17 sierpnia 2016

"Walczę i zwyciężę" Rozdział 10(1)

10



Zapięcie dwóch guzików przyszytych do mankietu munduru okazało się dla starszego mężczyzny o wiele trudniejsze, niż przypuszczał. Już od kilku minut bezskutecznie próbował poradzić sobie z tym zadaniem, jednak guzik bez przerwy wyślizgiwał mu się z palców. W końcu z głośnym przekleństwem opuścił rękę, po czym podszedł do lustra i dokładnie przyjrzał się swojemu odbiciu.
Wodził wzrokiem po szerokich barkach, opinanych przez czarny mundur, oraz naramienniki przyszyte po obu stronach kołnierza. Za każdym razem, gdy spoglądał na szczerozłote naszywki, czuł, jak ogarnia go duma i gotowość do działania.
Czuł się panem. Wiedział, że wzbudza szacunek, podziw i strach, a jego imię stało się symbolem wielkości i władzy. I choć nie zajmował w hierarchii najwyższego miejsca, to wiedział, że pokonał już wystarczająco dużo stopni, by na stałe wpisać się w karty historii.
Właśnie z tego powodu z radością nosił swój mundur. Czarno-złote barwy stały się jego obsesją, codziennością i sensem życia. Zdarzało się, że spędzał przy lustrze długie godziny, ćwicząc przemowy lub nowe miny. Patrzył sobie wtedy prosto w oczy i pychą mówił o misji, którą musiał wykonać, o nieśmiertelności i nieskończoności jego rządów. Z pasją szukał na głowie siwych włosów, które uważał za objaw doświadczenia, dostojności i obycia ze światem.
Tak było i tym razem. Rytuał przed lustrem trwałby jeszcze długo, gdyby nie głos, wydobywający się z sufitowych, prawie niewidocznych, głośników. Informował on, że zbliża się już godzina osiemnasta.
Mężczyzna poprawił mundur, przeczesał ręką włosy i ostatni raz przećwiczył jedną ze swoich charakterystycznych min — lekko przymrużone oczy oraz szeroki uśmiech ukazujący głębokie dołeczki na policzkach.
Dopiero wtedy był gotowy, by podejść do biurka. 
Mebel z pozoru wyglądał całkiem zwyczajnie — hebanowy, ciężki, z mnóstwem szuflad i przegródek, idealnie pasujący do drewnianego wystroju całego gabinetu. Jednak gdy mężczyzna położył rękę na blacie, a czujnik stwierdził zgodność z zaprogramowanym wzorcem, spod blatu wyjechał ultracienki monitor komputera sterującego. Dowódca nacisnął przycisk na środku ekranu, a w głośnikach zabrzmiał komunikat: 
Zostało pięć minut do zebrania na patio. 
Ponowne przyłożenie ręki spowodowało wsunięcie się komputera. 
Mężczyzna wyszedł z gabinetu na korytarz z wysoko podniesioną głową. Tam czekało na niego czterech identycznie ubranych wojowników, z ogolonymi głowami i z karabinami opartymi o ziemię. Jedynie różnice w naszywkach na naramiennikach informowały, że zajmują niższe stanowisko niż on.
Gdy zobaczyli, że ich dowódca opuścił gabinet, zasalutowali, po czym stanęli w wyuczonej pozycji — dwóch z przodu, dwóch z tyłu, lider w środku. Właśnie z taką obstawą mężczyzna zmierzał w kierunku patio. Szedł długim korytarzem w akompaniamencie żołnierskich, chwalebnych pieśni słyszanych z głośników. Mijał dziesiątki drzwi, które zgodnie z założeniem, powinny być już zamknięte, a ich właściciele — nieobecni w środku. Zostawiał ślad po swoim przejściu na nagraniach z dziesiątek kamer, pamiętając, by na każdym z nich wyglądać dumnie, wyniośle i zasadniczo.
W końcu stanął przed potężnymi, drewnianymi wrotami, a potem przez chwilę patrzył na nie z podnieceniem.
Bo to dziś był ten dzień, na który czekał całe lata.
Wydał rozkaz otwarcia, a ramiona rozstąpiły się, ukazując patio.
W rzeczywistości nazywano tak kolosalnych rozmiarów plac, wyłożony z kostki, z wielkim czarno-złotym logiem uformowanym na samym środku. Z dwóch stron otaczały go dwie wysokie, złote bramy, szerokie na kilka samochodów. Teraz obie szczelnie zamknięto, by zebrani mogli dostrzec ich ramiona w całej okazałości.
Było na co patrzeć. Na środku wyryta została głowa nastroszonego, ryczącego lwa, którą oddano z dbałością o najmniejsze szczegóły. Każdy włosek współgrał z innymi, każda barwa gładko przechodziła w inną, nie było miejsca, w którym znajdowałby się jakikolwiek ubytek lub ryska.
Obok lwa wyryto również sylwetki ludzi, którzy klęczeli przed zwierzęciem i z trwogą oddawali mu hołd. Z ich twarzy dało się wyczytać strach, ale też podziw i uznanie jego wyższości. Wszystko to stworzone zostało ze szczerego złota z dodatkiem najprawdziwszych diamentów i najdroższych kamieni.
Tył placu dzielił się na dwie części. Jedną stanowiła aula mieszcząca tysiące siedzeń i stolików, monitorowanych przez specjalne kamery. Teraz była pusta, gdyż wszyscy zaproszeni goście stali w równych szeregach na samym środku patio.
Druga część tyłu składała się z idealnie przystrzyżonej trawy, wielkiej fontanny, drzew, krzewów, pięknych kolorowych ogrodów, altan i barków z drogimi alkoholami oraz wejścia do potężnej rezydencji, z której właśnie w tej chwili wyszedł dowódca.
Z uśmiechem na ustach spojrzał na setki swoich podwładnych, wznoszących ku niebu chwalebne pieśni; na równe rzędy i odstępy, w których stali, na czarno-złote mundury, które opinały ich wysportowane, silne ciała. Duma i podniecenie towarzyszyły mężczyźnie przez całą drogę do celu, czyli na podwyższenie z mównicą. Strzegło go kilkudziesięciu najwyższych stopniem wojowników oraz kilku snajperów niewidocznych gołym okiem.
Nim wszedł na złote schody, spojrzał jeszcze na ekran telewizora, wiszącego nieopodal. Widniała na nim jedynie liczba.
940.
— Dziękuję — powiedział, stojąc już przed mikrofonem. Śpiewy zamilkły. Potem przez długą chwilę nie odezwał się ani słowem, teatralnie udając, że nie wie, od czego zacząć. Dopiero potem przemówił. — Nie będę przynudzał długim wstępem o tym, w jakim celu się tu spotkaliśmy i co to dla nas znaczy. Każdy z was — wojowników — niejednokrotnie rozważał to już w swoim sercu. Wszyscy wiemy, jak wiele zależy od powodzenia dzisiejszej misji, i że właśnie od tego dnia wszystko ulegnie zmianie. Pokażemy, że lata przygotowań, wyrzeczeń, trudów nie poszły na marne. Pokażemy, że jesteśmy potęgą, że jesteśmy niezniszczalni i możemy wszystko.
Przerwał na moment, uśmiechnął się pod nosem, po czym kontynuował.
— Jesteśmy owocem, który kiedyś zasadził nasz Pan. Dojrzewaliśmy w ukryciu, zachłannie łapiąc wszystkie promienie słońca, stawaliśmy na wyżynach naszych możliwości, by stać się wreszcie ludźmi gotowymi, by wypełnić swoją najważniejszą życiową misję. Eliminowaliśmy błędy, wyrzucaliśmy słabych, walczyliśmy z tym, co siało w nas zarazę, leczyliśmy się z cech, których nie powinien posiadać żaden prawy człowiek. I wreszcie stanęliśmy tutaj, by pokazać, że jesteśmy zdolni do spełnienia oczekiwań Naszego Pana. Wreszcie zasłużyliśmy na miano Wybrańców! Bo musicie pamiętać, że każdy z was nim jest; każdy z was jest Wybrańcem. Być tutaj to d-a-r! — Wyraźnie to zaakcentował. — Dar, którego nie możecie zmarnować; dar, którego nie każdy jest godzien!
Znowu przerwał, chcąc dać wojownikom chwilę czasu, na przemyślenie tych słów.
— Nasz oddział wyruszy jako pierwszy. Powiedzcie, czy kilka lat temu ktoś spodziewał się takiego wyróżnienia? Czy spodziewaliśmy się, że to właśnie MY zapoczątkujemy powstanie nowego świata? Nikt z nas nie mógł być tego świadom. Byliśmy tylko zgrają niezdyscyplinowanych, niewysportowanych matołów! A jednak wybór Pana padł właśnie na nas. Wiecie, co to oznacza? Wreszcie jesteśmy gotowi. I powiem wam coś... Takiej szansy nie można zmarnować! Zbyt ciężko na to pracowaliśmy i za bardzo tego pragnęliśmy. Dlatego każdy, kto zagrozi powodzeniu misji, będzie uważany za wroga! Jeśli ktoś się wycofa, spartaczy robotę albo stanie przeciwko swojemu Panu — poniesie karę. Znacie zasady, znacie konsekwencje niesubordynacji i złych wyborów. I przede wszystkim pamiętajcie, że każdy z was złożył przysięgę. Byliście świadomi tego, kim się staniecie i jakie będą wasze obowiązki. Centrum Silent Glade zapłonie jako pierwsze. Centrum Silent Glade pokaże, co czeka ludzi, którzy sprzeciwią się jedynej słusznej drodze. I jestem pewny, że oni również odbiorą to jako dar, że zrozumieją, jak wiele od nich zależy. Zapamiętajcie i nieście przekaz z chwałą na ustach! — wrzasnął, po czym przymknął oczy i uniósł głowę, dając znać, że właśnie teraz powinny nastąpić brawa.
Głośny aplauz rozniósł się echem po całej sali. Dowódca przymknął oczy, rozkoszując się radosnymi okrzykami dziewięciuset czterdziestu osób.
Po chwili ponownie otworzył oczy, spojrzał na salę — patio — i pstryknął palcami. Bramy rozstąpiły się, a na plac wjechało kilkadziesiąt różnych samochodów — terenowych, wojskowych, sportowych. Wszystkie nowe, mocne, szybkie i piekielnie drogie.
Dowódca uznał, że nastał wreszcie idealny moment na ulubiony uśmiech.
— A teraz jedźcie i róbcie, co do was należy.

*

Minęło już grubo ponad pół godziny, odkąd Alysson i Mangus zaczęli przedzierać się przez bujną roślinność wypełniającą las. Kobieta bez przerwy klęła pod nosem i ze złością odrzucała gałązki, które nieprzyjemnie trącały ją w twarz. Nie należała do osób doceniających piękno przyrody i chętnie z nim obcujących. Dla niej liczyła się przede wszystkim wygoda, a las do wygodnych nie należał. Zdążyła już wpaść w pajęczynę, wbić sobie w nogę kolce krzewów, zostać uderzoną przez gałęzie i wejść w gniazdo mrówek. Była wściekła i poirytowana, a Mangus wyjątkowo cichy i spokojny.
— Ja go zabiję! — rzuciła w końcu. Głośno uderzyła dłońmi o uda i stanęła w miejscu. — Jak długo mamy jeszcze tu łazić? Zabiję go! Po prostu go zabiję, niech tu tylko przyjdzie! — wrzasnęła z bezsilności.
— Teraz chcesz go zabijać, a jeszcze godzinę temu jak głupia polazłaś za nim do lasu!
— A ty to co? Ty nie polazłeś za nim do lasu, jak głupi? Leżysz przed telewizorem z piwskiem w ręce, a ja mam zwidy, tak?
— A co miałem zrobić?! — uniósł głos. — Miałem ci pozwolić iść tutaj samej?!
— Trzeba było!
— Weź przestań — rzucił nieprzyjemnym tonem.
Alysson nie zamierzała tego zrobić.
— Udajesz, że to moja wina, a tak naprawdę sam chciałeś za nim iść — zarzuciła. — Ciebie też interesuje dlaczego się zabił i po co. I gdybym ja nie powiedziała ostatecznie, że zaryzykujemy, to ty byś to powiedział!
— Chyba sobie żartujesz. Ja nie podjąłbym takiej idiotycznej decyzji!
— Przekonujących argumentów przeciw też nie podałeś — prychnęła.
— Chcę ci tylko przypomnieć, że twój plan był inny, Alysson. Mieliśmy tu przyjść, wyciągnąć z niego informacje, a potem odwrócić się na pięcie i wrócić do domu. Tylko dlatego się na to zgodziłem. A teraz co? On sobie poszedł, a my zostaliśmy tu sami!
— Ale wróci.
Mangus zaśmiał się kpiąco, po czym spojrzał na siostrę z politowaniem.
— Naprawdę w to wierzysz? Jesteś tak ślepo w niego zapatrzona, że nie widzisz, jak bardzo się zmienił? Przecież to nie jest Dan, którego znaliśmy. To jest jakiś obcy facet, który właśnie zostawił cię po raz drugi.
— Przestań!
Nie chciała tego słuchać. Wolała wierzyć, że prawda jest inna, choć doskonale wiedziała, że Mangus może mieć rację.
— Nie, nie przestanę! Cholera wie, o co mu chodzi. Może oszalał na wojnie i coś mu się w głowie poprzestawiało. A może żył w dziczy przez te dwa lata i zgłupiał od samotności. Jedno jest pewne — nie jest normalny! A my, jak te owieczki, zgodziliśmy się za nim pójść. Gdybym tylko wiedział, jak wyjść z tego pieprzonego lasu, to już dawno by mnie tu nie było!
Przesunął rękami po łysej głowie, po czym splunął na ziemię i szedł dalej.
Alysson przez moment patrzyła na umięśnione plecy brata, po czym i ona ruszyła się z miejsca. Zacisnęła zęby, wyrzuciła z głowy słowa Mangusa i wróciła do świata własnych myśli i marzeń. Tak było jej łatwiej.
Nie minęło wiele czasu, gdy na swojej drodze zobaczyli starszą kobietę w chuście na głowie i kwiecistej spódnicy, jak zapowiadał Dan. Siedziała na dużym pniu drzewa i przebierała w rękach łodygi ziół. Wydawało się, że w ogóle nie zauważyła nadejścia rodzeństwa, ponieważ bez słowa wstała, chwyciła w rękę koszyk i ruszyła przed siebie.
Alysson i Mangus patrzyli na nią zdezorientowani.
— Hej, możemy się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? — krzyknął do kobiety Wels, jednak Hebe nie odpowiedziała. 
— Halo, zapytałem o coś!
— Bądźcie cicho. — Usłyszeli. — Porozmawiamy, ale nie tutaj.
Mangus prychnął pod nosem, a zdenerwowana Alysson szybkim krokiem ruszyła za zielarką. W tym momencie była jedynym źródłem informacji o Danie i nie zamierzała jej zgubić. 

