9
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Na niskim pniu, będącym pozostałością po ostatniej wycince drzew, siedział wysoki, bujnie owłosiony mężczyzna. W skupieniu i ciszy pozbywał się sęków i gałązek z trzymanego w rękach długiego kija. Pewnymi ruchami odcinał wszystko to, co nie było potrzebne, po czym dokładnie wygładzał drąg. Sumiennie przykładał się do wykonywanego zajęcia i nie przestawał, dopóki nie był w pełni zadowolony z efektów.
Gdy kawałek drewna zaczął przypominać włócznię, zajął się ostrzeniem grotu i nadaniem mu odpowiedniego kształtu. Teraz wystarczyło tylko nadpalić końcówkę nad ogniem.
Odłożył kij na bok, po czym wziął do ręki następny — jeszcze nieobrobiony — i powtórzył wszystkie wcześniejsze czynności z takim samym zaangażowaniem i dokładnością.
Po wykonaniu dwóch sztuk wstał z miejsca, chwycił przedmioty w dłoń i przez następne kilka minut przedzierał się między drzewami i inną roślinnością porastającą las. Z niebywałą łatwością omijał wszelakie przeszkody, które pojawiały się na jego drodze, jakby na pamięć znał ich rozmieszczenie. Wojskowe ubranie pozwalało mu dobrze wtapiać się w otoczenie, a pokaźny wzrost nie przeszkadzał w zwinnym poruszaniu się między gałęziami.
Po kilku minutach jednostajnego marszu dotarł wreszcie na niewielką łąkę w kształcie okręgu. Rozejrzał się dokładnie po terenie, upewniając, czy od rana nic się tutaj nie zmieniło.
W samym centrum polany stała stara, drewniana chatka pokryta strzechą. Przez otwarte okno widział stół przystrojony bukietem lawendy i ciemne, dębowe krzesła. Z każdej strony chałupę otaczały wysokie drzewa z rozłożystymi koronami, stale rzucając na nią cień i w dużej mierze chroniąc od deszczu.
Po przejściu kilku jardów i obejściu domu z drugiej strony oczom mężczyzny ukazała się starodawna studnia z korbą, obok której stały wiadra i misy — niektóre puste, inne do połowy pełne. Jedno z nich znajdowało się również przy pokaźnym palenisku, zajmującym centralną część tej polany. Ze spalonych gałęzi unosił się nieduży dymek, a otoczka wykonana z kamieni osłaniała przed niepożądanym rozprzestrzenieniem się ognia.
Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak mężczyzna zostawił to kilka godzin temu.
Przez moment rozglądał się jeszcze dookoła siebie, po czym ruszył w kierunku składziku z drewnem. Była to niewysoka zbitka nowych desek, która swoją wiekowością znacznie różniła się od starej chałupy. Mężczyzna wbił włócznię w ziemię obok schowka i stwierdził, że powinien niezwłocznie uzupełnić zapasy. Potem usiadł na szerokim pniu i zaczął ostrzyć ostrze swojego noża.
— Nie ma nowych kłusowników. — Usłyszał damski głos i dopiero wtedy otrząsnął się z zamyślenia.
Był już przyzwyczajony, że jego towarzyszka lubiła znikać niepostrzeżenie, a potem pojawiać się w najmniej oczekiwanym momencie, jednak tym razem z trudem ukrył zdziwienie. Kobieta stała zaledwie jard od niego, a w rękach trzymała stare żelazne potrzaski na zwierzęta. Nie rozumiał, jakim cudem jej nie usłyszał.
— Gdzie to znalazłaś?
— Milę stąd. Ludzie to potwory — stwierdziła, po czym wyrzuciła żelastwo koło schodów swojego domku.
Łomot starego metalu na moment zaburzył leśną ciszę i wystraszył ptaki.
— Mnie też uważasz za potwora? — zapytał poważnie, choć na twarz zawitał mu lekki uśmiech.
Kobieta spojrzała na niego z politowaniem. Wodziła wzrokiem po barczystych ramionach, naznaczonych zarówno przez niegroźne zadrapania, jak i głębsze rany; po umięśnionym, wysportowanym ciele i spracowanych dłoniach. Potem zerknęła na ciemne włosy sięgające do ramion, związane w niedbałego kuca oraz długą brodę w tym samym kolorze.
Nie wyglądał na godnego zaufania. Jego postura, blizny, mocno zarysowane mięśnie i groźny wyraz twarzy przywodziły na myśl same najgorsze skojarzenia. Stwarzał pozory bezwzględnego brutala, dla którego nie istnieją żadne wartości, jednak Hebe nie odbierała go w ten sposób. Prawdziwe wnętrze żołnierza zobaczyła w jego oczach i nie uważała, by był potworem.
— Niby dlaczego? — prychnęła.
— Ja też zabijam.
— Robisz to szybko i bezboleśnie. Nie czekasz, aż zwierzę się wykrwawi, nie patrzysz, jak umiera w męczarniach, nie skazujesz na wielogodzinne jęczenie z bólu. A przede wszystkim zabijasz, by zjeść, a nie dla przyjemności.
— Zabijam też ludzi... — zauważył bez skrępowania.
— Tylko tych, którzy na to zasługują — rzuciła twardo, a mężczyzna uznał, że to znak, by nie drążyć tematu.
Choć znał Hebe od niedawna, zdążył zauważyć, że jest to kobieta rzeczowa i twardo stąpająca po ziemi. Wydawało mu się nawet, że momentami bywa twardsza od niego samego.
— Pomóc ci potem przy zmianie opatrunku?
— Już go zmieniłam — odparła obojętnie, po czym weszła do chaty, zostawiając mężczyznę samego.
Chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie zachował myśli dla siebie. Zaśmiał się pod nosem, pokręcił głową, a potem przymknął oczy, wsłuchując się w dźwięczny ptasi śpiew.
Trel roznosił się echem po całym lesie, zostając co chwilę przyozdabianym o kolejne głosy. Zwierzęta zaciekle walczyły o dominację, wznosząc swoje głosy na wyżyny możliwości. Przekrzykiwały się, zmieniały siedziska, przefruwały z jednych drzew na drugie. Wywoływały gwar i rwetes, nie pozwalając, by w lesie zapanowała cisza.
Mężczyzna rozkoszował się tymi dźwiękami, uśmiechając lekko pod nosem. Kiedyś nie zwracał na nie uwagi, a teraz stały się jego codziennością. Zastępowały mu muzykę, miejski szum i rozmowy z ludźmi. Były budzikiem rano i wyznacznikiem całego dnia. Bo gdy milkły ptaki, milkł i on.
*
Chatka zielarki nie była duża, gdyż mieściła zaledwie dwa pomieszczenia: spiżarnię oraz kuchnię, w której znajdowała się również prowizoryczna, wysłużona leżanka. Dom zbudowany był w całości z drewna, które wypełniało wnętrze nie tylko leśnym wyglądem, ale też zapachem. Na ścianach wisiały kępy najrozmaitszych ziół, stwarzając w pomieszczeniu prawdziwy wiejski klimat. To właśnie one stanowiły dla Hebe największą wartość.
Każdego dnia przemierzała pobliskie tereny w poszukiwaniu roślin, których nie posiadała jeszcze w swojej kolekcji lub tych, których potrzebowała do sporządzania naparów. Wszystkie zdobycze starannie suszyła, przypinając do ścian, bądź sadziła w doniczkach, które potem lądowały na kuchennym parapecie. Żadne ziele nie stanowiło dla niej tajemnicy, każde potrafiła dokładnie opisać i wydobyć z niego gamę przeróżnych właściwości. Przy ich użyciu była zdolna zarówno mocno zaszkodzić, jak i pomóc, przez co żołnierz niejednokrotnie nazywał ją w myślach znachorką.
Gdy wszedł do domu, towarzyszka stała obok niewielkiego, żeliwnego kotła i mieszała w nim nowy napar. Intensywny, ziołowy zapach unosił się w powietrzu, powodując u mężczyzny lekkie zawroty głowy.
— To cząber — wyjaśniła, czym po raz kolejny wprowadziła żołnierza w konsternację. — Za chwilę się przyzwyczaisz. Dobrze zabija bakterie.
— Idę na polowanie — powiadomił. — Może mnie nie być kilka godzin.
— Myślisz, że zdusisz w ten sposób wyrzuty sumienia?
Mężczyzna zacisnął mocno pięści. Zaczynał myśleć, że przez miesiące życia w samotności zatracił jedną ze swoich najcenniejszych cech — zdolność maskowania — i nie był z tego powodu zadowolony. Poza tym nie rozumiał, jak to możliwe, by leśna znachorka wiedziała o nim dosłownie wszystko, podczas gdy on nie mówił praktycznie nic.
— Niczego nie zamierzam zduszać. Kończy nam się mięso, a ja na ziołowych zupkach daleko nie zajadę.
Naiwnie wierzył, że zmiana tematu odgoni od niego niechciane myśli.
— Bardziej niż pożywienie jest ci teraz potrzebna spowiedź — stwierdziła.
— Nie wiem, o czym mówisz.
— Bardzo dobrze wiesz. Nie możesz wiecznie uciekać przed przeszłością!
— Przed niczym nie uciekam.
— Och, proszę! Kogo chcesz oszukać? Mnie czy siebie?
— Ciebie bym nie zdołał — stwierdził pewnie.
— Dobrze, że masz tego świadomość. Musisz się wreszcie ruszyć. Musisz pomóc im przetrwać, bo jeśli tego nie zrobisz, to stracisz do siebie cały szacunek — rzuciła dosadnie.
— Poradzą sobie.
Kobieta zaśmiała się ironicznie i przestała mieszać wywar. Stanęła twarzą w twarz z mężczyzną i mimo iż była od niego o wiele niższa, z niezwykłą śmiałością patrzyła w jego oczy.
— Nie dadzą rady. Wmawiasz to sobie, bo tak ci jest lepiej. Gdzie twoja odwaga, żołnierzu? Gdzie twój honor i waleczność? Pogrzebałeś je w trumnie wraz z ciałem obcego mężczyzny?!
— Dość — podniósł głos. — Nie masz prawa mówić mi, co mam robić.
— Mam prawo robić wszystko, co chcę. Jestem u siebie.
— Powiedz słowo, a odejdę.
— Teraz unosisz się honorem? — zakpiła, po czym odeszła od mężczyzny i stanęła przy oknie. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwała się w śpiew ptaków i szum wiatru, jakby rozumiała, co te odgłosy oznaczają. — Już zapomniałeś, kim jesteś? Już zapomniałeś, że całe życie szkoliłeś się na takie sytuacje? Już zapomniałeś, że jesteś człowiekiem, który miał nieść pomoc słabszym? Naprawdę chcesz mi powiedzieć, że życie najbliższych osób nic dla ciebie nie znaczy?
Widziała, że nie pozostał obojętny na jej słowa. Ta jedna — niby najprostsza — misja, sprawiała mu o wiele więcej trudności niż najniebezpieczniejsze wojny. Może dlatego, że tym razem musiał zniszczyć spokój ludzi, na których najbardziej mu zależało, i których skrzywdził w najboleśniejszy sposób. Zacisnął zęby, napiął ze złości wszystkie mięśnie i choć wiedział, że kobieta ma rację, nie zamierzał jej słuchać.
— Żołnierz nie uciekłby z pola walki. Najwidoczniej, w dniu swojej śmierci, przestałem nim być — odpowiedział spokojnie, po czym wyszedł, nie przejmując się wiszącym nad nimi widmem niedokończonej rozmowy.
*
Przedzierał się przez bujnie zarośnięty las, nasłuchując odgłosów zwierząt. Choć wyglądał na skupionego, coś bez przerwy rozpraszało jego uwagę. Ciągle myślał nad słowami Hebe, przez co odczuwał w głowie coraz większy mętlik. Bo choć wiedział, co powinien zrobić, nie potrafił się do tego zabrać.
Odłożył na ziemię kuszę, usiadł na szerokim pniu, po czym wyjął z kieszeni zdjęcie, na które nie patrzył już od kilku miesięcy. Nie pozwalał sobie na powrót do wspomnień, bojąc się, że nagły atak tęsknoty za dawnym życiem popchnie go do czynów, których będzie potem żałował. Kilka lat temu podjął ostateczną decyzję o odejściu, po czym w niezwykle skuteczny sposób zniknął dla świata. Czuł, że jego powrót zburzyłby harmonię i wywołał niepotrzebne cierpienie bliskich mu osób.
Przez długi czas siedział bez ruchu na pniu i zastanawiał się, czy powinien spojrzeć na fotografię; czy ma w ogóle prawo pamiętać o tych wszystkich wspaniałych chwilach, które dane mu było przeżyć. W końcu nie wytrzymał. Powolnym ruchem odwrócił zdjęcie i od razu uśmiechnął się pod nosem. Zalała go fala pozytywnych wspomnień, gdy tylko zobaczył roześmianą twarz szatynki, wykrzywioną w śmiesznej pozie i skwaszonego przyjaciela, który patrzył na nią z politowaniem. A na środku on — rozbawiony do granic możliwości i szczęśliwy jak nigdy. Bez brody, bez wąsów, z niedługimi włosami i w zadbanym ubraniu. Bez bagażu destrukcyjnych doświadczeń, bez krwi niewinnych na swoich rękach.
Przez moment przyglądał się całości zdjęcia, a potem przeniósł wzrok w jeden punkt — na nią — i poczuł bolesne ukłucie w okolicach serca. Przez ponad dwa lata starał się nie myśleć o tym, jak bardzo żałuje, że nie zabrał jej ze sobą, a mimo to wyrzuty sumienia towarzyszyły mu niemal codziennie. Choć minęło już dużo czasu, nadal potrafił idealnie odtworzyć w głowie jej twarz i uśmiech, którym bez przerwy go obdarzała. I choć nie zawsze było między nimi dobrze, choć kłócili się czasem tak bardzo, że po mieszkaniu latały talerze, to tęsknił za nią bardziej, niż mógłby przypuszczać.
W przypływie złości zgniótł fotografię w ręce.
Nie powinien na nią patrzeć.
Nie miał prawa do żadnych słabości.
