest dla niego tak do końca obca. Znają się niedługo - to fakt - ale są sobie bardzo bliscy. Może dlatego, że oboje cierpią?
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  13. O, jaki wspaniały rozdział. Czekałam na niego bardzo, bo chciałam wreszcie wiedziec jak to z tą Catią i Colinem było. I już mniej więcej wszystko jasne.
    Hm, ja wiem, że Colin zlamił. I to zlamił porządnie. Ale nadal jest mi go szkoda. Bo jemu naprawdę strasznie na tej Catii zależy. Taka nieszczęśliwa ta jego miłość. Zawsze mi szkoda takich osób, które popełnią jeden błąd i sobie całość zepsują. Najgorzej, że teraz ten Colin Catii musiał tak nakłamać i to niefajne. Ale trochu go rozumiem chce jakoś sobie z tym poradzić, bo ile można wzdychać, rozpamiętywać i przeżywać. Co prawa, jak widać, niezbyt mu się to udaje, no ale próbować można.
    Aaaa, Lys to Lys, ale czadowo!
    W ogóle trochę lipa, bo obstawiam, że to Catia stoi u drzwi i zobaczy Colina razem z Lys. I to niekoniecznie może być coś dobrego w tej sytuacji.
    Szkoda mi Tancerzyka, jak to ładnie Jacoba określił Colin. On taki nieświadomy, teraz jeszcze przerażony. Biedak, po prostu biedak.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, a ja zła kazałam tak długo na niego czekać;D Ale myślę, że teraz wywołał więcej emocji, niż mógłby wcześniej.
      Haha "biedak, po prostu biedak". No cóż, Jacob chyba nie pasuje do tego świata, po prostu;D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  14. Po tym rozdziale lepiej mogę zrozumieć Colina.
    Bardzo dobrze udało mu się ukryć uczucia, że Catia się nie domyśliła. Dobrze, że przyznaje się do swoich błędów. Z drugiej strony Catię też bym zrozumiała, bo jednak Colin ją oszukał i tego mogłaby mu nie wybaczyć.
    Myślę, że on i Lys raczej nie będą ze sobą. On dalej kocha Catię, a ona żyje jeszcze miłością do dana. O swoich miłościach raczej nie będą chcieli zapomnieć chociaż szczęśliwie się nie skończyły.

    Catia wpakowała się w problemy, z których tak łatwo nie wyjdzie. Niedługo będzie musiała o tym powiedzieć Jacobowi. Ciekawe jak Jacob na to wszystko zareaguje.
    Może to Catia przyszła do Colina, żeby jemu też kazać uciekać.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział chyba własnie po to był - żeby lepiej zrozumieć Colina.Jemu po prostu łatwiej było ukryć uczucia, niż o nich mówić.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  15. Tak, tak, tak! Ten rozdział to był majstersztyk. Uwielbiam takie flashbacki z przeszłości. Zarówno historia Lys, jak i Colina bardzo mnie wzruszyły. Naprawdę. A to się nie zdarza często w czytanych opowiadaniach. Ale być może przez to, że oboje opowiadali to w pierwszej osobie, tak personalnie, wiesz o co chodzi, to było to prawdziwsze. Co do połączeń w tej historii, mam swoje przypuszczenia, a właściwie prawie jestem pewna, kim był On. Aczkolwiek wolę sobie to zostawić na następne rozdziały i rozkoszować się swoim zmysłem upośledzonego Sherlocka.
    Ach, chciałam napomknąć, że bardzo lubię postać Lys. Upadła kobieta, która powstała na nowo. Zbudowała siebie po najboleśniejszym upadku. Lubię takie.
    No i rozumiem, co się stało między Colinem i Catią, a właściwie, co się nie stało. Oni mają między sobą niedopowiedziane napięcie seksualne. A oprócz tego, Colin kocha ją o tyle bardziej, o ile dotkliwiej uświadamia sobie swoje błędy. Strasznie smutna historia. Ale nie od dziś wiadomo, że nie wiemy, co mamy dopóki tego nie stracimy.
    Tak się skupiłam na Colinie i Lys, że prawie zapomniałam o początku, który był przecież równie emocjonujący, chociaż na innym poziomie. Tu wszystko zaczyna nabierać rumieńców, a ja zaczynam się obawiać, czy związek Catii to przetrwa. Prosi o naprawdę wiele i w dodatku bez zadawania pytań. To może być za dużo nawet dla tancerzyka.
    No i końcówka. To znaczy, ostatnie zdania. Ach, przykułaś mnie do ekranu monitora i nie chcę, żeby ten rozdział się kończył, a tu trzeba czekać na następny! Na pewno się przy nim pojawię.
    candlestick z
    Crown's Jewel.
    Buzzing Blood

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak wiem o co chodzi. Jak takie osobiste wydarzenia opowiada narrator to mniej się można w to wczuć, niż gdy bohater mówi osobiście. Też mam takie odczucia;D
      "niedopowiedziane napięcie seksualne" - genialne określenie!
      Bardzo mnie cieszy, że się podobało! ;** I dziękuję za komentarz!

      Usuń
  16. Cześć :)

    Jacob robi się mniej wyrozumiały, ale nie dziwię się, że ma już dość. Catia nie mówi mu prawdy, daje jakieś słowne poszlaki, ale nie dzieli się swoimi emocjami i myślami, to może irytować.
    Chcę Ci podziękować za to, że wyjawiłaś nam historię Catheriny i Colina. Wiemy już, co między nimi. Szkoda, że Bonnet cierpi nieszczęśliwie zakochany, ale czy powinien próbować rozwalić związek Catii - nie wiem. Odrobinę rozumiem już teraz jego ból i inaczej patrzę na jego zachowanie. Trzymam kciuki, by i dla niego w końcu zaświeciło słońce, tak na dłużej. Choć końcówka może tego nie przynieść. Czyżby to była Morgan? Byłoby ciekawie, gdyby się natknęła na Lys w mieszkaniu zawodowego partnera.
    Wspomnienia Lys o Danie i Magnusie - kurczę, zmieniłaś ich historię, ale mnie się ona podoba od poprzedniej! Bo nie będzie ukrywania uczuć do Dana, dziwnych podchodów, które mnie wkurzały.
    Jestem ciekawa, co wymyśliłaś dalej. Bo mimo wiedzy o tym, jaka jest przeszłość, trudno mi powiedzieć, jaka będzie przyszłość.
    Na nowo mnie zainteresowałaś, brawo! :D

    Czekam na nn ^^
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tamto ukrywanie uczuć Dana do Alysson bylo trochę... dziecinne. A to dorośli ludzie, więc ten wątek MUSIAŁ ulec zmianie. I to dużej. Cieszę się, że teraz podoba się bardziej ;* Mam nadzieję, że już nie będą wkurzać;D No i ogromnie się cieszę, że znowu zdołałam cię zainteresować. To dla mnie wiele znaczy ;*

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  17. Bosh... jak mnie tu dawno nie było! Jeszcze dziś się biorę za nadrabianie. To będzie dobry przerywnik od francuskiego ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam w dniu publikacji, ale teraz dopiero mam czas wejść i skomentować.
    Trochę martwi mnie zachowanie Cath. Rozumiem ją w zupełności, ale boję się o jej psychikę po prostu. Coraz bardziej czuję, że tą sprawę można rozwiązać tylko działając na własną rękę. Skoro tamci mają całą władzę w kieszeni, to nie widzę innego wyjścia.
    Tylko to, że Cath chce wyjechać to niezbyt mi się podoba. Możliwe też, że ma plan i wyjedzie tylko oficjalnie. Nieoficjalnie zaś zbierze sprzymierzeńców i zaplanuje jak uratować świat! Wiem, poniosło mnie trochę. :D
    Colin...teraz jakoś bardziej go rozumiem, ale nadal trzymam kciuki za to, żeby wyszło mu z Cath. Mimo, że lubię Jake i jakoś mi nie przeszkadza, to nie widzę go na dłuższą metę u boku Cath.
    To tyle na razie ode mnie :)
    Czekam na kolejną część!
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to ja nie wiem, czy tę sprawę da się rozwiązać xD Na pewno nie w pojedynkę. A Catherina mimo wszystko chyba nie będzie chciała być bohaterką za wszelką cenę.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  19. Znowu nie trafiłam. Catia chce uciec. A myślałam, że jednak ta kobieta jest nie do zdarcia jeśli chodzi o prowadzenie sprawy, w jaką obecnie się zaangażowała. Ale to dobrze. Mierzy swoje siły na zamiary i nie zamierza walczyć z wiatrakami. Szkoda mi nieco Jacoba. Biedny, nie rozumie co się wokół dzieje a także tego, czym nieustannie martwi się jego narzeczona. Kobieta powinna powiedzieć mu prawdę. Przecież za niedługo miała zostać jego żoną, a małżeństwo nie powinno się przed sobą zamykać i mieć sekretów. Poza tym, Catia poczułaby się o wiele lepiej dostając wsparcie od Jacoba, a mam wrażenie, że jedynie znowu stara się zbudować mur. A ostatnio było już tak dobrze…

    W tym rozdziale wrócił Colin, którego tak lubię. Wprawdzie nie w towarzystwie Cati, ale Lys, no ale najważniejsze, że już bez swoich fochów. Co do Lys, mam pewne przypuszczenia co do tego kim jest ta kobieta, ale nie będę o nich pisała, bo pewnie i tak za niedługo okaże się, że wcale nie miałam racji :)

    Colin zachował się nie w porządku, wobec Catii. Oj nawet bardzo, ale jakoś to nie zmniejszyło mojej sympatii co do tego mężczyzny. Ba, nawet mi go szkoda, bo popełnił jedno głupstwo i przez to cierpi od bardzo dawna. Wychodzę z takiego założenia, że tak naprawdę powinien porozmawiać o tym z Catią. Przyznać się do błędu itp. Myślę, że wówczas byłoby łatwiej i jemu i jej. Catia z pewnością wiedziałaby o co chodzi mężczyźnie i przemyślałaby całą tą sytuację (bo może ona też skrycie jeszcze coś do niego czuje?). Colin gdyby dostał kosza od kobiety to albo by się wycofał i miałby sytuację czystą, albo mógłby się jeszcze spiąć i zawalczyć o serce kobiety, bo ma narzeczonego, ale póki jeszcze nie wyszła za mąż to byłaby jeszcze drobna szansa na to, że może ta kobieta wybaczyłaby jego błędy z przeszłości. Nie ukrywam, że o wiele bardziej widziałabym Catię u boku Colina niż Jacoba, którego, owszem, lubię, ale chyba to wszystko :)

    Mam dziwne wrażenie, że za drzwiami Colina przywita Cat, ale szkoda, że muszę czekać z tym aż do następnego rozdziału, by móc się o tym przekonać :)

    I co do „kolejnej wersji” – jeśli będzie ona książkowa, to ja poproszę taką wersję z podpisem i dedykacją. Wtedy to już w ogóle będzie mi się super czytało :) A to opowiadanie ma dużą szanse na to, by zostać wydane, więc jej tylko nie zmarnuj! :)

    Jeszcze dodam, że ten komentarz, chociaż niedługi, powstawał kilka dni. Z braku czasu co dzień zaczynałam pisać i coś lub ktoś zawsze mi przerywał. Dopiero dziś udało mi się go wstawić. Mam nadzieję, że nie napisałam jakiś głupot, bo w sumie rozdział przeczytałam dawno i mam nadzieję, że przez tych parę dni, fakty o których się dowiedziałam nie pomieszały mi się w głowie :)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to kiedyś wydam to na pewno dostaniesz dedykację;) Twoje komentarze są dla mnie ogromną pomocą w pisaniu, więc jak mogłoby jej zabraknąć? O ile w ogóle wytrwam, żeby to skończyć xD

      Niedługi komentarz? Chyba żartujesz! Jest bardzo długi! A głupot żadnych nie zauważyłam ;) Kurde, w sumie to zgadzam się ze wszystkim co tu napisałaś i ja sama mam takie samo zdanie na temat tego, co się tu dzieje. Chyba wychwyciłaś wszystko, co chciałam przekazać;D To, że Catherina się znowu trochę odgradza, to że Colin w głębi duszy nadal jest tym samym fajnym Colciem co na początku no i że powinien powiedzieć o wszystkim Catherinie wcześniej. A jeśli o to kto pasowąłby do niej lepiej pewnie masz rację, że Colin. W sumie sama tak uważam xD Ale serce nie sługa :D Chociaż... czas wszystko zweryfikuje;D