*

Droga do obozu ciągnęła się jakby w nieskończoność. Między rodzeństwem panowała męcząca cisza, której żadne z nich nawet nie starało się przerwać.
Gdy weszli w końcu na dużą polanę, otoczoną drzewami i porośniętą różnorodną roślinnością, nie kryli zdziwienia. Rozejrzeli się dokładnie dookoła siebie, mając wrażenie, że są obiektem jakiegoś żartu. Dostrzegli jedną malutką chatkę, szałas, duże palenisko i kilka ławek znajdujących się obok niego. Gdy Dan mówił, że chce pomóc im przetrwać i powinni się spakować, nie pomyśleliby nawet, że zamierza zabrać ich na takie pustkowie. Dopiero teraz doszło do nich, jak mało pytań zadali przed wejściem do jego samochodu. Skupili się wspominaniu przeszłości, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że pozwalają się wywieźć w zupełnie nieznajome tereny.
Hebe od razu skierowała się do swojej chaty, gdzie zaczęła obwiązywać nitkami zebrane zioła i przywieszać na gwoździach do ściany. Zareagowała dopiero wtedy, gdy Alysson i Mangus bez zaproszenia wparowali do jej domu i zaczęli rozglądać się dookoła.
— Tu mielibyśmy mieszkać? — zapytała brunetka, a w jej głosie czuć było pogardę i arogancję.
Choć nigdy nie pławiła się w bogactwach i luksusach, przywykła do życia na pewnym poziomie. Była zwolenniczką nowoczesnych rozwiązań i modnych strojów, a styl rustykalny w żadnym stopniu do niej nie przemawiał.
— Zaprosiłam was do środka? — rzuciła twardo Hebe, nie przestając zawieszać ziół.
— Nie, ale...
— Nie wchodzicie do buszu ani do siebie. Wchodzicie do mojego domu i oczekuję szacunku. Następnym razem macie zapukać i poczekać, aż pozwolę wam wejść.
— Dobra — westchnęła znudzona Alysson. — Więc co mamy robić?
— Nie wiem, zróbcie sobie szałasy albo zapolujcie na coś.
— To nie będzie potrzebne. Nie zamierzamy tu zostać — wtrącił Mangus.
— Obawiam się, że będziecie musieli.
Rodzeństwo spojrzało po sobie z krzywymi minami.
— A to niby czemu?
— Dan wam to wyjaśni.
— Z pewnością — ironizował Mangus. — Proszę posłuchać... Wywlókł nas z domu, przyprowadził do lasu, kazał gdzieś iść, potem się rozpłynął, a my nie mamy pojęcia, po co to zrobił. Pani najwidoczniej wie, więc będziemy zobowiązani za jakiekolwiek informacje...
— Drewno jest w składziku, a liny wiszą na drzewie.
— Nie o takie informacje mi chodziło...
— Powiedziałeś jakiekolwiek
Mężczyzna westchnął głośno, po czym wyciągnął przed siebie dłonie, dając w ten sposób znać, że zakańcza bezsensowną wymianę zdań i wraca do właściwego tematu. 
— Powie nam pani, co my tu robimy?
— Ja nic nie wiem — powiedziała, nie przestając zawieszać ziół. — Dan poprosił mnie, żebym na was zaczekała, więc to zrobiłam. Chciał was ostrzec i ochronić. Jak widać, udało mu się to. 
— A teraz gdzie poszedł?
— Ochronić kogoś jeszcze.
— Kiedy wróci?
— Skąd mam to wiedzieć? Dziś i tak już nie porozmawiacie, więc dobrze wam radzę, zróbcie te szałasy. Noce są zimne i wietrzne. 
— A skąd ja mam wiedzieć, jak zrobić szałas?! — uniosła się brunetka.
— Może z Internetu?
— W tej dziczy nie ma zasięgu! 
— Och, już sprawdzałaś?  — zakpiła. 
Nikt nie odpowiedział. Zamiast tego rodzeństwo zaczęło rozglądać się po pomieszczeniu. Gdy wzrok Mangusa powędrował na kąt pokoju, w którym stała stara, wysłużona leżanka, początkowo nie dostrzegł w niej nic dziwnego. Dopiero po chwili zauważył zarys głowy wystający spod pościeli i zrobił kilka kroków w tamtym kierunku. Stanął nad łóżkiem i z ciekawością spojrzał na twarz młodej kobiety. Jej klatka piersiowa nieznacznie podnosiła się i opadała, ale mimo hałasu w pomieszczeniu nieznajoma nie otwierała oczu. Wyglądała jak pogrążona w bardzo twardym śnie albo w śpiączce. Mężczyzna nie potrafił zatrzymać pytania, które usilnie pchało mu się na usta.
— Kto to? 
Wtedy również Alysson spojrzała na łóżko, ale i ona nie rozpoznała kobiety.
— Jedna z wielu ofiar waszego świata.
— I tak po prostu sobie tutaj leży? — dociekał Wels.
— Tak po prostu walczy sobie tutaj o życie. 
— Zwycięży?
Nie uzyskał odpowiedzi. Zamiast tego zielarka wskazała im palcem drzwi i z niecierpliwością oczekiwała, aż opuszczą jej dom. 
— To że jesteście znajomymi Dana, nie oznacza, że będę się wami zajmować. Macie prawo korzystać z ognia, ławek i drewna, bo należą do niego. Ja ze swojej strony mogę udostępnić wam wodę ze studni, ale na tym kończy się moja pomoc. Jak chcecie jeść, to zapolujcie, chcecie czyste ubrania albo leki — znajdźcie je. Poza tym nie chcę słyszeć tu kłótni, wrzasków, ani żadnych zbędnych pytań. Nie jestem i nie będę informacją turystyczną. W wasze sprawy z Danem też się nie zamierzam wtrącać, więc załatwiajcie je między sobą. I zapamiętajcie raz na zawsze, że w lesie ma panować spokój. Spokój i cisza! A teraz żegnam.
Rodzeństwo początkowo ociągało się z odejściem, jednak widząc jej surowy wzrok, spełnili to żądanie. Hebe wyszła zaraz za nimi.
— Patyki i liny — rzuciła szybko, po czym wskazała ręką na składzik. A było to kilka drewnianych słupków wbitych w ziemię i przytrzymujących daszek pokryty strzechą. Pod nimi leżały równo ułożone kawałki drewna. — I weźcie się za to jak najszybciej.
Potem usłyszeli trzask zamykanych drzwi i wiedzieli, że od tej chwili zostali zdani tylko na siebie. 

*


W małej kawiarence w samym centrum miasta jak zwykle nie brakowało gości. Kelnerki sprawnie manewrowały między stolikami, odbierając zamówienia lub przynosząc klientom wybrane pyszności. Gwar rozmów unosił się w powietrzu, a śmiechy przyjezdnych słyszał nawet kucharz przebywający w głębi zaplecza.
Wśród tych wszystkich klientów znajdował się też młody Mulat, który w porównaniu do innych, wcale nie przyszedł tu zwabiony dobrą kawą czy zapachem wyśmienitego jedzenia.
Od dłuższego czasu wodził wzrokiem za jedną z kelnerek, która z szerokim uśmiechem dziękowała gościom za przybycie, przyjmowała zamówienia lub doradzała w wyborze posiłków. Z przyjemnością patrzył, jak nieznajoma mu dziewczyna poprawia delikatnie swoje włosy, jak kręci pośladkami, przechodząc koło stolików albo szczerze unosi kąciki ust, gdy jakiś klient okaże jej sympatię.
Zdaniem mężczyzny mogła mieć najwyżej dwadzieścia pięć lat. Posiadała bardzo delikatny typ urody, przez co wyglądała na młodszą, niż była w rzeczywistości. Sprawiała wrażenie naiwnej, niedoświadczonej, a dzięki temu wiecznie radosnej i z optymizmem patrzącej w przyszłość. Właśnie ten ciągły uśmiech, wesołość i zachwyt życiem, sprawiały, że Rodrigo nie potrafił oderwać od niej wzroku.
Za każdym razem, gdy zamieniał kilka nic nieznaczących zdań z uroczą kelnerką, miał wrażenie, że jest w dobrym miejscu o dobrym czasie. Czasem świadomie wmawiał sobie niedobór kawy lub senność, by tylko przyjść do kawiarni i móc zobaczyć jej uśmiech. Nie wiedział, czemu tak jest, ale lubił uczucia, które mu wtedy towarzyszyły.
— Dzień dobry. — Z przemyśleń wyrwał go aksamitny głos obiektu swoich rozważań. 
Buenos Dias, Senorita.
Zawsze witał ją w ten sposób. Już jakiś czas temu zauważył, że kobieta pochodzi z Hiszpanii, a słuchanie ojczystej mowy — będąc w Ameryce — sprawia jej dużą radość.
Buenos Dias, Senor — odpowiedziała z niezwykłą radością, a Rodrigo ucieszył się, że po raz kolejny sprawił jej przyjemność. — Co podać? Jak zwykle czarna z mlekiem?
Poczuł dziwny rodzaj przyjemności, uświadamiając sobie, że zapamiętała jego wcześniejsze zamówienia. 
— Zajmę pani zbyt wiele czasu, jeśli zapytam, jaką inną kawę mogłaby mi pani polecić?
— Ależ nie. Myślę, że nasza Mocha może panu posmakować.
— Pani lubi?
— Najbardziej — odpowiedziała, przez chwilę patrząc mu prosto w oczy, a potem bardzo szybko spuściła głowę. 
Wzrok Rodrigo speszył ją, a on uważał, że dziewczyna wygląda słodko, gdy się wstydzi.
— W takim razie poproszę dwie Mochy. Jedna dla pani. 
— Nie, ja nie mogę tego przyjąć — powiedziała od razu, wyraziście przy tym gestykulując.
— Bardzo proszę...
Nie potrafiła odmówić po raz drugi. Poczuła, że mężczyzna podarował jej w ten sposób prezent i chciała go przyjąć. Zapisała zamówienie, uśmiechnęła się szeroko, jednak nie zdołała spojrzeć na niego ponownie. Bardzo szybko zniknęła na zapleczu, gdzie oddała kucharzowi zamówienia z innych stolików, po czym pobiegła do łazienki i oparła się o zimne kafelki. 
Ten niewielki gest ze strony nieznajomego mężczyzny sprawił, że poczuła się dostrzeżona, a może nawet adorowana. Po chwili wychyliła się nieznacznie zza zaplecza i zauważyła, że Mulat również uśmiechał się sam do siebie.
— Czego się szczerzysz?! — usłyszała krzyk szefowej. — Klienci czekają, trzeba zanieść na piątkę puree z indykiem. Do roboty, Roberta!
Spoważniała i chwyciła tacę. Jeszcze nigdy z taką radością nie niosła do stolika ugniecionych ziemniaków. 


*

Dźwięk dzwonu oznajmił, że minęła osiemnasta. Wysoki, młody mężczyzna mimowolnie uniósł głowę i wbił wzrok w zegar znajdujący się na szczycie jednej z odległych budowli.
Już od dłuższego czasu czekał tu na pewną osobę, ale nie odczuwał z tego powodu znudzenia. Był cierpliwy i miał nadzieję, że nie będzie tego żałował. 
Po jakimś czasie dostrzegł, jak drzwi kawiarni otwierają się i wychodzą z niej dwie kobiety. Długowłosa szatynka pożegnała się z współpracownicą, życzyła jej miłego wieczoru, po czym z uśmiechem na twarzy ruszyła w przeciwną stronę. Otuliła się szczelniej kołnierzem czarnej narzutki i poprawiała włosy rozwiewane przez nieprzyjemny, zimny wiatr. Dopiero gdy uniosła wzrok, zobaczyła, że wszystkim tym poczynaniom z szerokim uśmiechem przygląda się Mulat.
Serce zaczęło bić jej kilka razy szybciej, a w żołądku obudziło się stado przysłowiowych motyli. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, jednak była to przyjemna, kojąca cisza. Mimo zawstydzenia dziewczyna nie potrafiła odwrócić głowy. Podobał jej się sposób, w jaki nieznajomy opierał się o ścianę ceglanego budynku, oraz jego ubiór: ciemne spodnie i czarna skórzana kurtka, okrywająca biały t-shirt. Choć nie przepadała za mężczyznami bez włosów, u niego taki wizerunek tylko wzmagał męskość i urok.
Nie umiała opanować swojego serca i emocji, które powoli doprowadzały ją do szału. Czuła, że z każdą chwilą ten mężczyzna podoba jej się coraz bardziej, a ona nie umie i nie chce nad tym zapanować. Nie wiedziała, kim jest, jaki jest, jak ma na imię, a mimo to jego obraz przywoływała w głowie niemal codziennie. A czuła, że od teraz będzie tylko gorzej.
Prawie podskoczyła, gdy zauważyła, że Mulat pewnie zmierza w jej kierunku.
— To dla ciebie — powiedział wreszcie, po czym wręczył dziewczynie różową różę.
Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Spuściła głowę, udając, że jest ogromnie zaciekawiona zapachem rośliny, a w gruncie rzeczy po prostu nie potrafiła spojrzeć na twarz przystojnego Mulata. Stał zdecydowanie zbyt blisko i bała się, że jeśli podniesie wzrok, to utonie w jego spojrzeniu. W takich chwilach nienawidziła w sobie tej nieśmiałości.
— Może miałabyś ochotę na spacer? — zapytał. 
— Właśnie miałam dzwonić po taksówkę...
— Zmarnujesz taki piękny dzień na jeżdżenie taksówką?
— Tak — rzuciła szybko, jednak bardzo szybko zrozumiała, że odpowiedziała odwrotnie, niż zamierzała.  — Miałam na myśli, że z chęcią pójdę na spacer — poprawiła się szybko, czując, że jej policzki płoną czerwienią.
Roberta, czy ty zawsze musisz zaliczyć jakąś wtopę? — myślała.



Rozdział niby z dupy, nie wiadomo, co się dzieje, ale następna część poskleja w całość niektóre fakty. Mam nadzieję, że nie gubicie się w bohaterach i rozpoznajecie, kto jest kto. A jeśli nie, to dajcie znać, będę się starać przedstawiać ich wyraźnie. 

Rodrigo i Roberta zostają z nami na jakiś czas. Może na rozdział, może na dwa, może na zawsze ;D Nie powiem. Wiem, że na razie zupełnie nie pasują do tego wszystkiego, ale tak jak mówię — niebawem te wszystkie urywki połączą się w całość. Uprzedzałam, że WiZ będzie wielowątkowe;D


Chciałam Was też przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się tak długo. Wiem, że czekaliście, ale... było mi to potrzebne. Taka przerwa na przemyślenie fabuły i napisanie rozdziałów do przodu. Od tej pory nowa notka zawsze będzie pojawiała się wtedy, gdy na pasku z lewej będę mieć 10 rozdziałów oznaczonych jako 100% (no, teraz jeden ma 87, ale pomińmy xD). To da mi pewność, że nie będę musiała niczego znowu pisać od nowa. I wy będziecie mieć pewność, że czytacie coś, co jest zaplanowane i w jakimś stopniu zaplanowane. A to chyba ważne. 

OGROMNIE DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE POD POPRZEDNIM POSTEM!! <3 
Niebawem na nie odpiszę i dodam wreszcie te cholerne akapity xD

No i zdradzę Wam, że w następnym rozdziale poleje się krew xD


Uwielbiam, ściskam i... tęskniłam!

98 komentarzy:

  1. Dzień dobry. :)

    Już zabieram się za czytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry:D

      Już się boję xD

      Usuń
    2. Już właściwie dobry wieczór... :)

      Z przyjemnością (no może bez przesady) na koniec wypiszę wszystkie błędy. Żaden problem. Ale najpierw skupmy się na najważniejszej kwestii, czyli fabule.

      Mangus chyba zawsze będzie dla mnie Mangusem przez moją miłość to postaci o tym imieniu z książek Cassandry Clare (melduje się psychofanka Maleca).

