6 lipca 2016

"Walczę i zwyciężę" Rozdział 9(2)



Niski, donośny głos mężczyzny wywołał dreszcze na jej ciele. Nadal jednak nie wiedziała, z kim ma do czynienia.
— Nie dam na flaszkę — stwierdziła, po czym popchnęła drzwi.
Nieznajomy przytrzymał je ręką.
— Spieprzaj! — wrzasnęła. — Mangus! Pomóż mi! 
Nim Wels dobiegł na korytarz, gość zdołał już wejść do domu. Przerażona Alysson przylgnęła do ściany, zupełnie nie wiedząc, co powinna teraz zrobić. Dopiero gdy zobaczyła Mangusa, mierzącego z pistoletu do nieznajomego, poczuła się bezpieczniej.
— Kim jesteś i czego chcesz? — zagrzmiał wrogo Wels.
Przybysz wyglądał na niewzruszonego. Jakby lufa wycelowana w jego głowę nie była wystarczającym powodem do zmartwień. Zamiast odpowiedzieć, ściągnął kaptur i pozwolił rodzeństwu dobrze się sobie przyjrzeć. 
Oboje czuli, że mieli już kiedyś styczność z tym człowiekiem, ale początkowo w ogóle nie kojarzyli, gdzie. Dopiero po czasie Alysson zaczęła dostrzegać w nim zarysy dawnego znajomego. Mężczyzny, który znaczył w jej życiu więcej, niż ktokolwiek inny. 
Mógł zmienić w wyglądzie zupełnie wszystko; mógł zapuścić brodę, nabawić się blizn bądź jeszcze bardziej wyrzeźbić ciało, ale nie mógł zmienić jednego — oczu. To właśnie dzięki nim rozpoznała z kim ma do czynienia.
Poczuła łzy pod powiekami i coraz szybsze bicie serca. Nie mogła uwierzyć w to, co działo się koło niej. Przecież to było niemożliwe, nierealne, nie do wykonania. Ten człowiek nie żył, zginął, został pochowany, a teraz, jak gdyby nigdy nic, stał przed nią cały i zdrowy. Miała wrażenie, że to wszystko jej się śni.
— To nie może być prawda... — wychlipała, łapiąc się za głowę. — To jakiś żart! — krzyknęła. — Przecież ty kurwa nie żyjesz! Ciebie tu nie ma!
Poczuła, że traci władzę w nogach. Ugięły się pod nią kolana i tylko szybka reakcja Mangusa uchroniła ją od upadku. Chwycił siostrę za ręce i zaprowadził na kanapę w salonie. Dan w tym czasie podszedł do okna, a wzrok utkwił w szybie. Nie wiedział, jak zacząć rozmowę. Nie chciał też patrzeć w oczy osób, które tak bardzo zawiódł.
— Jak?
Tylko tyle był w stanie wydukać Mangus.
— Nie miałem wyjścia — wyznał. 
— A może powiesz łaskawie coś więcej?
— Dla waszego bezpieczeństwa nie.
— Bezpieczeństwa?! — wrzasnął Wels. — O czym ty pieprzysz, Dan!? Czy ty wiesz, co my czuliśmy? Czy ty wiesz, co czuła Aly?! Byliśmy na twoim pogrzebie, widzieliśmy, jak spuszczają cię pod ziemię w trumnie, patrzyliśmy, jak zasypują cię ziemią i stawiają pomnik! Cholera jasna, jak mogłeś nam to zrobić!? Ty masz w ogóle jakieś uczucia, człowieku? Pomyślałeś chociaż przez moment jak bardzo ją skrzywdzisz? — zapytał, wskazując palcem na siostrę. — Byliśmy przyjaciółmi, Dan! Mogłeś powiedzieć, że wpadłeś w jakieś gówno, przecież byśmy ci pomogli!
— Nie bylibyście w stanie mi pomóc. Nie proszę was o zrozumienie i nie przyszedłem teraz o tym rozmawiać — powiedział.
— Więc powiedz przyjacielu, po co przyszedłeś do nas dwa lata po swojej śmierci? Złożyć reklamację, bo się wieńce nie podobały, czy co? — zakpił.
— Żeby was stąd zabrać.
Nie zamierzał reagować na zaczepki, a Mangus wyglądał, jakby niedosłyszał odpowiedzi.
— Co?
— Musicie się spakować i pójść ze mną.
— Dokąd?
— Nie mogę teraz tego powiedzieć.
— Jaja sobie robisz? — zaśmiał się niczym furiat. — No trzymajcie mnie, bo wyjdę zaraz z siebie! Nie masz wstydu, człowieku! — wrzasnął. — Najpierw wywalasz nas ze swojego życia w najgorszy z możliwych sposobów, a potem przyłazisz, żeby zabrać nas na wycieczkę, tak? To jest jakaś komedia po prostu! 
— Proszę cię, uspokój się — powiedział grzecznie Dan, choć i w nim coraz silniej buzowały emocje. — Usiądź i mnie wysłuchaj.
— Teraz mam cię wysłuchać? Teraz zebrało ci się na zwierzenia? Teraz, to ja cię mam w głębokiej dupie, kumplu! 
— Przymknij się wreszcie i siadaj! — krzyknął ostro Cardona.
Ton jego głosu sprawił, że w pomieszczeniu od razu zapanowała cisza. Wels odruchowo opadł na kanapę, a brunetka z coraz większym przerażeniem patrzyła na dawnego partnera. 
W poprzednim życiu Dan Cardona miał jedną, żelazną zasadę, której zawsze się trzymał — krzyczał tylko na wojnie. Alysson czuła, że te dwa lata wiele zmieniły nie tylko w jego wyglądzie, ale i w charakterze.
— Dla mnie ta sytuacja też nie jest komfortowa. Nie po to odchodziłem, żeby teraz wrócić. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze, więc postarajcie się chociaż na chwilę odstawić emocje na bok. Chcę wam pomóc.
Mangus nie odezwał się ani słowem. Zrobiła to Alysson. 
— W czym?
— W przeżyciu. 
Nie rozumiała.
— Przeżyciu czego?
— To zabrzmi bajecznie, ale musicie uwierzyć mi na słowo. Niedługo zacznie się wojna...
— Ma to jakiś związek z zabójstwem prezydenta? — wtrącił Wels.
Dan spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Kiedy?
— Przed chwilą!
Nie okazał ani zdumienia, ani emocji, ani szoku. Nie zrobił zupełnie nic. Rodzeństwo spodziewało się nieco innej reakcji na taką rewelację.
— Ktoś strzelił prezydentowi w łeb, w sam środek czoła, na oczach milionów ludzi! Dzisiaj, teraz, przed chwilą. Był prezydent, nie ma prezydenta. Nie robi to na tobie żadnego wrażenia? — dopytywał Mangus.
— Nie. 
— Ja pierdolę — skomentował, łapiąc się za głowę.
— Mamy mniej czasu niż myślałem — stwierdził tylko Musimy wyruszać natychmiast.
— Jak mamy ci zaufać? — wtrąciła się Alysson. — Kurwa mać oszukałeś nas! Zostawiłeś nas, mnie! Myślisz, że bez słowa sprzeciwu pójdziemy za tobą?!
Tylko siłą woli zmusił się do spojrzenia na brunetkę i tylko siłą woli ponownie nie opuścił głowy, gdy dostrzegł w jej oczach wciąż żywe cierpienie i tęsknotę. Nie sądził, że po dwóch latach nadal będzie tak silnie przeżywać jego stratę. Poczuł się jak śmieć i choć wiedział, jak wiele bólu sprawi swoim odejściem, dopiero teraz dostrzegł, że miłość Alysson nie była tylko głupio rzuconym słowem. Była prawdziwa i nadal obecna.
Przez moment patrzył wprost w jej oczy, wiedząc, że oczekuje choć jednego miłego słowa, wyznania, przeprosin. Zamiast tego usłyszała: — Pakujcie się — po czym Dan wrócił do samochodu.

*

Od ponad godziny nikt nie odezwał się ani słowem. Dan w skupieniu prowadził swojego ciemnego Jeepa, a rodzeństwo obojętnie spoglądało na widoki za szybą. Męczącą ciszę przerywało jedynie ciche czkanie Alysson lub jej podciąganie nosem. Choć powoli zaczynała panować nad swoimi emocjami, nadal była bliska płaczu. Patrzyła na pola i lasy, które mijali, na ulice, o których istnieniu nawet nie miała pojęcia i zastanawiała się, co ona tutaj robi. 
Jeszcze kilka dni wcześniej myślała, że jej życie powoli się stabilizuje. Planowała zapisać się na studia wieczorowe, znaleźć lepszą pracę i wyjechać na jakąś ciekawą, egzotyczną wycieczkę. Chciała poznać nowych ludzi i odpocząć od zgiełku Silent Glade.
To miasto od najmłodszych lat źle jej się kojarzyło, ale nigdy nie miała wystarczającej ilości pieniędzy, żeby się z niego wydostać. Dwa lata temu planowała wraz z Danem kupić mieszkanie w Los Angeles lub Miami, bo cenionego kapitana było na to stać, jednak wraz z jego śmiercią, wszystkie plany odeszły w niepamięć. Od tej pory piękne Silent Glade kojarzyło jej się nie tylko ze smutnym dzieciństwem spędzonym w Domu Dziecka i biedą po jego opuszczeniu, ale także stratą jedynego mężczyzny, którego była w stanie pokochać.
Podróż wydawała się nie mieć końca. Cardona kilkukrotnie zboczył już z głównych dróg, jakby celowo wybierał mniej znane trasy. Co jakiś czas spoglądał w lusterko, żeby upewnić się, że nikt za nim nie jedzie, po czym znowu wracał na popularniejsze szlaki.
Po pewnym czasie Mangus miał już serdecznie dość tego dziwnego zachowania i ciągłych zawirowań, a podróż coraz bardziej mu się dłużyła. Tylko siłą woli powstrzymywał się, by ponownie nie naskoczyć na byłego przyjaciela. 
Po kolejnych kilkunastu minutach Dan wjechał na zarośniętą polną dróżkę, po czym zaczął sprawnie wymijać wszelakie drzewa i roślinność, której z każdą chwilą coraz więcej pojawiało się przed maską Wranglera. I choć auto podskakiwało na nierównościach podłoża i chwiało się na wszystkie strony, Dan w dalszym ciągu uparcie zagłębiał się w las. 
— Możesz w końcu powiedzieć, gdzie my do cholery jedziemy? — zapytał zirytowany Mangus. 
— Już niedaleko — odparł, jednak ta odpowiedź w żaden sposób nie usatysfakcjonowała Welsa. 
Minęło kilka minut nim oczom trójki ukazała się następna, ledwo widoczna, dróżka. Cardona zatrzymał samochód, ale nie wysiadł z niego. Przez moment patrzył przed siebie, nie odzywając się ani słowem i wyraźnie nad czymś dumając, a ta męcząca cisza tylko pogłębiała irytację Mangusa.
— Idąc cały czas prosto — wskazał palcem dokładny kierunek — za jakąś milę powinniście dojść do wysokiego pagórka. Na pewno go nie przegapicie, bo jest duży. Za tym pagórkiem musicie skręcić w lewo i iść prosto przez następne pół mili. Tam powinna czekać na was taka starsza kobieta. Poznacie ją po wzorzystej bandamce na głowie, kraciastej spódnicy i grubej chuście na ramionach. Może wam się wydać dość... specyficzna, ale ręczę za nią. Zaufajcie jej. 
Alysson i Mangus poczuli, jakby nagle znaleźli się w innym wymiarze albo jakby ich przyjaciel kompletnie zwariował. Wels nie powstrzymywał kpiącego prychnięcia, które wydawało mu się być najlepszym komentarzem na słowa żołnierza, ale Alysson postanowiła podejść do sprawy mniej emocjonalnie.
— Po co nam to mówisz? Przecież idziemy razem, tak? — zapytała niepewnie.
— Nie. Ja muszę jeszcze coś załatwić.
— Słucham!? — wybuchł nagle Wels, po czym odwrócił się przodem do Dana. — Jesteśmy w środku jakiegoś pieprzonego lasu! Chcesz nas tak zostawić?!
— Nie zostawiam was. Hebe się wami zaopiekuje.
— Jaka znowu Hebe?! — Bezsilnie uniósł ręce ku niebu, po czym przetarł nimi zmęczoną twarz. 
— Wszystkiego dowiecie się na miejscu. 
— Ja nie wierzę w to co słyszę! Najpierw się zabiłeś, potem do nas przylazłeś, a teraz znowu chcesz gdzieś zniknąć! Wiesz co? — krzyknął, spoglądając na dawnego przyjaciela ze szczerą niechęcią. — Mogłeś do nas w ogóle nie przychodzić! Skoro nie masz zamiaru nic nam wyjaśnić i znowu odchodzisz, to trzeba było w ogóle nie wracać! — wrzasnął, po czym opuścił samochód i z całej siły trzasnął drzwiami.
Choć Mangus na co dzień nie zachowywał się agresywnie i raczej na luzie podchodził do życia, w głębi duszy był wrażliwym i uczuciowym mężczyzną. Niegdyś uważał Dana za swojego najlepszego kumpla, a sprawa z jego śmiercią bardzo wyraźnie odcisnęła się na psychice Welsa. Przez długi czas nie potrafił poradzić sobie z tą stratą, a nagły powrót przyjaciela otworzył rany, które czas zdążył już w jakimś stopniu posklejać. Wyrzucał wszystkie pretensje bez zbędnego przemyślenia, bo nie potrafił poradzić sobie z natłokiem emocji. Dan spodziewał się, że właśnie w taki sposób będzie wyglądała ich rozmowa i był na to przygotowany. 
Alysson opuściła samochód zaraz po bracie. Ukucnęła kilka jardów dalej, mając nadzieję, że ta krótka chwila spokoju, pozwoli jej oczyścić myśli. Ze stresu i nerwów, coraz bardziej bolał ją brzuch.
Nie tak wyobrażała sobie ten wyjazd. Miała nadzieję, że zdoła wyciągnąć z Dana prawdę na temat jego odejścia i że przeprowadzą wreszcie poważną rozmowę. Potrzebowała odpowiedzi na ogrom pytań, które pojawiły się w jej głowie, a zamiast nich otrzymała zapowiedź kolejnego odejścia. 
Odetchnęła głośno, po czym odważyła się wstać i podejść do Cardony. Czuła, że jeśli teraz nie wyjaśni wszystkich niedomówień, to może nie zrobić tego już nigdy.
Jednak nim zdążyła się odwrócić, do jej uszu dobiegł dźwięk uruchamianego silnika. Pędem pobiegła w tamtym kierunku.
Musiała go zatrzymać. Nie mógł odejść w taki sposób. Nie teraz, gdy na nowo go odzyskała.
— Stój — krzyknęła, równocześnie uderzając pięścią w szybę od strony kierowcy. Mężczyzna odsunął ją i przestał wciskać pedał gazu. — Nie odjedziesz, dopóki nie wyjaśnisz mi dlaczego to wszystko zrobiłeś!
Spojrzała w oczy żołnierza, nie do końca wiedząc, czego może się po nim spodziewać. Każda część jego ciała wyraźnie mówiła, że Cardona nie jest już tym samym człowiekiem, co dwa lata temu. 
— Wrócę — powiedział dobitnie, po czym zasunął szybę i zakończył temat.
Starał się nie patrzeć na zrozpaczoną twarz Alysson, gdy znikał za drzewami. Udawał, że nie zauważa też złości i bezsilności, która skłoniła Mangusa do kopania w niewidoczne przedmioty i rycia stopą o ziemię. Wiedział, że jest powodem wszystkich dramatów tego rodzeństwa, ale nie mógł zrezygnować ze swojego ostatniego zadania. Bolało go tylko to, że po raz kolejny ich oszukał. 
Tak naprawdę wcale nie był pewny, czy wróci. 

