10 stycznia 2016

"Walczę i zwyciężę" Rozdział 4(3)

*

Mimo iż z pracy wróciła grubo po północy, już o ósmej rano od nowa pojawiła się w departamencie. Ostatnimi czasy bardzo krótko sypiała, co było wynikiem ciągłych pobudek lub problemów z zaśnięciem. Zdarzały się godziny, podczas których kilkukrotnie odzyskiwała świadomość, a potem równie szybko ją traciła. To bardzo negatywnie wpływało na jej samopoczucie i witalność w trakcie dnia oraz znacząco zaburzało pracę organizmu.
Catherina wmawiała sobie, że problemy ze snem mają związek jedynie z wyjazdem Jacoba i że to nieobecność ukochanego zachwiała jej równowagę. Zupełnie nie dostrzegała, iż powód przemęczenia może mieć kompletnie inne pochodzenie. Nie zauważała, że całymi dniami myśli tylko o rozwiązywanym śledztwie, że spędza w pracy stanowczo za dużo czasu, a stres i ciągłe wahania nastrojów odbijają się w trakcie snu. Nieregularnie jadła, piła zbyt dużo kawy, nie nawadniała się odpowiednio i nie uzupełniała witaminowych ubytków. Kiedyś dbała o to w ogromnym stopniu, a teraz w ogromnym stopniu o tym zapominała. Jakby niektórych spraw świadomie nie chciała dostrzegać.
Po ściągnięciu kurtki, z ciekawości zajrzała do gabinetu Coopera i Longa, mając nadzieję, że któryś z nich również postanowił spędzić poranek w pracy. Davida Gbura nie było, ale James Glaca siedział już przy biurku. Catherina spodziewała się raczej odwrotnej sytuacji.
— Ty tutaj? — zapytała z uśmiechem.
— A no jak widać — rzucił, ziewając. — Można powiedzieć, że w ogóle stąd nie wychodziłem.
— Jak to? Spałeś tu? 
— Zasiedziałem się wczoraj, a od czegoś w końcu jest ta kanapa. — Wskazał palcem duży, biały, bardzo wygodny mebel. — Kawy?
— Poproszę. Żona nie będzie mieć pretensji, że nie wróciłeś na noc do domu? — zainteresowała się.
— Proszę cię — zakpił.
— Co?
— Dla niej lepiej, gdy mnie nie ma. Przynajmniej ma święty spokój.
— Dlaczego tak mówisz?
— Bo tak jest. Nie mogę siedzieć zbyt długo w domu, bo to nam szkodzi.
— Jak to szkodzi? — zaśmiała się.
— Po prostu, szkodzi. Od lat spędzam w departamencie większość swojego czasu. Przyzwyczailiśmy się do takiego stanu rzeczy, więc gdy dostaję urlop, mam mniej pracy albo siedzę w domu dłużej niż tydzień, to zaczyna się robić Wietnam. Po prostu odzwyczailiśmy się od siebie. Zaraz wynikają kłótnie o zwykłe pierdoły, wszystko nas denerwuje, a głupie postawienie szklanki w złym miejscu może być powodem karczemnej awantury. Albo praca, albo rodzina. Zacznij się do tego przyzwyczajać, bo wątpię, że w twoim przypadku będzie inaczej. 
— Wszystko na pewno da się jakoś pogodzić. Zależy od podejścia dwóch osób i ich nastawienia do sprawy. Chyba trochę za bardzo to uogólniasz.
— Też tak myślałem dwadzieścia lat temu. 
— No to po co nadal ze sobą jesteście? Po co tkwić w związku, w którym nie można się spełniać, który nie daje radości?
Zaśmiał się lekko i pokręcił głową. 
— Z wygody i przyzwyczajenia.
— Wygody? To nie kochasz jej już?
Westchnął.
— Kocham, ale na swój sposób. Nie zrozum mnie źle... nie chciałbym być z nikim innym, ale jeśli pod pojęciem kochania, masz na myśli wspólnie spędzane wieczory czy wyjścia na spacery, trzymanie za ręce, godziny rozmów, ciągłą tęsknotę... to nie. Po czasie niektóre rzeczy zaczynają być tylko wspomnieniem.  Zestarzeliśmy się.
— Do starości ci jeszcze daleko — zaśmiała się.
— Ta... — prychnął. — Taki jestem młody, że po jednej nocy na kanapie łupie mnie w kręgosłupie, jakbym od tygodnia spał na podłodze. Inaczej pamiętam swoją młodość — uśmiechnął się na te wspomnienia. — A tak w ogóle, to po co przyszłaś? Coś konkretnego czy stęskniłaś się za pierdoleniem Longa? — zmienił temat, stawiając przed nią kubek z parującą kawą. Zaczęła pić od razu, bo uwielbiała ciepłą. Odwrotnie niż Colin. 
— Tak, bo Long to taki człowiek, za którym naprawdę można się stęsknić — ironizowała. — Coś nie daje mi spokoju i chciałam o tym pogadać.
— Słucham.
— Nie mogę przestać myśleć o tej Rebecce McDowel. Czuję, że jest jakoś zamieszana w to wszystko. Jest świetną informatyczką, jej siostra zginęła w miejscu, w którym znajdowało się mnóstwo informatycznych książek, a jej rodzice zamiast nam pomóc, to milczą na ten temat, jak zaklęci. Tu jest za dużo znaków zapytania. Wiem, że to za mało, żeby snuć jakieś teorie, ale naprawdę wydaje mi się, że to tym tropem musimy podążać.
— Nie myśl o tym na razie — wypalił, a Catherina przyglądała mu się z zainteresowaniem. — Gdy prokurator wyrazi zgodę na następne przeszukanie, to weźmiemy materiał porównawczy i zobaczymy, czy ta Rebecca mogła przebywać na Forest Hill. Skoro Andie mieszkała u rodziców, to może Rebecca kiedyś też. A jeśli nic z tego nie wyjdzie, wtedy ostro przyciśniemy staruszków. Na razie zajmijmy się czymś innym. Jeśli będziemy myśleć naraz o wszystkim, to w rzeczywistości nie skupimy się na niczym. Pogubimy się. Skupmy się na tym, co mamy już lub co możemy zdobyć jak najszybciej.
Wiedziała, że miał rację.
— Powiedz mi lepiej... — Zatrzymał się na moment, przetarł dłonią czoło i przysunął się do biurka. Potem spojrzał na Catherinę z dziwnym wyrazem twarzy, który mógł wyrażać czułość albo zmartwienie. — Co się dzieje z Colinem?
W pierwszym momencie nie zrozumiała pytania.
— A co ma się dziać?
Westchnął.
— Nie chcę nic insynuować, a tym bardziej o coś go oskarżać, ale ostatnimi czasy zachowuje się dość zastanawiająco. Ma jakieś problemy w życiu prywatnym?
— Nie wiem, nie... — rzuciła spokojnie.
Nie podobał jej się tor, na który zeszła ta rozmowa. Nie chciała w żaden sposób obgadywać  partnera i nie rozumiała, co zastanawiającego Cooper mógł dostrzec w jego zachowaniu.
— Nie chcę, żebyś zdradzała mi prywatne sekrety albo opowiadała o problemach. Chcę tylko wiedzieć, czy dzieje się coś złego. Bo jeśli nie chodzi o kwestie prywatne, to chodzi o zawodowe, a wtedy muszę zareagować.
— Co masz na myśli?
Nie rozumiała.
— Nie znam Bonneta dobrze. Nie łazimy razem na piwo, a gdy zatrudnił się w departamencie, to ja pracowałem tu już kilka lat. Nie wiem, jaki jest prywatnie, ale wiem, jak zachowuje się w pracy. Jest opanowany, skuteczny i odpowiedzialny. Wszyscy to wiedzą. A teraz bez przerwy się spóźnia, na zebraniach wydaje się trochę... nieobecny myślami. To do niego niepodobne. 
Przez chwilę nie odpowiadała. Choć sama była zaskoczona jego ostatnim chłodnym zachowaniem w stosunku do niej, nie sądziła, by było to coś poważnego. Zwykły brak humoru lub brak chęci na rozmowę. Jednak po słowach Coopera zaczęła się zastanawiać, czy to możliwe, by w życiu Colina rzeczywiście działo się coś złego, a ona tego nie zauważyła. 
— Nic mi nie wiadomo o jego problemach. Może jest po prostu zmęczony jak my wszyscy — rzuciła od niechcenia, mając nadzieję, że to zakończy temat. 
— Nie, Catherina — odparował  od razu. — Tu nie chodzi o zmęczenie.
— Chyba trochę przesadzasz... 
— Oczywiście, może tak być, ale może być też tak, że Colin wie coś, o czym nam nie mówi.
Catherina zaśmiała się nerwowo pod nosem. Nie mogła uwierzyć, że Cooper naprawdę rozważa taką ewentualność.
— To niemożliwe — rzuciła od razu. — Colin nigdy...
— Nigdy nie mów, że coś nie jest możliwe, bo to głupota. Wszystko jest możliwe. Tak jak mówiłem, ja nie chcę nic insynuować i o nic nie oskarżam Colina. Uważam tylko, że powinniśmy się dobrze przyjrzeć jego zachowaniu. Jesteś przekonana, że nie wygadał ci się, że coś wie, że na coś wpadł i tak dalej?
Zastanowiła się, ale nie kojarzyła żadnej tego typu sytuacji.
— Nie, raczej nie...
— Naprawdę Catherina... nie zrozum mnie źle. — Brzmiał, jakby się tłumaczył. — Lubię Colina. To fajny, wartościowy facet i świetny śledczy. Ale w dochodzeniach tej wagi trzeba patrzeć na wszystko i dostrzegać każdy szczegół. Nie tylko odnośnie do konkretnej sprawy, ale też wokół siebie, w swoim otoczeniu.
— Masz rację. Pewnie masz rację... — przyznała cicho, nadal nie do końca wiedząc, co myśleć na ten temat.

*

Znowu wpadł do departamentu zdyszany i spóźniony. Wiedział, że zaczyna przeginać, ale miał nadzieję, że kolejny raz ujdzie mu to płazem. Widząc, że Catheriny nie ma w gabinecie, domyślił się, że poszła do kapitanów. Zapukał do ich drzwi, otworzył je i zastał całą trójkę śledczych, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Morgan i Cooper wymienili spojrzenia.
— Jak tam? — zapytał kapitanów. Catii jakby w ogóle nie zauważył.
— No proszę, kto nas odwiedził! — ironizował Long.
Miał na sobie jeansy i pasek od Calvina Kleina, a granatowa, droga koszula idealnie pasowała do ciemnego koloru jego oczu. Po całym gabinecie unosił się zapach mocnych perfum, które bardzo podobały się Catherinie, ale w Colinie wywoływały odruch wymiotny. Longa wszędzie było pełno, nawet w powietrzu.
— Daruj sobie. Mamy coś nowego? — odparł obojętnie Bonnet. 
— Razem z Catheriną zidentyfikowaliśmy kolejną ofiarę — przejął pałeczkę Cooper. — Connor Daniels, lat trzydzieści cztery, kawaler, zamieszkały w Nowym Jorku. Żadnych konkretnych informacji. Nikt nie zgłosił zaginięcia, a jego danych nie było w bazie. Znaleźliśmy go w sumie przez przypadek. Okazuje się, że ma brata bliźniaka, o bardzo podobnym kodzie genetycznym. I zamiast Connora, baza wyszukała tego Paula. Co ciekawe, trzy lata temu facet był podejrzewany o włam do systemu alarmowego jakiejś galerii na Manhattanie. Nikt nie rozważał jego udziału w sprawie, dopóki nie wydał go jeden ze wspólników. Potem odwołał zeznania, a śledczy nie znaleźli wystarczających dowodów na winę Paula, więc się z tego wywinął. 
— Zbierzmy fakty — zaproponował Colin. — Rebecca i Paul są zajebistymi komputerowcami. Ich siostra i brat zostają porwani i zamordowani na tym samym osiedlu, a w domach roi się od książek informatycznych. Te podobieństwa są tak wyraźne, że aż śmieszne... 
— Problem w tym, że na razie tych podobieństw jest zdecydowanie za mało — ostudził zapał Long. Cooper oraz C&C musieli się z tym zgodzić. — Pojedźcie z Catheriną jeszcze raz do rodzin ofiar, wypytajcie czy temat informatyki z czymś im się kojarzy, a może ci geniusze mieli jakiś wrogów? My zajmiemy się resztą.
— Dobra.
Przyjął do wiadomości i jak strzała wyleciał z gabinetu. Nawet nie zaczekał na partnerkę.
— Co mu jest? — zapytał zaskoczony Long.
Catherina i James ukradkiem spojrzeli po sobie. Kobieta wyczytała z oczu kapitana, że właśnie takie zachowanie Colina mocno go niepokoi. Przełknęła ślinę, odwróciła wzrok i wyszła, czując coraz większe psychiczne obciążenie, bo coś w tym wszystkim ewidentnie nie grało.

*

Wdowa po Michaelu Brumie, u której zjawili się już po raz drugi, wyglądała tragicznie. Podpuchnięte oczy, blada cera. Była tak cicha, spokojna i obojętna na wszystko, że porucznicy szczerze obawiali się o jej zdrowie i o dziecko, które nosiła. Mieli prawo przypuszczać, że nie odżywiała się tak, jak powinna, a świat dookoła przestał ją interesować. Nie była ciekawa, w jakiej sprawie przychodzą porucznicy i czy mają informacje o mordercach jej męża. Wpuściła gości do mieszkania, niedbałym ruchem wskazała salon, a potem zaległa na kanapie i przykryła się kocem. Spod grubej tkaniny widać było jedynie poplątane, tłuste blond włosy i zaczerwienioną twarz. Mogliby przysiąc, że po dwóch tygodniach żałoby, wdowie Brum przybyło kilkanaście lat.
— Mamy do pani kilka pytań... — zaczęła spokojnie Catherina, jednak bardzo szybko zauważyła, że Jessica Brum jest o wiele bardziej zainteresowana dokumentem o jaszczurkach, który leciał w telewizji, niż rozmową z porucznikami.
— Nie zajmiemy pani dużo czasu, ale to naprawdę ważne... — dodała, jednak wdowa nadal nie zamierzała odwrócić wzroku w ich kierunku. Jakby anatomia i zwyczaje legwana zielonego były w tym momencie o wiele ważniejsze.
— Czy mogłaby pani poświęcić nam chwilę? — przejął inicjatywę Colin. Ton jego głosu był znacznie ostrzejszy i właśnie to zmusiło kobietę do reakcji.
— Po co? Mój mąż nie żyje, moje dziecko nie będzie miało ojca, a wy przychodzicie tu, jakby nic się nie stało! — wrzasnęła i od razu podniosła się do pozycji siedzącej. Cała drżała.
— Stało się. Dużo się stało, a my jesteśmy tu po to, by pani pomóc — kontynuował Colin.
Kobieta trochę się uspokoiła.
— Przepraszam... Nie chciałam tak na państwa nakrzyczeć. Po prostu jest mi bardzo ciężko... Do tego te hormony... — zaśmiała się smutno i czule pogłaskała swój brzuch.
— Rozumiemy i nie mamy żalu — zapewniła Catherina. — Proszę się zastanowić, czy w waszej rodzinie był ktoś, kto interesował się informatyką?
Jessica spojrzała na śledczych z ukosa.
— Informatyką? A co to ma wspólnego z zab... ze śmiercią mojego męża?
Słowo zabójstwo nadal nie przechodziło jej przez gardło.
— Jeszcze nie wiemy dokładnie, ale musimy zbadać każdy trop.
Wdowa zastanowiła się uważnie.
— Mój kuzyn poszedł teraz do szkoły informatycznej... Tylko że on ma szesnaście lat, mieszka w Kalifornii... Co on może mieć z tym wspólnego?
— On chyba rzeczywiście niewiele. A ktoś starszy? Może od strony męża...
— Od strony męża? Pomyślmy... A, tak! Jego brat — Derek — bardzo interesował się tą dziedziną. Mówię dziedziną, bo nie mam pojęcia, co robił dokładnie. To niezła szuja była. Na tych swoich programikach zarobił kupę kasy, a potem od wszystkich się odciął.
— A wie pani, gdzie możemy go znaleźć? — zapytała Catherina, czując, że podążają dobrym tropem.
— Znaleźć? — zaśmiała się. — To niemożliwe.
— Dlaczego?
— Bo on uciekł. Pewnego dnia spakował się, zostawił list, w którym kategorycznie rozkazał, żeby go nie szukać i odszedł. To było jakieś dwa lata temu. Mąż bardzo to przeżył...
— I od tego czasu nie ma z Derekiem żadnego kontaktu?
— Żadnego.
— A ma pani jakieś zdjęcie szwagra? Albo jakiś przedmiot, który do niego należał?
— Zdjęcie mam, a przedmiot... Tak! W szafie wisi bluza Dereka. Kiedyś ją u nas zostawił, a mąż nie pozwolił wyrzucić. Wiedzą państwo, chciał mieć pamiątkę.
— Rozumiemy. Czy mogłaby pani nam ją przynieść?
— Jeśli to państwu pomoże... — rzuciła sceptycznie. Nie rozumiała, do czego może się przydać stary, znoszony łach.
— Prała ją pani? — zapytała Catherina, zabezpieczając przyniesiony dowód.
— Nie... Nie przypominam sobie...
Jessica Brum nie była w stanie powiedzieć im nic więcej. Po zakończeniu rozmowy, porucznicy wykonali kilka telefonów do znajomych psychologów oraz ginekologa i poprosili, by zwrócili uwagę na tę kobietę. Nie potrafili przejść obojętnie wobec jej cierpienia i chcieli jakoś pomóc. Potrzebowała medycznego wsparcia, więc je załatwili. Nic więcej nie mogli zrobić.

*

Po powrocie do nieoznakowanego radiowozu mieli już jasny obraz sytuacji. Choć nie znali wszystkich faktów, a ich teorie nie posiadały jeszcze potwierdzenia w dowodach, byli przekonani, że sprawa Forest Hill w ogromnym stopniu dotyczy Dereka Bruma, Rebekki McDowel i Paula Danielsa. Nie mieli wątpliwości, że osiedle, na którym znaleziono dziesięć trupów, ma o wiele większy związek z rodzinami ofiar, niż samymi zamordowanymi. Catherina była bardzo podekscytowana nowym odkryciem. Teraz tym bardziej ciekawiło ją, dlaczego pan McDowel z takim zacięciem i zaangażowaniem ukrywał istnienie drugiej córki.
C&C naprawdę zmęczeni. Teraz nie tylko Colin nie miał ochoty na rozmowę, Catherina również. Znowu milczeli, zatracając się w osobistych rozważaniach, a cisza panująca w aucie powoli stawała się przykrą normalnością. Morgan naprzemiennie myślała o kierunku, w jakim zmierza śledztwo, i o słowach Coopera dotyczących zachowania Colina. Zastanawiała się, czy to w ogóle możliwe, by mężczyzna coś przed nimi ukrywał. Miała mętlik w głowie. Wgapiała się w widok za oknem, szukając w nim odpowiedzi na nurtujące pytania. Nie znalazła. Aż nagle...
— Stój! — krzyknęła. To niespodziewane zachowanie mocno wystraszyło Bonneta. — Zatrzymaj się na tym parkingu — dodała po chwili, już spokojniej.
Znajdowali się właśnie w centrum miasta. Z każdej strony otaczały ich sklepy, zieleń i ruchliwe ulice. Była to jedna z najładniejszych i najludniejszych dzielnic Silent Glade. Zadbana, dopracowana w każdym calu i bogata. Stare budynki odnowiono, dbając o zachowanie zabytkowego wyglądu i drogocennych kulturowo szczegółów, a krzewy i kwiaty sadzono w każdym możliwym miejscu, by było ładnie, zdrowo i kolorowo. Pół mili dalej znajdował się ogromny lunapark.
— O co chodzi? — zapytał zdezorientowany Colin.
— Zobaczyłam coś na wystawie — odparła wyraźnie podekscytowana.
— Że co?!
— Nie gadaj, tylko chodź!
Prawie na siłę wyciągnęła go z samochodu. Momentalnie zapomniała o obawach, które przyniosła jej rozmowa z Cooperem. Gdy stanęli wreszcie przed salonem sukien ślubnych, Colin nie powstrzymywał jęku zawodu.
— I po to kazałaś mi hamować na środku skrzyżowania? — rzucił z politowaniem.
— Oj nie marudź! No powiedz, czy ona nie jest piękna? — zapytała, wskazując na jedną z krystalicznie białych, rozszerzanych ku dołowi, sukien.
— No może i co? — rzucił bez entuzjazmu.
— To, że muszę ją przymierzyć, a ty ocenisz, jak leży.
I nie pytając o zdanie, pociągnęła go za rękę do środka sklepu. Nie był zadowolony z pomysłu Catheriny i najchętniej od razu odwróciłby się na pięcie, ale z jakichś względów nie zrobił tego. Obok nich momentalnie pojawiły się dwie pracownice, które zaczęły rozmową i pytaniami zachęcać do rozejrzenia się po całym asortymencie. Podążył za podnieconą Catią, mając nadzieję, że te zakupy nie potrwają długo. Podczas gdy ona prowadziła zażartą dyskusję z ekspedientkami, on usiadł na gustownej — z pewnością drogiej — kanapie i zaciekawieniem obserwował wzory na podłogowych kafelkach.
W końcu Morgan zapytała, czy może przymierzyć cudo, które zobaczyła na wystawie. Colin westchnął znudzony, ani na moment nie odrywając wzroku od podłogi.
Nie był w stanie stwierdzić, ile czasu spędziła w przymierzalni. Minuty dłużyły mu się w nieskończoność, a oczekiwanie doprowadzało go do szału. Tym bardziej że bez przerwy czuł na sobie wesołe spojrzenia pracownic sklepu. Zapewne uwielbiały moment, gdy pan młody otwiera oczy ze zdziwienia na widok swojej ukochanej w pięknej sukni i były ciekawe, jak zareaguje on. Może karmiły się tą radością, romantyzmem chwili i aż nazbyt widoczną miłością przyszłych małżonków. Niedoczekanie.
Czuł, że jeszcze jakiś czas temu pobyt w tym sklepie nie byłby dla niego żadną katorgą.  Z przyjemnością doradziłby przyjaciółce w wyborze najpiękniejszego stroju, a czas oczekiwania wynagrodziłby sobie żartami lub odegraniem sceny, jak to bardzo kocha swoją narzeczoną. Catherina pewnie z trudem panowałaby nad śmiechem, wiedząc, że Colin zdolny jest do najróżniejszych posunięć, w celu zapewnienia sobie ciekawej rozrywki. I prawdopodobnie nie miałaby nawet nic przeciwko.
 Teraz było inaczej. Teraz nie miał ochoty ani na wygłupy, ani na doradztwo. Coś się zmieniło. Zamiast cieszyć się ze szczęścia Catheriny, zaczął odczuwać żal. Był wściekły, że z taką radością zareagowała na zobaczenie tej sukni, że z takim uśmiechem słuchała płyty zespołu, który ma grać na jej weselu, że tak często myśli i mówi o swoim wielkim dniu. Wiedział, że powinien ją wspierać w tym nerwowym czasie, poradzić coś odnośnie sukni, skupić się jak najlepiej na swojej przyjacielskiej powinności, ale w głębi duszy nie chciał tego zrobić. I było mu z tym faktem źle, bo miał świadomość, że tylko on może tu przyjść z Catheriną. Nie miała innych przyjaciół, a Jacobowi z pewnością nie pozwoliłaby zobaczyć swojej kreacji przed ślubem. Czuł, że nie panuje nad zmianami, które zachodzą w jego głowie i że zupełnie ich nie rozumie.
Po jakimś czasie Morgan wyszła wreszcie z przymierzalni. W pierwszej chwili Colin w ogóle nie chciał podnieść wzroku. Słyszał szuranie materiału o podłogę, czuł słodkie perfumy Catheriny i robił wszystko, by jakoś przeciągnąć w czasie to, co nieuniknione.
Jednak ciekawość i przymus wygrały z niepewnością. Powoli podniósł wzrok, a potem nie potrafił go już oderwać. Serce przyspieszyło mu w klatce kilkukrotnie, a ręce zaczęły się pocić. Catia stała przed nim w białej sukni idealnie opiętej u góry i kolosalnie rozszerzonej u dołu. Przepasał ją pas ze srebrnych brylancików, znajdujących się również przy niezbyt szerokich ramiączkach. Niewielkie wcięcie przy dekolcie ukazywało zaledwie zarys piersi, ale za to niesamowicie pobudzało męską wyobraźnię. Dla zwiększenia efektu rozpuściła i nieznaczne poczochrała swoje długie, brązowe włosy, które najczęściej nosiła spięte. Wyglądała jak brzydkie kaczątko, które wreszcie przemieniło się w łabędzia.
Z jakichś względów Colin nie potrafił znieść tego widoku. 
— Ma pan piękną narzeczoną — szepnęła mu nagle do ucha jedna z pracownic.
— Chyba tak — odpowiedział równie cicho, choć sam nie wiedział, dlaczego nie wyprowadził kobiety z błędu.
— I jak? — zapytała, obdarzając przyjaciela nieśmiałym i wręcz wstydliwym uśmiechem. — Ujdzie?
— Będziemy oczywiście musiały umówić się na drobne poprawki i przeszycia... — wtrąciła pracownica, jednak Colin nie zamierzał słuchać jej gadaniny. 
— Weź ją. Jacob będzie zadowolony — odpowiedział, siląc się na beznamiętny ton.
— A jaka jest cena? — zapytała Morgan.
— Zaraz wrócę — dodał ciszej, jednak Catherina nie zwróciła na to uwagi.
Wbiegł do pobliskiego kiosku, kupił paczkę papierosów, po czym usiadł na ławce i wypalił dwa z rzędu. Kompletnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Co się z tobą dzieje, Colin? — myślał.
Był tak zaabsorbowany rozważaniami, że nie zauważył ciemnego Chevroleta, który podejrzanie wolno okrążał plac wokół niego. Jechał najwyżej kilka mil na godzinę, jakby kogoś szukał, bądź obserwował. Początkowo znad przyciemnianych szyb nie widać było ani pasażera, ani kierowcy, jednak już po chwili szyba do połowy opadła, ukazując twarz ciemnoskórego mężczyzny. Uśmiechał się lekko od nosem, obserwując zachowanie i ruchy niczego nieświadomego porucznika. Patrzył, jak odpala kolejnego papierosa, jak zaciąga się dymem i przesuwa ręką po przydługich włosach. Potem szyba ponownie zakryła jego twarz, kierowca wrzucił wyższy bieg i odjechał niezauważony.
Ani przez Colina, ani przez Catherinę wychodzącą ze sklepu, ani przez nikogo innego.