Wstał z pnia i chwycił w dłonie kuszę. Przyszedł na polowanie i tylko to powinien teraz robić.
*
Dzień powoli chylił się ku końcowi. Słońce już dawno skryło się za horyzontem, a ptaki zaprzestały radosnych śpiewów. Żołnierz pilnował piekącego się nad ogniskiem bażanta i w zamyśleniu spoglądał na cienie, które rzucały wysokie drzewa. Gdzieś w oddali usłyszał wycie wilka, a zaraz obok siebie cykanie świerszczy.
Lubił ten czas, kiedy po męczącym dniu mógł wreszcie odpocząć, przeanalizować wszystko, co zrobił i ułożyć plan na kolejny dzień. Ale nie znosił ciemności, bo niosła ze sobą niepewność, przykre wspomnienia i ciszę.
— Wiesz, na czym polega ludzka siła? — Usłyszał nagle za sobą.
Niska, puszysta kobieta w kwiecistej spódnicy i chuście na głowie pojawiła się jakby znikąd i bez pozwolenia zajęła miejsce na drewnianej ławeczce obok niego. Spojrzała na trzaskające płomienie, na opalane zwierzę i posępną twarz postawnego towarzysza. Choć nic nie odpowiedział, wiedziała, że był ciekawy odpowiedzi.
— Przywiązujemy się. Poznajemy innych ludzi, tworzymy pary, nawiązujemy więzi i to nas zmienia. Niszczy albo buduje.
— I to twoim zdaniem jest siła? — zakpił.
— Tak. Bo dla dobra drugiego człowieka jesteśmy w stanie odstawić na bok nasze uprzedzenia. Dać z siebie więcej, niż jesteśmy w stanie. Potrafimy się zmienić, przystosować, iść na kompromisy. Walczyć i pokonać strach. Ty też to potrafisz.
— Już nie.
Rzucił do ognia trzymaną w ręce gałązkę, a iskry poleciały ku górze.
— Jak to jest, że wyrzekasz się wszystkich uczuć, jakie kiedykolwiek miałeś, a jedno spojrzenie na zdjęcie wywołuje w tobie tyle emocji? — zapytała bez ogródek, a mężczyzna zacisnął pięści.
Momentami miał już serdecznie dość tej kobiety, ale jakaś nieznana, dziwna siła cały czas trzymała go blisko Hebe. Choć nie miał powodu, by dzielić z nią kolejne dni, nie potrafił pójść w inną stronę.
— Śledziłaś mnie, tak?
— Wolałabym określenie: spacerowałam w znacznej odległości za tobą — odpowiedziała z wymownym uśmiechem. — Boisz się, ale to normalne. Musisz tylko zrozumieć, że strach nie jest żadnym wstydem. Każdy go odczuwa. On cię hamuje, a ty dobrowolnie się temu poddajesz.
— Nie zrozumiesz tego — stwierdził. — Oni nauczyli się już żyć beze mnie i tak powinno zostać. Jeśli wrócę, to zburzę wszystko, na co pracowali lata. Nie mam do tego prawa. Podjąłem decyzję i powinienem się jej trzymać. Tak jest po prostu lepiej.
— Dla kogo?
— Dla nich.
— Więc w imię własnych przekonań pozwolisz im umrzeć? Będziesz potem potrafił spać spokojnie?
— Powiedz, Hebe, od kiedy tak się nimi przejmujesz? Przecież nawet ich nie znasz! — uniósł głos.
— Nie przejmuję się nimi. Przejmuję się tobą — odparła, po czym uśmiechnęła się delikatnie i odeszła, nie dokańczając tematu.
A on miał całą noc na snucie rozważań.
*
Ciąg przeróżnych znaków i cyfr widocznych na ekranie monitora doprowadzał mężczyznę do szału. Już od kilku godzin szukał błędów w tworzonym przez siebie programie, a brak jakichkolwiek postępów wywoływał w nim ogromną złość. Nie potrafił się skupić, a trzy wypite piwa dodatkowo pogarszały jego koncentrację. Wobec tego z hukiem odstawił laptopa na fotel, wyciągnął nogi na stoliku i włączył telewizor. Mało ambitny serial pozwolił mu choć na chwilę zapomnieć o niewykonanym zadaniu i pewnej naganie od szefa.
— Ogarnij się! — wrzasnęła zdenerwowana Alysson, po czym uderzyła ścierką w nogi brata. — Nie widzisz, że sprzątam?
— No i?
— No i to, że mógłbyś mi pomóc albo chociaż nie przeszkadzać. Czyściłam ten stolik!
— A ja ci go wcale nie brudzę.
— Nie denerwuj mnie, Mangus! — krzyknęła jeszcze głośniej.
— A coś ty taka wkurzona ostatnio? — zastanowił się mężczyzna. Założył ręce za swoją łysą głowę i ze śmiechem przyglądał się siostrze. — Czyżby nowy kochaś puścił cię kantem? — zaśmiał się, jednak Alysson wcale nie odwzajemniła tego gestu. Wręcz przeciwnie — płonęła z nerwów.
— Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz żadnego pojęcia — rzuciła twardo, po czym z impetem opuściła pomieszczenie.
Usiadła na fotelu w swoim pokoju, wyciągnęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Przeklęła głośno pod nosem, widząc, że nie ma żadnych nieodebranych połączeń lub wiadomości. Znowu.
Szalała z niepokoju. Zastanawiała się, dlaczego jej kontakt z Colinem tak nagle się urwał. Od dwóch tygodni bez rezultatów starała się z nim połączyć, jednak najpierw w ogóle nie odbierał telefonu, a potem go wyłączył. Rozważała, czy podczas ich ostatniego spotkania zrobiła coś nieodpowiedniego i czy mogła jakoś zniechęcić do siebie porucznika, ale nie sądziła, by z tego powodu zaczął ją ignorować.
Mimo iż ich znajomość nie trwała długo, Alysson zdążyła bardzo przywiązać się do Colina. Był inny niż większość mężczyzn, z którymi miała styczność. Przystojny, inteligentny, wysportowany i wykształcony, a przy tym szczery i wrażliwy. Niczego nie ukrywał, nie zamierzał mącić jej w głowie i nie udawał kogoś, kim nie jest. Sądziła, że złapali dobry kontakt, a ich znajomość ma szansę się jakoś rozwinąć.
Po śmierci Dana potrzebowała silnego męskiego ramienia, ale do tej pory nikt nie był w stanie spełnić jej wymagań. W Colinie nie widziała przyszłego męża czy partnera, ale przyjaciela, który będzie w stanie dać jej ciepło i poczucie wartości, za którym tęskniła. A czasem też seks. Zdążyła poznać go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie przerwałby kontaktu bez żadnego powodu i wyjaśnienia. Do tej pory odpowiadał na każdą wiadomość, oddzwaniał na każde nieodebrane połączenie, choć czasem robił to po znacznym upływie czasu. Teraz było inaczej, teraz coś się zmieniło, a Alysson nie mogła pozbyć się wrażenia, że Colin wpadł w kłopoty.
I nie potrafiła przestać o tym myśleć.
— Pyzo, chodź tutaj! — usłyszała nagle krzyk Mangusa.
— Czego chcesz? — warknęła, wychylając się z pokoju.
— Tasiemiec ci się zaczyna — odpowiedział, po czym machnął trzymaną butelką w kierunku telewizora.
Ruszyła do salonu.
— Nie tasiemiec, tylko serial. W dodatku bardzo błyskotliwy!
— Błyskotliwy tasiemiec... — zakpił. — Serio nie wyczuwasz w tym określeniu żadnego erroru?
— Twój łeb jest jak error — rzuciła, po czym wyrwała mu pilot z dłoni. Przez przypadek przełączyła kanał. — No i co zrobiłeś?!
Uśmiechnięta twarz prezydenta Stanów przywitała ich zza ekranu telewizora. Teraz to Mangus szybko przejął pilot, nie pozwalając siostrze, by zmieniła stację.
— Co ty robisz? — zapytała zaskoczona.
— Czekaj chwilę. Może będzie mówił coś o tych gościach, co się chcieli włamać do systemów.
— Chodzi ci o tę aferę sprzed tygodnia?
— Dokładnie. W ogóle nie wydaje ci się dziwne, że najpierw ktoś zabija rodziny zajebistych informatyków na Krwawym Osiedlu, a potem ktoś — ten sam albo inny — usiłuje złamać zabezpieczenia w Białym Domu? To chyba zbyt duży zbieg okoliczności...
— Jakim Krwawym Osiedlu? — zapytała obojętnym tonem.
— Nie słyszałaś o Forest Hill? — zaśmiał się Wels. — Na jakim ty świecie żyjesz?
— Tym samym co ty.
— Ta nowa miłość ci chyba rozum odjęła. Wszyscy ciągle trąbią o Krwawym Osiedlu, a panienka jak zwykle z głową w chmurach.
— Mangus, skończ z takimi tekstami, bo naprawdę zaczynasz mnie wkurzać. Nie mam żadnej nowej miłości, więc bądź tak miły i stul swoją niewyparzoną mordę! — wrzasnęła tak głośno, że zabolało ją gardło, po czym wyszła do kuchni po piwo.
Czuła, że musi odreagować. Dopiero głośny wrzask brata sprawił, że wróciła do salonu.
Mangus siedział z dłońmi przyłożonymi do ust i wpatrywał się w ekran telewizora. Butelka z niedopitym alkoholem leżała gdzieś na podłodze, a jej zawartość wylewała się na dywan. Mężczyzna w ogóle się tym nie przejmował.
Alysson otwierała już usta, by mocno go skrytykować, jednak zatrzymała się w pół słowa. Gdy spojrzała w ekran, od razu zrozumiała, co wywołało u niego taką reakcję.
Uśmiechnięta twarz prezydenta była już tylko miłym wspomnieniem. Teraz leżał na drewnianym podeście z czerwonym znakiem na czole, zamkniętymi oczami i nie dawał żadnych znaków życia. Żona tuliła do piersi jego nieprzytomne ciało, wylewała łzy, ale już po chwili została odciągnięta przez ochroniarzy. Ludzie obecni na spotkaniu rozbiegli się dookoła, krzyczeli, wrzeszczeli i płakali. Nikt nic nie rozumiał. Dopiero po czasie doszło do nich, co właśnie się stało — prezydent został postrzelony.
Teraz kamera pokazywała, jak lekarze usilnie starali się przywrócić głowę państwa do życia, jak tamowali krwawienie, reanimowali, ale bezskutecznie. Już podchodząc do mężczyzny, wiedzieli, że jakiekolwiek akcje z ich strony nie dadzą żadnych rezultatów. Strzał był niezwykle precyzyjny, dobrze zaplanowany i... śmiertelny.
Brutalna prawda powoli zaczynała dochodzić do wszystkich — prezydent Stanów Zjednoczonych został zamordowany na oczach milionów swoich rodaków.
Alysson i Mangus nie kryli przerażenia. Jeszcze przez dłuższą chwilę tępo wpatrywali się w ekran telewizora. Widzieli, jak na teren parku zjeżdżają się dodatkowe radiowozy policji, a funkcjonariusze zaczynają przeszukiwać cały teren i zabierać stamtąd gapiów; widzieli, jak uczestnicy spotkania płaczą do kamer, mdleją, albo uciekają w popłochu, bojąc się kolejnego ataku.
Zapanował chaos.
Zapanował chaos.
Mangus wyłączył telewizor.
— Mamy przejebane.... — rzucił, po czym poszedł do barku, wyjął butelkę wódki i postawił na stoliku. Potem wyciągnął dwa kieliszki i nalał do nich alkohol. Bez toastu przyłożył naczynie do ust i przechylił. Alysson zawtórowała mu. — Byle kto nas teraz zaatakuje i leżymy.
— A po cholerę ktoś ma nas atakować!
Wels prychnął pod nosem.
— A po cholerę ktoś zabił prezydenta? — Przesunął rękami po twarzy. — Ja pierdolę!
Poczuła, jak ogarnia ją ogromna bezsilność. Nie miała bladego pojęcia, co dzieje się wokół niej. W takich chwilach najbardziej brakowało jej kontaktu z Colinem. Bo on był w stanie jedną wiadomością i jednym zdaniem przywrócić ją do pionu. Z niebywałą łatwością wywoływał uśmiech na twarzy, choć sam nie był tego świadomy. Znowu pomyślała, że bardzo go potrzebuje.
Uniosła butelkę do ust, by dopić piwo. Mieszanie tego trunku z wódką nigdy nie sprawiało jej problemu, a dziś czuła, że musi się mocno nawalić.
Uniosła butelkę do ust, by dopić piwo. Mieszanie tego trunku z wódką nigdy nie sprawiało jej problemu, a dziś czuła, że musi się mocno nawalić.
I w tym samym momencie usłyszała dzwonek do drzwi. Wiedząc, że Mangus z pewnością nie dźwignie swojego tyłka z kanapy, sama postanowiła otworzyć.
Nie kryła zaskoczenia, gdy zobaczyła przed sobą kompletnie nieznajomego faceta. Przez moment starała sobie przypomnieć, czy może powinna go skądś kojarzyć, jednak pamięć nie podsuwała jej żadnych obrazów z jego udziałem. Poza tym wątpiła, by kiedykolwiek chciała zadawać się z kimś tak... nieatrakcyjnym. Choć był to mężczyzna wysoki i dobrze zbudowany, jego twarz nie zachęcała do głębszego poznania. Miał o wiele za długą ciemną brodę i nieprzyjazny wzrok. Na głowę założył kaptur szarej bluzy, a na nogi zniszczone spodnie moro. Alysson nie kryła swojej niechęci.
— Czego? — zapytała nieprzyjemnym tonem.
Informacja dla osób, które czytały pierwszą wersję: na razie mój obóz liczy tylko Dana i Hebe. Jego formowanie i nowe postacie będą wprowadzane od początku, chronologicznie!
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Ten dodałam, bo jestem go pewna. Kolejnych nie do końca. Ale nie chciałem, żebyście dłużej czekali na coś, co i tak nie ulegnie już zmianie. 9(2) pojawi się jak będę mieć napisane to 10 rozdziałów wprzód i jak uznam, że jestem z nich w 200% zadowolona. Wiem, że nadwyrężam Waszą cierpliwość, ale mam nadzieję, że jakość tekstu Wam to wynagrodzi.