*

Słońce chyliło się ku zachodowi, przez co w mieście panował półmrok. Cardona już od dłuższego czasu siedział w swoim ciemnym Jeepie i z bezpiecznej odległości obserwował pewien pokaźny budynek. Celowo ukrył się między drzewami, by być praktycznie niezauważalnym zarówno z okien obiektu, jak i z przydrożnych domów.
W pewnym momencie wyciągnął ze schowka duży plan i zaczął go w skupieniu analizować. Przedstawiał projekt obserwowanej budowli z dokładnym rozmieszczeniem pomieszczeń i wyjść awaryjnych. Mężczyzna bardzo skrupulatnie zapamiętywał wszystkie szczegóły, a gdy był już pewny, że więcej nie zdoła zarejestrować — rzucił schemat na siedzenie i wyciągnął ze schowka inny.
Po chwili otworzył drzwi auta, chwycił oba projekty w dłoń i spalił je. Potem przesunął siedzenie, pod którym znajdował się schowek na wyjątkowo ważne dla niego przedmioty i wyciągnął z niego niewielkie elektroniczne urządzenie z nadajnikiem.
Gdy po chwili zobaczył, jak gasną światła we wszystkich pokojach, wiedział, że nadszedł czas na przystąpienie do działań. Naciągnął na głowę duży kaptur, założył rękawiczki, po czym jedną broń schował za pas, a drugą — miniaturową — do buta. Zamknął auto i ruszył w kierunku budynku. 
Do celu poruszał się prawie bezszelestnie. Już wcześniej zauważył, że jedno z piwnicznych okien jest lekko uchylone i to właśnie przez nie postanowił dostać się do środka. Wystarczyło tylko delikatnie popchnąć szybę, a potem zeskoczyć z niewielkiej wysokości, co dla wysportowanego żołnierza nie było żadnym wyzwaniem. Potem ostrożnie, lecz szybko, przesuwał się ciemnym korytarzem, nie zwracając żadnej uwagi na zamontowane kamery. W końcu przed chwilą sam je wyłączył.
Non stop analizował w głowie plany budynku, a dobra orientacja w terenie ułatwiała mu sprawne poruszanie się po piętrach. Słyszał liczne rozmowy na temat powodów niezadziałania instalacji awaryjnej, uniesione głosy i zaskoczenie pracowników placówki. W ciemnościach żołnierz łatwiej wtapiał się w otoczenie. Tym bardziej, że uwagę wszystkich opiekunów i wychowanków zajmował brak oświetlenia, a nie nieproszony gość. 
W pewnym momencie usłyszał, że dwa głosy z dużą prędkością zbliżają się w jego kierunku, a on nie bardzo wiedział, gdzie mógłby się przed nimi ukryć. To na moment wytrąciło go z równowagi, jednak bardzo szybko zdołał odnaleźć się w sytuacji. Nacisnął klamkę drzwi, które w jego mniemaniu powinny być pomieszczeniem technicznym i już po chwili do jego nozdrzy doleciał nieprzyjemny zapach środków czystości. Trwał chwilę bez ruchu, nie chcąc czegoś nadepnąć, a gdy głosy ucichły — opuścił schowek. 
Wiedział, że powinien się pośpieszyć, ponieważ niebawem, ktoś przywróci zasilanie, a wtedy jego obecność z pewnością zostanie zauważona. Chociaż i na taką ewentualność był przygotowany, miał nadzieję, że uda mu się załatwić sprawę bez używania broni. 
— Pieprzony Jones! — usłyszał nagle zdenerwowany męski głos. Przylgnął do ściany, mając nadzieję, że mężczyzna skręci w inny korytarz i nie dojdzie do spotkania. — Mówiłem, że jak on się zajmie remontem, to zaraz coś pierdolnie. Nikt mnie nie słuchał i oto mamy efekty!
— Jak myślisz, co nawaliło? — zapytał ktoś inny.
— A bo ja wiem? Richarda muszę zapytać. Zaraz się dowiemy.
Poszli w drugą stronę, a Dan odetchnął z ulgą. Jeszcze żwawiej przemierzał korytarz, który dzielił go od obranego celu. Gdy wreszcie stanął przed drzwiami z numerem cztery, miał ogromną nadzieję, że jego lokatorka nie krząta się gdzieś po innych pomieszczeniach.
Miał szczęście. Młoda kobieta, której twarzy nie był w stanie dostrzec w ciemności, przeszukiwała swoje szafki w celu znalezienia jakiejś latarki. Podskoczyła przestraszona, gdy usłyszała niski, przeszywający na wskroś, głos zupełnie nieznajomego mężczyzny. Chciała krzyknąć, jednak Dan bardzo szybko zamknął jej usta swoją dłonią.
— Michael Marano. Znasz? 
Przerażona kobieta w żaden sposób nie zareagowała.
— Michael Marano — powtórzył dobitniej. — Współpracuj dziecino, to obędzie się bez ofiar.
Kiwnęła głową na tak, a z jej oczu pociekły łzy. Ta informacja w zupełności wystarczyła Cardonie.
— Więc teraz uważaj. — Przyciągnął ją bliżej siebie i zaczął szeptać do ucha: — Pójdziemy grzecznie do jego pokoju, wyciągniesz chłopaka na zewnątrz i powiesz mu, że musi ze mną iść. Jeśli piśniesz przy tym choć jedno słowo za dużo, to zginiesz. 
Na potwierdzenie tych słów pomachał jej przed oczami pistoletem. I choć w pokoju nadal panowała ciemność, kobieta zdołała dostrzec zarys broni.
I to przekonało ją, że mężczyzna naprawdę nie żartuje. Była młoda, niedoświadczona, a na staż w tym Domu Dziecka przyjęła się zaledwie kilka tygodni temu. Sparaliżował ją strach, dlatego bała się jakkolwiek zaryzykować. 
— Jeśli będziesz cicho i wykonasz dobrze wszystkie polecenia, puszczę cię wolno i nikomu nic się nie stanie. Czy to jasne?
Kiwnęła pośpiesznie głową.
— Okej. Wychodzimy. Pójdziesz przodem, a ja będę szedł zaraz za tobą. Gdyby przyszły ci do głowy jakieś głupie pomysły, to miej świadomość, że cały czas mam cię na celowniku. 
Opuścił dłoń, którą do tej pory przyciskał do jej ust i delikatnym ruchem obrócił ciałem dziewczyny w kierunku drzwi.
— Ale co ja mam mu powiedzieć... — odważyła się wyszeptać.
— Nie wiem, wymyśl coś. Powiedz, że czekają na niego rodzice.
— Tylko, że... rodzice Michaela nie żyją. On nie uwierzy...
— Więc powiedz to tak, żeby uwierzył i chętnie ze mną poszedł.
— Ja nie mogę... — rzuciła płaczliwie. — To... to tylko dziecko, czemu chcesz mu zrobić krzywdę! Przecież on niczym nie zawinił! Ma dopiero pięć lat, zostaw go, proszę! — błagała ze łzami w oczach.
— Przymknij się i nie krzycz. To, że go porywam, nie znaczy, że chcę mu zrobić krzywdę. No, dalej!
Kobieta posłusznie otworzyła drzwi, po czym wyszła na zewnątrz. Z trudem stawiała kolejne kroki, czując, że nogi robią jej się jak z waty. Słyszała za sobą odgłos butów szantażysty i choć miała ogromną chęć, by zacząć uciekać, a potem wezwać pomoc, czuła, że nie zdołałaby odejść nawet na jard. Strach sprawiał, że posłusznie wykonywała wszystkie polecenia, mimo iż czuła, że będzie mieć przez to ogromne problemy i wyrzuty sumienia.
Lubiła Michaela. Był spokojnym, grzecznym, smutnym dzieckiem. Nie chciała oddawać go w ręce nieznajomego typa, ale jeszcze bardziej sama pragnęła żyć. Też miała dzieci, a one potrzebowały matki. Żywej matki. 
Gdy weszła do pokoju, do uszu Dana dobiegło kilka roześmianych głosów. Młodzi wychowankowie Domu Dziecka nie poszli jeszcze spać. Żywo komentowali nagły brak światła, wymyślając na ten temat niestworzone teorie.
— Michael... — cicho rzuciła opiekunka. — Chodź ze mną na chwilkę. 
Odgłos stóp rozniósł się po pomieszczeniu. Dan stał niewidoczny w drzwiach i w skupieniu obserwował rozwój sytuacji. Jego oczy zdążyły się już przyzwyczaić do ciemności.
— Prze pani, a czemu jest ciemnoooo? — zapytał jeden z chłopców.
— Coś się musiało zepsuć, elektryk zaraz naprawi. Nie bójcie się chłopcy.
— Opowie nam pani jakieś straszne historie o duchach? — poprosił inny.
— Duchy są dla frajerów! Lepiej o zombie! — dodał kolejny, po czym z przeraźliwym krzykiem rzucił się na kolegę. 
Przerażona opiekunka nie zareagowała na zachowanie chłopców. Ich niegroźna bójka była niczym w porównaniu z tym, co miała za moment zrobić.
Gdy zamknęła za sobą drzwi i wraz z pięcioletnim Michaelem wyszła na korytarz, poczuła, że nie będzie w stanie wymówić nawet słowa. Nie miała pojęcia, co stanie się teraz z tym bezbronnym chłopcem i przez moment chciała nawet zrezygnować. Dan wyczuł to, dlatego delikatnie przyłożył jej lufę do pleców. I to wystarczyło, by dodać kobiecie motywacji do działań.
— Michaelu, ten pan zaprowadzi cię do rodziców. Pójdziesz z nim grzecznie, dobrze?
Poczuła się podle. Doskonale wiedziała, że to biedne dziecko straciło najpierw ojca, a potem matkę i zostało na świecie zupełnie samo. Wbijanie mu do głowy takich bzdur było największym draństwem, jakiego mogła się dopuścić, ale musiała to zrobić. Ciągle miała przed oczami dwójkę swoich trzyletnich bliźniaków, a na plecach czuła zimno zabójczego metalu.
— Proszę pani, ale ja nie mam rodziców — stwierdził chłopczyk. Dan zacisnął zęby, a opiekunka zaniosła się szlochem, który szybko opanowała. — Musiała się pani pomylić...
— Nie, Michaelu. Ten pan ci wszystko wyjaśni. Musisz z nim iść. Bądź grzeczny, dobrze? 
— A pani pójdzie z nami? — zapytał z nadzieją w głosie.
Kobieta spojrzała na szantażystę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Kiwnął głową, dając znać, aby potwierdziła. 
— Tak. 
Złapała chłopaka za dłoń, po czym niepewnym krokiem podążyli w stronę piwnic. Michael co jakiś czas odwracał się, mając nadzieję, że uda mu się dojrzeć twarz tego tajemniczego mężczyzny. Nie zauważał broni, którą przez cały czas trzymał w gotowości. 
— To ja zobaczę dzisiaj tatę i mamę? — zapytał rozemocjonowany malec.
— Nie wiem, może — rzuciła bez entuzjazmu opiekunka.
— A oni mnie poznają? 
— Pewnie tak.
— Ale ja ich nie pamiętam!
— Ucisz go — szepnął Dan na tyle cicho, by Michael tego nie usłyszał.
— Bądź ciszej. Twoi koledzy już pewnie śpią, a nie chcemy ich obudzić.
— Dobra — burknął.
Byli już blisko drzwi, za którymi znajdowały się schody do piwnicy, kiedy światło na korytarzu nagle się zaświeciło. W tym samym czasie zaczął działać też system monitoringu i wszelakie zabezpieczenia, przez co szanse Dana na wydostanie się stąd, razem z dzieckiem, drastycznie zmalały.
Mocno pchnął opiekunkę w kierunku piwnicy, po czym rozkazał im wbiec do pomieszczenia, którym dostał się do środka. Gdy kobieta zobaczyła twarz porywacza — brutalną, pozbawioną skrupułów — poczuła jeszcze większy strach. Jego oczy wyraźnie mówiły, że jest gotowy na wszystko i nie zawaha się przed niczym, by osiągnąć swoje cele. Widząc strach u swojej opiekunki, Michael również zaczął się bać. Wygląd Dana, jego wzrost i muskulatura tylko wzmagały to uczucie nieufności.
— Co to za niedźwiedź, Alice? — zapytał kobiety, i choć myślał, że zrobił to dość cicho, Cardona dokładnie usłyszał te słowa. Nie zareagował, tylko nakazał, by biegli szybciej.
Po zaledwie chwili do ich uszu dobiegł dźwięk alarmu, na co młoda opiekunka odetchnęła z ulgą, Michael nic nie rozumiał, a Dan wiedział, że niebawem do piwnic zleci się chmara ochroniarzy.
Gdy tylko znaleźli się w składziku z otwartym oknem, Dan chwycił chłopczyka na ręce, podsadził do parapetu i kazał wychodzić. Malec posłusznie wykonał ten rozkaz, a opiekunka wykorzystała moment nieuwagi porywacza, by sięgnąć po broń, którą schował do kieszeni. Chcąc udaremnić mu powodzenie planu, chwyciła pistolet w drżące dłonie i zaczęła mierzyć do nieznajomego. Była przerażona, gdy zdenerwowany mężczyzna pewnym ruchem zmniejszył dzielącą ich odległość.
— Zastrzelę cię, jeśli się ruszysz! — zagroziła, lecz brzmiała zbyt strachliwie, by wystraszyć Cardonę.
Bez żadnego problemu wyrwał jej broń z rąk.
— Następnym razem chociaż odbezpiecz — poradził.
Potem złapał się wysokiego parapetu i mocno podciągnął. Nim zniknął z pola widzenia, rzucił jeszcze krótkie: — Przepraszam.
A potem ślad po nim zaginął.

___________________________

Poprzednie rozdziały były bardzo smutne, następne też będą dość przygnębiające, ale z czasem, w całym tym koszmarze będzie się pojawiać coraz więcej optymistycznych scen, coraz więcej uczuć, przywiązań, przyjaźni i miłości. I choć będą się pojawiać sceny dramatyczne, to ta powieść nie jest po to, by czytelnika zdołować. Chcę pokazać, że każdy koszmar da się przeżyć, jeśli człowiek otworzy się na innego człowieka. Ale będę to pokazywać stopniowo.

Jak wrażenia? Podobało się? 


Mam wrażenie, że coraz mniej z Was bloguje w miarę regularnie (w sumie ja też xD)... To wina wakacji, znudzenia blogosferą czy po prostu coś mi się wydaje? ;)

A, wiem, że rozjechały mi się akapity. Poprawię to jutro ;D

112 komentarzy:

  1. "Więc powiedz przyjacielu, po co przyszedłeś do nas dwa lata po swojej śmierci? Złożyć reklamację, bo się wieńce nie podobały, czy co?" - nice, lubię ten tekst xD
    "Po kolejnych kilkunastu minutach Dan wjechał na zarośniętą polną dróżkę, po czym zaczął sprawnie wymijać wszelakie drzewa i roślinność, której z każdą chwilą coraz więcej pojawiało się maską Wranglera." - nie powinno być "przed maską"? Bo jakby mi słowa brakowało
    "Załapała chłopaka za dłoń, po czym niepewnym krokiem" - literówka
    "po czym rozkazał im biec w do pomieszczenia, którym dostał się do środka" - w/do

    W końcu!! Ten rozdział mi się podoba, jest taki tajemniczy. W życiu bym nie pomyślała, że to Dan poszedł do Aly o.o ale nie dziwię się z drugiej strony, w końcu chciał uratować swoją miłość i przyjaciela. Nie wiem, jak bym się zachowała na miejscu Aly, ale jeśli go kocha i mu ufa, to powinna mu zaufać i zrobić, jak prosi. Dan wydaje się być facetem, który wie, co robi (tzn, wiemy jaki jest Dan, ale z teraźniejszego punktu widzenia Aly i ich wspólnej przeszłości). Zwłaszcza jak prezydent został zabity i rodzeństwo czuje, że coś się dzieje.
    Bardzo zaskoczył mnie ten drugi fragment/wątek o porwaniu dziecka. Czyim synkiem jest ten Michael i dlaczego Dan akurat go porwał? Może to dziecko znajomego Dana, który poległ też na wojnie? Albo znajomego, który został zabity przez tych czarnych? Nie mam pojęcia, ale z chęcią się dowiem. I wiem już, że zaraz wyruszą do lasu by się ukrywać.
    Tylko daj w lesie coś do golenia Danowi XDDD lepiej mu na łyso i bez brody haha XD
    Już coraz bliżej tej obozowej części. I dalej zastanawia mnie, gdzie jest Catia...co się z nią dzieje? Aish...

    Czy się podobało...? Też mi pytanie. Pewnie, że tak!! Dobrze wiesz, że ja lubię Twojego opka! Każdy rozdział jest fajny! I ten Twój lekki styl... jeju, jak Ci zazdroszczę... :(
    Co do mniejszej ilości blogowania to też to zauważyłam, ale wiesz... są wakacje, pewnie dużo osób wyjechało gdzieś albo korzysta z pogody. Dobra, póki co często jest brzydka, ale no może gdzieś jest ładnie. Ja też mam taki okres, że nie bloguję (ani nie piszę opka) ze względu na moje życie prywatne, które po prostu legło w gruzach i z trudem się podnoszę. Także nie mam weny ani ochoty na pisanie. Właściwie na nic nie mam ochoty. Jakiś czas temu tak mi się życie spieprzyło, że w ogóle... totalna klapa. I dalej to trwa, więc dopóki nie wyjdę na prostą, to... u mnie cieniutko. Ale to tylko ja. Inni zapewne mają inne powody.
    Przepraszam za chaotyczny komentarz. Ja nie myślę już po prostu. Takie trudne moje czasy.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Weny twórczej życzę i pozdrawiam ciepło! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak, wiem, że Dan bardziej by się podobał bez brody itp, ale mam już dość takich wypucowanych, przystojniutkich bohaterów. Mój Dan będzie owłosiony, nieogolony, ale mam nadzieję, że i bez tego zdoła zyskać sympatię. Bo wygląd to nie wszystko, chcę pokazać głównie jego charakter;D

      A no miejmy nadzieję, że powodem tych odejść są wakacje. Ale po wakacjach znowu będzie gadka, że 'zaczyna się szkoła' i koło się zamyka;D
      Ej, nie łam się. Na pewno wszystko się ułoży! Trzymam kciuki! ;)

      I dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Współczuję Alysson. Chciała wreszcie wyjść na prostą, a tu takie wielkie bum i wszystko od nowa zacznie się walić. Na jej miejscu chyba bym go pobiła, no ale ja to ja XD
      Nie rozumiem, do czego Danowi potrzebny jest mały chłopiec. Albo jego rodzice jednak żyją i ma z nimi do pogadania, albo faktycznie nie żyją i któreś z nich albo oboje napsuli mu trochę krwi.
      Co tam, że zabili nam prezydenta. Jedziemy na przejażdżkę, pakować się! A tak na poważnie - po tym Aly i Magnus już wiedzą, że coś jest nie tak, a przynajmniej domyślają się. Rozumiem, że są wściekli na Dana, ale kiedyś to była dla nich najbliższa osoba. Cóż, jest nadal.
      Mam tylko jedną małą uwagę. Potrzebuję tutaj Catii, bez niej jest jakoś dziwnie xd No okej, nie tyle dziwnie, co ja chcę już o niej trochę poczytać.
      Podobało się? Co to w ogóle za pytanie, no oczywiście! Ale to nic nowego.