      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
    2. Ej, bo jeszcze zacznę wierzyć, że może tej dwójce się uda coś stworzyć, o ile w tej wersji nie zabijesz Colina :) A mam taką cichą nadzieję, że go oszczędzisz :)

      Musisz wytrwać w napisaniu tego do końca. Ja Ci łatwo nie odpuszczę :) Będę Cię odpowiednio motywowała :) A chociażby i nawet siłą! :)

      Usuń
    3. A no właśnie, o ile nie zabiję.
      Powiem ci, że im bliżej do końca, tym mi ciężej xD Może dlatego, że czytelników ubywa zamiast przybywać i to jest dość frustrujące. Ale wytrwam. W końcu Walczę i zwyciężę! :D

      Usuń
  20. Hejka :)
    Nie dziwię się Catii, że jednak postanowiła wyjechać. To, co powiedział jej Sojusznik było naprawdę creepy. Teraz tylko pozostaje pytanie, co na ta Jake, bo gdyby mi ktoś coś takiego powiedział, to raczej nie wzięłabym go na poważnie. No ale jego narzeczona jest policjantką, powinien być przygotowany na takie akcje.
    Szczerze mówiąc, gdybyś nie podpowiedziała tym dopiskiem, to nawet nie przypuszczałabym, że to Alysson. W tej wersji nie było jej jakoś tak szczególnie dużo, więc nawet nie przyszłaby mi na myśl. Ale jeśli to rzeczywiście ona... to WOW. Nie mogę się doczekać, aż to wszystko złączy się w całość.
    Colin na pewno nie zachował się jak przykładowy chłopak i nawet nie jest mi go szkoda - dostał to na co zasłużył, ale lubię go wystarczająco mocno, żeby cieszyć się, że znalazł sobie powiernika w postaci Lys.
    Co mogę jeszcze dodać... Tylko że czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie byś się nie domyśliła?:D A ja myślałam, że to będzie wręcz oczywiste. Ale niedługo wszystko złączy się w całość i zacznie powoi wyjaśniać, więc może więcej rzeczy stanie się oczywiste;)
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  21. No i proszę. Kolejny genialny rozdział. Jak ty to robisz, Rudzielcu? :D Uwielbiam takie emocjonalne momenty, a tu było ich mnóstwo. Najpierw biedna, roztrzęsiona Catia i jej decyzja o wyjeździe... potem zwierzenia Colina i Lys, no a na końcu bomba w postaci niespodziewanego gościa. Czytało się to naprawdę genialnie. Podobało mi się przywołanie początków znajomości C&C - takie to urocze było na tym parkingu i w ogóle no... ich relacja jest taka skomplikowana, ale podoba mi się. Tylko żal mi w tym wszystkim Colina. Cat to miłość jego życia, a on to wszytko spieprzył i teraz nawet boi się naprawić. Strasznie się musi męczyć, obserwując jej szczęśliwy (no może już nie tak bardzo) związek z tancerzykiem, ale fajnie, że chociaż zdecydował się wygadać Lys. A co do samej Lys, to nie jestem do końca przekonana, a jeśli chodzi o tego wojskowego, to chyba muszę wrócić do prologu, bo coś mi świta, ale już nie pamiętam co dokładnie tam było xD
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no nie wiem, po prostu się staram ;D
      No prolog był dodany już dawno temu, więc w sumie ma prawo coś tam nie świtać;D
      Bardzo się cieszę, że się podobało! I dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  22. Jestem i ja :D
    Cholera wcale się nie dziwię, że Catia zaczęła myśleć o wyjeździe, bo ja chyba bym na zawał zeszła, gdybym się dowiedziała takich rzeczy. Ale... skoro to jest na skalę całego państwa, to ja się pytam, dokąd niby uciekać?! O to jest pytanie.
    Widzę, choć może mi się to tylko wydawać, ale czuję, jakby Catia i Jacob się od siebie oddalali i jakby cały ich ten związek zaczynał się rozsypywać. No takie odnoszę wrażenie i niestety muszę to powiedzieć, ale to w dużej mierze Catia zawiniła. :/
    Jestem bez serca, ale ani trochę nie urzekła mnie ta historia kochanki Colina. Wydawała mi się taką pokazówką, a żeby tylko wyciągnąć informacje od Colina o jego byłej. Jakoś tak czuję, że jest zazdrosna o Catię i boli ją to, że Colin nadal myśli tylko o niej. A no i Colin tym razem dużo stracił w moich oczach. Wiedziałam od początku, że spieprzył ten związek i takie tam, ale nie, że dla jakiejś zwykłej dziewczynki, którą ledwo znał. To jest takie... straszne zachowanie. Poniżej jego wieku :/ Chociaż, jakby się głębiej zastanowić, to wtedy był jeszcze takim gówniarzem co tylko o jednym myśli... (chyba). I w zasadzie to cieszyło mnie to, że jest tak zazdrosny o Catię. I dobrze mu tak, że on wielce samiec jak się patrzy, przegrał w walce o kobietę z taką baleriną. Bardzo dobrze! Niech mu to utrze nosa raz, a dobrze, aż do wszystkich chrząstek a nawet z nimi! Bardzo sadystycznie, ale nie będę lubić Colina dopóki się nie poprawi, bo na razie jest tak, że rozumie swój błąd, ale dalej jak ten gówniarz ucieka przed nim.
    No mało pozytywnie tym razem xD Ale się trochę wkurzyłam na Colina, więc tak wyszło :/
    Czekam kochana na kolejny :* Weeeeenyy! Bo ona najważniejsza :D Buziaczki i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no Catia zawiniła, Catia. Niestety, ale taka prawda xD
      Lys nie jest kochanką Colina. Nie sypiają ze sobą.
      Mialaś prawo się wkurzyć na Colina. Nie zachował się dobrze, więc bura mu się należy:D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
    2. O! Tego nie wiedziałam XD Myślałam, że każda, która zadaje się z Colinem to jego kochanka :P Dobrze wiedzieć, że jest inaczej :D

      Usuń
  23. Hejo kochana! :3
    Przybywa jak zawsze spóźniona Maggie xD
    Od razu skomentuję dwa rozdziały.
    Przyznam, że nie sądziłam, że ten Sojusznik zdecyduje się na spotkanie. Wiesz. Ja na jego miejscu obawiałabym się, czy Catia rzeczywiście się nie odwróci albo nie zrobi czegoś innego, by go czasem nie zdemaskować. Wszystko jest możliwe xD Choć z drugiej strony mógł normalnie z nią porozmawiać, tak w cztery oczy, tylko założyć jakąś maskę, czy coś.
    Nie mam pojęcia dlaczego, ale mam dziwne wrażenie, że tym anonimem może być... Dan. Głupie, co nie? xD
    Catię musiały wystraszyć słowa naszego sojusznika. W sumie to ja sama miałabym pewne obawy, szczególnie że on mówił przekonująco.
    Aaa i nie wiem czemu Catia podejrzewała, że osoba, która wysyłała SMS-y, to Colin. Wiem, jak wygląda sytuacja, ale wątpię, że to byłby on. Gdyby tak się okazało, to byłabym w szoku xD
    Teraz ten rozdział.
    ,,Samochód prowadziła na pamięć.’’ jak dla mnie trochę dziwnie brzmi...
    Nie dziwię się, że Catia była zdenerwowana. Po tym, co usłyszała, ciężko o spokój.
    Jacob musiał być w szoku, gdy na horyzoncie pojawiła się Catia i oznajmiła, by się spakował. Ciekawe, czy posłucha xD
    Ooo te dawne czasy C&C są takie... Sweet! Szczególnie ta pierwsza sytuacja bardzo przypadła mi do gustu. Hehe xD
    Bardzo też polubiła Lys. Wydaje się naprawdę sympatyczną osóbką :D
    A i w końcu wiem, czemu Colin nie startuje do Catii. To przykre, że jak kiedyś był z nią, to zostawił ją dla innej... Ale dobre i to, że są przyjaciółmi! :D
    ,,Ale na razie nie stracę majtek’’ hahaha padłam xD
    Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby się odwróciła, to by ją zabił. I po sprawie xD Nie, niegłupie jest to, że podejrzewasz Dana. Całkiem sensowne i prawdopodobne, choć nie powiem czy prawdziwe.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  24. Cześć! Jestem, czytam, dlatego daję znać. Przepraszam, że nie komentuje. Niestety obóz się sam nie przygotuje :/

    OdpowiedzUsuń
  25. Mój komentarz będzie długi, zapewne dlatego, że mam tyle do nadrobienia. Będę komentowała partiami, jak czytała, żeby nie zgubić żadnych uwag. Dobra, koniec gadania o niczym, lecę z konkretami.

    Prolog
    Zdecydowanie podbił moje serce, przeczytałam go na raz, z zapartym tchem. Świetnie opisałaś klimat Afganistanu, krajobraz i jednocześnie jakieś przeżycia wewnętrzne postaci. Podoba mi się zawiązanie akcji, zupełnie inne niż się spodziewałam. Gdy żołnierze zaczęli śpiewać, myślałam, że wjadą na minę i koniec pieśni, tym czasem dostałam całkiem inny zwrot akcji, który właściwie nie dotyczył tego konkretnego momentu.
    Twoje dialogi są bardzo naturalne, ale mam uwagę do jednej sceny, a właściwie jednego zdania. Chodzi mi o rozmowę z Alysson, kiedy ta informuje go o tym, że wyszła za mąż i już się rozwodzi. Już wkrótce miał zrozumieć, dlaczego. brzmi to straszliwie patetycznie, a reakcje, które opisałaś, wystarczyły, żeby domyślić się, że coś tam do niej czuje, nawet jeśli sam nie jest tego pewien i właściwie o tym nie wie. Moim zdaniem fraza zupełnie niepotrzebna.
    Na koniec komentarza o prologu, dodam, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie Dana podczas czytania, niż jako Dwayna. Bardziej celowałam w Richrda Armitage (chociaż może to dlatego, że jestem po obejrzeniu Strike Back.)

    Rozdział 1 (1)
    Pierwsze, czego się przyczepię, to za mało akapitów. Nowy akapit to nowa myśl, czyli gdy opisałaś, że Catherina dołączyła do klubu, powinien pojawić się już kolejny akapit. Poza tym, lity tekst odstrasza :)
    Colin Bonnet — zdaniem kobiet szalenie przystojny, zdaniem Caty nieziemsko irytujący. Z tego zdania wynika, że Caty nie jest kobietą. Poza tym szalenie przystojny i nieziemsko irytujący nie są cechami przeciwstawnymi. To, że stwierdzę, że ktoś jest przystojny, nie znaczy, że w drugim zdaniu nie ocenię go jako dupka.
    […]czekała na pierwszy atak ze strony partnera. Z uwagą obserwowała jak z precyzją oraz niemałą siłą atakuje trenerski przyrząd […] powtórzenie.
    [..]że owy telefon wiąże[…] ów, nie owy! Owy jest błędem, jest to słowo pochodzące z języka staropolskiego i używanego jako owi, owe, owych, w żadnym wypadku ów.
    Budynek, do którego zmierzali był jedną z największych budowli w mieście. Wielkością przegrywał jedynie z ratuszem i pięciogwiazdkowym hotelem, przez który codziennie przewijały się dziesiątki ludzi. Składał się z sześciu pięter, a one z ponad dwustu gabinetów[…] ten fragment brzmi, jakbyś opisywała hotel, nie departament.
    W owym Departamencie […] skoro opisujesz konkretny departament, słówko owym jest zbędne, wiemy, że nagle nie zaczniesz przedstawiać tego w Filadelfii.
    […]rozległe okna wstawione w korytarzach i pokojach znacznie oświetlały wnętrze[…] okna nie mogą niczego oświetlić, mogą co najwyżej wpuścić światło słońca.
    Doczepię się trochę do opisów. Wszystkie walisz na jedno kopyto. Dokładny opis budynku, sucha informacja. Może zamiast wymieniania po przecinku kuloodpornych szyb i kojącego nerwy widoku zza nich, postawisz Morgan przy oknie, pisząc, że aby oczy odpoczęły jej od ekranu czy cokolwiek, spojrzała na zielony park przez kuloodporną szybę? Opisy są zgrabne, ale taka ich ilość powoduje, że człowiek zaczyna ślizgać się wzrokiem po tekście, zamiast go rzeczywiście czytać.
    Niestety, z przykrością stwierdzam, że Cathy ma zadatki na Mary Sue. Szaf akurat na nią uwziął się wyjątkowo, akurat jej wszyscy zazdroszczą niesamowitej przyjaźni z partnerem, akurat ona rozwiązuje wszystko wspaniale, ale jednocześnie tak wyjątkowo, że wszyscy o tym plotkują.
    Colin ma to samo, co ja. Lubi zimną kawę :)
    Znalazłam pewną nieścisłość – niby jest luty, a wspominasz o kojącej zieleni parku. W stanie Idaho raczej w lutym nie ujrzysz zielonych listków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. patrząc w jego źrenice, gdyż odnosiły wrażenie, że potrafi czytać z nich jak z otwartej księgi i nie pozwoli nic przed sobą ukryć brzmi, jakby Colin potrafił czytać z własnych źrenic.
      Mimo długości wypisanych błędów, rozdział bardzo mi się podobał, czytało się szybciutko, a Colina już polubiłam. Nie wiem jeszcze co do Cathy, mam wobec niej mieszane uczucia, bo właściwie wiele nam o niej nie powiedziałaś.