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE! <3 Dziękuję, że pisaliście o swoich emocjach, że wchodziliście i czekaliście na kolejny rozdział. Dziękuję za to, że jesteście i mam nadzieję, że II część będzie się podobać;)
Piszcie, co myślicie! ;)
A i jeszcze jedno. Jeśli jesteś nowym czytelnikiem, zrób mi tę przyjemność i zacznij czytanie od prologu. A jeśli chcesz zacząć od środka, a potem udawać, że wszystko wiesz, to lepiej od razu wyjdź. Tu się tak nie da! Tu jest za dużo tajemnic, które nie zawsze będę tłumaczyć dosłownie.
— Musimy porozmawiać. — Usłyszała w odpowiedzi.
A tak wyobrażam sobie mojego Dana xD Cóż, ten kto czytał prolog może się domyślać czemu Dan był zmuszony do sfingowania swojej śmierci i zauważy też zmianę w jego wyglądzie. A jeśli ktoś prologu nie czytał - ma braki.
A tak wyobrażam sobie mojego Dana xD Cóż, ten kto czytał prolog może się domyślać czemu Dan był zmuszony do sfingowania swojej śmierci i zauważy też zmianę w jego wyglądzie. A jeśli ktoś prologu nie czytał - ma braki.
Informacja dla osób, które czytały pierwszą wersję: na razie mój obóz liczy tylko Dana i Hebe. Jego formowanie i nowe postacie będą wprowadzane od początku, chronologicznie!
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE! <3 Dziękuję, że pisaliście o swoich emocjach, że wchodziliście i czekaliście na kolejny rozdział. Dziękuję za to, że jesteście i mam nadzieję, że II część będzie się podobać;)
Piszcie, co myślicie! ;)
A i jeszcze jedno. Jeśli jesteś nowym czytelnikiem, zrób mi tę przyjemność i zacznij czytanie od prologu. A jeśli chcesz zacząć od środka, a potem udawać, że wszystko wiesz, to lepiej od razu wyjdź. Tu się tak nie da! Tu jest za dużo tajemnic, które nie zawsze będę tłumaczyć dosłownie.
O MÓJ BOŻE! TAK! TAK! TAK! NIE MASZ POJĘCIA JAK SIĘ CIESZĘ, ŻE WIDZE ROZDZIAŁ! *.*
OdpowiedzUsuńDokończe co mam do zrobienia i wracam czytać <3
Dziękuję!
Okej, rozdział przeczytałam wczoraj, a dzisiaj wracam z komentarzem :D
UsuńRozdział jest długi, wspaniały, a Twoje opisy zwalały mnie z nóg (mimo, że leżałam w łóżku, jak czytałam, ale i tak!) wszystko opisałaś tak dokładnie, że dodając jeszcze zdjęcie Dana, które widnieje na końcu, ja miałam w głowie pełen obraz. Nawet struganie dzidy widziałam jakbym tam była.
Czytałam wcześniejszą część, tą pierwszą z obozem i teraz widać wyraźną różnicę. Jest niesamowicie.
Rozmowy Dana i Hebe (swoją drogą to imie kojarzy mi się z drogerią xd) były świetne i cieszę się, że Hebe przemówiła mu do rozsądku. Alyss i Mangus przeżyli niezły szok widząc jak na wizji ktoś zastrzelił prezydenta, a drugie zdziwienie przeżyła koebita idąc do drzwi i widząc tam takiego pięknego Dana. Nie mogę się doczekać kolejnego cudnego rozdziału. Nie ma pośpiechu, będę czekać tyle ile trzeba ^^
Cieszę się, że już wróciłaś <3
Pozdrawiam kochana! ;*
Hah, wiem, że to imię może się dziwnie kojarzyć;D Chociaż to nie imię... Ale o tym kiedyś
UsuńBardzo się cieszę, że się podobało! Rzeczywiście widać różnicę między tą i poprzednią wersją, a będzie to coraz wyraźniejsze. Mam nadzieję, że na plus! ;)
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
A ja się cieszę, że jesteś <3
Nowy szablon z bardzo zarośniętym Danem, jest przegenialny. AMEN
UsuńŚwietnie pasuje, naprawdę <3
Teraz już zmieniłam, ale cieszę się, że tamten się podobał :D
UsuńHej! oczywiście cieszę się jak cholera, widząc nowy rozdział, więc przeczytałam najszybciej, jak byłam w stanie. Dobrze, że do piątku mam jeszcze labę "intersesyjną" :p.
OdpowiedzUsuńRozdział ogólnie bardzo mi się podobał. Jeśli chodzi o las - ogromny plus za opisywanie czynności, które musi na codzien wykonywać Dan, jak również samego lasu. Zauważyłam, ze dużo mocno średnich autorów, jeśli daje już jakiś opis, to zawsze o ćwierkających ptadszkach, co na goół mniemocno denerwuje. Ale jak widać, gdy pisze ktoś tak dobry jak Ty, nawet taki opis mnie nie odtrąca. Świetnie połączyłaś obeność ptaków z odczuciami dana i to chyba mój ulubiony fragmnet w całym tym rozdziale, serio!
Początkowo trochę mnie denerwowało, ze HEbe tak nagle postanowiła sobie całyh dzień męczyć Dana o jego przeszlosc (bo chyba wcześniej tego nie robiła??), ale później uznałam, że pewnie kobieta ma w tym jakimś cel. nie zdziwiłoby mnie, gdyby wiedziała, co się dzieje w tym bardziej cywilizowanym, co wcale nie znaczy lepszym świecie. Myślę, że Cordona powinien wziąc jej słowa do serca. Zapewne jego odejście ma jakiś związek z Tonym i jegio bratem, choć zastnawia mnie, który z nich jest tym tupem, o którym wspomniała HEbe... chyba niestety nie brat. W każdym razie mimo że nie jest do końca jasne, dlaczego DAn upozorował własną śmierć, nie mogę do konca go winić, bo jestem pewna, że mął ku temu powowdy. Ale i tak uważam, że w ten sposób nie ucieknie przed przeszłością. Wydawało mi się,że toprzeszlość przyjdzie do niego, ale najwyraźniej nie. Najwyraźniej poszedł do swoich przyjaciół. Właściwie trudno się dziwić Alysson, że go nie poznała. Pewnie będzie w ogromnym szoku, jak dowie się, kto ich odwiedził. Sowją droga, Allyson była tutaj nieźle znerwicowana, na miejscu Mangusa chyba bym nie wytrzymała xD Trochę zbyt nerwowa wobec swojego brata jest... Ale że się martwi o C ollina, to się nie dziwię, jakby tylko wiedziała... nadal nie mogę się z tym pogodzić! Wracając jednak do tegkrozdziału: dobiła mnie bardzo ta śmierć prezydenta w transmisji na żywo... To już jest narpawde poważna sprawa. To jest... przerażające i teraz już nie tylko cały kraj, ale ćały świat wie, że dobrze nie będzie. Naprawdę się boję. O to, jak również o Cathię! W czyje ręce sie dostała? No i jak bdziesz formować obóz? CZy tym razem całe USA będzie miało rpzerąbane? cały świat? Boże! to niesamowcie emocjonujące. A Ty piszesz coraz, coraz lepiej. To jest książka, prawdziwa, wspaniała książka, już teraz! Musisz to wydać, serio!
Błędów znalazłam mało, ale jako że mam czas, to wypisałam:
Usuńbujnie owłosiony mężczyzna – jakoś mi nie pasuje to określenie do człowieka, choć może się mylę.
między drzewami i roślinnością porastającą las. – to brzmi trochę tak, jakby drzewa nie były roślinnością.
zachował swoje myśli dla siebie. – Ze „swoje” można spokojnie zrezygnować, dzięki czemu i powtórzenia nie będzie.
Przekrzykiwały się, zmieniały siedziska, przefruwały z jednych drzew a drugie. – na drugie
Gdy wszedł do domu towarzyszka stała – przecinek po „domu”.
— Och proszę! – przecinek po „och”.
kiedy po męczącym dniu, mógł wreszcie odpocząć – tutaj przecinek nie jest potrzebny.
— Wiesz, na czym polega siła naszego człowieczeństwa? — usłyszał nagle za sobą. – „Usłyszał” powinno być zapisane wielką literą.
Choć nic nie odpowiedział, wiedziała, że był ciekawy odpowiedzi. – powtórzenie.
— Powiedz Hebe, - Przecinek powinien również stać przed „Hebe”.
—Nie przejmuję się nimi. –brak spacji po myślniku.
error-u? – wydaje mi się, że bez „-„. Swoją drogą, spojrzałam również na prolog, żeby sobie przypomnieć, i zauważyłam, że pisałaś tam „Mangus’a” zamiast „Mangusa”.
Jeszcze przez dłuższą chwilę tempo wpatrywał się – tępo!
— Musimy porozmawiać — usłyszała w odpowiedzi. – „Usłyszała” wielką literą
Ogromnie dziękuję za wytknięcie błędów! Jak wrócę z pracy to poprawię <3 W ogóle jestem przerażona, że zrobiłam takie błędy w wielkich literach w dialogach. Przecież wiem, jak się pisze! aggr :<
UsuńKochana, zrobiło mi się tak miło po tym komentarzu, że sobie nawet nie wyobrażasz. A ostatnie zdania to już w ogole! Warto było zmieniać to opowiadanie, mącić, kombinować, pisać rozdziały po 20 razy, żeby potem przeczytać coś takiego. Staram się być jak najlepsza i dawać Wam coraz lepsze części i ogromnie się cieszę, że to widać!
<3<3 ;*;*
Fakt, że Hebe mocno męczyła Dana, ale mogę zdradzić, że ona właśnie taką postacią będzie. Męczącą. A jednocześnie ważną i potrzebną. I na razie tyle w tym temacie;D
Co do Alysson, te nerwy też wynikają z jej charakteru. Chociaż podczas spotkań z Colinem wydawała się raczej spokojna, sympatyczna itp to ona pokaże dużo swoich wcieleń :D
Ogromnie dziękuję za komentarz i te wszystkie komplementy! I mega się cieszę, że ta sprawa z prezydentem tobą wstrząsnęła.
Aaa... Ruda w euforii:D
<3
Wiesz, piszesz naprawdę b. dobrze, świetnie wręcz, i aż miło patrzeć, jaką ewolucję rpzechodzi Twoje pisanie!
UsuńA mnie jest bardzo miło że ta ewolucja rzeczywiście zachodzi! ;)
UsuńZachodzi zachodzi! zajebisty szablon :*
UsuńNareszcie na czas! Nawet nie wiesz, jak miło komentować bez miesięcznej obsuwy. :D
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszych kilku akapitach nie mogłam się rozeznać w czasie akcji. Zastanawiałam się, czy Dan już znalazł Catherinę, czy jeszcze wszystko przed nim, ale potem cała sytuacja się jasno wyklarowała. Dobrze, że przybliżyłaś od razu postać Hebe, bo ona jest najbardziej tajemnicza. I pewnie taka pozostanie, ale właśnie to jest w niej najciekawsze.
Zarośnięty i niezadbany Dan sprawia zupełnie inne wrażenie, niż ten ze starszej wersji, ale myślę, że bardziej tu pasuje. Przebywa w lesie już od dłuższego czasu, a chyba nie ma tam gdzieś fryzjera, którego mógłby odwiedzać w drodze na polowanie. ;D Eh, cała jestem podjadana tym, że zaczęła się ta obozowa część. Dan najwyraźniej nadal nie pozbierał się po przeżyciach wojennych. Chociaż nie jestem pewna, czy człowiek może w ogóle się po czymś takim pozbierać. A przygoda z zabijaniem i walczeniem dla Dana wcale nie skończyła się po przylocie do domu, prawda? Wtedy tak naprawdę się zaczęła. Bo w wojsku było jasno określone, kto był jego wrogiem. Walczyli z jawnym przeciwnikiem. A teraz przeciwnik pragnie pozostać niezauważony, działa z ukrycia, trzeba więc go najpierw wytropić. I to na pewno niełatwe zadanie.
Uczucie Dana do Alysson jak widać nadal nie wygasło. I w sumie cieszę się z tego. Jak Hebe powiedziała, dla drugiej osoby, człowiek jest w stanie dokonać niemożliwego. Tylko, że Dan uważa miłość za słabość. Zrezygnował z niej, z Alysson, z możliwości bycia z nią, kiedy już wrócił. I w sumie to nie wiemy, dlaczego? Tylko ze względu na przyjaciela? Odczuwa jakieś poczucie obowiązku wobec świata? Psychika Dana to na pewno skomplikowana przestrzeń. Ciężko zrozumieć jego motywy, ale one pewnie wyjdą później.
Alysson i Magnus to oryginalne rodzeństwo. ;D Ich sprzeczki i docinki wywołały wielki uśmiech u mnie. Ale z drugiej strony Magnus był dla siostry nieco za ostry. Nie zauważył, że była zbyt nerwowa? Że coś ja gryzie? Chyba za bardzo wpatrywał się w ekran komputera. ;D No i faceci z reguły są ślepi. Tymczasem Alysson przeczuwała coś złego, no i się wcale nie myliła. Martwy Colin nie mógł do niej oddzwonić (chociaż nie ma żadnych dowodów na to, że jest martwy i dopóki ich nie będzie, ja będę wierzyć, że żyje ;D). I jeszcze zabicie prezydenta… Magnus dobrze to rozszyfrował. Po co zabijać prezydenta, jeśli nie chciało się go wyeliminować, usunąć z drogi jak przeszkodę? Ewentualnie ktoś mógł chcieć wywołać panikę. Ludzie dziwnie się zachowują, kiedy są spanikowani.
Tak czy siak, akcja zaczyna nabierać tempa! I to mi się bardzo podoba!
Całuję i pozdrawiam! ;*
Napisałam na samej górze, że wydarzenia dzieją się 2 tyg później, więc 2 tyg po znalezieniu Catheriny ;D
UsuńTeż myślę, że zarośnięty Dan lepiej tu pasuje niż ten zadbany z poprzedniej wersji:D No i wygląda na groźniejszego!