      L x

      Usuń
    2. Oj wiem, że bez Catheriny jest dziwnie, ale na razie trzeba się zaznajomić z nowymi bohaterami ;D Na Catherinę jeszcze przyjdzie czas! :D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  3. Nie dziwię się Alysson i Mangusowi, że tak zareagowali na przyjście Dana. Już się pogodzili z jego śmiercią, a on po dwóch latach do nich przychodzi. Z drugiej strony jak wcześniej był ich przyjacielem to powinni mu trochę zaufać. W niebezpieczne miejsce by ich nie wywiózł.
    Ciekawe dlaczego Dan porwał tego chłopca. Może Michael jest dzieckiem jakiejś bliskiej mu osoby i w ten sposób chce go chronić.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no ciężko wymagać, żeby rzucili mu się w ramiona. Cieszę się, że rozumiesz ich reakcję;)
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  4. Nareszcie udało mi się zalogować na blogera [a jednak hasło nie było proste nawet dla mnie ;)], mogę więc przestać śledzić incognito.

    Podoba mi się sposób w jaki dawkujesz emocje i informacje. Jest ich wystarczająco, by nie zawiało nudą, a kiedy potrzeba - aż tyle, by chwyciło za serce. Mówiłam Ci już kiedyś, że jesteś mistrzynią w tym co robisz?

    Tekst "był prezydent, nie ma prezydenta" mnie zabił. Wyobraziłam sobie mężczyznę, kiedy to mówi w połowie wściekły, w połowie zaskoczony. Nie można się nie uśmiechnąć.

    Niezbyt podoba mi się sposób, w jaki Dan wszystko rozegrał. Upozorowanie własnej śmierci to jedno, ale brak odpowiedzi dla najlepszego przyjaciela i bliskiej dziewczyny to już tortury. Wywieźć ich gdzieś i zostawić bez słowa, nie wiedząc czy wróci? Znów odejdzie? Wcale się nie dziwię, dlaczego Mangus tak reaguje. Sama pewnie zachowywałabym się podobnie. No... może bardziej dramatycznie. ;) Co do porwania dziecka to dobra tajemnica nie jest zła. Ani trochę nie zdziwił mnie zimny, przebiegły plan Dana, a może sama jego realizacja włączająca w siebie tę kobietę. Zapewne jest w tym porwaniu sens. Nawet pewnie logiczny i słuszny, ale wykonanie budzi moje wątpliwości, czy znów nie rozgrywa tego w nie najlepszy sposób.

    Że nieco smutne? Dokładnie w moim stylu. :)

    Pozdrawiam.

    PS. Jeśli kiedyś zdecydujesz się coś opublikować w formie książki, wydam każde pieniądze na egzemplarz. :)
    PPS. Środki czystości mają bardzo przyjemny zapach! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ERYDA!!! JA PIERDZIELĘ, WRÓCIŁAŚ!!

      Dobra, trochę ochłonęłam, bo moja pierwsza odpowiedź była właśnie taka, jak powyżej :D

      Ogromnie się cieszę, że nadal ze mną jesteś i że byłaś. Naprawdę myślałam, że rzuciłaś blogowanie, więc jest to dla mnie ogromną niespodzianką. I jeszcze te słowa, że kupiłabyś moją książkę i że jestem mistrzem w tym, co robię. Nawet nie wiesz jak pozytywnie mnie nastroiłaś tymi słowami! Aż bym siadła i zaczęła pisać! Ale nie mogę, bo jestem w pracy;<

      Sposób w jaki zachowuje się teraz Dan rzeczywiście jest trochę... zastanawiający, ale to taki typ xD Będzie popełniał błędy, będzie zaskakiwał i nie zawsze będzie można przyznać mu rację. Ale myślę, że mimo tego będzie można go lubić;D

      Bardzo dziękuję za komentarz i ujawienie się! ;*

      Usuń
  5. Przeczytałam od początku i czekam na więcej! Coś czuję, że mnie wciągniesz na dobre :)

    http://royal-love-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że naprawdę przeczytałaś ;)

      Usuń
  6. Cześć :)

    Żywiłam taką cichą nadzieję, że jednak Aly zacznie okładać byłego partnera pięściami i rozwali mu nos, a tu nic. Chyba robię dziwna, chcąc przemocy u bohaterów xD
    Anyway, rozdział - jak poprzednie - wciągający, ale to druga część, kiedy Dan wyruszył po Michaela, nie pozwoliła mi odwrócić wzroku od tekstu.
    Okay, Alysson i Mangus ruszyli z byłym przyjacielem. Ot tak mają do niego nikły cień zaufania, pewnie ze względu na stare czasy. Widać, że Cardona chce ich chronić, ale przy tym wszystkim nie powinien zapominać o dwóch straconych latach i wrócić mimo wszystko. Jakieś wyjaśnienia im się należą.
    Biedny Michael. Pięć lat, sierota, a teraz jakiś niedźwiedź go porywa z domu dziecka. Nie za wiele na tak małego chłopca? Pytam, bo ten watek strasznie mi się podoba ;)
    Dość przemyślany sposób na porwanie chłopca, chylę czółka. Tylko plan B taki odrobinę niedoprecyzowany. A w Alice mimo strachu był instynkt przetrwania. Choć odrobinę się zbłaźniła nieodbezpieczoną bronią, to i tak podoba mi się, że chciała wiedzieć, co się stanie z Mike'em. Czyżby miała się pojawić także później? Liczę na to, bo lubiłam ją w poprzedniej wersji.
    Jak widać, obóz powoli się rozrasta. Jestem ciekawa, jak to będzie wyglądało dalej.

    Czekam na nn ^^
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha spokojnie, na przemoc też przyjdzie czas ;D

      Dla Michaela to dopiero początek przygody, jeszcze wiele dla niego szykuję :D Na pewno ten wątek będzie tu istotny;)

      Trochę chyba namieszałam, bo ta Alice nie jest tą ALice z poprzedniej wersji. Mogłam zmienić imię;D A czy się pojawi? Chyba nie, ale kto wie co mi jeszcze do głowy przyjdzie...
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  7. Dość szybko Aly i Mangus dali się przekonać na wyprawę w nieznane, aż mnie to lekko zdziwiło. No, ale mieli inny wybór? Rozumiem ich reakcję na to nagłe pojawienie się Dana... ja bym chyba zemdlała, nie wstała i zmartwychwstała na miejscu kobiety :D Widać jednak, że przyjaźń, która ich nadal mimo wszystko łączy jest bardzo silna. Kto normalny spakowałby się, ot tak i pojechał nie wiadomo gdzie i po co, z kimś, kto od dwóch lat leży dwa metry pod ziemią? Nikt oprócz najlepszego przyjaciela i ukochanej osoby. Silna więź, naprawdę silna.
    Dan kompletuje Obóz. Sądzę jednak, że Alice również pójdzie w jego ślady, jestem ciekawa jak to się stanie. I nie wiem czy mam jakieś braki, czy gdzieś było już o tym wspomniane, ale ciekawa jestem jakie znaczenie w życiu Dana ma ten mały pięcioletni smyk z domu dziecka...? W tej chwili nie potrafię sobie przypomnieć, ale mam nadzieję, że będzie wyjaśnione. Chociaż tak, dla zaspokojenia czystej ciekawości.
    Mimo Twojego marudzenia, że smutno, dla mnie było świetnie! Czekam na kolejny rozdział, całuję mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ta więź była i jest naprawdę silna, choć teraz przez Aly i Mangusa przemawia złość. Ae to też jest jeden z wątków, na który poświęcę dużo uwagi.

      Nie masz braków, Michael pojawia się tu po raz pierwszy i wcześniej nic na jego temat nie było ;)
      Wyjaśnię jego pochodzenia na pewno, ale za jakiś czas, gdy przyjdzie na to odpowiedni moment ;)
      Dziękuję za komentarz i całuję Cię jeszcze mocniej! ;**

      Usuń
  8. Na szczęście udało mi się dopaść rozdział szybciej niż poprzedni! :)
    Tak jak sama określiłaś, ten tekst faktycznie jest smutny. Może nie dołujący itp. ale najzwyczajniej w świecie smutny. Czytając poprzednią wersję zapamiętałam najbardziej właśnie zażyłość i pozytywne relacje pomiędzy rodzeństwem i Danem. Choć wiem, że to dopiero początek to czuję się jakoś nieswojo czytając o tych wszystkich krzywdach jakie Mangus i Aly wytykają Danowi. Jednak nie twierdze, że nie mają racji, w końcu Cordona zrobił co zrobił. Dobrze opracowałaś plan włamania do Domu Dziecka, niby szybko i czysto, a jednak coś tam pod koniec nie poszło po myśli naszego bohatera - co jest dobre, bo twoim zadaniem jest utrudniać mu życie ;)
    W każdym razie - jak zawsze - z przyjemnością czytało mi się ten rozdział. Uważam, że twój styl pisania zmienił się na (wiele)lepszy, mogę porównać tylko z tym co tam jeszcze pamiętam z poprzedniej wersji :D
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, utrudniać życie będę im często, mocno i na pewno bohaterowie nie będą mieć ze mną łatwo. To mogę obiecać;D
      Bardzo się cieszę, że zauważyłaś poprawę! Ja sama widzę, że ta wersja jest o niebo lepsza od poprzedniej. Ale to dzięki Wam i Waszym komentarzom, które na mnóstwo rzeczy otwierają mi oczy ;)

      Bardzo dziękuję! ;*

      Usuń
  9. Nawet sobie nie wyobrażam jaki szok przeżyło rodzeństwo, gdy Dan którego żegnali na pogrzebie nagle stanął w ich drzwiach. Czytając o tym, zadałam sobie pytanie jak ja bym się zachowała, ale nie umiem na nie odpowiedzieć. Wcale się im nie dziwie, że zareagowali tak ostro i mogę się tylko domyślać co oni teraz muszą czuć i jaki mają mętlik w głowie. Opisałaś to wszystko po prostu wspaniale, naprawdę <3. Nie masz pojęcia jak dobrze mi się czytało <3 Potem jeszcze scena z porwaniem, która była bardzo realistyczna, a ja czułam się jakbym oglądała film bo wszystko dokładnie przelatywało mi przed oczami. Porwanie chłopczyka jest dla mnie na razie zagadką i pewnie znajdę jej rozwiązanie w kolejnych rozdziałach :)
    Nawet jeśli było smutno, to nadal czytało mi się cudownie <3
    Dziękuję Ci bardzo i życzę dużo dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tak dobrze Ci się czytało <3 Starałam się! ;)
      Porwanie Michaela jeszcze długi czas będzie zagadką, ale mam nadzieję, że rozwiązanie wynagrodzi czekanie.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  10. Witam ponownie :3 jednak jak juz się raz zacznie czytać to do ostatniego rozdziału trzeba przeczytać xd
    W każdym razie rozumiem zachowanie rodzeństwa i wcale mnie ono nie dziwi. No bo sorka, ale Dan nic nie mówi tylko rozkazuje, a skoro sytuacja zrobiła się już tak przewalona to mógłby chociaż coś powiedzieć. Naprawdę ciężko jest uwierzyć komuś kto znika nagle się pojawia i tylko karze się pakować. To i tak dobrze ze nie robili większej awantury i nie doszło do rekoczynów. Mimo iż na początku straaaaasznie nie lubiłam Allyson (w 1 wersji) na razie jesten w stanie zrozumieć jej zachowanie i wcale nie widzę w niej pustej dziewczynki, która uważa się za pępek świata, bo jednak tak wcześniej było. No i wydaje mi się ze teraz po tym co zaszło między nią a Danem i ta akcja ze śmiercią spowoduje, że w obliczu apokalipsy nie będzie tak go podrywać. W sumie to dobrze ze osoby w osadzie pojawiają się stopniowo :D
    Jednego nie mogę zrozumieć. Po co on porwał dzieciaka? Na co mu 5 letni dzieciak? Czyje to w ogóle dziecko? Może jego?! O.O nie wiem co o tym myśleć xd poczekam na następny rozdział xd
    Pozdrawiam gorąco :* do następnego :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyjaśnię na razie kim jest Michael i po co został porwany. Ale myślę, że wyjaśnienie może się spodobać;D Kiedyś nadejdzie.

      Alysson przeszła dużą przemianę od 1-szej wersji. Tam ją strasznie przekolorowałam. Czy tutaj będzie podrywać Dana? Przekonamy się. Zdradzę tylko, że niektóre cechy z poprzedniej wersji zostaną jej do teraz, ale nie będą AŻ tak rażące.
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  11. Cześć :-)
    Łał, co za szablon! Chyba naprawdę przenosimy się do dżungli. Nie wiem tylko, czy to dobrze :-/
    Alysson i Magnus zareagowali prawidłowo, moim zdaniem. Jak mogliby zachować się inaczej? Zobaczyli przecież ducha!
    Zaskoczyło mnie, że Dan zostawił rodzeństwo w środku lasu i kazał sobie radzić samym. Dał im wskazówki w obiecał, że wróci, ale ja bym mu nie wierzyła. Jak uwierzyć komuś, kto już raz umarł? Pewne elementy przypominają mi początkową fabułę serialu "Arrow" i pobyt Olivera na wyspie. Nie wiem skąd się to bierze...
    O co chodzi z tym dzieciakiem z domu dziecka? Po co Danowi ten chłopiec? Wiadomo, że nie był to przypadkowy wybór, bo Dan chciał właśnie Michaela. W takim razie musi on mieć dla niego jakieś znaczenie. Trochę trudno mi jest myśleć, że to jego dziecko, ale kto wie? Może to ma coś wspólnego z Alysson, skoro ona też była wychowanką domu dziecka. Nie wiem czy akurat tego samego, ale... Może coś w tym jest. Próbuję znaleźć jakieś usprawiedliwienie dla tego wszystkiego, ale pewnie i tak okaże się, że wszystko ma zupełnie inne dno. Ty potrafisz zaskoczyć czytelników jak nikt inny :-)

    Ja na razie nie jestem znudzona blogowaniem. Jeszcze nie, choć kiedyś to może nastąpić :-/
    I jeszcze coś. Odpowiedziałam na Twój komentarz u mnie, jeśli byłabyś zainteresowana. Może zacznę to praktykować?

    Czekam na kolejny rozdział.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem czy to dobrze, ale tak, przenosimy się. I mam nadzieję, że to będzie dobra zmiana ;)

      Nie oglądałam Arrow. Może powinnam?
      Dobrze, że starasz się jakoś powiązywać wątki i łączyć ze sobą niektóre spraw. Myślę, że właśnie o to chodzi w czytaniu - żeby się zaangażować i rozwiązywać problemy razem z bohaterami. Nie zdradzę, czy Aly i Michael będą mieć ze sobą jaki związek, ale cieszę się, że utkwiło Ci w pamięci, że oboje są z bidula.

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      A odpisywanie na komy to bardzo fajna sprawa. Przynajmniej czytelnik wie, że autor na jego komentarz zareaguje i że go przeczytał ;)

      Usuń
  12. Już jestem, już nadrobiłam :) Pozwolisz, że odniosę się tutaj do tego i do poprzedniego rozdziału.
    Jak widać w tym rozdziale Hebe i jej „marudzenie” odnieśli sukces – Dan nie zostawił swoich przyjaciół. Cóż, jasne jest to, że nie mógł oczekiwać, że przyjmą go, rzucając mu się w ramiona, oj nie. Ja na ich miejscu byłabym najpierw bardzo zdezorientowana, a potem zwyczajnie zła. W końcu pozwolił im wierzyć, że nie żyje, że ktoś na kim im bardzo zależało zniknął bezpowrotnie, a tymczasem sam gdzieś sobie żył, a oni cierpieli. Wiadomo, że to nie tak, że Dan zrobił tak, bo chciał, a dlatego że musiał, jednak tutaj motywy nie są istotne, przynajmniej na początku. Z czasem, być może to się zatrze, ale na początku liczy się sam fakt, że miało go nie być na zawsze, a tu nagle jednak się pojawił.
    Ha, widzę, że powoli, powoli formować się będzie obóz :) Super, że będziemy mogli śledzić ten proces, że wcale nie wrzuciłaś nas od razu „na gotowe”.
    Ciekawa jestem bardzo tego porwania. O co chodziło z tym Michaelem? Jakie on może mieć znaczenie dla sprawy, to w sumie tylko mały chłopiec z domu dziecka…. Chyba, że jego postać jakoś wiąże się z Danem i jego przeszłością? :O Dziwne to :P Ale jeszcze dziwniejsze jest to, że zabito prezydenta. Wow, to naprawdę poważna sprawa i widać, że cała ta szajka poczyna sobie coraz śmielej, a więc rzeczywiście zbliża się wooojnaaa! (nie, żeby mnie to cieszyło, bo wojna to żadna fajna sprawa, no ale tutaj tak czy siak musiałoby do tego dojść, więc niech już będzie że odrobinkę się tym ekscytuję, dlatego, że to oznacza zupełnie nowe okoliczności i generalnie zmianę wszystkiego…). Uwielbiam to, jak dawkujesz te informacje. Niby nie dajesz ich za wiele, ale jednocześnie tyle, że się nie gubię i że jestem niebywale zaciekawiona. Czapki z głów :)
    Okej, to chyba mniej więcej to, co mi w głowie siedziało… pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że pozwolę ;D
      Michael na pewno będzie miał jakieś znaczenie dla Dana, inaczej nie ryzykowałby tak bardzo. Ale nie wyjaśnię zbyt szybko jakie;D Jak sama zauważyłaś, staram się powoli dawkować emocje, więc i informacje będą napływały dość powoli. Mam nadzieję, że to pozwoli ciągle trzymać czytelnika w niepewności i ciekawości ;)