      Rozdział 1(2)
      Do początku się nie przyczepię, bo choć zalatuje „marysuistycznym letkim makijażem i zejściem na śniadanie”, to scena ma sens w przedstawieniu relacji Cathy i jej narzeczonego. Myślę tylko, że częściej powinnaś nazywać go narzeczonym właśnie lub po imieniu, a nie partner, bo w tym przypadku to określenie zarezerwowane dla Colina, jako policyjnego partnera i całość trochę konfunduje.
      I bardzo dobrze. Ku chwale ojczyzny! To bardzo, hmm, polski zwrot. Myślę, że bardziej adekwatne byłoby jakieś zgrabne tłumaczenie God bless America.
      team C&C Nie da się po polsku? Para C&C ? Bo drużyna to raczej nie *nuci melodię z drużyny A*
      Technik obejrzał film kilkukrotnie, starając się wychwycić moment, w którym twarz przestępcy będzie najlepiej widoczna. Potem dzięki specjalnym umiejętnościom oraz programom wyostrzył obraz, nałożył na niego niezbędne warstwy, a po kilkunastu minutach przedstawił detektywom dość wyraźną sylwetkę poszukiwanego mężczyzny. Podziękowali gorąco za pomoc, wydrukowali zdjęcie i porównali je z rysopisami znajdującymi się w bazie danych. Ze zniecierpliwieniem oczekiwali na rezultaty, a gdy na ekranie komputera, należącego do Morgan, pojawiły informacje o ściganym, odetchnęli z ulgą i przybili sobie przysłowiową piątkę. Czekali tylko na porównanie linii papilarnych wyszukanego człowieka, z tymi, które znajdowały się w antykwariacie. Tak dla pewności. Ten fragment brzmi jak totalne CSI: Las Vegas, które rozpozna typ ziemi, jaka ubrudziła tablice rejestracyjna ze zdjęcia satelitarnego. Nie znam się na sposobach działania, ale właśnie tym to śmierdzi. Zważywszy na to, że renderowanie niektórych rzeczy graficznych trwa na prawdę długo jakoś dziwnie mi się to czytało.
      kompletny brak korupcyjnych skłonności Nie ma ludzi nieprzekupnych, są tylko za niskie łapówki. Ale to tylko moje skojarzenie, nie przytyk c:
      wygłosił z zuchwałością zuchwale lepiej by brzmiało, ale to tylko stylistyczna poprawka :)
      I znów się doczepię do szczegółu, ale diabeł tkwi w szczegółach właśnie, czyż nie? Najpierw, w pierwszym rozdziale, określiłaś Colina w centymetrach, a teraz przerzuciłaś się jednak na amerykański system miar. Ujednolić to :)

      Rozdział 1(3)
      Nie wiem jak to jest z prawem i tak dalej w stanach, ale akcja brzmi dość prawdopodobnie, choć to pewnie nie antyterroryści tylko jakaś grupa uderzeniowa. W końcu to nie byli terroryści tylko złodzieje. Cudownie się czytało, szybciutko mi minęło, a i błędów mniej zauważyłam, choć może dlatego, że się niesamowicie wciągnęłam :)
      […]jego gust jest naprawdę dobry, a krótka sukienka w pięknym kolorze przypadła do gustu[…] powtórzenie.
      Przez całą imprezkę po zakończeniu sprawy, miałam nieodparte wrażenie, że nie masz pojęcia, jak poprowadzić Jacoba, dlatego wspominasz go tylko w tle. Gdybym ja, wiedząc, że mój narzeczony opija jakiś sukces, nagle sama zyskała okazję do świętowania, zgadałabym się, aby zrobić fuzję obu imprez, zwłaszcza, że z rozmowy wynika, że Jacob i Colins mają pozytywne kontakty. Wydało mi się to trochę nienaturalne.
      Mam też zasadniczy problem: nie lubię Cathy. Jakaś jest dla mnie taka… zbyt perfekcyjna. Ale może to się zmieni.

      Usuń

    2. Rozdział 2(1)
      O, tutaj zaznaczę, że nie rozumiem, dlaczego rozdziały są tak dziwnie porozdzielane. To co czytałam z łatwością mogłoby istnieć jako osobne rozdziały, a nie części jednego. Brzmi to raczej jak Wątek Jeden – Sprawa Złodziei, cześć 1
      Kwestia merytoryczna: jeśli ma pół roku do ślubu to powinna już wybrać suknię i ją zamówić. Profesjonalne salony często mogą nie przyjąć zamówienia o krótszym terminie, chyba, że Cathy zdecyduje się na wystawową sukienkę, które występują tylko w rozmiarze 38. Taka uwaga, bo sama jestem teraz, powiedzmy, gorąco zainteresowana tematem.
      Ubrania sugerowały, że mają do czynienia z kobietą. to musiała być nieźle herszt baba, taka brzydka Helga, skoro nie byli w stanie rozpoznać po figurze ofiary płci.
      Wciągnęłam się tak bardzo, że nie zwracałam szczególnej uwagi na nie, albo ich po prostu nie było. Teraz nie istotne. Podoba mi się rzetelne podejście do opisu, zauważenie śladów jak brak laptopa czy wyniesione śmieci w zapuszczonym domu. Masz u mnie wielkie kciuki w górę za tak dokładne opisanie tego wszystkiego. Zastanawia mnie tylko jedno. Czy oni od początku nie powinni mieć rękawiczek oraz kombinezonów, aby nie nanieść materiału i nie zabrudzić dowodów?
      Jestem bałaganiarą, ale w tak zasyfionym domu to nie chciałabym jednak mieszkać, mimo wszystko.

      Rozdział 2(2)
      Nie zaskoczyłaś mnie. Spodziewałam się takiego obrotu sprawy z tym masowym mordem w momencie, gdy żadna pani Genia nie wyjrzała przez okno, aby spełnić obowiązek monitora osiedlowego.
      Za to cudownie opisałaś panikę i przeżywanie tej tragedii przez C&C, którzy mimo działania przez dłuższy czas jako śledczy, nadal mieli w sobie coś ludzkiego, co nie dało im beznamiętnie patrzeć na te wszystkie ofiary. Najbardziej zastanawia mnie w tym całym morderstwie to, dlaczego wszyscy byli pojedynczo, nie mieszkali z nikim i nikt nie zawiadomił o ich zaginięciu, nie interesował się.
      No i dlaczego nagle prasa się ruszyła i dowiedziała, koro wcześniej nikt nie zauważył, że całe osiedle śmierdzi trupem?
      Według mnie nawet nie musiałaś tłumaczyć zachowania Colina samobójstwem jego przyjaciela, bo samo w sobie było bardzo racjonalne, zwłaszcza mając na względzie przyszły ślub przyjaciółki, przygotowania i jej wieczne nadgodziny, wiążące się z brakiem czasu dla Jacoba oraz przygotowań. Pół roku to okropnie mało!
      Wiedział jak wielkie emocje wywołuje w przyjaciółce sprawa tragicznej śmierci jej ojca – policjanta, a mimo to przekroczył granicę. Nie dość, że w tej kłótni oboje mocno pojechali po bandzie, zadając sobie nawzajem ciosy poniżej psa, to jeszcze użyłaś tego bardzo typowego rodzinnego biznesu, jakim policjant, w standardowym zestawieniu ojciec-córka, co w całości sprawiło, że mamy sztampę, Cathy jest babką ze wzornika klasycznych Mary Sue: ubiera się po męsku, ale cudownie wygląda, ubiera się w kieckę i zapiera dech w piersiach, jak czegoś nie może dostać, to się wścieka, a reszta powyżej. Nie przepadam za główną bohaterką. Bardziej mnie ciekawi gdzie jest Dan, co ze sprawą mordercy dziesięciu osób oraz mordercy z prologu, niż ona sama.

      Rozdział 2 (3)
      Ciężko skomentować mi ten rozdział bo niby nic się w nim nie wydarzyło w sprawie akcji, to jeszcze Colin z niewiadomych dla mnie powodów zmienił zdanie i postanowił jednak brać udział w sprawie. Jakoś mi się to nie kalkuluje i drobne w kieszeni się nie zgadzają. Nie wspominając o tym że ten komentarz ma już trzy strony w Wordzie. Mam wrażenie, że starasz zrobić wszystko, aby Cathy miała ciastko i zjadła ciastko. Scena z Jacobem utwierdziła mnie w przekonaniu, że dziewczyna nie zasługuje na J., jakoś tak utkwił mi w pamięci motyw, gdy zachwycała się zapachem Colina i jakoś tak rzewnie wspominała ich romans, jakby tęsknie, mimo posiadania cudownego narzeczonego. Jakoś mnie to odrzuciło. Zdecydowanie uwielbiam Jacoba za dorosłe podejście i nie przepadam za Cathy. Nadal.

      Usuń
    3. A wątku z barem i kelnerką nie rozumiem, ale zakładam, że chciałaś pokazać jakieś inne towarzystwo dla Colina, które nie będzie tylko epizodyczne. Brakuje mi trochę właśnie innych znajomych, nie tylko współpracowników, ale takich np. ze szkoły średniej.

      Rozdział 3 (1)
      Opis Jamesa i Davida jest bardzo sztuczny. Nie opisuj, pokazuj. Co z tego, że napiszesz, że ktoś ma cięty język, skoro tego nie wykorzystujesz? Powiedz mi, że James ma rodzinę po telefonie od żony, która zamartwia się o niego przez nadgodziny, a dzieci niech będą na zdjęciu na biurku, które obraca w rękach podczas rozmów w biurze dla zajęcia rąk. Ale nie mów tego po przecinku, tylko jako opis dialogu.
      Masz tendencje do opisywania wszystkiego jak w wypracowaniu szkolnym. Podczas badania miejsca zbrodni jest to wyjątkowo naturalne, ale podczas opisu scenerii wychodzi sztucznie, gdy najpierw przedstawiasz scenografię ze szczegółami, a później dialogi z samymi odczuciami bohaterów i zachowaniem. Kiepsko się tak czyta, jak już mówiłam, ślizga się człowiek wzrokiem po tekście. Dobrym przykładem, gdy zrobiłaś to dobrze, było opisanie Colina kręcącego się na fotelu i to nie po raz pierwszy – mamy nawyk i nie musiałaś nam go opisywać po przecinku. Po prostu takiego ma nawyki i je przedstawiłaś podczas jego akcji, nie w beznamiętnej wymieniance.
      Podoba mi się, że podałaś opisy ofiar, ale brakuje mi wyglądu. Amerykanin z pochodzenia, ale… kolor oczy, włosów, to ma znaczenie na pewno przy szukaniu motywu, a ja lubię szukać motywów razem z detektywami. Niestety, mamy tylko podane trzy ofiary, a opisy reszty? Choćby ciał? Tego mi zabrakło.
      Rozmowa z rodziną super, naturalnie, chociaż zabrakło mi emocji w dalszej części przesłuchania rodziców, jakby nagle ucięli żałobę i stali się rzeczowymi robotami. Coś mi tam zaskrzypiało, że się tak wyrażę, w narracji. A oprócz tego super, widać i czuć w opisach rozwój, coraz szybciej czyta się rozdziały, części, jak to tam zwiesz. <3

      Rozdział 3 (2)
      Jacob jak zwykle mnie zachwyca. I chyba znalazłam powód idealizowania Cathy: po opisie autorki stwierdzam, że jest bardzo jak ty, co rzutuje na historię. Nie je mięsa, ćwiczy to samo co Ty, ma te same zainteresowania (w tym przypadku wymarzoną pracę dla Ciebie). Myślę, że od czegoś powinnaś się odciąć, bo nie będziesz w stanie nie idealizować Cathy.
      Szkoda, że nic nie napisałaś o muzyce wybranej przez Jacoba na wesele.
      Ja tam uważam, że naszego Alberta powieszono, a nie sam się powiesił, taka prawda. Chociaż w sumie szok po całym zajściu… Nie wiem, cała ta postać jest jakaś fałszywa, drogi wóz, drogi alkohol i mieszkanie w slumsach? Znów drobne mi się w kieszeni nie zgadzają, ale za to stanowi to super zagadkę.