Rozdział z dedykacją dla 
Heretiki Kain

143 komentarze:

  1. To nie może być zwykły zbieg okoliczności jak ktoś z rodzin ofiar interesuje się informatyką. Albo sprawcy musieli o tym wiedzieć albo ci informatycy też są w to zamieszani. Jak znikają z niewyjaśnionych przyczyn albo tracą kontakty z rodzinami to musi coś w tym być.
    Colin chyba nadal kocha Catię. Teraz do niego dociera że ją stracił. Może przez te swoje uczucia do niej jej unika.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo kochana! :3
    No no! Robi się coraz ciekawiej (już chyba to mówiłam xD). Jestem ciekawa, jak wytłumaczysz tą całą sytuację i co wyjdzie z Derekiem (chyba nie pomyliłam imion, czy coś?).
    Haha! Uśmiechnęłam się, jak Morgan kazała się zatrzymać i przymierzyła tą sukienkę. Typowe zachowanie dla kobiety! xD
    Współczuję teraz Colinowi. Kocha Catię, a ona jest z innym...
    ,,Po prostu jest bardzo ciężko...’’ nie powinno być: Po prostu jest mi bardzo ciężko... ? (to rozmowa z Jessicą) Ale może tak też jest dobrze? Sama nwm xD
    Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyliłaś imion;) I dziękuję za wytknięcie błędu, rzeczywiście się tu walnęłam.
      Za komentarz również dziękuję ;*

      Usuń
  3. Tu bede ja! 😃 moze dzis 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde! Udało mi się wszystko w jeden dzień nadrobić xD Uffff.
      Rozdział długi, ciekawy - na 5+
      Mimo iż Colin teraz no tak jakby cierpi, to wydaje się słodki ^^ tak mi go szkoda. Nie może tego wykrzyczeć, dusi to w sobie i widząc ją, musi się uśmiechać... ah :(
      Long widać, wszystkich obserwuje, no i jego wzrokowi nie umknął Colin i jego zachowanie...
      Ten Derek... coś mi on śmierdzi. Nagle zniknął, rozpłynął się w powietrzu...? WTF :P Co teraz?
      Co to za samochód? ! Cholera jasna :D Ile wątków! Ile pytań! Ale najbardziej mi żal Colina w rozdziale. Jestem ciekawa jak to się potoczy dalej... ;(

      WENY <3

      Usuń
    2. Serio nadrobiłaś wszystko w dzień ? ;>
      I Long obserwuje i Cooper. Nie zapominaj o grubym Jamesie! ;D
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  4. Przeczytałam już rano na telefonie, ale dopiero teraz dorwałam się do komputera więc skomentuję :p
    Okazuje się, że ktoś spokrewniony z kolejna ofiarą ma coś wspólnego z komputerami. To nie może być przypadek!
    Kurczę z Colinem faktycznie coś jest nie tak, tylko nie wiem co! Poza tym , ze dotarło do niego, ze Catii naprawdę wychodzi za mąż i nigdy nic już między nimi nie będzie, coś jeszcze nie daje mu spokoju, może chodzi o jego przyjaciela, który jakiś cza temu popełnił samobójstwo? A moze te wszytskie problemy zebrały się do kupy i go po prostu przytłaczają. Zobaczyć bobietę, którą się kocha (bo na pewno ją kocha sądząc po jego reakcji) w sukni ślubnej i wiedząc, ze wychodzi za innego musi być druzgocące!
    Ta końcówka! Kto mu się przyglądał zza tych przyciemnionych szyb? Czuję, że to ma związek z seriią zabójstw na silent!
    Dawaj mi tu szybciorem kolejny rozdział :)
    mewa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będzie spoilerem jeśli zdradzę, że Colin rzeczywiście kocha Catherinę. Zresztą było w tekście, że jest miłością jego życia.
      Szybciorem to nie dam rozdziału, ale niebawem się pojawi;D Mam nadzieję, że w mniejszym odstępie czasu niż dotychczas, ale zobaczymy;)
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  5. Cześć :)

    Dopiero teraz widzę bloga na laptopie i muszę przyznać, że szablon bardzo mi się podoba, szczególnie te pioruny ;)
    "Ostatnimi czasy bardzo krótko sypiała, co było wynikiem ciągłych pobudek lub problemów z zaśnięciem. Zdarzały się godziny, w trakcie których kilkukrotnie odzyskiwała świadomość, a potem równie szybko ją traciła. To bardzo negatywnie wpływało na jej samopoczucie i witalność w trakcie dnia oraz znacząco zaburzało pracę organizmu." - cytuję ten fragment, bo idealnie opisuje mnie podczas weekendów zjazdowych na studia. Dobrze, że teraz mam miejscówkę w pobliżu i nie będę dosypiała w pociągach.
    Polubiłam kapitana :) Już wcześniej darzyłam go sympatią, teraz jest ona większa. Być może wynika to z tego, że James przedstawia obraz detektywa, do którego przyzwyczaiłam się przez seriale. Poza tym zdołał wypracować jako taki system z żoną. W ich przypadku rutyna i przywiązanie są lepszą alternatywą niż rozwód.
    Long bacznie obserwuje poruczników, dostrzega anomalie w zachowaniu Colina. Wydaje mi się, że każdy potrafiłby dojść do wniosku, że coś u Bonneta nie gra, bo naprawdę nie jest takim sobą, jak wcześniej.
    Jeśli Colin coś ukrywa, to może się źle odbić na śledztwie, o ile jest to istotna rzecz.
    "Longa wszędzie było pełno, nawet w powietrzu." - rozśmieszyło mnie to xD
    Genialni informatycy. Wreszcie jakiś trop.
    Jessica przedstawia dość klasyczny przykład utkwienia w fazie depresji. Nie będę się nad nią zbytnio litować, bo ja dość szybko przyjęłam wieść o śmierci jej męża. No ale mnie z nim nic nie łączyło.
    Derek to bardzo podejrzany trop. Zniknął, ulotnił się, a to czyni go tajemniczym i celem numer jeden do odnalezienia.
    Wystarczy zobaczyć ładną sukienkę, by stracić głowę xD Catia czerpie z bycia narzeczoną szykującą się do ślubu, a Colin cierpi. Zabolało mnie serduszko przy "miłość jego życia (...)". To smutne, że zbyt późno dotarło do niego, że Cat nigdy już nie będzie jego. Może zmieni nazwisko. I to nie na niego. Normalnie mam ochotę przytulić Bonneta.
    Co to za samochód? Czyżby ktoś z morderców? Chcę wiedzieć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okay, wyłapałam błędy:
      * "— Nie mogę przestać myśleć o tej Rebeccy McDowel.". Powinno być "— Nie mogę przestać myśleć o tej RebeccE McDowel.". Poprzednio chyba też źle odmieniłaś to imię.
      Mnie też McDowel intryguje, a coś w zachowaniu jej rodziców mocno niepokoi. Musiało się coś wydarzyć, skoro wymazali ją z grona członków rodziny.
      * "Jeśli będziemy myśleć na raz o wszystkim (...)" - "Jeśli będziemy myśleć NARAZ o wszystkim (...)"
      * "Zbyt często zdarzało jej analizować za dużo rzeczy jednocześnie." - "Zbyt często zdarzało jej SIĘ analizować za dużo rzeczy jednocześnie."
      * "Nie rozumiała, albo nie chciała rozumieć." - zbędny przecinek.
      * "Nie wiem [,] jaki jest prywatnie, ale wiem, jak zachowuje się w pracy." - ten znak [,] oznacza zapomniany przecinek.
      * "Nie mieli wątpliwości, że osiedle, na którym znaleziono dziesięć trupów [,] ma o wiele większy związek z rodzinami ofiar, niż samymi zamordowanymi."

      Reasumując komentarz - widzę, że jest postęp z przecinkami, brawo ;) Poza tym tak: są jakieś tropy, znaleziono powiązania, za którymi można iść i gdzieś się dojdzie. Tylko zasmuca relacja C&C. Lubisz się nad nami i nimi pastwić, prawda? Podoba mi się ten rozdział ;)

      Czekam na nn ^^
      Ściskam mocno! :*

      Usuń
    2. Na początek dziękuję za wypisanie błędów! ;) Rzeczywiście źle odmieniłam to imię, a nawet nie zwróciłam uwagi. Dobrze, że Cleo czuwa! I cieszę się, że widać postępy z przecinkami. Uczę się po komentarzach i wytknięciach, dlatego tym bardziej dziękuję za pomoc.
      Brak snu to prawdziwa katorga, także współczuję. Jak ja nie prześpię spokojnie 8h to jestem nie do życia;/ I Cooper i Long bacznie obserwują poruczników, a w szczególności Colina. Cóż, przed nimi nic się nie ukryje :D I cieszę się, że polubiłaś Jamesa. Będzie go tu trochę więcej niż początkowo zakładałam.
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. No i jestem! :D Ale przejdę od razu do spraw ważniejszych :D No ale wcześniej informuję, że już nie denerwuje się na Colina, powiedziałaś, że ma doła no to można mu to wybaczyć :D
      No ja nie mogę XD On serio prezentuje stare małżeństwo XD Jeśli dobrze pamiętam, to poprzednio to on wcześniej wykłócał się o farby i firanki z żoną? XD Tego nie mogę xD A najlepszy jest i tak ten wietnam! XD No nie mogę tego powiedzenia :D (emocje tak nade mną górują, że gubię litery i później muszę je przestawiać i dodawać xd).
      W zasadzie to dobrze, że kolega zwrócił uwagę Catii odnośnie Colina. Ja tam go nie podejrzewam o ukrywanie jakiś baaardzo ważnych faktów (ewentualnie to, że ma kochankę) ale po co miałby ukrywać coś, co jest związane ze śledztwem? No chyba, że Colin z policjanta stał się przestępcą xd W tej roli pewnie też bym go lubiła xD A i dobrze mieć w grupie byłego policjanta :D Tako to zawsze zna się na kilku nowinkach xd
      No dobraa! Ale Colin nie przeszedł na złą stronę! Za bardzo popłynęłam XD
      Po tym głupim dziadku, którego dalej bym torturowała, dobrze, że chociaż ta kobieta chciała współpracować. A no i widać, że po ostatniej sprawie z wisielcem, Catia i Colin postanowili zatroszczyć się o innych i zawiadomili odpowiednią pomoc. No chociaż z mojego punktu widzenia, to jednak nie jest to żadnym obowiązkiem policji, chyba, że robią to tylko i wyłącznie dlatego, że są dobrymi ludźmi, którzy nie mogą przejść obojętnie przy czyimś cierpieniu. To drugie chyba bardziej prawdopodobne, zważywszy na fakt iż są to ludzie :D
      NO NIE WIERZE!!!!!!!! Colin pomaga Catii kupić suknię ślubną! Co z tego, że właśnie dowiedzieli się czegoś nowego o śledztwie XD SUKNIA! To najważniejsze! No jak mnie to rozbawiło xD Stój bo suknia! xd
      Ale jak na złość później mnie humor Colina zgasił :x Czy on ma jakiś kołek w d... czy faktycznie jest tak chorobliwie zazdrosny? Jeśli tak, to wydaje mi się, że może powinien o tym porozmawiać z Catią. Przecież znają się od dawna.
      ,,aż Morgan olśni go w tej zachwycającej sukni, którą przez całe wesele cholernie będzie pragnął ściągnąć."
      Ten tekst mnie rozwalił XD
      COLIN! MÓW DO NIEJ! JA CI KIBICUJE!!!!!!!!!!!
      No on ewidentnie ją kocha i ja cierpię razem z nim ;-; tak mi go cholernie szkoda, że jednej, jedynek kobiety nie może mieć :x no płaczę wręcz za niego ;-;
      Trzymają mnie emocje! Czekam na następny rozdział :* W duchu kibicuje Colinowi xD Ale to już wiesz :P
      Pozdrawiam i ślę całusy :*

      Usuń
    2. Haha no myślę, że ty byś była nawet zadowolona, jakby Colin coś przeskrobał i stał się nagle tym złym. Nawet jestem pewna! :D Nie jest ich obowiązkiem przejmowanie się rodzinami ofiar, ale moi C&C to dobre ludki, stąd ta wrażliwość i chęć niesienia pomocy;D A Catherina to przede wszystkim kobieta (mimo tych męskich zainteresowań i zachowań), więc nie dziwmy się jej, że tak zareagowała;D W końcu ślub się ma tylko raz! A przynajmniej powinno...

      Może i Colin powinien porozmawiać z Catheriną, ale co ma jej powiedzieć? "Kocham cię, ale dalej się przyjaźńmy"? :D Wszystko by zniszczył, boi się.

      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  7. Uff,w końcu mam chwilę odpoczynku i mogę cokolwiek wyskrobać w komentarzu. Na sam początek powiem,że zgadzam się z tobą co do Colina.CIERPIĄCY-SŁODKI. Jak dla mnie połączenie na 6++. Znasz mnie dobrze,więc wiesz,że jak to mam w nawyku; spodobały mi się niektóre scenki/cytaty,jednak historia która mnie wzywa nie pozwala mi na ich wypisanie i przemyślenia(daj mi Bóg bym to nadrobiła!). Całość jak zwykle super,pierwszy fragment dla mnie jak najlepszy razem z odwiedzinami u wdowy. Nic dodać nic ująć :D od teraz będę komentować każdy rozdział ;** życzę dużo weny bys nas zaskoczyła :)! Tymczasem... dilseeeee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że się podobało;)
      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
  8. Przeczytałam ten post co prawda już kilka minut po jego opublikowaniu, ale chciałam napisać sensowny komentarz a wczorajszy wieczór tak mnie wypompował, że nie byłam w stanie. Dlatego się powstrzymałam i robię to dopiero dziś. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz :)

    Czy ten rozdział nie był wyjątkowo krótki? Być może tak mi się wydaje bo ostatnio czytałam pobrane rozdziały gdzie były zbite wszystkie części razem. Przynajmniej miałam przy czym przysiąść. A teraz nim dobrze zaczęłam czytać to mi się skończyło. Czuję bardzo duży niedosyt i mam jedynie nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na kolejną część.
    Biedny Colin. Najgorsze co może spotkać człowieka to udawać, że cieszysz się z czyjegoś szczęścia a we wnętrzu cierpieć. Mężczyzna nawet nie ma komu powiedzieć o swoich problemach i dręczących go uczuciach, bo tymi słowami zraniłby swoją przyjaciółkę. Między nimi by się posypało a i myślę, że Catia też mogłaby w pewien sposób cierpieć z powodu tego wyznania. Najlepiej by było, gdyby Colin zakochał się jeszcze raz w kimś innym. No albo chociaż zauroczył. Byłby mu łatwiej przejść przez okres przygotowań ślubnych swojej współpracownicy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mężczyzna nie potrafi dobrze ukryć tego co się w nim dzieje i zaczynają zauważać to inni.

    Niezmiernie zaintrygował mnie fakt, że ofiary z osiedla były w pewien sposób związane z wybitnymi informatykami. Mam takie małe podejrzenie, że może właśnie przez zabójstwo ich bliskich ta organizacja chciała zmusić ich do pracy nad jakimś tam ich projektem. Zgaduję, że jeszcze trochę będę musiała poczekać, by sprawdzić czy moje podejrzenia się sprawdzą.

    Myślałam, że to będzie taki spokojny rozdział, jednak zakończyłaś z mocnym akcentem. Trochę mnie niepokoi ten samochód z końcówki. Czyżby nasza dwójka była obserwowana? Cóż, mam wrażenie, że gra tak naprawdę jeszcze się nie zaczęła i aż się boję co będzie jak dalej rozwiniesz akcję.

    Pozdrawiam ciepło i oczywiście już czekam z niecierpliwością na kolejną cześć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co mam wybaczać, jak tu nie ma co wybaczać;D Toż to żadne opóźnienie;)
      Ten rozdział miał taką samą (podobną) długość do wszystkich - 3500 słów. Ale rzeczywiście przez to, że czytałaś pdf-y mógł się wydawać dość krótki;)
      Nie ujęłabym lepiej tego, co się dzieje teraz z Colinem. Zgadzam się, że to straszne uczucie udawać radość, gdy w środku się cierpi. Nie zazdroszczę życia, które zgotowałam i zgotuję Colinowi xD
      I masz rację, że gra się jeszcze nie zaczęła. Prawdziwe problemy dopiero wynikną. Mam nadzieję, że będzie ciekawie! ;)
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
    2. Czym Ci ten biedny Colin zawinił co? Już go skrzywdziłaś i jeszcze zapowiadasz, że nie będzie lepiej. Przecież z niego jest taki fajny bohater :)

      I w Twoim wydaniu zawsze wszystko jest ciekawe :) Więc nie mogę doczekać się już tej Twojej właściwej akcji :)

      Usuń
    3. Nic mi nie zawinił, kocham go całym moim matczyno-autorskim sercem, ale trudno, ktoś musi pocierpieć;D Podejrzewam, że ty też nie raz nie okażesz serca swoim bohaterom;D Taki nasz parszywy los ;(

      Usuń
  9. Przybywam, bo inaczej nie może być, skoro pojawił się nowy rozdział na WiŻ xDxD. początek faktycznie nieco sztuczny. Rozumiem, co chciałąś przekazać, ale nie da się ukryć, że trochę opornie to wyszło. Za to cała reszta cud, miód i orzeszki. A końcówka, tzn. od wejścia do sklepu, to już w ogóle miodzio. Lubię Colina, nawet jeśli zachowuje się jak kobieta z napięciem przedmiesiączkowym xD
    Ale może zacznę od sprawy - robi się coraz bardziej ciekawie. Mam pewne podejrzenie, a mianowicie - tak sobie myślę, że nie okaże się, że każda ofiara miała rodzeństwo uzdolnione informatycznie, ale również, że w różnych okolicznościach to rodzeńśtwo znikło dwa lata wczęśniej. D. zostawił list i odszedł, ale może taka Rebecca np. zrobiła na przykład celowo coś strasznego, co zdenerwowało rdzociów, a później strach po niej zaginął? zatsanawia mnie, czy ci ludzie celowo opuścili swoje dawne życie, czyu może ktoś ich do tego zmusił? no i dlaczego oprawcy postanowili zabić siostry i braci informatyków? no bo chyba nie zrobisz tak, że to rodzeństwo zabija rodzeństwo (siostry siostry, a bracia braci)? to byłoby straszne! W każdym razie nieźle to rozgrywasz, a te wstawki np. na temat pozycia małzenskiego są bardzo trafne, a i rozładowują napięcie, rpzez co tworzy się dobra proporcja. Zastanawia mnie bardzo zachowanie Collina.trochę facet przesadza na moj gust z tym spóźnianiem się itd., ale i tak go lubię za koncówkę xD. podejrzewam, że moze spotykać sie z tamtą dziewczyną i dlatego jest taki nieuchwytny, ale nie sądzę, aby jego poza komukolwiek przyniosła szczęscie, a już na pewno nie jemu samemu. Współczuję mu, bo jest w naszej Cathii naprawdę nieszczęśliwie zakochany. Nie sadzę jednak, że powinna na tym ucierpić inna dziewczyna. Zastanawiam się, czy nie byłoby mądrze, gdyby poowedział C., że nadal ją kocha, bo widać, że to silne uczucie. Tylko obawia się, że to nic by nie zmienilo, ponadto on chyba zdaje sobie sprawę, że Cathia kocha swojego narzeczonego i najwyraźniej jest tego na tyle świadom, ze wie, iż trzeba odejść. własciiwe to świadczy o naprawdę silnym uczuciu... Eh, to naprawdę smutne. Podziwiam go, że tak sobie dobrze poradził w tym sklepie. Choć z drugiej strony trochę szkoda, że jest przez to rozkojarzony, bo może zauważyłby samochód i czarnoskórego kierowcę, który nie pojawił się tam przyp-adkowo, jestem przekonana... POtrafisz człowieka trzymać w napięciu, nie da się ukryć.
    Jeśli chodzi o błędy:
    - — Nie gadaj tylko chodź! - przecinek przed "tylko".
    - Gdzies napisałaś "na prawdę" zamiast naprawdę.
    - w którymś z opisów miejsc (coś z kwiatami) poowtarzałaś słowo być troszkę niepotrzebnie. Przepraszam, ale czytałam jakiś czas temu, a akurat pierwszy bład łatwo wyłapałam teraz z tekstu ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Publikując ten post raczej nie sądziłam, że początek może być uznany za sztuczny i oporny. Mi wydawał się raczej spoko i dość naturalny, ale oczywiście szanuję twoje zdanie i mam nadzieję, że inni tak go nie odbiorą;D
      Dobrze kombinujesz odnośnie tych ofiar, ale na razie nie powiem nic więcej, żeby przypadkiem czegoż nie zdradzić.
      Tak, Colin przesadza i z tym nie sposób się nie zgodzić;D I to prawda, że jest świadom miłości Catheriny i Jacoba. To skutecznie go blokuje przed wyznaniem uczuć.
      Błędy zaraz poprawię;)
      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
    2. PO prostu wydał mi sie bardziej wymuszony niż reszta rozdziału, co nie oznacza, że zły, Ty nie piszesz źle xDxD. Bardzo mi się podoba nowy wygląd, a nagłówek to cudo. Tylko Obserwowanych wzięłabym wyżej;) Zapraszam na świeżo dodaną nowosć do mnie :)

      Usuń
    3. Aż z ciekawości zajrzałem i jeśli początek był o rutynie, to tak był wymuszony, a jednocześnie naturalny. Przedstawiasz typowe zachowania, ale opisem tak wymiętym z uczuć, że ja nie odczułem by Catherine jakoś nad brakiem regularnych posiłków ubolewała, ale znalazłem w niej kobiecość, jedną cechę, to liczenie kalorii, dbanie o witaminy, tyle, że te cechy nalezą do typu kobiet, których nie znoszę, bo mam kilka takich koleżanek (je lubię, ich poglądów nie zawsze) i one patrzą się w mój talerz i mam wrażenie, że chętnie połowę by mi do kosza wywaliły, a drugą doprawiły jakąś soją.