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  13. Podobało bardzo bardzo ,nie potrafię sobie tego wyobrazić z pewnością Alysson i Mangus przeżyli szok gdy po dwóch latach zjawił się Dan ale przyznam że dość szybko na nowo mu zaufali i on nawet nie był zdziwiony że zabili prezydenta , tylko zastanawiam się kim jest ten chłopczyk z domu dziecka Michael podoba mi się że dawkujesz informacje pomału
    Czekam na next
    Pozdrawiam i życzę weny Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało i dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  14. Cześć! Przeczytane, przemyślane i mam ochotę na więcej. Nie mam zielonego pojęcia kim jest ten chłopiec... czyżby mi coś umknęło z poprzednich rozdziałów? :C Mam nadzieję, że to całkiem nowy bohater.
    Bardzo szkoda jest mi Allysson. Mogę sobie wyobrazić, co czuje. Złamane serce potraktowane elektrowstrząsem.
    Zatem nie mogę życzyć Ci nic innego, jak weny! :)
    Pozdrawiam, Bunko :D

    Ps. Też mam wrażenie, że coraz mniej osób bloguje regularnie.
    Ps.2 W wolnej chwili zapraszam do siebie. Napisałam nowe jednopartowe opowiadanie, może przypadnie Ci do gustu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic Ci nie umknęło, Mike to nowa postać ;)
      Bardzo się cieszę, że masz ochotę na więcej i dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  15. Hej :)
    Po pierwsze, nie dziwię się, że przyjaciele Dana tak zareagowali. W ich sytuacji też pewnie nie rzuciłabym się Danowi na szyję. Ok, ich przyjaciel jednak żyje, ale w pierwszej kolejności okłamał ich i zmusił do długiej i bolesnej żałoby. A Aly musi być z tym szczególnie ciężko. A fakt, że spotkali się w takich okolicznościach na pewno jej nie pomaga. Ja wiem, że Dan miał ważne powody, żeby się "zabić" (swoją drogą, ciekawi mnie jak to wszystko załatwił xD) i teraz tak naprawdę ratuje im życie, więc jak dla mnie nie ma problemu :P
    No dobra, ale myślę, że znacznie ciekawszą częścią było porwanie Micheala. Choć chłopakowi to też pewnie wyjdzie na dobre, ale zastanawiam się: dlaczego? Dlaczego akurat on? Co on może mieć wspólnego z tą sprawą? Może to kwestia jego rodziców...
    Do napisania :D

    PS Trafiłam jeszcze na to "Poczuł się jak śmieć i chodź wiedział" - czy nie powinno być "choć"? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez powodu na pewno się nie zabił, ale cieszę się, że rozumiesz zachowanie Mangusa i Alysson. Myślę, że chyba nikt by się Danowi na szyję nie rzucił;D

      A co do tego błędu, oczywiście masz rację. Nie zauważyłam tego;D

      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
  16. Wcale nie dziwi mnie reakcja Welsów. Oni już opłakali Dana. Pożegnali się z nim, zamknęli ten rozdział swojego życia, w którym on miał swoją rolę. I kiedy on teraz stoi przed nimi, żywy, nieco zapuszczony, odrobinę zmieniony, ale zdecydowanie prawdziwy, w ich głowach musi być niezły chaos. Ponowne spotkanie na pewno nie mogło być przyjemne. Ale dla obu stron. Dan też nie wyglądał, jakby przepełniała go niezmierzona radość. Na pewno nie czuje się dobrze, wiedząc, że sprawił tyle bólu swoim przyjaciołom. Ale jakie miał wyjście? Kiedy już poznają prawdę, być może będą się cieszyć, że Dan porzucił bezpieczne ukrywanie się, by oni mogli przeżyć. Do tego pewnie jeszcze długo droga. Aly chyba nie wybaczy Danowi tak szybko. Tym bardziej, że ponownie ją zostawił. W środku lasu, z jakimiś niejasnymi instrukcjami, których w ogóle nie rozumieją i nie wiedzą, po co to wszystko. Tak, proces wybaczania może być dość długi.
    Ale to drobnostka. Nawet jeśli zaczną nienawidzić Dana za to, że tak nagle ponownie się pojawił i zburzył cały ich spokój, to późniejsze wydarzenia na pewno zmuszą ich, by jednak postarali się tę całą sytuację zrozumieć.
    Nie miałam pojęcia, o co może chodzić z tą wizytą w Domu Dziecka i szczerze mówiąc, nadal nie wiem. Skoro Dan zabrał chłopca ze sobą, to musi być on w jakiś sposób ważny dla sprawy albo dla samego Dana. Więc kim on jest? Mały Michael pewnie nieźle się boi. Ja bym była przerażona, jeśli przyszedłby po mnie taki ‘niedźwiedź’. ;D Ale wierzę, że Dan nie zrobi małemu żadnej krzywdy. Choćby nie wiem jak długo był na wojnie, choćby spędził w samotności wiele lat, nadal wierzyłabym, że nie zrobi mu krzywdy. Nie byłby w stanie. ;)
    W porównaniu z poprzednimi, ten rozdział jest o wiele krótszy, ale nie przeszkadza mi to. Nawet lepiej, jeśli jest taka różnorodność. ;) No i świetny szablon!
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że pisząc o Danie 'nieco zapuszczony' powiedziałaś mu właśnie ogromny komplement;D
      Rzeczywiście ten proces wybaczania może nie być krótki. Tym bardziej że Aly chyba nie wygląda na osobę, która szybko zapomina. Ale mogę zdradzić, że szykuję tutaj duże rewolucje;D
      Nawet nie wiesz jak mnie cieszy, że tak ufasz w dobroć i dobre zamiary Dana <3 Oby tylko nie zawiódł! :D

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  17. Hej, ja jeszcze nie z tym właściwym komentarzem, ale informuję, że żyję :D. Po prostu narobiłam sobie dużo "zaległości" w czytaniu i staram się to nadrobić. A że zrobiło mi się wstyd, że u kogoś ominęłam aż 16 rozdziałów(no wcześniej zanim zaczęłam czytać, to nie doszłam do końca, więc się namnożyło), to właśnie temu poświęcam moje chęci do czytania, jak mnie nadejdą :D. Jednak niebawem pewnie pojawię się u Ciebie.
    Co do regularności blogowania, no to jednak kiedyś byłam w tym lepsza :D. Jednak w lato zawsze mi jest jakoś gorąco, jak siedzę przy kompie, bo z boku mam okno i na mnie grzeje, że nic mi się nie chce... a już na pewno nie pisać. Poza tym jest ładna pogoda. No ale ja to wszystko ogarnę!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nigdzie nie uciekam, więc wpadnij jak będziesz mieć chęć i czas;)

      Też mi się nie zawsze chce pisać w taką pogodę, ale w porównaniu do innych to i tak jestem w miarę 'regularna';D

      Usuń
  18. Melduję się!
    Strasznie przepraszam, że ostatnio mnie u ciebie tyle czasu nie było, że nie komentowałam, ale... kurczę, ciężko mi się jakoś wytłumaczyć. Skleroza? Praca plus załatwianie papierów na studia? Chyba tak. Ty u mnie jesteś na bieżąco, a ja oczywiście zawaliłam. Wybacz.
    Widzę, że pojawiają się nowi bohaterowie, czyli kolejny plus do wzbudzania ciekawości u czytelnika :) Strasznie mi szkoda Allyson. Nie wiem, czy kiedykolwiek chciałabym być na jej miejscu. Intryguje mnie też wątek tego porwania. O co chodzi z Michaelem?
    Czekam na kolejne, weny!
    Buziaki :**
    PS. Co do regularności, cóż, wakacje chyba też robią swoje, jakoś ciężko jest się zabrać za pisanie, człowiek się rozleniwia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko;)
      Bohaterów będzie teraz coraz więcej.
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  19. Sorki, że nie napisałam tego komentarza wcześniej, ale musiałam czytać rozdział na dwa razy (to chyba zrozumiałe, bo w końcu są wakacje i nie ma aż tyle czasu na siedzenie w internetach, a twoje notki są dość porządne pod względem długości XD). Na początku znalazłam jeden mały błąd w tym fragmencie: "Poczuł się jak śmieć i CHODŹ wiedział, jak wiele bólu sprawi swoim odejściem, dopiero teraz dostrzegł, że miłość Alysson nie była tylko głupio rzuconym słowem." - powinno tam być "choć".
    Nie wiem czy już o tym wspominałam, ale masz genialny styl pisania i przyjemnie się to czyta. Spokój Dana mnie rozbroił. Przychodzi do starych przyjaciół, którzy byli pewni, że on nie żyje, są w szoku i żądają wyjaśnień, a on zachowuje się całkowicie tak, jakby nic nigdy się nie wydarzyło. Mistrz! XD
    Poza tym bardzo zaciekawił mnie mały Michael. Do czego on jest Danowi potrzebny? Kim on właściwie jest? Chyba będę musiała poszperać w poprzednich rozdziałach i poszukać jakichś powiązanych wątków. Tylko czekać na kolejną notkę, bo ciekawość nie da mi spokoju. Jeszcze bardzo spodobało mi się włamanie Dana. Kocham akcję i liczę na więcej takich momentów.
    *ten komentarz w początkowej, dłuższej wersji przypadkowo mi się usunął, znaj mój ból, idę napisać o tym uczucia XD*

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione! ;)
      Hah Dan chyba jeszcze nie raz zaskoczy, tylko nie wiem czy zawsze pozytywnie;D Na akcję w tym opowiadaniu z pewnością możesz liczyć, bo planuję jej naprawdę dużo ;)
      Natomiast jeśli chodzi o Michaela, to w poprzednich rozdziałach na pewno nie znajdziesz wzmianki na jego temat. Ale kiedyś się dowiemy po co jest potrzebny Danowi;D
      Bardzo się ciesze, że podoba Ci się mój styl i dziękuję za komentarz;*

      Usuń
  20. W końcu znalazłam chwilę czasu!
    Rozdział był ciekawy i akcjowy (w sensie była fajna akcja XD)
    Zastanawiam się po co mu był ten chłopiec i co Dan wie na temat zabójstwa prezydenta. Aly jak i Mangus musieli dostać niezłego szoku, gdy ujrzeli Dana w progu domu. Ja bym się na miejscu Aly zastanawiała czy nie zostałam obdarzona darem medium XD
    Widzę też, że zapowiada się na coś dużego. Wojna się szykuję i to jak widać na skalę krajową!!! A może światową...
    Jestem niezmiernie zaintrygowana rozwojem zdarzeń i relacji między postaciami.
    I wgl ogólnie nie wiem co mam jeszcze napisać. Wszystko jest wspaniałe, opisy i dialogi, cała fabuła. Podziwiam Cię za napisanie czegoś tak cudnego ( i mówię to ja, która nie czyta kryminałów, chyba że z wątkiem paranormal). Fabuła wydaję się być bardzo złożona jak i rozbudowana. Jest mnóstwo tajemnic (odnoszę się teraz do części pierwszej, którą jeszcze nadrabiam ;P i obecnej). Twoja powieść jest naprawdę genialna i widać, że bardzo przemyślana. Ambitna. Także podziwiam i zazdroszczę ;P

    Co prawda jeszcze nadrabiam część pierwszą (jestem jakoś w połowie, albo 1/3... ) ale czytam też teraz drugą, aby potem nie robić sobie znów zaległości. Ale jakoś sobie ogarniam wątki i je łączę :P
    I dzięki za komentarze u mnie c: chciałam tylko poinformować, że wszelkie rozdziały publikuję na anielskie-dusze.blogspot.com i tam są oficjalne wersje wszystkich rozdziałów (nie wnoszą nic do fabuły, jedynie są porządniej opisane (; )
    Czekam na następny (choć z zapewne przeczytam go tydzień później bo jestem w rozjazdach między rodziną XD) mam nadzieję, że szybko się pojawi ;3
    Pozdrawiam serdecznie i weny!!!

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że masz takie dobre zdanie na temat tych moich wypocin;D Staram się, żeby to było rozbudowane i złożone, bo wtedy jest ciekawiej. Schodzi mi na tym mnóstwo czasu, ale jak coś robić, to na sto procent;D
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  21. Przepraszam, że tak późno komentuje, ale nie mam ostatnio stałego dostępu do Internetu i dopiero teraz trochę go dorwalam ;d Bardzo mi się podoba ta druga część, jest całkiem inna, bardziej tajemnicza i w pewnym sensie dzika :D Szkoda, że nie ma na razie Catii, bo bez niej jakoś tak dziwnie się czyta, jakby to było całkiem inne opowiadanie, ale i tak mi się podoba i niecierpliwie będę czekać na jej powrót :)
    Bardzo współczuję Alysson, choć wcześniej za nią nie przepadalam, ale powrót Dana musiał nią nieźle wstrząsnąć. Sama nie wiem jak bym się na jej miejscu zachowała. Co do Dana zaś, to wydaje się bardzo ciekawą postacią, choć nie wszystkie jego zachowania jestem w stanie zrozumieć. Po co mu ten chłopiec? Mega spodobała mi się ta akcja w domu dziecka. Jestem ciekawa co z tym Michaelem wyniknie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie dzieje ;)
      Catherina wróci, ale w swoim czasie. Na razie musimy trochę poznać Dana;D
      Bardzo dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  22. Kochana, wiedz, że przeczytałam i ciągle tutaj jestem i będę. Pomimo spóźnienia z komentarzem.
    Niestety, tylko tyle mogę napisać, bo nie mam zupełnie głowy do komentowania, a zależało mi byś wiedziała, że cały czas tutaj jestem.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, że przeczytałaś i dałaś o tym znać. To mi wystarczy ;*

      Usuń
  23. Przeczytałam ! Wybacz, że nie skomentowałam, kolejny skomentuję <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Jestem, Ruda :*
    rozdział przeczytałam prawie od razu po publikacji, ale nie miałam możliwosci skomentowania wcześniej, robię więc to teraz:)
    Zanim zapomnę: co się dzieje z naszą Cathią?! chyba umrę z niecierpliwości :D
    co do rozdziału... ogólnie mi się podobąło. nie dziwię się rodzenstwu, że zareagowało b, emocjonalnie. do Marcusa pasowały krzyki, ale trochę się zdziwiłam, że Allison do tego aż tak nie dołązyła, ale może była zbyt zszokowana.
    Zdziwiło mnie jednak, że Danowi tak szybko dało się ich przekonać, żeby z nim pojechali, mimo że nic właściwie im nie wytłumaczył. ani o sfingowanej śmierci, ani o niebezpieczeństwie. gdyby Dan chociaż powiedziął specjalni, że a śmierć prezydenta to coś okropnego i że tym bardziej muszą uciekać, trochę bardziej by mnie to przekonało. Wg mnie poszło mu za łatwo. A już szczególnie wtedy, kiedy rodzenstwo pozwoliło zostawić mu się przy lesie. Oczekiwałam, że Allyson będzie się bardziej bulwersować.
    Do drugiej cżęsci za to nie mam żadnych zastrzeżeń merytorycznych. bardzo podoba mi się, jak różnie pokazujesz Cordonnę w zaleznosci od sceny, od tego, w jaki sposob musi się zachować. Jakbym nie czytała wcześniejszych fragmentów, odnosiłabym wrażenie, że to jakiś straszny człowiek uprowadzający małe dzieci. A teraz czuję, że on uratował w ten sposob tego chłopca (nie było w poprzedniej wersji i ciekawi mnie, kto to. może jest to syn tego przyjaciela z prologu, zdaje się, że Tony'ego? to by trochę tłumaczyło...). Świetnie również przedstawiłaś szybkość tej akcji, napięcie. Z pewnościa dobrze czujesz się w tego typu scenach, czego Ci zazdroszczę, bo ja mam tendencję do spowalniania tego typu fragmentów.
    kiedy czytałam, zauważyłam parę błędów interpunkcyjnych, pamiętam, że trzy razy zabrakło przecinków prze "jak" w dość długiej wypowiedzi Marcusa. Pamiętam także "wierze" zamiast "wierzę".
    Bardzo się cieszę,że znów skupiasz się na pisaniu kolejnych rozdziałów, to znaczy, że nie będzie na razie dłuższych przerw, prawda?
    Zapraszam na niezaleznosc-hp.blogspot.com na świeżo dodaną nowość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że mogło się wydawać, że Danowi poszło za łatwo, ale to wszystko ma jakieś wytłumaczenie i mam nadzieję, że będzie satysfakcjonujące;)
      Dwie rzeczy muszę wyjaśnić: raz - nie Marcus tylko Mangus, ale nic się nie dzieje;D i dwa - broń Boże żaden Tony! Tony to postać negatywna, morderca, który wyszedł na wolność. Przyjaciel Dana miał na imię Luke. A Tony to szwagier Luke'a. Ale było o nich tak mało (i tak dawno), że to może się mylić ;)

      W sumie to nie wiem, czy dobrze się czuję w tego typu scenach... Na pewno je lubię i jakoś łatwo mi idzie pisanie ich. Ale zawsze się martwie, czy czytelnik odczuwa takie same emocje, co ja, czy tylko mnie się wydaje, że ten fragment jest fajny;D
      Staram się, jak mogę, żeby te przerwy między rozdziałami były jak najmniejsze, ale wszystko staje przeciwko mnie. Praca, obowiązki, wyjścia ze znajomymi, wyjazdy itp... odciąga mnie to od pisania, a efekty widać. Ale pracuję nas tym! ;)