      Zacznę od końca (mam tendencję do czytania najpierw notek odautorskich, bo uwielbiam spoilery, hah). Nie mam pojęcia, o co może chodzić z salą.

      Nie mam wiele do powiedzenia. Nie zdarzyło się nic przełomowego. Postacie mi się mylą, ale to moja pięta achillesowa, nie potrafię zapamiętywać imion. Z mojej ulubionej książki (Pachnidło) pamiętam tylko, jak nazywa się główny bohater... I dopiero gdybym zaczęła ją czytać znów od nowa, powoli przypominałabym sobie, kto jakie imię nosi.

      Czekam, aż wszystko splecie się z pierwszą księgą. Na razie poprzednia część bardziej przypadła mi do gustu, bo jestem hm... jakby to ująć... miłośniczką kryminałów detektywistycznych, a nie sensacyjnych.

      Mam nadzieję, że Roberta dopiero teraz się pojawiła, bo inaczej to oznacza, że mam problemy z pamięcią.

      (I wy będziecie mieć pewność, że czytacie coś, co jest zaplanowane i w jakimś stopniu zaplanowane). Chyba w którejś części chodziło Ci o inne określenie.

      Ooo tak, dużo krwi.

      Nie lubię pewnych siebie. Ale u wojskowego (no wiesz, o co chodzi) to bardzo przydatne. Nie mam dołeczków... To największy argument na to, że życie bywa niesprawiedliwe.



      W pierwszym zdaniu niepotrzebni wstawiłaś przecinek przed (okazało się). Tak od czapy, przed orzeczeniem z jakiegoś powodu.

      (Wydał rozkaz otwarcia, a ramiona rozstąpiły się (,) ukazując patio). Przecineczek przed imiesłowem, kochanie.

      (Znowu przerwał, chcąc dać wojownikom chwilę czasu, na przemyślenie tych słów). Bez przecinka przed (na), jest nie tylko niepotrzebny, ale potrafi zmylić czytelnika. Musiałam to zdanie przeczytać po raz drugi, by zrozumieć.

      (Dowódca przymknął oczy, rozkoszując się radosnymi okrzykami dziewięćset czterdziestu osób). Teraz tylko taka sugestia. Zaokrągliłabym tę dziwnie, wyjdzie naturalniej.

      (Minęło już grubo ponad pół godziny odkąd Alysson i Mangus zaczęli przedzierać się przez bujną roślinność wypełniającą las).

      (Ciebie też interesuje (,) dlaczego się zabił i po co).

      Nie oczekuj od moich komentarzy profesjonalnych, obiektywnych opini i wytycznych. To w 80% będzie wyglądało tak:
      ~ (Ciekawi mnie...)
      ~ (Skojarzyło mi się z...)
      ~ (Pomyślałam o słowach...)
      ~ (Czy czytałaś/oglądałaś...)

      No wiesz, moje komentarze to raczej taki zbiór luźnych, często niepowiązanych ścisle z tekstem myśli. Dużo emocji, że tak powiem.

      Bo skoro czytam po raz kolejny tekst tego samego autora, którego styl pisania się nie zmienił, nie będę się powtarzać, że to i to robi dobrze.

      Spokojnej nocy życzę, a w wolnej chwili zapraszam do mnie. Może historia akurat przypadnie Ci do gustu:

      kot-z-maslem.blogspot.com

      Usuń
    3. Oczywiście chodziło o: Mangus chyba zawsze będzie dla mnie Magnusem.

      Usuń
    4. Nie dziwię się, że Mangus to dla Ciebie Magnus, bo to ta druga forma jest poprawna. Ale mnie się bardziej podoba pierwsza - niepoprawna - więc stworzyłam sobie do tego historię, o której będzie potem.

      Błędy poprawię. I w sumie nie wiem po co mi przecinek przed tym "na" w jednym zdaniu. To akurat przypadek i roztargnienie, bo celowo nawet ja nie robię takich błędów xD

      Wiem, że druga część na razie nie porywa, bo nie miała jeszcze czym porwać. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo byłoby średnio, jakby II była gorsza od I ;/

      Wcale się nie dziwię, że Twoje komentarze to zbiór przemyśleń i skojarzeń, bo przecież nie da się w każdym komentarzu mówić o stylu czy fabule, jeśli to się nie zmienia;D A ja z chęcią czytam przemyślenia czytelników ;)

      I dziękuję Ci, że wpadłaś z własnej, nieprzymuszonej woli;) Ja ze swojej strony mogę zagwarantować, że też z pewnością wpadnę do Ciebie. Na pewno na prolog/rozdział 1 (nie wiem, jak masz xD), a potem... zobaczymy. Tylko nie powiem kiedy, bo muszę najpierw przeczytać rozdziały moich stałych czytelniczek. Ale wpadnę!

      Usuń
  2. Ruda! Żyjesz! W końcu nowy rozdział! Ale Cię rozczaruję, bo ja wciąż na urlopie i nie chce łamać swojej zasady. XD A po drugie... wybacz, ale poczekam, aż będą przynajmniej ze trzy rozdziały. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz. :( Wiesz, że ja zawsze wracam i nadrabiam, co mam nadrobić.
    To tyle. Weny życzę!
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się nie pogniewam;) Też wolę czytać, jak mam więcej rozdziałów zaległych. Wtedy mogę w każdej chwili kliknąć w następny, jeśli mnie zżera ciekawość.
      Ale bardzo (serio, bardzo!) dziękuję, że mimo wszystko dodałaś komentarz i powiedziałaś jak sprawa wygląda. Będę czekać! ;*
      I nie mam zamiaru się gniewać. No hej, chyba mnie znasz! :D

      Usuń
  3. Pewnie poleje się krew Dana, bo Alysson nie wytrzyma i dojdzie do rękoczynów. xD
    A tak na poważnie Hebe podbiła moje serce. Po prostu rozbawiła mnie sobą. Ceni Dana, ale to nie znaczy, że będzie jego znajomych lubić, że tak powiem "za niego" :D "idźcie zróbcie sobie szałas" XD W sumie to ja myślalam, ze zaprosi ich do siebie. Ale jednak ta opcja co wybrałaś jest ciekawsza. A słowa Hebe, że Dan poszedł uratować jeszcze kogoś utwierdziło mnie przy tym, że ten chłopiec może być dzieckiem osieroconym przez kogoś mu bliskiego. :> I tu pojawia się Roberta i Mulat - może to ich dziecko, a te fragmenty to przeszłość? Albo Roberta leży i walczy o życie na tej leżance. Bo nie mam pomysłu kto to jeszcze mógłby być. :)
    Pozdrawiam i powodzenia w pisaniu! :D Postaram się teraz być na bieżąco :) I wybacz za chaotyczne komentarze. Po prostu pisze co myślę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się, jak kombinujesz! ;) Co prawda nie powiem, czy słusznie, ale na pewno bardzo sensownie;) I wcale nie uważam, by Twoje komentarze były chaotyczne. Wszystko rozumiem;D

      Bardzo dziękuję, że jesteś ;*

      Usuń
  4. Cześć, cześć :)
    Podoba mi się, jak opisałaś szacunek do munduru. Może błaha rzecz, ale ja na to zwracam uwagę, bo sama też noszę. No może nie wojskowy, ale to duża radość dla ludzi.
    Facet miał niezłe przemówienie. Nawet mnie nim kupił. W końcu trzeba jakoś wypaść przed ludźmi.
    Alysson i Mangus kłócą się jak stare, dobrze małżeństwo :p Nie że popieram sprzeczki, ale... brat z siostrą znają się chyba najlepiej.
    Nie znam kobiety, która ucieszyłaby się na mieszkanie w chatce, namiocie lub szałasie. Każda z nas chyba kocha luksusy xD Kto by nie lubił?! Wiem zachowanie Alysson wcale mnie nie dziwi.
    Pokochałam za to Hebe. Ten jej sarkazm i stanowczość/zasady! Lubię twarde kobiety, które same wyznaczają linię i każą się jej trzymać na swoim terenie. Wymiana jej zdań z rodzeństwem była po prostu świetna! Zwłaszcza z tym internetem! :D A jako harcerka to się muszę powymądrzać, bo rzeczywiście nie ma zasięgu w lasach, a szałasy się bardzo łatwo robić ;)
    Miły ten fragment w kawiarni. Uroczy bardzo. Ta wtopa była słodka :3 kto jej nie miał, przy pierwszym zauroczeniu? Oj :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to mówią za mundurem panny sznurem;D A tak na serio to sama zawsze chciałam jakiś nosić. Oprócz mundurków w szkole, bo były brzydkie xD

      Ja nie lubię luksusów! :D Jakieś podstawowe wygody - ok, chętnie - ale do większych luksusów mnie nie ciągnie;D Jestem jedyna? :<

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  5. Zaklepane! Pierwsza dziesiątka... Coraz lepiej :D Będę jeszcze dziś :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraaaaszam! Pozwól, że połączę moje tłumaczenia razem z komentarzem! Na początek trochę się potłumaczę :D Moje "jeszcze dziś" trochę się przeciągnęło... Raz wypadło wesele, innym razem komplikacje i problemy sercowe, jeszcze innym razem zwątpienie w sens życia... Choć miałam wszystkie wcześniejsze komentarze już od dawna gotowe, to przez to wszystko jakoś nie mogłam się zebrać, żeby je wstawić. Za dużo ostatnio się działo, żebym jeszcze i to ogarnęła. Sama już dawno nic nie wstawiałam... W ciągu ostatnich tygodni udało mi sie napisać kilka rozdziałów na zapas :) Chciałabym niedługo wrócić na bloga, więc spodziewaj się tego! :*
      Niczego już nie chcę obiecywać, że będę na bieżąco i tak dalej... Choćbym miała nie pisać nic u siebie, porzucić blogi, to wiedz, że do Ciebie zawsze wrócę. Czy to będzie po miesiącu, czy po pięciu... Wiesz, że zawsze wracam! Mam nadzieję, że nie jesteś zła ani nic.

      Ok, może w końcu przejdę do rozdziału.
      Zaczęło się... Jestem bardzo ciekawa, co kieruje takimi ludźmi... To dziwne. To już nie jest normalne. Wzniecanie wojny , kiedy panuje pokój i ludziom żyje się dobrze? To jest chore.
      Hm... Tak, tak, teraz oboje będą zrzucać winę na siebie. No bez przesady! Ja też bym poszła i miała nadzieję, że wróci i coś wyjaśni. przynajmniej udało im się dotrzeć do Hebe. To już sukces, jak na ludzi, którzy na co dzień z naturą obcują jedynie przed telewizorem :D
      Przygryzka Hebe o internecie? Cóż, Ally nie pokazała się z najlepszej strony.
      Zaraz, zaraz...
      Czyżby to Catia tam leżała?! Jeśli tak, a jestem niemal pewna! To cieszę się, że w końcu coś o niej wiadomo. Jestem tylko ciekawa co stanie się z Jacobem...
      "[...] walczy tu sobie o życie. - Zwycięży?" To było zamierzone, prawda? Piękne słowa, pięknie wplecione w sytuację, ukazujące sprzeciw wobec złu, które się dzieje. Siłę. Walkę. Na pewno zwycięży!
      Kolejny wątek: Roberta i Rodrigo! Historia, która zaczyna się w jeszcze normalnym świecie i przyjemnych okolicznościach. Tak inna od tej ostatniej. Zaczynająca się tak niewinnie... Co będzie dalej? Sama jestem ciekawa, czy długo zostanie z nami ich wątek :)
      Spacer... Mam nadzieję, że nie wybrali kiepskiego dnia na takie przyjemności i nic im nie zepsuje tego spotkania, ale coś czuję, że znowu mnie czymś zaskoczysz!
      A w następnym poleje się krew, tak? Zgaduję, ze to przez atak na Silent Glade?

      Kochana, moje ostatnie komentarze nie grzeszyły długością i mam nadzieję, że mi to wybaczysz :) Wiedz, że czekam z niecierpliwością na każdy kolejny rozdział i wiedz, że zawsze wrócę!
      Czekam na nowy rozdział i niebawem zaproszę Cię do siebie!

      Pozdrawiam Cię kochana! :*

      Usuń
    2. Kochana, oczywiście, że nie jestem zła! ;* Nie mogę być, bo akurat po Tobie zawsze spodziewam się powrotu. Wiem, że nawet jesli nie będzie Cię miesiąc, pół roku, rok, to prędzej czy później wpadniesz i powiesz, że żyjesz. Poza tym jestem Ci ogromnie wdzięczna za to, że skomentowałaś każdy rozdział! To nie jest łatwa sprawa, tym bardziej, że moje rozdziały do krótkich nie należą i to wszystko zabiera czas. Bardzo, bardzo dziękuję!

      Tak, te słowa o "Walczy? Zwycięży?" były zamierzone. Tytuł tego opowiadania będzie się jeszcze nie raz przewijał w tekście ;) W końcu musi pasować do treści :D

      Co do Catheriny się nie wypowiem, żeby nic przypadkiem nie zaspoilerować, a odnośnie Rodriga i Roberty powiem tyle, że nie raz się tu jeszcze pojawią ;)

      Kochana, mnie nie zlezy na długości komentarzy, tylko na tym, żebyś ze mną była, a jesteś;) Poza tym Twoje komentarze wcale nie były krótkie, a ten był mega długi! ;)
      Jeszcze raz ogromnie Ci za nie dziękuję i naprawdę mam nadzieję, że niebawem i Ty ruszysz z pisaniem, bo się stęskniłam! ;*

      A co do twoich problemów... trzymam kciuki, żeby wszystko się rozjaśniło, wyjaśniło, naprawiło i ułożyło. Będzie dobrze! Musi ;)

      Usuń
  6. Cześć! :) Na początek chciałabym podziękować Ci za przeczytanie moich wypocin na jedno-party. To dla mnie dużo znaczy, pomińmy fakt, że mam mało czytelników. Dlatego, dzięki :3

    Wracając do głównego powodu napisania tego komentarza, uważam, że piszesz z rozdziału na rozdział coraz lepiej. I ten rozdział jest napisany schludnie i nie wyłapałam jakichś wielkich rażących w oczy błędów, więc jest super. :) W ogóle żadna ze mnie polonistka, żeby Cię poprawiać. A ze stawianiem przecinków sama mam problem :P

    Najbardziej podobał mi się I fragment - przypuszczalnie "bazy" od tych "złych". Na razie nie mam pomysłu, co miałaś na myśli wykorzystując słowo "sala" do patia, ale mam nadzieję, że niedługo się tego dowiem. :D
    czy bohaterka Roberta i Mulat to nowi bohaterowi? Jeśli nie, to chyba mam tego Niemca na "A". (Oczywiście mowa o chorobie Alzheimera).

    Czekam na następną część i sklejenie w całość niektórych faktów.

