16 września 2016

"Walczę i zwyciężę" Rozdział 10(2)


— Mogę mówić ci po imieniu, Roberto?
Dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem.
— Skąd...
— Miałaś napisane na plakietce. Przeczytałem, gdy przyniosłaś mi kawę.
Zaśmiała się głośno ze swojej niedomyślności.
— Ależ ja jestem czasem głupia! — stwierdziła i uderzyła się lekko dłonią w czoło.
Mężczyzna również się zaśmiał, co pozwoliło w pewnym stopniu rozładować napiętą atmosferę. 
— Rodrigo. — Podał jej dłoń.
Odwzajemniła uścisk, czując, jak przeszywa ją przyjemny dreszcz. Była zaskoczona, że jeden mężczyzna potrafi wywołać w niej aż tyle różnych emocji — od strachu po podniecenie; od zawstydzenia po fascynację.
— Jesteś Hiszpanką? — nakręcał rozmowę.
Potwierdziła ruchem głowy.
— Tak, mieszkałam w Alicante. Zaraz nad morzem. 
— Czemu wyjechałaś do Ameryki? Oczywiście jeśli można spytać.
— To dłuższa historia... — Wyraźnie zmarkotniała, a z jej twarzy zniknął uśmiech.
Rodrigo bardzo szybko pojął, że nie powinien o to pytać i źle pokierował rozmową.
— Przepraszam, nie chciałem cię urazić... — rzucił od razu, lekko przestraszony.
Roberta nie lubiła rozmawiać na ten temat, ale nie zamierzała zepsuć przyjaznej atmosfery, która się między nimi wytworzyła. Nie chciała pokazać, że to pytanie w jakiś sposób ją dotknęło. Wolała udawać, że wszystko jest w porządku i dzięki temu wmówić nie tylko Rodrigowi, ale też sobie, że potrafi już o tym swobodnie opowiadać. 
 — Nic nie szkodzi — zapewniła. — Przyjechałam tu z chłopakiem. Marzył o życiu w Ameryce, a ja nie chciałam go stracić, więc spakowałam manatki i wyjechałam razem z nim.
Rodrigo zamilkł na chwilę. Nie sądził, że przez to jedno, szybko rzucone, pytanie, ich rozmowa zejdzie na takie tory.
Roberta nie chciała utrzymywać męczącej ciszy, dlatego dodała:
— Nie wyszło nam, ale zdążyłam już znaleźć pracę, zaaklimatyzować się, więc zostałam.
Na taką odpowiedź liczył. 
— To musiał być straszny burak — skomentował z nadzwyczajną pewnością, a Hiszpanka zaniosła się śmiechem. 
Nie do końca rozumiała, dlaczego tak szybko zdołała otworzyć się przed zupełnie nieznajomym mężczyzną. W Rodrigo było po prostu coś, co przekonało ją, że można mu zaufać. Emanował dobrą energią, pozytywnym nastawieniem do świata, a te cechy były jej bardzo bliskie. Poza tym chciała, by zobaczył, że dziewczyna jest gotowa coś o sobie opowiedzieć i nawiązać z nim znajomość. 
Jeszcze przez jakiś czas spacerowali chodnikami Silent Glade, patrząc na ludzi przechodzących obok nich, na kwiatowe rabaty i niewielkie jeziorko, które upiększało park obok Ratusza i Poczty. Pokonywali kolejne dzielnice, znajdując coraz więcej wspólnych tematów do rozmów, a po początkowym zawstydzeniu nie było już śladu.
Znajdowali się właśnie w mało popularnej części parku, gdy do ich uszu dobiegł niecodzienny, wyjątkowo głośny dźwięk silników. Wychylili się zza drzew i z ciekawością patrzyli na to, co działo się na jednej z głównych ulic Silent Glade. Widzieli, że pojawiło na niej kilka ciemnych pickupów, które z wielką prędkością rozjechały się potem w różne strony. Od razu zwrócili na siebie uwagę przechodniów i kierowców. Ci drudzy nie omieszkali trąbić na ich klaksonami swoich samochodów lub głośno obrażać z powodu niestosowania się do zasad ruchu drogowego. Kierowcy pickupów nie przejmowali się czerwonym światłem sygnalizacji, gdy wjeżdżali na skrzyżowanie, ani pieszymi, idącymi przez pasy. 
Stłuczka goniła stłuczkę.
Roberta i Rodrigo nie potrafili oderwać wzroku od tej niecodziennej sytuacji. Cicho komentowali zachowania kierowców i z nerwowym śmiechem wyrażali swoje zaskoczenie. A byli przy tym praktycznie niewidoczni, gdyż bujne krzewy odgradzały ich od drogi.
Jednak gdy dostrzegli, że mężczyźni siedzący w kabinach pickupów wyciągają bronie i zaczynają celować do przypadkowych ludzi, ogarnęło ich przerażenie. Mimo to ciągle stali w tym samym miejscu i nie potrafili przestać patrzeć. Byli jak sparaliżowani. Obserwowali, jak zdezorientowani mieszkańcy rozbiegają się we wszystkie strony i z krzykiem uciekają przed wystrzelanymi kulami. Niektórym udawało się przebiec kilkanaście jardów, a inni padali od razu. Oprawcy nie zatrzymywali się nad martwymi i zupełnie nie zwracali uwagi na płeć i wiek swoich ofiar. Zabijali wszystkich, bez wyjątku, taranowali, przejeżdżali po ciałach umarłych lub celowo wjeżdżali na żywych.
Na ulicy bardzo szybko zapanował chaos. Kierowcy wpychali się przed inne pojazdy, masowo wymuszali pierwszeństwa, wciskali gaz do dechy, by jak najszybciej stamtąd odjechać. Nikt nie patrzył już na światła sygnalizacji, nikt nie przejmował się rozbiciem samochodu.
Piesi biegali ile sił w nogach, próbowali zatrzymywać auta i wdzierać im się do środka, jednak mało kto decydował się na pomoc innym. Każdy martwił się o siebie i swoich pasażerów.
Rodrigo z przerażeniem patrzył, jak mężczyzna w średnim wieku potyka się o własne nogi, kuleje, ale mimo to nadal biegnie, mając nadzieję, że zdoła uciec. Nie zdołał. Jeden z oprawców dopadł do niego, po czym powalił na ziemię mocnym uderzeniem karabinu w głowę. Potem zadał kilkanaście kolejnych ciosów — w brzuch, po żebrach, plecach, w twarz.  Przestał bić dopiero wtedy gdy z głowy kaleki pociekła kałuża krwi, a jego gałki oczne wyszły z oczodołów.
Z każdej strony słychać było dramatyczne wrzaski osób, które umierały w katorgach, patrzyły na śmierć swoich bliskich lub ze strachem czekały na swoją kolej.
Dopiero po chwili Rodrigo otrząsnął się z osłupienia i zrozumiał, że i oni muszą uciekać.
Chwycił mocno dziewczynę za rękę, po czym pociągnął w bezpieczniejsze miejsce. Słyszeli za swoimi plecami odgłos wystrzelanych kul, warkot silników i czuli odór unoszący się w powietrzu.
Ulica powoli zalewała się krwią niewinnych i nikt nie rozumiał, dlaczego.
Zdołali schować się za jednym z budynków.
Dziewczyna przylgnęła do ściany, z trudem łapiąc oddech, po czym głośno się rozpłakała. Nie dochodziło do niej, że przed chwilą na jej oczach rozegrała się zbiorowa masakra, a to jeszcze nie jest koniec wrażeń. Pragnęła żyć, budzić się co rano z uśmiechem na ustach i zaznawać smaków, które dawała natura. Nie chciała umrzeć na ulicy, jako jedna z wielu, zupełnie bez sensu, bez przyczyny, bez szansy na ratunek.
— Ciszej! — wrzasnął Rodrigo.
Choć jego również przerastała ta sytuacja, wiedział, że musi zachować zimną krew. Nie dziwił się emocjom Roberty, ale nie chciał, by szloch sprowadził na nich niebezpieczeństwo.
Przycisnęła dłoń do ust, starając się zachować spokój. Mimo to z jej oczu ciągle leciały łzy, których nie potrafiła powstrzymać. Czuła, że z każdą chwilą robi się coraz bledsza i słabsza. Nie umiała się uspokoić.
W pewnej chwili Mulat ostrożnie wychylił się zza ściany, by zobaczyć, jak wygląda sytuacja na mieście. Wyciągnął zza pasa Berettę, a Roberta jęknęła z przerażenia. 
— Skąd masz pistolet? — zapytała, po czym ponownie zatkała usta dłońmi.
Myśl, że spacerowała z kimś uzbrojonym, szczerze ją przeraziła.
— Na wszelki wypadek — odparł, po czym ponownie wychylił się zza muru. 
I wtedy zobaczył, że ilość aut drastycznie się zwiększa. Pickupy były dosłownie wszędzie, a jeden jechał właśnie w ich kierunku. Niewiele myśląc, Rodrigo chwycił Robertę za rękę i kazał biec. Nie rozumiał, dlaczego tym mężczyznom tak bardzo zależy, by wybić wszystkich przechodniów, ale nie zamierzał się nad tym zastanawiać.
Poganiał kobietę, mając nadzieję, że uda im się dobiec do jednego z bloków, zaryglować od środka i wezwać pomoc. Biegł ile sił w nogach, jednocześnie czując, że Hiszpanka za nim nie nadąża. Sapała głośno, łzy zamazywały obraz przed oczami, a strach o swoje życie paraliżował umysł. Przez moment przeszło mu nawet przez myśl, czy nie powinien jej tutaj zostawić. 
Byli już blisko budynku, który mężczyzna wybrał na azyl, kiedy zza rogu wyłonił się kolejny samochód. Kobieta wybuchnęła atakiem histerycznego płaczu, czując, że właśnie nadszedł jej koniec.
— Ja nie chcę umierać! — wrzeszczała, kompletnie nie wiedząc, co zrobić w tej sytuacji. — Boże, błagam! Ja nie chcę umierać!
Biegła najszybciej, jak mogła, ale to nie wystarczało. Jak przez mgłę widziała zarys faceta, który z niezwykłą zaciętością mierzył do niej z karabinu, a potem poczuła, że uginają się pod nią nogi. Wypuściła dłoń Rodriga i upadła na ziemię. Mulat uniósł broń, strzelił do oprawcy i choć zdołał go wyeliminować, już za chwilę zza rogu wyłoniło się kolejne auto z kolejnymi mężczyznami.
Miał dwie opcje: uciec  i starać się przeżyć  albo pozostać z nieznajomą dziewczyną i skazać się na pewną śmierć.
I w tym momencie — widząc lufy karabinów skierowane w swoją stronę — był pewien, że Roberta nie jest warta aż takich poświęceń. 

*
Chwilę wcześniej

Mały Michael siedział posłusznie na siedzeniu obok kierowcy, przypięty pasami i wyprostowany do granic możliwości. Dłonie ułożył równiuśko na nóżkach, a wzrok utkwił w przedniej szybie. Był przestraszony i przekonany, że jeśli odezwie się chociaż słowem, to nieznajomy zrobi mu krzywdę. Z trudem utrzymywał stały oddech i bardzo się starał, by nie wybuchnąć płaczem. Ciekawość pchała go do spojrzenia na twarz tajemniczego mężczyzny, ale strach stanowczo go przed tym hamował. I choć nadal tliła się w nim nadzieja, że niedługo naprawdę zobaczy rodziców i otrzyma w swoim życiu trochę zasłużonej miłości, młody rozumek podpowiadał mu, że został oszukany i nikt na niego nie czeka.
Dan dostrzegał skupienie na twarzy chłopca. Co jakiś czas zerkał na niego ukradkiem i dziwił się, że Michael zachowuje taki spokój. Był przygotowany raczej na ataki wściekłości, płacz czy histerię. Mimo to widział, że malec jest mocno przerażony obecną sytuacją. Czuł, że powinien w jakiś sposób go uspokoić, ale nie potrafił zacząć dialogu.
Nie często było mu dane rozmawiać z dziećmi. Nie umiał się nimi zajmować, nie wiedział, co do nich mówić i dopiero teraz uświadomił sobie, że przebywanie w towarzystwie Michaela może być o wiele trudniejsze, niż początkowo przypuszczał. 
— Naprawdę zawiezie mnie pan do rodziców? — zapytał w końcu chłopiec, ale zrobił to w tak bojaźliwy i płaczliwy sposób, że Dan poczuł się jak największy potwór i zwyrodnialec na świecie. A przecież chciał go tylko chronić.
— Nie. Twoi rodzice nie żyją.
Dopiero gdy dostrzegł łzy spływające po policzkach chłopczyka, zrozumiał, że był zbyt dosadny.
Życie nauczyło go, by nigdy nie owijać w bawełnę i mówić prawdę prosto z mostu. W tej sytuacji z przyzwyczajenia zrobił to samo, za późno uświadamiając sobie, że rozmawia z małym, wrażliwym dzieckiem, a nie żołnierzem na służbie. Zrobiło mu się żal Michaela, ale nie czuł potrzeby by mu ulżyć. Wybrał milczenie. 
Przez dłuższy czas jechali w ciszy, przerywanej jedynie cichym łkaniem dziecka. Dan zaciskał zęby, starając się nie reagować i nie rozmyślać nad tym. Zbliżał się do końca swojej ostatniej misji i tylko to miało znaczenie. Był pewien, że teraz wszystko pójdzie zgodnie z planem, dopóki nie usłyszał komunikatu w radiu:
— Z wyniku zderzenia czterech samochodów osobowych z ciężarówką, odcinek drogi numer sto dwadzieścia przy skrzyżowaniu z Milburn St został tymczasowo zablokowany. Prosimy o zachowanie ostrożności i korzystanie z objazdu przez dziesiątą dzielnicę...
Żołnierz zaklął cicho pod nosem. Zamknięcie odcinka drogi Milburn oznaczało dla niego konieczność przejechania przez centrum miasta i wejścia do lasu z innej strony. Nie był z tego faktu zadowolony, ponieważ przejeżdżanie przez środek Silent Glade stwarzało ogromne ryzyko — rysopis porwanego Michaela zapewne trafił już do patroli i telewizji.
Mimo to w obecnej sytuacji nie mógł postąpić inaczej. Zawrócił Jeepa, przesunął rękami po brodzie i miał ogromną nadzieję, że zmiana planów nie będzie początkiem komplikacji.