      Ogromnie dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  25. Kobieto! Za każdym razem nie mogę się nadziwić jak ty świetnie piszesz, gadaj! Kiedy książka? ;)
    Ah, po prostu brak mi słów...
    Szczerze mówiąc zdziwiłam się taką postawą Aly. Myślałam, że będzie wariować jak Mangus, a ona się zachowała tak dojrzale, z pewnym opanowaniem. Muszę przyznać, że podoba mi się to. Natomiast co mi się nie podoba to zachowanie Dana. Mógł im coś w drodze wytłumaczyć do cholery! Ale nie! Będę sobie panem zagadką i będę was doprowadzał do granic waszej cierpliwości, bo... Bo tak! Ah... Musiałam to z siebie wyrzucić ;p
    Co do sceny z porwaniem Michaela... Ta mi się jeszcze bardziej podobała :D
    Taka... nie wiem jak to opisać, ale zdecydowanie WOW. Ta tajemniczość- dlaczego on go porwał? Dlaczego akurat tego dzieciaka? Po co specjalnie się dla niego wracał i ryzykował, kiedy mógł zostać z M&A? Może to dzieciak tego Luka z prologu? Albo Marca? Chociaż bardziej wydaje mi się prawdopodobny Luke. Ale wymyśliłam! Podczas pisania tych komentarzy takie rzeczy mi przychodzą do głowy, co nigdy bym do nich nie doszła podczas czytania.
    Anyway, kawał dobrej roboty, Rudzielcu ;)
    Jednak wychwyciłam dwa błędy:
    (przed) maską Wranglera - powinno tam chyba być przed
    Załapała chłopaka za dłoń - złapała

    Kieeeedy następny rozdział?^^

    Pozdrawiam, kocham, wielbię i zapraszam do mnie,
    Lenena z hsdsintvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj do książki to nie prędko:D Najpierw muszę dotrwać z pisaniem do końca, a do tego jeszcze dłuuuuga droga...
      Nie wiem czy zachowanie Alysson to kwestia opanowania i dojrzałości. Chyba bardziej szoku i kwestii, które wyjdą na wierzch później.
      Dan jeszcze nie raz Cię zezłości. Jestem tego pewna! :D
      Mega podoba mi się jak kombinujesz odnośnie tożsamości Micheala. Ale na razie z pewnością tego nie zdradzę ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz i wyłapanie błędów ;*

      Usuń
  26. Odpowiadam na twój komentarz tutaj, bo znowu nie chce mi się już przechodzić o dwie części wstecz: Wiem, że takie pogrubienie może pomóc, bo ja bardzo mocno idealizowałam Szymona i dopiero, gdy moja koleżanka przeczytała i pogrubiła, to do mnie dotarło w jakich drobiazgach tkwi błąd. Zastanawiałam się też z czego wynika takie idealizowanie. Wydaję mi się, że z tego, że gdy bohater jest nam bardzo mocno bliski, bo jest podobny do nas lub kogoś nam bliskiego, to samo tak wychodzi.
    Dan pojawiający się po latach, w chwili, gdy jakiś czas wcześniej Alison wspominała, że gdyby to u niej pojawił się... w rozmowie z Colinem wspominała. Bardzo mi się spodobało to wcześniejsze nawiązanie do tej późniejszej sytuacji.
    Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić Dana w roli porywacza bez powodu, ale powód musiał być skoro uwziął się konkretnie na to jedno dziecko.
    Ciężko mi było też sobie wyobrazić, że ona widziała zarys broni, chłopiec wiedział, w którą stronę iść i o nic się nie potknął, ale Dana nikt nie widział, choć dotykał bronią pleców opiekunki, a przecież on jest znacznie wyższy i szerszy od niej, chyba.
    Wydaje mi się, że Alice pobiegnie za chłopcem lub jeszcze jakoś ich drogi się skrzyżują.
    "ZALEWIE kilka tygodni temu"
    Pozdrawiam serdecznie i do następnego, a co tyczy się wakacji i blogowania. Chyba nie tylko osoby, które same blogują czytają. Osobiście sama mam trudności, by trafić na tematykę, która by mnie zaciekawiła, tak więc spiesz się, bo zostały mi dwa blogi do nadrobienia i obawiam się, że mogę nie znaleźć kolejnych ciekawych, a jak znajdę, to będzie ich niewiele i się będę nudziła w oczekiwaniu na kolejne rozdziały.
    PS. Jakieś 8-12 godzin zajęło mi przeczytanie twojego bloga od deski do tej aktualnej deski, więc chyba wyszłam z wprawy jeśli chodzi o czytanie. Kartki wertuje mi się znacznie szybciej niż to co jest na stronie internetowej. Też tak masz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie problem polega na tym, że skoro Cat jest główną postacią, to chce ją dobrze pokazać. Mnie się wydaje, że po prostu opisuję jej charakter, a czytelnik odbiera to tak, jakbym ją idealizowała i tłumaczyła jej zachowanie. I pojawia się konflikt.

      Skoro Dan mignął jej przed oczami bronią, będąc sam na sam w pokoju, to mogła zobaczyć zarys broni. Czemu nie? Było ciemno, ale jakieś światło mogło się odbijać przez szyby itp. Mogła to zobaczyć.
      Michael umie chodzić, szedł po prostej podłodze, prosto przed siebie, czemu miałabym pisać, że się potknął? Owszem, mógł, ale tego nie zrobił.
      Dana nikt nie widział, bo nikogo nie było na korytarzu. Jak zaświeciło się światło, to schodzili już do piwnic. Kto miał ich zobaczyć? To że jest szerszy od niej, nie ma tu znaczenia.

      Przeczytałaś ok. 150 str, więc nie wiem czy 8-12 godzin to mało:D Trochę tego jednak jest. Jak dla mnie to świetne tempo. Tym bardziej, że książki rzeczywiście czyta się szybciej. No i łatwiej i przyjemniej. Przynajmniej mi.

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  27. Nie dziwię się, że rodzeństwo nie poznało Dana. Wszak dawno już go pochowali i pewnie długo nosili żałobę, a on pojawia się na progu ich domu, jak gdyby nigdy nic. Dlatego też ich reakcja wcale mnie nie dziwi. Te wytłumaczenia mężczyzny, a właściwie ich brak... tak, to też może być denerwujące. Wściekłość Mangusa jest jak najbardziej zrozumiała. Dan nie zachował się w porządku, ale skoro nie miał wyjścia? Nie mnie go osądzać. Zaskoczyło mnie jednak, że ci mimo wszystko zgodzili się z nim iść. Niby nie mieli większego wyboru, bo Dan pewnie potrafi być przekonujący, ale ja na ich miejscu chyba bym długo, długo nie uwierzyła, gdyby ktoś powiedział mi, że niebawem wybuchnie wojna i mamy się schować w lesie, żeby przeżyć. Nie no może bym uwierzyła. Z czasem.
    Nie wiem, czy to dobry pomysł zostawiać ich tak samych w lesie. Czy napewno trafią do wyznaczonego punktu? Dan wymaga od nich wiele, ale w sumie jeżeli mu nie zaufają to ich życie może znaleźć się w niebezpieczeństwie.
    Akcja z porwaniem dzieciaka bardzo ryzykowna, ale na szczęście zakończona sukcesem.
    Widać, że obóz powoli zaczyna się zapełniać. Ciekawi mnie, kto zjawi się jako kolejny i w jakich okolicznościach do tego dojdzie.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, zachowanie (a raczej ta ufność) Mangusa i Aly wzbudza wiele kontrowersji, ale myślę, że za jakiś czas przestanie;)
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  28. dziwi mnie, że tak szybko zgodzili się z nim jechać. Ja bym chyba uznał takiego "zmarłego przyjaciela" za idiotę, postukał się w czoło i siedział na dupie we własnym domu.
    Dziwi mnie też, że nie dostał w pysk, ale może się wariata bali.
    I tu stawiam pytanie - dlaczego akurat ten chłopiec?
    Podobały mi się rozważania opiekunki, jej kłótnia wewnętrzna i wybór "cudze dziecko czy powrót do własnych?". To niemal tak samo patowa sytuacja jak ta z Jamesem i wydaniem C&C Dragonom.
    Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg. Ode mnie krótkie info - przenoszę Otchłań na wattpada, jednocześnie poprawiając niektóre literówki (te co zauważę). Fabuła się nie zmienia i myślę, że koło soboty pojawi się kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy od razu wali po pyskach. Kwestia osobowości, charakteru. Poza tym oni jeszcze pokażą pazury i złość;)
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  29. Nono, Dan wracający z martwych, ja na miejscu Mangusa i Alysson byłabym w głębokim szoku. Także bałabym się z nim wyruszyć gdziekolwiek, ale jednak... uczucia przysłaniają osąd, a taki nagły powrót na pewno mocno zadziałał na tą dwójkę.
    Ciekawe dlaczego porwał tego chłopczyka.
    Pozdrawiam
    Dellirah
    http://short-stories-dellirah.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. Wpadł do nich, wyciągnął z domu i pojechali, ale przecież dla nich nie żył, więc...? A może mimo wszystko ich przyjaźń nadal trwała i mimo wszystko ufali mu bezgranicznie i dlatego pojechali bez większej ilości pytań, które zapewne wkrótce zaczną padać, jak i odpowiedzi na nie. A poza tym to tekst z wieńcami piękny, nie dało się nie uśmiechnąć.
    I jedno wielkie pytanie – dlaczego Dom Dziecka i dlaczego chłopiec? O co chodzi?
    O rany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mieć pewność, że pytania zaczną niebawem padać. W końcu czytelnik ma prawo w końcu coś zrozumieć! :D
      Bardzo dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  31. W moim przypadku nieregularne blogowanie to zdecydowanie sprawka wakacji i rozleniwienia, które mnie dopadło. Odbijam sobie cały rok spędzony nad książkami do matur. Ale nawet jak będę miała spore poślizgi w komentowaniu, na pewno będę się tu pojawiać. Zresztą postaram się teraz zmotywować do większej systematyczności, chociaż może być z tym różnie.

    Jak dla mnie Alysson z Mangusem i tak zareagowali dosyć spokojnie. Gdybym na ich miejscu zobaczyła bliską osobę, na której pogrzebie byłam obecna, chyba bym zemdlała albo przynajmniej zaczęła panikować. Niecodziennie ludzie wracają z martwych. Wątpię też, żebym na ich miejscu tak po prostu wyszła z domu, raczej uparłabym się, że nigdzie nie idę, póki nie dostanę jakichś wyjaśnień. Z drugiej strony Dan powiedział im o nadciągającej wojnie, więc chęć ratowania życia musiała okazać się silniejsza od złości i ciekawości. Ostatecznie prawdy o pozorowaniu śmierci przez Dana mogą dowiedzieć się później, kiedy będzie czas spokojnie porozmawiać.

    Zastanawiam się, po co Dan porwał to dziecko. Co z całą sprawą ma wspólnego kilkuletni chłopiec? Pewnie chciał go ratować, tak samo jak ratował A i M, ale nie mam pojęcia, co Dan i to dziecko mogą mieć ze sobą wspólnego. Bo raczej nie ryzykowałby tyle, żeby zabrać kompletnie obcą mu osobę.
    Btw. pierwsze, co nasunęło mi się po przeczytaniu Michael Marano, to Michel Moran. Nawet na początku źle przeczytałam jego imię i nazwisko ;p

    Pozdrawiam
    j-majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no taaak w wakacje nikomu się nic nie chce. Cieszę się, że u mnie jest na odwrót :D Może dlatego, że dla mnie to zwykły czas, bo pojęcia 'wakacje' już nie znam :<

      Tak, reakcja była dość lagodna, ale to też ma związek z charakterami Mangusa i Aly i uczuciami, które do niego żywią. Pytania na pewno jeszcze padną, a na złość przyjdzie jeszcze czas;)

      Nie wiedziałam nawet, że jest ktoś taki jak Michael Moran xD Zacofana ja. Chociaż po wpisaniu w google, z twarzy znam ;D

      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
  32. Powiem Ci, że tak czytając o tej wojnie, przypominając sobie scenę publicznego morderstwa prezydenta, osiedle Silent Hill, czuję autentyczny strach. Może to trochę wina tych zamachów we Francji, tfu tfu. Naprawdę nie lubię o tym myśleć, cieszy mnie więc zapowiedź jakichś bardziej pozytywnych scen.
    Okej, co do rozdziału. Mnie trochę zdziwiła ta spokojna reakcja rodzeństwa. Wiem, że Lys zemdlała, a Mangus kopał auto, ale mimo wszystko. Spodziewałam się gradu pytań, jakiegos większego oporu przed zabraniem ich w nieznane. Cała podróż przebiegła bez żadnego sensownego pytania o przeszłość. No ale może to wina szoku. W sumie to logiczne, że gdy spotyka się osobę, którą uważało się za zmarłą, może człowieka zatkać na jakiś czas. Ciekawa jestem czy Dan im wytłumaczy gdzie i dlaczego podziewał się przez te dwa lata.
    Co do porwania (choć to pewnie złe słowo, bo nie podejrzewam Dana o żadne złe zamiary) tego dziecka, to szczerze nie mam pojęcia kim on może być. Syn Hebe? Syn kogoś ważnego dla Dana? Dziwna sprawa, ale pewnie niedługo nam wszystko wyjaśnisz!
    Nie mogę nie zapytać o Catię. Co z nią się dzieje? Przecież przeżyła strzelaninę. Wiem, że może ona nie jest główną bohaterką, no ale była tutaj do tej pory. Jakoś dziwnie bez niej, choć bez Colina jeszcze gorzej... Myślałam, że jej wątek będzie kontynuowany.
    A na koniec przepraszam za takie opóźnienie w komentowaniu. Wiem, że muszę przepraszać pod co drugim rozdziałem, mam nadzieję, że mnie za to nie nie lubisz ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsze jest to, że wymyślając WiZ miałam zaplanowane te różne zamachy, zabójstwa itp, potem przelałam to na bloggera do następnych rozdziałów i też jestem autentycznie przerażona, bo to, co ja sobie wymyśliłam kilka miesięcy temu, teraz dzieje się naprawdę. To jest dopiero masakra!

      Tak, wiem, że trochę łagodnie to opisałam, ale na złość jeszcze przyjdzie czas ;) Mam nadzieję, że wtedy będzie to dla czytelnika satysfakcjonujące.

      Catherina jest główną postacią. Ona i Dan. Nie będzie tu ważniejszej damskiej postaci od Catii, dlatego już niebawem dowiemy się, co u niej. Chociaż 'niebawem' nie znaczy u mnie 'zaraz :D

      Bardzo dziękuję za komentarz! *
      I w żadnym wypadku nie mam zamiaru Cię znielubiać ;D

      Usuń
  33. Boję się, co wymyślisz następnym razem. Naprawdę, chyba przy żadnym opowiadaniu w blogosferze nie odczuwałam takich emocji; czy dopingowała bohaterów, czy wyzywała za głupotę.
    Rodzeństwo i ich relacja jest dziwna, zupełnie jakby All była taką gosposią, a Mangus starym robolem z piwkiem w dłoni. Tak mi się kojarzą! :-D Mangusa nie lubię, może przez to, że jeszcze mało jest przedstawiony.
    Hm, ja tam myślę, że reakcja rodzeństwa jest taka, jaka powinna być. Zareagowali mocno, tylko wydaje mi się, że niezbyt dosadnie to przedstawiłaś.
    I do czego potrzebne jest dziecko Danowi?
    Czy mi się wydaje, czy rozdziały są krótsze?
    Czekam na następne! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, ogromnie się cieszę, że odczuwasz takie emocje! I mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej <3
      Może zmieni się jeszcze Twoje zdanie co do Mangusa, a jak nie to trudno W końcu nie wszystkie postacie można i trzeba lubić;D
      Wiem, że nie przedstawiłam ich emocji bardzo wyraźnie, ale oni jeszcze nie raz pokażą, że ta sytuacja ich męczy, więc może wtedy czytelnik poczuje satysfakcję;D

      Nie wydaje mi się, żeby rozdziały były krótsze... Zazwyczaj mają tak mniej więcej 3000znaków, ale np. 8-my miał chyba z 6000, więc może dlatego wydaje się, że aktualne są krótsze;D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  34. Gdyby przede mną stanął taki Dan, który byłby mi kiedyś bliski, a potem umarł, ale mimo tego nigdy nie łączyłby nas taki związek coś typu małżeńskiego, to o ile nie dostałabym zawału i nie połamała sobie palców, których użyłabym do obicia i zadrapania jego facjaty, to gdy już bym go wysłuchała i usłyszała stek tych bredni, które opowiadał, bo tak, ja uznałabym je za brednie, to zabiłabym go zwyczajnie śmiechem. Wyśmiałabym kolesia w twarz, pokazała drzwi i kazała wyjść, a jeśliby nie poskutkowało, to wezwałabym policje. Dziwi mnie, że rodzeństwo mu zaufało.
    Porwanie chłopca. Ja skądś kojarzę nazwisko tego dziecka, jakbym już gdzieś na nie trafiła, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć czy to było na twoim blogu, czy nie. Wydaje mi się że tak i że ten dzieciak jest ważny. Nieważnego, pierwszego z brzegu, to by pewnie nie porywał, bo i po co by mu był taki?
    Jak pewnie pamiętasz, najbardziej nie mogłam się doczekać części obozowej, więc liczę na to, że będzie się wolno rozkręcała, a przez to długo trwała i przy tym też nie przynudzała - ale mam wymagania, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym go śmiechem zabić raczej nie potrafiła xD
      Ale może to kwestia charakteru. To, jak zachowa się w tej sytuacji Alysson też wiele pokaże o jej osobowości.
      Nie użyłam wcześniej w tym opowiadaniu nazwiska Marano, więc musi Ci się kojarzyć z czymś innym;)

      Część obozowa na pewno będzie się wolno rozkręcała, a czy będzie przynudzać... to się okaże;)
      Dziękuję za komentarz ;))

      Usuń
    2. Z serialem mi się kojarzyło. Nie mogłam przez to spać i w końcu sobie przypomniałam.