    Pozdrawiam, Bunko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma za co! Przyjemność po mojej stronie ;)

      Roberta i Rodrigo to nowi bohaterowie, nie masz tego Niemca, haha ;D
      Bardzo się cieszę, że się podobało i dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  7. Pierwszy fragment bardzo mi się spodobał. Zresztą zawsze podoba mi się, jak potrafisz opisać wszystko ze szczegółami. Tak, że łatwo jest nam sobie coś wyobrazić, czy wczuć się w jakąś sytuację. Przepraszam, że tak oględnie to wyjaśniam :/
    Potem był fragment z Magnusem imAlysson w roli głównej i chyba tylko to było coś, co mogłam powiązać z całością. Hebe to konkretna babka. Nie patyczkowała się z nowymi. I dobrze, niech się przyzwyczajają, hoć budowanie szałasu..... Hm, to nie brzmi jak łatwe zadanie. Życzę im powodzenia :)
    Co do Roberty i Mulata, jakoś te sceny z nimi, jak i oni sami nie bardzo mi pasują do całej reszty. Ale myślę, że mogę ich polubić :-) Czekam na więcej tych bohaterów.
    Rozdział, czy też część rozdziału, trochę inna, ale mnie tam przypadła do gustu. Jak ktoś pisze tak jak Ty, to nie ma się problemów z czytaniem :-)
    Czekam na dalszą część.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *choć
      Ups, przepraszam za literówki

      Usuń
    2. Oględnie, czy nieoględnie, wiem o co chodzi! ;) I bardzo się cieszę, że tak to odczuwasz;)

      Masz rację, że sceny z RR nie bardzo na razie pasują do reszty, ale i oni niedługo wdrążą się w opowiadanie ;) Tylko na wszystko potrzeba czasu.

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  8. Na początku mam taką dygresję, mianowicie śmieszy mnie zamawianie czarnej kawy z mlekiem :DD Pracuję jako kelnerka i klienci nieraz tak zamawiają... Przecież wtedy to już jest kawa biała :P
    Wątek Roberty i Rodrigo wydaje się rzeczywiście z pozoru nie pasować do opowiadania, ale wiem, że ty to ładnie połączysz, a takie wprowadzenie jest jak najbardziej udane. Że mnie też nigdy nie poderwał jakiś przystojny Mulat ;D
    Dan to też jest niezły, ci powiem. Zabrać dwójkę dawnych przyjaciół z domu, wywieźć do lasu i dalej radźcie sobie sami. No zabiłabym, nie dziwię się ich złości. Hebe jak zawsze wyszła fenomenalnie, ta też niczego nie wyjaśni. Ale by się zdziwiła, jakby rodzeństwo sobie jednak zbudowało ten szałas. Podobał mi się również początek, fajnie, że przedstawiasz wszystko z wielu perspektyw. Choć tamtej wersji moim zdaniem niczego nie brakowało, widać, że ta jest idealnie wręcz dopracowana.
    Czekam na pojawienie się innych obozowiczów, w tym Catii... No i ciągle się zastanawiam, co z moim ukochanym Colinem :'(
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część i życzę mnóstwo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kawa z mlekiem mówi się jakoś... fajniej;D To chyba popularniejsze określenie (tak mi się wydaje) chociaż niekoniecznie poprawne.

      Kurde, mnie też nie podrywali Mulaci. Co się dzieje z tym światem :(
      No tak, Dan się nie popisał, fakt, ale on jeszcze nie raz wprowadzi tu zamęt. Zresztą podobnie jak Hebe. Zdradzę tyle, że będą siebie warci.

      Bardzo się ciesze, że masz takie zdanie o tej części i bardzo dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  9. Hej :* notkę przeczytałam juz jakis czas temu, ale jako ze postanowiłam wypisać uwagi na Twoja prośbę, to wrócę z porządnym skomentarzem prawdopodobnie w poniedziałek :). Ale wiedz, ze mi sie podobało, a pierwsza czesc uwazam wręcz za genialna. Jestem praktycznie pewna, ze ten facet i to przemówienie to scena z obozu "tych złych"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana <3 Dziękuję!

      Usuń
    2. OK., to najpierw wklejam błędy i uwagi, tak jak obiecałam ;)
      Zapięcie dwóch guzików przyszytych do mankietu munduru, okazało się dla starszego mężczyzny o wiele trudniejsze, niż przypuszczał. Już od kilku minut bezskutecznie próbował poradzić sobie z tym zadaniem, jednak guzik bez przerwy wyślizgiwał mu się z palców. – Powtórzenie „guzika” (proponuję „zapięcie” w drugim zdaniu) + zbędny przecinek po „munduru”.
      W końcu opuścił rękę z głośnym przekleństwem – to brzmi, jakby ręka miała w sobie głośne przekleństwo xD
      Wodził wzrokiem po szerokich barkach, opinanych przez czarny mundur oraz naramienniki przyszyte po obu stronach kołnierza. – Skoro napisałaś komentarz przed „opinanych”, to i po „mundur” musisz. Albo zrezygnuj z nich w ogóle.
      Patrzył sobie wtedy prosto w oczy i pychą mówił o misji, którą musi wykonać – musiał
      mężczyzna położył swoją rękę - wiadomo, że swoją.
      ultra cienki – łącznie (chyba)
      Tam czekało na niego czterech wojowników w takich samych czarnych strojach – ale kapitan był ubrany na czarno-żółto. Więc napisałabym coś w rodzaju „czterech, identycznie ubranych wojowników”
      I właśnie z taką obstawą mężczyzna zmierzał w kierunku patio – wywaliłabym „i”.
      Zostawiał ślad po swoim przejściu na nagraniach z dziesiątek kamer, pamiętając, by na każdym z nich wyglądać dumnie, wyniośle i zasadniczo. – „na każdym z nich” – w sensie na nagraniu? Zrezygnowałabym z tego podkreślania. Zresztą nie chodziło chyba tylko o nagrania.
      W końcu stanął przed potężnymi drewnianymi wrotami, zatrzymał się - jak stanął, to się zatrzymał. Przecinek między „potężnymi” a „drewnianymi”.
      ramiona rozstąpiły się ukazując patio – brakuje przecinka przed „ukazując”
      szerokie na kilka samochodów. – to brzmi tak, jakby „samochody” były jednostką miary.
      Obok lwa, wyryto – przecinek zbędny.

      Usuń
    3. miało być przecinek zamiast komentarz xD OK, kontynuuję:
      A wszystko to stworzone – nie wiem, dlaczego zaczynasz niektóre zdania od spójnika, niepotrzebnie, a przynajmniej w takich opisach. Później też widziałam tego typu błąd.
      gdyż wszyscy zaproszeni goście, stali – zbędny przecinek
      Zapamiętajcie i nieście przekaz z chwałą na ustach — wrzasnął – skoro wrzasnął, to dobrze byłoby napisać „!”.
      kilkadziesiąt różnych samochodów — terenowe, wojskowe, sportowe. Wszystkie nowe, mocne, szybkie i piekielnie drogie. – wszystkie końcówki trzeba zmienić na „ych”/”ich”.
      Minęło już grubo ponad pół godziny odkąd - przecinek przed „odkąd”.
      nieprzyjemnie muskały ją w twarz – muskanie raczej jest przyjemne xD
      jeszcze godzinę temu, jak głupia polazłaś LUB — A ty, to co? – przecinki zbędne
      — Weź przestań — rzucił nieprzyjemnym tonem. Alysson nie zamierzała tego zrobić. – Skoro zmieniasz podmiot na Allyson, musisz zacząć zdanie od nowego akapitu
      — Chce ci tylko przypomnieć – chcę
      W dialogu Alysson i Mangusa brakuje czasem wykrzykników i nieco większej ilości opisów, choć jeszcze bardziej brakuje tego później, w rozmowie ze staruszką. Z jednej strony rozumiem zabieg, bo chciałaś pokazać dynamikę tej konwersacji, z drugiej jednak, kiedy masz już trzech rozmówców, warto częściej podkreślać, nawet krótko, co kto mówi.
      Droga do obozu ciągnęła się jakby w nieskończoność – „jakby” zbędne.
      Powtarzasz się, jeśli chodzi o zamiłowania Alysson (las vs. Wygoda).
      Wyglądała jak pogrążona w bardzo twardym śnie, albo w śpiączce – zbędny przecinek.
      W małej kawiarence w samym centrum miasta, jak zwykle nie brakowało gości. – zbędny przecinek
      nawet kucharz stacjonujący w głębi zaplecza. – jesteś pewna, że kucharz tam STACJONOWAŁ, a nie stał czy przebywał?
      dobrą kawą, czy zapachem wyśmienitego jedzenia – zbędny przecinek (podobnie byłoby, jakby zamiast „czy” pojawiło się w takim miejscu „albo/lub”)
      jak nieznajoma mu dziewczyna, poprawia delikatnie swoje włosy – zbędny przecinek; to jedno zdanie podrzędne
      Już jakiś czas temu zauważył, że kobieta pochodzi z Hiszpanii - albo z Ameryki Południowej, bo pewnie Rodriguez ogarnął to tylko po języku…
      Jak zwykle czarna z mlekiem? – to już wtedy nie czarna?xD
      Wzrok Rodrigo speszył ją, a on uważał, że wygląda słodko, gdy się wstydzi. – to brzmi, jakby Rodrigo myślał tak sam o sobie, a nie o niej.
      Dźwięk dzwonu oznajmił, że minęła już osiemnasta. Wysoki, młody mężczyzna mimowolnie uniósł głowę i wbił wzrok w zegar znajdujący się na szczycie jednej z odległych budowli. // Już od dłuższego czasu – powtórzyło się „już”, a pierwsze jest zbędne.

      w jaki nieznajomy opierał się o ścianę ceglanego budynku oraz jego ubiór – znów masz zdanie wtrącone, a więc po „budynku” trzeba postawić przecinek.

      Choć nie przepadała za mężczyznami bez włosów u niego taki wizerunek tylko wzmagał męskość i urok. – przecinek między zdaniami podrzędnymi, a więc po „włosów”.

      Nie wiedziała kim jest – brakuje przecinka

      Usuń
    4. To wszystko. Jak widać, głównie przecinki, a więc mało istotne sprawy.
      Muszę C powiedzieć, że WiŻ od początku było dobre, ale teraz staje się bliskie perfekcji. Pierwsza część rozdziału była absolutnie genialna. Świetnie wprowadziłaś klimat. Za osłonką prestiżu i szacunku schowałaś prawdziwą ideologię. JEstem przekonana, że ten facet to jeden z dowodców tych złych. I że pewnie wywaliłby tego Pana, żeby tylko sam nim zostać (ciekawe, kim jest ten Pan swoją drogą, pewnie trochę poczekam, nim się dowiem xD). Jego przemówienie było IDEALNE! nie wienm, czy, kiedykolwiek czyttałam w jakiejkolwiek książce tak dobre przemówienie chorego człowieka. Naprawdę szacunek.
      Jeśli chodzi o dalszą częśc rozdziału, rodzeństwo zaczęło się przejmować Danem i swoją lekkomyślnością, a więc reagują normalnie, choć pewnie niedługo będą dziekować dawnemu przyjacielowi za uratowanie życia... fascynuje mnie postawa staruszki: wcześniej namawiała Dana na uratowanie przyjaciół, a teraz jest wobec nich bardzo szorstka, niegrzeczna wręcz. Ale pasuje to do niej i właściwie pasuje do to sytuacji. Dlaczeog ma ich lubić? Wiadomo, że radziła tak ze względu na to, że troszczy się o Dana. A icj może chce jeszcze dodatkowo wychować, kto tam wie mądrą Hiobe ;).
      Brakowało mi Dana, ale był Rodrigo i jego przyszła ukochana, więc Okej ;) podobała mi się bardzo ta scena w kawiarni, a potem krótka wymiana zdań na parkingu. Tylko że to jest w SG. A Ci Źli zatakują to miasto już za moment. Więc to mi sie wcale, a wcale NIE podoba! Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się 100% przy dziesiąteczce, bo umieram z niecierpliwości! Musisz to wydać.

      Usuń
    5. Najpierw odniosę się do twoich uwag, a potem przejdę do dziękowania ;D

      Wodził wzrokiem po szerokich barkach, opinanych przez czarny mundur oraz naramienniki przyszyte po obu stronach kołnierza. – Skoro napisałaś komentarz przed „opinanych”, to i po „mundur” musisz. Albo zrezygnuj z nich w ogóle. - tego nie bardzo rozumiem...

      Z tym "ultracienki" jest dziwna sprawa, bo word i bloger mi to podkreśla na czerwono, ale zajrzałam na sjp i rzeczywiście pisze się to razem. Punkt dla Ciebie! ;D

      szerokie na kilka samochodów. – to brzmi tak, jakby „samochody” były jednostką miary. - bo w sumie chciałam, żeby to brzmiało, jak jednostka miary;D Dzięki temu łatwiej wyobrazić sobie rzeczywistą szerokość tej bramy.

      Już jakiś czas temu zauważył, że kobieta pochodzi z Hiszpanii - albo z Ameryki Południowej, bo pewnie Rodriguez ogarnął to tylko po języku… - hiszpański w Ameryce i w Hiszpanii trochę się od siebie różni. Może to ten sam język, ale inny akcent. Myślę, że Rodrigo mógłby to wyczuć ;)

      Jak zwykle czarna z mlekiem? – to już wtedy nie czarna?xD - ja to wiem, Ty to wiesz, ale Rodrigo nie musi;D Może zawsze zamawiał w ten sposób, a Roberta to zapamiętała i dlatego wyraziła się tak samo, jak on.

      Dźwięk dzwonu oznajmił, że minęła już osiemnasta. Wysoki, młody mężczyzna mimowolnie uniósł głowę i wbił wzrok w zegar znajdujący się na szczycie jednej z odległych budowli. // Już od dłuższego czasu – powtórzyło się „już”, a pierwsze jest zbędne. - masz na myśli, że niepotrzebne jest to zdanie: dźwięk dzwonu (...) ?

      Okej, reszta poprawiona! ;)
      I chciałam Ci ogromnie podziękować, że poświęciłaś swój czas na wytknięcie mi tych błędów/niedociągnięć! Kurde cały czas się staram ogarnąć te przecinki, czasem nawet myślę, że idzie mi coraz lepiej, ale jak widać, to w dalszym ciągu czarna magia dla mnie. Zdania podrzędne, nadrzędne, złożone... rany, wolę matmę rozszerzoną! Serio :D
      Dlatego bardzo doceniam to, że mi pomagasz i ogromnie za to dziękuję!

      Szczerze powiedziawszy po przeczytaniu tego ostatniego komentarza, sama nie wiem co robić... Nic mi nie daje takiego powera do pisania, jak takie opinie. I najchętniej rzuciłabym teraz wszystko i poszła pisać nowy rozdział. Chyba nawet tak zrobię! Dziękuję Ci za to. Jestem z siebie bardzo dumna, że byłam w stanie wywołać takie emocje i tak zachęcić do dalszego czytania. Nie mam słów, serio... I nie wiem, jak podziękować... Ajj chyba się powtarzam! To może przestanę i pójdę się ogarnąć, bo na razie to rozwala mnie radość! :D
      Nawet nie sądziłam, że pisanie może być taką fajdą ;D

      DZIĘKUJĘ!!!!

      Usuń
    6. W pierwszym przykładzie miało byc napisane "przecinek" zamiast "komentarz", zas w ostatnim chodziło mi o to, ze pierwsze "juz" jest zbędne (i dzieki temu nie bedIe powtórzenia). Bardzo sie ciesze, ze piszesz :*

      Usuń
    7. Aaa no i teraz to ma sens!

      Usuń
  10. Jeżeli kolejne rozdziały mają być napisane na takim poziomie, to jak dla mnie możesz ciągle robić takie długie przerwy. Najbardziej podobał mi się pierwszy fragment. Co prawda niewiele z niego zrozumiałam, ale podobał mi się klimat, jaki stworzyłaś. Z początku to zgromadzenie przypominało mi jakąś sektę, dopiero potem uświadomiłam sobie, że to raczej totalitarna organizacja, której członkowie są ślepo wpatrzeni w swojego Pana. Zastanawiam się, skąd Dan dowiedział się o wszystkim na tyle szybko, by móc uchronić chociaż kilka osób przed śmiercią. Za pewne ma to związek z jego służbą w wojsku.