*

Dan był oszołomiony, gdy wjechał do centrum miasta i zobaczył rzeź, która się w nim rozgrywała. Krew spływała po ulicach, a trupy przypadkowych ludzi leżały na chodnikach. Rozszarpane od kul, zgniecione przez koła samochodów, popalone lub rozczłonkowane. Mały Mike patrzył zdezorientowany dookoła siebie, nie wiedząc, co się tu dzieje, a żołnierz na moment stracił poczucie rzeczywistości.

Wbiegł do jednego z domów. Nie był w stanie słyszeć, jak głośno biło mu serce. Ściskał w ręce broń i ostrożnie przesuwał się do przodu. Jeden nieostrożny ruch, jedna chwila nieuwagi mogła kosztować go zdrowie i życie. Miał tylko jedną szansę i brak możliwości na naprawienie błędów. 
Od początku wiedział, na co się pisze musiał zabić człowieka, który w każdej chwili mógł wysadzić w powietrze cały ten budynek. 
Cała trudność misji Dana polegała na tym, że on pragnął żyć, a jego przeciwnik niekoniecznie. Wytężał wszystkie swoje zmysły, by w razie starcia być gotowym nacisnąć na spust szybciej, niż Talib na detonator. 
Szedł cicho obskurnym korytarzem, z bronią wyciągniętą przed siebie i nasłuchiwał. 
Cisza. 
Minął jedne drzwi, drugie, trzecie, aż dotarł do czwartych — otwartych. Zbliżył się, a za pomocą lusterka zobaczył, co dzieje się w środku.
I zamarł. Bo poszukiwany terrorysta siedział na podłodze z detonatorem w ręku, a obok niego grupka kilku przerażonych dzieci i ich rodzice. 
Wiedzieli, że to mogą być ich ostatnie wspólne chwile. Wiedzieli, co znaczy przebywać w otoczeniu człowieka, zdolnego do zabicia siebie i innych z uśmiechem na ustach. Wiedzieli również, że wystarczy do tego tylko jeden nieostrożny ruch. 
Dan również był tego świadom. I czuł, że to od niego zależy, jak potoczy się los ich wszystkich.


Przymknął oczy. 
Znów wrócił do wspomnień. 
Znów jechał terenówką w żołnierskim mundurze, obok swoich kompanów. Prawie słyszał ich rozmowy, śmiechy lub odgłos odbezpieczanej broni. Widział te tumany kurzu, które unosiły się nad nimi i mieszkańców z nieufnością patrzących na auta przyjezdnych.
A przecież nie chciał tam wracać. Zbyt wiele koszmarnych wspomnień każdej nocy powracało do jego głowy, zbyt wiele trupów stawało mu przed oczami, gdy tylko zamykał powieki. Nie chciał znowu wejść w środek wojny i walczyć o życie. Tym bardziej, że teraz misja była trudniejsza — musiał zadbać o pięcioletniego, bezbronnego chłopczyka, a nie doświadczoną, uzbrojoną drużynę złożoną z dorosłych mężczyzn.
Ocknął się, odrzucił wspomnienia na bok i wrócił do rzeczywistości. Nie miał czasu na wymyślanie planów, rozważania i zastanawianie nad tym, co tu się dzieje. Musiał działać i zrobić to natychmiast.
Nie mógł już zawrócić.
— Odepnij się — nakazał, ale malec był zbyt oszołomiony, by od razu wykonać polecenie.
Wobec tego Dan szybkim ruchem odpiął pas, którym chłopak był przypięty i nakazał, by kucnął na dywaniku. Miał nadzieję, że dzięki temu Mike nie zostanie dosięgnięty żadną kulą. 
Potem znowu spojrzał przed siebie. Nacisnął pedał gazu, starając się ominąć jak najwięcej ciał, lecz mimo starań, nie był w stanie ominąć wszystkich.
Znowu stanął mu przed oczami obraz wojenny, kiedy to Afgańczycy sami wpadali im pod koła, a oni nie mogli się zatrzymać.
Zacisnął zęby, chcąc za wszelką cenę opanować wspomnienia i nie pozwolić na ich powrót. Nie teraz, gdy znów musiał mieć oczy dookoła głowy.
Pośpiesznie odsunął swój fotel, po omacku otworzył schowek i wyjął pierwszą lepszą broń. Załadował, odbezpieczył i trzymał w gotowości.
W lusterku zauważył, że auto wroga, które do tej pory nie zauważało żołnierskiego Jeepa, właśnie ruszyło w jego kierunku. 
Docisnął mocniej pedał gazu i z impetem wjechał w jedną z bocznych uliczek. Omijał ciała kolejnych zabitych, starając się ułożyć w głowie jakikolwiek plan działania. Widział, że jeden z pickupów obrał go sobie za cel i z dużą prędkością zmierza w jego kierunku. Udało mu się tak skręcić autem, by ominąć kilka kul, ale to w dalszym ciągu było za mało.
Gdyby miał koło siebie choć jedną osobę, która mogłaby potrzymać kierownicę, gdy on będzie strzelał. Gdyby Mike był choć trzy lata starszy...
Ominął następny pocisk, jednak kilka z nich zdołało trafić w auto. Dan wiedział, że w ten sposób daleko nie zajedzie, dlatego zdecydował się na bardzo ryzykowny ruch. Odpiął pas, chwycił w dłoń pistolet, po czym otworzył okno od strony kierowcy i wychylił się. Oddał dwa strzały, które docelowo miały uderzyć w opony przeciwnika, po czym wrócił na pozycję i w ostatniej chwili uchronił samochód od zderzenia ze ścianą budynku.
Spojrzał w lusterko i zaklął głośno, gdyż auto przeciwnika nie odniosło żadnych obrażeń. Co więcej, z każdą chwilą coraz bardziej się do niego zbliżało.
Ponownie odsunął siedzenie, znowu po omacku wyszukał broń i ścisnął ją w ręce. Przez ułamek sekundy patrzył na ciemny granat, Mike'go, a potem za siebie. Widział, że oprócz jego Jeepa i pickupa wroga na ulicy nadal przebywa jeszcze kilkoro ludzi. Niektórzy walczyli, by podnieść się z ziemi, niektórzy krzyczeli, błagając o pomoc, a inni w popłochu biegali między rannymi, szukając swoich bliskich. A on wciskał pedał gazu, jakby w zwolnionym tempie, trzymał granat i zastanawiał się, czy ma jakieś inne wyjście, inny ruch.
Odpowiedź przyszła szybciej niż przypuszczał. Usłyszał huk, stracił panowanie nad kierownicą i wiedział, że jego Jeep już dalej nie pojedzie. Wrzasnął niczym opętany, po czym z rozmachem otworzył drzwi, wyciągnął zawleczkę i rzucił granatem najdalej, jak tylko potrafił. Brutalnie wyciągnął Mike'go z samochodu, złapał na ręce i popędził prosto przed siebie. Między kulami, między jękami rannych, między kurzem, pyłem i czerwienią krwi.
A po chwili także przed wybuchem ognia, który palił żywcem zarówno wrogiego pickupa, jak i niewinnych, bezbronnych ludzi, którzy znaleźli się w jego otoczeniu.
Dan nie odwrócił się, nie patrzył. Przyciskał do piersi głowę mdlejącego Michaela i biegł ile sił w nogach, wiedząc, że to dopiero początek walki, którą przyjdzie mu stoczyć o jego życie.

*

Inni posiadacze pickupów dopiero po chwili zorientowali się o stracie jednego ze swoich, a w tym czasie Dan zdołał już dobiec do pobliskiego budynku. Otworzył drzwi mocnym kopnięciem w okolicach zamka, po czym wbiegł na klatkę schodową i nacisnął na pierwszą lepszą klamkę. Poczuł opór, dlatego odsunął się na znaczną odległość i z rozbiegu kopnął w drzwi.
Do mieszkania wpadł bez żadnego przygotowania, bez broni i z dzieckiem na rękach. Nienawidził tego typu sytuacji, ale w tym momencie nie miał czasu na przygotowywanie planu i upewnianie się, że jego działania będą bezpieczne. Szybko — lecz najuważniej, jak to było możliwe — rozejrzał się po pomieszczeniach, a gdy zyskał pewność, że mieszkanie jest puste, skierował się wraz z Mike'em do kuchni. Położył nieprzytomnego dzieciaka na podłodze, po czym zaczął pośpiesznie przeszukiwać wszystkie szafki i półki. Z impetem wyrzucał niepotrzebne przedmioty na podłogę lub meble, nie przejmując się bałaganem, który tworzył.
Po kilku minutach poszukiwań znalazł jedynie kilka długich noży, tasak oraz jeden rewolwer z dwoma nabojami włożony na sam tył jednej szuflady. Nie był to arsenał, który spełniał oczekiwania żołnierza, ale w tym momencie cieszył się nawet z takiej ilości. Schował przedmioty do kieszeni oraz za pas spodni, a następnie po raz kolejny rozejrzał się po mieszkaniu.
Patrząc na drzwi dużej szafy, wpadł na pewien pomysł. 
Ukucnął przy Mike'u, po czym delikatnie poklepał go po policzku. Już po chwili malec ocknął się, a w jego oczach zabłysnęły łzy. Patrzył na Dana z kompletnym oszołomieniem i zagubieniem, które  w tamtym momencie towarzyszyło nawet doświadczonemu dowódcy. Bo bali się obaj, choć tylko Cardona rozumiał, jak wielkie niebezpieczeństwo na nich czyha.
Ponownie złapał pięciolatka na ręce, po czym schował go do szafy. Mike początkowo w żaden sposób na to nie zareagował, jednak już po chwili zaczął płakać, wrzeszczeć i wyrywać się. Osoba Dana kojarzyła mu się tylko z krwią i cierpieniem. Nie mógł na niego patrzeć, a równocześnie pragnął, by ten wysoki, umięśniony mężczyzna przy nim był. Za nic w świecie nie chciał zostać teraz sam. Nie tutaj, nie w takich okolicznościach.
— Mike, Mike, Mike — szepnął do niego żołnierz, po czym złapał mocniej za ramiona, by choć na moment go uspokoić. Malec spojrzał na niego zapłakanymi oczami, a Dan poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku. — Nie wyrywaj się. Musisz tu zostać.
Chłopczyk zapłakał jeszcze głośniej, przez co żołnierz był zmuszony przycisnąć mu dłoń do ust.
— Musisz być cicho, rozumiesz? Nie możesz płakać, nie możesz się odzywać i nie możesz stąd wyjść. Jesteś dużym, rozsądnym chłopcem, Michael. Posłuchaj mnie, a wszystko będzie dobrze! — mówił. — Ja muszę na chwilę gdzieś pójść, ale zaraz do ciebie wrócę, okej? Wrócę, wezmę cię stąd i wszystko ci wyjaśnię.
Wtem usłyszeli huk, dochodzący z zewnątrz, który w połączeniu z zapowiedzią odejścia mężczyzny, wywołał u chłopczyka kolejny napad paniki.
— Nie bój się. Bądź dzielny. Niedługo stąd pójdziemy. 
Odsunął rękę od jego ust, a Michael zaczął gwałtownie trząść głową na wszystkie strony, jakby starał się odgonić od siebie złe myśli. Dan miał ogromne wątpliwości, czy dzieciak zdoła wypełnić polecenia i czy nie sprowadzi na siebie niebezpieczeństwa.
— Nie odchodź, nie chcę zostać tu sam! — łkał, po czym zaczął wyciągać swoje małe rączki w kierunku żołnierza. — Nie zostawiaj mnie!
Wpadł w histerię, której Dan nie potrafił zaradzić. On również się bał, on również nie wiedział, czy za pół godziny nie dołączy do cmentarza poległych na ulicach. Ale musiał walczyć, musiał wierzyć, że uda mu się zwyciężyć. Musiał też tchnąć tę nadzieję w Michaela. 
— Nie zostawię cię, Mike! — krzyknął, patrząc prosto w oczy malucha. — Nie zostawię cię, rozumiesz?! Wrócę po ciebie! Wrócę! Ale jeśli wyjdziesz z tej szafy, to nie uda nam się stąd uciec. Zostań tu Michael i zaufaj mi, dobrze?
Malec wytarł rączką łzy z policzków i usilnie starał się powstrzymać wypływanie następnych. Był zagubiony, nic nie rozumiał, ale podświadomie czuł, że musi uwierzyć temu nieznajomemu mężczyźnie. Pokiwał twierdząco głową, zacisnął mocno zęby i chciał zrobić wszystko, co w jego mocy, by udowodnić, że jest twardym facetem i wykona polecenie.
Wierzył, że jeśli będzie grzeczny, to zasłuży na miłość.
— Wrócisz?
— Obiecuję ci to, Mike!
Nie mógł już patrzeć w jego czerwone oczy podpuchnięte od płaczu. Zamknął szafę w taki sposób, by nie odciąć dopływu powietrza, po czym opuścił mieszkanie bez odwracania się za siebie.
Zacisnął pięści.
Zacisnął zęby.
Mocno wdychał powietrze.
Generale Dywizji*, wróciłeś na wojnę.




* Generał Dywizji (ang. Major General) - w amerykańskiej armii ktoś między pułkownikiem a generałem.


A teraz gryzę paznokcie w oczekiwaniu na Wasze komentarze.
Nie wiem, czy rozdział wywołał tyle emocji, ile chciałam przekazać, nie wiem czy się podobało, nie wiem, czy Was nie zanudziłam. Zawsze mam problem z oceną swojego pisania w tego typu fragmentach :D Także śmiało i szczerze mówcie o swoich odczuciach!


Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednią częścią, za Wasze odwiedziny na moim facebooku, za lajki, wejścia i za wszystko! Dziękuję!! Dajecie mi wielkiego kopa do pisania ;)

Rozdział z dedykacją dla 

79 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cześć! :)

      Może przejdę od razu do komentowania na temat:)

      Chyba żartujesz z tym, że Rodrigo zosawi Robertę? To żart, prawda? :D Mam nadzieję, że w kontynuacji tej części zaskoczysz mnie pozytywnie. :)

      Dalej, za opisy i przedstawienie całej sytuacji należą Ci się brawa. Świetnie. Czułam się jakbym tam była.

      Bardzo jestem ciekawa, dlaczego Generał Major - faktycznie dziwnie to brzmi :D - zawracał sobie głowę Michaelem. Mam pewną teorię na ten temat. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach dowiem się co nieco więcej.

      Aha, właśnie nie umiem się doczekać, gdy do akcji opowiadania wróci Catherina.