      Usuń
  35. Przeczytałam! Skomentuję pewnie jutro, bo dzisiaj ogarnął mnie leń i jakoś mi się nie chce <3 Wybacz mi <3 P.S. Wysłałam Ci maila z małym zapytaniem: )

    OdpowiedzUsuń
  36. Zdziwienie, zdziwienie i jeszcze raz zdziwienie! Aly i Mangus dali się przekonać, aby z nim pojechać, ale Dan mimo to tylko ich pokierował? Powinien był jechać z nimi i wszystko wyjaśnić. On widać nie ma zamiaru się tłumaczyć! Obiecał, że wróci, a tak naprawdę nie był tego pewien?! Cardona grabisz sobie.. xD Najbardziej szkoda mi Alysson, Mangusa też, ale ona go nadal kocha. Dan zachował się podle, jednak nie miał też innego wyjścia. Czekam tylko na jego wyjaśnienia, o ile zechce się spowiadać rodzeństwu. Na samym początku myślałam, że pojechał, aby nie wiem np. zniszczyć budynek "dragonów" czy zabić ich szefa, ale to by było zbyt trudne, a opowieść za szybko by się skończyła (jeśli by go zabił) lub tragicznie dla Dana. Dlaczego akurat pojechał po tego chłopca? Kim jest Michael? Synem Dana? Wątpliwe. A może to dziecko jakiegoś jego przyjaciela, który zginął, a on obiecał sobie, że mu pomoże? Może to syn tego Luke'a, albo Olivera? Sama nie wiem xD Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. W powrót Cardony do chatki Hebe nie wątpię, ale nie będzie to takie proste. Zapewne będą go ścigać ci ochroniarze :P Jednak nadal kolejny rozdział nie rozwiewa moich wątpliwości, a tylko je pogłębia i dodaje nowych, jakbym teraz ich miała mało xD Loool xD
    Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały!!
    Ps. Oczekuję powrotu Colina! (gorzkie żale wylałam pod poprzednim rozdziałem xd)
    Życzę kochana morza weny twórczej!
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łu, do jakiegokolwiek szturmu na siedziby Dragonów (którzy prawdopodobnie nie będą Dragonami) trzeba jeszcze długo długo poczekać;)
      Rany, Ty naprawdę pamiętasz, że tu był jakiś Olivier? Jestem w szoku, serio! ;O Oczywiście pozytywnym szoku;D
      I masz rację, że powrót Dana do chatki nie bedzie prosty;D Ale ochroniarze to będzie akurat najmniejszy problem, he he :D
      Nic już nie mówię! Dziękuję bardzo za komentarze! ;*

      Usuń
  37. Ciężko mi będzie w jednym komentarzu opisać moje odczucia na temat całego opowiadania, ale postaram się streścić. Zacznę od tego, że wow! W porównaniu z poprzednią wersją, Twój styl naprawdę się poprawił, ogólnie całe opowiadanie wydaje się bardziej tajemnicze, a co najważniejsze - mega wciągające! Poza tym bardzo się cieszę, że nie wstawiasz gifów co kilka akapitów tylko jeden na końcu <3 I dzięki temu jednemu gifowi mogę sobie lepiej wyobrazić poszczególnych bohaterów, bo zwykle, gdy czytam, potrafię wyobrazić sobie tylko otoczenie, a nie poszczególnych ludzi.
    Co do samej treści - bardzo mi się podobało, że szczegóły związane ze śledztwem Cath i Colina ujawniałaś powoli, przez co również mogłam wczuć się w tę dwójkę detektywów i kombinować razem z nimi, wymyślać, łączyć fakty dotyczące tego, co stało się w Forest Hill. I to właśnie ta część najbardziej mnie zainteresowała. Z czasem robiło się coraz bardziej mrocznie, wszelkie dowody były silnie przytłaczające, co niezwykle oddziaływało przede wszystkim na psychikę Cath. Myślę, że dobrze pokazałaś to, jak kobieta stopniowo traciła kontrolę nad wydarzeniami, jak całe jej skrupulatnie ułożone życie popadło w ruinę - relacja z narzeczonym, przyjacielem, praca... dosłownie każdy element. A w dodatku muszę przyznać, że, choć Jacob to świetny facet, jest jakiś taki... zbyt nudny, zbyt perfekcyjny dla Catheriny. Dlatego trzymam kciuki, żeby Colin jakimś cudem przeżył... (Bo kurde mol on nie mógł sobie tak umrzeć, był zbyt silny, to niemożliwe, że tak go powalili! Przecież musiało mu się udać... skoro tamci skupili się na Catherinie, a nie na nim, może pozostała w nim resztka życia, która wystarczyła...) ... przeżył i był z dziewczyną, którą prawdziwie kocha. Cieszę się przynajmniej, że zdążył wyznać jej swoje uczucia zanim zdarzył się ten incydent.
    Szczerze, nie wydaje mi się, że wyjazd do Argentyny sprawi, że policjantka odzyska spokój. Skoro ta cała organizacja ma kontakty na całym świecie, zna jej nazwisko, będzie wiedziała również o miejscu jej pobytu. Najlepiej byłoby dla niej, gdyby zaszyła się w jakimś lesie, tak jak zrobił to Dan. Zresztą, pewnie do niego dołączy, miejmy nadzieję, że Colin również, na Jacobie nie zależy mi aż tak hahha :P
    Podobało mi się, jak połączyłaś losy Alysson z losami Colina. Oboje reprezentują jakby dwie grupy ludzi w opowiadaniu, a dzięki ich znajomości z pewnością owe grupy zaczną się przenikać.
    Co do ostatniego rozdziału - nie dziwię się reakcji Alysson. Gdyby w moim progu stanął ktoś, kto rzekomo umarł, przez kogo bardzo cierpiałam, pewnie najpierw bym nie dowierzała, a później wściekłabym się, że sprawił mi tyle bólu. Jednak doskonale wiem, że w tym wypadku Dan nie miał innego wyboru. Z pewnością jego bliscy są przerażeni i niezadowoleni z tych nagłych rozkazów, ale głos wewnętrznego rozsądku slusznie podpowiada im, że powinni mu zaufać, a przynajmniej (chwilowo) wyprowadzić się z mieszkania.
    Ponadto ciekawi mnie, kim jest chłopiec, którego porwał Dan, jak powiązany jest z całą sprawą. Robi się naprawdę coraz ciekawiej, tajemnic przybywa, także, po długiej przerwie, przybywam i czekam na więcej! <3 <3 Uwag nie mam, tylko to, co Ci pod jednym rozdziałem napisałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kurczę, jednak zapomniałam, że mam uwagę xD Niezbyt podoba mi się, jak w opowiadaniu piszesz to C&C. Nie wiem, jakoś mi to po prostu nie pasuje do formy pisanej :P

      Usuń
    2. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ta zmiana i rozpoczęcie opowiadania od nowa wyszło mi na plus. Sama czuję, że ta wersja jest o wiele lepsza niż poprzednia. Z jednego najważniejszego powodu - lepiej to przemyślałam. No i staram się wszystko dobrze przekazać, zamiast pędzić z akcją.

      Wiem, że Jacob był trochę nudny, ale chciałam pokazać, że dwa zupełnie różne światy też potrafią ze sobą żyć. A co więcej - kochać się. Tą miłość pokażę wyraźniej jeszcze później i mam nadzieję, że charakter Jacoba stanie się wtedy bardziej zrozumiały ;)

      Jak na tyle rozdziałów to Twoich uwag jest naprawdę mało! :D Nazwy C&C niestety nie zmienię, bo już za bardzo się z nią zżyłam i ja osobiście ją lubię. Ale cieszę się, że piszesz mi o swoich odczuciach;) Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych.

      Bardzo Ci dziękuję za nadrobienie rozdziałów i komentarze! ;* Ogromnie się cieszę, że do mnie wróciłaś ;)

      Usuń
  38. Nie wiem, co powiedzieć. Mam mega mieszane uczucia. Z jednej strony rozdział bardzo dobry, jak zwykle. Ale to, co się w nim działo, hm, Dan mi po prostu podpadł. Bardzo.
    Pierwsza sprawa to pojawienie się po latach, niemalże zmartwychwstanie, a potem wywiezienie przyjaciół do lasu i zostawienie ich tam samych. W dodatku nawet nie wie, czy do nich wróci. No kurczę, no! Chronienie chronieniem, ale tak się nie robi :( W stu procentach rozumiem zachowanie Mangusa, nie dziwię się, że poniosły go emocje. Mnie też ponoszą, a ja tu tylko czytam xD

    Potem nasz bohater jedzie porwać kilkulatka z sierocińca (swoją drogą, kim jesteś chłopcze i skąd się tu wziąłeś?)
    Przegiął.
    W moich oczach - czarna lista. Normalnie czarna lista czarnej listy, sam szczyt, z wykrzyknikiem.
    Mówią, że cel uświęca środki, ale żadna nagroda nie jest warta takich wyrzutów sumienia.
    Jeju, ale mnie facet wnerwił.
    Więc rozumiesz, że teraz już zabić go nie możesz. Muszę mieć w historii kogoś wkurzającego. Także ani się waż! ;)

    Nie chcę, żebyś mnie źle odebrała - wykreowanie takiego charakteru to świetna sprawa i fajnie, że masz go w historii :) Po prostu nie popieram jego zachowań i wyborów, jak dla mnie źle świadczą o nim jako o przyjacielu jak i o człowieku.
    Mam więc nadzieję, że w dalszych rozdziałach odpokutuje w moich oczach, a przynajmniej wyjaśni się, co go skłoniło do takich działań. Może nawet się okaże, że na jego miejscu postąpiłabym tak samo?

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdego trzeba lubić, nie każdego trzeba też popierać. Ja się wcale nie dziwię, że Dan Cię wkurzył, bo jego zachowanie rzeczywiście nie wygląda dobrze. Poza tym to coś innego, jak nie podoba się sposób wykreowania bohatera, a co innego, gdy nie popiera się jego zachowań ;D Dlatego cieszę się, że tutaj chodzi o to drugie;)

      Na wyjaśnienie zachowań Dana przyjdzie jeszcze czas, kto wie, może rzeczywiście go wtedy zrozumiesz? A może nie;D

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  39. Uwaga, będzie dość długo. Bardzo długo. Ale to bardzo, baaaardzoooo dłuuugooo XD i chaotycznie
    Prolog (czytałam go kiedyś, ale postanowiłam od początku zacząć (; ) opisywał zwykłe wydarzenia z życia wojskowego. Powrót do domu z misji itp. Rozmowa z jego przyjacielem, który opowiadał, że brat jego żony wyszedł na wolność również wydawała się zwyczajna. Jednak później, kiedy Dan rozmawiał przez telefon z Olivierem i dowiedział się, iż sprawia brata żony Luk'a jest śmierdząca zrobił się z tego wielki sekret, który zaciągał czytelnika w dalszą cześć powieści.
    W późniejszych rozdziałach wydarzenia były opisane z innej strony; Catheriny i Colina.
    Bardzo spodobał mi się stosunek Jacoba co do przyjaźni Catii i Colina, którzy niegdyś tworzyli parę. Nie jest non stop zazdrosnym narzeczonym i nie wypytuje ją ciągle, czemu tak późno, co robiła itp. BAAARDZOOO DOBRZEEE :D Rozumie, że Catia pracuje w zawodzie, o którym może rozmawiać jedynie z swoimi kolegami i nie przeszkadza mu to.
    Fajnie też, że opisałaś coś o przeszłości Catii i miejscu, w którym ćwiczy. Było to, wg mnie, idealne wejście, rozpoczęcie :)
    Później jednak okazało się, iż Jacobowi nie zbyt podoba się jej relacja z Colinem.
    Colin jak widać wciąż coś czuje do Catii, ale stara się to ukrywać, ponieważ ona ma narzeczonego i zasługuje na kogoś lepszego jak on. To też jest szlachetne zachownie, ale nie wiem czemu zawsze irytowało mnie trochę jak czytałam w książkach, takie zachowanie. Ale rozumiem, że nie chce popsuć relacji między nimi, gdyż mogłoby im to przeszkadzać w pracy itp. Nie chce też zniszczyć związku przyjaciółki.
    Kiedy odkryli później wielokrotne morderstwo wiedziałam od razu, że Catia za wszelką cenę będzie się chciała zająć tą sprawą i nie myliłam się ;) Jednka Bonnet zachował trzeźwy umysł i nie zgodził się. Catia chciała się tym zająć bo sprawdziłoby to jej umięjętności, dowiedziałaby się czy jest dobra czy musi jeszcze dużo ćwiczyć - doskonale ją rozumiem ;P
    Mordesrstwo w Forest Hill było czymś mocnym i dodało kolejnych sekretów do powieści co znów pociągnęło dalej w historię :)
    Przyznam, że pierwsze rozdziały (przed odkryciem wielokrotnego morderstwa) czytało mi się trochę opornie, gdyż nie było większych akcji, ale później coś się rozwinęło i zaczęłam z coraz większą ciekawością czytać :D
    To jak napisałaś tę część powieści zaskakiwało czytelnika. Co chwila miałam jakieś domysły i okazywało się, iż nie byłoy do końca słuszne. Było dużo zaskoczeń, co bardzo mi się spodobało :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumieee... to zachowanie Colina może być trochę irytujące. Ja też średnio lubię wątki w stylu "ona zasługuje na kogoś lepszego, więc nie będę nic robił", ale tutaj po prostu mi to pasuje.
      Rozumiem, że pierwsze rozdziały mogło się czytać dość opornie. Tamto śledztwo było tylko tłem do pokazania charakterów bohaterów, ich relacji i całego tła, które ich otacza. Ale cieszę się, że potem było już coraz lepiej! :D

      Usuń
  40. Musiałam podzielić komentarz na 2 części bo nie chciał się opublikować XD

    Pod koniec czytania domyśliłam się, że coś jest nie tak z Cooperem Glacą. Nie myliłam się. A szkoda, bo polubiłam go...
    Alison szczerze mnie trochę irytowała, kiedy rozmawiała z Colinem w jego mieszkaniu (to był chyba 6 rozdział czy 7). Później jednka powiedziała mu, żeby za nią pobiegł i jakoś tak zreflektowała się w moich oczach :P
    Daję sobię prawą rękę uciąć... lewą, że ten nieznajomy co pisał do Catii te SMS-y i który uratował ją w końcówce ósmego rozdziały to Dan. Jestem 100% pewna ;3
    Ogólnie nie wiem co ja mam w tym komentarzu napisać. Nie będę ciągle powtarzała, że mi się podobało XD
    Masz fajny styl, nie ciężki ani taki lekki. Płynnie się czytało, atmosfera opowiadania taka typowo amerykańska. Widać, że znasz się na rzeczach, o których piszesz, sprawdzasz informację i w ogóle. To bardzo dobrze :)
    Czasami natykałam się na jakieś literówki bądź zjedzone wyrazy, ale nie ujęło to na wartości powieści :)
    I ogólnie wszytsko bardzo mi się podobało. Bardzo mi się spodobało to w jaki sposób opisujesz emocje. Brakowało mi tylko czasami takiech ogólnych opisów typu, że jasne niebo bez chmur np. Albo pokój taki i taki. Oczywiście pojawiały się, ale głównie opisywałaś emocje, co również bardzo mi się podobało. Ja mam akurat taki problem, że opisami ogólnymi jakoś sobię radzę a z emocjonalnymi niezbyt, więc bardzo Cię za to podziwam!
    I, nie ce się wymądrzać bo sama jakoś super nie piszę, ale jak dla było było zbyt mało opsów po myślnikach wypowiedzi postaci. W sensie opisywałaś to jakby od osobnego akapitu, ale tak czasami nie było tego ,,- powiedział/a głosem takim i takim, jego/jej ton był taki i taki" - nie mówię, że to jakiś błąd. Myślę, że tu po prostu chodzi o moje gusta(?) Ale piszę wszystko co wpadło mi w oko. Przecież każdemu blogującemu na tym zależy, no nie ;)
    Powieść utrzymana w dobrej, mrocznej i tajemniczej atmosferze. Nietypowy kryminał jakiego jeszcze nie czytałam ;) CUDO
    Teraz czekam na kolejne rozdziały drugiej części :3
    Pozdrawiam i weny!!!