      Rozdział 3 (3)
      Ja bym im pourywała nogi z dupy, jak mam być szczera :) W ogóle, czy oni nie powinni spisać go i zawieźć na komendę celem szczegółowego przesłuchania? Niezbyt się na tym znam, ale skoro odnalazł ciało, to chyba wypadałoby mu zdjąć odciski palców i tak dalej od razu. Ale w sumie to się nie znam.
      Niesamowicie zaintrygował wątek Lys i Colina, a także Rebeccy. Nie łatwiej byłoby w takiej sytuacji iść do jakiegoś urzędu i sprawdzić w papiurkach gdzie mieszka i kim jest ta kobieta, zwłaszcza, że wydaje się być ważna dla całej sprawy? Ja bym tak zrobiła, znając imię i nazwisko oraz będąc z policji.
      A co do Lys i Colina, będą mieli romans czy coś? Tak to wygląda, bo po tym rozdziale mam wrażenie, że Colinowi przydałoby się spuścić trochę pary. Z naciskiem na spuścić.

      Usuń

    4. Rozdział 3 (4)
      Och, nasz Colin na pewno coś ukrywa, zwłaszcza, że samochód, którego ślady znaleziono w tym martwym miasteczku, kojarzył mu się z takim samym w innym, przykrym wydarzeniu, o którym nie wspomniałaś. Jednak takie czytanie na raz jest genialne, bo wyłapuje się więcej sugestii niż kiedy czyta się na raty i zapomina o szczegółach, a to właśnie w nich tkwi diabeł :)
      Mogę doczepić się tylko do sceny wyboru sukien ślubnych. Generalnie ekspedientki mają zestaw pytań dla panny młodej zanim w ogóle zaczną przymierzanie. Gdzie będzie ślub, kiedy (wspominałam gdzieś wyżej o terminach), jaki jest budżet, jaka kolorystyka, dobierają suknie do fiury i tu ewentualnie proponują przymiarkę tego co się zobaczyło na wystawie.
      I choć tak bardzo lubię Jacoba, a nie przepadam za podrywaczami, to Colin jest chyba moją ulubioną postacią, bo uwielbiam takie, które mają życiowe problemy, są w jakimś stopniu złamane. Taki mój własny masochizm :)

      Rozdział 4 (1)
      Sarenka w hotelu mnie zabiła <3
      Generalnie Ci dziennikarze trochę śmierdzą i jakoś mi to nie pasuje. Mają kreta w Departamencie, to jasne. Komuś za mało płacą za nieujawnianie faktów, więc za gotówkę je sprzedaje prasie. Albo gorzej. Wtedy gorzej dla bohaterów.
      Nie ogarniam zachowania Colina, które bierze się trochę z dupy, chociaż, może to reakcja alergiczna na ślub. No cóż. Życie. Dla mnie jego zachowanie jest dziecinne, w końcu lepiej chociaż zatrzymać przyjaciółkę, niż rozejść się w gorzkich łach i niesmaku. Przynajmniej tak mi się wydaje. I właściwie co go tchnęło, skoro wcześniej piszesz, że z Jacobem jest cztery lata? I są zaręczeni.
      […] butelkę wina z blatu kuchennej szafki, otworzyła ją przy pomocy otwieracza[…] wino otwiera się korkociągiem, nie otwieraczem.

      Rozdział 4 (2)
      A ja krzyknęłam Wiedziałam razem z Colinem. *przybija mentalną piatkę Bonnetowi*
      Taki obrót sprawy z Albertem był do przewidzenia, od razu wiedziałam, że żadnej żony nie było. Tutaj mnie nie nabrałaś jakoś, od początku, gdy tylko zawisł, było do przewidzenia, że to morderstw. Tylko, że niechlujne w sumie, bo taka ewidentna strychnina? Się nie postarali. Mordercy znaczy.

      POOOŚĆIIIG! Powiem tak: nigdy nie czytałam tak dobrze napisanego pościgu policyjnego. Naprawdę. Jestem zauroczona, serce bije mi jak szalone, aż myślałam, że będę piszczała z emocji, takie to było wspaniałe. Ten rozdział w ogóle był idealny, lepiej wyważony niż pozostałe, jakby nagle skoczyła Ci umiejętności pisarska o kilka punktów. Chwilowo mój ulubiony rozdział, zobaczymy co będzie dalej, bo przede mną jeszcze… cztery do przeczytania i skomentowania. To już moja piąta strona w Wordzie. W życiu nie napisałam tak długiego komentarza.

      Nie bardzo wiem co mam myśleć na tym etapie o Danie i sprawie Afganistanu. Dużo wody upłynęło, czasu minęło i tak dalej, a tu ni słychu ni widu na ten temat, jakby zupełnie to było odrębne opowiadanie. Czekam na nich, bo zapałam sympatią do Dana.
      A Cathy nadal nie lubię, przykro mi.
      Generalnie nie umiem chwalić, dlatego komentarze są coraz krótsze. Powiem tak: kupiłabym Twoją książkę.

      Rozdział 4 (3)
      W tym rozdziale mam straszliwy problem z Cathy, bo mam wrażenie, że ona jednak kocha Colina. Nie wiem, czy to przez to, że tak mało jest scen, w który spędza czas z Jacobem (a podczas którego i tak pada Colin, czy to w myślach czy w pytaniach), że nie wiem co mam sądzić o uczuciach głównej bohaterki.
      W sumie, chyba zaczęłam ją lubić, właśnie w tym rozdziale, gdy poszła sama poboksować. I chociaż olała Jacoba, wcale jej się nie dziwię. Mimo wszystko, mam wrażenie, że Cathy nie jest tak silna, jak jej się wydaje, wystarczy spojrzeć jak wszystko przeżywa. Mam okropne wątpliwości, czy przemyślała kwestię swojego zawodu i stałego związku. Jakoś wątpię. Współczuję zarówno Catherine jak Jacobowi. Oby wszystko jakoś się rozwiązało.

      Usuń
    5. Rozdział 4 (4)

      No nareszcie! Jakaś porządna scena pomiędzy Jacobem, a Cathy! Aż mnie zaskoczyłaś. Ta część stoi na równi razem z częścią z pościgiem, jest bardzo emocjonalna, porusza, przynajmniej mnie. Pochłonęłam szybciutko, zauważyłam progres. Zaczynasz pokazywać, a nie opisywać po przecinku. Podoba mi się i choć nie miałam w tym udziału, to bardzo się cieszę, że widać rozwój w pisaniu. Niezmiernie podobało mi się, jak rozwiązałaś sytuację miedzy nimi, potrzebę czułości i ten lęk, że jednak im nie wyjdzie, że za chwilę nie będzie potrzeby wyprawiać wesela, bo nie będzie dla kogo. Mogę pisać peany na temat tego, co tam zawarłaś. To jest świetne, trochę oderwało nas od samej sprawy, uświadamiając, że Cathy nie jest policyjnym cyborgiem, tylko żywą istotą.

      Rozdział 5 (1)
      Jestem zaskoczona. Totalnie. Myślałam, że Marc jest tylko tłem, a tu proszę! I Colin, on ma co za uszami, tak mi się wydaje. Chociaż w tej chwili już nic nie wiem i naprawdę, nie mam pojęcia, o co może chodzi w tej aferze z morderstwami, oprócz tego, że to jakiś gruby, terrorystyczny przekręt lub nawet gorzej, sprawa międzynarodowa! *wyciąga kapelusz i fajkę Sherlocka Holmesa*
      I trafiłam, doczytując do końca rozdziału. Ja tam bym celowała w Dana albo kogoś jego pokroju jako sojusznika (może Mangus?). Zaczęło się rozkręcać, tak, że hu hu hu, i błędów nie widać, jakoś tak ładniej jest i w ogóle zakochałam się w tej opowieści, chociaż Cathy, która udała się na spotkanie była trochę… naiwna i głupia, ale pomińmy to. Nawet plusuje u mnie, czyli nie jest tak źle :) Generalnie dopiero od niedawna zaczęłam lubić główną bohaterkę, ale jest coraz lepiej :)

      Rozdział 5 (2)
      Ojej. Na ten rozdział nie mam słów. Tyle niedopowiedzeń, a jednocześnie tyle wyjaśnione. Lys to zdecydowanie siostrzyczka Mangusa. Czyżby wyszła później za Dan? W sumie lecieli na siebie w prologu, ona się rozwodziła… Tyle niewiadomych, tyle zagadek. Już nie mogę doczekać się kontynuacji, zwłaszcza, że zostawiłaś nas w takim momencie!
      W końcu wyjaśniły się na czysto uczucia Colina, co oczywiście nie przeszkadza mu dupczyć Lys, przynajmniej to sugerujesz między wierszami. Nie wiem co napisać, taka jestem podekscytowana.

      Podsumowując wszystko:
      Wciąga, ekscytuje, Twoje umiejętności pisarskie z rozdziału na rozdział są coraz lepsze, nic tylko gratulować genialnego pomysłu. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg. Suma summarum wyszło mi 5 i pól strony komentarza, około 3300 słów. Lepiej, niż mój pierwszy rozdział, który jakoś utkwił w jednym miejscu i nie chce ruszyć.

      Weny życzę

      FML

      Usuń
    6. O Mój Boże... Nie wiem, co powiedzieć. W ogóle od czego zacząć! No to może od podziękowań. Otrzymywałam już długie komentarze, ale takiego to chyba nigdy! W ogóle podziwiam cię, że tak szybko udało ci się przebrnąć przez wszystkie rozdziały. Wczoraj czy przedwczoraj (już nie pamiętam) pisałaś, że zaczynasz nadrabiać, a tu już opinia odnośnie całości! Ogromnie dziękuję, że ci się chciało i za tak rzeczową opinię!

      Powiem szczerze, że czytając początek komentarza myślałam, ja pierdziele załamę się. I chyba, gdybyś do samego końca utrzymywała go w takim tonie to serio bym się załamała;D A to dlatego, że uświadomiłaś mi, jak wiele jest tutaj do poprawy. Ja oczywiście wiem, że to wszystko musi jeszcze ulec ogromnej obróbce i że tekst w niektórych momentach daje wiele do życzenia, ale co innego wiedzieć, a co innego usłyszeć.

      Ale po kolei, żebym nic nie pominęła. To zdanie w prologu rzeczywiście można usunąć. Zrobi się! Bardzo się cieszę, że się podobał <3 No i powiem ci, że ten Richard też by się sprawił jako Dan... No... Ewidentnie pasowałby. Ale ja mam słabość do Dwayne. Co nie zmienia faktu, że każdy może sobie postać wyobrażać po swojemu, więc... ;)

      Wiem, że ktoś może być i irytujący, i przystojny. Chodziło mi po prostu o zestawienie tych dwóch cech, żeby pokazać jak określone osoby odbierają Colina. Że dla kobiet jest przede wszystkim przystojny, bo za nim latają. podoba im się itp, a Catherina patrzy inaczej, ona widzi to że jest irytujący, bo nie zwraca takiej uwagi na to, jak Col wygląda. To zdanie zostawię. Dodam tylko "dla wielu kobiet", żeby nie było, że Cat nie jest kobietą.
      Te wszystkie 'owy' usunę, a na przyszłość będę wiedzieć. A okna rzeczywiście nie oświetlają. Palnęłam głupotę. I rzeczywiście w lutym w Idaho nie dojrzymy zieleni.