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. A no nie wiem, nie wiem. Może spanikował i zostawił? ;D

      Ej do bani to brzmi;/ Ale kurde nie ma chyba innego odpowiednika, a ten stopień pasuje mi do Dana najbardziej. No i ciul, będzie brzmiało głupio, nic nie zrobię ;D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
    3. No jasne, niech zostanie General Major Twoje opowiadanie i Twoje zasady :D

      Usuń
  2. O, jak ja czekałam na ten rozdział! I absolutnie się nie zawiodłam.
    Zaczęło się tak dość niewinnie, bo Roberta z Rodrigo dalej sobie gruchają, jak zachowane gołąbeczki... No dobra, przesadziłam. Oni tylko prowadzili kulturalną rozmowę między kobietą a mężczyzną, którzy dopiero się poznają. Było miło i przyjemnie, chociaż coś tam zgrzytnęło, gdy Rodrigo się rozpędził i chciał wszystko do razu się dowiedzieć. Ok. Ja rozumiem. Też mnie ciekawią nowi ludzie i chciałabym poznać ich historię. Roberta była jednak skryta, nie powiedziała wszystkiego i dobrze. Bo przecież dopiero się poznają... I potem booom! Lubię takie boom. Naprawdę lubię, choć może to niedobrze o mnie świadczy. W końcu nie chcę wyjść na sadystkę, bo jestem nią tylko w małym stopniu. No, ale nie o to chodzi.
    Było emocjonalnie, było przerażająco i drastycznie. Cudnie! Po prostu świetnie wczułaś się w ten nastrój grozy. Idealnie oddałaś emocje niewinnych osób, które nie wiedzą, co się dzieje, ale czują, że ich życie jest zagrożone i chcą się ratować za wszelką cenę. To ci wyszło super. Spowodowałaś, że przed moimi oczami wykreowały się te wszystkie sceny i to super już nie było, ale doceniam niesamowicie!
    Roberta mimo wszystko mnie rozbawiła, kiedy zareagowała takim przerażeniem, gdy Rodrigo wyjął broń. Jakby to było wtedy najważniejsze! No, ale to mogło zdziwić. Tylko że ja na jej miejscu bardziej bym się martwiła tymi innymi psycholami, co to ludzi mordują za ich plecami!
    Rodrigo za to mnie wkurzył, gdy przyszło mu do głowy, że kobieta nie jest warta takiego poświęcenia. Nie, nie zrozum mnie źle. Ja doskonale rozumiem, dlaczego tak pomyślał. Pewnie większość ludzi na jego miejscu i w takiej sytuacji nawet nie zwróciłoby uwagi na osobę, która nie nadąża. On chociaż starał się pomóc, a że w końcu doszedł do wniosku, że jego życie jest cenniejsze... Normalne, choć denerwujące. Nie można, a raczej nie powinno osądzać się go o egoizm. Tylko ciekawe, czy mimo wszystko uda mu się uciec. A może ktoś uratuje i jego, i Robertę?
    Dan wpakował się w sam środek masakry. Miał pecha, ale o niego jestem jakoś bardziej spokojna, niż o wcześniejszą dwójeczkę. On musi przeżyć, musi ocalić dzieciaka, bo jak to inaczej?
    Nie dziwię się, że do Dana wróciły takie wspomnienia. Trauma podobna.
    Miałam zwrócić uwagę na to, jak Dan odezwał się do Mike'a, że jak tak mógł go potraktować, że powinien być dla niego łagodniejszy, ale jednak po doczytaniu rozdziału do końca, ten fragment wydał mi się błahy.
    Co mogę dodać więcej? Chyba tylko tyle, że czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Masakra się rozpoczęła, koniec świata bliski, a ja przebieram nogami z ciekawości, co tam jeszcze wymyśliłaś.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, jaki długi komentarz! ;O Bardzo dziękuję, bo wiem, że aż tak dokładne opisanie swoich emocji nie zajmuje chwili;)

      Nie dziwię się, że ten fragment z zaskoczeniem Roberty, gdy Rodrigo wyciąga broń Cię rozśmieszyło:D Ale chciałam po prostu pokazać, jak Robcia na takie rzeczy reaguje.
      Złość na Rodrigo także mnie nie dziwi!;) Ale on nie jest bohaterem, który zawsze wie, co robić i jak się zachować i pewnie jeszcze nie raz będzie denerwował. Podobnie jak Dan:D

      Jeju, nawet nie wiesz jaki mam zaciesz po przeczytaniu tego komentarza! Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się tak dobrze przedstawić emocje i że tak pozytywnie (choć w kontekście rozdziału głupio to brzmi :D) to odebrałaś.

      Bardzo dziękuję za komentarz, przeczytanie i wszystkie ciepłe słowa! ;**

      Usuń
  3. Major General to po prostu "Generał Dywizji". Ale przeprowadzanie researchu jest za trudne, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd wiesz, że nie przeprowadziłam? Przeprowadziłam, ale najwidoczniej za słaby. A Ty nie musiałaś wkładać w swoją wypowiedź tyle ironii. Zbastuj.

      Usuń
  4. Cześć
    Początek zaczął się spokojnie od spaceru i rozmowy Roberty i Rodriga a tu nagle słychać dźwięk nadjeżdzających samochodów i za chwilę słychać odgłosy strzelaniny płacz ludzi krzyki żołnierze zimną krwią zabijają ludzi na ulicy , już w poprzednim rozdziale zauważyłam że Rodrigo ma broń ale zaskoczona byłam gdy strzelił do mężczyzny mam nadzieję że przeżyją ,
    Nie dziwię się że Dan gdy wjechał do miasta i zobaczył zwłoki pomordowanych ludzi przypomniała mu się wojna , a jego zachowanie względem chłopca mnie nie zdziwiło trochę szorstkie ale przecież jest żołnierzem twardym facetem i nie wie jak rozmawiać z takim małym chłopcem który jest przerażony i nie rozumie co wokół niego się dzieje ,
    Genialne opisy miałam wrażenie ze jestem w tym miejscu i nie wiem co jeszcze mogę napisać tyle emocji i wspaniałe opisy ,
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny Ela



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... w poprzednim rozdziale raczej nie wspominałam, że Rodrigo ma broń ;D
      Cieszę się, że rozumiesz tą oschłość Dana. Nie jest to dobre zachowanie, może się nie podobać, ale cieszy mnie, że mimo wszystko starałaś się jakoś go zrozumieć ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  5. Dzień dobry.
    Prośba o wytykanie błędów aktualna? Nie mam w tej chwili czasu, by przeglądać wszystkie komentarze. Jak chcesz, bym pobawiła się w korektora, pisz. Potem mogę wypisać ewentualne błędy.
    Nadal mylą mi się nowe nie-nowe postacie. Te nadzwyczajne, zadziwiające uczucia do nowo poznanego mężczyzny... Nie lubię takich zagrań, ale nie skreślam wątku, bo może rozwinie się w dobrym kierunku.
    Dałabym najpierw reakcję Rodrigo i jego towarzyszki, a potem dokładny opis zdarzenia. Wyszło sztucznie. Jakby dwójka się zatrzymała, ze stoickim spokojem (nie w szoku, sparaliżowana, ale ot tak) obserwowała strzelaninę, a potem dopiero na nią jakąś zareagowała. Wiadomo, w trzecioosobówce nie trzeba trzymać się głównych postaci, ale takie skakanie nikomu na dobre nie wyszło. Konsekwencja. Jeden fragment, jeden wątek i perspektywa.
    Plus za naturalne, ludzkie o indywidualne reakcje Rodrigo oraz Roberty (imiona to nadal moje pięta achillesowa; linczuj, jeśli mi się pomiźgało).
    Liczę na wgłębienie się w psychologię Dana. Wiadomo, jako czytelnik mogę już się w to bawić, ale jednak od czegoś zacząć trzeba, uczepić się czegoś. Mieć jakąś wskazówkę, zachowania. Wojna i strata zmieniają człowieka.
    A gdyby Mike miał klaustrofobię... Myślę pod tym kątem, bo mam klaustrofobię i gdyby ktoś mnie zamknął w szafie... wolałabym już chyba wyjść na sam środek strzelaniny i dać się zabić. No ale zachowanie Dana zrozumiałe.
    Najbardziej urzekło mnie ostatnie zdanie. Genialnie się wpasowało.
    PS Dlaczego zdecydowałaś się na zdecydowanie mniej popularną odmianę imienia Mike? Celowo czy nieświadomie utrudniłaś sobie życie?

    Trzymaj się. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prośba o wytknięcie błędów jest zawsze aktualna ;)

      Takie nadzwyczajne uczucia może wyglądają na zbyt romantyczne, ale zdarzają się w normalnym życiu. A do charakteru i postaci Roberty takie coś po prostu mi pasuje. Mimo to nie zawsze będzie z nimi kolorowo.
      Imiona jeszcze Ci się nie pomiźgały. Na razie ;P Co będzie, gdy dojdą nowe postacie... xD
      Psychologia Dana będzie. Kiedyś tam, stopniowo, ale będzie.
      Myślę, że Dan nie miał czasu rozważać, czy Michael ma klaustrofobię ;D Uznajmy po prostu, że nie miał.
      Mike podoba mi się najbardziej. Nie odczuwam jakiś trudności z tego powodu.
      A fragment z RR niebawem przejrzę.

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
    2. Zdarzają się zdarzają, ale takie od pierwszego wydarzenia w sztuce prezentują się słabo.
      Jeszcze dojdą, hah? No to gwóźdź do trumny.
      Dla mnie, osoby z klaustrofobią, każdy moment jest dobry, by podczas czytania zatrzymać się i pomyśleć: a jeśli owa postać ma klaustrofobię?xd
      Z imieniem chodziło mi o odmianę przez przypadki. np. Mike'ego zamiast popularniejszego Mike'a itd.
      O tak, chodziło mi o to co Condawiramurs.
      PS Zapomniałam chyba wspomnieć, jak bardzo podoba mi się wątek z Michaelem (?). Uwielbiam dzieciaki. Byle młodemu nic się nie stało.
      (— Rodrigo — podał jej dłoń). Zdanie po myślniku nie dotyczy bezpośrednio wypowiedzi, więc po (Rodrigo) kropka, a (podał) wielką literą.
      (Była zaskoczona, że jeden mężczyzna potrafi wywołać w niej aż tyle różnych emocji — od strachu, po podniecenie; od zawstydzenia po fascynację). Zbędny przecinek pomiędzy (strachu) a (po).
      (Jej głos wyraźnie zmarkotniał, a z twarzy zniknął uśmiech). Ona zmarkotniała, nie jej głos.
      (Rodrigo bardzo szybko pojął, że nie powinien o to pytać i w złym kierunku podążył z rozmową). Zmieniłabym konstrukcję po (i), wyszło strasznie podążył. Gdyby zamienić (z rozmową) z (podążył) to już totalnie byłby szyk a'la Yoda.
      Coś mi wypadło. Nie dotrwałam nawet do pierwszego przerywnika. Jutro rano powinnam Ci wypisać resztę.

      Usuń
    3. Wszystko, co dzieje się za szybko, jest słabe, dlatego staram się nie przekraczać granicy.
      A no będą, będą, szykuj się ;P

      Błędy poprawione, dziękuję za wytknięcie;) Ale uwag do "w złym kierunku podążył z rozmową" nie rozumiem, więc zostanie jak jest xD

      Usuń
    4. (W złym kierunku podążył za rozmową) brzmi po prostu sztucznie. O wiele lepiej, gdy trochę zmieni się szyk: podążył z rozmową w złym kierunku.
      (Wychylili się zza drzew i z ciekawością patrzyli, na to co działo się na jednej z głównych ulic Silent Glade). Źle umiejscowiony przecinek. Zamiast przed (na) powinien być przed (co).
      (Rodrigo z przerażeniem patrzył, jak mężczyzna w średnim wieku, potyka się o własne nogi, kuleje, ale mimo to nadal biegnie, mając nadzieję, że zdoła uciec.). Bez przecinka przed (potyka).
      (Ciekawość pchała go do spojrzenia na twarz tajemniczego mężczyzny, ale strach stanowczo go przed tym hamował). Powtórzenie (go).
      (Jeden nieostrożny ruch, jedna chwila nieuwagi, mogła kosztować go zdrowie i życie). Bez przecinka przed (mogła).

      Usuń
    5. "Źle pokierował rozmową" załatwiło sprawę.

      Dziękuję za wyłapanie błędów;) I tak się teraz zastanawiam, co ja mam czasem w głowie, że tak stawiam te przecinki... Wiem, gdzie powinny być, a dodaję gdzieś indziej ;/

      Usuń
  6. Czesc ;)
    Początek był niezbędny, zeby choc przez chwile w tym rozdziale pojawiła się jakas lżejsza sytuacja. Ale szybko została przerwana. Nie pasowało mi to, ze oni przez całkiem długi czas tak po prostu stali i sie patrzyli. To znaczy, mogli byc w szoku, ale zabrakło mi określenia, jak oni mogli to wszytsko widzieć, jak stali, ze widzieli smierć tych przechodniów, a sami znajdowali sie na tyle daleko, ze byli początkowo bezpieczni? Interesuje mnie po prostu topografia :D.
    Oczywiscie było mi smutno, kiedy Rodrigo stwierdził, ze lepiej zostawić Robertę, ale w takiej sytuacji trudno sie dziwić takiej mysli... nie zna jej tak wlasciwie. Choc nie wiem, jak miałby sie z tego wykaraskać, zreszta wg mnie i tak by jej nie zostawił pomimo przemysleń. W jednym z akapitów zaczęłaś i skończyłaś z perspektywy biegnącego przodem Rodrigo, ale w międzyczasie napisałaś o płaczącej Robercie i troche mi sie to gryzło, bo on nie mógł tego wiedzieć. Podzielenie akapitów rozwiązałoby sprawę.
    Ogolnie cała tę scenę udało Ci sięprzedstawic w sposób przekonujący i niestety przerażający... Ci ludzie sa bezlitośni. Dan nie był zdziwiony (przejdę tym samym do dalszej czesci), zastanawia mnie, czy wie wiecej, czy to tylko z powodu staruszki i własnego nastawienia do świata. mysle, ze oba... Cały czas zastanawiam sie, kim dla niego jest Michael? Współczuję mu niesamowicie, taki maluch:(! Ale wierze, ze przeżyje; ciekawe, co kombinuje Dan. Nie wyglada to dobrze... I jeszcze te wspomnienia naszego żołnierza. To na pewno bedzie kolejna wojna w jego życiu i podejrzewam, ze o wiele gorsza... Cały czas mysle takze o Cathrinie, kiedy się obudzi?
    Dość mocno rzuciło mi sie w oczy określenie Michaela jako młodego mężczyznę - On ma piec lat! Zauwazylam tez z dwa powtórzenia czasowników i brak przecinka przed jednym "niz" rozdzielającego dwa orzeczenia. Nie wiem jednak, kiedy miałabym czas na dokładne wypisywanie błędów na kompie, dlatego nie napiszę z komórki dokładnie, wybacz. Ogolnie rozdział mi sie podobał, to znaczy: b.dobrze go napisałaś, ale treść mi się nie podobała, bo jest przerażająca dla naszych bohaterów i dla bezimiennych ludzi, którzy juz zginęli :( widac, ze wkraczasz z właściwą akcja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie zauwazylam, ze zadedykowałaś mi ten rozdział:) dziękuję Ci serdecznie, to wspaniała niespodzianka :*