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alysson jeszcze nie raz zadziała na nerwy;D
      Co do opisów, bardzo możliwe, że było ich czasem za mało, więc postaram się zwrócić na to uwagę. Aczkolwiek nie wiem czy będę coś w tej kwestii zmieniać ;) Ale bardzo dobrze, że zwracasz mi uwagę na to, co Cię w jakimś stopniu uderzył lub na co zwróciłaś uwagę. Bardzo lubię takie komentarze, bo są pomocne.
      Dziękuję, że nadrobiłaś to wszystko! ;**

      Usuń
  41. Nie! Nie! Nie! Nie! Nie! Właśnie kończyłam pisanie komentarza i nagle niechcący zamknęłam całą przeglądarkę. Oj jak ja tego nie lubię. Tyle tekstu zmarnowane! Ale cóż, jak trzeba to ruszam od nowa...
    Tak swoją drogą, jak widać znów pojawiłam się po czasie. Przez ostatni miesiąc nie miałam nawet styczności z blogosferą... No i muszę przyznać, że myślałam, że będę miała więcej rozdziałów u Ciebie do nadrobienia. W sumie to nawet chciałabym, aby było ich więcej, bo gdy już na maksa zaczęłam się wkręcać, nagle PUFF! i koniec. Niemniej postaram się nie być pazerna i wykazać się cierpliwością. W końcu ja od grudnia tkwię w martwym punkcie na swoim blogu...
    Nie dziwię się reakcjom Mangusa i Aly. W sumie to i tak zachowywali się w miarę spokojnie, jak na sytuację, która miała miejsce przed ich oczami. To, że poszli z Danem i jakoś gwałtowniej nie zareagowali na wieści, że zostawia ich w środku lasu, to nie lada sukces. Wydaje mi się, że wpływa na ich zachowanie miało też to, że dopiero co przed ich oczami zginęła głowa państwa. Poczucie niebezpieczeństwa mimowolnie musiało się w nich w tamtym momencie zakorzenić. A pojawienie się byłego przyjaciela, zza grobu i to jeszcze proponującego coś tak absurdalnego, ale jednocześnie gwarantującego, że zapewni im bezpieczeństwo... Po prostu Dan wszedł w odpowiednim momencie i to zwyczajnie musiało zadziałać :)
    Poza tym jest jeszcze ten chłopiec, którego porwał Dan. Jakoś nie mogę skojarzyć, dlaczego ta sytuacja miała miejsce, ale coś mi świta. Nie potrafię jednak sobie przypomnieć wszystkiego. Czuję, że mam to na końcu myśli, ale akurat ta jedna przede mną ucieka i nie chce wyjść na światło dzienne. Chociaż może moje wrażenie jest mylne? Nie będę teraz tego roztrząsać. Wolę poczekać na ciąg dalszy, aby się przekonać. A tymczasem życzę weny! Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W normalnych okolicznościach w ciągu tego miesiąca Twojej nieobecności pojawiłyby się pewnie ze 3 rozdziały, ale ja też miałam mały przestój. Chciałam napisać kilka rozdziałów do przodu zanim opublikuję i... tak wyszło;/
      Mangus i Aly byli bardzo zaskoczeni wszystkim, co się dzieje i chyba dlatego zareagowali tak spokojnie :D
      Nie wiem, czy masz szansę skojarzyć kim jest Michael albo co robi w opowiadaniu, bo do tej pory go nie było. Ale na pewno jest z tym wszystkim ściśle powiązany:D
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  42. Podoba mi się kreacja Dana. Jest trochę nieprzewidywalny, obecnie oschły w kontaktach z innymi ludźmi i nie pokazuje po sobie emocji. Ekstra. Nieco inny bohater z jakim ma się zazwyczaj styczność w opowiadaniach zamieszczanych na blogach. Nieco mnie zdziwiło, że zarówno Alysson jak i Mangus tak szybko zaufali przyjacielowi, który oszukał ich w paskudny sposób i zdecydowali się z nim wyjechać nie wiadomo dokąd. Nie wiem, ale ja z pewnością nie postąpiłabym tak jak oni. Chyba, że naprawdę bardzo mu ufają i wierzą w dobre intencje dawnego przyjaciela.

    Zastanawiam się po co Danowi był potrzebny ten pięcioletni chłopiec. Bo z całą pewnością nie wyciągnął go z domu dziecka, po to, by stworzyć mu rodzinę :) Musi być w tym ukryty jakiś głębszy sens, ale na razie go nie dostrzegam. W takim układzie zostaje mi mieć jedynie nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już niedługo :)

    Z niecierpliwością czekam na kolejne części. Jestem niesamowicie ciekawa co tam słychać u Catii, bo jeśli dobrze pamiętam, to ostatnio nie była w najlepszym stanie :)

    Pozdrawiam ciepło i mam nadzieję, że już teraz nie będę miała takich długich przerw w czytaniu. Dodam także, że miałam nadzieję, że będę miała u Ciebie więcej rozdziałów do nadrabiania – czuję lekki niedosyt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak cieszą mnie takie miłe słowa na temat kreacji Dana <3
      Bardzo dziękuję za komentarz i postaram się dodawać rozdziały nieco szybciej ;* Chociaż wiadomo jak to czasem jest... ;/

      Usuń
  43. Ajjj. zapomniałam skomentować! Teraz dopiero to zauważyłam. Ale widzę, że już nowy rozdzialik. Hihi zaraz się za niego zabiorę.
    To powiem tak ciężko wczuć się w sytuację Alysson i jej brata, bo tak naprawdę takie rzeczy w życiu prawdziwym się nie zdarzają, że trup do nas przychodzi i mówi "jednak żyję, zaufajcie mi". Dlatego ja nie jestem w stanie stwierdzić czy za szybko im zaufali czy nie. Ale można wziąć fakt ten, że przed chwilą zamordowany został w telewizji prezydent... i w takiej chwili ja bym zaufała temu trupowi. Bo co... gorzej być nie może chyba? Zamach stanu, wojna i masakra jednym słowem.
    Dan dla mnie jest cudowny. W sensie, jako postać bardzo ciekawa, nie typowa. Lubię takie. No i coś on kombinuje. Ma jakiś plan... ale po co mu dzieciak z domu dziecka? mogę w sumie strzelać, że to dzieciak osierocony przez kogoś mu bliskiego. Bo w sumie to dla mnie tylko ma sens. xD Ale w sumie te zabezpieczenia i ochrona - a dużo jej chyba było jak na dom dziecka - to budzi jakieś podejrzenia. Chyba że to normalne w USA xD ja się nie znam.
    Dobra lecę czytać dalej i czekam na wejście Cathy. Ciekawi mnie to, kto ją uratował :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dan nie jest do końca trupem. On tylko upozorował swoją śmierć, nie ma tu nic fantastycznego, więc na dobrą sprawę jest to możliwe w rzeczywistym świecie;D I nawet się to zdarza.
      Czy ja wiem, czy dużo tych zabezpieczeń... Wyłączył alarm i światło, a to nie jest tak wiele ;D
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  44. Nawet sobie nie wyobrażasz jak uśmiałam się, mimo powagi sytuacji, przy docinku Mangusa o wieńcu i reklamacji!
    Dan jest taki tajemniczy, taki zamknięty. W sumie nie ma się co dziwić, że taki jest i postępuje tak a nie inaczej, ale wypadałoby coś wyjaśnić rodzeństwu, a nie zostawiać ich na skraju lasu.
    Ok, rozumiem, że skoro już ratuje ludzi, to postanowił uratować jeszcze dziecko. Ale co ono ma wspólnego? Czemu akurat to dziecko? A może coś mi umknęło? Nie mam pojęcia. Jeśli tak, to przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
    Dalej nic nie wiem o Catii! Kurcze no, powoli ta niewiedza zaczyna doprowadzać mnie do szaleństwa! :D Mam nadzieję, że już niedługo czegoś się dowiem!

    Tyle pytań, tyle emocji... Ja nie wiem co zrobię z tego wszystkiego! :D
    Super :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozbawiłam Cię tym fragmentem. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz Mangus da czadu :D

      Nic Ci nie umknęło w tym wątku z Michaelem. To ja mieszam jak głupia xD On się do tej pory nie pojawił w opowiadaniu, jest pierwszy raz.

      Uwielbiam Cię!
      I dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  45. A jednak Aly była pierwsza w rozpoznaniu Dana. Za to Mangus zachował się brawurowo, chroniąc siostrę. Dobrze, że nie był tak rozemocjonowany, bo mógł go zranić albo nawet zastrzelić. Zdecydowanie rozumiem Dana i to, że nie powiedział im nic. Informacje narażają na niebezpieczeństwo. Czasem nie da się ukryć w oczach, że nic nie wiem w tym temacie, kiedy cię torturują. A czasem ktoś zwyczajnie może podsłuchiwać. Ale tutaj to argument do dupy, bo już samo zabranie rodzeństwa dałoby wyraźny ślad. Może też nie chciał tracić czasu. Ciężko uwierzyć w coś przyjacielowi, który wyszedł z grobu, ale skoro to zrobił, to widać, że cholernie mu na tym zależy i to była ostateczność. I mam nadzieję, że dojdzie to do Mangusa, bo przyjaciel powinien to zrozumieć. Teraz jest z pewnością w szoku. Zastanawia mnie czy pójdą sami z siebie w miejsce, które podał im Dan czy może jakieś nieprzyjemne okoliczności skłonią ich do podążania w jedyne teoretycznie bezpieczne miejsce.
    Zastanawiałam się, dlaczego właśnie Michaela chce uratować, ale teraz myślę, że to może syn, któregoś z poległych żołnierzy? Wtedy należy i jego ochronić w tej pierwszej liczbie osób. Zaskoczyło mnie, że Alice nie pobiegła w końcu z nimi czy on jej w drodze ostateczności nie zabrał. Bo kojarzę, że w poprzedniej wersji taka dziewczyna była, ale nie wiem, może jakoś inaczej dołączy albo nie dołączy... W każdym razie z małym dzieciakiem ucieka się szybciej i to na nim zależało Danowi. Ciekawe tylko czy chłopczyk nie spanikuje i gdzieś nie ucieknie. Chociaż szansę to ma raczej nikłe na powodzenie.
    Jeszcze co do zielarstwa, to mój tata ostatnio stwierdził, że tylko nimi się będzie leczył :D. Ogólnie w grze miałam takiego druida, którym robił jakieś mikstury, które pomagały żołnierzom, ciekawa sprawa :D. Nawet w najnowszej części Simsów można coś tworzyć z ziół, ale to nie ten klimat. Za bardzo są życiowe.
    Zauważyłam gdzieś jakiś przyimek za dużo w zdaniu, ale skopiowałam zdanie, a potem skopiowałam coś innego i poszło :(

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Mangusem może być ciężko, bo to będzie postać, która niełatwo wybacza. Zresztą w każdego bohatera chciałabym wsadzić coś innego, jakieś cechy, które będą go wyróżniać. I u Mangusa to będzie chyba właśnie to ;D
      W tamtej wersji rzeczywiście była Alice. Ale to była żona jednego z mężczyzn, który został zamordowany na Krwawym Osiedlu 2. Tutaj w ogóle nie było mowy o czymś takim, więc to z pewnością nie jest ta sama osoba. Tylko zbieżność imion.

      Ej nie mów mi nawet o Simsach, bo mnie korci, żeby zagrać, ale wiem, że jak zacznę to nie będę umiała przestać, a szkoda mi czasu ;D Poza tym drogie są :<

      Trudno, to niech zostanie, jak jest, bo ja też nie mam pojęcia, gdzie to mogło być;D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
    2. No tak pamiętam z poprzedniej części, że miał takie spięcie z Danem i nie potrafił wybaczyć.

      A kto tam by kupował ^^. Mam pobrane, ale jeżeli chcesz dać cokolwiek... to polecam na allegro, ludzie sprzedają konta na origin. Koleżance kupiłam Sims3 za 8zł, wszystkie dodatki. Ale fakt, czasu się czasem traci :D.

      Usuń
    3. A no było coś takiego, ale zupełnie o coś innego chodziło. Tam w ogóle nie było tego fragmentu ze śmiercią Dana;D Ale charakter Mangusa będzie podobny, to fakt.
      Ja kiedyś ściągałam z jakiś chomików, torrentów itp. Straciłam mnóstwo czasu, a potem i tak jakieś błędy wychodziły. Wkurzyłam się i usunęłam ;D

      Usuń
    4. No wiadomo, ale część charakteru ukazana :D.
      A no zdarzało się. Zwłaszcza, że znaleźć do tego cracka i ech... tyle roboty :D. Ale trzeba się namęczyć, aby było za darmochę. Ale linki do torrentów raczej rzadko mnie zawodzą.

      Usuń
    5. Mnie też niby nie zawiodło, bo koniec końców ściągnęłam, ale potem chciałam dodać dodatki i znowu był crack, coś trzeba było zamienić, coś pokombinować itp. i mi się w końcu pomieszało i ani dodatek nie działał, ani ta normalna wersja ;D Wkurzyłam się i skończyłam moją przygodę z Simsami xD A mogłam poprosić Marcina o pomoc...

      Usuń
  46. Halo, hej, to znowu ja! Trochę później niż miałam w planach, bo jak zwykle „coś” wypadło, ale uwierz, że naprawdę się staram!
    Wcale mnie nie zdziwiła reakcja Mangusa, wręcz przeciwnie, tego się właśnie spodziewałam. Sama pewnie nie powitałabym Dana z otwartymi ramionami tylko miała pretensje, że zrobił mi coś tak okropnego. Tym bardziej, że zamiast wrócić i spróbować wszystko jakoś wyjaśnić, ten pakuje ich do samochodu i wywozi na jakieś pustkowie. Szczerze to i tak podziwiam rodzeństwo, że mieli na tyle odwagi żeby z nim jechać, ja bym się chyba na to nie zdecydowała. Jeszcze ich zostawił i kazał iść gdzieś w las :/ I dziwię się trochę Lyss, że tak jakoś w spokoju to zniosła. No wiesz, kochała go, a on jakby nie patrzeć ją zostawił. Choć może na takie miłosne wyrzuty przyjdzie jeszcze pora, teraz pewnie jest w szoku.
    A co do samego Dana, to za cholerę nie wiem, co on odpiernicza. Najpierw śledzi plany tego domu dziecka (na początku myślałam, że on chce zrobić jakiś skok na bank, czy coś, bo tak mi się skojarzyło w pierwszym momencie) a potem do tego domu się włamuje i porywa jakiegoś dzieciaka. Wątpię, żeby to był jakiś jego brat, bo chyba za duża różnica wieku, ale może jakaś rodzina? Może syn? Bo chyba od tak sobie nie zabierałby dziecka, jeszcze ryzykując własnym życiem, a przynajmniej wolnością, bo coś takiego to chyba jest karalne. A może to dzieciak kogoś ważnego dla Dana, kto zginął? Mam nadzieję, że się tego dowiemy, bo naprawdę nie mogę przestać o tym myśleć.
    W ogóle podoba mi się, że dbasz o szczegóły, tutaj na przykład o wygląd Dana. Bo wiadomo, że po tygodniach spędzonych w dziczy nie będzie wyglądał jak z okładki pisma modowego. Że będzie trochę obrośnięty, może będzie miał już nieciekawy zapaszek, ogólnie taki odludek trochę. Bo często, nawet w filmach zauważam, że takie szczegóły są pomijane (np. taki serial „the 100” całkiem ciekawy swoją drogą, polecam!) gdzie niby bohaterowie biegają po lesie, niby nie mają bieżącej wody, niby są tam czymś umazani i mają podarte ubrania, ale jak się lepiej przyjrzeć, to każdy jest elegancko ogolony, dziewczyny mają warkoczyki i inne takie. To niby nie razi jak się nie zwraca uwagi, ale jak juz raz się zwróci, to potem cały czas to irytuje. Także podoba mi się, że ty o to dbasz.
    No i mam nadzieję, że w końcu się dowiem, co się dzieje z Catią, że jej nie ma tak długo, bo Dan Danem, ale za nią trochę tęsknię. I już nie obiecuję, ale postaram się nadrobić wszystko do końca weekendu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że wierzę! ;)
      Alysson była w szoku, wszystko działo się dość szybko, więc nie bardzo wiedziała, jak się zachować. Ale nie zostawię tego wątku ot tak. Jeszcze do tego wrócimy :D

      No nie, brat odpada. Michael ma 5, Dan ponad 30, więc... nie bardzo ;D Ale z pewnością coś ich musi łączyć, skoro tak się facet poświęca ;D Dowiemy się niedługo ;)

      Nie będę do bólu dosłowna i nie zamierzam (na tę chwilę ;D) pisać np. o tym komu śmierdzą nogi i jak bardzo, ale staram się zachować w tym opowiadaniu trochę naturalności. Cieszę się, że to dostrzegasz ;D
      Mnie zawsze denerwowało, jak w serialach policjantki nosiły buty na obcasie. Aż mi się nóż w kieszeni otwierał xD Albo film, że ludzie żyją w dziczy, ale dziewczyny mają idealnie wyprofilowane brwi. Agrrrr
      Catherina już niebawem :D

      Dziękuję za komentarz Kicia! ;*

      Usuń
  47. Hej, hej ;)

    Jako że przeczytałam już wszystkie rozdziały dostępne w formie PDF, postanowiłam, że to właśnie w tym miejscu pozostawię swoją opinię. Jestem już po całej pierwszej części i jednym rozdziale drugiej, przyznam – zupełnie innej, czego nie omieszkałaś zaznaczyć, i w trakcie czytania doszłam do kilku wniosków. Mam nadzieję, że o niczym nie zapomnę i uda mi się to spisać w przystępnej wersji – tak, byś wiedziała o co chodzi w mojej nieszczęsnej paplaninie.