"Tylko, że Dan uważa miłość za słabość" - jak to pięknie ujęłaś <3
Psychika Dana będzie tajemnicą jeszcze przez bardzo długo. To, czemu się zabił i odszedł od Alysson też. Na pewno będą się na ten temat tworzyć przeróżne teorie, jestem pewna! :)
Uszczypliwość Mangusa też z czegoś wynika. On zna Alysson na tyle dobrze, że po prostu pozwala sobie na różne teksty. Niekoniecznie dlatego, że nie wie, co czuje Aly. Ale o tym też kiedyś będzie ;)
Bardzo dziękuję za komentarz! ;**
Jest nowy rozdział, cudownie! Nie spodziewałam się go tak prędko, ale do tego czasu zdążyłam już nadrobić wszystkie braki. Zauważyłam, że piszesz długie i konkretne rozdziały, co jest bardzo rzadko spotykane na blogach. Nie wspominając, że jedna notka to tylko część całego rozdziału. Te wspomniane przez ciebie tajemnice i zagadki wynikające jedna z drugiej tylko dodają chęci do czytania, aż nie można poprzestać na jednym rozdziale i nie wierzę, że byłby tu ktoś kto czyta nowe rozdziały i nie próbuje wrócić do poprzednich żeby nadrobić straty i odnaleźć się w treści. Szczerze mówiąc nie mogę się doczekać dalszej części, twoja opowieść wciąga z rozdziału na rozdział coraz bardziej. Życzę ci, żebyś wydała książkę XD Poza tym niesamowicie polubiłam Hebe, chyba najlepiej wykreowana przez ciebie postać. Ja tam widzę ją z Danem jako parę. Wiem, czasem wymyślam dziwne parringi, chociaż ten wydaje mi się całkiem możliwy xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę ci dużo weny :)
Haha no nie wiem czy wiekowo by do siebie pasowali. W ogóle czy by do siebie pasowali! :D Ale parring naprawdę niezły, to muszę przyznać :D
UsuńBardzo się cieszę, że Ci się podobało! Serio nadrobiłas poprzednie rozdziały? Wow, ekstra! ;)
Bardzo mi miło <3
I mam nadzieję, że kolejne też się będą podobać;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Aż tak dziwnie jest być u Ciebie wreszcie na bieżąco XD
OdpowiedzUsuńZanim przejdę do rozdziału, to trochę mnie zmyliłaś numeracją. Wczoraj przyszło mi powiadomienie na Wattpadzie, że masz nowy rozdział, patrzę: 6(1), w pierwszym zdaniu coś o pniu, ale w głowie myśl, że przecież ja czekam na rozdział 9(1), więc się nie dam oszukać. Potem wchodzę na komputer i sprawdzam Twojego bloga, w pierwszym zdaniu też coś o pniu, więc to samo, ale cyfra 9 jak byk. Także trochę skołowana zostawiłam sobie ten rozdział o niezidentyfikowanym numerze oraz o tematyce pnia na dziś :')
Cyferek dalej nie ogarniam, ale to chyba i tak moja najmniejsza zagwozdka po tym rozdziale :P
Moment, moment, po kolei.
Teorii było wiele, nie ostała się żadna, ale i tak pozwól, że przedstawię Ci chaos jaki zrobiłaś w mojej głowie:
- w pierwszej myśli byłam pewna, że ten brodacz to ten gość, co uratował Catię, a Hebe to właśnie Catia (która dla bezpieczeństwa spytana o imię podała jakieś zmyślone) i jakiś czas sobie żyli w tym lesie skazani na siebie
- druga myśl to to, że brodacz jest Colinem, bo było zdanie, że włożył do trumny ciało innego faceta czy jakoś tak, a potem, że patrzył na kobietę z fotografii - Catię [czyli przeżył! <3]
- trzecia myśl jednak podważyła teorię jakoby brodacz był Colinem, bo było zdanie przy scenie z oglądaniem fotografii, że kłócili się tak, że po domu latały talerze, a że oni razem nie mieszkali, to skąd niby talerze? [czyli nie przeżył </3]
- a potem narobił się taki bałagan, że zapomniałam jak się nazywam... najpierw brodacz mówi, że (cytaciki lecą) "znał Hebe od niedawna", na zdjęcie kobiety "nie patrzył już od kilku miesięcy", a wisienką na torcie jest to, że "Kilka lat temu podjął ostateczną decyzję o odejściu" O_o Tak więc już totalnie nie wiem, jak długo był w tym lesie, dzięki wiesz XD
Potem przeniosłaś nas w bardziej cywilizowany świat. Jednak znów te przeklęte ramy czasowe, które próbowałam poukładać. Zdanie o tym, że Alysson "Od dwóch tygodni bez rezultatów starała się z nim połączyć", eh. Co prawda magiczne 2 tygodnie pojawiają się też na samym początku rozdziału, więc wiadomo, że sama akcja dzieje się właśnie te 2 tyg po "śmierci" Colina (tak, do końca życia będę naiwnie wpisywać ten paskudny wyraz w cudzysłowie!). Ale wewnątrz rozdziału pojawia się wiele różnych dat, terminów, które póki co mocno mnie dezorientują i nie do końca wiem gdzie jestem.
Ale luz, spoczko, to przecież tak jakby prolog drugiej części, więc wiadomo, że to i owo może być pod znakiem zapytania :)
Na koniec ogarnęłam, że ten facet to musi być Dan, bo tylko on jeszcze mógł swingować własną śmierć - kłania się prolog, który koniecznie muszę przeczytać jeszcze raz, bo niewiele z niego pamiętam, a wygląda na kluczowy w tym wszystkim. Także jeśli po przeczytaniu go doznam jakiegoś przełomowego oświecenia, to pierwsza się o nim dowiesz! :D
Pozdrawiam (nie ciepło, bo od upałów boli już głowa) :*
Dobra, to ja może śpieszę z wyjaśnieniem;D Tylko trochę trudno coś powiedzieć, żeby nie zaspoilerować;D
UsuńJakiś czas temu pojawiła się tu informacja (mogłaś nie zauważyć), że uległa zmianie numeracja części. Po prostu okazało się, że jak te części połączyłam w poszczególne całe rozdziały, to były za długie. Dlatego je rozbiłam i z 6 zrobiło się 9. Ale na wattpadzie jestem rzadko, nie kombinowałam tam tak i dlatego tam numeracja jest inna. Ale treść ta sama, wszystko to samo. W sumie polecam czytać tutaj, bo na wattpadzie nie poprawiam błędów itp. Tu tekst jest lepszy :D
Chyba nie będzie spoilerem jeśli powiem, że ten brodacz nie jest Colinem i tego możesz być pewna. Chociażby po zdaniu:
"— Nie dadzą rady. Wmawiasz to sobie, bo tak ci jest lepiej. Gdzie twoja odwaga, żołnierzu?". Colin nie był żołnierzem. Poza tym jakich ICH miałby zostawić?
Jeśli chodzi o czas...
Colin i Catherina zaginęli dwa tygodnie temu. W ciągu tych dwóch tygodni Aly starała się połączyć z Colinem (co się nie udało), ktoś starał się włamać do systemu w Białym Domu. A teraz mamy śmierć prezydenta i wizytę kogoś w domu Aly i Mangusa. Nic tu nie jest poplątane z czasem. Wszystko odbywa się po kolei ;)
Mam nadzieję, że coś się rozjaśniło:D
Dziękuję za komentarz! ;*
Ok, to teraz rozumiem tę numerację, dzięki ;)
UsuńPamiętam to zdanie o żołnierzu i tajemniczych "ich", których zostawił, ale wtedy tak to sobie tłumaczyłam, że i żołnierz i policjant to mundurowi, służą państwu, ew. Hebe chodziło nie o profesję, ale o samą żołnierską postawę, czyli oczekiwała od niego odwagi, gotowości do poświęceń, woli walki itd. i dlatego tak go nazwała. A "ich" to naturalnie Catia i Jacob, których zostawił w tym całym bagnie (Catia jest ważna dla niego, a Jacob jest ważny dla Catii, więc więc albo bierzesz ich oboje albo żadnego :') ). Moja pokrętna logika jeszcze nieraz Cię zdziwi XD
Teraz jak to napisałaś w jednym zdaniu, to czas rzeczywiście wydaje się banalnie oczywisty *wyszłam na idiotkę*. Może dlatego, że co chwila miałam inne teorie na tożsamość brodacza (a nawet Hebe) i wtedy niektóre daty mi się wykluczały. Tak czy siak, teraz już wszystko gra :)
Dziękuję!
A rzeczywiście to "żołnierz" nie musiało być wymowne. Fakt, można to było zrozumieć jako żołnierską postawę, a nie sam fakt bycia żołnierzem. Zwracam honor! ;)
UsuńNie, nie. Nie wyszłaś na idiotkę;) Mam świadomość, że tutaj jest mnóstwo różnych tajemnic, z czasem też czasem mieszam (prolog r. 2009, Rozdział 1- r. 2014, tutaj jakieś "dwa tyg później"), także bardzo dobrze, że pytasz! I pytaj gdyby coś był niejasne;)
Taaaak, nareszcie! ♥
OdpowiedzUsuńTa zmiana scenerii jest dla mnie zaskoczeniem, ale opisałaś ją tak idealnie, ten las, potem sytuację w mieszkaniu Lys i Magnusa, że ja wszystko niemal widziałam na własne oczy. Dan trochę zdziczał, ale wiesz, bardziej mnie rozwaliła ta druga część! Zabójstwo prezydenta na wizji, to brzmi jak dobry film akcji! Albo: dobra powieść. Twoja powieść. Ciekawa jestem co teraz będzie się działo! Szczerze mówiąc, pamiętam o tych słowach Dana, że nad tą grupą przestępczą (jeśli mieli jakąś nazwę to przepraszam, ale nie pamiętam jej) nikt nie panuje. Teraz to się potwierdziło, sama czytając miałam poczucie wielkiej bezradności. Nie wiem czy jakkolwiek uda się ich odnaleźć, skazać i tak dalej... No i Lys chyba Dana nie poznała (bo to on stał w drzwiach, no nie>? :D). Ciekawa jestem jej reakcji!
Oj tak, zdziczał i to bardzo :D Już zacieram rączki na opisywanie tej jego przemiany;D
Usuń"To brzmi jak dobry film akcji! Albo: dobra powieść. Twoja powieść" - aż mi się ciepło na serduchu zrobiło! <3
Ale ej, Dan nic nie mówił o żadnej grupie przestępczej! To mówił Sojusznik, który mógł być Danem, ale nie musiał ;D No chyba, że jesteś w 100% pewna, że to Dan, wtedy się nie wtrącam;D
Bardzo dziękuję za komentarz! ;**
Ach, no ja tak obstawiłam, że sojusznik to Dan, ale ręki nie dam sobie uciąć :D
UsuńZarąbisty wygląd bloga, chyba najlepszy jak do tej pory! :D ♥
Zapraszam na nowy rozdział - http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)
Bardzo się cieszę, że się podoba <3
UsuńHeej!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że nie spodziewałam się rozdziału „od tej strony”. W sumie dobrze, że będziesz dodawała kolejnych członków obozu, po kolei, wtedy łatwiej ich będzie zapamiętać ;) Już zaczęłam lubić Hebe – to w sumie zabawne, że tak kobietka potrafi tak bardzo potrząsnąć takim wielkim facetem, który przez swój zarost musi wyglądać jeszcze groźniej. Ciekawi mnie, dlaczego Dan musiał „umrzeć” i w pewnym sensie rozumiem, że nie chciał burzyć swoim bliskim całego świata po tym, jak nauczyli się żyć bez niego. Ale jeśli to on przyszedł do Aly i Mangusa (myślę, że tak, ale nigdy nic nie wiadomo ;) ),to naprawdę dobrze zrobił, bo przecież tu chodzi o ich życie! Zwłaszcza, że niedługo na pewno zrobi się bardzo gorąco. Zabicie prezydenta?! Wow! Ludzie muszą nieźle panikować!
Tylko strasznie frustruje mnie, co się stało z Catheriną i myślę, że zdajesz sobie z tego sprawę. Gdzie ona jest? Czy jest bezpieczna? Jak na wszystko zareagowała? Mam nadzieję, że nie będziesz trzymać nas zbyt długo w niepewności.
I tak na koniec – rozbawiła mnie rozmowa pomiędzy Aly i Mangusem, takie typowe sprzeczki ;) A kiedy Aly zaczęła zamartwiać się o Colina… Och, kobieto, jak ty nic nie wiesz... :'(
Do następnego i życzę weny :*
Będzie łatwiej zapamiętać, ale też człowiek się nie pogubi kto jest kto, skąd się wziął i dlaczego.
UsuńBardzo się ciesze, że polubiłaś Hebe. Będzie dość charakterystyczną postacią:D
Domyślam się, że kwestia Cat i Colina wywołuje teraz frustrację, ale byloby zbyt pięknie, gdybym od razu powiedziała, co się z nimi stało. Chwilkę trzeba będzie jeszcze poczekać;)
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Zyskałaś nową czytelniczkę :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały w trzy dni i bardzo mi się podobają.
To postrzelenie prezydenta było świetne! Uwielbiam takie momenty :D Wszystko jest ok, fajnie, a tu nagle BUM! Genialne!
Nie wiem co jeszcze napisać xD
Pozdrawiam!
Ogromnie się cieszę, że dałaś o sobie znać i że Ci się spodobało. To dla mnie ogromna radość, że chciało Ci się wrócić do poprzednich rozdziałów <3 Mam nadzieję, że kolejnymi też nie zawiodę! ;)
UsuńBardzo dziękuję za komentarz! ;*
Hej!
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem tego rozdziału, który - można powiedzieć - pochłonęłam, a nie przeczytałam.
Nie spodziewałam się czegoś takiego. Myślałam, że wyjaśni się coś na temat Catheriny i jej losów, a tu, niestety, nic.