      A 30+ to ja nie jestem. Jestem 30- jeszcze ;-)

      A i piszesz jednak w trzeciej osobie, a nie w pierwszej, więc te częstsze wtrącenia co inni myślą by się przydały i nie kłam, że tylko myśli Catherine piszesz, bo inne też się zdarzały i nawet jeśli były przypuszczeniami a nie pewnikami, to jednak były, a Catherine na pewno przypuszcza, że Colin ją rozbiera wzrokiem.

      Usuń
    4. To +30 było takim ogólnikowym określeniem;D
      Nie każda kobieta, która liczy kalorie jest denerwująca;D Ale fakt, zdarzają się takie trochę nadgorliwe.
      Ależ oczywiście, że zdarza mi się opisywać myśli i odczucia innych. Nie zamierzam zaprzeczać. Po prostu głębsze przemyślenia Colina na różne tematy zostawiłam sobie na koniec części pierwszej. Z zamierzenia;)

      Usuń
  10. Heeej! :D
    Na początek się wytłumaczę - przeczytałam poprzedni odcinek, ale jakoś nie umiałam się zebrać, żeby napisać komentarz. Ciągle mi coś przeszkadzało, ciągle jakoś to odwlekałam i w zasadzie, to miałam to zrobić dzisiaj, wchodzę, a tu patrzę: nowy!

    Co do poprzedniego, to tak w skrócie. Zgadzam się z Catheriną na temat samobójstwa.. Według mnie, to jest totalny egoizm i tchórzostwo. I jeśli komuś współczuć tak serio, to tylko rodzinie tego kogoś - bo samobójcy to można pożałować co najwyżej głupoty. Przykro mi, ale naprawdę, nie mam litości do takich ludzi. Do ich rodzin - owszem, ale dla nich samych - już nie. Bo samobójstwo to ucieczka - perfidna, wyrachowana ucieczka, w żadnym wypadku nie jest to rozwiązanie problemu. Jakiś komfort dla samobójcy - na pewno, bo nie żyjąc, nie musi już cierpieć, walczyć itp., ale na pewno nie rozwiązanie problemu, co najwyżej generator kolejnych. Samobójca nie robi sobie krzywdy, bo jeśli się dobrze postara i odpowiednio wszystko zorganizuje, to skończy z sobą szybko, bezboleśnie i skutecznie, za to robi ogromną krzywdę swoim bliskim, za cenę swojego pozornego wygodnictwa. A przecież każdy ma jakieś problemy, nie mamy tutaj raju na ziemi i naprawdę nie znam osoby, której w pewnym momencie coś się nie spieprzyło, a jednak nie każdy rzuca się z mostu albo podcina sobie żyły z tego powodu. Pomijając już fakt, że życie to bezcenny dar, który otrzymaliśmy za darmo, więc odbieranie go sobie, jest po prostu cholerną niewdzięcznością. Jasne, jak ktoś chce, to proszę bardzo - niech się zabija, ostatecznie jesteśmy wolnymi ludźmi, ale nie mam zamiaru nikogo z tego powodu żałować, że "taki biedny, bo się zabił". To tyle, bo widziałam, że w komentarzach była tam mała dyskusja na ten temat, to uznałam, że i swoje trzy grosze dołożę tak ogólnie. :) Bo jeśli chodzi o Colina, to może i trochę go rozumiem. W sensie - rozumiem jego uczucia, potęgowane na pewno przez te bolesne i wciąż żywe wspomnienia z przeszłości. Tyle, że właśnie - ktoś, kto popełnia samobójstwo, jest winny tylko sam sobie. I nie wydaje mi się, że gdyby np. wezwali dla niego psychologa, to cokolwiek by to zmieniło. Wątpię, naprawdę.

    Colin w ogóle mnie zaintrygował, w tych obu rozdziałach, bo od tych dwóch rozdziałów zachowuje się dziwnie. Do przeczytania tego rozdziału wydawało mi się, że to ma związek z tą Lys. Teraz wydaje mi się tak samo, tyle tylko, że nie brałam pod uwagę tego, co wyniknęło dzisiaj w rozmowie między Catheriną a Jamesem. Nie przyszło mi do głowy, żeby to jego niecodzienne zachowanie miało związek ze śledztwem, więc może.. Lys swoją drogą, ale oprócz tego zdarzyło się coś jeszcze? Albo może właśnie jest to związane z tą Lys? W sumie to od początku wydawała mi się jakaś podejrzana, jakoś tak nie pasowała mi do zwykłej barmanki. Może ona jest w to zamieszana? Może coś wie? Może coś mu powiedziała? W sumie to wątpię, żeby Colin wtajemniczał postronną i do tego prawie obcą osobę w sprawy związane ze śledztwem i to tak ważnym, ale może go tak omotała? Albo może nie musiał jej mówić, tylko tak przypadkiem coś wyszło? Albo - jak pisałam - zdarzyło się coś kompletnie niezwiązanego z nią. Oby jednak nie wpłynęło za bardzo na śledztwo, bo i tak wciąż jest wiele niewiadomych i porucznicy mają pełne ręce roboty, więc gdyby jeszcze Colin to skomplikował, to już chyba w ogóle nie wychodziliby z pracy. Nie mówiąc już o tym, że na pewno bardzo rozczarowałby Catię. A szkoda, bo to świetna para. :) Jeśli już coś wie, to niech chociaż jej o tym powie, niech węszą oboje, błagam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, kolejny informatyk. W sumie to trochę dziwne, że zabijali osoby z ich rodzin, a nie ich samych. Co daje im zabójstwo np. siostry genialnej informatyczki, skoro - jeśli sprawa faktycznie taka 'informatyczna - chcą czegoś od niej samej? Chyba, że porwali ich rodzeństwo, żeby wyciągnąć jakieś info, a oni nie chcieli powiedzieć i dlatego... Chociaż nie! Bezsensu! Żeby tak wszyscy naraz? Nie, na pewno nie. Może więc porwali czy coś zrobili ich rodzeństwu, to tłumaczyłoby np. nagłe zniknięcie Dereka, i chcieli się pozbyć świadków. Może oni po prostu coś widzieli bądź wiedzieli i dlatego tamci postanowili ich zabić?
      McDowelowie też mnie intrygują. Są dziwni, meeegadziwni. Ale znowu z drugiej strony, nie sądzę, żeby mieli coś wspólnego z tą sprawą bezpośrednio - w sensie, że heloł, chyba nie zabili swojej córki. Chociaż może... Ten ojciec to naprawdę zagadkowa postać, zupełnie inna niż ta wdowa z dzisiejszego odcinka czy chociażby matka Andie. On przeżywa tę żałobę zupełnie inaczej. Coś ukrywa, na pewno - tym bardziej, że nie powiedział o Rebecce. To znaczy, nie chciał powiedzieć... Może faktycznie jej coś zrobili najpierw, on coś widział albo coś wie i mu grożą? Bo serio, jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby on był 'zły', szczególnie zważywszy na to, że przeciez ofiary się nie znały, były raczej przypadkowe... Ach, zobaczymy. :D Skomplikowana sprawa, ale to dobrze, bo jest ciekawie. :)


      Scena z sukienką była świetna, ale i też smutna, biorąc pod uwagę ten zawód Colina. Musiał się czuć okropnie, patrząc, jak Catherina przymierza suknię, w której weźmie ślub z kimś innym. Współczuję mu. Ale znowu z drugiej strony - w pewnym sensie utwierdziło mnie to w przekonaniu, że z tym ślubem to za wesoło nie będzie. Nie wiem, może mam jakieś schizy, ale ja naprawdę widzę Colina jako mężczyznę wprost stworzonego do Catie. Mają się ku sobie, to widać jak cholera. I wydaje mi się, że Catherina trochę oszukuje się w sprawie związku ze swoim narzeczonym. Pisałam już o tym, naprawdę nie wyczuwam między nimi chemii i coś czuję, że ten związek raczej happy endu miał nie będzie. Ale to tylko takie insynuacje. :D Albo może tylko taka cicha nadzieja, że jednak C&C będą razem nie tylko zawodowo i przyjacielsko. ;>

      Pozdrawiam Cię i baaardzo przepraszam za tę obsuwę. :) Następnym razem postaram się komentować na bieżąco. Wiem, wiem, obiecuję to za każdym razem, no ale kiedyś się uda, nie? :D

      Usuń
    2. W zupełności się z tobą zgadzam, co do tego samobójstwa. Mam identyczne zdanie;)
      Haha no proszę, widzę, że nawet Lys jest podejrzewana o jakieś ciemne interesy! :D Zobaczymy wkrótce czy to okaże się być prawdą;) A co do kwestii tych zabójstw, podoba mi się twój proces dedukcji;D Dobrze kombinujesz!
      No tak, wesele nie byłoby do końca wesołe. Na pewno nie dla Colina xD Co do tego związku C&J to jeszcze będzie różnie. Wszystko się może zdarzyć;D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  11. Odpowiedzi
    1. Też tak mam, że piję stanowczo zbyt dużo kawy i wiem o tym, ale jak ktoś mi proponuje za nic w świecie nie odmówię. Szkoda tylko, że potrafię wybić dwie takie mega mocne, a potem spać przez 3 godziny.... no cóż.
      I spanie na podłodze nie jest takie złe! Spałam przez prawie tydzień, jak miałam chyba 12 lat, bo mi się ujebało, że jest wygodniej niż w łóżku. W sumie nie było, ale byłam chyba zbyt dumna, żeby się przyznać XD Chociaż i tak się wysypiałam... dzięki Bogu, ze to były wakacje. Ale dobra, tyle o mnie.Teraz co do rozdziału.
      Racja, że wszystko zależy od chęci, nie jest powiedziane, że po jakimś czasie uczucie może się wypalić. Trzeba chcieć nad tym pracować.
      Dalej uważam, że rozmowa z matką dziewczyn BEZ wiedzy jej męża mogłaby rzucić na sprawę nowe światło. Ale też wiem, że będzie to trudne zadanie.
      I nie tylko Catherina zauważyła, że u Colina coś nie tak, co za niespodzianka. Szału w oczach? Tak, coś na pewno się dzieje. Ja tam prawie na pewno sądzę, że Colin czegoś nie mówi. No halo jakby mówił, każdy by wiedział.
      Calvin Klein i jest lans, wiadomo. Boże, męskie perfumy to niebo. Może nie każde, ale większa większość. O nawet ww Calvin.
      Źli bliźniacy? Huhu.. okej, nie źli, ale oboje mają coś z tym wspólnego. Muszą mieć, nie ma innej opcji.
      Nic dziwnego, że kobieta wygląda tragicznie. Straciła męża i na dodatek tak jakby śledztwo tkwiło w martwym punkcie. Miejmy nadzieję, że teraz nastąpi jakiś przełom.
      Derek uciekł? O proszę bardzo, jest chyba mój przełom. Informatyczne trio, nie mogło być lepiej.
      Z Cath niezła sztuka, nie ma co! Ale dla sukienki miała pełne prawo sprawić Colinowi mini zawał. Typowy facet, naprawdę. Okej, nie oczekuję, żeby przeglądał wieszaki, ale odrobinka zainteresowania wskazana. To nie boli, serio. Czy boli?
      "zachwycającej sukni, którą przez całe wesele cholernie będzie pragnął ściągnąć." < chodzi o Jackoba, czy jednak o Colina?:) Więc Trio to nie jedyny przełom dzisiaj, jeju nareszcie♥ Dosyć długo zajęło mu przyznanie się przed samym sobą, ale jestem dumna! Albo nie jestem, bo nienawidzę jak ktoś pali. Moi rodzice to robią, więc ich jeszcze muszę tolerować, ale ktoś inny dostaje ode mnie w łeb (dosłownie).
      Moje teorie spiskowe czasem nawet mnie przerażają, ale myślę, że to Derek był w tym samochodzie. Ale przyznaj, że prawdopodobne!
      I wreszcie jestem w miarę szybko, bądź dumna! :D

      L x

      Usuń
    2. A i jeszcze. Gif - mistrzostwo świata! <3
      Zapomniałam już o tym wspomnieć xd

      Usuń
    3. O tak, męskie perfumy to cudo! Jeszcze te z droższej półki to już w ogóle. Nic tylko przytulać się i wdychać <3
      "Okej, nie oczekuję, żeby przeglądał wieszaki, ale odrobinka zainteresowania wskazana. To nie boli, serio. Czy boli?" - ogólnie nie boli, ale Colina to chyba aż za bardzo :D
      W zacytowanym przez ciebie zdaniu chodziło o Jacoba, ale pod Colina też by pasowało:D

      Wszystko jest prawdopodobne, a czy Derek był w tym samochodzie... cóż, nie powiem! :D
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  12. Nie lubię cię, wiesz?
    Powiem ci dlaczego.
    Ja jestem za Datią, ale jak teraz widzę (insaid maj hed) Colina, to mi się płakać chce... On naprawdę ją kocha, a ona kocha Dana...
    A ten samochód zaciekawił...
    Może próbował wyeliminować wroga po prostu?
    Ale Dan jest białoskóry nie?
    Argh.

    Nic więcej nie wymyśle.

    Pozdrawiam
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Catherina nie kocha Dana. Kocha Jacoba, a Dana jeszcze nie zna. Na tym się skupmy:D
      Tak, wiem, że mnie nie lubisz xD A Dan jest białoskóry, oczywiście! ;)
      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
    2. Zaczekaj chociaż do momentu, aż się poznają xD

      Usuń
  13. Witaj! ;*
    Rany... Strasznie mi smutno z powodu Collina. Sama nie wiem, jak to określić dokładniej, ale wszystko na niego spadło tak nieoczekiwanie. Raz, sądzę, że samobójstwo jego przyjaciela nie jest całkiem bez znaczenia w tym wszystkim, co teraz kipi w jego głowie. A co najważniejsze? Catia. Wydaje mi się, że on ją dalej kocha i wcześniej tego nie zauważył do końca przez to, że Catia stosunkowo była bliżej niż będzie niedługo. Mam tutaj na myśli oczywiście jej ślub. Chyba to przybiło Collina, bo teraz tak naprawdę wie, że jego szanse zostały zaprzepaszczone, czasu też nie cofnie, chociażby pewno chciał wrócić do tych lepszych chwil...
    No, nic. Ciekawi mnie, jak dalej rozwiniesz akcję i co w rezultacie poczynisz z Collinem. :) Czekam!
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Colin kocha Catherinę i to było dość jasno powiedziane w tym rozdziale, także niech ci się nie wydaje , tylko bądź pewna;D I masz rację, że na to, co się z nim dzieje mają wpływ różne czynniki. Nie da się ukryć ;)
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  14. Aż żal sciska serce, jak sie czyta o cierpiącym Colinie :c Zawsze bardziej szkoda mi nieszczęśliwie zakochanych mężczyzn niż kobiet, nie wiem czemu... Może dlatego, że oni rzadziej pokazują swoje uczucia i dlatego wtedy jakoś bardziej jest mi ich zal. Jestem też ciekawa co się stało z tą dziewczyna z baru... czy ich relacja dalej się rozwija, czy dał sobie z nią spokój, bo za bardzo cierpi na widok cieszącej się z przygotowań do ślubu Catii.
    Jeśli chodzi o śledztwo to robi się coraz ciekawiej :D Wciąż intryguje mnie postać Rebecci, no a teraz jeszcze doszedł ten Derek... No i w dodatku nie mam pojęcia, kim może być gościu z tajemniczego auta, ale bardzo spodobał mi się ten wątek. Może to któryś z tych sprawców, być może nawet Derek, który obserwuje poczynania śledczych i śmieje się zlowieszczo, że są daleko od poznania prawdy? :D Aj, nie wiem, ale cholernie mnie zaciekawiłas ^^
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej mnie też jest bardziej żal mężczyzn! Ale nie wiem czemu;D
      Lady, wróć do poprzedniego rozdziału, tam było jasno napisane, że kontakt Colina i Lys dalej istnieje ;)
      Bardzo się cieszę, że zaciekawiłam i dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  15. jejuuu cudo, tak mnie zaciekawilas dziewczyno ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej!
    Czytanie rozdziałów na raty najwyraźniej mi nie służy, bo teraz cała moja uwaga skupiona jest wokół ostatniego fragmentu.
    Czyli wychodzi na to, że kluczem do sprawy są spece od informatyki, z którymi każdy z zamordowanych miał jakieś powiązania. No, jeszcze chyba nie wiadomo czy każdy, ale pewnie tak.
    Cayherinie zwrócono uwagę na dziwne zachowanie Colina, ale ona wciąż nie przejrzała na oczy i jeszcze zaciągnęła kumpla do salony sukien ślubnych. Współczuję Colinowi. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co musiał czuć, gdy zobaczył kobietę w ślubnym stroju.
    Zaintrygował mnie ten facet wyglądający znad spuszczonej szyby samochodowej. Czyżby śledził partnerów i sprawdzał ile już wiedzą? Niestety, nie został zauważony, a to powoduje, że zarówno Catherina jak i Colin są w niebezpieczeństwie. Bo kto wie, jakie zamiary ma ten facet, który pewnie w swoich niecnych działaniach, czy zamiarach, nie jest sam.
    Czekam na dalszy ciąg!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Catherina chyba po prostu nie chce dopuścić do siebie myśli, że coś złego się dzieje, bo tak jest łatwiej, spokojniej... A Colinowi nawet ja sama współczuję :D
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  17. Miałam zamiar napisać jakiś sensowny komentarz, ale dopadło mnie zmęczenie i brak czasu, więc nie jestem w stanie sklecić nawet kilku porządnych zdań. Tym razem powiem więc tylko, że przeczytałam i że bardzo mi szkoda Colina, bo musi patrzeć, jak miłość jego życia znajduje szczęście u boku kogoś innego. To musi być straszne.
    Kolejny rozdział skomentuję już normalnie, nawet jak nie będę miała czasu, obiecuję!

    Pozdrawiam
    teorainn
    smiertelny-pocalunek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, też tak czasem mam.
      Zatem dziękuję, że mimo wszystko dałaś mi znać o przeczytaniu i skomentowałaś! ;)

      Usuń
  18. A więc jest jakiś wspólny punkt zaczepienia - informatyka. W bardzo fajny sposób porucznicy do tego doszli, takim świetnym, trafionym sposobem. Super, podoba mi się. Zastanawiam się tylko dlaczego zamiast Dereka, Rebeccy i Paula zginęli ich bliscy? To miała być forma... ostrzeżenia, groźby? Matko Boska, co za sprawa!!! Nic dziwnego, że Catia poświęca jej cały swój czas, szczególnie, że nie ma teraz do kogo wracać do domu. Jacob wyjechał, to sru kawa w dłoń i jechane ze śledztwem. Prawdziwy glina, prawdziwy! <3

    Szkoda mi małżeństwa Jamesa. Szkoda mi tego, że jego związek się rozpada, bo rozpada. Rozpada się na ich własne życzenie. Wszystko da się przezwyciężyć, da się zaplanować wspólny czas, jeśli się chce. A oboje najwidoczniej nie chcą już żyć razem. Dla mnie związek, małżeństwo, jaki przedstawia James to fikcja. Nie da się być w związku nie spędzając ze sobą czasu, nie rozmawiając i na dodatek UNIKAJĄC SIĘ. Brak mi słów, ale Jamesowi i jego żonie najwidoczniej tak jest wygodnie... "po co się męczyć, skoro można się w ogóle nie widzieć i nie wchodzić se w drogę" hahaha, jakie to proste!!! :/
    I coś czuję, że on ma rację sądząc, że z Colinem dzieje się coś niedobrego. Rzeczywiście zachowuje sie inaczej i dziwne, że Catia nie zauważyła tego sama.

    A naszego cukiereczka zostawiłam sobie na koniec hehehehehe
    Oj Colin jest naprawdę słodziutki kiedy cierpi i wzdycha do Catii :D Musiał naprawdę NIESAMOWICIE cierpieć, kiedy widział ją w najpiękniejszej kreacji, w jakiej kobieta może wystąpić... Strasznie mi go szkoda... Aż chciałabym sama wziąć go w ramiona i pocieszyć :D Jedno mnie zastanawia: dlaczego Catherina nie widzi tego, że Colin coś do niej czuje? Zawsze sądziłam, że takie rzeczy widać, chociażby po sposobie patrzenia na ukochaną osobę. To jest prawda!
    Oj, biedny Colin, musi biedak patrzeć na jej szczęście... To straszne.
    Końcówka bardzo zastanawiająca. Czyżby ktoś czyhał na poruczników? Samochód będzie ważnym elementem w tej sprawie, to pewne, aż się boję...

    Ruda KOCHAM TAKIE ROZDZIAŁY JAK TEN, wiesz o tym????? <3
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham takie rozdziały! :D Zresztą, nasza potrzeba miłości, romantyzmu i takich miłosno-zagmatwanych spraw jest chyba podobna, nie?:D

      "Prawdziwy glina<3" - haha starałam się;D
      Czy związek Jamesa się rozpada... cóż, tam się chyba nie ma co rozpadać. Żyją razem, ale osobno i rzeczywiście takie coś jest przykre;/ Ale najwidoczniej obojgu jest tak wygodnie i niestety, takie pary nie są rzadkością nawet w realnym świecie. Cóż, ja bym tak nie umiała.