    Po pierwsze, oczywistym było, że w trakcie czytania tej wersji, ktoś, kto czytał poprzednie – będzie do nich tekst porównywał. Nawet nieświadomie. I tak też było w moim przypadku. I teraz mogę śmiało przyznać, że była to zmiana w lepszym kierunku. A jest tak z paru powodów.
    Na pewno tekst jest bardziej dopracowany, dopieszczony, jestem wprost zauroczona sposobem w jaki wprowadzasz nas w świat swoich bohaterów. Tyle detali, tyle szczegółowych opisów, które tak mocno zarysowują nam miejsca akcji, że niewiele pozostawiasz dla samej wyobraźni. Oby nie zabrzmiało to jak zarzut, bo wcale tak nie jest. Po prostu mam do czynienia z typowo powieściowym tekstem, który takich zabiegów wymaga.
    Co więcej, świetnie, że rozwinęłaś tak mocno relację pomiędzy Colinem a Catią – że nie zakończyłaś ich wątku tak wcześnie jak poprzednio. Dzięki temu mogliśmy poznać naprawdę o wiele więcej szczegółów z ich życia, to, jak się poznali, jak współpracowali, jak powoli zbliżali się do siebie, a także to, co wydarzyło się potem. I nie robiłaś tego w nachalny sposób, a stopniowo, co również jest ogromnym plusem. Zagłębialiśmy się w ich wątek coraz bardziej zaciekawieni i każdy krok do rozwiązania tajemnicy i poszukiwanie odpowiedzi na pytanie – dlaczego nie są już razem? – i przyznam, że było to mega fascynujące.
    Dlatego może powtórzę się po raz kolejny, ale to jedna z najistotniejszych kwestii dla mnie związana z tą historią – C&C zdecydowanie na plus. Stworzyłaś sobie teraz świetną podstawę do dalszego rozwoju akcji, mamy tyle wątków, które łączą tę dwójkę z pozostałymi bohaterami i trzymam kciuki, cobyś dała radę to wszystko pięknie pociągnąć dalej. Bo pomysł i wykonanie do tej pory przednie – i wcale nie przesadzam.
    Po drugie, kwestia fabularna całej historii – intrygująca. To świetne słowo, które idealnie oddaje moje odczucia. W tej wersji już w 1 części dałaś nam znacznie więcej informacji o całym zamieszaniu – co tylko podsyca naszą ciekawość i sprawia, ze chcemy więcej. Spójność logiczna zdaje mi się być dobrze zachowana, co tylko potwierdza fakt, że wiele pracowałaś nad samym przebiegiem historii, że nie jest to pomysł ot tak spisywany z głowy, ale kosztował Cię wiele wysiłku i główkowania. Bo nie łatwo stworzyć spójną historię, z tyloma bohaterami, z takim podłożem, w takiej konwencji i z tyloma zagmatwanymi wątkami. A Ty to robisz. Moim zdaniem, całkiem dobrze.
    Jeśli chodzi już o samych bohaterów, to C&C razem zawsze mieli moje serce. Calutkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A osobno?
      Catia to kobieta, którą śmiało mogę przyznać – podziwiam. Za wybrany zawód, za determinację, za chęć czynienia dobra, za poświęcenie, za szlachetność, za oddanie innym ludziom. I co więcej – za decyzję podjętą na końcu. Przyznam szczerze, że nie sądziłam, by wybrała Jacoba. Naprawdę – miałam dziwne przeczucie, że bliskość i wyznanie Colina sprawią, że nie będzie umiała oprzeć się temu, co ich łączyło. A chociaż nie wątpię, by ich relacja była prawdziwa i odczuwali także więź emocjonalną, miałam wrażenie, że jest to głównie przyjacielska relacja – potem dało się odczuć mocny pociąg fizyczny, głównie ze strony Colina. I wszystko wywrócił do góry nogami, ale Catia długo myśleć nie musiała i zdecydowała, że To Jacob, że to jednak on – i podziwiam, że miała odwagę zrobić w sobie taki rachunek sumienia i przyznać, kto tak naprawdę sprawia, że chce wstawać każdego kolejnego dnia nawet po nocy pełnej żalu, smutku i nieszczęść. Że wciąż ma nadzieję na to, że w końcu zaświeci słońce, że będzie lepiej – a przy tym chciała mieć przy sobie jedną osobę – narzeczonego. I to mi się strasznie spodobało w Twojej historii, bo nie wciskałaś na siłę wątku ponownego połączenia C&C jako pary. Bo to byłoby wtedy tak przewidywalne, tak typowe dla zwykłych powiastek o nieszczęśliwej miłości.
      Co do samego Colina. Oczywiście, że facet robi wrażenie na każdej kobiecie, nie tylko w Twojej powieści :P No bo kto nie chciałby takiego spotkać na żywo? Ale poza tą otoczką idealnego macho, stworzyłaś naprawdę faceta z krwi i kości, który zachowuje zdecydowanie ludzkie cechy. I te pozytywne, i te negatywne. Widać, że troszczy się o Catię, że ma w sobie tyle uczuć i emocji związanych z tą relacją, że oddałby wszystko, byle ona była szczęśliwa – potem widzimy także, że jest gotów oddać za nią życie; ale z drugiej strony potrafił w ramach obrony samego siebie, zranić kobietę, którą kocha. I to było takie ludzkie. Naprawdę, tak mocno prawdziwe.
      Inne postacie wywierają nieco mniejszy wpływ, bo to na C&C skupiasz się w tej części najmocniej. No, może poza Jacobem, bo z nim też mamy trochę do czynienia.
      I tu mam pewien problem, bo nie potrafię ocenić, czy to jedynie moje nastawienie do tej postaci, czy takie cechy wplatasz mu w powieści, ale nie potrafię go polubić. Staram się racjonalnie podchodzić do jego związku z Catią, ale po prostu coś mi w tym facecie nie pasuje i nie umiem tego zmienić. Wiem, że to dobry człowiek, że wiele poświęca, by utrzymać związek z Catią, ale jednak ma w sobie coś – dla mnie – odrzucającego. I z jednej strony cieszyłam się, że Catia wybrała jego, bo widać było, że go kocha prawdziwie, ale z drugiej strony, postać Colina wywołuje u mnie zupełnie inne emocje. I teraz zdaję sobie sprawę, że nieco zaprzeczam sama sobie, ale nie umiem inaczej tego napisać. Tak po prostu czuję.
      Podoba mi się też sposób, w jaki wprowadziłaś do opowiadania postać Alysson. Tak zgrabnie zaplatasz te wątki w całość, że zapytam nieśmiało – jak ty to robisz, hmm? :P
      Nie wiem w sumie, jakie emocje wzbudziła we mnie ta postać, jeszcze muszę się z nią zapoznać bardziej, chociaż wiem, że nie są to odczucia negatywne. Co to to nie. Widać, że wiele zrobiła dla Colina, że stanowili dla siebie wzajemne wsparcie, że potrzebowali swojego towarzystwa. I jest to chyba przykład przyjaźni damsko-męskiej, która podobno nie istnieje.
      Jej relacja z Danem jest naprawdę mocna. Przynajmniej wywołuje współczucie, bo nawet nie wyobrażam sobie, co czuje kobieta, która musi pochować ukochanego, a co dopiero odczuwać musi, gdy widzi go przed swoimi drzwiami po tylu latach. Tyle dni, miesięcy, lat cierpień, prób uporania się ze stratą, bólem, żalem do świata i losu okazuje się czymś nierealnym, czymś, co tak naprawdę nie powinno mieć miejsca.
      Współczucie to chyba na razie jedyna emocja z jaką mam do czynienia względem tej postaci. Poczekam więc na kolejne.

      Usuń
    2. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału 2 części, co stanowi niejako na razie wstęp do formującego się obozu w lesie, jestem zaskoczona, że pokazujesz nam teraz to w nieco inny sposób. od samego początku, nie jak to było wcześniej – gdzie Catia trafiła już do dobrze zorganizowanej grupy ludzi. No właśnie, jeszcze nie wiem, co z Catią, co z Colinem i nie mogę się doczekać aż przeczytam kolejne części i znajdę odpowiedzi na te pytania.
      Co więcej, stworzyłaś też nowe oblicze Dana. Poruszyły mnie mocno fragmenty z jego udziałem, gdzie facet ma tyle wątpliwości odnośnie tego, co robi i czego nie robi – te w lesie, gdzie towarzyszy mu Hebe (tak na marginesie – kolejna dobra postać); ale najmocniej poruszający moment to te, gdy zostawia Alysson i jej brata na ścieżce, obiecując że wróci.
      I ten dylemat, bo sam nie jest pewien.
      Mocne. Naprawdę mocne. Byłam wtedy zdecydowanie zauroczona, a w moim umyśle zabrzmiała taka niecodzienna cisza. Bo wróci – musi wrócić.
      Chyba.
      Po trzecie, w trakcie czytania całkiem często pojawiało się w moim umyśle takie spostrzeżenie, że masz niezwykłe wyczucie w formowaniu tekstu. Mówię to już ściśle o sprawach technicznych, o dzieleniu rozdziałów na fragmenty. Kobieto, kończysz te części, poszczególne fragmenty takimi zdaniami, że często jestem w szoku. Powiedziałabym, że są trafione w dziesiątkę akurat w miejscu, w którym się znajdują. Że idealnie odzwierciedlają to, co wydarzyło się powyżej i następuje taka cisza, takie skromne, ale jakże dobre podsumowanie. Nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi, ale ja wiem – i mówię, ze to jest dobre. Naprawdę dobre.

      Ehh, tak sobie myślę, że to chyba wszystko, co mogłabym na razie powiedzieć, ale jak znam siebie, to pewnie o czymś zapomniałam. Mam tak czasami, a potem cierpię i płaczę w poduszkę nad swoim nędznym umysłem. Jak coś mi się przypomni to nie omieszkam jeszcze dopisać. Ale jak na razie – dobre. Dobry kawał tekstu dałaś nam do czytania i jestem za to ogromnie wdzięczna.
      Trzymam kciuki cobyś dalej szła z takim zapałem i werwą, jak tutaj, bo stać Cię na wiele, wiele więcej niż sobie wyobrażasz. Jest w tej historii cząstka Ciebie, serce oddajesz w jej tworzenie, więc warta jest niewyobrażalnie dużo.

      Ściskam mocno, weny i wiary więcej!

      AA.

      Usuń
    3. Kochana, jak zobaczyłam długość tego komentarza(y) to w pierwszej chwili mega się wystraszyłam. Dlaczego? Bo jestem przyzwyczajona, że jak opinia jest długa, to znajduje się w niej mnóstwo uwag. A ja od mniej więcej miesiąca mam jakiś taki gorszy czas i każda negatywna opinia mocno się odbija na moim spojrzeniu na to opowiadanie :D Ale potem zaczęłam czytać i aż mi świeczki w oczach stanęły….
      Ale po kolei, żebym o niczym nie zapomniała…
      „Typowo powieściowym tekstem” to dla mnie szalenie duży komplement. Spędzam nad tym ustrojstwem masę czasu, a ciągle mi się wydaje, że stoję w miejscu. Ciągle coś trzeba poprawić, coś zmienić, coś dopracować… Czasem mam wrażenie, że to kompletna strata czasu. Ale jak czytam takie słowa, jak te, to wiem, że to jednak ma sens. I za to dziękuję!
      Oj nie było łatwo złożyć tego wszystkiego w całość. Chciałam poruszyć kilka wątków (a mam ich w planie o wiele więcej), sprawić, żeby czytelnik w niektórych sytuacjach mógł się zgodzić z bohaterem, ale w innej nie, do tego jeszcze wątek kryminalny, a teraz przygodowy. Mam nadzieję, że sama się w tym kiedyś nie pogubię, bo to dopiero początek supełków i pętelek na tej linie, zwanej fabułą. Ależ to było poetyckie xD
      Gdybym połączyła C&C to moim zdaniem ten wątek stałby się mega banalny. Taka miłosna ballada dla niepoprawnych romantyczek. A Catherina wyszłaby na sukę, która kochając Colina, zgodziła się wyjść za Jacoba i jeszcze miała czelność wyznawać mu miłość. Chcę, żeby moja bohaterka była inna – moralna – bo rzygam już historiami, w których kobiety zachowują się jak…. No;D
      Jacob jest takim trochę… tłem. Ale z drugiej strony jest dla mnie największą zagadką. Bo są osoby, którym jest totalnie obojętny, są takie, które go uwielbiają, albo takie, dla których mógłby w ogóle nie istnieć. Catherina i Colin wzbudzają w większości podobne emocje, a Jacob w każdym wzbudza inne ;D
      Jak ja łączę wątki? Nie wiem;D Siadam do komputera i piszę. I jakoś tak… samo się łączy ;D Najwięcej pomysłów wpada mi do głowy właśnie podczas pisania. Ja, białe tło ekranu i cisza. Reszta robi się sama :D
      „Kobieto, kończysz te części, poszczególne fragmenty takimi zdaniami, że często jestem w szoku” – no i to był ten moment, w którym nie wytrzymałam, a w moich oczach pojawiły się świeczki. Czytam ten komentarz po raz drugi i znowu je mam xD
      „bo stać Cię na wiele, wiele więcej niż sobie wyobrażasz. Jest w tej historii cząstka Ciebie, serce oddajesz w jej tworzenie, więc warta jest niewyobrażalnie dużo” – potrzebuję takich kopów! Bo to jest dla mnie kop. Taki pozytywny, motywujący. Bo ktoś we mnie wierzy i chce czytać dalej.
      Nie wiem jak dziękować, za ten komentarz. Naprawdę. Bo czuję, że jesteś jedną z kilku osób, które wchodzą tu naprawdę dlatego, że chcą poczytać. Od tylu miesięcy, bez chęci dostania czegoś w zamian! Po przeczytaniu tego komentarza zrobiło mi się bardzo ciepło na sercu. I nie przesadzam, to prawda. I zwykłe „dziękuję” tutaj nie wystarczy, bo to naprawdę dla mnie niesamowita motywacja!
      Dziękuję, ale tak z całego serducha ;*

      Usuń
  48. Reakcja Ally i Magnusa jest w pełni uzasadniona. Ja sama też zapewne byłabym wkurzona i żądała wyjaśnień. Aż dziwne, że jednak z nim pojechali. Sam Dan mnie irytuje, co zresztą już wspomniałam. No i po co mu ten dzieciak? Może zna jego rodzinę? Albo sam do niej należy? Nie mam pojęcia :D

    Pozdrawiam,
    ellain.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ciekawa jestem czym ten Dan Cię tak wkurza ;P Wątek dziecka niebawem się wyjaśni ;)

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  49. „Cholera jasna, jak mogłeś nam to zrobić!?” – wydaje mi się, że lepiej będzie wyglądać jak się zamieni miejscami wykrzyknik ze znakiem zapytania :D
    „Mocno pchnął opiekunkę w kierunku piwnicy, po czym rozkazał im biec w do pomieszczenia, którym dostał się do środka.” – nie wiem czy tutaj nie miało być „wbiec” :)

    Pomysł z dzieckiem mi się podoba, chociaż to porwanie trochę mnie przeraziło xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być "biec do", ale "wbiec" w sumie też pasuje. tak czy inaczej czegoś tu teraz jest za dużo, więc dziękuję, że zwróciłaś uwagę;)

      I za komentarz oczywiście ;*

      Usuń
  50. Hej, oto jestem :D Przeczytałam do tego miejsca, gdyż do tego miejsca mogłam pobrać jakiś miesiąc temu pdf'a. Chciałabym jakoś mega skomentować, ale już trochę rzeczy mi wyleciało z głowy, więc przepraszam za taką mała wypowiedź.

    Ogólnie pamiętam tylko, jakie wrażenie wywarły na mnie końcowe rozdziały - kiedy Catia chciała uciekać, ale jednak nie udało się jej to. Cały czas, kiedy, można powiedzieć, uciekała od zagrożenia to jakiś głos w mojej głowie krzyczał "Nie! To nielogiczne! Nie uda jej się!" I rzeczywiście nie udało. Podobało mi się też to, że pokazał kto przeciekał informacje.

    No cóż, z tego rozdziały, z tej części apokaliptycznej nie wiele pamiętam, szczerze mówiąc. Nic takiego nie rzuciło mi się w oczy, a jak coś pamiętam, to wolę się nie wypowiadać, bo wydaje mi się, że to jeszcze z przeszłej wersji. Ech, szkoda gadać z tym moim mózgiem.

    Postaram się wpaść i zostawiać jakiś wpis o tym, gdzie aktualnie jestem. Znając życie będę wpadać raz na jakiś czas i czytać po parę rozdziałów, więc nie gniewaj się, jak mój komentarz spotkasz co trzy-cztery części.

    Jeśli chodzi o mnie, to nic nowego nie ma i raczej nie będzie. Moje głównie natchnienie odeszło i... Po prostu życzę Tobie, by twoje natchnienie i historia w tej głowie nie skończyła się tak bezsensownie jak u mnie. Wciąż wygląda świetnie, więc niech tak zostanie <3
    Pozdrawiam
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie będę się gniewać;) Komentuj i czytaj jak Ci wygodnie. Dla mnie najważniejsze, że cały czas ze mną jesteś ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  51. Dzisiaj tutaj :D
    Jak dla mnie to oni za szybko uwierzyli, że to Dan. Rozumiem oczywiście, że "te oczy", ale gdybym pochowała kogoś bliskiego, to chyba mocniej trzymałabym się myśli, że on nie żyje. Chodzi mi po prostu, że za szybko przeszli do "żyjesz, powiedz jak". Ale sama wymiana zdań fantastyczna. Jak zwykle nakarmiłaś mnie odpowiednią dawką emocji. Ich słowa do stanu emocjonalnego bardzo pasują i chodzi mi nie tylko o brata, który zareagował z furią, ale również Alysson, która jakby odleciała do innej krainy.
    Nie wiem, po kij Dan porwał tego chłopca. Maluch mi się podoba, jest taki... bystry. Posłuszny, ale też nie jak taki mały ciemniak. Jestem też w stanie zrozumieć opiekunkę. W końcu opieranie się wcale nie oznaczało niczego dobrego dla dziecka, po prostu ona poświęciłaby życie. Natomiast wykonując posłusznie polecenia, mogła szukać okazji na reakcję... ale nie potrafiła korzystać z broni.
    No... zobaczymy, co tam się wyprawia.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mały ciemniak" hahaha :D Bardzo mi się spodobało to określenie ;D
      I bardzo się cieszę, że rozmowa A&M&D wzbudziła w Tobie emocje <3

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń

Nie toleruję spamu pod rozdziałami! Bez względu na to czy jesteś autorką opowiadania, ocenialni, szabloniarni... ze spamem idź do spamu!