      Jeśli chodzi o opisy, to no cóż... lubię opisywać emocje, a nienawidzę opisywać wyglądu, krajobrazu, wystrojów. Może dlatego w niektórych miejscach wygląda to dość drętwo. Popracuję nad tym, ale wielkie dzięki, że zwróciłaś na to uwagę! Chyba ktoś musiał mi to wreszcie powiedzieć, bo samej często ciężko jest dojść do niektórych wniosków.

      Jeśli chodzi o Catherinę to w życiu nie chciałam z niej zrobić Mary Sue. Może dlatego wspominałam czasem też o jej wadach. Że wredna, że potrafi zajść za skórę itp. No, ale może za mało. W poźniejszych rozdziałach chyba to się trochę zmienia, skoro zdołałaś ją trochę polubić. W każdym razie to też jest kwestia, nad którą będę myśleć, jeśli zdecyduję się kiedyś na gruntowne poprawki. A wiem, że zdecyduję.

      Usuń

    7. Rzeczywiście Jacob nie powinien być nazywany przeze mnie "partnerem". Ktoś mi już zwracał na to uwagę, ale zapomniałam zmienić. Mój błąd. Teraz nie zapomnę.
      "Good bless America" - tak! Tego mi brakowało!
      Określiłam Colina w centymetrach z przyzwyczajenia. Ciężko nagle przestawić się na mile, dlatego dziękuję za czujność - po prostu to ominęłam.
      Rzeczywiście może trochę za szybko technik ustalił tę tożsamość Przesunę to w czasie aczkolwiek nie zmienię tego fragmentu. Bo możliwości kryminalistyki i techniki są w tych czasach naprawdę duże. Skoro zwykłe google może ustalić na temat swoich użytkowników prawie wszystko, to co dopiero wydział śledczy w Ameryce :D

      Fuzja obu imprez w tym przypadku nie weszłaby w grę. Z jednej strony tancerze, z drugiej policjanci... Tym bardziej, że Colin i Jacob tylko pozornie się lubią i znoszą. Nie, nie widzę tego, odpada;D

      Musiałam tłumaczyć zachowanie Colina samobójstwem kumpla, bo potem jak sama już wiesz, ten wątek okazuje się istotny. Natomiast jeśli chodzi o przygotowania do ślubu, to pomyślałam sobie, że hallo jesteśmy w Ameryce. Tak w jeden dzień można ślub zorganizować (chociażby Las Vegas), więc pół roku na kupno sukni to chyba nie jest aż tak mało. Ale mam pomysł, żeby zgrabnie wsadzić rozmowę na temat sukni już do 1-szego rozdziału, więc może nie będzie to tak razić xD

      Gdybym chciała tu wsadzić jeszcze znajomych ze szkoły średniej to za bardzo bym to wszystko pokomplikowała. Jest wzmianka o Marcu, są krótkie dialogi z pobocznymi bohaterami (technicy, koroner), jest kilka ważnych postaci i myślę, że to wystarczy. Scena z Lys nie miała na celu pokazania innych znajomości. Po prostu wprowadziła nową bohaterkę i pokazała co nieco o Colinie.

      Jak już mówiłam, wiem, że mam problem z tymi opisami postaci. I o ile w tych głównych jeszcze jakoś tam mi wychodzi przedstawianie nawyków, i to „nie wymienianien po przecinku” , to w pobocznych mi ciężko. Bo nie chcę za bardzo przedłużać i wychodzi jak wychodzi. Popracuję nad tym.

      Akurat niejedzenie mięsa ma u Cath określony cel. Na tej podstawie będę chciała pokazać jak jej postać się zmieni pod wpływem pewnych wydarzeń. Ale o tym kiedyś, w przyszłości…
      Nie umiem wczuć się z bohaterki, które nie są do mnie podobne. Nie umiem pisać o kimś, kto ma całkowicie inny charakter. No chyba, że jest to postać podoczna albo drugoplanowa, wtedy ok. Masz rację, że czasem za bardzo ją idealizuję. Wezmę tą uwagę do siebie;)

      Powinni zabrać Alberta na komendę, ale był w złym stanie psychicznym, więc dali mu spokój. Nie zdradzę czy Colin i Lys będą mieć romans;D Wszystko bym popsuła :D

      Usuń
    8. Zachowanie Colina nie bierze się z dupy, chociaż wiem, że tak to wygląda. Wszystko się wyjaśni w swoim czasie;)
      No przecież, że korkociągiem!
      Wiem, że wątek Alberta był przewidywalne, ale szykuję z nim coś, co mam nadzieję przewidywalne nie będzie. A to że użyli strychniny miało być wymowne. No bo kto, kto chce upozorować samobójstwo użyłby czegoś takiego?
      Dziękuję za komplementy na temat rozdziału z pościgiem! <3 No i właśnie mniej więcej w tym momencie moje załamanie zamieniło się w szczęście. A jednak umiem coś dobrze napisać, haha;D
      „kupiłabym Twoją książkę” – aaaaaaaaaaa!!!!
      „W końcu wyjaśniły się na czysto uczucia Colina, co oczywiście nie przeszkadza mu dupczyć Lys,” – hahaha mega! No ale cóż, jak nie może dupczyć Catheriny, to chociaż z Lys by se ulżył :D Nie będę z niego robić takiego totalnego romantyka, co to żyje w celibacie, bo się nieszczęśliwie zakochał. Trochę realizmu, nie?

      Widzę, że te końcowe rozdziały czytało się o wiele lepiej niż początkowe i jestem z tego powodu dumna, bo to znaczy, że ciągle się uczę. Początkowe, tak jak mówiłam, kiedyś poprawię. To na pewno nie jest ostateczna wersja WiZ, którą chciałabym pokazać komuś ze znajomych, czy rodziny. Nie. Jest tu trochę niedopowiedzeń, niedomówień, nieścisłości, bo jestem tylko żółodziobem jeśli chodzi o pisanie. Dlatego tym bardziej ogromnie dziękuję za wszystkie twoje uwagi, tym bardziej, że ze zdumiewającą większością się zgadzam. Ogromnie się cieszę, że zdołałaś polubić główną bohaterkę i że ogólnie ci się podoba. Bo tak wynioskowałam:D
      Nie wiem jak dziękować, że poświęciłaś mi tyle czasu… Nie dość, że przeczytałaś to jeszcze tak dokładnie wszystko oceniłaś. No i wiele mi dzięki temu działać. Obiecuję, że wszystkie rady jeszcze raz, przemyślę i postaram się być coraz lepsza i coraz bardziej ciekawić. Dziękuję. Tak po prostu, dziękuję.

      Usuń
    9. Co to ślubu, jest Vegas i są salony sukien ślubnych. I mówię tu o Ameryce, gdzie standard salonów (a jeśli to była jakaś główna ulica to już w ogóle), jest bardzo wysokie, a suknia jest szyta wg. wzornika na miarę panny młodej, ze zmianami i wszystkim, właściwie nigdy nie dostaje tego, co przymierzała po raz pierwszy. Tego motywu będę broniła jak lwica ;)

      Tak, bardzo mi się podobało, a komentarze pisałam na bieżąco, po przeczytaniu rozdziału, nie całości, dlatego też np. gdzieś coś uznałam za zbyteczne i tak dalej, coś inaczej określiłam, by później zauważyć, że to ważne dla fabuły jednak było.

      A co do wad Cathy, po prostu ukazujesz je w taki sposób, że średnio wychodzą na wady. Od jakiegoś czasu postacie z ciętym języczkiem przestały wpasowywać się w kanon postaci z wadami, bo coraz więcej ludzi jest po prostu złośliwych.

      Na prawdę dobrze mi się czytało, dlatego wciągnęłam to jak narkotyki nosem. Szybciutko :)

      I nie ma za co dziękować, lubię zostawiać po sobie wartościowe komentarze. Sama, jak siadam na jakimś tekstem, którego dawno na oczy nie widziałam, załamuje się nad wypisanymi bzdurami w szczególikach, aż mnie to śmieszy

      Trzymaj się

      FML

      Usuń
    10. Uznajmy zatem, że ta opieszałość w wyborze sukni świadczy też w jakiś sposób o charakterze Morgan. O, że niby taka ułożona pani porucznik, zawsze wszystko dopracowane, a jak przyszło do ślubu to jak rasowa kobieta - nie może się zdecydować;D

      Catia jeszcze pokaże swoje wady, a przynajmniej taki mam zamiar. A jak wyjdzie? Oby dobrze.

      Usuń
    11. Myślę, że takie komentarze są ważne i potrzebne, ale mimo wszystko nie brałbym wszystkiego na miejscu Rudej do siebie. To przede wszystkim twoja opowieść Ruda, a twoja narracja i styl, używanie niektórych sformułowań ma prawo być zupełnie inne. Ktoś inny, mając twój pomysł, spisałby tę historie zupełnie inaczej i to jest fakt. Nie przeczę jednak, że takie komentarze są potrzebne, bo nawet jeśli nie wszystkie uwagi, to wiele z nich można wziąć potem przy ogólnej obróbce pod uwagę. Myślę, że niektóre z takich błędów też wynikają z tego, że pisząc ludzie koncentrują się bardziej na fabule, autentyczności, samym pomyśle, a cała reszta ucieka, bo nie da się mieć zawsze i ze wszystkim aż takiej podzielności uwagi. Ty też publikujesz co tydzień czy co dwa, rozdziały nie są krótkie i tu nawet kilkakrotne sprawdzanie ich wyłącza umysł. Ja czytając w błędach ci raczej nie pomogę, bo wiele sam popełniam, a niektórych nie zauważam bo świetna fabuła mi je przysłania. Ja zazwyczaj czepiam się błędów u innych, gdy fabuła mnie nie porywa, bo wtedy mam szansę się koncentrować na błędach, a tak... no w twoim przypadku porywa mnie i wszystko inne staje się tylko takim nieznaczącym wiele tłem. Jednak jak coś dostrzegę, to dam ci znać. Myślę, że prędzej dostrzegłbym błąd w fabule, niż jakiś inny.
      Godzę się jednak z komentarzem dotyczącym Cati. Ty mam wrażenie wystawiasz ją na taki podest, jak jakiegoś damskiego Supermena i nawet jej wady przedstawiasz tak jakby były zaletami, albo tłumaczysz je w taki sposób, że są nie tylko autentyczne, na zasadzie, że miała prawo do nabycia takich cech, ale tak jakbyś czasami wręcz na siłę starała ją usprawiedliwić i pokazać, że te wady są konieczne w jej zawodzie , ale narracje masz trzecoosobową, więc po co takie zapatrzenie w nią? Nie możesz jakiegoś jej zachowania skrytykować, wyjaśnić czemu powstało, ale bez tego usprawiedliwiania? Np wady Lis pokazałaś jak wady, nie owijałaś ich w taką bawełnę... o ile tak to można nazwać. Nawet Colin nie mówi złego słowa o niej, a ją tak zachwala jak zakochany nastolatek nauczycielkę, w którą jest wpatrzony, to trochę mało 'facetowe'. Można mówić takie rzeczy o kobiecie, ale też warto rzucić "ale czasami jak się umaluje to jak kurwa" w przypadku Cat można rzucić "no ale czasami to się czułem jak przy kumplu a nie przy kobiecie, brakowało jej trochę tej subtelności" przecież Colin też musi to widzieć, prawda? Byłby ślepy, gdyby nie zauważył. Jeśli facet widzi wady w kobiecie, którą kocha, to nie zaznaczy, ze jest u niego na straconej pozycji, a znaczy, że to świadomy facet, a nie zakochany idiota, któremu mózg dopalacze wypaliły.

      To tyle ode mnie, a dalej będzie krótko. Podoba mi się, jak tych dwoje się poznało. No i oczywiście domyśliłem się, że chodziło o Dana. (Wiem, że tu jest duży skrót myślowy, ale liczę, że rozczytasz między wierszami, a ja pędzę do kolejnego).