Za to mamy Dana, który z jednej strony wydaje się być przerażającym człowiekiem z lasu, ale jest jeszcze Hebe... Podoba mi się ta postać :-)
Chyba najbardziej poruszyło mnie jednak wydarzenie w Białym Domu, oglądane przez obywateli przed telewizorami. Nawet nie wyobrażam sobie wstrząsu, jakiego musieli doznać, widząc umierającego prezydenta. Mocne! Nie miałam pojęcia, że sprawy zaszły aż tak daleko.
Zaskakująca końcówka. Czy w drzwiach stał Dan, ten sam człowiek z lasu? Jeśli tak, nie ma się co dziwić, że Alyson go nie poznała.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Pozdrawiam!
Ogromnie się cieszę, że tak się podobało ;**
UsuńSprawy zajdą jeszcze dalej! ;D Ruda się dopiero rozkręca <3
Bardzo dziękuję za komentarz ;**
lJakość tekstu wynagradza i to bardzo :D
OdpowiedzUsuńCzytało się płynnie i szybko. Podziwiam tę powieść za styl jakim piszesz, naprawdę zazdroszczę (i tu moja duma z samej siebie, że już podniosłam nieco standardy mojego stylu poddawana jest w wątpliwości XD).
Zaskoczyło mnie, że prezydenta zamordowano. I to na oczach kraju!
Co do Hebe. Uwielbiam ją ;P
Kojarzy mi się z taką staruszką z dziczy, która rozumie zwierzęta i słyszy głos wiatru a swą mądrością zagina każdego.
Uśmiałam się przy tym fragmencie:
,,— Pyzo, chodź tutaj! — usłyszała nagle krzyk Mangusa.
— Czego chcesz? — warknęła, wychylając się z pokoju.
— Tasiemiec ci się zaczyna — odpowiedział, po czym machnął trzymaną butelką w kierunku telewizora.
Ruszyła do salonu.
— Nie tasiemiec, tylko serial. W dodatku bardzo błyskotliwy!
— Błyskotliwy tasiemiec... — zakpił. — Serio nie wyczuwasz w tym określeniu żadnego erroru?
— Twój łeb jest jak error — rzuciła(...)"
Uśmiałam się do łez XD
Przyznaję się, że przeczytałam jedynie Prolog, R1 i R2. Staram się czytać w każdej wolnej chwili. Jestem trochę zalata teraz, ale na dniach powinnam dojść do R8 :)
Dziś zapewne nadrobię R3, 4, 5.
W sobotę powinnam skończyć a jak nadrobię do końca to napiszę dłuuuugi kom XD
Czekam na następny (ale nie publikuj przed sobotą XD)
Pozdrawiam i weny c:
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
Nigdy nie przestawaj być dumna z tego, że stajesz się coraz lepsza ;)
UsuńMasz bardzo ciekawe skojarzenia co do Hebe;D I cieszę się, że spodobała Ci się ta postać.
Hah, sama się śmiałam jak pisałam ten dialog :D
Bardzo dziękuję, że szczerze napisałaś, że jeszcze nie jesteś na bieżąco. Nie lubię takiego głupiego wmawiania mi, że przeczytało się wszystko, jeśli się nie przeczytało, także szacun dla siebie;) I bardzo się cieszę, że masz ochotę by to przeczytać. To dla mnie dużo znaczy;)
Dziękuję za komentarz! ;*
Początek był świetny, jakbyśmy znaleźli się w zupełnie innym świecie lub przynajmniej cofneli się o dobre 100 lat. Polubiłam Hebe, wydaje sie taka bezpośrednia i szczera, i spostrzegawcza. To naprawdę fascynujące, że tak łatwo przychodzi jej odczytanie emocji Dana. Sam mężczyzna mnie z lekka rozczarował. Z początku odebrałam go jako silnego i potrafiacego o siebie zadbać, a tu proszę, okazuje się że w głowie ma niezły mętlik. No, ale w końcu pozory mylą.
OdpowiedzUsuńCo do części Z Lyss i Mangusem, podobają mi się ich relacje. Nie sądziłam, że kobieta aż tak przywiazała się do Colina. Widzę, że jednak ładnie się wplątała w tą znajomość. Jestem ciekawa jej reakcji na wieść o śmierci Colina. Zabójstwo prezydenta to naprawdę masakra. W ogóle to próbuje sobie wyobrazić siebie w Twoim świecie i jedyne co mam wtedy w głowie, to żeby pogodzić się już ze śmiercią. Widzę czarny koniec tego wszystkiego xD Żadnego rozwiazania, żadnych możliwości. Dziś Ameryka, jutro cały świat, nigdzie nie będzie bezpiecznie. W coś Ty ich wplątała xD
Jestem ciekawa co tam u Catti. No i o czym Dan bedzie rozmawiał z Lyss, jaka będzie jej reakcja na jego powrót. Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam ;>
Co prawda nie cofnęliśmy się w czasie, ale rzeczywiście otoczenie jest teraz kompletnie inne, więc cieszy mnie takie skojarzenie;D
UsuńTo prawda, że Dan ma w głowie mętlik, ale jeszcze zobaczysz, że siłę to on ma! :D
Hah nie wiem czy koniec będzie czarny, ale to fakt, że moi bohaterowie łatwo mieć ze mną nie będą;D Wplątałam ich w niezłe gówno i mam nadzieję, że będzie ciekawie! :D
Dziękuję za komentarz! ;*
Co do tego czytania od środka, to zaczynam pomału zgrzytać na to zębiskami. Ludzie mają jakieś takie podejście "byle szybko i byle jak"...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że zaczynasz tak "od początku", bo dzięki temu wszystko ładnie sobie ułożę w mojej główce. Póki co za dużo do powiedzenia nie mam, rozdział nudny, bardziej wprowadzający, ale nie było aż tak źle, nie usypiałam, bo jednak trochę tych emocji się przeżarło. Bardzo podobał mi się temat o zabijaniu zwierząt, bo faktycznie można zabić prosiaka na szynkę, co już był upasiony, swoje przeżył i się też postarzeć zdążył, a można przywiązać kota do samochodu i ciągnąć aż mu łapy połamie, a na końcu skopać i zakopać półżywego. To jest różnice i o ile to pierwsze jest normalne, o tyle za to drugie człowieka powinno spotykać dokładnie to samo co tego zwierzaka.
Dan skojarzył mi się z moim Brunem z Legendy, ale sama jeszcze nie wiem dlaczego tak się podziało. Natomiast wróżbiarkę polubiłam, przyjemne takie z niej stworzonko, taka sympatyczna kobiecina. Aż zapragnęłam mieć taką babcie.
Końcówka mnie wmurowała, a kłótnia rodzeństwa ubawiła xD
Tak, rozdział był wprowadzający. Super, że nie usnęłaś ;)
UsuńBruno i Dan raczej nie będą mieć wiele wspólnego, chociaż... Może coś tam. Wyjdzie w trakcie xD
Mogłabyś mieć problem, gdyby Hebe była Twoją babcią. Ale o tym potem;D
Dziękuję za komentarz ;)
Mi się wydaje, że skojarzyłam ich z sobą przez ubranie, przez Dana na szablonie, bo wygląda jak właśnie w takiej zbroi :) Wzrokowo ich skojarzyłam.
UsuńNo to takie wielkie: WOW. :D
OdpowiedzUsuńByłam niezwykle ciekawa, jak zaczniesz tę część obozową. Wspomniałam Ci zresztą, iż to taka moja inicjacja z takim typem opowiadań. :)
To za co Cię podziwiam to genialne opisy. Mogą służyć za wzór, naprawdę i zawsze przykuwają moją uwagę. :3
Co dalej... Hebe jest ciekawą personą. Serio, jak mojej uwagi nawet Dan jakoś bardzo nie zwrócił tak szczególnie, to Hebe - oj, intrygujące. :) Zastanawia mnie, jak to dalej pociągniesz. :)
Co ja jeszcze chciałam? Aaa, tak! Cudowne, genialne, wspaniałe zdjęcie w szablonie. *0*
Pozdrawiam! ;**
Rzeczywiście Dan był tu trochę wycofany, za to Hebe dawała czadu. Ale to dopiero początek, więc oboje się jeszcze pokażą z różnych stron.
UsuńOgromnie się cieszę, że tak się podobało <3
I dziękuję za komentarz ;*
Dan rzeczywiście przez ten czas się zmienił i wydaje mi się, że nie tylko z wyglądu. Myślę, że teraz ukrywa swoje uczucia np. miłość do Alysson.
OdpowiedzUsuńHebe musi dobrze znać Dana, że widzi jego skrywane uczucia albo jest bardzo spostrzegawcza, jeżeli o takie rzeczy chodzi. No i chyba Danowi do rozsądku przemówiła jak zdecydował się pójść do Mangusa i Alysson. Bo myślę, że to Dan do nich przyszedł.
Grupa przestępcza coraz dalej się posuwa w swoich działaniach. Przestępcy chyba chcieli, żeby cały kraj zobaczył śmierć prezydenta jak zastrzelili go przed kamerami. Pewnie niedługo całe miasto wymordują.
Teraz jestem ciekawa dwóch rzeczy:
jak będzie wyglądać rozmowa Dana z Alysson i Mangusem
i co się dzieje z Catią.
Czekam na kolejny rozdział.
Oj tak, Dan bardzo się zmienił o czym niebawem się przekonamy. Bardzo dziękuję za komentarz i Twoją obecność! ;*
UsuńNo i w końcu zaczynamy obozową przygodę! ^^
OdpowiedzUsuńCo prawda liczyłam, że dowiem się w końcu, co tam u Catii, czy przeżyła, kto ją uratował i w ogóle, co się z nią stało, no ale mam nadzieję, że niedługo poznamy prawdę.
Rozdzialik taki wprowadzający i mi mało mówiący. Przeszłość Dana dla mnie wciąż stoi pod znakiem zapytania. Jak to się stało, że jest w tym miejscu, w tym obozie, jak do tego doszło? No i najważniejsze... On ma włosy?! :O jakoś mi to do niego nie pasuje i trudno mi sobie wyobrazić go z włosami XD dla mnie wciąż będzie miał łysą glace połyskującą na słońcu XD nie wiem, czy się przyzwyczaję XD W dodatku to zdjęcie tak go postarza, jakby żył w średniowieczu czy coś XD Ja bym wzięła ostrze i jak by spał, to bym przejechała go wygolić xDDD
Cieszę się, że będę razem z poznawaniem nowych obozowiczów. Może dzięki temu jeszcze bardziej będę do nich przywiązana niż przy poprzedniej wersji, którą czytałam. Chociaż będę z niecierpliwością czekać na rozwój akcji a przede wszystkim na poznanie w końcu prawdy, o co chodzi z czarnymi.
W dodatku nie wiedziałam, że Aly i Mangus to rodzeństwo o.o coś mi chyba umknęło. A śmierć prezydenta, jakoś tak szczerze dla mnie nie była emocjonująca. Prezydent jest kimś ważnym dla kraju, a mimo to nie czułam emocji, tak jakby zginął jakiś zwykły polityk na żywo i tyle. A na pewno śmierć kogoś tak ważnego niesie ze sobą wiele problemów, zwłaszcza teraz, gdy światem może panować banda groźnych ludzi. Nawet nie wiem, czy mogę nazwać ich jako gangsterzy czy mafia. Bo to chyba coś znacznie większego i poważniejszego.
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, więc dawaj je szybciutko ^^
Życzę weny i pozdrawiam! :)
Za jakiś czas dowiemy się co u Catheriny, ale do tego jeszcze troszeczkę;D Na razie musimy zmienić klimat na bardziej... Danowy :D
UsuńHaha jakie zaskoczenie;D Tak, Dan ma włosy:D Nawet więcej niż niejedna baba;D I celowo go w ten sposób postarzyłam. Nie oczekujmy, że będzie piękny i przystojny mieszkając cały czas w lesie.
Nie wiedziałaś, że Mangus i Aly to rodzeństwo? :O No to rzeczywiście coś Ci umknęło xD
Dziękuję za komentarz! ;**
Jak zwykle było kilka spraw w ciągu dnia, które odciągały mnie od czytania, ale nareszcie znalazłam kolejną chwilę i wszystko nadrobiłam. To niesamowite mieć tyle rozdziałów na raz do przeczytania. Historia wtedy pochłania ze zdwojoną siłą i niestety jeszcze trudniej się od niej oderwać. Tu się okazuje, że będę teraz musiała czekać na ciąg dalszy. Mam tylko nadzieję, że tym razem uda mi się zjawiać na bieżąco. Czas pokaże, jak będzie w rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńPrzechodząc jednak do sedna sprawy... Ciężko mi znieść to, że Colin zginął. Co prawda od samego początku, kiedy zobaczyłam, że rozdział 8 ma być ostatnim rozdziałem części pierwszej, wiedziałam że zbliża się nieuniknione. Tym bardziej, że pojawił się wątek powrotu do Krwawego Osiedla. Gdy tylko o tym przeczytałam, żywiłam nadzieję, że Catia jednak tam nie pojedzie. Czułam, że to tak się skończy. Jak widać w niektórych momentach, lepiej nie znać znaczących szczegółów z pierwszej wersji tej historii. Wiesz czym się pocieszam? Że chociaż Colin wyznał dziewczynie, co do niej czuję, że nie było niedopowiedzeń. W sumie to było by najbardziej wkurzające. A tak przynajmniej na sam koniec sytuacja między nimi stała się jasna i w zasadzie "czysta". Nawet mimo to, że w pewnym sensie Catia odrzuciła wyznanie swojego przyjaciela. Powiem Ci jednak, że podobał mi się ten fragment. Genialnie wszystko tam wyjaśniłaś. Przekazałaś tak klarownie i w zasadzie mogłabym to przeczytać jeszcze raz. Zastanawia mnie tylko, co teraz dzieje się z Catią? Byłam przekonana, że to Dan ją uratował, a tu się okazuje, że nie mogę być już tego pewna. W końcu jest dwa tygodnie po tamtych wydarzeniach, a Dan wciąż siedzi w chatce tylko ze znachorką. W pewnym sensie mnie to intryguje. Tym bardziej, że nie mam pojęcia, gdzie w takim wypadku przez ten cały czas podziewa się pani porucznik... Zdecydowanie będę wypatrywać o niej wieści!