    Cały czas ciekawi mnie, czemu Dan upozorował swoją śmierć, ale pewnie nie dowiem się tego tak szybko i ciekawość będzie mnie zżerać jeszcze przez wiele rozdziałów.

    Z tego, co pamiętam, w poprzedniej części opowiadania Rodrigo i Roberta byli mieszkańcami wioski, więc zakładam, że zostaną w tym opowiadaniu dłużej niż na rozdział czy dwa. I bardzo dobrze, bo są naprawdę uroczą parą. Nawet jeśli to dopiero początek ich znajomości. I tak wiadomo, jak się to skończy ;))

    Pozdrawiam
    j-majkowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie spodziewałam się aż tak pozytywnego odbioru. Jestem mega zaskoczona i bardzo się cieszę! ;)
      RR zostaną tu na dłużej, to fakt. Przydałby się tutaj też ktoś spokojny i romantyczny, skoro twardzieli będzie aż nadto;D

      Bardzo dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  11. Czytałam z zafascynowaniem Twojego bloga :D Hah :D Bardzo podobają mi się opisy...np. jak opisujesz drogę do obozu... nie zauważyłam błędów :D Piszesz bardzo ładniutko :D Trochę nie czaje upozorowanej śmierci...ale oks może się rozwiąże w przyszłych rozdziałach :D
    Mówisz, że poleje się krew? Wow czekam na następny w takim razie :D

    http://chcebyckopciuszkiem.blogspot.com/ zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następne rozdziały na pewno wszystko wyjaśnią ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  12. Już myślałam, że się nie doczekam! :D
    Rozdział był naprawdę anielsko cudny! W moich oczach, chyba najlepszy ze wszystkich ;)
    Pojawiło się dużo opisów ogólnych przeplatanych z emocjonalnymi - jak czytałam, z każdym wersem widziane umysłem sceny przewijały się płynnie :3
    Bardzo mi się podobał i pochłonęłam go jak tabliczkę czekolady XD

    Jestem na 1000% pewna, że ten... arogancki Pan(?) z początku rozdziału jest szefem całej tej bandy, na którą polowalo C&C (kiedy pojawi się Catherina i Jacob? Bo się pojawią, prawda?)
    Rozmowa między Alisson i Hebe przezabawna :D szczerzyłam się do telefonu jak głupia XD
    Swoją drogą ciekawe po kogo pojechał Dan. Mam teorię, że po Jacob'a. I jestem też 100%-pewna, iż w końcówce R8 to on zabrał Catię.
    Myślałam, że to ona leży na łóżku u Hebe, ale skoro Allison jej nie rozpoznała to raczej nie ona.
    No i co z dzieckiem, które Dan zabrał w R9?
    Połowa tego komentarza to same pytania i moje teorie XD

    Także megarozradowana tym rozdziałem czekam niecierpliwie na następny! :D
    Serio. To mój ulubiony rozdział pod względem jego budowy i sekretności! xD Póko co, bo zapowiedziałaś, że w następnym będzie krew (jeszcze go nie przeczytałam, a już go lubię XDDD)
    Mam dziś mega dobry humor, więc komentarz taki głupkowaty XD

    A apropos błędów, nie wierzę, że u ciebie go znalazłam, ale jednak:
    ,,dziewięćset czterdziestu osób " - dziewięciuset, być powinno :P

    Rozdział, powtórzę, ANIELSKI!!! :D
    Towoje umiejętności pisarskie ewoulowały, a już wcześniej super pisałaś :D
    Pozdrawiam, miłego dnia, weny i inspiracji ;*

    (zaspamuje, że dodałam rozdział :P)

    anielskie-dusze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Catherina może się jeszcze pojawi, a Jacob... no cóż, w tym temacie się nie wypowiem;D Przynajmniej na razie.

      Dan pojechał po Jacoba? A skąd! Przecież po Michaela xD

      Alysson nie poznała Catheriny - to fakt - ale nie miałaby powodu, żeby jej poznać. One się przecież nigdy nie widzialy na oczy. Była co prawda scena, że Alysson jest u Colina, a przychodzi tam Catherina, ale dziewczyny się minęły. Nie wiedzą, jak wyglądają.

      Dziękuję za wyłapanie błędu i bardzo się cieszę, że rozdział się tak podobał;) Naprawdę jest mi z tego powodu szalenie miło! ;)

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  13. Myślę, że ci ludzie w czarnych mundurach mogą być tą grupą, która wyniszcza powoli całe miasto. Co planują tym razem. Niedługo mogą cały kraj wyniszczyć. Są zdolni do tego.
    Hebe dobrze zrobiła. Udzieliła Wellsom potrzebnych informacji i postawiła swoje zasady. Alysson i Mangus będą się musieli jakoś do tego dostosować.
    Myślę, że Roberta i Rodrigo będą świetną parą, jeżeli w ogóle do tego dojdzie. Teraz się zastanawiam w jaki sposób znajdą się w obozie.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdradzę, czy masz rację, ale na pewno bardzo dobrze kombinujesz;)
      Bardzo dziękuję za komentarz i za to, że cały czas tak wiernie ze mną jesteś ;) ;*

      Usuń
  14. Piękne to było, na prawdę masz talent. Wciągnęłam się w te opisy i dialogi.
    Alisson i Hebe - genialnie ci to wyszło <3 Uśmiałam się do łez :D >.....<
    Dana to bym zabiła -,- Co to miało być!

    Pytanie : Kiedy wydasz książkę? Mówię serio :P :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydam jeśli po skończeniu pisania jakiemuś wydawnictwo się to spodoba;D A do czasu skończenia jeszcze długa droga;D

      Bardzo dziękuję za komentarz i cieszę się, że Ci się podobało ;*

      Usuń
  15. Przeczytane! Komentarz wkrótce. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć :)
      Będzie krótko, bo mam inne rozdziały do nadrobienia, a poza tym wypadałoby się zacząć uczyć.
      Pierwsza część, patio i ten dystyngowany gość o wybujałym ego - strasznie mi się podobało :) Zapowiada coś więcej, intryguje.
      Mając wspomnienia o Alysson z pierwszej wersji, patrzę na nią przez pryzmat wcześniejszego zachowania. Jest lepiej, ale nadal Lys jest odrobinę taką księżniczką. Mam nadzieję, że życie w lesie sprawi, że spokornieje. A Mangus mi się podoba ;)
      Hebe mnie rozwaliła xD Nie da sobą rządzić, konsekwentnie wyznacza granice. Przypadła mi do gustu :) To kobiecina z zasadami, lubię ją!
      Kim jest ta kobieta dochodząca do siebie w chatce Hebe?
      Rodrigo i Roberta są słodcy! Przyznam szczerze, że tacy podobają mi się bardziej, niż w poprzedniej części. Ładnie zarysowujesz początek ich znajomości i związku. Chcę ich więcej, więc cieszę się, że dostarczysz mi tej przyjemności ;)
      Jestem ciekawa, gdzie podziewa się Dan.

      Czekam na nn ^^
      Ściskam! :*
      Zapraszam na 92 rozdział Rozważnej ;)

      Usuń
    2. Alysson ulegnie tu dużej zmianie w porównaniu z poprzednią wersją, ale niektóre jej cechy nadal zostaną takie, jak były. Będzie nerwowa, będzie trochę księżniczką i na pewno będzie czasem denerwować czytelnika. Ale na pewno jej tak nie spartolę jak w poprzedniej wersji, bo teraz lepiej ją przemyślałam ;)
      Rodriga i Roberty na pewno będzie więcej ;) Ja też lubię ich słodycz! :D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  16. Ruda! Ależ się wyczekałam na ten nowy rozdział :) No, ale było warto, zdecydowanie!
    Ta część jest faktycznie inna od poprzednich i na pierwszy rzut oka nic tu do siebie nie pasuje, ale jakby spojrzeć po raz kolejny coś tam powoli zaczyna się zazębiać, a jestem przekonana, że następne rozdziały przyniosą całkowite zespolenie.
    Sam początek był świetny. Lubię takie motywujące przemowy, zwłaszcza jak dla postronnego obserwatora brzmią niczym mowa wariata, fanatyka. Nie wiem, kim jest ten starszy mężczyzna, ale sam w sobie jest intrygujący.
    Trochę mi się żal zrobiło Alysson i Mangusa, ale jednocześnie rozbawiła mnie cała sytuacja, w jakiej rodzeństwo się znalazło. Obdarzyli zaufaniem Dana, a ten zostawił ich w środku lasu. Dosłownie. Nie dziwię się, że nerwy ich trochę ponoszą i stąd ta kłótnia.
    Hebe też niczego nie ułatwia. Jednocześnie jest chyba jedną z moich ulubionych postaci. Świetnie ją wykreowałaś. Te jej teksty, które miały utemperować nieco rodzeństwo, niesamowicie mnie rozbawiły. Świetne były :) A ta postać przebywająca w chatce zielarki? Czyżby Catia?
    Rodrigo i Roberta - mega słodcy. Mam nadzieję, że zostaną z nami jak najdłużej. Najlepiej na zawsze!
    Czekam na kolejny, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka wszystko totalnie do siebie nie pasuje, ale kolejne rozdziały co nie co wyjaśnią i myślę, że wszystko będzie już zrozumiałe ;)
      Mowa fanatyka i wariata to strzał w dziesiątkę! ;D I bardzo się cieszę, że podoba Ci się postać Hebe. Będzie tu dość ważna i mam nadzieję, że jej nie spieprzę;D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  17. Nie mam pojęcia o co chodziło w tym pierwszym fragmencie. Ale muszę przyznać, że atmosfera, jaka się przy okazji wytworzyła bardzo mi się spodobała. Był w tym wszystkim taki niepokój, może nawet groza, tak czy inaczej, czytając byłam przekonana, że ci ludzie nie mają w planach niczego dobrego. I właśnie to przekonanie podsunęło mi myśl, że być może został nam ukazany obóz wrogów, tych złych ludzi, którzy kombinują jakby tutaj świat pogmatwać ;)
    Druga część to już coś z kolei nie tak nieznanego, bowiem to tylko Mangus, Aly i Hebe. Z Hebe doprawdy charakterna babka, wie jak zadbać o swoje. Dość zabawna była ta sytuacja, gdy sobie urządzili trójkę miłą pogawędkę ;) Chociaż obawiam się, że Lys i Mangusowi nie jest do śmiechu, że w tej sytuacji żadnego komizmu nie dostrzegają, w końcu zostali tak nagle zaciągnięci w jakąs niemal dżunglę i znaleźli się w towarzystwie dziwnej Hebe, podczas gdy D. gdzieś sobie pocwałował.
    A trzecia część to już w ogóle mnie zaskoczyła. O ile na te dwie wcześniejsze albo mam jakiś pomysł, albo jej bohaterów już znam (Lys, Mangus, Hebe), o tyle Rodrigo i Roberta (R&R, jak miło, od razu widać, że do siebie pasują <3) to takie ludki, dla których nie potrafię sobie wyobrazić roli w całym tym kryminalno-przestępczym zamieszaniu. Co nie zmienia faktu, że ten trzeci fragment i tak najbardziej podbił moje serce, bo oni byli tacy uroczy :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Określenie Hebe jako charakternej babki, to strzał w dziesiątkę. Jeszcze nie raz pokażę, że staruszeczka ma pazur. A przynajmniej będę się starać ;)

      Fakt, że Rodrigo i Roberta mogą teraz nie bardzo tu pasować, ale w kolejnych rozdziałach połączę ich jakoś z całością, a za kilkanaście pokażę, że jednak są tutaj potrzebni ;D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  18. Odpowiedzi
    1. Hejka :) Mogę pominąć kilka rzeczy ponieważ komentuje z telefonu i nie chciałam dłużej z tym zwlekać.
      Pierwsze co mnie zaskoczyło to przejście nagle do źródła wszystkich przyszłych problemów. Wcześniej byłi to tylko Czarni, a teraz nawet takie zbirki mają swoją historię :D mnie osobiście coś takiego się podoba, bo lubię wyjaśnienia :p Mam tylko jedno ale. Mianowicie wspominałaś, że jest ich 900 jeśli dobrze pamiętam i tak się trochę zastanawiam, czy to możliwe by w 900 przejęli władze nad miastem? O.o a później i nad całą Ameryką? Jestem ciekawa dla jakich konkretnie celów facet jest w stanie wydać az tyle kasy. Bo władza nad światem to same wydatki xd zresztą facet juz jest trochę na chodzie o.o On mówiąc PAN miał na myśli Boga czy kurde siebie? Bo dla mnie to on zachowuje się tak jakby utworzył swój własny rodzaj sekty xD hmmm a może właśnie o to chodzi? XD
      Alysson juz wcześniej nie przypadła mi do gustu (w poprzedniej części) i teraz tez ciut mnie denerwuje. Gdy była z Colinem to zachowywała się w miarę, a teraz to trochę jak damulka. Hebe im dobrze powiedziała. Chociaż z drugiej strony nie dziwie się że robią takie sceny. Jakby nie patrząc Dan wywiózł ich do lasu i zostawił bez wytłumaczenia. Ja sama nie byłabym szczęśliwa gdyby mnie ktoś tak zostawił w środku lasu i kazał iść o tam o. No halo! Jakieś wytłumaczenia im się należą. No i przynajmniej wiemy że Catii jest juz u Hebe :D
      Aww miłość tych dwoje jest ciekawa aczkolwiek boje się ze będzie mało przyjemna xd nie chodzi mi o to ze do siebie nie pasują (bo właściwie nic nie wiemy na ich temat) ale martwi mnie to że lada moment nastąpi apokalipsa i się nawet sobą nie nacieszą :c
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Jak wpadnie 900 ludzi z bronią do miasta, to mogą zrobić naprawdę niezłą rozpierduchę xD To wcale nie jest mało;) Ale nikt nie powiedział, że CAŁA grupa ma tyle członków. To tylko jakaś tam jej część, jakiś oddział. Bo o ile 900 osób mogłoby zdobyć jakieś miasto, to trudno, żeby zdobyli państwo :D
      Mówiąc PAN na pewno nie chodziło mu o siebie samego. O Boga, albo jakiegoś człowieka ;)

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
    3. Teraz to wydaje mi się, że jeszcze nad tym facetem, co wydawał rozkazy, jest jeszcze ktoś wyżej :D No to zachowują się prawie jak sekta xD

      Usuń
    4. A stoi, stoi;D Ale to też będzie jedna z największych zagadek tego opowiadania :D

      Usuń
  19. Boże, kobieto, od wielu, wielu, wielu tygodni zastanawiam się co Ty musisz mieć w głowie, żeby napisać coś takiego???!!! W żaden sposób nie próbuję Cię obrazić, wręcz przeciwnie - podziwiam i nie mogę uwierzyć, że znam kogoś takiego jak Ty <3 Zaskakujesz z każdym rozdziałem, samą fabułą, bohaterami i wątkami!!! Naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek czytałam coś równie dobrego i idealnie przemyślanego. Nie myślałaś o tym, by po skończeniu opowiadania, wysłać je do kilku wydawnictw?
    Dobra, bo się rozczulam, a nie chcę żebyś popadła w samouwielbienie, bo to mimo wszystko nie jest dobra cecha ;-D

    Nie mam pojęcia co myśleć o pierwszym fragmencie tego rozdziału. To było fenomenalne! Świetny opis tych wszystkich wojowników, patio i przede wszystkim dowódcy. Matko Boska, kim oni są i co zamierzają? Czy to Czarni??? Zgładzą Silent Glade z powierzchni Ziemi? Ta misja to wykoszenie całego świata? Przeraża mnie ta organizacja. Nazwałabym ich nawet sektą. Planują jakiś atak, czcząc swojego Pana - no przerażające!!!!! (genialnie by to zebranie wyglądało na ekranie)
    Do tej pory jestem zaskoczona, że Alysson i Mangus tak łatwo i szybko dali się namówić Danowi na tą ucieczkę, ale pisałam o tym pod poprzednim rozdziałem chyba. Nie powinni mieć do siebie wzajemnych pretensji, ale ich przekomarzanie się było bardzo urocze. Poznali już Hebe i coś mi się wydaje, że za bardzo się nie polubili ;-D ale czy to ważne w tych okolicznościach? Mam nadzieję, że gdy tylko przyjaciele Dana skumają wszystko, ich stosunek też się zmieni i stworzą naprawdę silną ekipę gotową do walki o przetrwanie.
    Oooooooo, jak romantycznie się zrobiło!!! A Ty wiesz, że ja to lubię!!! Rodrigo i Roberta są mega słodcy i wyraźnie widać, że mimo że się jeszcze nie znają, szaleją na swoim punkcie i pasują do siebie. Ciekawa jestem co ich łączy z Danem. No bo w jakiś sposób znajdą się w Obozie.