      Słodziutki, nie? Hah! Wiedziałam! Czemu Catherina nie widzi, co czuje Colin? Bo jest zbyt przekonana, że on na pewno ją tylko lubi i nic więcej. Do tego stopnia, że nie dopuszcza nawet innych myśli do siebie. Ale o tym jeszcze będzie rozdział ;)

      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  19. Cześć, wreszcie udało mi się tutaj do ciebie dotrzeć. Wiem, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale przeczytałam oba i swoją opinię wyrażę w tym jednym komentarzu, gdyż czas niestety nie jest obecnie moim sprzymierzeńcem... Zaczyna się sesyjna gorączka i tak dalej. Trzeba to przetrwać ;)
    No, ale przechodząc do ważniejszych rzeczy... Zastanawia mnie zachowanie Colina. Czy zachowuje się tak tylko z powodu ślubu Catheriny? A może ma inne powody? Tak czy siak jest mi go okropnie żal. Widać, że mężczyzna cierpi, bo wreszcie dotarło do niego, że jego wielka miłość wymyka mu się z rąk i nic nie może z tym już zrobić. A Catii? Ona jest ślepa. Tak bardzo zaślepiona swoim szczęściem i szaleństwem przedmałżeńskich przygotowań, że nie dostrzega tego, co wydawałoby się oczywiste. To, że zaciągnęła przyjaciela do tego salony sukien ślubnych było trochę ciosem poniżej pasa, tak myślę. Może i nie domyśla się, że jej służbowy partner coś jeszcze do niej czuje, ale mogłaby spojrzeć przez pryzmat tego, co kiedyś ich łączyło. Ta scena oraz uczucia Colina wyszły ci po prostu świetnie. Niemal mogłam postawił się na miejscu mężczyzny i odczuć to, co nim targa.
    Zastanawia mnie, kto był tym facetem, który obserwował Colina i coś czuję, że nic dobrego z tego nie wyniknie...
    A wracając jeszcze do sprawy... Coś musi być na rzeczy, skoro do tej pory w rodzinie każdej ze zbadanych ofiar występował ktoś, kto zaangażowany był w pracę dla branży informatycznej. Zanim policjanci nie odkryli tego powiązania w przypadku kolejnych ofiar, początkowo wydawało mi się, że mogła zaistnieć pomyłka i siostry były bliźniaczkami, czy coś podobnego. Jednak w przypadku ogółu zamordowanych ta teoria raczej bierze w łeb, bo byłoby to zbyt wiele zrządzenie losu.
    Póki co nie mam innych pomysłów, myślę, że one pojawią się wraz z kolejnymi rozdziałami, na które oczywiście czekam niecierpliwie.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, znam pojęcie sesyjnej gorączki, więc rozumiem w czym rzecz;D
      Catherina jest święcie przekonana, że Colin nic do niej nie czuje i naprawdę traktuje ją tylko jak przyjaciółkę. A ma to ścisły związek z powodem rozstania, więc myślę, że jak już go poznamy (a poznamy) to wszystko się troszkę rozjaśni. Ona myśli, że Colin cieszy się jej szczęściem, stąd to zaciągnięcie do sklepu. Ale masz rację, to był cios poniżej pasa. Tyle, że nieświadomy.
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  20. Końcówka rzeczywiście bardzo intrygująca. Zastanawiam się, czy mężczyzna obserwujący Colina ma coś wspólnego z jego dziwnym zachowaniem, szczególnie że z końcówki wynika, że to właśnie jego ktoś obserwował. A wracając do dziwnego zachowania mężczyzny, to rzeczywiście coś musi być na rzeczy, że nawet jego najbliżsi współpracownicy to zauważyli. Jakoś tak wbrew temu, co mówił James, nie sądzę, by Colin ukrywał coś związanego ze śledztwem. Do tej pory sprawiał wrażenie dobrego policjanta, który mimo wszystko na pierwszym miejscu stawiałby dobro sprawy, szczególnie tak brutalnej. Coś mi jednak mówi, że może to mieć coś wspólnego z Lys.
    W momencie gdy Cat kazała tak gwałtownie zatrzymać samochód, miałam wrażenie, że rzuciło jej się w oczy coś, co może pomóc w rozwiązaniu śledztwa. Ale taka reakcja bardzo kobieca. Współczuję jednak Colinowi, że musiał przez to wszystko przechodzić, bo widać, że nadal mocno kocha Cat.
    Natomiast wzmianka o kawie skojarzyła mi się ze mną i moim kolegą, z którym zaczęłam doktorat i przesiaduję w tym samym laboratorium. Ja wolę pić ciepłą, a on zimną.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być dobrym policjantem, ale/i jednocześnie coś ukrywać;D
      Zaczęłaś doktorat? O rany! To powodzenia! ;)
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  21. Witaj!

    W końcu po wielu trudach i znojach udało mi się przybyć, aby skomentować Twój blog. Jeszcze raz przepraszam za moje opóźnienia. Jakoś ciężko jest mi się ze wszystkim ostatnimi czasy ogarnąć, ale przynajmniej studia nie zawodzą moich oczekiwań :)

    Co do 'Walczę i Zwyciężę' - zaczęłam czytać jeszcze raz od początku, tak jak już wcześniej pisałam i woow tyle się zmieniło!
    Myślałam, że napiszę Ci taki mega długi komentarz z moimi wrażeniami ze wszystkich rozdziałów, ale lepiej nie, bo byłby niczym epopeja! :)

    W każdym razie podsumowując wszystko co do tej pory przeczytałam - to jak zwykle wielkie wow! Czytając Twoją pracę, zawsze przeszywa mnie dreszcz. Niby wiem co się wydarzy, ale poprzez zmiany, które wprowadziłaś, wszystko jest nieprzewidywalne. Dalej lubię Catię i Colina i dalej uważam, że Jacob jest tym złym - choć zupełnie nie wiem dlaczego; może przez to, że szkoda mi Colina... W każdym razie fabuła jest intrygująca. Zastanawia mnie sprawa informatyków i osiedla - nie chce na razie spekulować, ale to jest to mega podejrzane. Lubię Longa.
    Nie mogę się doczekać, jak rozwiążesz tą zagadkę. Czy poprowadzisz wszystko w kierunku, jak przed zmianami, czy wszystko nabierze całkiem nowego znaczenia.

    Nie muszę oczywiście wspominać, że Twój style pisania jest genialny i wciąga :)

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i raz jeszcze przepraszam za tak długą, niewybaczalną nieobecność ^^

    Błękitna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym przeczytała epopeję na temat mojego opowiadania;D A tak na serio, bardzo się ciesze, że znalazłaś chwilę (chwilę ;D) na nadrobienie moich rozdziałów. I że nie zapomniałaż o WiZ mimo upływu czasu ;)
      Cieszę się, że podoba ci się nowa wersja! ;) Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej, a czy poprowadzę to tak jak przed zmianami... nie;D Wiele rzeczy będzie podobnych, to fakt, ale większość się zmieni.
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  22. Ponieważ czytam na komputerze, to komentuje od razu, niemal tak na bieżąco, podczas czytania - mam twój blog otwarty w dwóch oknach. Gdy więc zauważę jakiś błąd, to wytknę, bez obaw.

    Początek dobry. Zgadzam się z tym, że im więcej problemów, tym bardziej zaniedbujemy samych siebie i siebie nawzajem. Po prostu ciężko dbać o formę i regularnie jeść, gdy ma się nawał roboty, problemy się piętrzą i nie ma się czasu nawet na zrobienie pięciu brzuszków. Życie powinno być jednak w pewnym stopniu rutynowe, sen od tej do tej (z pewnymi wahaniami oczywiście), posiłki o tej, ale coraz ciężej dziś o to. Ja pamiętam czasy gdy w większości zakładów była przerwa na posiłek i wielu mężczyzn, bo kiedyś głównie mężczyźni utrzymywali dom, a kobiety były w domu, nawet wyrywali się na te przerwy do domu, gdy mieli blisko. Ja sam mając szkołę naprzeciwko domu, niekiedy wpadałem na przerwie coś podjeść. Chodzi mi o to, że kiedyś rodziny siadały wspólnie do stołu, kąpało się dzieci, szło się spać, czy uprawiać seks, ale był pewien rytm, a dziś życie jest tak szybkie, że... nie mamy czasu, od dłuższego czasu brak nam czasu, bo ciągle coś wypada. Ja sam łapie się na tym, że wracam z pracy, niekiedy dzieci i żona już śpią i jem np przed komputerem czytając albo pisząc, potem się zapędzam i za późno zasypiam, w efekcie nie wstaje wcześniej, a śpię do czasu dopóki nie trzeba wyjść do pracy i w efekcie tego wszystkiego odpada mi poranne bieganie czy jazda na rowerze, co niegdyś robiłem prawie codziennie, a w wakacje, to nawet dzieciaki biegały ze mną. Życie to niestety coś kosztem czegoś i świetnie, że Catherine to zauważyła.
    Kolejna sprawa to pan co ma Wietnam w domu, gdy za długo jest w domu. Znam aż nadto przykładów, gdy jeden z małżonków czy narzeczonych wyjechał za granicę, by np zarobić na samochód, dom, dziecko, czy cokolwiek innego, albo znam mężczyzn co jeżdżą w długie trasy samochodami i jaki jest tego efekt? Pierwszy dzień... pierwsze te powroty to są takie stęsknione, ale potem? Te kobiety, czy też mężczyźni są już tak przyzwyczajeni do samotności, do życie poukładanego po swojemu, że ta druga osoba im je przestawia i psuje utworzoną organizacje. Oczywiście nie wszyscy tak mają, ale... ale wystarczająco często tak jest by stało się to jakąś regułą, której wyjątki tylko ją potwierdzają. Są też kobiety co mieszkały same, np z córkami i nagle gdy jedna przyprowadza do wspólnego domu faceta, to zarówno dla matki jak i dla sióstr jest umęczenie, bo nagle jest pianka do golenia otworzona na zlewozmywaku i już się przyszły zięć z teściową nie dogaduje. Tak samo dezorganizują życie dzieci, które np nagle się pojawiają. Jest dużo przykładów, gdy małżeństwo musi się zająć młodszym rodzeństwem jednego ze stron i się w efekcie rozstają. Człowiek po prostu to zwierze, które nawyka do pewnego rytmu dnia, a wszystko co go zaburza napawa taką agresją w nim, nie do końca jest to agresja fizyczna, ale wewnątrz po prostu może rozsadzić, stąd awantury o głupią szklankę w zlewie, co już zaraz po opróżnieniu według zrzędliwej żonki powinna zostać umyta, opłukana i najlepiej jeszcze wytarta i schowana do szafki, by jej na pustej suszarce do naczyń nie zalegała bo suszarki w kuchni dla wielu kobiet są tylko ozdobą, elementem wystroju.

    Dzielę komentarz, kolejny za moment, bo boję się, że blogger mi takiego dużego nie opublikuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprę jednak Catherine. To wszystko zależy od ludzi, bo jeśli się poddamy i po ślubie już nic dalej, to z czasem zaczniemy się oddalać. Ślub nie jest metą, a wiele osób tak go odbiera. Wcześniej zbliżali się do siebie małymi czy większymi kroczkami, a po ślubie już nic, stanie w miejscu, a moim skromnym zdaniem dalej trzeba się do siebie zbliżać, dalej rozmawiać, dalej kochać, zaskakiwać, budzić namiętność, inaczej miłość umiera i zastępuje je przyzwyczajenie. To tak jak kumpel z ławki z podstawówki i potem z czasów liceum i potem jeszcze trochę - rozmawiało się z nim co dnia, zawsze był temat, zawsze jakiś pomysł na wspólne spędzenie czasu i nagły wyjazd, spotkanie po 5-10 latach i co? Stoi przed nami inny, obcy człowiek, bo ludzie się zmieniają i gdy dzieje się to na naszych oczach, w naszej obecności, to zmiany są powolne, drobno odczuwalne, stopniowe, a gdy nie ma kogoś jakiś czas i nagle wraca zupełnie inny, obcy, zmieniony, to jest porównywany do tego kogo znaliśmy kiedyś, a nie już do siebie samego, jakim się stawał przez te lata nieobecności. Myślę, że podobnie jest w małżeństwach, które zapomniały o byciu z sobą, a nie tylko byciu obok siebie. Małżeństwo to nie wspólny dom, wspólne dzieci, i jeden rachunek w banku, a właśnie te spacery, wyjścia na kolacje, rozmowy w łóżku, bez tego to tylko współlokatorstwo, z dzieloną opieką nad dzieciakami i dla wygody z jednym rachunkiem w banku, no i dla oszczędności z jednym łóżkiem, bo nowa kobieta, czy to małolata czy prostytutka, to jednak więcej kosztuje (nie koniecznie pieniędzy, a zaangażowania), niż stara żonka, która już się przyzwyczaiła do rozkładania ud i nie wymaga nic ponad to co mąż jej daje, a że daje nic... trudno, takie życie, zestarzeliśmy się, wszystko się zmienia! Nie godzę się z tym! Taki związek jest jeszcze do odratowania, ale trzeba chęci ze stron obojga.

      A to czasami nie jest tak, że zimna kawa powoduje wrzody?

      Faktycznie, nie ma rzeczy niemożliwych, znaczy są, ale jeśliby wykluczyć wszystkie te naprawdę niemożliwe, to cała reszta, nawet jeśli najmniej prawdopodobna do spełnienia, zawsze może się ziścić. Zmiana zachowania Colina potwierdziłaby moją teorię, tą co ją wydedukowaliśmy z kolegą w pracy, że Lis wyciąga od niego informacje, może go nagabuje, on się domyśla, że chodzi jej o sprawę, ale nie chce tego przed sobą samym przyznać, bo chce by jakaś kobieta go tak po prostu pokochała i chciała z nim rozmawiać i spędzać czas, a nie tylko się z nim bawić i pieprzyć po nocach? Swoją drogą Alison wydaje mi się być do Cath trochę podobna i być może Lisa zastępuje u Colina tą potrzebę posiadania Catherine, a jego rozdrażnienie wynika ze zbliżającego się wielkimi krokami ślubu pani... zapomniałem jak ona się nazywa, a chciałem się przestać powtarzać, a więc raz użyć jej nazwiska, a nie ciągle imienia!

      Usuń

    2. Dobrze, mąż nie żyje, dziecko nie będzie miało ojca, ale będzie miało matkę i lepiej by była silna, a nie załamana i w depresji. Żałoba żałobą, ale ta baba ma jeszcze po co żyć! W takiej sytuacji, takimi rodzinami po stratach powinni się zajmować jacyś psycholodzy, ale nie tacy co by ich popierali i się nad nimi użalali i głaskali po główce, ale tacy co by... za szmaty, do góry, na równe nogi i kop w dupę, mający na celu dać takiego kopa do działania, do życia, do brania się w garść.

      A może ci wszyscy ludzie, ci informatycy pracowali na tym osiedlu, stąd te zdjęcia dzieci. Sprawdzili do kogo należy to osiedle? Założę się, że kupiła je jedna i ta sama osoba, całe i tam umieściła tych geniuszy komputerowych, by dla nich pracowali, a śmierć bliskich miała im nakazać trzymać gęby na kłódkę, albo by zmusić ich by dalej dla nich pracowali. Ci bliscy mogli być też do tych domów ściągnięci przez członków swojej rodziny, po prostu przyjść w odwiedziny. Samobójca się spóźnił, dlatego nie umarł w domu tamtym na osiedlu, a u siebie. - Zgadza się? Choć odrobinkę?

      Wybieranie sukni ślubnej, super, zwłaszcza, że Morgan - już pamiętam jej nazwisko, bo właśnie je przeczytałem - nie wie co czuje Colin, a on czuje, cierpi i świetnie się z tym kryje. Ładnie to opisałaś, tak... mocno, brutalnie, że aż sam zacząłem mu współczuć, a ja rzadko współczuję postacią, więc wychodzi na to, że Colina naprawdę musiałem polubić i to tak mocno, co mi się nie zdarza, bo on jest dobry, a ja raczej wolę tych złych.

      "od nosem" - pod

      Czarnoskóry mężczyzna... brat tej żony czy też dziewczyny tego kolegi Dana z wojska? Nie wiem czy tam było wspomniane, ale chyba było, że oni byli Afroamerykanami, ale mogłem coś pomylić, więc pewności nie mam.

      Pozdrawiam i oby szybko do następnego ;-)

      Usuń
    3. Tak, pewna rutyna jest w życiu potrzebna, ale w zupełności zgadzam sie z tym, że w tych czasach nie zawsze jest na to czas. Ja najczęściej podczas sesji odczuwam taki zupełny brak możliwości na choć chwilę wolną. Nawet zrobienie sobie jedzenia jest stratą czasu, bo w tym czasie można by przepisać kilka zdań notatek albo zrobić coś w projekcie. Także doskonale rozumiem, co miałes na myśli;)

      A no niestety, taka izolacja zmienia ludzi. Nawet jeśli kiedyś małżeństwo było świetne, zgodne, kochające się to ciągłe wyjazdy albo nawet zwykła codzienność potrafią coś zaburzyć, coś zepsuć. Ale ja też uważam, tak jak Catherina, że wszystko zależy od podejścia ludzi. Bo jak człowiek chce, to wszystko zmieni i wszystko naprawi. Nie można też zwalać winy tylko na otoczenie i sytuację, trzeba też spojrzeć czy samemu robi się wszystko, by wpłynąć na związek.

      "a po ślubie już nic, stanie w miejscu, a moim skromnym zdaniem dalej trzeba się do siebie zbliżać, dalej rozmawiać, dalej kochać, zaskakiwać, budzić namiętność, inaczej miłość umiera i zastępuje je przyzwyczajenie. "- przeczytać coś takiego autorstwa mężczyzny - piękna sprawa! Boże, żeby każdy pan miał takie podejście do sprawy, to na pewno byłoby o wiele mniej rozwodów! W ogóle zgadzam się z tym co napisałeś w drugim komentarzu. Chyba bym tego lepiej nie ujęła ;)

      Sprawdzili do kogo należy osiedle. Jose Munez - facet, który się rozpłynął i nikt nie wie gdzie go szukać. Nie wszystko, co napisałeś o tym osiedlu się zgadza, ale wiele rzeczy tak. Kurde, muszę uważać, żeby przez przypadek nie wygadać za dużo.

      Uff, ależ się cieszę, że ten fragment o Colinie i sukniach nazwałeś "Ładnie to opisałaś, tak... mocno, brutalnie, że aż sam zacząłem mu współczuć". Bo po tym jak to wszystko ocenił Artur aż zaczełam się zastanawiać czy nie robię się za bardzo ckliwa w tym wszystkim! ;D

      Nie szukaj aż takich powiązań;D Będą tu oczywiście powiązania między niektórymi postaciami, ale nie każdy z każdym będzie miał coś wspólnego. Zostańmy przy tym, że to był po prostu... jakiś Afroamarykanin:D
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
    4. Fragment o rozwodach mnie rozbawił, ale to już koledze powiem dlaczego, by tego na forum nie poruszać.

      My Ruda mamy podobne zdanie i poglądy w naprawdę niewielu kwestiach, dlatego możemy z sobą rozmawiać godzinami, bo jak się ludzie z sobą nie zgadzają, to zawsze znajdą czas by się pokłócić, podyskutować, przeanalizować. A jak są zgodni we wszystkim i wszystko robią tak samo, to nawzajem uważają się za nudnych i rozmowa jakoś tak się nie klei, bo co fajnego jest w słuchaniu i potakiwaniu, albo w mówieniu i patrzeniu jak mu potakują? Nic.
      Z kolegą lubimy też zupełnie inny typ kobiet, dlatego jak Aly skreślam, a jego pewno zajarała do czerwoności. Colina też pewno polubił, bo trudno nie lubić kogoś z kim ma się wiele cech wspólnych, bo tak jakby nie lubić siebie (tutaj to by nawet to lusterko i kremik na zmarszczki pod oczy pasował, nie?). Dobra już się nie nabijam, bo będzie żałował, że mi blog pokazał i nakaże ci mnie pogonić, albo sam rzuci fochem niczym Colin i wyjdzie zapalić i nie będzie tu wchodził, by czasami monitora ze złości nie wypalić samym spojrzeniem.

      A Afroamerykanin pewnie nasłany przez tych co maczali palce w uśmierceniu tych z osiedla.

      ARTUR

      Usuń
    5. Kreatywnej, kulturalnej dyskusji zawsze mówię zdecydowane TAK. Poza tym rozmowa z kimś o innych poglądach zawsze poszerza horyzonty, także... bardzo się cieszę, że są tu ludzie, którzy mówią wprost o swoich odczuciach. Poprzez ciągłe potakiwanie nic bym się nie nauczyła :D
      Colin nie rzuca fochem, no! A czy mamy podobne zdanie w niewielu kwestiach... cóż, okaże się. Na razie na to wygląda, ale kto wie co przyniesie przyszłość? ;) Może się jednak okaże, że w innych sprawach się zgadzamy? ;)

      Usuń
  23. Cooper miał rację, nie ma czegoś takiego jak wiecznie zapatrzeni w siebie, tęskniący małżonkowie. Związek zawsze po dłuższym czasie zamienia się już w rutynę. Catia na razie nie zdaje sobie z tego sprawy, bo jest za bardzo pochłonięta tym wszystkim... No, może z nią i J będzie inaczej, no zobaczymy, czy w ogóle dojdzie do ślubu. Bo w Colinie się tak zbiera, zbiera... i co jak on wybuchnie i wyzna Catii prawdę? ooo, chciałabym taką scenę. :D Chociaż może nie... bo w sumie wolę Jacoba, co nie oznacza, że nie szkoda mi Colina. :D W ogóle kto go śledził? Myślałam,że zostanie porwany, tak jak ofiary z osiedla. W ogóle intrygująca sprawa z tymi informatykami. Ciekawe, co rodziny ofiar mają wspólnego z całą masakrą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdradzę czy będzie taka scena (Colin wyznający uczucia), ale na samo wyobrażenie takiego momentu zacieram rączki :D
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  24. Jestem i ja! Nie wiem, co jest ze mną, ale ja się zawsze w tych śledztwach doszukuje drugiego dna ;d. Nawet, jeżeli to wszystko wskazuje na tych informatyków to nie sądzę, aby zrobili to dobrowolnie. Niby wszystko wskazuje, że nie mieli zbyt dobry relacji z rodzeństwem, ale... a może właśnie specjalnie ich ściągnęli, aby musieli robić co im każą, bo jak nie to zrobią coś rodzeństwu? Co do zdania tego gościa na temat związków i rutyny, no to wiadomo, że trzeba o niego dbać, aby czegoś takiego nie było. To samo jest chyba nawet z innymi relacjami. Tylko, że z małżonkiem zazwyczaj się mieszka i ma się go na co dzień, więc może szybko spowszechnieć. Jednak nie sądzę, aby do tego ślubu w ogóle doszło. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Cóż nie wiem, o co chodzi Colinowi i czemu jest taki rozbity, ale może nie chodzi tylko o tę dziewczynę? Może nadal ciąży mu śmierć kolegi? Szczerze przyznam, że nie mam dobrego zdania o psychologach i naprawdę trzeba wiele się natrudzić, aby znaleźć kogoś dobrego. Najważniejsze to nie stać w miejscu i mieć świadomość, że mamy problem, który potrzebuje rozwiązania. Cóż myślałam, że ten tajemniczy gość coś zrobi, strzeli czy coś, ale to chyba byłoby zbyt ryzykowne. Może jest zamieszany w tę akcję i naśmiewa się z policji? Współczuję Colinowi tych uczuć, ale nie wiem w takim razie dlaczego "oddał" ją Jacobowi skoro czuł coś do niej? Mógł z nią być, a teraz musi cierpieć. To nie jest nic przyjemnego. Przyjaźni moim zdaniem wtedy nie ma, bo jest on bolączką, z którą nie wiadomo, jak sobie poradzić.