      Usuń
    2. W sumie... masz rację, pasowałoby dodać, gdzie stali, że przez te kilkanaście sekund-minutę mogli bez przeszkód na to wszystko patrzeć. Corteen chyba miała podobne odczucia, więc rzeczywiście, coś w tym jest;D
      Tożsamość Michaela za jakiś czas będzie wyjaśniona, tak samo jak miejsce pobytu Catheriny. Ale trzeba jeszcze troszkę cierpliwości, bo na razie najważniejsza jest wojna.
      Dobra, masz rację, młody mężczyzna to zbyt wygórowane określenie. Nazwę go tak za pięć lat xD

      Ależ oczywiście, że wybaczam! Ty i tak mi już mnóstwo razy pomogłaś ;) I fakt, wreszcie powoli wkraczam we właściwą akcję. Najwyższy czas, to już 23-cia część xD

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
    3. pozekaj, chwila, to Catherina to nie jet ta dziewczyna, ktora opiekuje sie H. w lesie?! nie gadaj!xD wiem, ze wojna jest wazna, ale to tez jej element, prawda? prawda xDxD
      Dwudziesta trzecia czesc, a ja bym chciala ich z tysiac xD wiec wiesz.
      podoba mi sie szablon, ma w sobie pewnego rodzaju dzikosc lasu :D czekam, az przy numerze 10 bedzie 100% xD
      zapraszam na nowosc do mnie :)

      Usuń
    4. Mam taki zapłon, że zanim zdążyłam odpowiedzieć na ten komentarz, to Ty już wiesz, czy to Catherina, czy nie :D Pomińmy to...

      Usuń
  7. Zostaw swoje paznokcie w spokoju! Nie masz się, czym stresować, bo rozdział był świetny!
    Rozmowa Rodrigo i Roberty na początku rozdziału była całkiem urocza. Nie dziwię się jednak Rodrigo, że w obliczu śmierci pomyślał, że nie warto ryzykować dla niej życia, bo praktycznie się nie znają. Co innego, gdyby ich relacja była bardziej zaawansowana, wtedy mógłby wykazać się większą empatią (choć też niekoniecznie xD). Mam tylko nadzieję, że mimo wszystko Roberta w jakiś sposób zostanie ocalona (może Rodrigo zmieni zdanie, może to Dan jakoś pojawi się w pobliżu...). Zobaczymy ;)

    Co do Micheala, jego postać jest mega interesująca, a jest tylko kilkuletnim dzieckiem. Cóż, najwyraźniej nie "tylko". Tak czy siak, wierzę, że Dan uratuje sytuację i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, żeby dowiedzieć się, jak :D

    Do następnego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff... no to ulga! ;)
      I masz rację, dla Dana Michael nie może być "tylko" jakimś dzieckiem. Inaczej tak by nie ryzykował ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  8. Rodrigo źle zrobił, że zostawił Robertę, bo mogli ją tam zabić. Z drugiej strony sam się musiał jakoś uchronić, a Robertę za krótko znał, więc mu się nie dziwię. Ciekawe w jaki sposób Roberta zostanie ocalona.
    Zastanawia mnie też cały czas dlaczego Danowi zależy na tym, żeby uchronić Mike'a.
    No i mam nadzieję, że Dan wyjdzie cało z tej walki, na którą się zapowiada.

    Czekam na kolejny rozdział.
    I dziękuję za dedykację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mało kto na miejscu Rodrigo bawiłby się w bohatera. Większość uciekłaby gdzie pieprz rośnie xD

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  9. WOOOW :0
    Krwisty i emocjonalny rozdzialik ;3
    Bardzo uber-mega-super napisany :D (bo słowo pięknie jakoś mi tutaj nie pasuje XD do krwi i wojny).
    Zacznę od Roberty i Rodrigo. Rozumiem, że było to sytuacja bardzo stresowa, niebezpieczna i w ogóle, ale ,,Roberta nie była warta, aż takich poświęceń" - ta myśl Rodrigo sprawiła, że postrzegłam go jako człowieka nieco, nie egoistycznego, ale nie zdolnego do obrony kogoś na kim mu zależy. Znał Robertę dość krótko, dostała kulkę, więc jej szanse zmalały, ale tak czy owak to było dość smutne :(
    I bardzo spodobał mi się Dam w tym rozdziale :D
    W moich oczach, wojskowy tatuś XD
    Lubię w ludziach to, że nie owijają w bawełnę, nie chodzą ogródkami, nawet, kiedy rozmawiają z małym dzieckiem. Dlatego też postać Dana tak cholernie mi się podoba :3
    Nawet to, że upozorował własną śmierć, zranił Alison przez to i Mangusa.
    Dan it's so the best :P
    Mike również był małym dzielnym chłopcem c:
    Fajnie, że opisałaś to, że jednocześnie bał się Dan'a a z drugiej strony chciał, aby z nim został, ponieważ się bał. Obaj się bali.
    Uchwyciłaś emocje z każdej strony, przez co wszystko nabrało realistyczności :)
    Ogólnie rozdział cudny ;3
    Tak rozpalił emocje, że nie można doczekać się więcej. Chce już nexta :D

    W ogóle, może to przez obraz w nagłówku, ale kojarzy mi się Twoja powieść czasem z Szybcy i Wściekli. Jak widzę jesteś fanką hehe :P
    Zwłaszcza postać Catheriny, ze względu na zachowanie i wygląd z tą podwójną agentką z części 6-tej ;)

    Pozdrawiam, weny, miłej nocy i wszystkiego dobrego :P

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba ciężko na razie określić, żeby Rodrigowi zależało na Robercie. W jakimś stopniu pewnie tak, ale nie na tyle, by stawiać jej życie na równi ze swoim. A może po prostu stchórzył? Różnie bywa w sytuacjach zagrożenia :D
      Bardzo się cieszę, że postać Dana tak Ci się podoba. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej! :D

      To, że większość moich postaci jest "ubrana" w sylwetki aktorów z FaF to czysty przypadek! :D Każdą postać wybierałam osobno, a potem się okazało, że grają w jednym filmie;D Dla mnie lepiej, mają dzięki temu wspólne zdjęcia xD

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  10. Rewelacja!
    Myślę, jak zacząć pisać ten komentarz i jednocześnie pozbywam się guli z gardła, która wytworzyła się podczas czytania tej części rozdziału i niemalże pozbawiła mnie oddechu ;) Po prostu uwielbiam takie pełne napięcia fragmenty, jak np. ta krwawa masakra i ucieczka Dana. A Ty opisałaś to tak, że trwając w tym moim napięciu, że aż coś świerzbiło mnie w kończynach, to jednocześnie tak lekko płynęłam sobie z biegiem zdarzeń. Czysty geniusz!

    Czekanie na ten rozdział jak zwykle się opłaciło, choć ja oczywiście, gdy tylko zobaczyłam, że pojawiła się nowość, wcale nie weszłam, żeby ją przeczytać, ale musiałam jeszcze swoje odczekać. Prawie zawsze tak robię. Czytam wszystko inne, a do Ciebie wpadam na końcu, żeby móc spokojnie przeczytać, wiedząc, że nic mi nie przeszkodzi :)

    Rozdział! Tak, o nim mam tutaj pisać.
    Pierwszy fragment wzbudził mnie do refleksji, które czasem gdzieś tam pojawiają się w mojej głowie. Chodzi o to, jak bym się zachowała, gdybym znalazła się w centrum czegoś takiego, tej masakry. Byłabym jak Roberta, chcąca usilnie żyć i płacząca w strachu przed śmiercią, czy jak Rodrigo - zamiast lamentować, walczyłabym za wszelką cenę o przetrwanie? Nawet za cenę czyjegoś życia? Bo zostawiając Robertę samą, Rodrigo skaże ją na śmierć, bo ona się nie ogarnie. Ale jeśli z nią zostanie, mogą umrzeć oboje, choć tego nigdy nie można być na 100% pewnym Uciekając i ratując się, przynajmniej ocali siebie. No nie, tego też nie wiadomo na pewno.... Taki mały dylemat. W większości przypadków zwycięża jednak instynkt przetrwania. A może tutaj przetrwają oboje?
    Że też Dan akurat musiał się natknąć na tę całą rozrubę. Jego sytuacja pewnie byłaby lepsza, gdyby był sam, a tu jeszcze dziecko na głowie. Michael to i tak dobrze to wszystko znosił. Wciąż nie wiem po co Dan zabrał chłopca ze sobą, lecz wszystko w swoim czasie. Martwię się o dzieciaka. Oby przetrwał w tej szafie i Dan jak najszybciej po niego wrócił, bo on tak bardzo boi się być sam...

    Oczywiście czekam na kolejny rozdział.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilka, jaki długi komentarz! Bardzo dziękuję <3
      I ogromnie się cieszę, że rozdział wywołał tyle emocji. Takie krwawe sceny pisze mi się trochę trudno, bo nigdy nie wiem, jakie emocje wywołają, więc bardzo mi teraz ulżyło ;)

      Życie jest pełne dylematów, dlatego staram się, żeby były i tutaj. Można gdybać, czemu ją zostawił, czemu nie chciał uratować, ale... czy my potrafilibyśmy zawalczyć o zupełnie obcą osobę? Ciężka sprawa i cieszę się, że ten rozdział wywołał w Tobie refleksje. O to mi chodziło! ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  11. Eeee Ruda, nie wiem co napisać. Naprawde nie wiem co napisać!!! Musiałabyś zobaczyć moje dłonie, które gryzłam czytając rozdział. Co Ty narobiłaś, to się w głowie nie mieści!!! Ej, ja nie wiem czy te emocje, które we mnie w tej chwili wywołałaś nie zaszkodzą dziecku! Hahahahaha, nie no żartuje, jasne, że nie, ale wiedz, że kopał jak szalony, gdy czytałam :-D Chyba za bardzo się wczułam, a On to wyczuł ;-D Absolutnie powinnaś być zadowolona i dumna z tego rozdziału. To się czytało tak realnie, jakbym co najmniej oglądała film i dlatego wyszło genialnie. GENIALNIE!!!!!!!!!! Nie no brak mi słów!

    A zaczęło się tak romantycznie. Rzeź jakiej świadkami byli Roberta i Rodrigo, to nikomu bym nie życzyła. Świetnie, że facet miał łeb na karku i pobiegł chcąc się jakoś uratować, choć później mocno się zdziwiłam, kiedy stwierdził, że Roberta nie jest warta, by ryzykować swoje życie. Nie było to zbyt miłe, ale właściwie w takiej chwili można zrozumieć, że nie myślał racjonalnie. Mam nadzieję, że udało im się przeżyć - no kurde, nie może być inaczej!
    Żal mi strasznie Dana. Taka trauma po misji w Afganistanie, czy innej wojnie, zawsze pozostaje w człowieku i to jest naprawde straszne. Dan przeżył wiele, widział jeszcze więcej i aż dziwne, że jeszcze nie zwariował. Nie jeden żołnierz po wojnie trafiał do psychiatryka, nie mogąc poradzić sobie z tym wszystkim, czego doświadczył na misji... Dan jednak ma teraz inną misje - Obóz! Wzruszyłam się, kiedy chował do szafy małego Mikego... Boże, wyobraziłam sobie te pięcioletnie zapłakane oczka, proszące Dana, by go nie zostawiał. Smutna, ale piękna scena, gratulacje.
    Poczynaniami bandytów jestem naprawdę przerażona. Zapowiadali rzeź, zagładę, zniszczenie... i niestety spełniają się te słowa... Okropne widoki, szkoda tych wszystkich niewinnych ludzi i rzeczywiście tak jak obiecałaś Ruda, polała się krew. Aż za dużo tej krwi.