    Następny rozdział zapowiada się bardzo ciekawie i choć jego wizja trochę mnie przeraża (powtarzam się...), bo zapewne opiszesz atak tych sekciarzy, to i tak nie mogę się go doczekać :-)
    Też bardzo tęskniłam, pozdrawiam i mocno ściskam ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, serio to ja też nie wiem, co mam w głowie, że coś takiego wymyślam xD A najlepsze dopiero najdzie! Może powinnam iść do jakiegoś psychologa?:D

      A tak bardziej serio, to myślę nad tym, żeby gdzieś to wysłać, ale dopiero jak już skończę całość. Zapowiada się, że to opowiadanie będzie naprawdę długie i nie wiem czy w nim wytrwam;D Ale dziękuję za tyle pozytywnych słów! Nawet nie wiesz, kochana, jakiego powera mi dajesz takimi komentarzami. Są dla mnie po prostu nieocenione! Dzięki temu wiem, że to co piszę nie jest bez sensu i że komuś naprawdę się to podoba, a to dla mnie najważniejsze ;)

      Wątek Rodrigo i Roberty pewnie będzie Ci się podobał (choć w sumie nigdy nie wiadomo:D), bo zamierzam dać tu upust swojego romantyzmu:D Ogólnie będzie dość dużo wątków miłosnych, bo ja też jestem taka romantyczka, jak Ty;D I masz rację, że w następnym rozdziale opiszę atak. Czas coś wreszcie zniszczyć! :D

      Jeszcze raz ogromnie dziękuję za komentarz! ;** I za Twoją obecność ;)

      Usuń
  20. żądam rozdziału! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Hejka :D
    Rozdział faktycznie trochę taki nie wiadomo jaki, ale już trochę poznałam to opowiadanie i wiem, że wszystko się tu łączy, więc pozostaje mi nic innego jak tylko zastanawiać się: w jaki sposób???

    Podobał mi się klimat początku, no i oczywiście zaczęłam już snuć własne przypuszczenia - czy to oni odpowiedzialni są za całą tę masakrę? Wskazywałyby na to słowa przywódcy o Silent Glade, ale z drugiej strony te mundury... Wskazywałyby na przynależność do armii amerykańskiej... A może to ich własne mundury. Albo po prostu za tym wszystkim stoi ktoś od wewnątrz. Albo to wszystko jest inaczej xD

    Rozumiem złość Mangusa i Alisson, ich zachowanie i stosunek do Hebe, która mogłaby być nieco milsza xD Właściwie na ich miejscu pewnie zachowałabym się tak samo albo nawet i gorzej. Mam nadzieję, że Dan szybko wróci i wszystko im wyjaśni. A wtedy na pewno zrozumieją i może mu wybaczą.

    Wątek Roberty i Rodrigo jest słodki i ciekawi mnie, jak jest połączony z resztą :)

    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że poznałaś mnie już na tyle, że wiesz, że wszystko jakoś połączę ;D Nic nie dzieje się bez przyczyny, ale na wszystko będzie trzeba poczekać ;)
      Co do Hebe, to rzadko kiedy będzie milsza;D Taki typ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  22. Córka marnotrawna wyszła ze swej jamy, aby tutaj wpaść! Trochę mi zajęło dotarcie tutaj, bo się zaklinowałam przy opuszczaniu lokum xDDD Dooobra koniec żartów :P
    Ten początek... Jestem pewna, że to początek końca! Tu zaczyna się akcja "dragonów", którzy chcą opanować wszystko! Tym razem wydaje mi się, że są inni, bo to armia? I oczywiście skoro mówisz, że poleje się krew, to oznacza, że opiszesz dokładnie, co będzie się działo. Wcześniejszej apokalipsy w poprzedniej wersji nie opisałaś (samego ataku, przejmowania miasta itd), ale tutaj to będzie! O mamusiu nie mogę się doczekać!! Niech Dan się pospieszy. Uratował Mangusa i Alysson, jednak nadal nie dotarł do nich. A może wpadnie w sam środek tej akcji i będzie zmuszony znowu mordować, żeby uratować siebie i Michaela? Oczyma wyobraźni już to widzę! A i oczywiście może wtedy spotka Robertę i Ridrigo? Tak się cieszę, że wreszcie ich widzę!! Ale kogoś mi tu jeszcze brakuje... naszego kochanego samotnika Dylana! Hmm jeżeli Dan nie uratuje Roberty i Ridrigo to wierzę, że dadzą sobie radę i przetrwają! Muszą! Nie pozwalam im umrzeć! Będę ich dręczyła w jamie za to! xD Już mam gotowy kociołek i widły!! Tutaj troszeczkę zaszantażuję, bo jeżeli nie odzyskam Colina i Jacoba to kochana również widzę Cię w tej jamie!! xDD (Wybacz, ale jestem zdesperowana) haha xD
    Akcja, rozlew krwi. Żyję tylko dla tej chwili.. haha xd Nie no żarcik, lecz doczekać się nie mogę xD Powiedz czy oni wszyscy się spotkają? I co z Dylanem? Z powietrza w obozie się nie weźmie, a jestem pewna, że będzie! xD
    Jeśli chodzi o błędy:
    "A było to kila drewnianych słupków [...]" - wydaje mi się, że powinno być "kilka".
    Hmm cóż więcej dodać? Kocham WiZ ♥ I czekam na kolejne rozdziały. Mogę przybywać z opóźnieniem, bo oczywiście teraz przychodzi czas na moją maturę.. Jak to szybko przyszło... Jestem taka stara ;(
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Lex jak zwykle z milionem teorii, ale podoba mi się to! :D I muszę Ci powiedzieć, że z niektórymi bardzo trafiłaś ;)
      W tamtej wersji wojnę miałam dodać jako wspomnienie, ale wsadzenie tego w aktualne wydarzenia będzie chyba o wiele lepsze ;D

      Powiem Ci tak, kiedyś ci wszyscy bohaterowie spotkają się na pewno, a w jakich okolicznościach? Na to niestety trzeba poczekać. Nie mogę spoilerować :D

      Nie mów, że jesteś stara, bo co ja mam wtedy powiedzieć?! :D Opóźnieniami się oczywiście nie przejmuj, to nie wyścigi;)

      Bardzo dziękuję za komentarz i ogromnie się cieszę, że się podoba! ;*

      Usuń
  23. Uwielbiam twoje opowiadania ponieważ działają na moją wyobraźnię i wyobrażam sobie postacie i otoczenie , początek mnie trochę zaskoczył ponieważ pomyślałam że czegoś przegapiłam ale gdy zaczęłam czytać dalej pomyślałam ze oni stoją za wszystkim , bardzo podobały mi się szczegóły wszystko fajnie opisane przemyślane opisy wojowników , dowódcy

    Nie dziwię się że rodzeństwo było rozczarowane w końcu tak naprawdę niczego się nie dowiedzieli , a zachowanie Hebe twarda babka , tak myślę w chacie na leżance leżała Cat ?
    Podoba mi się wątek Roberta i Rodrigo a może zna Dana albo Alysson ?
    Z niecierpliwością czekam na next
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny Ela
    A pomysł dziewczyno nad książką masz talent

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak Ci się podoba! ;) Dziękuję, że jesteś i komentujesz ;*
      Będę się starać, żeby następny rozdziały były jeszcze lepsze ;)

      Usuń
  24. Oczywiście, jak zawsze - Red Criminal na swoim jakże wysokim poziomie, który stale rośnie i rośnie. Zazdroszczę takiej smykałki, wiesz? xD
    Nie zdziwi Cię to pewno, ale Rodrigo i Roberta podbili moje serduszko. <3 Ci bohaterowie wnoszą ze sobą wiele, wiele do opowiadania. Na dodatek, były takie romantyczne elementy. No, I like it! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi podnosisz samoocenę! Bardzo dziękuję za miłe słowa i komentarz;) Oraz za to, że jesteś, mimo iż nie prowadzisz czynnie bloga. Dziękuję ;*

      Usuń
  25. Przepraszam, że przybywam dopiero teraz, ale wcześniej niestety nie dałam rady :c Zabieram się więc za komentowanie.
    Jeśli chodzi o błędy to jedyny jaki mi się rzucił w oczy to: Poczuł dziwny rodzaj przyjemności, uświadamiając sobie, że zapamiętała jego wcześniejsze zmówienia. --< zjadłaś "a" w zamówieniach :) Więcej grzechów nie pamiętam xd
    Pierwsza scena, a ja miałam ciarki co trzecie zdanie. Niestety nie były to te pozytywne, ale właśnie o to chodziło, tak myśle. Idealnie pokazałaś nam co się dzieje w głowie tego człowieka. I że zakrawa to wręcz na jakiś obłęd, albo problem psychiczny. Brr, okropne. Ale wspaniałe w swej okropności, bo zrobiłaś to naprawdę fenomenalnie. Serio, do tej pory mam ciary jak o tym myślę.
    Podobało mi się zachowanie Hebe, pięknie potraktowała rodzeństwo, chociaż wcale im się nie dziwie, że są nastawieni bojowo, bo kto by kurde nie był? No i ta dziewczyna walcząca o życie, to Catia? Tak tylko sobie strzelam xd I mamy dodany kolejny wątek, romantyczny i tajemniczny, i się nie mogę doczekać aż się dowiem jak to się połączy z resztą.
    Jesteś niesamowita i cholernie (przepraszam za przekleństwo, ale taka prawda) cię podziwiam i uwielbiam.
    Pozdrawiam bardzo cieplutko i życzę dużo, dużo weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście słowo zmówienia kompletnie nie jest tym o co mi chodziło. Dziękuję ;*

      O tak, zdecydowanie cieszę się z takich ciarek ;D Postaram się, by można je było czuć częściej :D

      Aż nie wiem, co odpowiedzieć o to przedostatnie zdanie. Chyba aż mi słów zabrakło, a w oczach mi łzy stanęły, serio. Nie spodziewałam się, że kiedyś ktoś mi coś takiego napisze.

      DZIĘKUJĘ! ;*

      Usuń
  26. Jestem i ja, jak zwykle spóźniona!
    Właśnie miałam pisać to samo co Ty w notce pod rozdziałem. Poza rozmowami Magnusa i Lys, wydaje się, że pozostałe wątki są zupełnie od siebie oderwane. Nie wątpię jednak, że wkrótce połączy się to w całość, bo przecież nie zawracałabyś nam głowy czymś nieistotnym :P Jeśli chodzi o dowódcę z początku rozdziału, nie polubiłam go. Jest pyszny, jego przemowy trochę przypominają gadanie szaleńca. Niepokoi mnie ta jego armia, zwłaszcza, że było tam coś wspomniane o Silent Glade, a to przecież znajoma nazwa. Co do rodzeństwa, to dopiero teraz zaczynam widzieć reakcję, jakiej się spodziewałam na początku: prawdziwa złość, niedowierzanie, niezrozumienie. Myślałam, że Hebe potraktuje ich trochę milej, ale widocznie ta kobieta oschłość ma w genach :D Jeśli chodzi o tą kobietę, która spała, to mam wrażenie, że chodzi o Catię. Ciekawa jestem czy Lys i Mangus sobie rzeczywiście sklecą jakiś szałas. Niby powinni, ale szczerze mówiąc ja na ich miejscu usiadłabym i płakała, bo nie wiedziałabym nawet od czego zacząć. A Hebe zdecydowanie im nie pomoże. A nowych bohaterów nie wiem jak mam ocenić. Mam dziwnie złe przeczucia co do ich przyszłości. Jakoś w ogóle nie ufam Rodrigo. Odnoszę wrażenie, że on jest tym złym i albo Robertę skrzywidzi, albo zacznie nią manipulować albo zrobi jeszcze jakąś inną krzywdę. No, ale zobaczymy jak to rozwiniesz! Robertę natomiast polubiłam, ta jej nieśmiałość przypomina mi mnie, a wiadomo, że zawsze lubimy osoby, które są do nas podobne :D Jak mi się ktoś podoba to tak samo jak Roberta strzelam burakiem i robię z siebie idiotkę, więc no... niech sie jej nic nie stanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka spóźniona, co Ty :D

      Masz rację, niedługo wszystko się jakoś ze sobą połączy ;)

      Nie dziwię się, że nie polubiłaś tego dowódcy. Jego chyba nie da się lubić;) Zupełnie odwrotnie, jak Robertę, bo mam wrażenie, że akurat ta postać od razu spotkała się z sympatią czytelników! I dobrze, bo myślę, że jeszcze nie raz pokaże, jak bardzo jest podobna do wielu z nas ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz! *