    "Dlaczego tak mówisz.?" --> niepotrzebna kropka przez pytajnikiem.
    Poza tym zauważyłam, bo zawsze na to patrzę - napis na belce. Może nie wgrałaś w szablonie tego albo na blogerze, ale nie masz napisu, tylko adres bloga.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Spowszechnieć" - właśnie tak! To świetne określenie;) I niestety... trochę destrukcyjne.
      Ja też się zawsze doszukuję drugiego dna:D I też nie ufam psychologom, ale zawsze warto spróbować.
      O tym czemu Colin 'oddał' Catherinę, będzie jeszcze w kolejnych rozdziałach;)
      Kompletnie nie zwróciłam uwagi na tę belkę! Już poprawiam! ;)
      A ta kropka to przez przypadek;D

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  25. Twoja babska paplanina jest znośna, aczkolwiek, jeśli mam być szczery momentami przesadna.

    Powrót do prologu:

    "— Stary, nie było cię prawie rok! Myślisz, że odpuściłbym taką okazję? Alysson też przyszła, ale wpadła na jakąś babkę, podobno koleżankę z dawnych lat, i gdzieś zniknęła. Wiesz, jakie są baby. Ale za moment dołączy." - Ta wypowiedź przyjaciela Dana z prologu o Alysson, świadczy, że ktoś jeszcze kto odbierał żołnierza po powrocie znał jego siostrę. Mogła to być kobieta, która ma brata przestępce. Wtedy zarówno Dan jak i Aly, mieliby powód pomagać i wkręcać się w tę sprawę - Wniosek nr 1.

    Dan dzwonił do Oliviera. Domyślam się, że Olivier jest z policji - Wniosek nr 2.

    Aly wyszła za Lewisa, z którym się rozwodzi, bo jej nie kręcił, a poza tym on już kogoś miał. - Wydaje mi się, że Lewis mógł zmienić nazwisko, choć to byłoby bardzo grubymi nićmi szyte, ale przyszedł mi do głowy Jacob. - Wniosek nr 3.

    Szukam powiązania między bohaterami i ciągle mam wrażenie, że rolę Jacoba rozpisałaś bardziej, niż tylko na bycie przyszłym rogaczem, bo że żonka doprawi mu rogi, nie wątpię. Nawet jeśli teraz po niej nie widać takich skłonności, to ma coś w sobie, co mnie na taki trop naprowadza. Doszukuję się więc w Smithcie albo bycia byłym przestępcą, np świadkiem koronnym, któremu dano szanse na nowe życie, albo bycia byłym mężem Aly.

    Informatycy nie pracowali sami i nie na własne życzenie - tego jestem pewny. Wydaje mi się, że być może zostali oszukani. Wiele osób, bankierów i innych potrafi kraść pieniądze ze skarbca dla kochanka/kochanki, więc czym byłoby kilka cyferek napisanych na klawiaturze i przelanych na monitor? Niczym. Dlaczego jednak uśmiercono bliskich? Szantaż? Nie... to mi nie gra. Może bliscy zaczęli się czegoś domyślać, ktoś innych ich tam zwabił i zakończyło się taką jatką. Istnieje też szansa, że to rodzeństwa się zabijały - brat brata, siostra siostrę. Przyznaję, że takie rozwiązanie byłoby chore, ale jeśli mądrze rozegrane, chęcią zysku, bycia panem. Niektóre rodzeństwo nie ma z sobą żadnych więzi, a pieniądze i władza to jedyny cel wielu ludzi, znacznie więcej więc znaczy od więzów krwi i dzielonych genów.

    Sprawa Colina i Catherine mnie nie pociąga wcale. Może dlatego, że jako mężczyźnie mnie też swojego czasu podobała się koleżanka, niemal przyjaciółka, z którą nawet doszło do pocałunku i kilku wyjść na imprezę oraz do kina. Nigdy jednak żadne z nas tego nie nazwało związkiem, a ona potem wyszła za mąż. Nie rozpaczałem jak Colin. Faktycznie w sercu coś wtedy czuć, ale mężczyźni przeżywają inaczej. Colin zachowuje się jak zawiedziony, zakochany nastolatek, albo jak baba. Myślę, że zwykły facet poszedłby na piwo i lał na sprawę. Kiecki też by z babą nie wybierał, bo "druhną twoją kurwa nie jestem, Cath, przyjedziesz sobie tu potem". A on łazi jak taki piesek na smyczy i obwąchuje panią, bo dotknąć mu już nie wolno. Gdyby wcześniej byli małżeństwem, albo ich związek miał jakiś staż, to jeszcze byłbym przychylny jego cierpieniu, ale w obecnej sytuacji, gdy między nimi nie było nawet wybuchu namiętności, to jego zachowanie jest bardzo naciągane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zaś chodzi o Catherine, to w tym duecie C&C ona zachowuje się bardziej po męsku, lepiej znosi to, że oddała serce innemu i inne takie melodramaty. Catherine tak właściwie jest bardzo męska i choć ją lubię, i mógłbym się z taką kumplować, to mnie zupełnie nie pociąga. Lubię silne babki, ale z nutką subtelności, a ona działa jak zaprogramowany robot. Myślę, że trochę się przeliczyłaś i chcąc z niej zrobić główną bohaterkę, postanowiłaś, że będzie to silna kobieta, nie mimoza i płaczka - akceptuje to, pomysł był dobry, ale przedobrzyłaś i nie widać w niej wcale kobiety w kobiecie. Nie każda lubi koronki, sukieneczki i stringi, ale kobieta może być kobietą nawet w dresie, adidasach i męskiej bluzie, tylko musi mieć kobietę w sobie, a Catherine jest mężczyzną w kobiecym ciele. Colin natomiast ma więcej z kobiety, niż z mężczyzny, co akurat jest zrozumiałe, bo tworzyłaś go chyba pod czytelniczki, które w większości z tego co zdążyłem się zorientować są bardzo młode i zapatrzone w podawanych im w serialach i powieściach mężczyzn, którzy mężczyznami są tylko dlatego, że mają penisa między nogami, bo poza tym... jak dla mnie laleczki. Gdzieś mi nawet brakowało byś pisała jak Colin układa sobie włoski i kremuje twarzyczkę, by mu nie popękała od mrozu.

      Przepraszam, że trochę wyśmiałem duet C&C, ale póki co najbardziej lubię Jacoba. Póki co przedstawiasz go jako wyrozumiałego faceta, który nie jest uosobieniem męskości - mały kucyk z włosków, tancerz. Lecz mimo tego mnie się właśnie kojarzy najbardziej męsko z całego twojego opowiadania, bo oprócz niego jest tylko Colin, potem kawaler i zrzędzący mąż, był chyba jeszcze pantoflarz co wybierał zasłonki czy farbę. Brak w tym opowiadaniu mężczyzny, by ta powieść była bardziej dla mężczyzn i brak kobiet, by także była bardziej dla mężczyzn, ale kobiet nie herosek, a normalnej, fajnej babki.

      ARTUR.

      Usuń
    2. Powiedz konkretnie dlaczego Catherine nie zachowuje się jak kobieta?
      (tracę wiarę w ludzkość)

      Usuń
    3. Cóż, jestem kobietą, w dodatku romantyczką, więc nie umiem pisać jak facet... Staram się robić tak, by sprostać tym opowiadaniem też męskim gustom, ale mam świadomość, że może mi się to nie udawać.

      Odnośnie twoich wniosków 1,2,3 się na razie nie wypowiem. Minie kilka rozdziałów i prawda sama wyjdzie na jaw ;)

      Co do Colina i Catheriny... cóż, mężczyźni są różni. Fakt, że inaczej odbierają niektóre sprawy od kobiet, ale to wcale nie oznacza, że ich uczucia są słabsze albo że nieszczęśliwa miłość ich nie boli. Nie każdy facet poszedłby na piwo i olał sprawę. Poza tym Colin tak robił wiele razy, szuka pocieszenia gdzieś indziej i jakoś nie wychodzi. Myślę, że wielu facetów, którym naprawdę podoba się jakaś kobieta, mogłoby się zachowywać podobnie jak Colin. A czy nie było wybuchu namiętności... były! W przeszłości (fakt, dawno temu), byli razem, coś ich łączyło, więc do tego dochodzą jeszcze wspomnienia.
      A czy Colin wybierał z Catheriną sukienkę? Doradzał jej, komentował, szukał lepszych opcji? Nie, on tylko wszedł do sklepu, usiadł, a potem powiedział, że ładnie i wyszedł ;)

      Co do Catheriny... Tak miała być silną kobietą, ale jeszcze nie raz pokaże swoje słabości. W następnych rozdziałach będzie pokazane, że sytuacja ją przerasta i że wcale nie jest robotem zaprogramowanym na walkę. Nie wiem czy będzie to wystarczające, by przekonać cię, że nie chcę 'przedobrzyć', ale zobaczymy...

      "Gdzieś mi nawet brakowało byś pisała jak Colin układa sobie włoski i kremuje twarzyczkę, by mu nie popękała od mrozu." - nie, nie, nie. Ja nie chce z Colina zrobić mimozy i w żadnym wypadku to nie było moim zamiarem. Ja nie znoszę 'laleczek' jak to nazwałeś i na pewno z Colina kogoś takiego zrobić nie chcę. Jego zachowanie wynika z tego, co w nim siedzi. Cóż, może zmienisz kiedyś o nim zdanie;)

      Dziękuję za ten komentarz i że zwróciłeś mi uwagę na niektóre kwestie. Mogę ci tylko zdradzić (trochę, bo nie chcę spoilerować), że facet z krwi i kości się jeszcze pojawi, a kobiet też będzie kilka. Takich kobiet, kobiet i facetów facetów.

      Usuń
    4. "Powiedz konkretnie dlaczego Catherine nie zachowuje się jak kobieta?
      (tracę wiarę w ludzkość)" - to pytanie do mnie czy do Artura? :D Bo nie wiem czy "Anonim" to niepodpisany Artur czy kolejny anonim;) Rozróżniajcie się jakimiś inicjałami czy coś;D

      Usuń
    5. Tracisz wiarę w ludzkość, bo ktoś uważa inaczej niż ty?
      Nie powiedziałem, że Catherine, wszystkie zachowania ma męskie i nie ma w niej niczego z kobiety, bo jestem niemal pewien, że sika siedząc na kibelku, a nie na stojąco i na murek xD
      Poważnie, to brakuje mi w niej choćby namiastki subtelności i zachowań typowych dla większości kobiet. Choćby przypiłowania paznokcia, który się gdzieś tam zahaczył, albo zerknięcie na obdrapany czerwony lakier. W rozmowie też mało w niej kobiety. Z Colinem i innymi facetami rozmawia jak kumpel, a nie koleżanka. Nie przeszkadza mi to tak ogólnie i takie zachowania u kobiet się zdarzają, ale zdarzają, a Catherine jest cała zbudowana właśnie z takich zachowań.
      Naprawdę nie mam nic do psychicznie silnej i wysportowanej babki, ale niech że będzie w niej coś z typowej baby, a nie faceta w spódnicy... choć nie, ona nawet spódnic chyba nie zakłada.
      Moim zdaniem nawet chłopczyca ma coś z dziewczyny, a tu nic, nul, ziroł!

      Usuń
    6. Wydaję mi się, że masz spaczony pogląd na kobiety. Kobieca subtelność to rodzaj wrażliwości, spojrzenia na świat, którą Cath zdecydowanie ma, co widać w jej spostrzeżeniach. Kobiecość to NIE JEST piłowanie paznokcia. Ja rozumiem, że w dzisiejszych czasach typowa kobieta - umalowana, w spódnicy, rozmawiająca z mężczyznami w stylu "hihihi, mhm, mhm, hihihi", ale takie definiowanie kobiecości jest szkodliwe, bo kobiety to również ludzie i mają prawo do wygody i stanowczości. Poza tym, było nawet gdzieś w tekście, że się gdzieś tam umalowała, co raczej do męskich zachowań nie należy. Jeszcze mogę rzucić cytatem: "Colin zaczynał właśnie pierwsze piwo, a ona jak rasowa kobieta stała przed lustrem z kwaśną miną, nie wiedząc w jakim wydaniu będzie wyglądać najlepiej. W końcu zdecydowała się rozpuścić włosy, a na nogi założyła intensywnie niebieskie szpilki cudownie współgrające z żółtą, neonową sukienką." nic, nul, ziroł?
      "Faktycznie w sercu coś wtedy czuć, ale mężczyźni przeżywają inaczej. Colin zachowuje się jak zawiedziony, zakochany nastolatek, albo jak baba. Myślę, że zwykły facet poszedłby na piwo i lał na sprawę." - głównie to przez to zdanie tracę wiarę w ludzkość. Myślisz, że robisz z mężczyzn niebywałych twardzieli, a tak naprawdę przedstawiłeś ich jako bezmózgów. Ja rozumiem, że mogą inaczej reagować, ale "lanie na sprawę" to nie jest odreagowanie na zranione serce. Jeżeli się kogoś kocha, to się na to nie "leje" i jest to normalne u obu płci. Jeżeli szerzysz pogląd, że mężczyźni nie płaczą po zranieniu, to robisz dość szkodliwą rzecz, przedstawiasz ich w świetle zwierząt bez uczuć. Na przyszłość nie wsadzaj wszystkich do jednego wora. Pokazywanie emocji = bycie babą? Może dlatego uważasz Catherine za niekobiecą, bo nie użala się na każdym kroku? Zrozum, że facet może być wrażliwy, a kobieta może tą wrażliwość chować, ale oboje są ludźmi, a granica między płcią jest w tym samym miejscu.
      Pozdrawiam, Z.

      Usuń
    7. Płaczą, płaczą, panowie też płaczą, ale Colin od samego początku aż do tego momentu jest niczym bożyszcz nastolatek i mam wrażenie, że właśnie tak jest kierowany przez autorkę, że to zabieg świadomy i chciany. Moim zdaniem o wiele bardziej męski jest Jacob, choćby w tej swojej wyrozumiałości mimo zazdrości, a Colin godzi się gdzieś z Catherine iść (po suknie), mówi swoje zdanie i wychodzi jak urażona księżniczka. Trochę gówniarskie ma zagrywki jak na ponad trzydziestoletniego faceta (szacuje po obrazku i zawodzie).
      Wracając do pytanie o kobiety, ja oceniam jako facet, a nie koleżanka z bloku ;-), a ty bardzo generalizujesz, bo subtelną kobietę, od razu rzucasz do worka z pustą idiotką, bo taką co "hihi, mhm" i inne stękania odpierdala, to bym nie nazywał nawet kobietą, a pustą idiotką, albo kretynką z gimnazjum (nawet jeśli byłaby starsza). Myślę, że dla mnie subtelna kobieta jest gdzieś pośrodku, dużo nad tą idiotką (Aly - bo ja tak ją oceniam po rozmowie z Colinem), a dużo nad babą z jajami z siłowni i w spodniach (typ Catherine).
      Może odwróćmy pytanie - co ma Catherine z kobiety twoim zdaniem? Ile kobiety daje swojemu partnerowi? Póki co to bardziej jest jego kochanką, niż kobietą, bo tylko seks mu ofiarowuje. Brak w niej delikatności, subtelności, wyrozumiałości. Ona ani nie sprząta, ani nie gotuje, ani nie pomaga mu w opracowywaniu choreografii, czy nie odwiedzi na próbie. Nie mam nic do męskiego gotowania i sprzątania - sam to robię, ale jakbym miał żonę, to chciałbym podział obowiązków, a nie, że ja zajmuje się wszystkim, a ona idzie z kumplem z pracy na browca. Momentami w tym opowiadaniu tak to wygląda i w dzisiejszych czasach to znaczniej przypisuje się mężczyzną, bo to ojcowie i mężowie po pracy idą się żalić przy piwsku, a kobiety sprzątają, gotują i zajmują się dziećmi. Tu Ruda nieco odwróciła role. Ja wiem, że w opowiadaniu nie da się zawrzeć całego życia każdego z bohaterów, ale było jak wiele robi Jacob, a jak niewiele robi Catherine. Ona koncentruje się tylko na pracy, wcześniej dbaniu o siebie na siłowni czy treningach i nic nadto.
      I naprawdę rozumiem, że facet może być wrażliwy, a babka może być twardą babką, ale gdzieś u mnie są tego granice, które sprawiają, że na koleżankę patrzę jak na koleżankę, a nie na kumpla, a na kumpla jak na kumpla, a nie na koleżankę z zarostem. W przypadku Catherine i Colina, to jego bym poprosił o pomoc przy wyborze koszuli, a z nią poszedł poboksować. Jednak ja nie generalizuję i nie uważam, że dla innego mężczyzny Catherine może być 100% kobietą, ale dla mnie nie jest nią nawet w 5%. Każdy ma swój typ i ujmując to dosadnie, myśląc o niej konia bym sobie nie walił, bo gdybym myślał o niej to by mi nie stał. Jednak to ciągle jest tylko i wyłącznie moje zdanie i moje spojrzenie na sprawę.
      Jeszcze słówko o Colinie. Ja nie widzę jego i Catherine miłości, dlatego uważam, że cierpi jak nastolatek, podobnie się też zachowuje, reaguje na wiele kwestii. Mam wrażenie, że cierpi po czymś czego nigdy nie było, że tęskni za czymś co było tylko w jego wyobrażeniach, a nie działo się na jawie, tak jak dzieciak co po kilku spacerach za rączkę, jest zaskoczony, że dziewczyna całuje się z jego bratem, a przecież nigdy mu nie obiecywała "to będzie na zawsze" czy "te spacerki dla mnie coś znaczą".

      ARTUR.

      Usuń
    8. mężczyznom*
      i nie uważam, że dla innego mężczyzny Catherine nie może być 100% kobietą*

      Sorry za błędy, ale pisałem na szybko.

      Wydaje mi się, że ja i Anonim mamy inne spojrzenie na pewne sprawy i wbrew pozorom możemy sobie dyskutować, nie musząc się z sobą zgadzać. To chyba normalne, bo gdyby każdemu facetowi podobało się to samo, to być może wszystkie zamężne kobiety byłyby blondwłosymi, długonogimi idiotkami, bo są przecież mężczyźni co taki typ ubóstwiają i taki określają mianem subtelność, kobiecość, nawet kwintesencja delikatności, a mnie tona tapety na twarzy popękanej po solarce i platyna na włoskach nie kojarzą się z delikatnością nawet w najmniejszym stopniu.
      Takiej delikatnej, szarej myszki, wrażliwej, wstydliwej, niepewnej też sobie nie wyobrażam, bo ją bym nie nazwał delikatną kobietą, a dzieciątkiem, jeszcze takim niewinnym, nadwrażliwym, za spokojnym i już chyba wolę Catherine jako główną bohaterkę, niż taką pokrakę jak Bella za Zmierzchu (czytałem córce! to był koszmar. oglądałem też, ale to już był mniejszy koszmar).
      To chyba tyle ode mnie? Czy chciałem powiedzieć coś jeszcze? W sumie sam nie wiem, bo coś mi jeszcze po głowie chodziło, ale wyleciało.
      A już wiem! Granica między kobiecością, a męskością czy kobietą i mężczyzną, jest już tak mocno zatarta, że często niedostrzegalna, skoro już nawet filmy robią o dziwadłach co płeć zmienili (Dziewczyna z portretu - w tym roku w kinach). Skoro facet może się ubierać w sukienki i paradować z torebką, gdy urodził się z siusiakiem, to już chory świat i winę zwalałbym na wychowanie, za bardzo tolerancyjny nowoczesny świat, niżeli na jakąś trzecią płeć, z którą rzekomo człowiek się rodzi i ona w nim tkwi. Jedni są bardziej męscy, tak jak niektóre kobiety bardziej kobiecie, u innych to jest w mniejszej skali i to jest jak najbardziej w porządku, ale już takie dziwadła, straszydła, geje, lesby to dla mnie ludzie śmieszni i nie warci zachodu, bo ja nie jestem psychiatrą, by psychicznie chorych, jeszcze takich rzekomo nieuleczalnie leczyć. Nie ma we mnie tolerancji dla takich osób. Nie przeszkadza mi nic innego, ani wyznanie, ani kolor skóry, ani nawet poligamia w niektórych krajach wciąż istniejąca, jednak każda tolerancja ma granice. Catherine i Colina bym tolerował, ale tak jak mówiłem wcześniej, w nim jest mało faceta dorosłego, bardziej faceta nastolatka - to to tak. W niej jest mało kobiety kobiety, bardziej jest taką... panią z siłowni, którą bym traktował jak trenera, a nie szeleścił za nią wzrokiem.