    Jestem naprawdę pod wrażeniem tego co stworzyłaś, jak ubrałaś sceny w słowa i jak to wszystko przeprowadziłaś. Czy ja już przypadkowo się kiedyś nie pytałam, co Ty masz w głowie??? ;-D Ruda, jesteś moim Mistrzem i to się nie zmieni!!!!
    Ściskam bardzo mocno i czekam na kolejny rozdział ;-****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Twojemu synkowi kiedyś bajkę napiszę, jak już będę znaną, sławną, doświadczoną pisarką :D Ale taką bez krwi i ofiar, żeby dłoni nie gryzł, jak mamusia :D
      A tak na serio, to nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że Ty takie emocje odczuwasz przy czytaniu <3 A Twoje komentarze są zawsze naładowane taką energią, że nie potrafię ich czytać bez szczerzenia się do monitora, serio;D

      Aj miałam nadzieję, że ktoś zdoła sobie wyobrazić te smutne oczka, błagające Dana, by go nie zostawiał. To mógłby być fajny fragment, jakby pojawił się w jakimś filmie! ;D

      W dalszym ciągu nie potrafię określić, co mi siedzi w głowie :D Chyba siano - tak mówi mój tata :D Jestem przeszczęśliwa po przeczytaniu Twojego komentarza. Dziękuję, Ninuś, cholernie!!! ;********

      Usuń
  12. Na to że będę ci wytykała błędy nie masz co liczyć, no chyba, że wpadnie mi w oko coś naprawdę drastycznego. Moim zdaniem czytelnik jest od tego by czytać, a nie by sprawdzać tekst. Mnie takie mieszanie ról wybijało by z rytmu, a i nie jestem do tego wystarczająco kompetentną osobą.
    Nie będę się też bawiła w pisanie komentarza pod każdym rozdziałem, bo na telefonie naprawdę byłoby to trudne, nie przez pisanie, a przez zjeżdżanie w dół, by dostać się do tej funkcji "dodaj komentarz", bo po drodze jest ich już sporo. Jednak chyba nie będziesz miała mi za złe, gdy wszystkie komentarze umieszczę tutaj, prawda? Już sobie upolowałam to miejsce i tak jakoś mi się ono spodobało.
    Z góry informuję, że jestem gdzieś na półmetku z czytaniem.
    Nie lubię Colina. Ma ten facet w sobie coś takiego, że nie może u mnie "zasympatyzować". On jest bo jest, wiem, że jest po coś, podoba mi się jego nie do końca jasna relacja z Cath, ale on sam mnie wkurwia. Jest taki męczący jako bohater i bardzo go dużo. I o ile "dużo Cath" mi nie przeszkadza, o tyle "dużo Colina" mnie drażni, bo przecież jest jeszcze Jacob, inni policjanci i w środowisku Cath powinny być też inne osoby i pewnie są, ale tego już nie opisałaś tak dokładnie jak Colina. Pewnie gdybym go lubiła, to nie miałabym tego za złe... właściwie to nie mam tego za złe, ale że go nie lubię, to musiałam zwrócić na to uwagę.
    Podoba mi się za to Cath, choć gdyby to ode mnie zależało, to nadałabym jej jeszcze jakąś negatywną cechę czy reakcję, choćby odburknięcie po ciężkiej sprawie podczas robienia zakupów, gdy została zapytana o resztę. Wiem, że nie piszesz o takich rzeczach, ale jak dla mnie to w takich drobiazgach pokazuje się, że postacie żyją i czuję. Cath jest trochę taka jakby nie zawsze coś czuła, jakby była posągiem z rozumem, ale bez serca. I o ile byłoby to jakoś wyjaśnione teraz lub później (być może gdzieś jest), to pewnie sprawi, że stanie się moją ulubienicą.
    Zastanawiała mnie też relacja z Jacobem. Ciekawiło mnie co ona w nim widzi i w końcu do mnie dotarło, że odmianę, odskocznie od swojego zawodu. Jacob się o nią troszczy, jest delikatny, czuły, gotuje i jest to przyjemne, gdy wraca się z tego syfu, który ona ma na co dzień w pracy. Zaimponował jej więc innością, właściwie to chyba zawsze imponuje nam (kobietą) to co jest inne i czego nie mamy na co dzień. Nie bez powodu grzeczne dziewczynki ciągnie do chłopaków z najgorszych dzielnic i odwrotnie - dziewczynki z patologi patrzą na tych chłopców w koszulach. Oczywiście nie jest to reguła, ale jest to na tyle częste (nie takie związki, ale takie przyciąganie choćby samego wzroku), że nie mogłam o tym nie wspomnieć przy związku policjantki i tancerza.
    Sam Jacob dziwnie mnie niepokoi. Ja rozumiem, że Cath szukała przy nim takiej bezpiecznej przystani, ciepła, czułości, bo typ twardziela i cwaniaczka to miała pod dostatkiem na komendzie, a babiarza i "co to nie on", to miała nawet ciągle pod ręką w postaci Colina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem więc ją, jej ucieczkę, nawet jeśli bez miłości w pełnym tego słowa znaczeniu, w ramiona kogoś takiego jak Jacob. Sama kiedyś postąpiłam podobnie i związałam się z mężczyzną, który potrafił stawić czoła naprawdę dużym problemom, zawsze być spokojnym, łagodzić konflikty, swoim spokojem mnie uspokajać i sprawiać bym pozytywniej patrzyła na świat lub nie myślała o tym co złe (Jacob na Cath mam wrażenie, że wpływa podobnie). Inna sprawa, że tacy ludzie, moim zdaniem, tak naprawdę nie istnieją. Tacy jak Jacob. U nich to gra aktorska i wyolbrzymianie pewnych cech, które zapewne w sobie mają. Oni po prostu pokazują się z tej strony z jakiej chcą być widziani. W końcu chyba każdemu takiemu puszczają nerwy albo w jakiś inny sposób pokazują swoją prawdziwą twarz. Ja czekam na tę drugą twarz Jacoba i wierze, że nie musi być ona tragiczna i odwrócona o 180 stopni, ale czuję, że on nie jest do końca takim jakim widzą go czytelnicy, gdy jest przy Cath i tu znów ubolewam nad tym, że perspektywa, w której jest Colin sam była, ale już Jacobowi jeszcze nie poświęciłaś tych jego samotnych pięciu minut, gdy byłby choćby w szkole tańca i stresował swój zespół lub uczniów.
      Wątek kryminalny skomentuję później, gdy jeszcze trochę przeczytam. Może nawet uda mi się wykorzystać chorobowe i przeczytać do końca jeszcze w tym tygodniu.

      Usuń
    2. Jeszcze mam takie pytanie na szybko. Kiedyś przeczytałam tutaj rozdział testowy (któryś z ostatnich). Miałam zerknąć tylko na fragment, chciałam sprawdzić czy twoje opowiadanie mi przypadnie do gustu. Było tam o tym jak Dan porywa małego chłopca z sierocińca. Chłopiec jak się nie mylę miał 5 lat, co by się zgadzało z datą prologu (wspomniałaś o Claudii i ciąży, za miesiąc poród miał być, jeśli się nie mylę, to właśnie był miesiąc). Mały jest synem Claudii i przyjaciela Dana?

      Usuń
    3. Na to ostatnie pytanie nie odpowiem, bo nie ma na razie odpowiedzi w tekscie i nie chce spoilerowac :) A na resztę komentarzy dopisze niebawem. I oczywiście nie gniewam się ani nic z tych rzeczy ze nie komentujesz wszystkich. Rób jak Ci wygodnie :)

      Usuń
    4. Są osoby, które lubią wytykać błędy i to do nich kieruję tę prośbę. Nikogo nie zmuszam i nie namawiam, żeby sprawdzał tekst. Czasem po prostu coś się nasunie, coś wpadnie w oko i jeśli ktoś chce o tym napisać, to ja chętnie przyjmę wszelakie uwagi. I tyle ;)
      Jeśli chodzi o komentowanie, to nie mam oczywiście nic przeciwko, żebyś komentowała raz na jakiś czas, a nie pod każdym rozdziałem. Tylko mam taką prośbę, że jeśli przeczytasz np. do ósmego i zechcesz zostawić komentarz, to pod ósmym. Bo jak zostawisz pod 10-tym czy 11-tym opinię na temat ośmiu, to ja się w końcu pogubię, albo nieświadomie coś zaspoileruję w odpowiedzi i będzie problem. A tak, jak kiedyś wrócę do czytania starych komentarzy, to będę wiedziała, co jest do czego. Rozumiesz co mam na myśli? ;) Oczywiście jeśli to jakiś problem, to rób jak Ci wygodnie. To tylko sugestia :D
      Nie każdą postać trzeba lubić, także rozumiem, że Colin działa Ci na nerwy. Jeśli chodzi o takie drobiazgi w zachowaniu postaci, to zdradzę, że od rozdziału 9-10 będzie tego więcej. W pierwszej części istotniejsze były dla mnie inne rzeczy – wątek kryminalny – a druga część będzie bardziej nastawiona na przedstawienie bohaterów.
      Bardzo podoba mi się Twoja analiza uczuć Cat do Jacoba. Mam na myśli to, czemu z nim jest i co w nim widzi. Ta inność, bezpieczna przystań. Super!
      Kto wie, może kiedyś, jak będę poprawiać WiZ to pojawi się perspektywa samego Jacoba. To w sumie mógłby być dobry pomysł.

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  13. CZesc.
    Wpadam z dosc duzym opoznieniem, ake jezt to glownie spowodowane tym,ze musialm sobie kilka rzeczy orzemyslec. Zapewne domyslasz sie o co chodzi. Przmeylama. Jest lepiej :)
    Co do aktywnosci, yo rzeczywiscie, ostatnio jest mala, ale o tskiej jak u Ciebie wiele osob marzy (chocby ja). Takze tego.. No ale, nie przejmuj sie tym, ludzie po prostu chodza do skzoky, albo sie przygotowuja. Kiesy na prwni nadrobia :)

    Wiec moze wreszcie przejde do rozdzialu.
    Sam w sobie nie byk zly. Calkiem milo sei go czytało. Tyle, ze troche obszerny. Ja osobiście preferuje krotsze kawalki.
    Ta rozmiwa Roberty i Rodriga (nue pokrecilam imion mam nadzieje) cuekawa, ale ja na miejacu dziewczyny czulabym sie z deczka jak na przesłuchaniu. Wedlug mnie, na poczatku znajomosci trzeba teoche wyczucia, a nue od razu lawina pytan. Stopniowo.
    Co do Dana. Szkoda mi go. Czlowiek pojedzie na taka wojne, apotem cale zycie to go prześladuje.
    Nie jestem w stanue sibie nawet tego wyobrazic.
    No to chyba tyle, co chciałbym ci przekazac.
    Miłego dnia i jesli masz ochote, zajrzyj do mnie.
    Xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje opowiadanie będzie dość długie i gdybym chciała dzielić rozdziały na krótsze części, to wyszło by ich pewnie z 200 xD Dlatego długość jest taka, jaka jest. Ale rozumiem, że nie każdy musi takie preferować ;)
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  14. Hej :)
    Rozdział zostanie przeze mnie nadrobiony po powrocie z urlopu, tj. najwcześniej 27 września. Ale na pewno zobaczysz tutaj moją opinię ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział zaczął się tak sielankowo i przez chwilę naprawdę myślałam, że opiszesz przyjemny spacer Rodrigo z Robertą, a dopiero w kolejnych rozdziałach będziesz im komplikować życie. No ale jak widać nie ma tak dobrze ;p Mam tylko nadzieję, że Rodrigo jednak nie zostawi R. Byłam tak zdziwiona jego przemyśleniami, że aż kilka razy czytałam to samo zdanie, żeby upewnić się, że naprawdę jest tam napisane "nie jest warta aż takich poświęceń". Z jednej strony to rozumiem, bo prawie się nie znają, a szansę na przeżycie Rodrigo zdecydowanie zmaleją, jeśli zdecyduje się pomóc R., ale mimo wszystko liczę na to, że jej nie zostawi.

    Bardzo dobrze wyszło Ci opisanie tego całego chaosu i ogólnej masakry. Chociaż Dan woli nie wracać wspomnieniami do wojska, to jednak wciąż pamięta, jak wygląda wojna, dlatego łatwiej mu zachować zimną krew w takiej sytuacji. Najbardziej żal mi Micheala, bo to jeszcze dziecko, które niewiele rozumie z tego, co się dzieje. Nie dość, że jakiś nieznajomy gdzieś go wywozi,to jeszcze wokół trwa strzelanina i giną ludzie.

    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością

    Pozdrawiam
    j-majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodrigo nie jest bohaterem, przynajmniej na razie, więc jego myśli jeszcze nie raz zaskoczą :D Tak myślę.
      Bardzo się cieszę, że podobał się fragment tej masakry;) I dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  16. Nie mogę rozgryźć tych złych. Jaki oni mają cel w zabijaniu tych wszystkich cywili. To pokaz siły?
    Powiem Ci, że świetnie wyszły sceny pełne napięcia i akcji. Udało się! Ileż ja odczuwałam emocji.
    Zastanawiam się czy Rodrigo pozostawi hiszpankę, czy zdąży dołączyć do nich Dan i ich uratuje (to by pasowało)
    A z Danem najlepsza jest scena jak rzuca tym granatem, bierze chłopca na ręce i ucieka. Dla mnie bomba. A w tle wybuch! :D
    Jeszcze pozostaje kwestia tego kim jest Micheal. Właśnie wpadłam na kolejny pomysł. Bo jeśli Dan nie jest jego wujkiem lub przyjacielem zmarłych rodziców (a to jest logiczne, dlaczego ryzykuje swoje życie dla dziecka), to może jest jakimś bliskim dla Hebe? W końcu ona i Dan są przyjaciółmi, nie zdziwiłoby mnie to.
    I Micheal jest bardzo dzielny. Chyba dzielniejszy od naszej hiszpanki. :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokaz siły na pewno też. A o co jeszcze chodzi, dowiemy się... kiedyś :D
      Bardzo mi się podoba to, jak kombinujesz! ;) Kto wie, może masz rację? ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  17. Kurczę, powiem Ci że mało tych rozdziałów od czerwca :D. Ale no lato było w sumie i teraz masz tak, że musisz być pewna kolejnych 10 rozdziałów. Także jest to jakoś zrozumiałe. W każdym razie skończyła się pewność, że zaraz dowiem się, co będzie dalej, klikając następny rozdział. No powiem, że nieźle ruszyli, z pełną parą. Tylko ja nadal nie rozumiem ich żądzy zabijania. Tak swoją drogą zastanawiam się czy bym nie zaryzykowała i nie położyła się wśród tych zwłok, udając martwą. Teoretycznie pozbawiam się wyjścia, jaką jest ucieczka i ocalenie, ale nie mam pojęcia czy zdołam uciec, a wszystko wskazuję na to, że nikt nie uchroni. Jednak nie wiadomo, co tamci zrobią z tymi wszystkimi zwłokami. Jeżeli w jakikolwiek sposób się nimi zajmą, to będzie problem. No i może biegnąc w popłochu uda się znaleźć grupę osób, które przeżyły i trzymać się z nimi? Najgorzej jakby odkryli, że te "zwłoki" nagle żyją... Ciężka sytuacja.
    Najgorzej będzie, jak chłopca znajdą ci źli. Jednak pałętanie się z nim w czasie ataku byłoby głupszym pomysłem. W ogóle czy on się nie pokaleczył, leżąc na tym dywanie, gdzie jechał rozpędzony samochód? O.o Nie wiem czy tak bezszkodowo się da. Chyba, że jakoś dobrze się zaparł czy coś. Jestem jednak pełna nadziei, że chłopiec razem z Danem dotrą do lasu. Jednak jeżeli Rodrigo zostawi Robertę, to prawdopodobnie już się nie zobaczą. Trochę smutne te jego stwierdzenie, że nie znaczy dla niego tyle. Rozumiem ogólnie, że poznał ją niedawno, ale to brzmiało, jakby nie była warta życia. Nie mówię, że nie zrobiłabym tak samo, zostawiając towarzysza w trosce o własne życie(chociaż mam nadzieje, że nigdy takiej sytuacji nie będzie i zdołałabym uratować daną osobę, bo żyć z tą myślą, że zginęła, a ja żyję, to trochę ciężko). Ale po prostu zabrzmiało to tak smutno.
    Ogólnie podoba mi się fabuła i teraz chyba dużo bardziej. Widać, że jest to dopracowane. No i lubię takie klimaty, ale to chyba wiesz :D. A co do szablonu, to chyba niedawno zmieniłaś, a ja znowu trafiłam, kiedy zmieniasz i ten mi się bardzo podoba, jestem za!:D
    Pozdrawiam :)

    "Znów jechał jechał terenówką w żołnierskim mundurze, obok swoich kompanów." podwójnie słowo "jechał"
    "Tym bardziej, że teraz misja była trudniejsza — musiał zadbać o pięcioletniego bezbronnego chłopczyka, a nie doświadczoną, uzbrojoną drużynę złożoną z dorosłych mężczyzn." Raczej z przecinkiem między określeniami dla chłopczyka
    "Szybko — lecz najuważniej, jak to było możliwe — rozejrzał się po pomieszczeniach, a gdy zyskał pewność, że mieszkanie jest puste, skierował się wraz z Mike'm do kuchni." --> wydaję mi się, że końcówka do Mike, powinna być "em"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta.. trochę się opierdzielam z dodawaniem w ostatnim czasie ;/ No, ale lepiej dodawać rzadziej, a lepsze, niż publikować coś z czego nie jest się zadowolonym. Tak myślę :D

      Zdaję sobie sprawę, że słowa Rodrigo nie zabrzmiały zbyt miło, ale chciałam pokazać, że nie każdy facet musi być od razu bohaterem. A wahanie w takiej sytuacji było nawet wskazane :D
      Bardzo dziękuję za komentarz, wypisanie błędów i bardzo się cieszę, że szablon się podoba! ;* Wreszcie zrobiłam coś, co zostanie na jakiś czas ;D

      Usuń
  18. Teraz wszyscy mają mniej czasu - szkoły/ studia etc. Ja to samo mam. Nie ma co czytać. :c Na szczęście przypomniałaś mi o sobie. :D Zostawię jakiś sensowny komentarz po nadrobieniu zaległości dziś wieczorem lub jutro.
    Umieram z przepracowania...