      Usuń
  27. Dotarłam nieco spóźniona (jak zwykle zresztą XD), ale przeczytałam! Jakiś bardziej sensowny komentarz napiszę, kiedy już wysiądę z tego autobusu, którym się wlekę do domu i coś zjem, bo tak na głodzie nie mam weny ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem z powrotem! Troszkę mi długo zeszło na to jedzenie XD
      Pan Dowódca jak na mój gust jest nieco zapatrzony w siebie. W swoich ludziach widzi tylko mięśnie, które za niego będą walczyć. Ale może to nie wada. Może przejmowanie się swoimi ludźmi to słabość. W jego oczach tak to chyba wygląda. Tylko, że ci ludzie wydają się go uwielbiać. Sprawiają wrażenie, że chętnie by się za niego dali pociąć, a przynajmniej Dowódca ich tak widzi. Może nieco ich idealizuje? To w sumie byłoby ciekawe.
      Ciekawa jest też liczba żołnierzy. Jak na jeden oddział to dość dużo. Ile jeszcze takich oddziałów mają do swojej dyspozycji? Coś mi się wydaje, że wystarczająco wiele, by faktycznie zapoczątkować nowy świat. Ale kto zdołał przekonać aż tylu ludzi do swojej idei, która zakłada burzenie miast, zabijanie ludzi?
      Takie… religijne bardzo było to przemówienie Dowódcy. O ile mówiąc ‘Pan’, ma na myśli Boga. Bo może mu też chodzić o szefa tego całego zgrajdołka, człowieka, który to wszystko zaplanował i realizował ten plan. Jeżeli tak, to musi być naprawdę przerażająco skuteczny, skoro wzbudza taki szacunek. A jeśli jednak chodzi mu o Boga, to mam na nich wszystkich jedno określenie – fanatycy. A tacy mogą być naprawdę niebezpieczni.
      Alysson i Mangus nie mają się co kłócić, czyja to wina, że wędrują sobie po lesie. Oboje mieli swoje szanse, żeby zaprotestować stanowczo, ale z nich nie skorzystali. Być może Alysson zaślepiał cień dawnego uczucia, chociaż nie wydawała się znowu wzdychać do Dana, ale Mangus nie ma takiej wymówki. Oboje dobrze wiedzą, że Dan był ich przyjacielem, znali go na pewno dość dobrze, by wiedzieć, że raczej nie jest skory do żartów. Nie takich. A z drugiej strony ich rozumiem, bo sytuacja sprzyja narzekaniu. Ja, wieczna maruda, coś o tym wiem. XD
      Wracają Rodrigo i Roberta! Bardzo się z tego cieszę, bo powoli kompletuje nam się skład. A ja już nie mogę się doczekać tej właściwej akcji. Tej krwi, którą zapowiadasz w następnym rozdziale. Ciekawość już mnie roznosi! No i czekam na Dylana! Bo go uwielbiałam w poprzedniej wersji i już chcę wiedzieć, czy w tej też będę go uwielbiać. ;D
      Nie mam pojęcia, o jaką salę ci chodzi… Próbuję coś wymyślić, ale jak na razie bez widocznych skutków. Ale będę główkować dalej.
      Całuję i pozdrawiam! ;*

      Usuń
    2. Musiałaś dużo zjeść.... :D

      Odnośnie tej idei będzie jeszcze sporo powiedziane w dalszych częściach i mam nadzieję, że uda mi się przekonać czytelnika, że mnóstwo ludzi byłoby w stanie za czymś takim iść nawet dobrowolnie. Określenie "Pana" też się za jakiś czas wyjaśni. Na razie nic nie będę zdradzać! ;)

      Możesz sobie śmiało przybić piątkę z Alysson i Mangusem, bo zamierzam w nich "wsadzić" mnóstwo denerwujących, ludzkich cech związanych z marudzeniem i wykłócaniem się o różne błahe sprawy :D

      Chyba niepotrzebnie w ogóle wspomniałam o tej sali, bo tylko namieszałam w głowach;D Kiedyś samo się wyjaśni.

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  28. Jestem! :)
    Osobiście nie odczuwam rozczepienia wątków i jakiegoś natłoku ich ilości. Dla mnie wszystko wydaje się spójne, logiczne - no i tym razem poznaję, jak wyglądało życie poszczególnych bohaterów, zanim wszyscy trafili do obozu. W sumie to zastanawiało mnie, w jaki sposób połączyły się ich losy, a tak... Nareszcie otrzymuję odpowiedzi na dręczące mnie pytania, chociaż historia znacząco odbiega od jej pierwowzoru. Poza tym muszę przyznać, że jakoś tak od razu skojarzyłam Rodrigo i Robertę - jak widać wciąż wiele wątków z poprzedniej wersji siedzi w mojej głowie. Mnie to osobiście ciesz, bo to potwierdza wyjątkowość tej historii. W końcu z łatwością zapada w pamięć.
    Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że pokażesz jakiś fragment z perspektywy "oprawców". Zaskoczyłaś mnie tym, ale w sumie pozytywnie. No cóż dobrze jest poznawać też drugą stronę medalu. Chociaż nie sądzę, abym kiedykolwiek zrozumiała przyczyny ich działania i to, co pcha ich ku temu, co robią. Ale tak to już jest z czarnymi charakterami. Robią coś, co wydaje się człowiekowi nieludzkie dla osiągnięcia jakiś wygórowanych celów, które wydają nie nieadekwatne z ceną, jaką muszę ponosić za nie inni ludzie. Na przykład ta cała nieśmiertelność...
    Oj Alysson i Mangus nie mają łatwo. W sumie gdyby Hebe była skłonna udzielić im jakiś informacji... Eh... Współczuję tej dwójce. Szczególnie tego jak zakłopotani i niepewni odnośnie sytuacji, w której się znaleźli, muszą oni być. Jakby tak o tym głębiej pomyśleć - przecież to okropne. Przyjaciel wywiózł ich w głuszę, nie mają jak wrócić do domu i są zdani na siebie, jak jakiś rozbitkowie. Plus ten przyjaciel po raz kolejny ich opuścił... Nie ma to jak ciężka sytuacja...
    No i ja tak swoją drogą czekam na powrót Catii. Mam wrażenie, że jeszcze trochę potrwa zanim powróci ona do akcji, ale postaram się być cierpliwa. Tym bardziej, że w końcu cokolwiek na jej temat się pojawiło. No dobra - może mi się tylko wydaje, że to ona leży na leżance w chałupie Hebe, ale ja tam będę się trzymać tego przeświadczenia. Wierzę tylko, że dziewczyna w miarę szybko się obudzi. Chociaż jak przypomnę sobie o wydarzeniach, jakie miały miejsce przy jej poprzedniej pobudce, przestaję liczyć na to, że nastąpi to w następnym rozdziale, czy nawet w jeszcze kolejnym... A i co tam u Dana?
    Czekam na ciąg dalszy! No i ogromnych pokładów weny Ci życzę! Nie wiem ile razy wspominałam, że uwielbiam tę historię, ale co mi szkodzi - powtórzę jeszcze raz. UWIELBIAM JĄ! No i do napisania przy następnym rozdziale - mam nadzieję, że niebawem. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że RR byli dość charakterystyczni przez to, że byli chyba jedyną parą, którą opisywałam w sposób romantyczny... Niby był jeszcze wątek miłości Dana i Alysson, ale to coś innego. W każdym razie bardzo się cieszę, że RR utkwili Ci w pamięci, bo w tej wersji będzie ich jeszcze więcej ;)
      To fakt... trochę się uparłam, żeby niszczyć Alysson i Mangusowi życie. Nie mam dla nich litości! ;D

      Ogromnie, ogromnie, ogromnie, a nawet przeogromnie się cieszę, że tak polubiłaś tę historię. Nie wiem, czy jest dla mnie jakaś większa motywacja, niż takie komentarze!
      Bardzo dziękuję! ;***

      Usuń
  29. Troche mialam do nadrobienia, ale bylo warto! Liczba komentarzy mnie rozwalila. Możesz byc pewna ze twoje historie sa cudowne! :))
    Co do tego rozdziału... Cudko, cudowne cudo :) Bardzo mi sie podobal, tak jak wcześniejsze z reszta.
    Zawarlas w nim tyle omocji. Opislas to w tali sposob, ze czułam siw jkabym stała obok i przygladla sie oposanym sytuacjom.
    Gratuluje talentu.
    Zycze weny
    Buzka i mam nadzieję, do usłyszenia u mnie ;) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co najbardziej Ci się podobało we wcześniejszych częściach? :)

      Usuń
    2. Najbardziej zapadl mi w pamieci fragment we wczesniejszym rozdziale kiedy Alysson i Wels spotkali ,,zmarłego,, Dana. Czytajac tamta czesc miałam ciarki na plecach. Naprawde.
      Mozesz myslec, co chcesz, nawet ze nic nie przeczytałam. Nie musze nikomu nic udowadniac. I nikt nie musi mi sie ,,odwdzieczac,, za to E czytam jego tworczosc.
      Mozesz wierzyć, lub nie :) Twoj wybor.
      Rozumiem ze to pytanie jest,swojego rodzaju ,,sprawdzeniem,,. Okej, rozumiem, moj komentarz mog sie wydac malo skladny, ale zazwyczaj takie pisze kirdy wdrazam sie dopiero w bloga :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Rozumiem Twoj tok myslenia, bo sama często spotykam sie z ludźmi, ktorzy piszą ,,super,, ,,cudowne,, ,,masz talent,, i takie tam, a prawda jest taka ze chca zebym odwiedzila ich bloga i poniekad wiedza, z jestem ucxciwym ,,graczem,, i ze to zrobie. Takze no, nie mam zalu ;)
      Daj znac o kolejnej czesci :)
      Ps.
      Trzeba miec serio nierówno pod sufitem i chyba do szkoly nie chodzic, zeby nie wiedziec, ze Afganistan to panstwo..

      Usuń
    4. A jednak są tacy, co uważali, że Afganistan to nazwa bohatera, a którego perspektywy był rozdział. Także chyba rozumiesz już skąd to moje wyczulenie na pisanie o przeczytaniu rozdziałów, gdy się do nich wcale nie zajrzało. Cieszę się, że nie zraziłam i wszystko sobie wyjaśniłyśmy. I w takim razie szalenie dziękuję, że nadrobiłaś i poświęciłaś mi swój czas! ;)

      Usuń
  30. Jestem!
    Jejciu... okropnie przepraszam, że znowu wpadam do ciebie z poślizgiem i to w dodatku takim, ale... tutaj wakacje, wyjazdy, remont, wiecznie nie ma czasu. Mam nadzieję, że się gniewasz :)
    Całość naprawdę mi się podoba. Zresztą, ja chyba nigdy u ciebie na nic nie narzekałam, bo wszystko jest cały czas na niesamowicie wysokim poziomie i przy żadnym rozdziale nie schodzisz poniżej niego. Ale dzisiaj muszę stwierdzić, że najbardziej przypadł mi do gustu początek. I Hebe. Fajna babka, taka konkretna, stanowcza.
    No i nie mam absolutnie nic przeciwko temu, aby duet RR został z nami na dłużej, bo są naprawdę cudni :)
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, pewnie, że się nie gniewam ;*
      Ogromnie się cieszę, że masz takie pozytywne zdanie o moich rozdziałach. Mogę obiecać, że zawsze będę się starać nie schodzić z poziomu.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  31. W końcu przeczytałam, bo udało mi się znaleźć wystarczającą ilość czasu wolnego na takie rzeczy. Nie dziwię się Mangusowi i Alysson, bo mają tysiące pytań, a póki co odpowiedzi zero, więc na pewno chcą uzyskać jakiekolwiek wskazówki względem ich obecnego położenia, jak i całej sytuacji. Co do patio i ludzi, którzy tam byli to zaintrygowała mnie historia z nimi związana i chętnie poznałabym jej szczegóły, jak i wcześniejsze sytuacje z tym związane. Ogólnie lubię tą twoją wielowątkowość i co mnie cieszy, póki co nie gubię się w tym i mam nadzieję, że tak pozostanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że czytelnik nie zacznie się gubić, dlatego powoli, powoli zacznę łączyć te wątki w jakąś sensowną całość. Tajemnic nie zabraknie, ale chociaż bohaterowie będą już w "kupie".
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  32. Już mi się nie podoba ta organizacja. Na początku myślałam, że może ktoś wraca z wojny czy coś, ale aby ochronić a nie wszcząć walkę, a tu okazuję się całkowicie na odwrót. Naprawdę nie mam pojęcia, co ludzie mają w głowie, że chcą wykonywać czyjeś polecenia bez względu na wszystko i to zabijać w imię czegoś... To jest tak niezrozumiałe, że nigdy tego nie pojmę. Takie np. najeżdżanie za niewiarę. Taki chrzest, aby tylko być uratowanym. Nie wspominając o innych religiach. No ale tak to już jest, że jak coś ma niektórym pomagać, to i jest zła tego część. Osobiście nie wierzę, ale wiem, że niektórym ta wiara pomaga, bo potrzebują zapewnienia, że coś tam na górze jest i coś nad nimi czuwa. Ale mniejsza z tym :D.
    Aly mnie tak denerwuje, że ja po prostu ją ominę, aby nie frustrować się :D. Za to Hebe tutaj ładnie jej pocisnęła i bardzo dobrze. Chociaż nadal jej sposób mówienia pasuje mi bardziej do kogoś młodszego. Zaskoczyło mnie ogólnie, że to ona truła dupę Danowi o to, aby przyprowadził swoich znajomych, a teraz nagle udaje, że o niczym nie wie. Albo ja nie do końca zrozumiałam. Chociaż Aly nie zachowała się odpowiednio, więc też chyba na miejscu Hebe odwróciłabym się do niej tyłkiem. Aczkolwiek nie ma co udawać wielce mądrzejszego w tej sytuacji, bo jednak ciężko tak nagle stworzyć szałas i to taki lepszy, niż tworzyli pierwotni ludzie. Raczej mam pewność, że w łóżku leży nieprzytomna Catia. Chyba, że mnie czymś zaskoczysz :D Jak wspomniałaś o jakiejś dwójce osób, to od razu stwierdziłam, że chodzi o Rodrigo i Robertę. Chociaż zdecydowanie inna sytuacja od poprzedniej wersji wydarzeń, ale mam wrażenie, że jednak właśnie czuć taki powiew świeżości i nieśmiałości, jakiejś takiej dzikiej, niewyzwolonej miłości :D. To jest takie piękne, nawet czytać o relacjach ludzi, którzy ośmielają się na podejście wprost, na rozmowę, nie uciekają do wirtualnej rzeczywistości. Ciekawe jak to się potoczy, skoro tamci zaczynają szaleć, a u nich zaczyna się jakiś nowy etap...

    Pozdrawiam

    "Druga część tyłu składała się z idealnie przystrzyżonej trawy, wielkiej fontanny, drzew, krzewów, pięknych kolorowych ogrodów, altan i barków z drogimi alkoholami oraz wejścia do potężnej rezydencji, z której właśnie w tej chwili wyszedł dowódca." --> Nie jestem pewna, ale czy przed "pięknych" a "kolorowych" nie powinien stać przecinek? Chyba, że kolorowe ogrody są jako taka cała nazwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety takie głupie mordowanie ludzi w imię czegoś zdarza się nie tylko w moim wymyślonym opowiadaniu, ale przede wszystkim w życiu i to jest chyba najstraszniejsze. Chociażby to pieprzone ISIS. I powiem Ci, że ja też tego nie rozumiem xD Ale będe się musiała postarać, żeby jakoś wniknąć w psychikę popaprańców, których stworzyłam ;D

      Alysson jeszcze nie raz Cię wkurzy, coś tak czuję. A jeśli chodzi o Hebe... Ona będzie bardzo dziwną postacią. I bardzo dobrze zrozumiałaś ten fragment - najpierw truła Danowi dupę, a potem zachowywała się, jakby przyjście Alysson i Mangusa było jej nie na rękę. Taka to kobieta jest :D

      A no chyba rzeczywiście powinnam tam wsadzić przecinek xD

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  33. Jestem szybka, co nie? XD Już nadrabiam rozdziały, no ale wiesz, że ja lubię Twojego opka, a jak mam jeszcze przeczytać te, które mi wysłałaś to mogę swobodnie i bez bólu czytać od razu, bo zaspokoję swoją ciekawość ^^
    Na początku myślałam, że jednak jest to zebranie osób ważnych, aby utrzymać w kraju ład i skład po tym, jak prezydent US został zabity. A jednak myliłam się. W tej przemowie zaczynało coś mi nie pasować, ale na końcu już wiem, o co w niej chodziło. I to sprawiło, że zaczyna mnie niepokoić to, co się będzie działo potem. Samym opisem tego, że ów bohatera się słuchają, mają do niego szacunek i jest poważany nie zdziałało u mnie nic, ale ta przemowa właśnie sprawiła, że poczułam tą jego siłę, a zarazem między wierszami wyczułam tą część niezrównoważonego psychopaty. A widząc, czym on dysponuje, to aż mnie osłabia sama myśl, do czego jest zdolny, jak wielką ma władzę. I ja to kocham a zarazem się obawiam o Twoich bohaterów. Świetnie to zrobiłaś!
    Druga część z Hebe (wcale nie mam skojarzenia z drogerią Hebe) mnie rozwaliła. Może nie pałam do końca sympatią do tej kobiety, bo jednak wydaje mi się szorstka, to jednak jej teksty naprawdę mnie rozśmieszyły. xD I mam nadzieję, że więcej będzie takich! ;D
    Co do Mulata... przed oczami wciąż widzę Sucre (czy jak to się tam pisze) ze Skazanego na Śmierć. Też poniekąd mi się podobał xD cii tego nie było. Przez chwilę myślałam, że jednak coś już zacznie dziać, że zaczną zabijać ludzi, ale jednak nie. I te chwilę napięcia w czytaniu - będzie morderstwo czy nie? Na serio tak miałam. xD
    Dobra, lecę czytać dalej.