      ARTUR

      Usuń
    9. "Każdy ma swój typ i ujmując to dosadnie, myśląc o niej konia bym sobie nie walił, bo gdybym myślał o niej to by mi nie stał." - wybacz, ale jak przeczytałam to zdanie to nie mogłam się nie zaśmiać;D

      Zgadzam się z tobą w większości tego co powiedziałeś i ja również nie należę do zbyt tolerancyjnych osób xD Nie jestem też fanką tego, co dzieje się ostatnimi czasy w modzie - zatarcie różnic między kobietą i mężczyzną. Dlatego rozumiem, co masz na myśli oceniając Colina tak, a nie inaczej. Ale! Ta postać dużo ma jeszcze do powiedzenia. Ja wiele faktów chowam na razie dla siebie i myślę, że gdy już wyjdą na wierzch, to możesz nieco zmienić o nim zdanie. Nie sądzę, że to będzie radykalna zmiana, bo pewnie nie, ale może chociaż na sprawę tej jego miłości do Cat spojrzysz trochę inaczej. Nie zamierzałam i nie zamierzam robić z niego takiego potulnego typa. To też jest wojownik (w końcu tytuł opowiadania/powieści mówi sam za siebie), tylko bardziej skryty, a przez to jego zachowania można interpretować trochę inaczej niż ja to mam w zamyśle. Jedyne, co ci mogę teraz powiedzieć to to, że nie zamierzam z niego robić bożyszcza nastolatek. Colin jeszcze pokaże jaja, bo je ma i zawsze miał. Nawet jeśli czasem zachowuje się jak baba ;P
      Co do Cat, ona też zostanie pokazana z różnych perspektyw. Raz jako twarda babka, raz jako totalnie rozklejona słabizna, a raz jak kobieta, która potrafi oczarować seksapilem i wdziękiem. Ale to wszystko wyjdzie z czasem, bo niestety na raz się wszystkiego nie da przedstawić ;)
      Ale dziękuję, że wyraziłeś swoją opinię, bo męski punkt widzenia jest mi szalenie potrzebny! W końcu myślenie mężczyzny i 22-letniej dziewczyny (się znaczy mnie), jest bardzo różne, a ja nie chcę pisać tylko dla nastolatek. Także... pomogłeś mi! ;)

      Usuń
  26. Zapewne jestem one of the last..
    UWIELBIAM TEN ROZDZIAŁ. JEST MOIM ULUBIONYM Z CAŁEGO TEGO OPOWIADANIA!
    Nie zamierzam więcej pisać, bo zepsułabym to..
    Więc dziękuję i gratuluję tak świetnego rozdziału.
    Życzę Ci mój Rudy Aniołku jak najwięcej czasu.
    Pozdrawiam xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało ;)
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  27. No i udało mi się dotrzeć do najnowszego rozdziału :D Trochę mi się zeszło, ale musiałam to pogodzić z innymi sprawami. Ale w końcu jestem i teraz już nie będę odkładać tak wszystkiego na potem. W zasadzie to przeczytałam wszystkie te cztery rozdziały wczoraj na wykładach :D Postanowiłam sobie jakoś zabić czas, wykorzystać go na inne przyjemne rzeczy :D
    No ale mniejsza, przejdę może do treści :P
    Zacznę może tak nie od początku. Wcale się nie dziwię tej kobiecie, że tak to przeżywa, ale powinna się „ogarnąć” przede wszystkim ze względu na dziecko, prawda? W końcu poza zdjęciami, rzeczami osobistymi i wspomnieniami, dziecko jest jedynym co pozostało po jej mężu. No i jakby nei było ma w sobie geny ojca, tak?
    Ciekawi mnie to, że domy należały do kogoś innego, a zginął tam ktoś inny. To tak jakby ta druga osoba z rodzeństwa gdzieś zniknęła, pozostawiając pusty dom, a w tym domu zniknęła ta pierwsza osoba, blisko z nią spokrewniona. Trochę to dziwne.
    Już myślałam, że Cati na coś wpadła, kiedy krzyknęła „stój”. A tu… Suknia ślubna! No i teraz wrócę do tego, o czym powinnam wspomnieć na samym początku.
    Fakt da się zauważyć, że z Colinem ostatnio dzieje się coś… Dziwnego. Dziwnie na wszystko reaguje, to fakt, ale czytając nie odniosłam wrażenia, żeby Colin miał „szał w oczach”… Może i jest tym wszystkim trochę zirytowany, ale dlaczego miałby być z jakiegoś powodu zły?
    Dobra wiem :D A przynajmniej się domyślam :D
    Po prostu do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest zakochany w Catii, a teraz, kiedy ona poszła przymierzać sukienkę to sobie to uświadomił.
    Szkoda mi go trochę, ale w końcu miał swój czas i swoje „pięć minut”, prawda? A on tak po prostu dał jej odejść. Przynajmniej jest na tyle rozsądny, żeby jej o tym nie mówić ani nic, bo jeszcze Cati by się rozmyśliła albo coś. No i właśnie chyba najbardziej dotarło to do niego, kiedy stała przed nim w tej sukni…
    Rany boskie!
    Jeśli to taka sukienka „księżniczki” jak ją sobie wyobrażam – to sama bym chciała taką mieć! Szczególnie z takim szeroooooookim dołem :D
    Noo i na koniec pojawił nam się tajemniczy samochód. Miliony myśli mam na ta ten temat i na razie jeszcze nie wiem jak je sprecyzować. Ale skoro ci tajemniczy goście zaczęli już obserwować Catię i Colina, to nie wróży niczego dobrego.
    Nie mogę się już doczekać nowości i czekam na rozdział w zniecierpliwieniu.
    A ten był świetny kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też często czytam blogi na wykładzie;D A jak wykład jest nudny, to potrafię połknąć kilkanaście rozdziałów naraz:D
      A no powinna się ogarnąć, w końcu ktoś musi zadbać o to dziecko. Ale tu tez łatwo się mówi. Jakbym ja straciła ukochanego męża, to chyba bym się zachowywała tak samo jak ta Jess :D
      Colin od dawna wie, że jest zakochany w Catherinie, tylko starał się tego nie pokazywać. A teraz, gdy zobaczył ją w tej sukni, to po prostu pękł. Były wcześniej różne wstawki o tym, że mu się Cat podoba. Ale tylko wstawki.
      Ja też chcę z takim szerooooookim dołem;D Ra w życiu można być jak księżniczka nie?:D jak na takim prawdziwym baluuu :D

      Bardzo się cieszę, że się podobało i dziękuję jeszcze raz za te wszystkie komentarze! ;*

      Usuń
    2. Pewnie! W końcu to wyjątkowy dzień! A mi od zawsze się marzy taka sukienka... Ach!
      Znaczy nie chodziło mi o to, że on sobie uświadomił dopiero wtedy, że ona mu się podoba, że ją kocha, może źle to napisałam :D Chodziło mi o to, że choćby się tego wypierał to i tak nigdy nie przestanie mu na niej zależeć! (tak, bo wcześniej już cośtam między nimi było, wiem! :D) No i choćby nie wiem jak bardzo starał się zaprzeczyć swoim uczuciom... To cóż, prędzej czy później dopadły by go ze zdwojoną siłą, jak się stało w tym rozdziale i uświadomił sobie co stracił. A stracił już raczej bezpowrotnie. No chyba, że dojdzie do jakiegoś kataklizmu, w którym zginie Jacob i wtedy Colin będzie miał wolną rękę :D Tego oczywiście bym nie chciała, ale wiesz... W końcu wszystko jest możliwe :D

      Usuń
    3. Tak, ze mną wszystko jest możliwe. Tym bardziej, że opowiadanie w dużej mierze jest postapokaliptyczne (już się nie mogę doczekać!), więc 'kataklizm' to dobre słowo! :D

      Usuń
  28. A tak poza całą sprawą męskości, kobiecości, osiedla denatów, to odwaliłaś kawał dobrej roboty, tylko będę się wkurwiał, czekając kilka miesięcy na rozwiązanie. Nie lubię czytać po rozdziałach, bo przez takie przerwy mało faktów się kojarzy. Dlatego będę wpadał gdy będą 2-3 całe rozdziały, tak jak teraz.

    ARTUR.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że mimo tych naszych różnic poglądów w niektórych kwestiach (albo po prostu faktu, że ja wiem, co będzie dalej i inaczej na to patrzę), uważasz, że odwaliłam kawał dobrej roboty. Dla takich słów warto pisać! ;D
      Ja też nie lubię czytać po rozdziałach, więc doskonale rozumiem. Najlepiej się czyta jak jest naście rozdziałów zaległości. Wtedy jest zabawa! ;D

      Usuń
  29. Bo ten komentarz o waleniu konia napisany był po to by rozbawić, choć przyznam najszczerzej, że czekałem na oburzenie jakieś czytelniczki, która wytknęłaby mi przedmiotowe traktowanie kobiet.
    Colin myśli o Catherine też jak nastolatek, bo nie myśli o seksie z nią. Mężczyźni o tym myślą i to, że gdybają o tym jakby ustami sunęła jakaś koleżanka po ich penisie, wcale nie znaczy, że tej koleżanki nie szanują. Ja chyba, gdybym był w towarzystwie kobiety, którą kocham i która ma innego, to myślałbym i gotował się wewnętrznie, gdyby dziewczyna wsuwała paznokieć między zęby, czy na pięć sekund za mocno rozchyliła uda.
    A męskiego spojrzenia na pewno potrzebujesz, dlatego ubolewam, że jest tak mało mężczyzn, tych którzy się wypowiadają, bo że jacyś skryci i zamknięci w sobie panowie czytają, w to akurat nie wątpię. Może ich jakoś zachęć, bo przyznam, że by wejść do tego babińca, to jednak trochę odwagi trzeba mieć, zwłaszcza, gdy się z tym babińcem nie zgadza.
    Nie wiem też w jakim wieku masz czytelników, ale wydaje mi się, że większość to gimnazjaliści i licealiści i to nie tylko wiekiem, ale też nastawieniem do świata, przeżyciami, dlatego często oni się zgadzają z sobą (widać w komentarzach). Tobie trzeba by było spojrzenia na świat ludzi poharatanych przez życie, bo też o takich ludziach piszesz. Ludzi już po przejściach, kobiet zamężnych, z dziećmi na studiach, mężczyzn też z różnymi doświadczeniami. Ja nie mówię, że spojrzenie nastoletnie jest złe - takie też jest potrzebne, ale na blogach chyba brakuje takich osób w przedziale 30-50, a jestem niemal pewien, że ich wzrok dojrzałby coś zupełnie innego w twojej opowieści niż wzrok małolatów. Z resztą ja też jeszcze małolat jestem.

    ARTUR.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd wiesz, że nie myśli o seksie z nią? ;) To, że nie było to napisane czarno na białym, nie oznacza, że on o tym nie myśli. Rozdziały pisane są z punktu widzenia Catheriny i to co siedzi w głowie Colina w dużej mierze nie jest nam znane. Także on wiele może myśleć ;)
      Nie wątpię, że przydaliby mi się tu starsi czytelnicy i ubolewam, że jest ich tak mało. Ale ciężko znaleźć na blogu kogoś w przedziale 30+, bo jest zasyp 14+. Poza tym, chociaż piszę o rzeczach realistycznych, poważnych, to jednak chcę tu też dać trochę takiego... romantyzmu. Nie chcę, żeby to wszystko było aż do bólu realistyczne. Dlatego mogą (i będą) zdarzały się takie 'babskie' fragmenty czy zachowania. Aczkolwiek będę się starać, żeby i dla męskiego grona znalazło się coś wartego poczytania ;D

      Usuń
  30. Hej :D
    Jak zwykle komentuję po kilku dniach przez co zapomniałam połowy rzeczy, które chciałam napisać, ale trudno.
    Na pewno zainteresowały mnie dwie rzeczy:
    1) Sprawa z rodzeństwem. To dziwne i na pewno nie przypadkowe tylko po co, kurczę, po co? Naprawdę, mam nadzieję, że tempo pracy naszych policjantów nieco wzrośnie :D (oczywiście wiem, że tak musi być, ale co ja poradzę że jestem ciekawa)

    2) Colin. Czyżby dalej przeżywał tę sprawę ze swoim przyjacielem? A może to przez jego nową koleżankę? Cóż, jeśli tak, najwidoczniej to nie wystarcza, żeby wyrzucić Cathię z jego głowy. Ale cóż, tak bywa xD

    A z tym samochodem... Być może ktoś ich obserwuje. Albo szykuje się kolejna rzeź :P

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam jak komentuję po czasie xD
      Już niedługo coś się wyjaśni, także cierpliwości :D Wiem, że to wszystko rozwlekam no ale cóż, to nie może się rozwiązać za szybko:D
      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
  31. Zajmuję miejsce, z komentarzem wrócę w najbliższym czasie (ten tydzień). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam być tydzień wcześniej, ale jestem teraz... Przepraszam. Komentarz będzie krótki, bo trochę się spieszę, a chcę przeczytać jeszcze następny rozdział i również coś napisać.
      Kurczę, Colinowi musi być niezręcznie, gdy Catia mierzy przy nim suknię, zwłaszcza, że kiedyś coś ich łączyło... Nie pamiętam już dlaczego się rozstali, ale wydaje mi się, że to on na tym bardziej ucierpiał.
      Dobra, lecę czytać następny :)

      Usuń
    2. Nie pamiętasz czemu się rozstali, bo jeszcze o tym nie pisałam ;)
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  32. No i jestem i ja! :D
    Nie mogłam doczekać się kolejnego rozdziału i szczerze mówiąc, to warto było czekać. Chyba nie muszę powtarzać, że Colin działa mi na nerwy, ale w tym rozdziale zrobiło mi się jego nawet żal. Wszystko przez tą całą sytuację w sklepie z sukniami ślubnymi. Kurczę, szkoda go, naprawdę. Widać, że on naprawdę kocha Catię i nie umie sobie z tym poradzić. Tak jak jest napisane w rozdziale, nie potrafi pogodzić się z tym, że ją stracił. Przykre. Ale z drugiej strony zachowuje się jak kompletny dupek. To jak ignoruje czasem Catię powoduje, że najchętniej skopałabym mu tyłek. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi, to takie zachowanie moim zdaniem jest nie na miejscu. Nawet jeżeli targają nim uczucia, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Zaczęło zastanawiać mnie też to, co powiedział Cooper. A co jeżeli Colin rzeczywiście coś wie i po prostu nic nie mówi? Ale w sumie, to niby co i skąd miałby wiedzieć? Naprawdę sama już nie wiem co o tym myśleć. Kocham Cię za to, że potrafisz tak zakręcić, że można spodziewać się dosłownie wszystkiego :D No i najbardziej szkoda mi jest wdowy, która musiała pogodzić się ze stratą męża. Musi być jej naprawdę ciężko, ale mam nadzieję, że w jakimś stopniu pomoże porucznikom znaleźć odpowiedni trop. O ile już tego nie zrobiła ;)
    Czekam na kolejny wpis i przy okazji zapraszam na pierwszą część trzeciego rozdziały na Taken :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że warto było czekać ;*
      No skoro nawet tobie było żal Colina to chyba nie dałam dupy z tym fragmentem hha:D Ale nie dziwię się, że skopałabyś mu tyłek, bo jego zachowanie chyba właśnie na to zasługuje xD
      I bardzo się ciszę, że nie jest przewidywalnie! ;D
      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
  33. Po przeczytaniu całego rozdziału mamy zupełnie inny obraz na tą sprawę. Jest jakiś trop. A więc zabijano członków z rodzin wybitnych informatyków. W sumie to ma jakiś sens tylko dlaczego nie zabili bezpośrednio tych osób, o które im chodziło? A może te ofiary, które później zostały zamordowane, porwano, żeby szantażować rodzinę. Chociaż nie bo by wiedzieli o tym. To już nie wiem. Dziwna jest jeszcze sprawa zaginięcia tego Derecka. To znaczy, że wyjechał i nie kazał, by go szukano. Może obawiał się o rodzinę, że coś im zrobią ci mordercy?
    Colin. Matko, jak ja mu współczuję. To na pewno straszne uczucie oglądać kobietę którą się kocha i mieć świadomość, że już nie może z nią być. Jest bezradny.
    Poza tym niepokoi mnie jego zachowanie. Do tej pory myślałam, że za wszystko odpowiedzialna jest Lys, ale teraz. To może mieć coś wspólnego ze śledztwem. Ale przecież gdyby coś wiedział, nie miałby powodu, by to ukrywać...
    No i sprawa tego auta. Stawiam, że to któryś z tych zabójców. Może szykują jeszcze jakiś skok. A może chcą się rozprawić z porucznikami? Zaczynam się o nich bać. Serio.
    Nie mogę się doczekać kolejnego :) Weny!
    A zapomniałabym. Świetny szablon. Nawet bardziej mi się podoba niż poprzedni. Taki trochę bardziej kolorowy ;)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z szantażem jest bardzo logiczny, a czy poprawny... zobaczymy za kilka rozdziałów;)
      A bój się bój! :D Jeszcze im namieszam w życiu;) Bardzo się cieszę, że podoba ci się szablon;)
      I dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  34. Hej ho!
    Zdecydowanie Catia za dużo pracuje. Ale ta sprawa jest bardzo wymagająca. W pewnym sensie, kiedy obawiali się, że ta akurat sprawa ich zniszczy, nie chodziło tylko o psychikę. Oboje z Colinem są na tyle zdeterminowani, że nie spoczną, dopóki nie dojdą do prawdy, a to się odbije na ich zdrowiu. Może gdyby przy Catherinie był Jacob, wyglądałoby to inaczej, bo zmusiłby ją chociaż do tego, by choć trochę odpoczęła. A kiedy go nie ma przy niej, ona rzuca się w wir pracy, tracąc kontakt z resztą świata.
    W słowach Coopera jest dużo prawdy. Do tej pory nasza śledcza już i tak zaniedbywała swojego narzeczonego, a przecież to początek jej kariery, będą większe sprawy, wymagające znacznie większego zaangażowania. Wtedy pogodzenie rodziny i pracy stanie się naprawdę trudne. Chyba, że Jacob ma nieskończone pokłady anielskiej cierpliwości, wtedy być może.. ;D
    Co ten Colin przeskrobał? Cooper znowu ma racje. Doświadczona z niego wyga, więc jest już pewnie przyzwyczajony do tego, by mieć ograniczone zaufanie nawet do kolegów z pracy. W tej chwili bardzo się cieszę, że nad sprawą ślęczy cała czwórka. Colin i Catia mogą się wiele nauczyć od starszych kolegów, choćby chodziło o takie niuanse, jak w sprawie z Colinem. Mimo to, mam nadzieję, że Bonnet nie ukrywa jakichś faktów o śledztwie. Wolałabym sobie nie wyobrażać, co by było, gdyby jednak to zrobił. Zachowuje się dziwnie. Wcześniej dałby się pokroić za Catię. No, może przeginam. Ale traktował ją jak przyjaciółkę, szanował. A teraz zaczyna od tego odchodzić. Unika rozmów na pewne tematy, zachowuje się, jakby obecność Morgan go drażniła. Chyba, że po prostu boi się, że Catia poskłada puzzle do kupy i zacznie go dręczyć pytaniami, na które nie ma odpowiedzi. Cokolwiek się u niego dzieje, mam nadzieję, że nie pakuje się właśnie w wielkie gówno, za przeproszeniem.
    Tak teraz się zaczęłam zastanawiać nad pracą śledczych i chyba najgorsze w tym wszystkim jest widok załamanych rodzin ofiar. Bo śledczy muszą ich co jakiś czas odwiedzać, zadawać więcej pytać, rozdrapywać rany, męczyć.. To jest naprawdę okropne. Sama bym tak nie umiała. Patrzeć na trupa? Okej. Patrzeć na zdruzgotaną rodzinę? Już nie bardzo.
    Kiedy Catherina tak nagle krzyknęła, myślałam, że zobaczyła coś związanego ze śledztwem, coś co ją naprowadziło na jakiś trop, czy coś. Do tego stopnia Catia żyje tylko śledztwem, że czytelnik nie pomyśli nawet, by coś tak przyziemnego jak suknia ślubna mogło zwrócić jej uwagę. Dlatego nieco się zdziwiłam, ale na plus. Współczuję tylko Colinowi, że musi się z tym męczyć. Jego uczucia wcale mu nie pomagają. Ale masz rację, cierpiący Colin jest słodki. To jak usiłuje stłumić uczucia… Tym bardziej nie rozumiem, czemu tak nagle się od niej odsuwa! Czy to właśnie przez te uczucia? Nie jest w stanie sobie z nimi poradzić, spędzając tak wiele czasu z Catią?
    Podkręciłaś moją ciekawość na maksa tą końcówką. Co to za samochód? Dlaczego obserwowali Colina? Albo inaczej… Czy obserwowali Colina czy ich oboje razem z Catią? Dlaczego mi się wydaje, że to ma bardzo duży związek z ostatnim zachowaniem Bonneta? Będzie źle. Czuję to w kościach. I się cieszę. Jestem nienormalna. ;D
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nawet Jacob nie ma anielskich pokładów cierpliwości, mimo tego, że na razie tak dzielnie to wszystko znosi ;D Zdradzę w sekrecie, że on jeszcze pokaże na co go stać :D
      Cieszę się, że zwróciłaś uwagę na doświadczenie Coopera. Może nie jest to bardzo ważna postać, ale coś do historii wnosi, dlatego miło mi było czytać, że widać u niego doświadczenie ;)
      A no trudniej się patrzy na żywych niż umarłych... Ten co umarł ma już spokój, więc czego tu żałować. A bliscy.. oni cierpią nadal. Parszywa robota, to fakt ;D
      Bardzo się cieszę, że cię tak zaciekawiłam! Ajaja... naprawdę się cieszę! :D
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  35. Szalejesz z tymi szablonami! Ten ma inny układ, ale jakoś preferuję u Ciebie otwarte. No i ten nagłówek jakoś do mnie nie przemawia :( Wydaje mi się nieco niedopracowany. Mniej o szablonie, więcej o treści! Rozdział bardzo się podoba, jak zwykle zresztą. Catia za mocno skupia się na pracy, a za mało na sobie, co na pewno odbije się na jej zdrowiu. To zmęczenie potrafi człowieka wykończyć. No, sam fakt, że zajmuje się pracą i nie widzi zachowania Colina, a ktoś musi jej to uświadomić… Naprawdę powinna odkryć, że nie samą ciężką pracą człowiek żyje. Co do samego Colina — tak bardzo mi go szkoda. Chciałabym go utulać normalnie. Cholernie lubię tego typka, był taki wesoły, a teraz nagle zgasł. Jego emocje, gdy widział Catherinę w sukni ślubnej. Nie zaniepokoiło jej zachowanie przyjaciela? Rozumiem; szczęście, ale nie mogło to jednak tak przyćmić świata wokoło. Szczególnie na ludzi, na których jej zależy, bo cóż, przyjaciół się mocno kocha; na swój własny sposób.
    Geniusze informatyczni nam się zbierają. Ciekawi mnie rozwiązanie tej sprawy. O co chodzi z tym wszystkim? Nie mam pojęcia i coraz ciekawsza jestem z każdym rozdziałem.
    Wybacz, że komentuję z opóźnieniem, ale ważne, że jest : ). Nadrabiam, gdy tylko uda mi się wyskrobać wolną chwilę.
    Pozdrawiam, CM Pattzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakież to opóźnienie, skoro jeszcze nie ma nowego rozdziału:D
      Co do szablonu, rzeczywiście szaleję, ale to dlatego, że nie mogę się zdecydować i wszystko mi się nudzi. Ale z tego jestem zadowolona. Wiem, że nagłówek może wyglądać na niedopracowany, ale mnie się podoba. Chciałam, żeby był minimalistyczny, ale przekazywał treść. Ja nie lubię ogromu tekstur, napisów itp;D

      Catherina nie zauważyła zmiany w zachowaniu Colina, bo po prostu nie dopuszcza do siebie myśli, że on może coś do niej czuć. Jest zbyt przekonana, że to jest wręcz niemożliwe, że nie dostrzega szczegółów. Ale o tym jeszcze będzie w tekście ;)

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
      I za szczere wyrażanie własnego zdania ;)

      Usuń
  36. Cześć i czołem! Kluski z rosołem mi się znudziły, dlatego jadę z komentarzem :p Przepraszam, że może być chaotyczny.
    >Widzę, że jesteś niezdecydowana w kwestii szablonu. Tyle pomysłów Ci siedzi w głowie, czy poprzednie nie podobały Ci się?
    >Lubię Morgan. Fajna z niej kobieta. Zwłaszcza ta akcja z sukienką. Kobiety :')
    >Wydaje mi się, że Colin jest takim męczennikiem sam w sobie. Cierpi - fakt. Ale na zdrowie mu to nie wyjdzie :/ Jednak takie postacie są potrzebne ;)
    >Zaciekawiło mnie to zaciekawienie członka rodziny. Ktoś sam chce sobie zacząć prowadzić śledztwo?
    >Podoba mi się strasznie koniec. Pozostawia taki niedosyt, to że czekasz z niecierpliwością na kolejny.
    Bardzo poplątałam chronologiczność akcji w komentarzu? Pisałam prosto jak mi coś do głowy wpadło.
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię zmiany, dlatego tak kombinuję z tymi szablonami. Ten zostanie na dłużej. Tak sądzę xD
      Nie wyjdzie to Colinowi na zdrowie, tak. Ale jak wygrać z uczuciem?
      "Zaciekawiło mnie to zaciekawienie członka rodziny. Ktoś sam chce sobie zacząć prowadzić śledztwo?" - przyznam, że nie rozumiem;D

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  37. Cześć!
    Katusze biednego Colina jakoś tak mnie wzruszyły. Ciągle mam ochotę go popchnąć, żeby coś zrobił. Nawet ten podejrzany wóz nie zajął mojej uwagi tak jak to, że chciałabym, żeby coś powiedział. Przecież to jedna z ostatnich okazji. A ja wiem, po prostu wiem, że Jacob nie jest dla Catii! Nie!
    Podobała mi się rozmowa z kapitanem. Właściwie, wydaje mi się, że ma rację co do tych długoletnich związków. Może przedstawił to trochę przerażająco sucho, ale przecież tak właśnie jest. Ten płomień namiętności z początku związku nie może wariować całe życie. Za chwile zostaje tylko wspomnienie. Ale czy to oznacza, że uczucie jest gorsze? Raczej nie.
    Cała sprawa, nad którą pracują robi się niesamowicie skomplikowana. Lubię takie pogmatwane wątki, dlatego z niecierpliwością czekam co będzie dalej ;)
    pozdrawiam,
    candlestick z buzzingblood.blogspot.com i crownsjewel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wzruszyłam cię tym momentem z Colinem. Miałam nadzieję, że kogoś to ruszy, choć trochę xD
      Dziękuję z komentarz! ;**

      Usuń
  38. Cały czas interesuje mnie co łączyło C&C i na jakiej zasadzie się ich związek odbywał, jak zaczął, jak płonął i czemu się zakończył. Ja nie wiem czy bym miała na tyle odwagi, by z byłym chłopakiem chodzić na przymiarki sukni ślubnej. Wiem, że ona tego nie planowała, przypadkiem wyhaczyła, a czasu ma jak na lekarstwo więc skorzystała tak po drodze z tej przymiarki, ale jednak... tu znowu wychodzi jej egoizm i stawianie siebie ponad innymi, no i oczywiście pracę ponad wszystko. Ja chyba w takiej sytuacji postąpiłabym bardziej... ludzko i wróciła w to miejsce dzień później czy za dwa dni z jakąś koleżanką, albo nawet sama. Przecież ona musiała wiedzieć, że Colinowi to sprawi ból. Wydaje mi się, że na tyle go zna, by wiedzieć, że ciągle jest dla niego za bardzo ważna jak na przyjaciółkę i współpracownika.
    Co do sprawy osiedla, to już mi się zaczyna rysować jakiś pewien obraz i wydaje mi się, że chodzi przede wszystkim o władzę i pieniądze, i ci którzy to zapoczątkowali i pomogli bandziorkom wydostać się zza krat, potem sami staną się ofiarami swojego planu, a przemoc to coś co opanuje wszystkie miasta.