    A i wiem że jest zakładka od pisania pierdół, ale... Pierwsza część mojego komentarza odnosi się do tego co tu napisałaś. :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że wpadłaś i dałaś o sobie znać ;)

      Usuń
  19. Melduję się!
    Paznokcie możesz, a nawet musisz, absolutnie zostawić w spokoju, bo w żadnym miejscu nie zanudziłaś, broń Boże. Jest świetnie! Bardzo mi się podobało, ale chyba zresztą nie muszę po raz któryś tam się powtarzać, że ubóstwiam twój styl pisania. Potrafisz niesamowicie "rozbujać" ludzkimi emocjami :)
    Duet RR nadal jest uroczy, ale tak się teraz zastanawiam, jak sama bym się zachowała w takiej sytuacji. Rodrigo z jednej strony może i postąpił nieco egoistycznie, zostawiając ją tam, ale z drugiej... kurczę, ciężko to tak od razu stwierdzić, w takich kryzysowych sytuacjach człowiek nie zawsze też ma czas, aby rozwodzić się nad ewentualnymi opcjami, tylko wybiera tą właściwszą dla siebie, dla swojego bezpieczeństwa.
    Ciekawi mnie też strasznie dalszy wątek Michaela i w ogóle jego postać. Trochę się o niego martwię, w końcu to tylko mały dzieciak... Zobaczymy, jak dalej rozwinie się sytuacja.
    Weny!
    A tak odnośnie jeszcze twojej notki na początku, teraz niestety zaczęła się szkoła, niebawem studenci ruszą do bojów, a pisanie jednak wymaga trochę czasu i przede wszystkim chęci, chyba u większości z nas pojawia się trochę mniej ludzi, ale mam nadzieję, że sytuacja się unormuje i znów przed nami będą "stosy" nowych rozdziałów do czytania :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju możesz mi powtarzać takie komplementy w nieskończoność! ;D Ogromnie się cieszę, że wzbudziłam emocje i że rozdział się podobał. Im dalej w treść, tym mam mniej pewności siebie chyba :D
      Też mam nadzieję, że ta sytuacja z blogami się unormuje, bo mam wrażenie, że ostatnimi czasy więcej osób zniknęło, niż zostało. Trochę szkoda;/

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  20. Jak zawsze spóźniona, ale nie mogę nic na to poradzić. :(
    W każdym razie pojawia się moja długo oczekiwana rzeź! Aaaaaa ile emocji!! :D Ciekawiło mnie jak to przedstawisz oraz co czeka głównych bohaterów. Zaczęłaś tak niewinnie rozmową Roberty i Rodrigo. Ich przyjemna, choć momentami niezręczną rozmowa, podczas spaceru została nagle zakończona przez masowy mord. Nie dziwi mnie zachowanie Roberty, gdyż sama nie wiem jakbym zachowała się na jej miejscu. Zdziwiło mnie natomiast, że Rodrigo posiada broń. Albo był nie wiem jakimś agentem, policjantem lub żołnierzem, albo po prostu kupił go na wszelki wypadek do obrony własnej. Sama nie wiem. :P W każdym razie podobało mi się, że przejął inicjatywę, gdyż Roberta stałaby tam zapewne i nie wiedziałaby co zrobić. Kiedy już myślałam, że dobiegną do jakiegoś bezpiecznego miejsca zdarzają się kolejne komplikacje, których można się domyślić. xD Nigdy nie można łatwo uciec i się schować w takich chwilach. Kiedy Rodrigo pozbył się jednego z oprawców zaczęłam się zastanawiać czy faktycznie jednak nie miał do czynienia z bronią wcześniej. Mógł chodzić na strzelnicę, albo mieć jakiś zawód związany z używaniem broni palnej. Natomiast jego myśl, że Roberta nie jest warta poświęcenia własnego życia... To trochę nie jest rycerskie zachowanie mężczyzny, ale w pełni usprawiedliwione. W takich chwilach człowiek myśli, żeby przeżyć, a uratować kogoś może, jeśli nie znajduje się w linii strzału. Sama nie wiem jak postąpi, bo w pewnej chwili myślałam, że jej nie oleje, a w drugiej okazuje się, iż myśli nad tą opcją. Pierwszy raz nie mam pojęcia, co dany bohater zrobi, to frustrujące! Zazwyczaj podaję kilka opcji i wybieram najbardziej prawdopodobną, ale innych nie skreślam, jednak w tej sytuacji są tylko dwie opcje i obie jak najbardziej prawdziwe. Mimo wszystko stawiam, że ją uratuje, gdyż Roberta w poprzedniej części była w obozie, (i wydaje mi się, iż jej charakter się nie zmienił) czyli nie może teraz umrzeć! Chociaż to inna część, ale wątpię, że zakłada jej śmierć. xD
    Dan jednak powinien najpierw pomyśleć, a nie automatycznie odpowiadać chłopcu. To małe dziecko, a nie kolega z oddziału. Temu drugiemu mógłby wprost odpowiedzieć np. "twój brat umarł na służbie" i ten jakoś by to zniósł. Małe dziecko nie przeboleje tego tak szybko i nie ukryje tych emocji w sobie tak jak dorosły żołnierz. Jednak to nawyk Cardony i nic się na to nie poradzi. Hahahaha wiedziałam, że Dan nie może przegapić rzezi. xD Już mnie ciekawi jak się stamtąd wydostaną. Amunicji za wiele to on nie ma, ale nie może się poddać. To nie w jego stylu. Z resztą nie po to ryzykował i jechał po Michaela, żeby pozwolić teraz temu dziecku umrzeć. Cardona to silny facet i wierzę, że da sobie radę, choć nie będzie łatwo. :D
    Błędy:
    "Ci drudzy nie omieszkali trąbić na ich klaksonami swoich samochodów" - wydaje mi się, że zamiast "ich" powinno być "nich";
    "Znów jechał jechał terenówką w żołnierskim mundurze, obok swoich kompanów" - tutaj natomiast usunęłabym jedno "jechał" lub dała między jednym, a drugim przecinek.
    Mnie ten rozdział bardzo się podobał. Na początku niewinny, a później rozwinął się i pokazał swoją mroczną stronę. xDD Jednak to dopiero początek i niecierpliwie czekam na dalszą akcję!! Aaaaa co tam się będzie działo!!! ^^
    Życzę morza weny twórczej kochana, żeby nigdy cię nie opuściła!
    Ps. Pojawiły się u mnie ważne informacje pod nominacją:
    http://mrok-fanfic.blogspot.com/2016/09/liebster-blog-award-nominacja-3.html
    To powiedzmy, że jest odpowiedź na mój przypadek, dlaczego posty się nie pojawiają. xD
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W USA posiadanie broni jest legalne, więc to że Rodrigo ją miał nie jest niczym niezwykłym. Tam to normalne ;D Roberta się przestraszyła, bo nie jest do tego przyzwyczajona. Poza tym boi się broni;D Rzeczywiście Roberta była w poprzedniej części, ale to wcale nie znaczy, że w tej jej nie uśmiercę! :D To byłby dość... ciekawy zwrot akcji :D

      Błędy poprawione! ;)

      Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał! ;) Dziękuję za obecność i komentarz! ;*

      Usuń
  21. Tak jak obiecałam - nadrobiłam wszystko :)
    A rozdział jest świetny! Opis śmierci kaleki (ten z wyciekającymi gałkami ocznymi) był s t r a s z n y! I cała scena masakry wyszła Ci genialnie - świetnie wpleciona "randka" Rodrigo i Roberty, zastanawiam się, czy wyjdą z tego cało. I przede wszystkim, biedny Dan i mały Mike - ten to będzie miał traumę!
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. :)

    I zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam!
    __________________
    Devi
    wczorajszy-dzien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że się podobało i że wzbudziłam emocje;) Mam nadzieję, że dalsze rozdziały też Ci się spodobają;)
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  22. Zaczęło się tak niewinnie i romantycznie, a skończyło krwawo i niebezpiecznie. Pisałam już na swoim blogu, że nie przepadam za czepianiem się o byle co, i jak widzę wyżej komentarze, to właśnie dlatego mówię, że mam dość takiej krytyki, a właściwie bólu dupy o byle pierdołę, bo ktoś by zrobił coś inaczej, bo jemu coś nie pasuje... No i weź tu człowieku bądź spokojny, gdy widzisz czepialstwo o byle co. No nie idzie.
    Fakt, trochę czuć tą długą reakcję Rodrigo do tego, co się dzieje, ale kurde... kiedyś trzeba to opisać. Chociaż mnie również zastanawia, czy w takiej sytuacji by tak długo stali i patrzyli na to, co się dzieje. Ale może dlatego, że byli jakby "schowani", chociaż mam mieszane uczucia. Ale wiadomo, każdy inaczej reaguje.
    Wiesz co? Tak czytając ten cały atak zrobiło mi się smutno, bo takie rzeczy dzieją się w naszym prawdziwym świecie. I to jest najstraszniejsze. Dlatego Twoi Czarni będą kojarzyli mi się z ISIS a to zawsze będzie wywoływało u mnie nieprzyjemne odczucia oraz istną nienawiść.
    I zaczynają się dla mnie schodki, bo mamy zorganizowaną grupę przestępczą. Moim pytaniem dopóki się nie dowiem, zawsze będzie: dlaczego oni to robią? To mnie zawsze nurtuje przy tego typu sprawach. Co nimi kieruje, by być tak okrutnym? By zabijać niewinnych ludzi tak brutalnie? Robią to w imię czego? Może ja jestem inna i bardziej skupiam się na tym niż na głupich przecinkach i poprawności zdania, bo takie rzeczy to mam w dupie. Ja wolę historię, prawdę, a nie jakieś pieprzone źle postawione przecinki czy cholera wie co tam jeszcze.
    Dobra, trochę się wkurzyłam. Wybacz xD
    Cieszę się, że ukazałaś inną brutalność. To, kiedy Dan jechał i po prostu nie miał za bardzo możliwości ominięcia wszystkich ciał i musiał po nich przejechać, a na koniec ten granat... To bardzo smutne, ale prawdziwe. Ja sobie wyobrażam to miasteczko, te ciała i krew, ale myślę, że i tak w tym przypadku moja wyobraźnia jest niczym z tym, co tak naprawdę by było widać.
    Ciekawi mnie, co Dan teraz zrobi. Przeżyć przeżyje. Ja to wiem, no bo jak można tak szybko zabijać jedną z głównych postaci? Chociaż wait, raz zdarzyło mi się spotkać z tym, że główna postać zginęła już w drugim bądź trzecim odcinku, ale dalej nie oglądałam. Jakoś nie miałam okazji. XD
    No i dlatego czekałam na rozdział trzeci, bo mnie zżera teraz ciekawość. I gdyby nie to, że mam ciąg dalszy, a przy okazji mogę Ci jakoś pomóc, to bym teraz płakała.
    A tak jeszcze na koniec Ci powiem, że ja po tych dwóch rozdziałach to sama nabrałam ochoty na pisanie. Masz coś w swoim stylu, że nie dość, że jest taki lekki, płynna, aż się roztapiam nieraz, to dwa... Twój opek mnie motywuje by pisać dalej mojego opka. Ale spokojnie. Porządnie zajmę się tamtymi rozdziałami. :) I gdybym miałam je na papierze to jeszcze dzisiaj bym wszystko pochłonęła. A tak niestety trochę dłużej mi idzie czytanie na kompie. Wiesz, oczy mi się szybciej męczą... ;/ Ale spokojnie, nie bój nic. Dam radę! Za bardzo kocham czytać! ^^
    Dobra, nadrobiłam, to mogę brać się za tamte.
    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "po tych dwóch rozdziałach to sama nabrałam ochoty na pisanie. Masz coś w swoim stylu, że nie dość, że jest taki lekki, płynna, aż się roztapiam nieraz, to dwa... Twój opek mnie motywuje by pisać dalej mojego opka" - no teraz to ja się popłaczę! Piźnij te moje rozdziały, pisz, jeśli naszła Cię teraz ochota. A ja się będe teraz śmiać z radości sama do siebie, bo że tak działam na innych ludzi to nie wiedziałam!

      Na resztę komentarza odpiszę później, teraz po prostu musiałam coś z siebie wyrzucić :D

      Usuń
    2. Nie dziwię się, że moi "Czarni" będą Ci się kojarzyć z ISIS. Podobna chęć mordu xD Chociaż u mnie będzie chodziło o coś więcej niż zabijanie się w imię... Boga? Przekonań? Nie wiem, ciężko mi rozgryźć tę organizację ;D W każdym razie coś podobnego na pewno tu jest.