Trochę przytłaczające jest to, że nie tylko Catię czeka cierpienie po śmierci przyjaciela. Co prawda Lys jeszcze i niczym nie ma pojęcia, ale mam wrażenie, że i ona się w końcu dowie, tym bardziej, że już podejrzewa, że stało się coś niedobrego. A tu na dokładkę mamy jeszcze postrzelenie prezydenta. Teraz to dopiero zacznie się "piekło", a więc i życie obozowe tych, co przetrwają. Swoją drogą jestem ciekawa reakcji Lys, jak się dowie kim jest ten mężczyzna, który stanął przed nią w drzwiach... Będę wielce zaskoczona jeśli to nie Dan, ale to niemożliwe, aby to był ktoś inny :)
Zastanawia mnie, jak wiele zmieni się w tej części historii i już czekam na możliwość jej przeczytania. Coś czuję, że jeszcze naprawdę wiele wydarzeń szykujesz przed bohaterami i to tak naprawdę wciąż początek ich przygody. Swoją drogą liczę na to, że w kolejnym rozdziale pojawi się Catia. Hmmm... Nie pojawiła się tutaj, ale wspomniałam o niej tak często w tym komentarzu :)
Nie pamiętam, co chciałam jeszcze skomentować, jakie domysły jeszcze mi się wysnuły. Podejrzewam, że kilka z nich rozwiewałam kolejnymi notkami. Tymczasem pozdrawiam Cię gorąco i będę czekać na ciąg dalszy. Mam zamiar przeczytać tę historię do samego końca, więc nawet jeśli jeszcze raz pojawi się u mnie jakaś długa przerwa, to tu wrócę :) Weny kochana i do napisania! :)
Ogromnie się cieszę, że przebrnęłaś <3 Ja też nie lubię, jak mam do nadrobienia dużo rozdziałów, przeczytam, a potem się okazuje, że trzeba czekać;/ Myślę, że teraz będzie Ci łatwiej być na bieżąco, bo będę o wiele rzadziej publikować rozdziały. Nie mam tyle czasu, co kiedyś, a chcę, żeby jakość wzrastała zamiast maleć, więc to wszystko się odbije na regularności ;/
UsuńJeśli chodzi o zmiany, to w tej wersji będzie baaardzo mało powtórzeń z poprzedniego życia obozowego. Przede wszystkim postać Dana ulegnie radykalnej zmianie, a to pociągnie za sobą multum konsekwencji. Także fakt, że czytałaś poprzednią już Ci chyba nic nie zaspoileruje. A jeśli nawet, to bardzo mało;)
Ogromnie się cieszę, że chcesz zostać ze mną do końca! Takie słowa bardzo mnie motywują, dlatego bardzo dziękuję. I za ten komentarz, i za to, że jesteś i nawet jak nie masz czasu być na bieżąco, to potem i tak wracasz.
Dziękuję ;*
Jestem dosyć daleko, no ale i tak sobie zajmuję :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że jest nowy rozdział! Praktycznie od prologu nie mogłam się już doczekać tej drugiej części i wreszcie jest! Byłam trochę zaskoczona, bo spodziewałam się, że w rozdziale pojawi się już C. i wszyscy będą w obozie, a jednak zdecydowałaś się na inne rozwiązanie, moim zdaniem lepsze. Dzięki temu, że obóz będzie formowany stopniowo, każdy będzie miał możliwość lepiej poznać poszczególnych bohaterów.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Alysson. Najpierw straciła Dana (co prawda tylko w pewnym sensie, bo jednak znów się spotkali. Jestem bardzo ciekawa jej reakcji. Czy będzie zła, że upozorował własną śmierć, czy może jednak górę weźmie radość?), a teraz straciła jeszcze C. Co prawda nie była to wielka miłość czy poważny związek, ale widać, że A. coraz bardziej się angażowała w tę znajomość.
No to teraz czekam na kolejny rozdział, na jeszcze więcej Dana (którego nie mogłam się doczekać przez całe czytanie cz. 1. Co prawda trochę te braki wynagradzał mi C., którego uwielbiałam, no ale jednak...) i na jego spotkanie z Catią. Jestem ciekawa, jak w tej wersji opowiadania będzie to przebiegało, bo zmieniłaś trochę charaktery zarówno D., jak i C.
Pozdrawiam
j-majkowska
Z C jeszcze chwilę potrzymam w niepewności ;) Teraz czas na Dana i jego historię. Mam nadzieję, że będzie ciekawie i nie zawiodę oczekiwań! ;)
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Traktuję ten rozdział, jako wprowadzenie do całkiem nowej rzeczywistości. Hebe wie o czym mówi i uważam ją za niezwykle inteligentną osobę. Poza tym to taka ostoja dla Dana, choć upierdliwa, a jednak pomocna. Dobrze zrobił zjawiając się na progu domu przyjaciół. A, co do śmierci prezydenta to jest to element znaczący, taki który już sam w sobie daje znać, że coś się zmieni. Nie będzie to już normalne życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O-rzesz-ku! Świetny szablon!
UsuńRzeczywiście ten rozdział był trochę jak wprowadzenie i myślę, że kolejny też taki będzie.
UsuńOj masz rację, że to nie będzie normalne życie. Już ja się postaram o atrakcje ;D
Dziękuję za komentarz! ;*
I bardzo się cieszę, że szablon się podoba ;* Choć wtedy jak komentowałaś to był minimalnie inny :D
Przeczytałam bardzo podobało mi się szczegóły wszystko tak genialne opisane że wystarczy zamknąć oczy i czytać super masz dziewczyno talent
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ela
Ogromnie dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś ;*
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńNareszcie udało mi się dotrzeć. Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się ta wizja Dana i Hebe. Są we dwójkę gdzieś w lesie, pozostawieni z jakiegoś powodu sami sobie. Mężczyzna nie potrafi wyzbyć się przeszłości, a ona budzi w nim ból i smutek. Z pewnością jest dobrym łowcą, ale odnoszę wrażenie, że sam siebie skazał na wygnanie.
Hebe jest świetna :D Odrobinę odbieram ją jako takiego szarlatana - wie bardzo wiele i nie wiadomo skąd - ale ją polubiłam w tym wydaniu :)
Biedna Ally. Nie ma kontaktu z Colinem, bo kto miałby ją poinformować, że ten być może nie żyje od dwóch tygodni? To będzie jak powtórzenie historii! Z pewnością nie jest na to przygotowana.
Hmm, a nie został raczej zastrzelony? Postrzał oznacza, że jeszcze się wykaraska, że daje oznaki życia po zarobieniu kulki. A przynajmniej tak mi się wydaje.
Jestem ciekawa, dlaczego wystąpił ten skuteczny atak.
Czekam na nn ^^
Pozdrawiam!
O tak, porównanie Hebe do szarlatana jest niesamowicie trafne;D Ale o tym będzie dużo w późniejszych rozdziałach, na razie to taki wstęp :D
UsuńRzeczywiście 'strzał' będzie bardziej precyzyjne niż 'postrzał'.
Dziękuję za komentarz! ;*
Hej, hej!
OdpowiedzUsuńChciałam tylko poinformować, że wróciłam do żywych, ogarnęłam się nieco, pobrałam rozdziały w pdf i jutro się za nie zabieram, coby przypomnieć sobie wszystko od początku. Przybędę z komentarzem ogólnym, który podsumuje dotychczasowe rozdziały, ale postanowiłam napisać i przerwać tę nieszczęsną ciszę z mojej strony.
Nie, nie zapomniałam - to jeden z niewielu blogów, do których od razu zajrzałam po powrocie i sprawdziłam ile mnie ominęło. Jak widzę - sporo. Więc jestem na nowo i już nie mogę się doczekać.
Do przeczytania! ;);*
AA
Ale się cieszę! <3 Świetnie, że wróciłaś!
UsuńSporo, sporo ;D Nie próżnowałam! ;)
AAA wreszcie!
OdpowiedzUsuńWreszcie się zaczyna! Jestem pod wrażeniem tego rozdziału, naprawdę! Chyba już zawsze będę Cię podziwiać, że podjęłaś się pisania TAKIEJ historii i to po raz kolejny! To dowodzi, że masz nieprawdopodobny talent!!!
Ale do rzeczy: podoba mi sie opcja z tym, że Obóz tak naprawdę jeszcze nie istnieje. Jest Hebe i Dan, którzy niby nic o sobie nie wiedzą, ale wiedzą tak naprawdę wszystko. Hebe jest niesamowicie mądrą kobietą. Zna się na ludziach, a na Danie poznała sie na tyle dobrze, że lepiej go zna, niż on sam siebie.I dobrze, bo ktoś musiał mu przemówić do rozsądku. Niby czytałam prolog, ale nie potrafię sobie przypomnieć co wydarzyło się, że Dan postanowił "umrzeć". Muszę sobie to przypomnieć, tylko dziś już nie zdążę. Mam nadzieję, że do kolejnego rozdziału będę miała temat ogarnięty. Tak czy siak jestem ciekawa jak to wszystko rozegrasz!
Aly i Mangus - najlepsze rodzeństwo na świecie! Ubawiłam się czytając ich sprzeczkę i docinki. Muszą naprawdę się kochać :D Są świetni! Szkoda mi Alysson. Dużo w życiu straciła, przede wszystkim Dana, teraz Colin nie daje znaków życia, bo przecież nie żyje... Niech jej Mangus opowie o Forest Hill, może skojarzy to jakoś z Colinem... Oj, przeżyje przykry szok, kiedy się dowie... :/
Skończyłaś rozdział w takim momencie, że ciężko będzie mi wytrzymać nie wiadomo ile... Alysson chyba przeżyje szok życia, gdy zorientuje się, że w drzwiach stoi Dan. I że jest całkiem żywy. Wścieknie się, że tak długo była oszukiwana, ale potem na pewno nie posiada się z radości, że go odzyskała! ACH!
Szczerze mówiąc... Dan mi się nie podoba! Jest straszny! Odrażający!!! Bardzo nie podoba mi sie taki włochaty, brodaty! Odnoszę wrażenie, że jest... brudny. No i w sumie nic dziwnego, przecież od jakiegoś czasu mieszka w buszu, żywi się ptactwem i tym co sam se upoluje, z dala od cywilizacji. Stanowczo nie jest tym seksownym wojownikiem, którego wszyscy dobrze znamy... Pierwsze co Alysson powinna zrobić, to dać Danowi nożyczki, golarkę i wrzucić pod prysznic, a potem... kiedy już będzie czysty, świeży, pachnący i... ogolony - dołączyć do niego :D AAAAHAHAHAHA (ale mam marzeniaaaaa, uhuhuuu)
Pozdrawiam Mistrzu! :*
Powiem Ci, że ja się ciągle zastanawiam, czemu nie wzięłam się za pisanie czegoś łatwiejszego;D Bo taką akcję naprawdę niełatwo wymyślić;D
UsuńMasz rację, że Dan nie jest już tym seksowym wojownikiem, co w prologu, ale mam taki plan, by pokazać jego bohaterstwo, męskość, seksowność nie poprzez piękną buźkę, a czyny. Zobaczymy, czy mi się to uda, bo nożyczek na razie nie przewiduję w fabule, haha :D
Ogromnie dziękuję za Twoją obecność i tyle pięknych słów! <3
Ha, a ja już myślałam, że niczego nie wyłapię, do niczego się nie przyczepię, a tu pod koniec taki zonk! Aż jestem zaskoczona, naprawdę. O, tutaj jest powód mojego, hm… entuzjazmu raczej nie. „Serio nie wyczuwasz w tym określeniu żadnego erroru” Błędu, tego słowa szukałaś? A jeśli nie pasuje do koncepcji wypowiedzi, to jest jeszcze takie słówko jak oksymoron. Skoro postacie z założenia mówią po angielsku, wtrącanie zangielszczania nie ma sensu.
OdpowiedzUsuń„prezydent Stanów Zjednoczonych został zamordowany na oczach milionów swoich rodaków.” Wpasowałaś się z tym w super polityczny serial, który niedawno oglądałam, Political Animals. Polecam.
Kurcze, nie umiem pisać pochlebnych komentarzy, bo jak mi się podoba, to znaczy, że mi się podoba. Nie lubię Hebe. Robi trochę za takiego mentora na siłę, nie przepadam za takimi osobami, które umoralniają na siłę i myślą, że zjadły wszystkie rozumy. Nie wiem, jakoś nie przypadła mi do gustu, choć zwykle lubię babki zajmujące się zieleniną szeroko pojętą.
Zabiciem prezydenta mnie zaciekawiłaś, zaskoczyłaś i generalnie wbiłaś w fotel. Dobra, czekam na dalszy ciąg, bo jakoś niewiele umiem powiedzieć w tej chwili. Wyszłam z wprawy. (Aha, u mnie nowy, powiedzmy, że rozdział)
Całusy
Czarna
Nie szukałam słowa 'błędu', bo od samego początku chodziło mi o error. Dlaczego? Bo Mangus jest programistą (o czym możemy jeszcze nie wiedzieć) i to słowo będzie używał wielokrotnie, jako podkreślenie tego co robi. Każdy zawód ma jakieś swoje zboczenia, u niego będzie się to przekadało na mowę. Mam nadzieję, że rozumiesz, co mam na myśli:D
UsuńA Hebe może jeszcze polubisz... Przekonamy się w trakcie. Na razie niewiele o nich wszystkich wiemy :D
Dziękuję za komentarz! ;*
Ok, wytłumaczenie tego jako stylizacji języka podoba mi się. Przyjęłam. Ale przynajmniej komentarz był trochę dłuższy :P
UsuńZobaczymy, popatrzymy jak się będzie rozwijało :P
A ja wpadłam tylko na chwilę. Po pierwsze, żeby Cię przeprosić za brak odzewu z mojej strony. A po drugie - żeby powiedzieć, że oczywiście wszystko przeczytałam i niebawem wrócę z jakimś bardziej sensownymi komentarzami. :)
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze i już zacieram rączki :D
UsuńNareszcie ♡ Właśnie wracam i umiliłam sobie czas czytaniem.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kolejnych rozdziałów. Przepraszam za nie dość składny i krótki komentarz, ale jestem zmęczona.
Pozdrawiam!