    Pozdrawiam:
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie temu poświęcona duża częśc, może nawet cały rozdział, więc na pewno niebawem zaspokoję twoją ciekawość odnośnie tej miłosnej przeszłości C&C. Ale to jeszcze nie teraz ;) Nie wiem czy nazwałabym w tej kwestii Catherinę egoistką. Jeśli nie domyśla się, że Colin coś do niej czuje, są przyjaciółmi, mówią sobie o wielu sprawach, on się zwierza z podrywanych panienek itp. to dlaczego miałaby unikać tego typu tematów? Zresztą na ten temat też będzie kiedyś rozmowa :D
      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
    2. Ja z wyjaśnieniem. Bo to, że ja nie lubię twojej Cat, a nie kryję się z tym, że jej nie lubię i rzadko kiedy się z nią zgadzam, to znaczy, że nie lubię jej jako człowieka i kogoś takiego w moim otoczeniu ciężko byłoby zdzierżyć, ale jako bohaterka jest super, bo jest logiczna, nie ma nic takiego co się nagle pojawia i do niej nie pasuje, więc jest przemyślana i ciekawa. Poczułam się zobowiązana wyjaśnić.
      Dziwne, że się nie domyśliła, że Colin do niej coś ten tego, ale to pewnie dlatego mi się tak wydaje, że powinna się domyślić, bo nie znam ich historii i się wkurzam bo mnie ciekawi, a jej ciągle nie ma i nie ma :(

      W ogóle to muszę się wziąć za poprawienie przecinków, a mi się cholernie nie chcę i chyba sobie to zostawię na sobotę - poskarżyłam się na moją niedolę i własne lenistwo, bo komuś musiałam ;-)

      Pozdrawiam i czekam na NC - następną część xD

      Usuń
  39. Pod ostatnim rozdziałem pisałam, że tajemnicze zachowanie Colina na pewno ma związek z tą kelnerką. Teraz już nie jestem taka pewna. Mam nowe teorie, które w zasadzie sama mi podsunęłaś. Teoria numer jeden, czyli jakiś tajemniczy informator Colina i sprawdzany przez niego wątek w tym śledztwie, o którym wie tylko Bonnet. Byłoby to przekonujące, gdyby nie fakt, że zupełnie mi to do niego nie pasuje. Nie wiem, jakoś trudno mi uwierzyć, że on miałby coś ukrywać przed Catią, na własną rękę sprawdzać jakiś trop... Druga opcja to rzeczywiście ten ślub Catii. Choć wcześniej można było się tego domyślać, teraz wiemy na 100%: on naprawdę Catię kocha. Współczuję mu, że musi patrzeć na takie wydarzenia, które ewidentnie nie są mu na rękę. Smutne, ale nieodwzajemniona miłość zawsze jest smutna. Chyba, że Colinowi chodzi o jeszcze coś innego, ale nie mam pomysłu o co.
    Co do śledztwa, to robi się ciekawie. Niby komisarze narzekają, że stoją w miejscu, ale cały czas coś się jednak dzieje. Nie siedzą w biurze patrząc się w ścianę, tylko kogoś przesłuchują, odkrywają rodzinne powiązania, zbierają dowody w postaci tej bluzy chociażby. Jeśli chodzi o rodziny ofiar to dla mnie jest jasne, że to wszystko nie jest przypadkiem, tylko się ze sobą łączy, choć na chwilę obecną nie mam pojęcia jak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednym słowem zamieszałam, ha! :D
      Tak, to prawda, niby nic się nie dzieje, a jednak coś posuwa się do przodu. Już niebawem ruszy z kopyta! :D I rzeczywiście, wszystko jakoś się łączy. Mam nadzieję, że zaskoczę ;)
      Dziękuję za komentarz;*

      Usuń
  40. Ooo jakie to było słodkie w sensie Colin. Biedny... Ciekawe czy jest smutny jeszcze z jakiegoś powodu. Znalazłam ,,...z pewnością drogiej — kanapie i zaciekawieniem obserwował wzory..." wydaje mi się, że zjadłaś literkę z. Zachowujesz się jak Catherina. Nic tylko pisanie ;) Oficjalnie uznaję ten rozdział za najlepszy dotychczas :D
    I na moim blogu jest już możliwość dodania się do ,,obserwatorów" :)
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wytknięcie błędu;)
      I za komentarz ;*

      Usuń
  41. Jestem! Jak zwykle spóźniona, ale jednak jestem :)
    Genialny rozdział. Nie mam się absolutnie do czego przyczepić, bo jak dla mnie piszesz fenomenalnie i naprawdę uwierz mi, chciałabym mieć tak cholernie duży talent jak ty. Tak na marginesie, nowy nagłówek jest świetny, chociaż poprzednie też mi się bardzo podobały :)
    A zabierając się za treść. Szkoda mi trochę Colina. Widać, że się w tym wszystkim męczy. Strasznie zaintrygowałaś mnie tą końcówką. Kim jest ten mężczyzna? I co łączy go z Colinem? Bo coś na pewno gdzieś tam jednak ma jakieś swoje głębsze podłoże...
    Śledztwo zaczyna nam nabierać tempa, robi się coraz ciekawiej :)
    No nic, czekam na kolejne cudeńko!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że tak myślisz i że się podoba;* Będę się starać, by nie spaść z poziomem;D
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  42. Nie myśl, że przestałam czytać, bo czytam i jestem zachwycona! W końcu znalazłam czas, by trochę tu u ciebie poczytać. Bardzo podobała mi się rozmowa Catii z James'em. Gdyby tylko Catii wiedziała, jakim Colin uczuciem ją darzy. Od samego początku tej historii wiedziałam, że któreś z nich coś do drugiego poczuje.
    I to podniecenie Catii w salonie sukien ślubnych. Rozumiem ją. Też byłabym podekscytowana. Ślub, złożenie przysięgi małżeńskiej, wesele...to musi być coś cudownego!
    Zastanawia mnie ten ciemnoskóry mężczyzna z tego auta...Kim jest? Czemu obserwował Colina?
    Czekam na next :* U mnie za niedługo (czyli może jeszcze dziś lub jutro) pojawi się nowy rozdział. W końcu zacznie się dziać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni kiedyś ze sobą byli, więc to nie jest kwestia "poczucia coś do siebie" tylko ewentualnie odnowienia starych uczuć ;)
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  43. W końcu przeczytałam <3
    Cudowny rozdział, tak masz rację cierpiący Collin jest słodki :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Kurde, wszystko się tak gmatwa, że już zaczynam mieć jakieś podejrzenia w stosunku do Colina. Zgadzam się z Copperem (twórcą mojego ulubionego powiedzonka w Twojej powieści, które w tym rozdziale padło, co mnie cieszy :D; Wietnam zawsze mile widziany :D), że Bonnet może coś ukrywać, a jego coraz dziwiniejsze zachowanie tylko mnie w tym utwierdza. Mam wrażenie, że Colin zaczął się inaczej zachowywać, odkąd do jego życia wkroczyła Lys i może ona sama ma jakieś powiązania z całą tą sprawą. Jeszcze ta scena w końcówce rozdziału... Kim był ten mężczyzna w samochodzie? Na pewno zna Colina, skoro go obserwował i mam przeczucie, że to on stoi za masakrą w Forest Hill.
    Z drugiej strony szkoda mi Colina. Patrzenie na rozradowaną Catię w sukni ślubnej musiało być dla niego naprawdę bolesne. Ta świadomośc, że miłość twojego życia już nie długo będzie całkiem nieosiągalna... Ehh, nie chciałabym być w jego skórze.
    Co do miłości w małżeństwie to podzielam zdanie Catii, że to zależy od ludzi, jednak myślę, że większość par po kilku latach popada w rutynę i jest ze sobą bardziej z przyzwyczajenia aniżeli z "płomiennego" uczucia. Nawet mama ostatnio mi wyznała, że nie jest zadowolona ze swojego związku i brakuje jej spontaniczności i jakiegoś zaangażowania ze strony taty. Także ten, tego... Miłość opierająca się na rutynie i przyzwyczajeniu to nie prawdziwa miłość. Mądrzejsi biorą rozwód w odpowiednim momencie, reszta tkwi w związkach, z których nie jest zadowolona. A potem ludzie się dziwią, że dochodzi do zdrad....
    No nic, to tyle ode mnie.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha nawet nie wiesz jak się cieszę, że to powiedzonko przypadło do gustu :D Tak, bardzo możliwe, że to od czasu pojawienia się Lys Colin trochę inaczej się zachowuje. Cenne spostrzeżenie! Ale nic więcej nie powiem, bo czy Lys jest w to wszystko zamieszana, okaże się później.
      Eh, no to przykre, że ludzie po latach spoczywają na laurach i przestają się tak starać jak kiedyś, ale z drugiej strony... nie da się przez naście albo dziesiąt lat non stop o kogoś zabiegać. Kiedyś i tak przyjdzie czas rutyny. Dom, dzieci, praca... I tak w kółko. Tylko ważne, żeby umieć się mimo wszystko ze sobą rozmawiać, jakoś sobie to wszystko ubarwiać, nie zapominać o namiętności i uczuciach. Takie jest moje zdanie. Ale łatwo się mówi xD
      Dziękuję za komentarz! ;**

      A z doświadczenia i szczerości doradzę ci - pogadaj z tatą. Daj mu do zrozumienia, że powinien coś zrobić, zaprosić gdzieś mamę, może wyjechać na weekend razem z nią. Ja miałam podobną sytuację i moi rodzice już nie są razem z różnych względów. Także działaj, bo czasem niewiele trzeba, żeby coś naprawić.
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  45. We wtorek mam egzamin, to idealny moment, by nadrobić zaległości na blogach ;)
    Ruda, czy jakiś szablon będzie u Ciebie dłużej niż do następnej notki? :D Już przestało mnie dziwić, że za każdym razem widzę nowość. Nie to, żebym miała coś przeciwko, Twoje prace są przepiękne, ale z drugiej strony uważam, że szablon to znak rozpoznawczy historii :*
    Bardzo, bardzo mi się podoba rozdział i jeszcze raz Cię przepraszam, że krytykowałam decyzję o poprawkach :D Jak już obronisz pracę inżynierską to pomyśl o powieści. Mówię serio. Mogę być Twoim edytorem, chcesz? :D
    Kim jest ten facet? Dlaczego obserwuje Colina? Ma związek ze sprawą czy może "tylko" z policjantem? Zaintrygował mnie :D
    Przypominają mi się przygotowania do ślubu mojej kuzynki, byłam niedawno druhną ;) Suknie, welony, buty, podwiązki... Cudowny czas! Ale wiesz, że ja liczę, że do tego ślubu nie dojdzie, prawda? :D Colinowi nie może pęknąć serce. Wierzę, że w końcu on wybuchnie i powie o swoich uczuciach partnerce.
    Przepraszam, że tak krótko, ale nauka :(
    Uściski! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślę o powieści, masz to jak w banku! Ale najpierw muszę się wziąć za tą drugą - postapokaliptyczną - część, bo to będzie dla mnie mega wyzwanie. Tyle postaci, tyle charakterów do nadania, tyle historii do stworzenia i akcji do wplecenia. Jeśli to mi się uda przedstawić tak, jak mam to w głowie, to na pewno coś z tym zrobię. Oczywiście, że chcę, żebyś była moim edytorem! To by było mega :D
      Też uważam, że szablon jest znakiem rozpoznawczym historii, tylko jeszcze nie zrobiłam takiego, który by mi odpowiadał w stu procentach. Bardzo zmienny łoś ze mnie i szybko się nudzę xD

      Nauka... tiaa... ja mam jutro dwa kolosy i uznałam, że to najlepszy czas na opublikowanie postu, haha :D
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  46. Na początku przepraszam, że przybywam tak późno. Miałam skomentować wczoraj, ale późno się za to zabrałam i jakoś mi się nie chciało xD
    I muszę powiedzieć, że bardzo szybko mi się ten rozdział czytało, chyba głównie dlatego, że było sporo rozmów.
    Jak zwykle, (chodź zawsze staram się robić to na końcu) pozachwycam się swoim Colinem. To jest piękne, że on mimo że kocha Catię, to nie zamierza psuć jej związku i wkraczać między nią a Jacoba. Inny na jego miejscu nie zważając na nic chciałby ją ponownie zdobyć, a on pogodził się z tym, że przegrał. Że miał swoją szansę i ją zaprzepaścił a teraz musi patrzeć, jak jego przyjaciółka układa sobie życie z kimś innym. I chociaż to na pewno cholernie boli, to w tej chwili jest to najwłaściwszą rzeczą, jaką może zrobić. Inaczej sporo by namieszał.
    W ogóle to zastanawiam się, czy Catia się nie domyśla, że on jeszcze coś do niej czuje. Wydaje mi się, że gdyby była tego świadoma, to nie jechałaby z nim np. na tę przymiarkę sukni. Wydaje mi się, że ona też myśli, że ich relacje są czysto przyjacielskie. Pewnie byłaby mocno zdziwiona, gdyby poznała prawdę.
    W ogóle to Chyba Ci nie mówiłam, że ten rozdział jakoś wyjątkowo mi się podobał, bo było w nim dużo Colina. Jak wcześniej to zapowiadałaś to myślałam bardziej, że będzie coś o nim i o Lyss, a teraz taka miła niespodzianka, bo nie znoszę tej lasi, a nie ma o niej nawet słowa xD Czaisz, tyle wygrać?! :D
    A jeśli chodzi o to, że Colin zachowuje się inaczej, taki jest nieswój i w ogóle, to naprawdę musi być źle, skoro nawet taki James, który rzeczywiście nie jest z nim jakoś specjalnie blisko, to zauważył. Jeszcze w poprzednim rozdziale bym powiedziała, że to ta lasia tak mu w głowie namąciła, ale teraz widzę, że to może być sprawa innej kobiety. Jego głowę zaprząta ślub Catii, do tego ta ciągle komplikująca się sprawa (do której zaraz wrócę) i po prostu chłopakowi naprawdę jest ciężko, a przecież z wiadomych przyczyn nie wygada się o tym właśnie Catii. Mam nadzieję, że to dla niego nie jest zbyt duzy cięzar, bo wiadomo, że sama sprawa jest bardzo poważna, i może mocno odbić się na jego psychice, a jeśli do tego dochodzą problemy prywatne... No cóż... Ciocia Ewelinka by go mogła pocieszyć (w takich chwilach dziękuję Bogu, że mój chłopak nie wchodzi na bloggera xD) :D
    A teraz sprawa śledztwa (bo mam wrażenie, że ciągle gadam o tym samym, ale cóż poradzić, że dla mnie Colin to jest temat rzeka :D ), w którym nareszcie zaczyna coś się dziać, bo jak do tej pory mieliśmy tylko powiadamianie rodzin o coraz to kolejnych zmarłych i zbieranie zdawało by się nic nie znaczących zeznań. Jeśli każda z ofiar miała w rodzinie jakiegoś geniusza, to mamy punkt zaczepienia. Moim zdaniem trzeba by teraz do tych osób jakoś dotrzeć (co w niektórych przypadkach może nie być proste, ale na pewno nie niewykonalne) i je porządnie przycisnąć, tak, żeby wszystko wyśpiewały. I tutaj mam takie dwie opcje, które wydają mi się bardzo prawdopodobne.
    Pierwsza jest taka, że te osoby same dopuściły się zbrodni na swoich bliskich (nie osobiście, ale wskazały, kogo należy załatwić). I ta opcja jest mniej prawdopodobna, bo nawet, jeśli się od rodziny odcięły, czy miały z nią nieciekawe kontakty, to chyba tylko jacyś psychole chcieliby zamordować swoją siostrę, czy brata.
    Druga i moim zdaniem bardziej prawdopodobna jest taka, że te osoby miały jakieś bardzo ważne zadania (na pewno dobrze płatne, jak zawsze przy takich akcjach) na przykład włamanie się do jakiegoś super ultra mega bardzo chronionego systemu i wykradnięcia jakichś danych, albo jakaś pomoc w odbiciu kogoś z paki, czy jeszcze coś, (wiadomo, że dziś komputery są wszędzie!) i działały na czyjeś zlecenie. Kogoś, kto bezpośrednio stał za tym późniejszym morderstwem. A że nie wiedzieli wszystkiego, albo w pewnym momencie zaczęli z jakichś względów się buntować i nie chcieli współpracować, to ten ktoś (ta góra) ukarał ich, mordując ich bliskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ta opcja by pasowała, ale moim zdaniem, nikt nie byłby w stanie włamać się na przykład do systemu jakiegoś więzienia bez wiedzy, do czego konkretnie się włamuje. Tak samo z tymi danymi. Oni musieli być choć trochę tego świadomi. Może po prostu z czasem zdali sobie sprawę, że jest to zbyt niebezpieczne i odechciało im się maczać palce w takich przekrętach. Sama już nie wiem.
      Ja wiem, że pewnie jak to czytasz, to ja tak plotę od rzeczy, ale po prostu tak sobie myślę. Wiadomo, to kryminał, niczego nie można być pewnym, ale przypuszczenia można, a nawet trzeba mieć, bo na tym polega zabawa xD
      przepraszam, że tak krótko, Kocico moja, ale jutro wracam z komentarzem do najnowszego i postaram się, żeby był bardziej wyczerpujący.
      Na pana na górze zagłosowałam, drugiemu łapkę w górę dałam i życzę powodzenia! Może akurat się wybiją?! Siostra pisarka znana w co najmniej całej Polsce (a może i na świecie!), a bracia sławni w internetach! Ty to sobie wyobrażasz? Będę dumna, choć z Ciebie, to już jestem :*
      Buziaki :***

      Usuń
    2. Cholera jasna, ile razy mam ci małpo mówić, żebyś mnie nie przepraszała! Ja na ciebie z chęcią poczekam rybeczko ;* (ej, rozdwojenie jaźni? Najpierw krzyczę, potem całuję, coś jest nie halo:D)
      "pozachwycam się swoim Colinem" - hahaha ja go stworzyłam, ja go ożywiłam, ja nim steruję, a ty i tak go nazywasz swoim! Cóz, chyba muszę się z tym pogodzić;D Nawet mi to nie przeszkadza. Tylko o niego dbaj!
      Ależ oczywiście, że Catherina nic się nie domyśla! Nie jest aż taka suką, żeby robić mu świadomie takie świństwa jak gadanie o ślubie, słuchanie ślubnego zespołu, szukanie sukni. A nie domyśla się, co Colin czuje ze względu na powód zerwania. Ale o tym będzie potem. Niebawem. Niedługo nawet ;D

      W sumie to ciekawa jestem, co powiesz na temat Lys, gdy już ją trochę bardziej poznamy. Tak, wygadałam się. Poznamy ją bardziej. I już się nie mogę doczekać opinii na jej temat:D

      Hahahaha ja też mam nadzieję, że mój nie będzie kiedyś czytał tych komentarzy (jest ich trochę, więc jest nadzieja!), bo jakby wiedział, co ja tu czasem z głupoty wypisuję... No za debila by mnie uznał:D haha Trzymajmy naszych facetów daleko od tego! Chociaż ja swojego za jakiś czas ZMUSZĘ, żeby przeczytał WiZ. Jestem ciekawa jak on by to oceniał, hah;D

      Nie zdradzę ci czy jesteś blisko prawdy, bo... to byłby za duży spoiler xD Powiem ci tylko, że podoba mi się tor, po którym podążają twoje myśli...
      .
      .
      .
      .... czaisz jakie to było poetyckie?


      Krótko!? No ty mnie rozwalasz! :D Bardziej wyczerpujący?? A co, dwa komy to mało? Kocham cię wariatko i dziękuję za WYCZERPUJĄCY i NIEkrótki komentarz(e) ;**


      "Siostra pisarka znana w co najmniej całej Polsce (a może i na świecie!), a bracia sławni w internetach! Ty to sobie wyobrażasz? Będę dumna, choć z Ciebie, to już jestem :* " - nie no ja cię naprawdę kocham!!

      <3

      Usuń
  47. „Ostatnimi czasy bardzo krótko sypiała, co było wynikiem ciągłych pobudek lub problemów z zaśnięciem. Zdarzały się godziny, w trakcie których kilkukrotnie odzyskiwała świadomość, a potem równie szybko ją traciła.” – Całkowicie ją rozumiem, też tak miewam.