      Nie wkurzaj się;D Ja lubię, jak ktoś mi wypisuje przecinki albo jakieś niefajnie brzmiące zdania/fragmenty. Mam wrażenie, że jak poprawię, to tekst będzie lepszy, bo błędy nie zakłują oczy kolejnego czytelnika ;)
      Nie no Dan przeżyje, nie umiałabym go zabić już na samym początku. Kiedyś... kto wie, może, ale na razie muszę go najpierw przedstawić :D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  23. Przeczytane :)
    Kurde, mam nastrój na czytanie o krwi, rozróbach, więc nie dziwmy się, że rozdział mi się podoba. Nawet to stwierdzenie Rodrigo, że życie Roberty nie jest na tyle cenne, by się poświęcić, mnir nie zaskoczyło czy oburzyło. Nie zna jej, a czasy są takie, że dżentelemeni nie wytrwają.
    Świetne opisy, i choć przeważają, podobają mi się. Widać, że masz pomysł ma dalszą część tej opowieści, która trafia do mnie bardziej niż poprzednia wersja.

    A co do Twojego komentarza na Rozważnej - jak wspomniałam, zaczerpnęłam to z Mentalisty. Nie wiem, czy faktycznie istnieje taki proceder. Jeśli istnieje, to chętnie bym o tym poczytała.

    Czekam na kolejny! Trzymaj się, Mike!
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy jest bohaterem i potrafi zachować zimną krew przy takiej masakrze. Rodrigo jest tego dobrym przykładem :D
      Bardzo się cieszę, że podobały Ci się opisy ;)
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  24. Dalej nie rozumiem, jaki związek ma historia Rodrigo i Roberty z resztą, ale to się zapewne wyjaśni :D Poza tym, jeśli ją faktycznie zostawił, nie mam zamiaru go winić - w końcu dopiero się poznali, a stawką było życie. Też by mi bardziej zależało na ratowaniu samej siebie, niż prawie obcej osoby.
    Cała ta scena tej masakry... Nie wiem, jakaś taka nierealna mi się wydawała. Niby pełno trupów, krwi i innych okropieństw, ale nie odczuwałam większych emocji, czytając ją. Ale może to ja po prostu jestem dziwna, że mnie takie rzeczy nie ruszają ;)
    Nie mam pojęcia, kim jest dla Dana ten dzieciak i po co mężczyzna w ogóle zawracał sobie głowę porywaniem go.

    Pozdrawiam,
    ellain.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli, powoli wszystko będzie się wyjaśniać ;)
      No cóż, nie każdego rusza to samo. Napisałam najlepiej jak umiałam;D
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  25. W takich sytuacjach człowiek reaguje różnie, ale przede wszystkim musi martwić się o siebie, więc nie dziwię się temu, co pomyślał Rodrigo.
    Poza tym, Dan uciekał od wojny, a na nią powrócił... Los bywa przewrotny.
    Ogólnie opisy na plus!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że gdybym się znalazła na miejscu Rodrigo, to też bym miała dylemat. Stres, szok robią swoje. Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  26. Witam!
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie wyrabiam. Niby weekendy, niby wolne, ale jednak nie do końca, kiedy ślęczy się przed zbiorami i rozwiązuje zadania. Dużo zadań. Dużo za dużo. :/ Ale nie będę ci tu truć i przejdę do rozdziału.
    Już miałam się rozpływać nad Rodrigo i Robertą, ale powstrzymałam się do czasu doczytania całego fragmentu i teraz jestem jak… CO TAM SIĘ WYDARZYŁO?! Pickupy mnie nie zdziwiły, to, do czego są zdolni ich kierowcy i pasażerowie również nie, ale ostatnie zdanie wcięło mnie w ziemię, naprawdę! Patrząc obiektywnie, nie ma się co dziwić, bo w końcu oni ledwo się poznali, nie byli dla siebie jeszcze kimś ważnym, ale sądziłam, że Rodrigo zależy na tej kobiecie – w końcu trochę się natrudził, chcąc ją poznać i do siebie zachęcić. A tutaj nagle wyskakuje z tym, że nie jest warta takiego poświęcenia. Koniec końców nie mogę go znienawidzić, czy coś (XD), bo nie mam pojęcia, jak się ostatecznie zachował. Zaskocz mnie, Rodrigo ;D
    Dan, zmiana planów zawsze jest początkiem komplikacji. ;D Faktycznie trochę zbyt dosadnie uświadomił Michaela, no ale nie można się spodziewać po żołnierzu nadmiernej wrażliwości. Chociaż mam dziwne wrażenie, że Dan ma jakieś jej pokłady, może jeszcze nieodkryte. I znam to uczucie, kiedy masz wrażenie, że musisz coś powiedzieć, zacząć rozmowę, ale nie potrafisz znaleźć tematu – zdarza mi się to bardzo często.
    Dzieje się w tym rozdziale, dzieje się. I absolutnie nie zanudzasz! Wszystko czyta się z naprawdę wielkim oczekiwaniem. Szkoda mi tych wszystkich niewinnych ludzi, którzy zginęli z rąk fanatyków. Ich jedyną winą było to, że znaleźli się w złym miejscu i o złym czasie.
    Te fragmenty wspomnień z akcji Dana… Myślę, że one dużo wnoszą do tego, jak odbieram Cordonę. Chociaż nigdy nie miałam mu nic do zarzucenia, teraz po prostu bardziej rozumiem to, co przeżył, co musiał wtedy czuć i jak to na niego wpłynęło. Bo wpłynęło, temu nie da się zaprzeczyć. I tak samo te obecne wydarzenia wpłyną na Michaela. To jeszcze dziecko, a tę noc pewnie zapamięta na zawsze. Widok ciał, krwi, sam dźwięk pocisków śmigających obok… A potem Dan go zamknął w szafie. Najlepsze rozwiązanie, jeśli chciał go ochronić przed wrogiem zewnętrznym, ale teraz wyobraźnia chłopca stała się jego największym wrogiem. Oby Dan szybko go stamtąd wyciągnął.
    I muszę jeszcze dodać, że szablon jest absolutnie cudowny!
    Pozdrawiam Cię cieplutko! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha cieszę się, że Rodrigo zdołał Cię zaskoczyć;D Krwawa rzeź była do przewidzenia, zachowanie Czarnych też, więc chociaż Rodrigo się wybił i był oryginalny, hah :D
      Poprzez te wstawki z przeszłości Dana chciałam, żeby stał się czytelnikowi bliższy, żeby można go było zrozumieć, albo chociaż postarać się w niego wczuć. Skoro zadziałało, to super! ;) Na pewno będą się pojawiać częściej;)

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  27. Hej! ;)

    Miałam poczekać na wersję pdf, ale jednak tego nie zrobiłam i jestem wcześniej. Co do rozdziału numer 10 - mam mieszane uczucia. Jak chyba jeszcze nigdy.
    Bardzo, ale to bardzo podobało mi się to, że wstawiłaś fragment "z drugiej strony", czyli z przygotowań przeciwnika naszej grupy bohaterów, do walki o świat, jaki wpojono im do umysłów. To było takie delikatne uchylenie rąbka tajemnicy, z jednej strony danie czytelnikowi nieco więcej informacji i obrazu także z tego, co robią ci "źli", ale z drugiej strony było to nieco okrutne, bo zżera mnie wewnątrz ciekawość, dlaczego? Dlaczego tak postępują? Kto nimi dowodzi? Kim jest Pan? I miljony pytań więcej :D A że do cierpliwych nie należę - będzie mnie to męczyło zapewne długo.
    W pierwszej części podobała mi się także sama akcja z Alysson i Magnusem - dobrze ukazałaś ich zagubienie w obecnej sytuacji, motywy, jakie nimi kierowały, kiedy postanowili jednak pójść z Danem, wzajemne oskarżenia i nieumiejętność poradzenia sobie do końca z sytuacją, w jakiej się znaleźli.
    Szczerze, nie wyobrażam sobie na razie TEJ Alysson, z takimi wymogami i przyzwyczajeniami, do życia w lesie, w szałasie. I ciekawi mnie, jak będzie wyglądało jej wprawianie się w zupełnie nowy, inny tryb życia - ogólnego funkcjonowania. Czego ona jak na razie zapewne nie bierze nawet pod uwagę i jest przekonana, że są tu tylko na chwilę - coby od Dana dowiedzieć się jak najwięcej.

    Najlepsza scena tej części!
    To oczywiście ta z Catią. Takie nawiązanie do samego tytułu i motywu przewodniego opowiadanie - mega! Naprawdę skradł moje serce ten krótki fragment tekstu.

    I dzięki temu wiemy już co nieco o losie Cat - wiemy, że żyje. Nie było to trudne do przewidzenia, ale jednak jakieś potwierdzenie ze strony Autorki otrzymaliśmy ;)

    Wątek Rodrigo i Roberty:
    wprowadzenie tych postaci całkiem przypadło mi do gustu, takie niewinne ukazanie ich relacji, krążenia wokół siebie od zapewne długiego czasu i w końcu zdobycie się na odwagę przez mężczyznę. Tak zauroczyła mnie ta nieśmiałość kobiety, zaczerwienienie się w niektórych momentach, że aż ściskałam kciuki, coby im się udało ciągnąć wszystko dalej. Ale postanowiłaś zrobić masakrę - dosłowną :D

    I tu jest już niestety gorzej, jeżeli chodzi o moje odczucia. Fragment, gdy pojawiają się samochody, gdy zaczyna się jatka - na pewno nie należy do moich ulubionych. Miałam wrażenie, że to nie to, co powinno się znaleźć w tym miejscu, jakby nieco za spokojnie, nieco zbyt statycznie. I tak, wiem że pisane było z perspektywy Rodrigo i Roberty, którzy zastygli z przerażenia. Jednak było w tej scenie coś, co mnie nie przekonało - a może inaczej: nie było w tej scenie czegoś, co przekonałoby mnie do niej na 100%. Wiemy, co się wydarzyło i przyjmujemy fakt ataku na miasto, czytamy, że zginęło wielu niewinnych ludzi, czytamy, że oni uciekają, że ktoś ich atakuje. No właśnie - czytamy. Nie wiem, czy jestem w tym sama, ale zdecydowanie nie udało mi się poczuć tej masakry. Tej straty w ludziach.
    Ale samo zakończenie sceny Rodrigo i Roberty - zaklaskam kilkukrotnie ;)
    Nikt, a przynajmniej niewielu Autorów, zdobyłoby się na taki zabieg - na stworzenie bohatera, który w tak egoistyczny i samozachowawczy sposób zachowałby się tuż po scenie iście romantycznej rozmowy - zostawienie Roberty to strzał w 10! Nie wiemy, co sie z nimi stanie, ale jeśli obydwoje przeżyją - będziemy mieli mega skomplikowaną relację dwójki ludzi (moja sadystyczna cząstka zaciera po cichu rączki) i ściskam kciuki, coby udało Ci się namotać mocno, a potem rozwiązać to po mistrzowsku ;)

    Dan jak zwykle na poziomie, podobała mi się to, jak dba o chłopca, jak jego życie jest dla mężczyzny najcenniejsze pod słońcem i chroni go przed wszystkim. Naprawdę - to może poruszyć serce.
    Poczekam więc na ciąg dalszy i mam nadzieję, że zaczniesz nieco wyjaśniać (powtórzę tak nieśmiało: fragmenty z superzłoczyńcą są super).

    Ściskam mocno i weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alysson rzeczywiście jest przekonana, że będzie w tym lesie max dzień, porozmawia z Danem, a potem wszyscy wrócą do domu. A to, że jej charakter i wymogi nie pasują do lasu będę pokazywać nie jednokrotnie. Mam nadzieję, że czytelnik będzie się bawił przy tym tak dobrze, jak ja przy pisaniu :D
      Cieszę się, że zauważyłaś we fragmencie z Hebe i rodzeństwem to subtelne nawiązanie do tytułu powieści. Nie chciałam tego zrobić zbyt nachalnie, i w sumie nie wiedziałam, czy ktoś się zorientuje;D
      W sumie jak tak teraz myślę, to bardzo możliwe, że pokazałam tę masakrę za słabo. Na razie po prostu nie mam na nią innego pomysłu. Za jakiś czas postaram się napisać to inaczej, lepiej, bo sama czuję, że no cóż, mogło być lepiej. Dziękuję, że zwróciłaś na to uwagę ;) Jak będę poprawiać tekst, to na pewno zwrócę na to uwagę;)

      Ogromnie się cieszę, że scena z Rodrigo i Robertą tak się podobała! ;) Powiem szczerze, że postać Rodrigo to dla mnie wyzwanie. Jest bardzo ludzki, co powinno się pisać łatwo, a jest zupełnie inaczej :D Mam nadzieję, że nie przesadzę z jego charakterem w żadną ze stron;)

      Bardzo, bardzo dziękuję za przeczytanie, opinię i tak motywujący komentarz! ;**

      Usuń
  28. „I w tym momencie — widząc lufy karabinów skierowane w swoją stronę — był pewien, że Roberta nie jest warta aż takich poświęceń.” – nie spodziewałam się, ale to miłe zaskoczenie. Nie umiem tego ubrać w słowa, żebym nie wyszła na jakiegoś potwora, ale gdyby on od początku chciał się poświęcać i ją ratować itp. To byłoby to do przesady ckliwe. Przecież dopiero co się poznali… Sama bym zostawiła za sobą jakąś obcą rozhisteryzowaną kobietę i bym uciekała xd Chociaż jej histeria też jest jak najbardziej uzasadniona. Zresztą, znając mnie, jakbym była w takiej sytuacji to pierwszą by mnie zabili ;P

    Właśnie przeczytałam ten komentarz wyżej i pozwolę go sobie zacytować „Nikt, a przynajmniej niewielu Autorów, zdobyłoby się na taki zabieg - na stworzenie bohatera, który w tak egoistyczny i samozachowawczy sposób zachowałby się tuż po scenie iście romantycznej rozmowy - zostawienie Roberty to strzał w 10! Nie wiemy, co sie z nimi stanie, ale jeśli obydwoje przeżyją - będziemy mieli mega skomplikowaną relację dwójki ludzi (moja sadystyczna cząstka zaciera po cichu rączki) i ściskam kciuki, coby udało Ci się namotać mocno, a potem rozwiązać to po mistrzowsku ;)” – dokładnie to samo myślę xd