      Usuń
    12. Tak, takie komentarze są potrzebne, bo pokazują, że czytelnik ma w wielu przypadkach inne zdanie niż autor. I to mi cholernie pomaga. Nie jestem profesjonalistką, nie wiem, jak się powinno kreować swój świat i bohaterów, a takie rady mnie uczą. Chociaż wiadomo, że nie zawsze ze wszystkim mogę się zgodzić. Czasem trzeba się uprzeć na swoim (jeśli jest sens).
      Poza tym ja cenię sobie każdą krytykę. Ale wolę tą odnośnie fabuły, tych kreacji bohaterów, czy sposobu prowadzenia akcji. Jakieś tam przecinki czy powtórzenia zawsze może wyłapać jakiś edytor. A zmienić fabułę już gorzej.

      Tak, mam problem z Catheriną. Ale to dlatego, że jest główną bohaterką i wczułam się w nią może aż za bardzo. I dlatego o wiele łatwiej jest mi pokazywać zalety niż wady. Ale na żadnym podeście jej nie chcę stawiać. Superbohatera też z niej nie zrobię. A przynajmniej nie chcę zrobić. Starałam się pokazać, że ona też może być zagubiona, że jest nerwowa i czasem najpierw gada potem myśli (co jest wadą), że przegina z pracą (wada), że czasem za dużo pije (wada). Może to mało, ale jeszcze mam czas, żeby przedstawić ją w bardziej... naturalnym świetle. Może mi się uda ;)
      Masz rację z tym Colinem. Pomyślę nad tym xD

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  26. Ja przyznam szczerze, że wcześniej większej uwagi na Lys nie poświęciłam. Była, bo była. Wiedziałam, że kręci się koło Colina, ale to chyba tyle. Dopiero ten rozdział spowodował, że jednak skoncentrowałam się na niej i te jej wyznania faktycznie spowodowały, że nad moją głową niemalże odmalował się wykrzyknik! No bo przecież to Alyson. Ta zua, niedobra, za którą nie przepadałam. Nagle jakoś przestało mnie dziwić, dlaczego ta postać nie zyskała od początku mojej sympatii...
    Ja nadal utrzymuję, że Cathie jest ślepa! Dobra, może burzliwa przeszłość nieco ją tam tłumaczy, ale to przecież widać, że w Colinie coś tam na nowo drgnęło.
    Nie dziwię się z kolei takiej reakcji Catheriny. Panikuje, ale to oczywiste, że to wszystko zaczyna ją przerastać. Nie tylko ją. Jestem ciekawa, jak to dalej się potoczy i co kobieta postanowi zrobić. Wątpię, aby ucieczka okazała się skuteczna.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'Była, bo była', bo tak miało być. Ja też nie poświęciłam jej zbyt wiele uwagi w tekście. Ale cieszę się, że już coś zaświtało:D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  27. Hej, hej!
    Właściwie wpadłam tu przypadkowo i przeczytałam ten rozdział. Zwykle najpierw czytam ostatni, a potem od początku, kiedy nadrabiam :D
    Właśnie, nadrobię wszystkie poprzednie rozdziały, bo to co przeczytałam przed chwilą było świetne! Dlaczego zawsze trafiam na blogi, gdzie autor pisze tak cholernie dobrze, dołując mnie poniekąd tym, że sama tak nie potrafię?
    Na razie nic sensownego nie napiszę, bo chcę najpierw przeczytać od początku, ale mam nadzieję, że już pod kolejnym wyrażę swoje zdanie :D
    Mówię tylko, że jestem i zostanę.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię bardzo serdecznie! Ogromnie się cieszę, że po przeczytaniu tego rozdziału masz chęć, żeby nadrobić poprzednie. Cóż, no bo czytając od środka niewiele zrozumiesz;D Zadbałam, żeby nieźle to zagmetwać;D Mam nadzieję, że się spodoba i bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  28. Pędzę i żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej! :-D
    Wreszcie dotarłam do tego momentu, gdzie mogę powiedzieć: ale jak to? Koniec? Nie ma dalszych rozdziałów? Mogłam czytać na bieżąco niż teraz czuć niedosyt. ;-)
    Podoba mi się to, że to opowiadanie jest takie dopracowane. Odpowiadasz w kolejnych rozdziałach na pytania, które padły wcześniej, ale pozostawiasz też pole do popisu: o co w tym wszystkim chodzi? Jakie czytelnicy mają teorie? I to jest bardzo ciekawe, że możesz sobie porównać kilka teorii spiskowych do twojego zamysłu.
    Ale też podoba mi się to, że wcale nie próbujesz zadowolić czytelnika: nie pchasz C&C w swoje ramiona, nie pozwalasz, żeby wszystko szło sielanką, tylko leeecisz naprawdę z dopracowanymi rozdziałami. Bo ja ci nawet dziękuję za np. relacje C&C, gdyby mieli się tak zaraz kochać itp, to by to było nudne. Taki układ jest w sam raz. A Jac jest miłą odskocznią od tych agresywnych bohaterów.
    Świetne jest tes to, że można postawić się na miejscu zarówno Cat jak i Colina (oczywiście w sprawach prywatnych, bo jakbym ja miała tak myśleć i ustalać jakiekolwiek poszlaki, to... ciekawie). Rozumiem ich oboje, bo ich problemy wcale nie są ogromne i niepojęte. Są ludzkie.
    Lys jest do dopracowania, bo taka niewyraźna z lekka.
    A zresztą nie wiem, po co porównywać wcześniejszą wersję do obecnej. Aktualna jest świetna, widać, ile pracy w to włożyłaś. Zatem, kochana, dziękuję, że dzielisz się tą historią, bo to naprawdę świetnie spędzony czas.
    Mam nadzieję, że tym razem będę czytać na bieżąco! No i że następny komentarz nie będzie taki chaotyczny i bezsensu. (-:
    Pozdrawiam!
    PS >ano<, nie >a no<.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie najgorsze w byciu na bieżąco, że człowiek musi czekać na następne rozdziały i emocje opadają. No ale trudno, taki urok blogowania...
      Myślę, że czytelnik nie raz jeszcze będzie miał ochotę mnie udusić za to, że nie ustawiam akcji tak, jakby się chciało. Ale może dzięki temu nie będzie nudno. I masz rację, wrzucenie tu teraz wątku ponownego zakochania się C&C byłoby dość schematyczne. A ja mam już inny pomysł:D
      Wiem, że Lys jest do dopracowania. Na razie pojawia się jedynie wzmianka o niej, dwa fragmenty, w których miała swój udział. To za mało, by pokazać ją wyraźnie. Tym bardziej, że na tą chwilę nie jest ona tu ważna. Na wszystko przyjdzie czas;D

      Ogromnie ci dziękuję, że nadrobiłaś i że zastosowałaś się do mojej prośby. To naprawdę wielka radość dla mnie, że jednak ktoś bierze do siebie moje prośby;)
      Dziękuję! ;*

      Usuń
  29. super opowiadanie, rzeczywiscie u ciebie jest duzo opisow, co wciaga, a u mnie tego brakuje, jak mowilas musze nad tym popracowac. nie ma za duzo co gadac, opowiadanie rewelacyjne czekam na wiecej.
    Pozdrawiam
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca i chęci i na pewno będzie lepiej;) Cieszę się, że się podobało i dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  30. Ty chyba lubisz tym ludziom życie utrudniać, co nie Ruda? Zwłaszcza C&C ;) Rozdział z grubsza opisowy, mówiący o przeszłości zarówno Alyson (podobała mi się tutaj ta jej otwartość odnośnie Dana, jak również wspomnienie o Mangusie) jak i o przeszłości jaka łączyła Colina z Morgan. Teraz już lepiej rozumiem ich sytuację i niedomyślność Catii.
    Ja tu gadu, gadu, a tutaj ktoś stoi za drzwiami.. Kto? Catia? W końcu mówiła J, że musi "to skończyć", więc może chodzić o sytuację z Colinem. Chociaż nie obraziłabym się jakby tutaj był jakiś zaskok i kto inny stał by za tymi drzwiami ;D
    Pozdrawiam, Sapphire ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że lubię. Byłoby nudno, gdyby było prosto;)
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  31. Dzień Dobry!
    Przyznaj, że nie spodziewałaś się mnie tak wcześnie xD Taki żart. Słaby żart . Ale tym razem mam dobry powód żeby się spóźnić, bo cała moja okolica nie ma kurde Internetu :/ A ja korzystam z tego siostry, najwolniejszego.
    Jak tak przeczytałam tą całość, to nasuwa mi się tylko jedno zdanie, podsumowujące to wszystko. „Colin, ty przestań pieprzyć o jakichś niespełnionych miłościach i chodź do mnie!” To tyle w temacie xD Ale żeby nie było, to się trochę poro zwodzę, jak to mam w zwyczaju!
    Zacznijmy od początku, czyli Catii i Jacoba. W końcu facet wybuchł, ale ja się temu wcale nie dziwię. Mój, gdybym zaczęła odstawiać takie cyrki, to pewnie już z dziesięć razy wyszedłby z siebie i stanął obok, choć też wcale aż taki nerwowy nie jest. Ale Jacob to dla mnie istna oaza spokoju. Może on medytuje, czy co? Bo słyszałam, że właśnie ludzie mają takie tam różne sposoby. Ale wracając. Catia jednak chce wyjechać, co mnie cholernie dziwie, ale jest młoda, wiec nic dziwnego, że czuje się przytłoczona i sprawa zaczyna ją przerastać. I ja ci mówię, że ta opcja z domkiem w Rosji nie jest taka zła. Swoją drogą nie mam pojęcia, jak ona musi się czuć z tymi wszystkimi informacjami, zdaje się, bardzo ważnymi. To musi trochę przytłaczać zwłaszcza, kiedy człowiek naprawdę zdaje sobie sprawę, z powagi sytuacji i potrafi sobie wyobrazić skutki działania tych ludzi. Ja nie wiem, ale mnie się wydaje, że od czegoś takiego to i oszaleć można.
    Ale teraz sprawa Colina, bo rzeczywiście ta część była w większości jemu poświęcona. Bo się okazuje, że ja tak na starcie znienawidziłam Lyss, a ona to moja kochana Alysson! I Teraz już to wiem na sto procent! I powiem ci, że świetnie ją przedstawiłaś. Nie jako taką od początku do końca złą i wadliwą, tylko kobietę którą los też jakoś doświadczył, ale mimo wszystko podniosła się i próbuje jakoś żyć. Z tym, że ona myśli, że jej ukochany nie żyje, a Colin swoją miłość podziwia niemal codziennie w pracy. I moim zdaniem tu może być problem, bo Catia żyje, ma się świetnie i układa sobie życie z kimś innym a Colinowi zostało tylko patrzenie z boku. Ja wiem, że już to pisałam, ale to chyba jest tu niesamowicie istotne. Bo to musi cholernie boleć.
    A jak chodzi o te wcześniejsze zostawienie Catii i o całą tę sprawę, to ja uważam, że on się od tamtej pory naprawdę zmienił i być może w końcu dorósł do takiego poważnego związku, a nie tylko zabawy. Zostawił ją, to fakt. Zdradził, zranił i zachował się jak ostatni dupek, ale ja mam wrażenie, że on naprawdę zrozumiał swój błąd. I myślę, że pomimo wszystko powinien zdobyć się na odwagę i jej to wszystko powiedzieć tak, jak mówił to do Lyss. Może przez to jeszcze bardziej by namieszał. Catia i tak chce przesunąć ślub w czasie a być może przez to w ogóle nabrałaby wątpliwości. Ale przynajmniej byłoby między nimi wszystko jasne a i Colin miałby czyste sumienie, że się jej spowiadał. Bo tak patrzę, że on zasługuje na drugą szansę i naprawdę kocha Catię. I nie wiem, czemu, ale wydaje mi się, że pasowałby do niej dużo lepiej, niż Jacob. Nie to, że tego drugiego nie lubię, ale po prostu Colin zawsze był moim faworytem :P
    A teraz zakończenie! Ty mała cholero, ty lubisz w takich momentach kończyć, prawda? I teraz tak: Albo wpadła do tego mieszkania Catia, wyjaśnić wszystko Colinowi i się z nim naradzić i to „wszystko stanęło na głowie” to znaczyło, że Colin dowiedział się od niej wszystkiego i teraz się zaczną prawdziwe problemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. . A druga opcja jest taka, że te problemy już się zaczęły, bo przez ‘wszystko stanęło na głowie” mam rozumieć, że czarni wbili mu na chatę i roznieśli wszystko, co się da. Co prawda to jest mniej prawdopodobne, bo oni nie robią (a przynajmniej nie robili) takich rzeczy, ale mimo wszystko, ja wiem, że jak chodzi o nich, to niczego nie mogę być pewną. I się cholernie cieszę, że ten nowy już jest, bo będę mogła go przeczytać i nawet z najwolniejszym Internetem ogarnąć komentarz jeszcze dziś :D
      Bużki :***