Dziękuję, że jesteś ;*
UsuńHejo, Ruda!'
OdpowiedzUsuńWiem, że dawno mnie tu nie było, ale niestety mój stary laptop musiał odwiedzić doktora :/
Czytałam wszystko na tel, a nie dodaje stamtąd komentarzy, bo albo się podwajają albo wgl nie publikują -,-
Anyway, daję tylko znać, że jestem na bieżąco i czekam na więcej ^^
Komentowanie z telefonu to dramat ;/ Ale cieszę się, że czytałaś i dziękuję, że dałaś znać ;*
UsuńRuda wybacz, ale najzwyczajniej w świecie nie zauważyłam dodania tego rozdziału! Kajam się i proszę o wybaczenie! ;) Wiedz, że jutro zamierzam go przeczytać(siedzę na uczelni więc co innego mogłabym tam robić? :D) i jeśli będę miała jakieś mądre myśli to się nimi podzielę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
Przeczytać to przeczytałam w sobotę, jednak nie miałam czasu komentować. Na szczęście dzisiaj mam chwilę spokoju :) Specjalnie mądrze nie będzie, jednak powiem to co jakoś mnie zaintrygowało. Mianowicie Hebe. Nie wiem dlaczego, ale po przeczytaniu wydała mi się podejrzana. To pewnie przez to jej pojawianie się znienacka, odczytywanie Dana i jego uczuć jak książki kucharskiej. Ogólnie rzecz ujmując znachorka za dużo wie. Niech będzie specem od zielarstwa itp. a wszechwiedzącą osobą staje się powoli. Bo ogólnie jak na jeden rozdział do dużo w nim właśnie jej mądrości, aczkolwiek to tylko moje zdanie :)
UsuńCo do reszty nie mam zastrzeżeń i jak zwykle z chęcią przeczytam następny rozdział.
;*
Nie w każdym rozdziale Hebe będzie pokazywała co umie, co wie. Nie chcę zrobić z niej mądrali na siłę i dlatego będę dawkować jej zdolności. Ale ten rozdział wyobrażałam sobie właśnie w ten sposób ;) W następnych trochę odpoczniemy od Hebe. Trochę;D
UsuńDziękuję za komentarz! ;*
Och, druga część opublikowana! Nie wiedziałam. Przeczytam w wolnej chwili, najpewniej w weekend. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci weny!
Jeśli chcesz mogę Cię informować ;)
UsuńPrzeczytałam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ;*
UsuńWitam witam :3
OdpowiedzUsuńMogę napisać krótki komentarz i nie składni gdyż komentuje z telefonu i nie widzę swoich błędów xd
Rzuciło mi się w oczy to ,, dwa tygodnie pozniej" a później wiadomość o zmianie opatrunku. Jakoś skojarzyłam albo dorobiłam nie wiem, że to Catii mieli zmienić ten opatrunek. Może się mylę, ale ostatnio zabrał ją taki dosyć facet a żadne z nich (w sensie Dan i Hebe) nie wydają się na jakiś zranionych. Dlatego takie wnioski wysuwam xd
Mogę się mylić i moja ocena może być naprawdę brutalna i bez sensu, ale wydaje mi się ze Dan szuka dziury w całym. No niby zabijał ludzi jak na wojnie i tak dalej, ale aż tak się to na nim odbiło? Wiesz z tego wszystkiego jeszcze raz sobie przeczytam prolog xd chociaż teraz jak się nad tym zastanowiłam to jednak porządnym ludziom takim pełnym zasad i w ogóle ciężko jest jednak zabić drugiego :x no nie wiem, na wojnie nie byłam :x w każdym razie Dan różni się od Dana. Takie odniosłam wrażenie. Nie wiem czemu tamten wydawał mi się od razu twardy, a ten twardy na zewnątrz ale miękki w środku. NIE WIERZĘ ŻE SKRYTYKOWALAM DANA! ;-;
Ale z prezydentem to są jaja dopiero :D dwa tygodnie i juz taką akcję zdążyli zrobić, robi się naprawdę gorąco! No i mam nadzieje ze Dan (bo wiem ze to on przyszedł do Allyson) przekona ich do uciekania z miasta! Tylko Colina mi szkoda ze tak się rozkłada na powietrzu ;-;
Pozdrawiam :*
No proszę, jaka spostrzegawczość! ;) Nic nie potwierdzam, nie zaprzeczam, ale dziękuję, że napisałaś o swoich przemyśleniach odnośnie tego 'opatrunku' ;D
UsuńMasz rację, że ten Dan i tamten Dan bardzo się różnią. Nie zamierzam robić z niego takiego bohatera, co to go nic nie rusza, a zabijanie ludzi odbiera jak coś zupełnie naturalnego. Moje opowiadanie będzie dość realistyczne (chociaż wiadomo, że nie do końca) i emocje bohaterow również. A Dan bardzo dużo przeżył (o czym jeszcze nie wiemy) i stąd ta... miękkość;D Jego siła będzie widoczna w sytuacjach zagrożenia;D
Ostatnim zdaniem mnie zabiłaś, hahaha
Dziękuję za komentarz! ;*
Nie wierzę, aż tak źle jest z moim czasem? Rozdział był 21 czerwca, a ja dopiero teraz przybywam? Matko :( Przepraszam :(
OdpowiedzUsuńHebe mi tu śmierfzi, jakaś dziwna się wydaje, wszystko wie i pojawiła się znikąd... hmm, ale jednoczeście jest ciekawą postacią.
Obóz Hip hip!? Hurra! <3 super bomba
Szkoda, że mało Catii, ale wybaczam, bo rozdział strasznie na plus <3 <3 <3
Na prawdę wybacz mi tę nieobecność, z resztą u siebie też nieobecna jestem :P
A no tak bywa, cóż zrobić ;D Ważne, że jesteś i mam nadzieję, że się podobało;)
UsuńDziękuję za komentarz ;)
Eh, nawet nie pamiętam, który rozdział komentowałam jako ostatni... W każdym razie tutaj swojego komentarza nie znalazłam, więc wypowiem się na temat rozdziału i potem kolejnego, może uda mi się być już na bieżąco pod względem właśnie komentarzy, bo z treścią udało mi się zapoznać już wcześniej.
OdpowiedzUsuńW sumie fajnie, że pokazujesz, jak powstał obóz. Takie stopniowanie wypada lepiej niż "wejście" Cath w już uformowany zespół.
Lubię Hebe. Jest dziwna, zdaje się wiedzieć wszystko o wszystkim i to czyni ją wyjątkową. Potrafi przejrzeć Dana, a wydaje mi się, że nie jest to takie łatwe. Mężczyzna się złości, ale to zrozumiałe. Zielarka wchodzi w jego życie z taką łatwością, jakby była obecna w każdym z wydarzeń, jakie spotkały Dana. Mówi niezwykle mądrze, choć mężczyzna ze wszystkim może się na ten moment nie zgadzać. Myślę jednak, że Hebe doskonale wie, co robi, doradzając mu takie a nie inne kroki.
Alysson nie ma szczęścia do mężczyzn. Dan sfingował swoją śmierć o czym ona jeszcze nie wie, a Colin... Eh, wolę do tego nie wracać. Jednak dobrze, że ma oparcie w bracie. Są fajnym rodzeństwem.
Strasznie niepokoją mnie te informacje nadawane w telewizji. Zaczyna się robić groźnie, bardzo groźnie i cóż... to mi się podoba.
Lecę dalej ;)
Mam nadzieję, że dzięki temu stopniowemu wprowadzeniu w obóz, będzie można było bardziej zżyć się z bohaterami. No i nikt się nie pogubi:D
UsuńBardzo się cieszę, że polubiłaś Hebe;) A co do Alysson... oj tak, nie ma szczęścia do mężczyzn;D I prędko się to nie zmieni;D
Dziękuję za komentarz! ;*
Tysio do ciebie na kacu przybył ;-)
OdpowiedzUsuńZ początku myślałem, że bawisz się w SF i nagle ustawiłaś gdzieś wehikuł czasu i Dana przeniosłaś daleko w przyszłość, do czasów gdzie się dinozaury z ogródków przepędzało ;-)
Szybko okazało się, że się myliłem.
Opisy mi się bardzo podobały... ale to naprawdę bardzo.
Nie, nie, żadnego SF xD
UsuńOgromnie się cieszę, że podobały Ci się opisy. Ruda się starała! ;D
Dziękuję za komentarz! ;)
Przeczytane!
OdpowiedzUsuń<3
UsuńPrzybywa córka marnotrawna, największe zło wcielone tego świata - Ja ! ♥ xD Jak zawsze tak w porę, że aż mam ochotę się pochlastać xd
OdpowiedzUsuńTen rozdział niezwykle mnie wciągnął! W poprzedniej wersji pokazałaś od razu już jakiś zbudowany obóż, a tutaj zaczynasz od dwóch osób i chcesz nam pokazać budowanie go od podstaw! Kochana ten pomysł jest genialny!! Wreszcie pojawia się nasz Dan! Byłam zszokowana, że upozorował swoją śmierć, ale to dla dobra misji. Zapewne chciał się dowiedzieć wszystkiego Tony'm Gradnerze! I oczywiście o "dragonach" xD Jestem w 100% pewna, że to on jest informatorem! :D Hmm, a jeśli chodzi o zmianę tych bandaży to może oznaczać, iż zaopiekowali się Catią. Gdyby została w takim stanie, w lesie to umarłaby! I oczywiście już mi się mordeczka cieszy, że pojawiła się również Hebe :D Lubię ją i to, iżwie "wszystko" o Danie xD Czasem jest trochę przerażająca i irytująca, ale ma wiele racji :) Wychodzi również na to, że Dan posłuchał tego, co mu powiedziała i poszedł ratować przyjaciół. Jego wygląd zmienił się nie do poznania w takim stopniu, iż Alysson w ogóle go nie rozpoznała :O I miałam rację - Alysson to Lys !! xD Chciałabym wierzyć, że to jednak Colin po nich przyszedł, ale nie ma na to szans xD Jednak nadal mam złudną nadzieję na jego przetrwanie! Powiedz, że on żyje, proooszę !!! ;( ;( On nie mógł umrzeć!! :( :( Znowu mi to zrobiłaś! Znowu mi go odebrałaś :( :( Koniec żali.. :( Jeżeli chodzi o "dragonów" to już rozpoczęli działania. Próby włamania do systemów, morderstwo prezydenta. To początek apokalipsy.. Ale skąd Hebe o tym wiedziała? Jak to przewidziała?
Błędy:
"Stanęła twarzą twarz z mężczyzną..." - tam wydaje mi się, że brakuje literki "w" przed słowem "twarz" :P
Nie mogę wytrzymać i muszę przysiąść do następnego rozdziału! Lecę go nadrabiać!
Pozdrawiam Lex May
Rzeczywiście, zjadłam 'w'. Już poprawiam ;*
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem tego, jak dokładnie czytasz i jaka jesteś domyślna, serio. Nawet jeśli czasem te domysły się nie sprawdzają, to i tak za tok rozumowania wielkie brawa. Np. tutaj z tymi bandażami. Rzuciłam to ot tak, a Ty wywnioskowałaś, że to może być Catherina. Większość pewnie w ogóle nie zwróciła na to uwagi ;)
Co do Colina... Na pewno o nim nie zapomnimy i jeszcze nie raz pojawi się we wspomnieniach Catheriny i Alysson. A czy wróci jako żywy? Cóż, to pozostanie tajemnicą;D
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Przeczytałam!
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńCześć. Trochę mnie tu nie było. Powoli jednak wracam do normalnego życia i w końcu znalazłam chwilę by móc na spokojnie odwiedzić Twojego bloga i móc podelektować się dalszym ciągiem opowiadania :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że na początku miałam obawy co do tej drugiej części. Pierwsza była znakomita i bardzo przywiązałam się do postaci. Później śmierć Colina zabrała mi jednego z moich ulubionych bohaterów i byłam pewna, że kolejna część to już nie będzie to samo. No i nie jest. Zaczęłaś pisać z całkiem innej perspektywy, skoncentrowałaś się na innych bohaterach i w sumie to wyszło całkiem fajnie :) Czytając ten rozdział miałam wrażenie jakbym przeniosła się do początku opowiadania a właściwie to do klimatu prologu :)
Podoba mi się to, że zamierzasz przedstawić losy obozu od samego początku. W ten sposób nam, czytelnikom, będzie o wiele prościej się we wszystkim połapać. Napawa mnie to również nadzieją na to, że to opowiadanie nie skończy się za szybko :)
Wydawało mi się, że ten rozdział będzie dość spokojny. Zaczęłaś nas wprowadzać w nieco inną rzeczywistość. Przedstawiłaś dość tajemniczą Hebe, pokazałaś jak żyje sobie moje ulubione rodzeństwo, ale w życiu by mi nie przyszło do głowy, że obóz „wystartuje” z powodu śmierci prezydenta. Czuję, że właśnie w tym momencie machina ruszyła i szczerze mówiąc jestem ciekawa jak to wszystko dalej się rozwinie.
Lecę czytać dalej :)
Oj ja też miałam obawy, gdy zaczynałam pisać II. To całkowita zmiana i skok na głęboką wodę. Przynajmniej dla mnie;D Bo o ile kryminałami interesowałam się zawsze to takim survivalem nie koniecznie;D
UsuńNie wiem, co prawda, jak długie będzie to opowiadanie, ale na pewno mega xD Zanim przedstawię wszystko, co chcę to minie mnóstwo rozdziałów ;D
Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
Dopadłam Internet, więc przybywam z opóźnionym komentarzem :* Bałam się, że będę mieć większe zaległości, ale przeczytałam, że byłaś na urlopie, także tego... Cieszę się z drobnego przestoju, przynajmniej się nie zakopię :D :*
OdpowiedzUsuńDo rzeczy. Bardzo mi się podobają opisy powstania obozu. Poświęcasz temu dość sporo miejsca, czyżby to miało jakieś fundamentalne znaczenie dla historii? Zobaczymy :)
Hebe to niesamowita postać. Sama jeszcze nie wiem, czy darzę ją sympatią, czy nie. Niesamowite jest dla mnie to, jak wiele wie o wszystkim i o wszystkich. I jej mądrość - myślę, że Dan prędzej czy później przyzna jej rację.