    Prawdę mówiąc, to czytam wszystkie części z zapartym tchem w piersi… Bardzo podobała mi się pierwsza, kryminalna część, ale ta… Ło rany, moim zdaniem jest jeszcze lepsza! Całkowicie w moich klimatach i po prostu ją uwielbiam. Aż mi się smutno robi, jak sobie pomyślę, że został mi tylko 11(1) :(
    Żałuję, że nadrobiłam te zaległości tak szybko, chociaż i tak starałam się to rozmieścić w czasie by czytać możliwie jak najdłużej xd

    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem romantyczką, ale chyba nie aż tak, żeby robić z Rodrigo jakiegoś ckliwego amanta ;D Zauroczenie zauroczeniem, ale myślę, że w takiej sytuacji jak tu, mało kto pomyślałby "kurde, muszę ją uratować!". Ludzie raczej myślą o sobie. Ja też bym tak pewnie zrobiła ;D

      Ogromnie dziękuję (już nie wiem nawet który raz) za tak pozytywne i budujące słowa. Tym bardziej teraz, kiedy moja wena stoi w miejscu jak wół i nie chce się ruszyć do przodu :<
      Bardzo dziękuję!! <3

      Usuń
  29. Kurcze! Na początku takie miłostki Roberty i Rodrigo, a później takie ,,GRANAT GLEBA!", pełno strzałów, pełno wrzasków i wszystkiego! Ale najlepszy był w tym wszystkim moment, w którym stwierdził, że ona nie jest tego warta XD No fakt, raptem był nią zauroczony i tak dalej,ledwo co się widzieli w kawiarni, pierwszy raz poznali swoje imiona, a tu nagle jak góra lodowa w Titanicu, BUM i wszystko poszło się walić xD
    W każdym razie, na początku wszystko szło tak dobrze, że nie spodziewałam się żadnego ataku. Wydawało mi się, że cały rozdział będzie skupiony na emocjach i chemii jaka się wytworzyła między tą dwójką :D Zastanawia mnie to, dlaczego i skąd Rodrigo miał broń. Na wojskowego faceta to on mi nie wygląda (w sensie z opisu xd), bardziej to przypomina mi takiego chłopaka wychowanego przez ulicę, no ale się okaże :D Nie oceniam go w żaden sposób! I nawet rozumiem to, że tak pomyślał odnośnie Roberty. Co innego gdy się z kimś jest i się go kocha, amorki i te sprawy, a co innego w takiej sytuacji. Poza tym... trochę miękka ta dziewczyna xD Aczkolwiek uważam, że pewnie 90 % zachowałoby się tak samo (w tym ja ;-; R.I.P xd)
    Kolejna dawka czarnego humoru też mnie rozśmieszyła no i niestety ale w żaden sposób nie było mi żal tego chłopca. Cały czas nie wiem po co jest i ciągle uważam go za kulę u nogi, którą Dan na własne życzenie przyczepił sobie do nogi. Wiadomo, to jest straszne, kiedy ktoś zabija dzieci, ale chronienie dzieci jest strasznie ciężkie w takich czasach... i to jeszcze pięciolatka :x Kurcze ale teraz to mi się Wołyń przypomniał O.O (tak w ogóle, wspaniały film, bardzo polecam!)
    Wracając! Rzeczywiście te 900 osób zrobiło rozpierduchę, tak jak powiedziałaś xD Zasadniczo to nie spodziewałam się tego, że wjadą do miasta i będą zabijać przypadkowych ludzi! To jest kurde rzeź! To już nie jest wojna z.z Czuję, że będzie jeszcze bardziej krwawo niż poprzednio ;>
    CO TO ZA CZARY?! DANA MOŻNA ZRANIĆ?!
    Zastanawia mnie to w jaki sposób przez NICH musiał ukrywać się w lesie. W co takiego ten Dan wdepnął, że go prawdopodobnie chcieli sprzątnąć? Chociaż to by wyjaśniało dlaczego poszedł po Allyson i kumpla. Wiedział o tym przekręcie, a na pewno nie dowiedział się o tym z gazety... Kurcze kurczę! Tyle pytań, tak mało odpowiedzi :D W każdym razie rozdział bardzo mi się podobał! :D
    A no i jakoś tak czuję, że Dan pomoże Rodrigo i jeszcze przy okazji uratują Robertę :D
    Wiem, że mój komentarz taki trochę bez ładu i składu, ale zazwyczaj piszę to co mi się na myśl napatoczy xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nikt się nie spodziewał, że z takiego romantycznego fragmentu przejdę nagle do masakry, ale cieszy mnie to :D Lubię być nieprzewidywalna;D

      Jesteśmy w Stanach, tam mnóstwo ludzi ma broń. Także to, że Rodrigo ją wyjął, nie powinno dziwić. Chyba, że Robertę, która jest z Hiszpanii i jeszcze nie do końca przesiąkła Ameryką.

      Oglądałam "Wołyń". I rozumiem, co chcesz powiedzieć przez to, że ochrona dzieci jest ciężka w takich czasach. Oczywiście, że tak. Zgadzam się w stu procentach. Ale myślę, że takie dzieciątko może stanowić też motywację do walki i przetrwania. Fakt, że Michael to taka trochę kula u nogi dla Dana, ale za to bardzo ważna, co niebawem się okaże :D

      Hahaha, tak, Dana można zranić. Też jestem zaskoczona, ale można. Rozwaliłaś mnie ;D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  30. Powiem ci, że faktycznie widać ten spadek. Jak czytałam prolog u ciebie i pierwsze rozdziały, to było znacznie więcej czytelników. To samo zauważyłam u Tychona na jednym blogu, za który zamierzam się zabrać. Wydaje mi się, że większość waszych czytelników była nieszczera, bo nawet gdyby ktoś przestał pisać i sam stracił wenę do publikowania, a u was by mu się podobało, to komentowałby dalej, dawał o sobie znać od czasu do czasu. Ja co prawda zazwyczaj komentuję u innych, gdy sama napiszę coś u siebie, ale to nie znaczy, że w międzyczasie nie czytam, bo czytam, tylko nie mam czasu usiąść do komputera by napisać coś konstruktywnego w opinii, ale zawsze sobie zapisuję, by potem tam trafić i zmotywować jakoś autora do działania. Gorzej, gdy ja tam trafię ponowni, a tam już nic nie ma (ostatnio bardzo często mnie to spotykało), dlatego wzięłam się za czytanie tych bardziej rozwiniętych opowieści.
    Z błędami nie pomogę, co najwyżej przy jakiś literówkach, gdy rzucą mi się w oczy.
    Na wstępie pochwalę za dobranie imion R&R zdają się do siebie tak jakoś pasować. Po prostu to brzmi dobrze, akie Roberta i Rodrigo. Nie to co Margareta i Tomasz czy co gorsza Margareta i Jan. Tylko u mnie bohaterowie nie mieli do siebie pasować pod żadnym względem, a ty chyba chciałaś, by od początku między nimi coś zaiskrzyło. Ja wierzę w takie iskrzenie. Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, taką na śmierć i życie, ale wierzę, że jest w takim czymś coś z takiego naiwnego, ale pięknego zakochania i fascynacji co potrafi rozpalać, a wiadomo, że jak mężczyznę rozpali, to chce zaimponować, więc twój bohater postanowił pobawić się w bohatera. Pewnie liczył, że zaraz zjawi się policja i wszystko jakoś dla niego i tej dziewczyny rozejdzie się po kościach, ale za to będzie miał jej dozgonną wdzięczność i szansę na wspólną moccę. Poważnie, ostatnio zauważyłam, że mężczyźni tak myślą podświadomie, nawet jak nie do końca tak myśleć chcą.
    R&R mi się podobali, bardzo i chcę ich bardzo dużo przez to.
    Natomiast Dana nie lubię i myślę, że nie za to jak niedelikatnie obchodzi się z dzieckiem. Ja go tak naprawdę nie lubię, bo nie wychwyciłam jeszcze niczego za co mogłabym go lubić. Na dodatek on ma trudniej od reszty bohaterów przez swój zawód. Mój prawie teść jest wojskowym i obrzydził mi ludzi o tym zawodzie do cna. Dał radę to zrobić już przy pierwszym spotkaniu, a Dan przy pierwszym także mi jakoś nie zaimponował, potem też nie zrobił nic co mogłoby mi się w nim podobać. To po prostu jakiś tam koleś, co zaplanował sobie zbawić świat ode złego, a to ode zło nie śpi i mam nadzieję, ze zaraz mu łeb odstrzeli :) Wredna ja. Coś czuję, że moje marzenia się nie spełnią, bo to jeden z głównych bohaterów i nawet jeśli umrze, to jednak dasz mu trochę pożyć. Może chociaż Aly mu nakopie w fiuta, co? Proszę. Niech mu ktoś coś zrobi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspomniałam pod poprzednim rozdziałem, mam kilka osób, które przestały blogować, a nadal ze mną są. Raz na jakiś czas się ujawnią i jestem im za to bardzo wdzięczna. Myślę, że jak ktoś odcina się od blogów, to najczęściej robi to juz na amen. I podejrzewam, że ja też nie wchodziłabym na blogi, gdybym porzuciła swój. Może na niektóre, które najbardziej lubię. Nie uważam, że osoby, które komentowały wcześniej były ze mną nieszczere. Myślę, że pisały o swoich uczuciach zgodnie z prawdą. A że teraz odeszły? Trudno. Ale nie chcę tego ze sobą łączyć.

      A czy imię Margareta pasuje do czegokolwiek? :D

      Też wierzę w zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Miałam tak z moim aktualnym chłopakiem, więc cząsteczkę tego romantyzmu oddałam też Robercie. I masz rację, że oni od początku mieli do siebie pasować. Miałam taki plan, żeby czytelnik już od pierwszego przeczytania widział ich razem. Tylko że to też nie będzie takie proste ;)
      Czy Rodrigo chciał zabawić się w bohatera? Nie sądzę. On właśnie nijak na bohatera nie pasuje xD Gdyby chciał nim być, to za wszelką cenę walczyłby o życie Roberty. A on myśli, czy nie powinien jej zostawić. To się trochę ze sobą kłóci, nie sądzisz? :D

      I tak samo nie zgodzę się z tym, że Dan chce zbawić świat. On chce tylko uratować Michaela, żaden świat. Wręcz przeciwnie, ale o tym kiedyś.
      Nie wiem czemu AŻ tak go nie polubiłaś. Aż się boję, co będzie później... ;D
      W każdym razie zawsze to jakieś urozmaicenie dla mnie, czytać takie opinie xD

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
    2. Bardziej chodziło mi o to, że każdy facet lubi poczuć się jak bohater, niekoniecznie potrafiąc nim być. Gdy ma szansę, to daje popis, ale w głębi duszy liczy, że jakoś się uda, że najlepiej tak by zrobił przy tym jak najmniej, bo tak naprawdę to nie wie co robić powinien. Rodrigo jest takim właśnie typem, moim zdaniem jak większość. Gdy pojawiły się trudności, adrenalina skoczyła, zrozumiał, że pomoc nie przybywa, to chciał się ulotnić i ratować własną dupę, przeszło mu to przez myśl.
      A Dan... nic ciekawego sobą nie reprezentuje póki co. Zupełnie jak mój Tomasz, a i tak mam wrażenie, że czytelnicy to jego będą bardziej lubili niż Huberta, bo ten przynajmniej nie ma żony, by móc ją zdradzać. Ot, takie kierowanie się tym co widać na pierwszy rzut oka, nieco powierzchownością.

      Usuń
    3. A to tak, zgadzam się z tym, że mężczyźni lubią czuć się jak bohaterowie. Ale akurat u Rodrigo ja tego nie widzę ani w czynach, ani w myślach. Ale to tylko moja wizja, czytelnik może to widzieć zupełnie inaczej :D

      Usuń
  31. A więc kolejna para zakochańców się szykuje? Mam cichą nadzieję, że to nie będzie kolejna miłość ukazana w sposób idealny, taki czysty, bezproblemowy. Może trochę przesadzam, bo w relacji C&C był jakiś problem, coś tam ich z przeszłości zadręczało, ale mimo wszystko był to związek przyzwoity, bez seksu, bez większych awantur. To samo z Jacobem. Brakuje mi w opowiadaniu pary z charakterem i szczerze liczę na Dana, on pamiętam w pierwszej wersji miał charakterek, to samo Alyson, tak więc myślę, że tych dwoje widziałabym razem, choćby po to by darli koty i dodawali całemu opowiadaniu pikanterii, gdy już by te darte koty zamieniali na rozdarte ubrania ;-) Znowu jak czytam twoje opowiadanie to mam jakieś brudne myśli - zrzuć winę na godzinę.
    Pozwól, że zadam pytanie C&C, R&R, czyżbyś dla Dana szykowała jakąś Dominicę? Dajanę? Donatę? Dorę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, przyznam, że to C&C i R&R wyszło jakoś tak... samo:D Nie szykuję dla Dana żadnej kobiety na D. Co za dużo, to nie zdrowo :D
      Związek C&C był czysty, bo Catherina jest czysta. Dlatego jej związek z Jacobem też wyglądał tak, jak wyglądał. Jeśli chodzi o Robertę i Rodrigo to nie zamierzam prowadzić ich jako słodziutką parkę, co to chodzi po lesie za rączkę i nie ma żadnych problemów. Trochę im w życiu nabrudzę ;) Nie chcę, żeby to opowiadanie było mdłe, a rownocześnie chcę pisać o miłości dużo. Mam nadzieję, że znajdę sposób, żeby to jakoś połączyć ;)
      I zdradzę w sekrecie, że szykuję już w głowie parę z charakterem;) Dużym :D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  32. Omg Roberta i Rodrigo i ta miłość, to było pięknie przedstawione. Romantycznie w sumie wyszło z tą rozpierduchą :D Zaintrygował mnie on w sumie, wydawał się takim spokojnym troszkę, a ta broń to co? :P
    Co się dzieje z Danem? W prawdzie nie przepadam za nim, ale nie zyczy się nikomu niczego złego, choć może się zmieni?

    wybacz za krótki komentarz, ale wena opuściła mnie ostatnio i w tym :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze trochę za wcześnie, żeby to nazwać miłością xD Na razie to tylko zauroczenie ;)

      Broń w USA nie jest niczym niesamowitym. U nas byłoby to zaskakujące, że ktoś paraduje sobie z gnatem, ale tam... nie aż tak bardzo xD

      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń

Nie toleruję spamu pod rozdziałami! Bez względu na to czy jesteś autorką opowiadania, ocenialni, szabloniarni... ze spamem idź do spamu!