      Usuń
    2. hahaha nie wiem czy Jacob medytuje, ale kto go tam wie;D Ćpie jakieś ziółka na uspokojenie, żeby wytrzymać przy boku tej wariatki ;D
      "Ty mała cholero" ahahahahahahaha rozłożyłaś mnie;D A no lubię kończyć w takich momentach! Bo gdybym to pociągnęła dalej, to rozdział wyszedłby kolosalny, a troszkę niepewności nikogo jeszcze nie zabiło, więc... :D

      Alysson w tamtej wersji była zbyt negatywnie przeze mnie przedstawiona, więc tutaj trochę nad tym popracuję. Ale i ona będzie mieć swoje wady, które już niedługo pewnie poznamy. Nie odbiorę jej charakterku, o nie;D
      Wiem, że większość wolałby Colina przy boku Catheriny, ale wyroki Rudej są niezbadane :D Jeszcze zdążę namieszać, mimo że zostały tylko dwa rozdziały xD

      Dziękuję za komentarz moja Mysiu!;*

      Usuń
  32. Zapomniałaś mnie powiadamić i tak to ja późno komentuje. :) Do tego twój jedyny blog nie pojawia mi się na bloggerze! Sama z ciekawości zaszłam sprawdzić co nowego, a tutaj już dwa rozdziały :D
    Tego się nie spodziewałam po Colinie: Odtrącił Caty dla jej własnego dobra, choć to troszeczkę głupiutkie to ludzie czesto tak robią wierząc święcie w to że ich decyzja miała sens i jest dobra. Chociaż cierpi przy tym miłosiernie i robi z siebie męczennika uważa dalej, że było warto. Zaskoczyła mnie też relacja Colina z Lyss. Spodziewałam się romansu, a wychodzi na to że są przyjaciółmi, którzy łączą się w bólu bo oboje stracili miłość swojego życia.
    Flashbacki z Cath i Colinem świetne. Szczególnie ta na parkingu. Uśmiałam się, bo wiedziałam kim jest tatuś Catty :D Ah, w mojej wyobraźni Colin jak się o tym dowiedzial miał przezabawną minę.
    Też te wspomnienie romantyczne było naprawdę urocze, a mimo to jak bardzo Colin kochał i kocha Cath... zawalił. Ah ci faceci. :D Wkurzał mnie wcześniej, ale teraz już przestał. Polubiłam go nawet znowu XD
    Za to sytuacja w domu Cath nie jest za ciekawa. Rozumie Jacoba, też bym się wkurzała gdyby moja 2 połówka nie zwracała na mnie uwagę, a zaraz ślub! A w takich chwilach najczęściej dochodzi do wątpliwości "czy warto, czy tego chce" i takie tam. Nie spodziewałam się decyzji Cath o wyjeździe. Myślałam, że ona będzie chciała zostać i walczyć, ale cieszę się, że podjęła rozsądną decyzję. Myślę, że zrobiłabym to samo. Ochroniłabym siebie i swoich najbliższych. Ale czuje, że nie zdążą uciec :(
    Lece czytać 5.3 :D
    Do zaraz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że nie powiadomiłam o najnowszym rozdziale, ale byłam pewna, że o tym dałam znać. Bardzo cię przepraszam!
      Przyznam, że w mojej wyobraźni mina Colina tez była przezabawna, haha :D
      Bardzo się cieszę, że znowu polubiłaś Colina;D I ogromnie dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  33. Nadrabiam sobie wolno, bo czasu mam malutko, ale nieważne...
    Ten rozdział był uroczy, chyba się takiego po Tobie nie spodziewałam:D Dobrze, że wyjaśniłaś sytuację między bohaterami. Niezły był palant z tego Collina, jak mógł tak koncertowo spieprzyć sprawę? Szkoda trochę, że ulokował w niej wszystkie możliwe uczucia, a ona poszła naprzód. Też powinien dać sobie spokój. No ale wiadomo, że to ciężka sprawa.
    Przede mną jeszczę trochę, ale obiecuję, że nadrobie:)
    Pozdrawiam o gratuluje kolejnego u danego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobało i dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  34. Catia nie ma teraz najłatwiejszej decyzji do podjęcia. Z jednej strony chciałaby na pewno zaryzykować i na własne oczy zobaczyć, co się wydarzy dalej, chciałaby coś zrobić, by to powstrzymać, ale z drugiej obawia się, że ta sprawa przerasta ją kilkukrotnie i nie chce ryzykować życiem Jacoba. Co wygra?
    Colin miał chyba więcej czasu, żeby się na coś zdecydować. I on już od pewnego czasu był bardziej zdystansowany do tej sprawy. Kiedy ścigał się z tymi podejrzanymi, chciał ich dorwać i wyrównać rachunki za Marca, prawda? O to mu chodziło. A kiedy się nie udało, ciężko było mu to przełknąć, bo miał okazje do zemsty za śmierć przyjaciela. Tylko co on wybierze? Zostanie, by spróbować pomścić Marca, czy zabierze dupę w troki?
    Lys. Początek jej opowieści, jej zachowanie, charakter… To wszystko jest jakoś dziwnie znajome. ;D I bardzo mi się to podoba, bo chyba powoli wkraczamy w tą część, którą zdecydowanie uwielbiam! ;D
    Historia Catii i Colina jest strasznie tragiczna. Jakby nie patrzeć oboje się na tym uczuciu przejechali. Najpierw Catia, której może i wyszło to na dobre, ale na pewno nie od razu i przez pewien czas na pewno bardzo cierpiała. Colin dopiero po powrocie się na tym przejechał. Zrozumiał, jak ważna była dla niego Catia, ale już nie mógł z nią być. I to był jego czas na cierpienie. Eh, ta miłość. Gdyby nie był tak skomplikowana, to życie stałoby się nagle milion razy łatwiejsze.
    Krótko, bo krótko (oczywiście chodzi mi o mój komentarz ;D), ale mam nadzieję, że chociaż na temat. Jeszcze takie małe spostrzeżenia… Lys to nie to już nie Alysson. I chyba bardziej mi się podoba teraz. Umie słuchać, umie radzić, umie być przyjaciółką, a nie tylko wojowniczką. ;)
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótko? Kochana, chyba Cię pogrzało! ;D
      Tak, masz rację, powoli wkraczamy już w tą obozową część. I bardzo dobrze rozszyfrowałaś intencje Colina w tym wyścigu ;)
      Alysson przeszła dużą metamorfozę. W poprzedniej wersji była przeze mnie za bardzo przerysowana, tutaj dam jej więcej pozytywnych cech :D
      Dziękuję za komentarz!;*

      Usuń
  35. Przeczytane i nie żałuję!

    OdpowiedzUsuń
  36. To wygląda trochę tak, jakby Catia jednak nie rozumiała tej poprzedniej rozmowy z Jacobem. Brnie dalej, wiedząc że go to denerwuje. Jednak wiem, jak ciężko jest od tak się wygadać, kiedy ma się milion rzeczy do mówienia. A jednak jest ta taka mała radość, nie wiem jak to powiedzieć, z tego, że mamy jakiś sekret albo co lepsze potrafimy sobie z nim poradzić. Może to też wpływa na zdanie Catii. Nie pamiętam już jakie miałam zdanie o Lys w poprzednich rozdziałach, kiedy się pojawiała... ale nadal jej nie lubię xD. Po prostu czuję od niej złą energię. Nie podoba mi się to, że tak właśnie ocenia Catie. Może niektórzy mają uczucia i nie tylko wygląd fizyczny się dla nich liczy. Piękno odchodzi(nie zawsze, bo z biegiem lat możemy wciąż być ładni xD, chyba że ktoś je "zakłada", mowa o szpachlowaniu twarzy), charakter zostaje. Potem ludzie dziwią się, że ktoś jest nieufny, bo tyle razy nie znalazł prawdziwego zaufania, każdy to wykorzystywał. Wiadomo, że należy dać szansę każdemu, ale jak ktoś tyle razy tego nie odnalazł to w końcu się zraża i wrzuca do jednego worka. Jeżeli chce się z kimś przespać na raz, to niech to będzie decyzja obojgu, a nie. Colin jest w tym egoistą, ale to się na nim by odbiło. Wiedziałby, że Catia po tym nie byłaby z nim szczęśliwa albo coś by się zdarzyło, że jednak pójdzie nie tak. Czuję to!xD Nie widzę w tej sytuacji winy Catii, bo nawet jeśli mogłoby coś być to Colin spieprzył swoją szansę. Może ewentualnie jakby Catia rozstała się z Jacobem, to wtedy mogłoby coś z tego wyjść. Dobra koniec wywodów w tym temacie xD. Jeszcze co do ucieczki Catii to było to dla mnie zaskoczenie, ale czuje, że coś jej przeszkodzi, może to jej "natura" a może jakaś sytuacja.

    "— Zaczynasz tu pracę, czy przyjechałaś na chwilę? — zapytał. " --> przed czy raczej nie powinno być tego przecinka, bo ma trochę znaczenie jak "lub" w tym przypadku, ale głowy sobie ściąć nie dam xD

    Nie Bonnet'a tylko Bonneta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no jest w Lys jakaś taka dziwna energia. Myślę, że ta postać w przyszłości wywoła sporo kontrowersji:D

      A no fakt, że gdyby Cathrerina nie była z Jacobem to między nią i Colinem mogłoby być inaczej, a tak to... zobaczymy;D
      Masz rację z tym 'czy'.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  37. Szczerze mówiąc nie wiem, co zrobiłabym na miejscu Catii. No dobra, jestem strachajło, więc pewnie bym zwiała jak najdalej, ale nawet wtedy ciągle bym o tym myślała, nie spała, bała się. W końcu jej twarz była w tv, teraz nie ucieknie od tych popaprańców.
    Myślę jednak, że powinna jak najszybciej zebrać się na szczerość do Jacoba. On naprawdę na to zasługuje i powinien wiedzieć najwięcej na ile to możliwe.
    No i rozmowa Colina z Lys.
    Wzajemna "terapia", szczerość za szczerość.
    Oboje dużo przeszli, więc dobrze się rozumieją.
    Fajnie się czytało o początkach znajomości C&C. O tym jak Colinowi zaczęło serio zależeć nie tylko by ją zaliczyć, ale by ją mieć. Szkoda, że nie zdobył się na szczerość wcześniej, ale utknął we friendzonie. Jednak teraz ma już w nim siedzieć, no, jest już za późno! Ona ma Jacoba!
    Ciekawa jestem, co teraz się porobi. Przypuszczam, że to Catia zapukała do drzwi, a tu zobaczy upitego, półnagiego Colina, a z kuchni odzywa się Lys. No no no. W takiej scenerii Catia może jednak zrezygnować z rozmowy o sojuszniku, tajnym spotkaniu, planowanym wyjeździe. Porobiło się...
    Kończę, bo grzmi i zaraz internet trzeba odłączyć na czas burzy xD Ale zrekompensuję krótki komentarz przy następnym rozdziale ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha określenie friendzone już się tu przewinęło, ale nadal mnie śmieszy:D W sumie lepiej się tego określić nie da;D Tylko zalatuje mi gimbazą, stąd ten śmiech;D

      Jaki krótki komentarz, no coś Ty! Nic nie musisz rekompensować;) Hah, u mnie też grzmi, jak odpisuję :< żeby mi tylko kompa nie spaliło!