Szkoda mi Alysson. Dziewczyna ma pod górkę z facetami. Oj i to bardzo. Moze dałabyś jej trochę wytchnienia, co? ;)
Pozdrawiam!! :*
Obóz na pewno będzie ważny dla historii, ale nie będę nic zdradzać, wszystko wyjdzie w trakcie ;)
UsuńCoś mi się wydaje, że Hebe będzie wywoływała i złość i sympatię;D A przynajmniej tak bym chciała xD
Wytchnienie? Nie ma takiej opcji! Na pewno nie dla Aly:D
Bardzo dziękuję za komentarz ;*
Już od ostatniego czasu myślałam, ze to Dan. Zastanawia mnie jedno... dlaczego tak zrobił?
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Wiedziałam, że to ta Ally! Te kłótnie między rodzeństwem... Z boku to jest bardzo śmieszne! :D
To teraz zaczyna się dziać! Podoba mi się ta wersja. Wcześniej wszystko działo się tak szybko i nie było tak naprawdę do końca wiadomo o co chodzi. Teraz też nie wiadomo o co chodzi (haha!) ale wszystko powoli układa się w logiczną, makabryczną całość...!
Czyżby Dan jednak zmienił zdanie i przyszedł uratować Ally?
A co z Catią? Od ostatniego rozdziału nie mogę przestać o niej myśleć i tu też nic o niej nie było! No weeeź! Nie trzymaj mnie w niepewności! :D
Rozdział jak zawsze świetny i nie dopatrzyłam się błędów, choć bardzo się starałam! A tak to niestety nie mam się do czego przyczepić :D
Ja tam się cieszę, że się nie masz do czego przyczepić, hah;D
UsuńMiałaś rację z Aly ;) Teraz to mogę przyznać z czystym sumieniem. A co do Catheriny, jeszcze chwilę będzie trzeba poczekać, nie wyjawię wszystkego tak szybko:D
Dziękuję za komentarz! ;*
Hejo! Mam nadzieję, że na mnie czekałaś i o mnie nie zapomniałaś :D.
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że to Ally, ale okazało się, że to Hebe. Nie wiem, jakoś brzmiała jak młoda kobieta, która go bardzo lubi. Okazała się starszą, ale też go bardzo lubi :D. Nie wyprę ze swojej świadomości zdjęcia zielarki z Rancza, bo sama wcześniej dałaś jej zdjęcie, więc no wizerunek w mojej głowie pozostał :D. Za to innych bohaterów będę sobie pewnie wyobrażać po swojemu, prawdopodobnie nadal pozostaną tamte wyobrażenia, może ciut zmienione. Na miejscu Dana bym zwariowała. Nienawidzę jak mi ktoś tak truję dupę. Chociaż w sumie ona chce dobrze, bo chce ocalić innych, a on może w tym pomóc. Ale i tak działa na niego tak namolnie. Niby w końcu to go wypędziło z lasu, aby udał się na pomoc. Nadal nie lubię Ally. Nie przypada do mnie jej charakter. W tej sytuacji faktycznie zachowała się, jak taka trochę nierozumna osoba, a jednak lubię jak ktoś jednak umie sam myśleć na ważne tematy. A dla niej wyglądało, jakby serial był ważniejszy niż jej życie i kompletnie nie ogarnęła, że jak ktoś zabija prezydenta na oczach ludzi i wcześniej robi takie akcje, jak włam do komputerów, zabicie zdolnych informatycznie osób, no to nie jest to takie "nic". Także Ally nadal jest u mnie pewnie w rankingu tuż nad pewnymi czarnymi ludźmi :P. No ale nudno by było, jakby się wszystkich lubiło. Nie da rady :D. Ciekawa jestem, które pierwsze z nich pozna Dana. Ally niby była w nim w związku, ale Mangus to przyjaciel, który chyba wie więcej niż nawet własna żona. Swoją drogą dla mnie przyjaźń i seks, nie równa się przyjaźń. To już jest miłość.
Pozdrawiam i lecę czytać dalej :)
PS Dodałam rozdział na swojego bloga, więc jak będziesz miała ochotę to wpadnij.
*Aly w sumie
UsuńNo coś Ty, jak bym mogła o Tobie zapomnieć! ;) Nawet regularnie do Ciebie wchodziłam, żeby zobaczyć, czy coś opublikowałaś :D
UsuńW sumie to nawet dobrze, że pozostał Ci w głowie wizerunek babki z Rancza, bo ja w dalszym ciągu właśnie tak widzę moją Hebe. No może z trochę ostrzejszym wyrazem twarzy xD
Alysson po prostu należy do tych osób, które nie bardzo przejmują się tym, co się dzieje na świecie. Żyje swoim życiem i tyle. No bo bądźmy szczerzy, teraz non stop jest jakiś atak, non stop ktoś gdzieś kogoś zabija i czy my rozmawiamy o tym bez przerwy? Wiemy o każdym ataku, rozważamy go, martwimy się? Większość z pewnością nie. Usłyszy, zapomni i tyle. No i Alysson ma podobnie;D
Ale masz rację, nudno by było gdyby się każdego lubiło. Nie da się tak, tym bardziej, że staram się, żeby każdy bohater był inny. Więc naturalne, że jednemu podpasuje taki, a drugiemu inny.
Oj, a ja bym nie powiedziała, że przyjaźń i seks to już miłość. Miłość to jeszcze coś więcej. Silniejsze przywiązanie, chęć wskoczenia na wyższy poziom niż przyjaźń. Przynajmniej dla mnie ;D
Wpadnę oczywiście przeczytać najszybciej jak dam radę;)
Dziękuję za komentarz! ;*
No hej! Jestem w końcu, cieszysz się? Wiem, że tak, ale wiem też, że sporo mnie tu nie było i to nawet dużo dłużej, niż zamierzałam na początku. Ale do rzeczy!
OdpowiedzUsuństwierdzam, że Hebe jest naprawdę spoko babką chociaż nie dziwię się, że irytuje Dana, bo wydaje się strasznie wścibska i pewnie gdybym to ja miała z nią mieszkać, to już dawno byśmy się pozabijały :P Ale widać, że troszczy się o faceta i wydaje się chwilami, że wie lepiej niż on sam, co powinien w swojej sytuacji zrobić. Jest taka nieszkodliwa, choć już chyba wystarczająco doświadczona przez życie żeby potrafić właściwie ocenić sytuację.
I całkowicie się z nią zgadzam jeśli chodzi o zabijanie zwierząt, choć ja sama jestem przeciwna jakiemukolwiek sposobowi ich zabijania. zwierząt po prostu się nie zabija, nie ważne, czy to świnia, zając czy pies (tutaj chodzi mi o Azję bo przecież tam się nawet takie psiaki zjada). Ale ma rację bo dla mnie takie zastawianie pułapek na zwierzę to czyste bestialstwo, bo zwierzę męczy się godzinami, zanim umrze.
wydaje mi się, że Dan doskonale wie że jego bliscy nie dadzą sobie sami rady, bo nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji, ale po prostu boi się ponownie pokazać w ich życiu. Bo oboje już zdążyli sobie to wszystko poukładać, Alysson poradziła sobie z nałogiem i w końcu zaprzestała rozpaczać, a teraz on miałby się znowu im pokazać i na nowo rozdrapać te wszystkie rany. Poza tym mam niemal pewność, że przyjaciele będą mieli do niego pretensje, że tak bardzo ich oszukał. Ja na pewno bym miała. Więc myślę, że tu chodzi też trochę o to, że on się po prostu boi powrotu.
A jeśli chodzi o zamordowanie prezydenta, to dla mnie to jest taka jakby zapowiedź najgorszego. No wiesz, taki początek końca. Coś tak jakby upadek państwa, skoro jego głowa upadła i to na oczach tylu ludzi. No i myślę, że sprawcy tego chcieli wywołać panikę wśród ludzi, co moim zdaniem im się udało, skoro nawet Mangus się wystraszył (swoją drogą siedziałam dobre dwie minuty gapiąc się tępo w ekran lapka i zastanawiając się, jak wygląda wrzeszczący Vin Diesel i dalej nie potrafię sobie tego wyobrazić :P).
No i Colin. Muszę o nim wspomnieć, jako o mojej najukochańszej postaci tutaj. Widać, że Lyss się o niego martwi, ale sama nie wiem, cz lepiej żeby się o nim dowiedziała i ponownie przeżywała śmierć bliskiej osoby, czy żeby cierpiała myśląc po prostu, że ją olał. Chyba i jedno i drugie jest niezbyt pocieszające :/
Lecę do następnego, mam ambitny plan nadrobić dzisiaj jeszcze jeden rozdział (poza tym cholernie mnie ciekawi, jak rodzeństwo zareaguje na powrót Dana), także jeszcze się nie żegnam :D
Ależ oczywiście, że się cieszę i cieszy mnie też to, że wiesz, że się cieszę :D
UsuńTaaak, Hebe potrafi być denerwująca, a dzięki temu sporo potrafi wymusić. Mam dużo pomysłów na tę postać i jeśli wszystko uda mi się opisać tak, jak mam to w głowie, to określenie "nieszkodliwa" będzie dość.. łagodne ;D Ale cii, bo jak zwykle za bardzo się rozgadałam :D
Nawet mi nie mów o Azji, bo jak sobie przypomnę zdjęcia z jakiegoś tam festiwalu w Chinach, to mi się od razu płakać chce. Ja o zabijaniu zwierząt mogłabym długo gadać. Od 8 lat ich nie jem, takżeeeee...
Rozkminę o powrocie Dana skomentuję krótko - <3 <3, bo to wyraża więcej niż tysiąc słów ;D
Wrzeszczący Vin Diesel... ej, ni cholerę nie wiem, jakby to mogło wyglądać ;D Aż poszukam zaraz na YT czy nie ma czegoś takiego ;D haha
Dziękujęęęę!!! ;***
Dan mnie w tym rozdziale strasznie irytował, głównie dlatego że nie lubię takiego zachowania :/ Hebe wydaje się być okej, chociaż jest coś, co mi w niej nie pasuje. Jeszcze nie wiem, co :D Rozumiem też, dlaczego irytowała Dana - też nie lubię wścibskich ludzi :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak Ally zareaguje na to, co stało się z Colinem. O ile w ogóle się dowie :D
No i co się stało z Catią...
Pozdrawiam,
ellain.
A jest ktoś, kto Cię tutaj nie denerwuje? ;D Nie wiem czy uda mi się stworzyć taką postać, hah
UsuńPędzisz jak burza przez te rozdziały! ;) Bardzo dziękuję za komentarz i obecność ;*
Aż się musiałam zastanowić, kto mnie nie denerwuje :D I póki co naliczyłam Ally, Magnusa i Jacoba :D Ale ja często tak mam, że mnie główni bohaterowie wkurzają i ich nie znoszę, więc nie masz się czym martwić - to u mnie typowa cecha :D
UsuńNo to mam nadzieję, że chociaż wydarzenia będą się podobać xD
UsuńPrzeczytałam ponownie prolog (musiałam, bo mało z niego pamiętałam, a ciekawość mnie zżerała!) i nie mogę uwierzyć jak to się ładnie ze sobą łączy! :o
OdpowiedzUsuń„— Tony wyszedł na wolność (…)
— Jak to możliwe? — Nie rozumiał. — Przecież mówiłeś, że dostał dożywocie za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.” To ma sens!
Czasem naprawdę warto się do czegoś cofnąć :D
Jaki fajny koniec, o jaaaa…. Cieszę się na zmianę bohaterów, ale tak strasznie mnie trapi Colin i Cati! Ja wiem, że on nie umarł… Nie mógł. Nie mógł dać się zabić xd
Taki minus blogów - zanim od prologu się dotrze do środka pisania to trochę czasu schodzi i czytelnik zapomina, co było na początku :D Zresztą, ja też czasem zapominam o szczegółach, mimo że sama to napisałam :D
UsuńMam to samo z Zakazem! Pisząc drugi tom, cały czas mam przed sobą pierwszy i albo sprawdzam, czy czegoś nie przekręciłam, albo ile szczegółów ujawniłam, ile jeszcze nie, czy to co teraz piszę pokrywa się z tym, co już napisałam, czy też może jak zwykle dałam się ponieść wyobraźni i wylądowałam zupełnie gdzie indziej niż powinnam :D
UsuńNajważniejsze, że u Ciebie jest wszystko poukładane w jednym miejscu i nawet jeśli czegoś nie pamiętam to łatwo mi się wrócić i sobie przypomnieć ;)
Najgorzej jak się non stop coś zmienia i już człowiek sam nie wie, która wersja ostatecznie została. Ja tak się kiedyś nacięłam, bo o mało co jakiejś strasznej gafy nie popełniłam :D Trzeba się pilnować jednym słowem;D
UsuńNo to teraz zaczynam nowy wątek. Prolog pamiętam mniej więcej, ale to było tak dawno, że musiałam sobie przejrzeć jeszcze.
OdpowiedzUsuńNa ten moment nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo muszę się wdrążyć w tą nową historię. Jestem pewna, że za jakiś czas Cat pojawi się albo przy Danie albo Alisson, ale obstawiam to pierwsze. No i obstawiam, że to za jakiś czas.
Akcja nabiera już rozmachu, bo to nie takie sobie okrutne zabójstwo, ale już sprawa polityczna, w dodatku o zasięgu krajowym. Ciekawi mnie kto ma w tym cel, jaki jest ten cel i kto zostanie dla niego poświęcony. Niezbyt przyjemne zakończenie da CC zwiastuje mi, że raczej nie będziesz delikatna.
Tak z innej paczki - podobał mi się opis tej leśnej chaty. Bardzo obrazowy, działa na wyobraźnię. Nie wiem jeszcze gdzie to jest, ale pewnie wkrótce się dowiem... albo i nie.
Chyba na razie tyle, nie ma co na siłę wydłużać.
Pozdrawiam!!
Oj tak, delikatna z pewnością nie będę. Mam zamiar zgotować niezły los swoim bohaterom xD
UsuńBardzo dziękuję za komentarz ;*