    PS. Na mailu odezwę się, jak już skończę czytać, co wysłałaś i będę miała gotowe opinie. ;)

    Pozdrawiam! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby to mój tata powiedział: jesteś szybka jak przeciąg ;D
      Znaczy, że bardzo:D

      Bardzo się cieszę, że dało się wyczuć siłę tego gostka i że dzięki temu wzrósł strach o bohaterów. Mam nadzieję, że uda mi się zgotować im niezłe piekiełko ;D

      Haha a wiesz co jest najlepsze? Ja nawet nie wiedziałam, że jest taka drogeria xD Zawsze chodziłam do Rossmanna. A dzień czy dwa po wymyśleniu, że Hebe będzie Hebe, idą ulicą, a tam wielki różowy szyld HEBE. Mówię, co jest kur*a. No i cały klimat szlag trafił :<

      Ja się bardzo cieszę, że ona wydaje Ci się być szorstka. Taka miała być ;D

      Sucre<3 Uwielbiam <3

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  34. Ten pierwszy fragment... Fanatycy jacyś? Nie ogarniam ich motywów ani tego, kim są, ale są dość przerażający :D
    Ciągle dziwi mnie, że Aly i Magnus zgodzili się pojechać z Danem. I że w ogóle poszli do tego lasu, jak ich tam zostawił. Ja na ich miejscu zwiewałabym stamtąd :D W ogóle, to zgadzam się ze wszystkim, co mówi Magnus na temat Dana :D
    Nie rozumiem tego wątku z Robertą i Rodrigo - tego, jak to się będzie łączyć z resztą wątków, ale domyślam się, że ich historia zostanie jakoś połączona.

    Pozdrawiam,
    ellain.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko fanatycy, ale też ;)
      Tutaj każdy wątek będzie się ze sobą łączył, nawet jeśli początkowo wydaje się być kompletnie bez sensu. Także niebawem wszystko się wyjaśni ;)

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  35. Moim zdaniem, w tym pierwszym fragmencie za często pojawia się słowo „wojownik” ;)

    „(…) będziemy zobowiązani za jakiekolwiek informacje...
    — Drewno jest w składziku, a liny wiszą na drzewie.
    — Nie o takie informacje mi chodziło...
    — Powiedziałeś jakiekolwiek.” - Hahahaha, dobre :D

    Jest Cati!!! To na pewno ona!

    Mnie się ta wielowątkowość podoba i nie czuję się pogubiona, wręcz przeciwnie - wprost nie mogę się doczekać aż wszystko zacznie się ze sobą łączyć i pasuje mi to, że teoretycznie nie ma to jeszcze żadnego sensu :D

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie muszę zajrzeć do tego fragmentu ;)
      Bardzo się cieszę, że podoba Ci się ta wielowątkowość. Pisanie o jednym-dwóch bohaterach po czasie stałoby się dla mnie nudne, a tak... zawsze coś się będzie dziać. Przynajmniej tak bym chciała, a jak wyjdzie, to zobaczymy ;D
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  36. Rozdział mega mi się podobał! Po przeczytaniu mam co powiedzieć, więc powiem :D

    A więc od początku. Pierwsza część jest okropna. Pokazuje co ludzie są w stanie zrobić, by osiągnąć władzę. Jak bardzo są wyzuci z emocji. Nie lubię tej prawdy, którą tam zawarłaś - że tacy ludzie dostrzegają drugich tylko wtedy, kiedy mają ich podziwiać. Nie myślą w ogóle o ich dobru, nie kochają nikogo oprócz siebie. Trzeba przyznać, są wierni w tej miłości.
    Ogólnie podejrzewam, że to "Czarni" Chyba tak ich jakoś nazywałaś w poprzedniej części, nieprawdaż? Nie lubię ich, ale to dlatego, że nienawidzę ludzi, którzy dążą do własnych celów po trupach... Nie cierpię też fanatyków religijnych, a oni mi ich trochę przypominają. I w sumie gdyby chcieli chodzić po prostu czyści czy coś w tym stylu, chodzi mi że na przykład nie piją krwi ani nie jedzą nic, co ją posiada *np kaszanka*, nie uprawiają miłości przed ślubem i inne takie dziwne, to jeszcze spoko. Ale jak namawiają do zabijania i grożą śmiercią w imię Pana, to sorry, ale współczuje im takiego Boga.

    Potem nasze kochane rodzeństwo. Śmiać mi się chciało, kiedy czytałam ich kłótnie. To takie typowe, ale to prawda, postąpili nierozsądnie. Mogę się założyć, że to najlepsza decyzja w ich życiu, co nie zmienia faktu, że nie rozsądna.

    Ogólnie ta końcówka, po prostu ach! Takie słodkie coś plus ta świadomość, że zaatakują za niedługo - to pokazuje nieświadomość ludzi i to, że wciąż do czegoś dążą, że wciąż mają jakieś wartości oprócz takich samolubnych. Ogólnie już polubiłam tą parę plus ją pamiętam! Ale nie pamiętam czy ktoś z nich zginął :C Chyba akurat w poprzedniej wersji przeżyli tam, dokąd pisałaś, prawda? Ogólnie trzymam za nich kciuki.

    Trzymam też kciuki za ciebie, żebyś wciąż tak super pisała. Ogólnie mam nadzieję, że nie obrazisz się, że tak długo nadrabiam, ale szybciej nie potrafię. Pozdrawiam,
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że znalazłam błąd. Niby nic nie znaczący, ale mnie osobiście rozbawił. Mianowicie
      "— A teraz jedzcie i róbcie, co do was należy."
      Jedzcie to czasownik określający czynność jedzenia, a nie jeżdżenia (w sensie samochodem), więc na przyszłość trzeba napisać "Jedźcie"
      Wiem, że to przesadzone, ale sama prosiłaś na początku tego rozdziału, więc oto i masz <3

      Usuń
    2. Moi "Czarni" to coś więcej niż fanatycy religijni. Chociaż nie dziwię się, że są do nich porównywani. Samo nazywanie kogoś "Panem" może zmylić;D To fanatycy, ale na punkcie władzy i w sumie sama nie wiem jaki fanatyzm jest gorszy xD

      Jeśli chodzi o Robertę i Rodriga, to w tamtej wersji nikt z nich nie zginął. Ale tamta część się już nie liczy, tutaj może się zdarzyć wszystko :D

      Oczywiście, że się nie obrażę za to, w jakim tempie nadrabiasz;) To Twoja indywidualna sprawa, a ja się po prostu cieszę, że jesteś ;) Nigdzie nie uciekam, jak nadrobisz zaległości za miesiąc, dwa, pięć, to też się nic nie stanie;D
      Bardzo dziękuję za komentarz ;* I za wytknięcie błędu. Ależ wredna literówka mi się wkradła!

      Usuń
  37. Zapomniałam w poprzednim komentarzu napisać. Właśnie też zauważyłam, że zmalała ci ilość ludzi co blogują. Z 70 okroiło się widzę o jakąś połowę. Gdy weszłam tam ostatnim razem, to było znacznie więcej ludu.
    Rozdział faktycznie na początku był taki "o co w tym, kurwa, chodzi?", ale miało to swój urok. Domyślam się, że pokazało to tę drugą stronę i scena przemówienia skojarzyła mi się z "Omen" starą wersją, gdy Damien przemawiał do dzieci, do swojego małego wojska (nie wiem czy oglądałaś film).
    Lubię aktorkę, którą wybrałaś na Hiszpankę, ale ona nie ma raczej takiej typowo hiszpańskiej urody, a przynajmniej ja teki mam wrażenie. Ale lubię ją za serial "Statek" i rolę Vilmy. Polecam. Z resztą to trochę podobne do twojego opowiadania, bo i tu i tam kilkudziesięciu walczyło o przetrwanie, tylko u ciebie zapowiada się, że będzie to las, a u nich to był statek.
    Rodzeństwo jest przesłodkie xD Uwielbiam ich razem i sądzę, że polubię ich też z osobna. Zobaczymy jednak jak to będzie dalej.
    Ta stara baba mnie wkurwia, niegościnne babsko jak mój niedoszły teść!

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe, gdy będę podpisywała się linkiem (moja nowa metoda na zdobywanie czytelników).

    na-noc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się spodziewałam, że ludzie się wykruszą, bo to jest normalne. Byłoby wręcz dziwne, jakby się nie wykruszyli xD Jak ktoś rezygnuje z blogowania, to najczęściej przestaje też czytać. To idzie ze sobą w komplecie xD Mam kilka osób, które przestały blogować, a jednak nadal ze mną są, ale to są sporadyczne przypadki.

      Jak dla mnie Marina ma bardzo hiszpańską urodę;D Jak na nią patrzę, to od razu mi się z tym państwem kojarzy xD Ale to tylko moja wyobraźnia, którą się sugeruję opisując bohaterów. Każdy ma prawo wyobrażać sobie ich inaczej. Ważniejsze jest to, co pisze w tekście ;D

      Oczywiście, że nie będę mieć za złe;)

      Usuń
    2. Wrące się. U mnie zauważyłam, że czytają nawet takie osoby co nigdy nie blogowały. Chyba tacy najbardziej podnoszą mi samoocenę i dają kopa do pisania :)

      Nie wiem czy uda mi się nadrobić dziś wszystkie twoje rozdziały, ale mam taką nadzieję, bo jak nie zrobię tego dziś, to nie wiem kiedy teraz znajdę czas, a nie chcę już tego odkładać, bo ostatnio byłam u ciebie jakieś pół roku temu, nie?

      Początek skojarzył mi się z Hitlerem. On także był ponoć dobrym mówcą. W gruncie rzeczy, to twój bohater, Hitler, ten co włada Koreą północną i jeszcze wielu można by było podać jako przykład fikcyjny lub realny na to, że wystarczy pięknie mówić, mieć jakąś dziwaczną, fanatyczną ideologię, by ludzie za nim poszli. Zawsze zastanawiam się co przekonuje innych do zabijania innych, do gnębienia innych, w jaki sposób zawierzają, że to działanie jest dobre, albo że konieczne. Zastanawiało mnie to, gdy czytałam o Cesarstwie Rzymskim, gdy byłam na wystawie o Korei Północnej, gdy uczyłam się o wojnach światowych, ale także gdy czytuję takie opowiadania jak twoje. Myślę, że nie ma jednego głównego powodu, ciekawi mnie więc jaki będzie twój, bo chyba jakoś wyjaśnisz motywy tych złych, prawda?
      Podoba mi się jak zestawiłaś dwa różne światy, ale żyjące w jednym świecie, tak jakby pod jednym dachem. Z jednej strony mówca co chce nakłonić ludzi do złych czynów, taki początek albo nawet środek wojny, a z drugiej normalne życie, kelnerka, kawa, taki nasz świat, który od tamtego, tego złego też dzieli niewiele, bo przecież dużo teraz słychać o zamachach, terrorystach, stanach wojennych, a my chyba ciągle mamy do tego takie podejście jakby to się działo w jakiś snach i chyba nie wyobrażamy sobie tego tak, jakby to się mogło dziać na naszej ulicy, jakbyśmy mogli to widzieć z okna, bo widzimy tylko w TV.

      Usuń
    3. Ja też się zastanawiam, co kieruje takimi ludźmi... Myślę, że duży wpływ na to ma wychowanie i miejsce, w którym mieszkamy. Jak ktoś przez całe życie słyszy, że zabijanie niewierzących jest dobre i będzie za to odkupiony, to prędzej czy później takiego "niewierzącego" zabije. Mam na myśli to, że jeśli ktoś cale życie wkłada komuś do głowy, że jakieś zachowania są dobre, potrzebne, pożądane, to taki człowiek potem ma problem ze zmianą myślenia. I myślę, że w wielkim stopniu właśnie to środowisko ma wpływ na takich ludzi. Plus jeszcze jakieś osobiste pobudki, choroby psychiczne, może złe dzieciństwo, albo chęć zysku... Niestety złe rzeczy przychodzą nam łatwiej niż dobre ;/

      Wyjaśnię kiedyś motywy tych "moich" złych. Ale to dopiero za jakiś czas ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  38. Lubisz chyba zmieniać sobie co jakiś czas szablon, nie? ja to totalnie nie mam do tego cierpliwości, wzięłam pierwszy, który znalazłam w Internecie haha

    Ta figura z tym lewem przypomina mi scenę z "Harry'ego Pottera", kiedy wszystkie inne magiczne stworzenia służyły czarodziejom a mugole, z tego co pamiętam, nieśli ich czy coś? W każdym razie to taki bardzo negatywny obraz mani wielkości.
    No i WYBRAŃCIEC

    A tak na serio to świetna, pełna napięcia scena. Kiedy napisałaś o tym uśmiechu, to aż sobie to wyobraziłam, włącznie ze sposobem, w jaki ten człowiek to mówi.Chociaż oczywiście takie sterowanie bandą półgłówków pojawia się często, niestety w życiu, to i tak tobie wyszło to fajnie.

    Dziwię się, że Alysson i Magnus tak się dali w to wkręcić. Pewnie gdyby mnie ktoś zaprowadził do lasu, oddał w ręce jakiejś dziwaczki, która potem kazałaby mi "żyć w lesie", to chyba bym zwiała migiem :D Oczywiście rozumiem powagę sytuacji, ale to jest jakiś absurd ;p

    Roberta mi się podoba, ten chłopak również, ALE nie ufam mu. Nie wiem, czy ma złe zamiary, czy jest złym człowiekiem, czy wdepnął w gówno - to pewnie się okaże. Ale ja bym się trzymała od niego z daleka.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię;D Niekoniecznie umiem je robić, ale lubię. Wtedy przyjemniej mi się wchodzi na bloga. A że szablony szybko mi się nudzą, to wychodzi jak wychodzi xD

      Nie pogadamy o HP, bo ja zupełnie nie wiem, co tam się działo ;D Coś kiedyś czytałam, ale niewiele pamiętam.

      Cieszę się, że podobała Ci się tamta scena ;) A co do Rodrigo, w sumie fajnie, że masz o nim takie zdanie :D Jestem bardzo ciekawa, jak się będzie zmieniało i czy w ogóle będzie.

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń

Nie toleruję spamu pod rozdziałami! Bez względu na to czy jesteś autorką opowiadania, ocenialni, szabloniarni... ze spamem idź do spamu!