    Zgadzam się, reakcja Colina jest naprawdę słodka. Jestem pewna, że jeszcze zdobędzie Catie! :)

    Pozdrawiam,
    Legna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj musiałby spiąć dupsko, bo zostało mu mało czasu na ewentualne odbicie;D
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
    2. Ano... racja...
      Ale i tak wierzę, że mu się uda! :D

      Usuń
  48. Nie wiem jakim cudem Cooper wyspał się w biurze, ale z pewnością ta kanapa nie była zbyt wygodna. :)
    Zawsze myślałam, że nie można zostawać w pracy na noc, jeśli nie ma się nocnej zmiany, ale w przypadku Glacy (te ksywki, haha) było najwyraźniej inaczej.
    Myślę sobie, że przedstawiłaś sytuację małżeńską Jamesa nie bez przyczyny. W końcu do złudzeń przypomina to sytuację Catii i Jacoba. Czy za kilkanaście lat będą tacy sami? Odnoszę wrażenie, że powietrze wypełnione jest przestrogą. Jakby wszystkie znaki na niebie kazały się zastanowić bohaterce, czy ten ślub to na pewno to czego chce.
    Inna sprawa... no właśnie. Co się dzieje z Colinem? On naprawdę podejrzanie się zachowuje. Sądziłam, że zmiana wynika ze znajomości z Lys, ale późniejsze zachowanie Colina tuż pod sklepem z sukienkami wskazuje na to, że jego problemy wynikają z zazdrości o Cat. Co mu jest na poważnie mogę tylko zgadywać.
    Nie rozumiem tylko dlaczego Glaca insynuuje, że Colin być może coś wie i to ukrywa. Przecież jest świetnym śledczym, dlaczego miałby zatajać coś związanego ze sprawą? Chyba, że źle to zrozumiałam. :)
    Jak widzę śledztwo posuwa się na przód :) Wiemy coś o rodzinach zamordowanych i powolutku wszystko składa się do jakiejś kupy. Co prawda nie wiadomo po co mordercom znajomość tych informatycznych cudów, ale wcale nie zdziwię się jeśli w rodzinie każdej ofiary był ktoś drogocenny. Pojawia się tu moje pytanie, czy rodziny ofiar były zmuszone do jakichś działań, czy może one same działają i być może są odpowiedzialne za te zabójstwa. Nie wiem czy to ma sens, ale może te ofiary po prostu coś odkryły i musiały zostać zlikwidowane?
    Wdowa po tym Brumie rzeczywiście wyglądała koszmarnie. Wielka tragedia w życiu tej kobiety, ale czy przypadkiem nie powinna trochę pomyśleć o dziecku? Dobrze, że C&C postanowili poszukać dla niej wsparcia.
    Ciekawa jestem kiedy poznamy tożsamość innych ofiar i co nowego dowiemy się w sprawie.
    W pierwszej chwili myślałam, że zdarzyło się coś złego, albo że Catia wpadła na jakiś genialny pomysł, bądź zapomniała zapytać o coś tamtą kobietę... A tu się okazało, że chodziło o suknię ślubną! Colin był naprawdę wniebowzięty. Mimo tego, to była miła odskocznia od śledztwa, chociaż trochę zrobiło mi się szkoda Colina. Ciekawe co by było gdyby powiedział Cat o swoich uczuciach.
    Według mojej wyobraźni suknia jest naprawdę piękna. Nie wątpię, że Cat będzie wyglądać w niej oszałamiająco :) Jacob z pewnością będzie zachwycony.
    A jeśli chodzi o Colina to szczere mu współczuję. Szczególnie ciężko będzie mu wytrwać podczas uroczystości jeśli w ogóle się na niej pojawi.
    A ten facet w samochodzie? Podejrzany jakiś. Czyżby mordercy śledzili poczynania C&C? A może chodzi o coś innego. W każdym razie facet ewidentnie był zainteresowany Colinem.
    Brrr aż drżę na samą myśl.
    Jak zwykłe bardzo ciekawy rozdział :)
    Życzę morza weny i pozdrawiam :*
    PS: Ruda, o co chodzi z tymi reklamami? Były tutaj czy co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uznajmy, że sprawa Forest Hill kieruje się innymi prawami ;) Bo w sumie nie wiem, czy kryminalni mogą zostawać na noc w pracy. Na różnych filmach zostawali, więc... może mogą :D
      O tak, jest we fragmencie z Catheriną i Cooperem jakaś przestroga. Tylko czy Cat ją wychwyci? xD

      Nie zrozumiałaś nic źle jeśli chodzi o zachowanie Colina i wnioski Glacy. Ale Cooper jest doświadczonym gliną, niejedno widział, a Colin niezbyt dobrze maskuje swoje emocje. Nie mówię, że podejrzenia Coopera są prawdą, ale może po prostu tak podpowiada mu intuicja.
      Bardzo się cieszę, że rozdział zaciekawił!
      A jeśli chodzi o te reklamy... to taki mój eksperyment. Nie było ich wcześniej, teraz dodałam. Z czystej ciekawości, jak takie coś w ogóle działa na bloggerze.
      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  49. A więc wreszcie znalazłam chwilę czasu, aby nadrabiać zaległości. Rozdział jest niesamowity!! ♥ Catię coraz bardziej zaczyna pochłaniać praca, a to wiąże się z brakiem czasu na dbanie o swoje zdrowie, gdyż nie wysypia się, pije zdecydowanie za dużo kawy, stresuje się sprawą. Ta praca ma również wpływ na rozpady związków. Cooper mimo, iż nadal kocha swoją żonę stał się dla niej już tzn "cieniem". Niby jest, przewinie się w domu idąc do pracy, a potem wracając i to tyle. To jest naprawdę przykre :( Mam nadzieję, że z Catią i Jacobem tak nie będzie! I oczywiście sprawa pomału przybiera jakiś obrót. Kolejna ofiara zostaje zidentyfikowana. To, że jego brat interesuje się informatyką. Tu musi być coś nie tak... xD Tyle spisków mam już w głowie, że aż mi wybucha!!! :( :( xD Hmm nigdy błędów nie wytykam, bo sama pisać za dobrze nie umiem, ale tutaj pewnej rzeczy nie rozumiem:

    "I zamiast Connora, baza wyszukała tego Paula. Co
    ciekawe, trzy lata temu facet był podejrzewany o włam do systemu alarmowego jakiejś galerii na Manhattanie.
    Nikt nie rozważał jego udziału w sprawie, dopóki nie wydał go jeden ze wspólników. Potem odwołał zeznania, a
    śledczy nie znaleźli wystarczających dowodów na winę Connora, więc się z tego wywinął." - skoro nasz denat to Connor Daniels, a jego brat ma na imię Paul i to on miał być karany to czemu Connor się z tego wywinął? xD

    Podczas czytania całego rozdziału znalazłam tylko jedną literówkę:

    "Dodatkowym atut tego rejonu, stanowił fakt, że pół mili dalej znajdował się ogromny lunapark." - powinno być "dodatkowym atutem". - Sama nie jestem dobra w pisaniu i zapewne wiele literówek jest w jednym moim rozdziale, ale napisałaś, że jeśli ktoś ma czas to niech wynajdzie błędy, jeśli jakieś są :)

    Hmm i do tego jeszcze ten Burm... jego brat również działa w branży informatycznej... No nie mogę xD W 100% to nie jest przypadek xD Dziwne zachowanie Colina jest związane z nową przyjaciółką to pewne, ale... Mimo wszystko nadal kocha Catię. Serce mi krwawi jak czytam o jego cierpieniu na widok ukochanej w sukni ślubnej, którą stracił na dobre. Również zastanawiające jest to czarne auto.. To jakiś wspólnik? Jeśli zobaczył tylko jedną osobę, a mieli jeszcze tam miejsca w samochodzie to Rebecca, Derek i Paul mogli wtedy być z tym czarnoskórym mężczyznom... xD
    Lecę nadrabiać kolejny cudowny rozdział :D
    Pozdrawiam Lex May

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podupcyłam imiona:D Paul był karany, on jest informatykiem, a zginął jego brat Connor. O, tak powinno być.

      Bardzo dziękuję za to, że zwróciłaś uwagę na tę literówkę i ten fragment. Ja jestem wdzięczna każdemu na wytykanie błędów. Bez względu na to czy ten ktoś pisze zawodowo, czy amatorsko, czy ma miesiąc doświadczenia, czy rok. To nie ma znaczenia, ważne, żeby wytknąć to potknięcie;)

      Dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń
  50. Miałam skomentować wszystko razem, ale już teraz, mimo notatek które sobie poczyniłam, połowa mi umknęła, dlatego skomentuję w momencie, w którym jestem obecnie. Skończyłam rozdział 3. i chylę Ci czoła, dziękując za pdf, który o, dziwo, czytało mi się na ekranie komórki o wiele łatwiej, niż bloga na laptopie.
    Rany, nawet teraz nie wiem, od czego zacząć. Przede wszystkim cieszę się, że zdecydowałam się raz jeszcze przeczytać rozdziały, bo historię zmieniłaś diametralnie, odkąd czytałam je po raz ostatni. Pamiętałam zupełnie inną wersję, w której motyw śledztwa nad morderstwami trwał może 1 czy 2 rozdziały, a potem już pojawił się obóz w lesie i apokalipsa. W tamtej wersji nie poznaliśmy również Dana, Alysson i tak dalej. Byli nowymi postaciami, które dopiero powoli odkrywały swoje tajemnice. W sumie ta zmiana chyba dobrze zrobiła historii. Z mojego punktu widzenia, na etapie 3. rozdziału wydaje się, że historia, cała fabuła, cały świat, wszelkie zdarzenia i relacje, każdy najmniejszy ruch postaci, każde słowo i przecinek w historii są dokładnie zaplanowane, przemyślane, wszystko sprawia wrażenie dopiętego na ostatni guzik. Nie, nie sprawia. To jest dopięte!
    Nie umiem właśnie komentować ogółu, większej ilości tekstu, bo nie wiem, do czego się odnieść, a zarazem obawiam się, że pominę coś istotnego.
    Ok. Jestem pod szczególnym wrażeniem tego, na jaką skalę rozwinęłaś motyw ze śledztwem. Teraz jest to kryminał z krwi i kości! W dodatku prowadzisz owe śledztwo z uwzględnieniem takich szczegółów! Naprawdę, czytanie Twojego opowiadania to nie jest czytanie zwykłego blogaska. Sięgasz poziomem mistrzów pióra moim zdaniem, piszesz na niewyobrażalnym poziomie. :) Czułam się, jakbym czytała rasowy kryminał.
    Chylę czoła również w kwestii Twojego reserchu. Żeby Twoi bohaterowie podczas śledztwa zwracali na coś uwagę, wpadali na pewien trop, to Ty jako autor musisz wiedzieć, na co zwraca się uwagę, jakimi ścieżkami podąża umysł detektywa, śledczego. Ale Twoje zadanie jest dodatkowo utrudnione, bo w przeciwieństwie do swoich postaci, wiesz kto jest sprawcą, znasz motywy, znasz ich przyszłość i musisz wszystkie informacje dawkować zarówno swoim bohaterom, jak i czytelnikom. Ach, wiesz że nie wpadłabym na to, że po śladach opon można dojść do tego, jaki samochód je pozostawił? Łał!
    No i najważniejsze chyba. W wersji, którą pamiętam nie było motywu z hm... romansem C&C. Byli partnerami w pracy, przyjaciółmi, a Colin szybko zginął. Cieszę się, że wykorzystałaś potencjał tej postaci i dałaś mu tym rozwinięciem śledztwa więcej czasu na scenie.
    Strasznie nie spodobała mi się przedostatnia scena. Mam na myśli tę, w której Cathia zaciąga przyjaciela po suknię. Czy do niej nie dociera, że rani gościa? No i Lys. Jej obecność, jej postać wisi nad historią niczym chmura burzowa. Mam wrażenie, że nic dobrego z tego nie będzie.
    Cóż więcej mogę rzec... Naprawdę chylę czoła i niezmiernie cieszę się, że wróciłam. Mam jeszcze do nadrobienia rozdział 4. Pozwoliłam sobie go skopiować i wrzucić w .doc, bo naprawdę całkiem wygodnie się tak czyta. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
    Jestem pod nieopisanym wrażeniem, powinnaś kochana pomyśleć o wydaniu tej historii w formie książki, bo żadna półka w księgarni nie powstydziłaby się eksponowania takiego dzieła. I nie mam w zwyczaju prawić takich komplementów, Twój blog jest jednym z trzech, które - uważam - mają taki potencjał. A trochę tych blogów, nawet bardzo dobrych, widziałam.
    Mało tego. Przez Ciebie chyba zacznę czytać kryminały. Masz jakieś godne polecenia pozycje? ;)
    Pozdrawiam Cię ciepło i życzę Ci weny oraz powodzenia z obroną raz jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś już którąś osobą, która pisze, że pdf okazał się być bardzo pomocny. Nie sądziłam, że będzie się cieszył takim powiedzeniem, ale bardzo się cieszę z tego powodu! :) I oczywiście nie mam nic przeciwko, że przekopiowałaś rozdziały do doca. Mnie też się lepiej tak czyta;)
      Zanim zacznę dziękować za miłe słowa, polecę ci kryminał, który ja osobiście ubóstwiam- Harlan Coben- W głębi lasu (http://www.empik.com/w-glebi-lasu-tylko-jeden-czlowiek-zna-tajemnice-skrywana-przez-las-coben-harlan,p1100120656,ksiazka-p). Trzyma w tajemnicy do ostatniej strony!

      Powiem tak, ja sama czuję, że pomiędzy tą wersją, a poprzednią jest przepaść. Tam nic nie było do końca przeze mnie przemyślane, pisałam praktycznie na bieżąco i... to nie zdało egzaminu. Aż w końcu doszłam do wniosku, że nie jestem w stanie tego kontynuować. Teraz jest inaczej, bo wiem, co piszę. I bardzo mi miło, że ty też to zauważyłaś. W ogóle, że to da się zauważyć! Takie słowa to dla mnie niesamowita motywacja do działania. Aż chce się siąść i pisać kolejne rozdziały. Mam nadzieję, że będę utrzymywać poziom albo że będzie coraz lepiej. Oby!

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*
      I cholernie się cieszę, że wróciłaś <3

      Usuń
    2. Teraz dodatkowo dostałam od mojego lubego czytnik z Kindle'a. I pdfy przyjmuję z otwartymi ramionami.
      A książkę dodałam już sobie do wishlist, dziękuję. Masz może konto na lubimyczytac? Btw, tu MlodaLarwa, jakbyś się zastanawiała. xD Dlaczego mam drugie konto, za długa historia. ;)
      Z pewnością utrzymasz poziom. Przepaść rzeczywiście widać, co jednak nie znaczy, że poprzednia wersja była zła. Była gorsza, ale z pewnością nie była zła! Ta po prostu jest wręcz doskonała. :)
      Przeperaszam, że tak wolno nadrabiam. Mam trochę wariacji w życiu znów i nie mogę znaleźć sił w sobie żeby zebrać się do czytania czegokolwiek. Właściwie przeczytałam jakiś czas temu rozdział 4., ale nie znalazłam chwili by go skomentować i muszę się za niego wziąć ponownie. :P
      Dużo weny, kochana! :*

      Usuń
    3. Nie przepraszaj mnie za tempo nadrabiania, bo aż mi głupio:D To naprawdę nie ma znaczenia, ważne, że jesteś ;*
      Nie mam konta na lubimyczytać. Mam na wattpadzie, ale i tak rzadko tam jestem. Nie wyrabiam :D
      Dziękuję! Wena na pewno się przyda;D

      Usuń
  51. Nie podzielam poglądu Coopera na temat związku (mam nadzieję, że nie pomyliłam nazwiska, ale nigdy nie potrafię ich spamiętać, wszystkie brzmią tak samo ;pp). Gdyby jednak trochę się postarał, to może małżeństwo zaczęłoby funkcjonować ciut lepiej. To jest takie głupie gadanie w stylu "tak nam jest dobrze", a potem nagle wielkie oczy i szok, bo kobieta znajduje kochanka albo po prostu odchodzi.
    Z tym Colinem to chyba trochę panikują, on aż tak dziwnie się nie zachowuje... tzn. na pewno tak jest w stosunku do Cat, ale nie całego biura. Tak mi się zdaje...
    No i trochę się zdziwiłam, że do salonu sukien ślubnych chodzą faceci... myślałam, że tradycja głęboko w nas siedzi i pan młody nie powinien zobaczyć swojej przyszłej małżonki przed ślubem. Dlatego suknie ślubne się raczej kupuje z druhną, matką, siostrą, koleżanką, bratek czy kolegą... ale co ja wiem o życiu ;p
    Poza tym scena kojarzy mi się z jednym odcinkiem serialu, ale chyba też pojawia się co jakiś czas w filmie. Nie da się ukryć, że panna młoda zawsze będzie piękna i zawsze zrobi wrażenie na facecie... zwłaszcza tym, który ją stracił. Nie jest mi szkoda Colina, zasłużył sobie na to. Ale i tak wolę jego niż Jacoba, więc będę mu kibicować. Może pójdzie po rozum do głowy.

    Ta informatyczna intryga zaczyna powoli nabierać kształtów. Nie chcę już nic spekulować, ale ciekawa jestem, jak to się skończy. Zwłaszcza, że CC śledzi jakiś koleś.

    Pozdrawiam ; ))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyliłaś;)
      Nie koniecznie to może być tylko wina Coopera. Myślę, że jeśli w związku coś się wypala to winne są dwie strony (zazwyczaj). Więc do twojego "potem nagle wielkie oczy i szok, bo kobieta znajduje kochanka albo po prostu odchodzi" dodałabym: "albo szok, bo mężczyzna odchodzi" ;)


      Ale Catherina poszła do salonu z Colinem - nie Jacobem - więc pan młody ją przed ślubem w sukni nie zobaczył;)

      Dziękuję za komentarz! ;**

      Usuń
  52. Cześć!
    Przepraszam za ciszę, ale może zamiast wyjaśniać przyczyny mojej długiej nieobecności u Ciebie, wykorzystam czas i miejsce na obszerny komentarz do Twojej powieści :)
    Przeczytałam dziś kilka rozdziałów jeden za drugim, a że czytałam je na telefonie, to nie komentowałam każdego. Dlatego postaram się skrobnąć tutaj coś o wszystkich.
    Sprawa zaczęła przybierać coraz ciekawszy wymiar, konkretów jest więcej, co jednak jak na ironię wcale nie ułatwia odkrycia całej tajemnicy Forest Hill. Jak Ty to robisz - im więcej mówisz, tym ja mniej wiem? :D Sprawa z informatykami jest bardzo wciągająca. I zaskakująca. Nie chce mi się wierzyć, że to właśnie najbliższe osoby zmarłych mogłyby się przyczynić do tragedii na taką skalę! Ale tajemniczy tatuś, wypierający się córki też dodał tajemniczości temu wszystkiemu. Wydawali się tacy mili, spokojni, zwyczajni. Naturalnie załamani i wstrząśnięci stratą dziecka. A tu jednak przy kolejnej wizycie pokazuje się ostrzejszy charakter ojca. Czy on zastrasza swoją żonę? Od niej na pewno dowiedzieliby się więcej. Nie rozumiem, po co mieliby się wyprzeć córki. Zwłaszcza tak genialnej. Rodzice raczej nie ukrywają takich faktów, raczej chwaliliby się wszędzie tak zdolną pociechą. Coś musiało bardzo ich poróżnić. Ale żeby do tego stopnia, że miałaby wpłynąć na zamordowanie siostry? Ta historia robi się coraz ciekawsza!
    I to samobójstwo. Kompletnie sie tego nie spodziewałam. Może rzeczywiście wpłynęła na to jedynie słaba psychika (choć przy zbrodni na taką skalę, chyba nikt nie ma wystarczająco silnej psychiki...), a może jakiś szczegół został pominięty i ujawni się po jakimś czasie. Już te kilka rozdziałów uczuliło mnie na to, że Ty nie kończysz tak po prostu jakichś wątków, nie ma opcji, że ktoś znika, umiera, wyjeżdża i o nim trzeba zapomnieć. W najmniej spodziewanym momencie Ruda przywraca jego wątek z głośnym "halo, a o nim pamiętacie?". Najbanalniejszymi przykładami jest Lys, której osoba co rusz się przewija w historii i śmierć Marka, która po tylu latach wciąż mocno odbija się na Colinie. Ciekawa jestem, ile zdań, nazwisk, krótkich wzmianek wrzuciłam do worka "nieistotne", a tu nagle niedługo będzie trzeba ten worek znaleźć i bardzo dokładnie przeszukać :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (ciąg dalszy, bo wyskoczył komunikat, że za długo)

      W którymś z poprzednich rozdziałów tłumaczyłaś, dlaczego Jacob nie jest przesadnie zazdrosny o Catię. Wie co prawda o jej "zauroczeniu" Colinem, ale uznał to za nic poważnego, było minęło, nawet do niczego między nimi nie doszło. Nie chce mi się w to wierzyć ;) Czytelnik ma tą wyższość nad bohaterem, że czyta wszystkim w myślach (na tyle na ile pozwoli autor, oczywiście :D), a z myśli/wspomnień Colina i Catii wyraźnie wynika, ze dla żadnego z nich nie było to tylko zwykłe nic nie znaczące zauroczenie. W 100% popiera to zachowanie Colina w niniejszym rozdziale. Jego reakcja na panią porucznik w sukni ślubnej, wizja nieuchronnego zbliżania się jej wielkiego dnia i uświadomienie sobie braku szans na zdobycie kobiety. Osobiście mam trochę mętlik, bo z jednej strony kibicuję im, żeby znów byli razem, ale w gruncie rzeczy Colin to typ faceta, który niekoniecznie nadaje się do stałych związków. Catia do tego dorosła, ale on nie. Ciągle bajeruje wszystkie panienki, flirtuje z każdą, wszystko traktuje jak zabawę. Nawet teraz spotyka się z Lys. Może to sobie tłumaczyć tak, że umawiając się z innymi, chce przestać myśleć o tym, co tak naprawdę czuje do Catii. No ale... nie nie, nie kupuję tego.
      W dodatku ich wątek staje się o tyle utrudniający śledztwo, że ani Catia zaaferowana wyborem sukni, ani Colin, uciekający by jej w tej sukni nie zobaczyć, nie dostrzegli krążącego obok nich podejrzanego samochodu. Pewnie w innych okolicznościach ten szczegół nie umknąłby ich uwagi.
      Jeszcze słówko o nowym szablonie (pewnie jest tu już długo, ale dla mnie nowy).
      Dlaczego? :(
      Tamten był świetny! Ta żółta taśma policyjna, kolorystyka, wszystko tworzyło jakiś taki klimat. A tu mam Colina w pozie, którą przemilczę i słitaśnym sweterku. Wygląda jak jakiś model, a nie jak policjant :c
      No ale nieważne, Ty tu rządzisz. Będę musiała się przyzwyczaić ;) W takim razie muszę częściej wpadać - czyli właściwie nowy nagłówek osiągnie cel :P
      Tak czy siak, cieszę się, że się znowu wkręciłam w Twoją opowieść i mam nadzieję, że tym razem nic mi nie przeszkodzi, by zostać z nią do końca i (może wreszcie!) być na bieżąco z rozdziałami :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Hej kochana! ;*
      Bardzo się cieszę, że do mnie wróciłaś;) I ogromnie poprawiłaś mi humor swoimi komentarzami:D To dla mnie wielka radość, że ktoś w taki sposób odbiera tą moją pisaninę. Rzeczywiście staram się jakoś zaskakiwać czytelnika, wracać do wątków, które zaczęłam i nie wyjaśniłam i jakoś to wszystko ze sobą łączyć. Cieszę się, że mi to wychodzi! ;)

      Co do szablonu, wiem, że tamten pasował bardziej, ale mi się przejadł:D Poza tym zakończyłam już pewien etap tej powieści (I część) i po prostu pasuje mi tu wstawić Colina jako centrum uwagi. Ale spokojnie, jestem zmienna jeśli chodzi o wystrój, więc za jakiś czas pewnie znowu zapanuje tu coś nowego;D

      Bardzo dziękuję za komentarz! ;* A w zasadzie komentarze;D

      Usuń
  53. "C&C naprawdę zmęczeni" - zabrakło ci chyba jakiegoś słowa.

    To raczej nie jest zbieg okoliczności, że krewni ofiar znali się na informatyce. Ale nadal nie mam pojęcia, o co może chodzić w tej sprawie :D
    Colin naprawdę mnie wkurza, ugh. Nie lubię go.
    A ten facet na końcu... Nie wiem, kim on mógł być. Jednym ze sprawców, podejrzewam.

    Pozdrawiam,
    ellain.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A fakt, czegoś tu brakło. Bardzo dziękuję, że zwracasz uwagę na takie rzeczy, bo dzięki temu mogę to poprawić ;) I poprawiam:D Twoje "wytyki" nie idą na marne ;)

      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  54. A może ci krewni ofiar miei szemrane interesy? :D Może wszyscy się znali, coś razem kombinowali, no i nie pykło? ;) A ta akcja z suknią trochę mnie zaskoczyła. xD Chociaż chyba najciekawsza była końcówka. :D A Bennet faktycznie zachowuje się dość dziwnie.
    Lecę dalej, chcę do jutra nadrobić wszystko u Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do jutra? Ambitne plany, bo tekstu jeszcze trochę jest :D
      Bardzo dziękuję za komentarz! ;*

      Usuń

Nie toleruję spamu pod rozdziałami! Bez względu na to czy jesteś autorką opowiadania, ocenialni, szabloniarni... ze spamem idź do spamu!