      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  38. Zawsze mam problem z odmienianiem imion. Catherine to Katarzyna, prawda? A więc Allyson to Alicja, czy coś podobnego? Jeśli tak, to moja imienniczka. Fajnie, ale pewnie będzie tą złą. Pamiętam, że w tamtej często zrobiłaś z niej typowy czarny charakter i ja w pewnym momencie chciałam ją brać w obronę nawet, że nie ma ludzi do końca pustych, złych, itd, ale potem to już poleciałaś po bandzie, co mocno mi się nie podobało. I liczę na to, że teraz będzie inaczej.
    Muszę też szepnąć słówko o aktorze od Colina. On moim zdaniem nie jest ładny, nie jest nawet szczególnie przystojny, ale zawsze uważałam, że ma coś w sobie... takiego męskiego, specyficzny rodzaj magnetyzmu. Dlatego też Colina nie umiem znielubić. Jest taki..., jeśli mogę być wulgarna, to "do zaruchania", dlatego nie dziwi mnie, że Ally się nim zainteresowała.
    Ally też bardziej lubię. Nie wydaje mi się do końca słaba, a przy tym nie czynisz z niej takiej "superhirooooł" jak z Cat. Stworzyłaś zwykłą kobietę, nieco kurewską. Trochę brak mi w Cat tej zwykłości. Zauważyłam, że potem, gdy siedziała sama i piła, to chciałaś to nadgonić, dodać jej jakiś takich cech, ale... nieco późno. Ja nie mówię, że masz ją diametralnie zmieniać, bo takie męskie babki też się zdarzają, nawet chyba sama coś z takiej mam, ale... brak mi w niej jakiegoś jednego elementu i jakby jakiegoś jednego było za dużo - tylko tyle, taki drobiazg i jak w końcu wpadnę na to co to takiego jest, czyli czego mi brak, a czego jest za dużo, to zaraz napiszę.
    Dodam też, że w którymś miejscu przytaczałaś poprzednie wydarzenia (nie akurat w tym rozdziale, ale mi się przypomniało), były chyba reportaże oraz (znowu mi słów brak) to co w aktach, takie odczytywanie śledztw (boże, jak nie po polsku...) i bardzo mi się to podobało, bo było takim krótkim przebiegiem po tych najważniejszych wydarzeniach czyli jacy świadkowie, ile trupów, że na osiedlu, że taki i taki samochód i naprawdę zgrabnie to było wplecione w tekst, że takie powtórzenia nie nudziły, ciekawiły i były takim super streszczeniem po zbrodniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alysson będzie miała swój charakterek, będzie miała dużo denerwujących cech (a przynajmniej takie, które mnie denerwują), ale nie zrobię z niej takiego szmatławca jak poprzednio, bo rzeczywiście poleciałam wtedy po bandzie.

      Nie wiem czy chciałam nadgonić jakieś cechy w Catherinie. Nie. Catherina miała być kobietą z jajami i tak ją prowadzę. Ale każdy hero ma kiedyś chwile zwątpienia, stąd ten alkohol itp.

      Bardzo się cieszę, że podobał Ci się ten fragment ze "streszczeniem po zbrodniach" :D

      I dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  39. Jestem w trakcie nadrabiania. Co prawda planuję dodać tylko jeden komentarz pod najnowszym rozdziałem, ale ten plan został odrobinę obalony, bo nie potrafię się powstrzymać przed małym wtrąceniem. No cóż - według mnie ten cały wojskowy, chłopak Lys żyje i jest on dokładnie tą samą osobą, która ostrzegała Catię. Coś czuję, że niebawem mimo wszystko się ujawni. W końcu ja czekam na NIEGO! Co prawda historia toczy się obecnie zupełnie inaczej niż za pierwszym razem - jestem zachwycona tym, jak to wszystko rozwinęłaś i nie przeszłaś od razu do tego, co będzie się działo dalej. Ale i tak przewiduje pojawienie się Dana. Mam jeszcze tylko nadzieję, że tym razem Colin przeżyje, bo przyznaję, że nieźle się przywiązałam do tego chłopaka!
    Tyle chwilowo ode mnie. Teraz oczekuj mojego kolejnego pojawienia się pod najnowszą notką! Nie chcę marnować czasu na komentowanie każdego rozdziału po kolei, kiedy w tym czasie mogę czytać :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jak ja się cieszę, że znów tu jesteś <3 Super, że dałaś znać;) I mam nadzieję, że ten powrót w parze z nowym rozdziałem u Ciebie! ;)

      A no nie powiem czy żyje;D Chociaż można się domyśli, skoro Dan to główna postać xD

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
    2. Chciałabym, aby ten powrót był w parze z nowym rozdziałem, ale wciąż tego nie mogę nikomu zagwarantować. Na razie skupiłam się na nadrabianiu tego, co mnie ominęło :)
      Poza tym teraz będę miała rozpacz z powodu Colina :( Wiedziałam, że nie powinnam zaczynać go lubić, ale to przyszło samo z siebie. Przynajmniej teraz poczytam sobie więcej na temat Dana :D

      Usuń
    3. Jakbyś nie zaczęła go lubić, to nie byłoby rozpaczy i opowiadanie nie wzbudzałoby takich emocji. Także... może to brutalne, ale cieszę się, że jest jak jest! :D

      Usuń
  40. No jasne, że da się domyślić - to tak a propos końcówki ;p Chociaż ten początek był tak dawno, że w sumie niewiele pamiętam haha
    Rozdział przyjemny, początek pełen napięcia, potem już takie połowiczne rozluźnienie, że tak to ujmę. Nie ma niepokoju, ale zwierzenia Colina też nie należały do jakiś lekkich. Dobrze jednak wiedzieć, jak to wszystko wyglądało z jego perspektywy. Uważam, że sam się w tym zapętlił i przez jego wahania psuje życie i sobie i Cat. Po prostu. Czas chyba pokazać karty po ludzku, a nie bawić się w ukrywanie i "chcę dla niej jak najlepiej". Chociaż w sumie... teraz to na bank Cat zostałaby z tym swoim artystą ;p Mimo wszystko - szkoda ;p

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się czyta książkę regularnie, to łatwiej niektóre rzeczy zapamiętać i wychwycić. A tak raz na jakiś czas to rzeczywiscie wiele umyka i można zapomnieć ;)
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  41. Deyzja o wyjeździe? Nie dziwię się wcale! Wręcz jestem szczęśliwa, że chociaż raz postanowiła postąpić rozsądnie i nie pakować się w kłopoty, z których mogłaby nie wyjść żywa.
    Ja na miejscu Jacoba też bym była zła...
    Nie spodziewałam się, że Lys będzie taka... no ciężko mi to określić (ale nie mam na myśli nic strasznego :P). Przez chwilę myślałam, że będą gadać o pracy, ale relacje z Cat to też bardzo drażliwy temat, który najwidoczniej nie jest mu tak obojętny jak myślał.
    Zaraz, zaraz... A Lys, to przypadkiem nie Ally?!
    Rany, te wyznania Colina... Co chwila zmieniam o nim zdanie! Dowiedziałam się tylu rzeczy... Wow, jestem w szoku.
    Szkoda, ze Colin trochę za późno wszystko zrozumiał...

    Świetny rozdział kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet Catherina nie może non stop ryzykować;D Tzn, może, ale to by było już chyba trochę naciągane... Chciałam, żeby choć raz zachowała się jak człowiek, a nie robocop :D
      A no może Aly, kto wie... :D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  42. "W sumie sam byłam zaskoczony" - byłem

    Ach, czyli jednak Catia chce wyjechać? Może to i dobrze, ja sama bym tak postąpiła, ale mam wrażenie, że jej się nie uda. To byłoby za łatwe, gdyby tak po prostu uciekła.
    Aż dziwne, że Lys chce wysłuchiwać wyżaleń Colina na temat jego byłej ;D Z drugiej strony, ona też dostała okazję, żeby się wyżalić, więc jest okej. A Colina może byłoby mi szkoda, gdyby nie zachowywał się jak dupek w stosunku do Cat. Ale Lys bardzo polubiłam. Coś mam wrażenie, że ten jej facet wcale nie jest martwy.
    Ciekawi mnie, kto zapukał do drzwi. Catia? Czy może ktoś inny?

    Pozdrawiam,
    ellain.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lys nie kocha Colina, nic ich nie łączy, więc czemu miałaby nie chcieć go wysłuchać ;D Ależ Ty jesteś cięta na Colina! ;D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  43. Bardzo podoba mi się ten rozdział :D ten powrót do wspomnień i elegancki sposób w jaki przeplatasz teraźniejszość z przeszłością… wielkie brawa! :)

    Zaintrygowałaś mnie… Przyznam szczerze, że dawno temu czytałam prolog, więc teraz chętnie do niego wrócę. Pamiętam tylko, że byli w nim inni bohaterowie, chyba z Twojego poprzedniego opowiadania. I sądzę, że teraz te dwie historie powoli się łączą :D

    Czy masz może gdzieś opublikowaną tą drugą powieść? Chętnie bym przeczytała ;)

    Legna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prolog niedługo zacznie mieć jakiś związek z tą historią. W sumie już ma, pod warunkiem, że ktoś się domyśli kto jest kto i jak jest ze sobą powiązany :D

      Jaką drugą powieść? W sumie napisałam 3 opowiadania (WiZ jest 3-cie), ale tamtych dwóch za żadne skarby nie dam do przeczytania :D Są słabe, mega. Kiedyś je poprawię i wtedy z pewnością opublikuję. Bo na razie to byłoby mi strasznie wstyd :D

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
    2. Aaa, rozumiem :D
      Bo mam wrażenie, że niektórzy Twoi czytelnicy mają większy obraz wszystkiego, bo czytali coś wcześniej z tym związanego :D
      W takim razie czekam z niecierpliwością ;*

      Usuń
    3. Aaa o to chodzi ;D Tak, mają większe pojęcie, bo ja już kiedyś pisałam WiZ. Tylko, że po kilkunastu rozdzialach przestało mi się podobać, usunęłam ponad 100 stron i zaczęłam publikować od nowa. Zmieniłam praktycznie wszystko, ale postacie zostały takie same, dlatego niektórzy spodziewają się, że taki czy inny bohater się pojawi. A ci, którzy wcześniejszej wersji nie znają, nie mogą tego wiedzieć :D

      Usuń
    4. No i wszystko jasne :D
      W takim razie mogę spokojnie sobie dalej czytać i nie martwić się, że kogoś nie znam xd

      Usuń
  44. Ja to na miejscu Jacoba byłabym przerażona. Kobieta totalnie mu świruje, a on nic nie wie. Biedna Catia już jest na granicy nerwów, a jeszcze tyle przed nią. Ta cała sprawa tak bardzo ją pochłonęła. No i jestem dość zaskoczona, bo myślałam, że nie będzie chciała wyjechać, ale..! Nie wiadomo, czy wyjedzie. Na razie tylko kazała mu się spakować. Trochę by mnie nie zdziwiło, gdyby go gdzieś wysłała, a sama została, no ale Jake to chyba nie cipka i by jej tak nie uległ.

    Nieeee, Boże, dobra, cofam wszystko złe, co napisałam o Colinie w poprzednim komentarzu. Rany, ja jestem uczuciowo rozdarta, bo... No niby spieprzył tak? Ale... ale on mi tak jakoś bardziej pasuje do Cath. Ja nie wytrzymam, jeśli coś mu się stanie, naprawdę. To, jak o niej opowiadał było po prostu przeurocze, no a końcówka; ech, to Catia do niego wpadła, prawda? I zobaczy go bez koszulki i Lys. Boże, takie głupie spotkanie! ;-; Grrr! Co do samej Lys, to silna z niej babka, naprawdę. Właściwie na początku, to myślałam, że ona jest z tych złych, ale teraz to chyba zmieniłam zdanie.

    Uwielbiam takie rozdziały!
    CM Pattzy,
    xx!

    ps. zapomniałam. kocham twoją ankietę, a dokładniej: czytam tylko dlatego, żebyś Ty wchodziła do mnie. Ja wiem, że niektórzy tak robią i w ogóle, ale strasznie mnie to rozbawiło! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że mało kto uwierzył, że Catherina będzie chciała wyjechać. A tu proszę, niespodzianka! :D Chociaż faktycznie... to jeszcze nic przesądzonego.

      Bardzo mnie cieszy, że jesteś rozdarta! Bo to znaczy, że nie można Colina jednoznacznie albo pochwalić, albo skreślić. I właśnie o to mi chodziło;)

      Haha no ale popatrz, niby taka głupia odpowiedź w ankiecie, a jednak ludzie kliknęli :D

      Dziękuję za komentarz;**

      Usuń

Nie toleruję spamu pod rozdziałami! Bez względu na to czy jesteś autorką opowiadania, ocenialni, szabloniarni... ze spamem idź do spamu!